Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Nic wielkiego...

Środa, 3 sierpnia 2011 · Komentarze(11)
Powrót "brudasem" do domu. W niedziele się nie dało, w poniedziałek się nie chciało, we wtorek odpuściłem, pojechałem dzisiaj. Cud czy może woda z supportu wyparowała - niepojące stuki zniknęły. Ale narzędzia w drodze, więc trzeba będzie zrobić niedługo przegląd. Niestety zmuszony byłem wracać 40km na terenowych oponach - co jednak nie było w sumie najgorszym rozwiązaniem. Jak to mówią: kokodżambo i do przodu. Po drodze mijałem auta niektórych zawodowych grup kolarskich tegorocznego TdP. No i sporo kolarzy - amatorów.
Medżik utytłany w błocie na tle kultowego szczytu ;) © k4r3l

W Wielkiej Puszczy moim osobistym trenerem postanowił zostać czworonożny koleżka, który coś tam warczał pod wąsem, ale niestety jego plan treningów nie pokrywał się z moim :) Nieco dalej kilka razy przejechałem przez potok, żeby do miasta nie pchać się oblepiony gliną - raczej nie pomogło, udało się natomiast zmoczyć buty ;) No i stoi już 4ty dzień "brudas" i czeka aż się nim ktoś łaskawie zajmie. Może jutro, ale nie obiecuję ;)
Personal trainer - jedni za takiego płacą, ten sam się do mnie przyłączył ;) © k4r3l

Back to reality (przez górki;)

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(10)
Niedzielny powrót do Andrychowa. Po czilałtowym weekendzie i generalnym lenistwie/odpoczynku pora wracać. Trasa bez kombinacji, wokół Jeziora Żywieckiego, przez tereny oblegane przez tabuny zmotoryzowanych. Dziś te wszystkie blachosmrody przypominały szarańczę - każde miejsce parkingowe, każdy pas pobocza z obu stron zapełniony był puszkami. Dodajmy do tego gówniarstwo z piwem w ręce chodzące środkiem drogi i tak oto przedstawia się weekend typowego Kowalskiego. Nie jestem jakimś zdziadziałym malkontentem, ale czasami widząc takie obrazki zwyczajnie wymiękam... Żeby rozładować nagromadzone negatywne emocje (wystarczyły 2km, żeby się wkurwić) pojechałem sobie przez Kocierz, by kolejny raz w tym roku zaliczyć "trzeci podjazd kocierski". Nóżka z racji temperatury nie podawała już tak, jak wczoraj, więc podjazd wyszedł straaasznie wymęczony. Nie zrzuciłem na młynek, bo przerzutka nie chciała;) Tak to bym się poddał i kręcił na lajcie :) Wracając do meriutum: ależ ten podjazd daje w kość! Mam nadzieję, że uporają się z remontem głównej drogi szybko, bo podjeżdżające tamtędy samochody potrafią wybić z rytmu, o czym przekonaliśmy się rok temu z Jackiem. Teraz "bak tu rjaliti" a więc work i może z 2-3 dojazdy się uzbierają w tym tygodniu...

Magurka Wilkowicka widziana z Biernej... © k4r3l

Za sobą, po kilku podjazdach, zostawiam Skrzyczne :) © k4r3l

Widoczek na Beskid Żywiecki... © k4r3l

Z Zarzecza rozpościera się kapitalny widoczek na pełne żaglówek Jezioro Żywieckie :) © k4r3l

Gehenna w okolicach Tresnej... © k4r3l

Na samej zaporze jak zwykle epicki widoczek :) © k4r3l

A to już spokojna dolinka Kocierza Moszczanickiego ;) © k4r3l

Droga w malowniczej okolicy :) © k4r3l


Weekendowe uphill'e ;)

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(8)
Beskidzkich uphill'i ciąg dalszy. Wybrałem się do Ani zaliczając po drodze kilka kultowych podjazdów:) Na pierwszy ogień poszła Przełęcz Kocierska. Czasowo nie wyszło jakoś rewelacyjnie, ale przy 16 minutach i 35 sekundach wstydu nie ma :) Przede wszystkim chciałem się przekonać jak idą prace związane z remontem drogi, który raportował już na swoim bikelogu tool. Cóż, autem już tamtędy póki co nie przejedziemy, ale rowerem owszem - rozjeżdżoną łąką. W tym miejscu kieruję również turystów na objazd "trzecim podjazdem kocierskim", który również jest wyłączony z ruchu nie wliczając w to mieszkańców. Jednocześnie mówię, że jadą na własne ryzyko, gdyż już nie raz zdarzały się tam ponoć policyjne patrole... ;) Już w dolinie Kocierza Moszczanickiego mija mnie to auto, więc raczej nie pobłądzili :) Pora na wisienkę na dzisiejszym torcie - czyli Łysinę. Przypomniałe mi o niej Jeremiks. Daaawno mnie tam nie było, tzn. na podjeździe, bo w ub. roku byłem tam ze dwa, trzy razy i zawsze terenem. Już zapomniałem jaka to cholera! Zwłaszcza końcówka jest mordercza, ale motywują mnie widoczki, które mam nadzieję stamtąd podziwiać :) Czas podjazdu tragiczny - 15min21sek, ale może bez tego wcześniejszego Kocierza byłoby lepiej... Na szczycie jak zawsze bajecznie, górka z całą pewnością warta pofatygowania :) Krótka sjesta i zjazd w kierunku Rychwałdu. Trochę czas mnie naglił, więc na przełęcz nie dotarłem, odbiłem natomiast przy sanktuarium w kierunku Żywca. Dalej już za znakami - w stronę Bielska i potem do Kalnej...
Upsss, ktoś tu się nieźle wkopał ;) © k4r3l

Dla rowerzystów przygotowano specjalny objazd:) © k4r3l

W drodze na Łysinę przez Okrajnik - jest bosko ;) © k4r3l

Rozpędzeni moga przegapić skręt ;) © k4r3l

Początek podjazdu i od razu jest konkret ;) © k4r3l

Dalej wcale nie jest łatwiej ;) © k4r3l

Charakterystyczna rzeźba? na szczycie ;) © k4r3l

Tak prezentuje się końcówka podjazdu - prawda, że super?:) © k4r3l

A to już fota z Rychwałdu - na tamtej górce byłem :) © k4r3l

W dolinie miasteczko Żywiec, a ta górka to chyba Grojec... © k4r3l

I już na koniec tradycyjny widok na Skrzyczne z Łodygowic;) © k4r3l


ZRDR (ser szwajcarski;)

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(13)
Dziś w Straconce drogę przebiegł mi kot. Czarno-biały co prawda, więc pecha mogłem mieć co najwyżej połowicznego :) Dzień, oprócz standardowego zajobu w pracy, pechowy nie był. A był nawet ciekawy, o czym miałem się przekonać w drodze powrotnej do domu... A dzisiejszy tytuł może mylić, owszem nawiązuje w sposób oczywisty do stanu naszych dróg, ale w rzeczywistości odnosi się do czegoś innego, o czym nieco dalej...
Czasami przejeżdżam objętnie, a czasem zatrzymuję się na moment ;) © k4r3l

Na śniadanie - Przegibek, do znduzenia ;) © k4r3l

Jak zwykle dojeżdżając do krzyżówki w Międzybrodziu zobaczyłem w oddali dwóch przejeżdżających rowerzystów. Od razu instynkt predatora w tryb ON i jazda za nimi. Się jednak okazało, że to nie żadne ściganty, tylko turyści jadący w zdecydowanie nie mojej kategorii wiekowej (jakieś M5-M6). Zagaiłem czy daleko mają do celu a tu mi gościu wyjeżdża z jakąś francuszczyzną. Se myślę, o to wpadłem, teraz wyjdzie na jaw czy zdanie angielskiego na maturze lat temu 8 nie był przypadkiem czy może faktycznie "maturatobzdura.tv";).
Snickers przy 30 stopniach prezentuję się niezbyt smacznie ;) © k4r3l

Żar a la paparazzi, czyli naturalna ramka lisciasta :) © k4r3l

Gość mnie szybko prostuje i mówi, że oni nie z Francji tylko ze Szwajcarii (kuźwa, bo tylko w Polsce jest jeden język urzędowy jak i stosowany;). No to zrobiłem gały jak na kreskówkach i myślę sobie: "emejzing" ;) Dalej od słowa do słowa i udało mi się ustalić przebieg ich trasy. Otóż ta dwójka ma w nogach już tysiące kilometrów. Jadą ze swojej ojczyzny przez Austrię (Wiedeń), Czechy (Jablunkov) do Krakowa! W tym momencie normalnie wszystkie moje uphill'e, ścigania i inne rowerowe przechwały mogę sobie schować do torebki podsiodłowej! Przestudiowaliśmy mapę na zaporze w Porąbce, ustaliliśmy, że zaznaczone na niej czerwone linie to są definitywnie "krałdi rołds".
Błękit nieba, góry, jezioro - idealne połączenie na lato ;) © k4r3l

Początek ścianki pod Przełęcz Beskid Targanicki ;) © k4r3l

Chciałem ich jeszcze namówić na przejazd przez Wielką Puszczę, ale trochę im miny zrzedły, jak wspomniałem o Beskidku, bo jak się okazało podjazdów unikają. Zresztą w taki upał jak dziś nie ma się im co dziwić. Pomknęli więc dalej przez Czaniec i Andrychów do Wadowic, gdzie mieli zaplanowany nocleg. Pożyczyliśmy sobie na wzajem "gut lak" a ja w ramach niepisanej solidarności polsko - szwajcarskiej przekazałem im świeżo odczepioną z plecaka przypinkę Bikestats (mówiąc iż jest to "best polisz bajkers sajt":). Mam nadzieję, że nie przyniesie im pecha;)


ZRDR nieco inaczej;)

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(9)
Dzisiejszy dojazd do pracy nieco inaczej - tym razem od Ani, a więc nieco krócej, ale przez równie malowniczą okolicę;) Szkoda tylko, że z planu przedpracowego uphill'u na Magurkę nic nie wyszło:/ W momencie wyjazdu o 6 rano rozpadało się i przeszła burza, więc pokornie zawróciłem... Nie trwało to zbyt długo, ale zapas czasu, który miałem na podjazd przepadł... Także tym razem skromna premia górska w postaci przejazdu przez Wilkowice - już w słońcu :) Do Bielska częściowo ul. Żywiecką, później od Straconki ul. Akademii Umiejętności. Wcześniej na Dobrej w Piekarni kupuję prowiant na najbliższe 8h (polecam tamtejsze drożdżówki;) Reszta tej miałkiej historii na poniższych slajdach :)
Z Wilkowic można sobie pooglądać niezłe górki;) © k4r3l

Skrzyczne jak zwykle nad wszystkimi pozostałymi góruje :) © k4r3l

Niedługo pod Magurką powstanie kolejna w Beskidach zapora ;) © k4r3l

A to już ul.Zywiecka i korek spowodowany światłami i ruchem wahadłowym... © k4r3l

Na Akademii Umiejętności miejsc parkingowych jak na lekarstwo... © k4r3l

Nad wodą - Międzybrodzie Bialskie... © k4r3l

W Puszczy daję odpocząć kręgosłupowi - przy 19km/h można jeszcze puścić kierownicę... © k4r3l

Na przełęczy Beskid Targanicki - jak zwykle warto się tu wspiąć :) © k4r3l



Jadymy klasycznie, czyli standard w Beskidach ;)

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(6)
Tak jak w tytule. W sobotę zrobiliśmy sobie wolne - było naprawdę parno i panująca duchota skutecznie nas do kręcenia zniechęcała. Założyliśmy sobie, że w niedziele śmigniemy do Ani - jej rower wrócił z serwisu, więc kółka kręcą się lepiej, a biegi zmieniają płynniej;) Na trasie zatrzęsienie rowerzystów, większość elegancko odmachuje, część z nich wita nas pozytywnymi okrzykami na co odpowiadamy nieskrępowanym wybuchem radości;) Ale wiadomo, że i buraków nie brakuje. Whatever... Jechaliśmy sobie spokojnie, aczkolwiek na trasie między Porąbką a Tresną komfort jazdy skutecznie ograniczały kawalkady samochodów - dawno tak wiele puszek nas nie mijało... Szczęśliwie docieramy do celu i otwieramy zimne piwka... ;)



Anik napiera przez Beskid Mały ;) © k4r3l

Prąd w górę, więc trzeba sobie jakoś radzić ;) © k4r3l

Końcówka podjazdu na Beskidek ;) © k4r3l

Takie widoki są na przełęczy ;) © k4r3l

Ania kończy podjazd, a ja siedzę w cieniu ;) © k4r3l

Jedna z głównych atrakcji widokowych po drodze, czyli Żar ;) © k4r3l

Ruch na Jeziorze Żywieckim w okolicach Tresnej całkiem spory;) © k4r3l

Kiedy masz już formę, zadbaj o masę ;) © k4r3l

Magurka podziwiana z Łodygowic :) © k4r3l

ZRDR (zagoń rower do roboty)

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(9)
W skrócie. Po tygodniu ulew i jesiennych temperatur dziś prawdziwie letni dzień. Tak źle i tak nie dobrze, bo od razu rtęć skoczyła nad 25 słupek,a to niezbyt dobra temperatura na kręcenie, zwłaszcza robienie podjazdów. Dziś ponownie zagoniłem rower do roboty:) Rano było rześko, a po pracy nóżka nawet podawała :) Jako, że to standard i nic ciekawego się nie wydarzyło, więc dalej już tylko kilka fotek z trasy...

Rano myślałem, że śpie, jednak na zdjęciu wciąż widzę wielbłądy :) © k4r3l

Takie widoczki są na podjeździe pod Przegibek ;) © k4r3l

A takie na zjeździe - z prawej wyłania się cywilizacja, czyli Bielsko-Biała;) © k4r3l

Z nudów, podczas przeprawy przez Wielką Puszczę powstaje takie coś:) © k4r3l

Pracowo-deszczowo ;)

Wtorek, 28 czerwca 2011 · Komentarze(11)
Ech, czym byłby dojazd do pracy bez niespodzianek? Zwykłym, nudnym dojazdem do pracy ;) Rano rześko, 11*C ale jadę na krótko, wszak mam plan się zagrzać na podjazdach, a pierwszy mam przecież po kilkudziesięciu metrach...
Ten zajebisty widoczek niedługo przysłoni kolejna świątynia... © k4r3l

Czasu podjazdu na Przegibek od Międzybrodzia nie mierzę - na oko wyszło coś koło 25 minut. Przez miasto jedzie się ok, ruch spory ale mam farta i na światłach nie stoję długo. Standardowo składam wizytę Ani, a potem już do siebie, do tyry.
Nieśpiesznie do pracy - przystanek nad Jeziorem Czanieckim :) © k4r3l

Już podczas pracy pogoda zaczęła się chrzanić, ale wg prognoz miało padać dopiero po 19, więc miałem dojechać suchy do domu... Na Przegibkiem wiszą nieprzyjazne chmurzyska - czyżby więc powtórka z rozrywki? Już raz dopadła mnie tam ulewa z burzą, tym razem tylko na szczęście postraszyło...
Nad Przegibkiem znowu nieciekawie... © k4r3l

Aaa, tym razem czas zmierzyłem, bo brakowało mi tego pomiaru do kolekcji i wyszło od BP 23m59s więc całkiem przyzwoicie myślę, jak na jazdę po robocie...
Widoczek na zatoczkę i kultowy Żar :) © k4r3l

Na dobre rozpadało się w Wielkiej Puszczy. Początkowe siąpienie przerodziło się w regularny deszcz, którego nasilenie przeczekałem pod wiatą przystanku... Czasu jednak szkoda, poza tym zaczynało się robić chłodno, więc ruszyłem tyłek i powoli zacząłem podjazd na Beskidek...
Wielka i na dodatek mokra puszcza :) © k4r3l

Od tego momentu już wiedziałem, że suchy do domu na pewno nie dojadę:) Brak błotników, do tego letni, ale jednak zawsze, deszcz - po paru kilometrach było już mi wszystko jedno więc podkręciłem tempo wzbudzając zdziwienie poubieranych i oparasolowionych lokalesów wychodzących z kościoła :) Więcej grzechów nie pamiętam...
Takie se, że niby artistiko :) © k4r3l

Po żywieckiej stronie mocy ;)

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(13)
Sobie odświeżyłem ostatnio jedną taką nieistniejącą już szwedzką kapelkę. Utwór jest zwyczajnie zajebisty i świetnie się przy nim kręci, zwłaszcza pod górę! Gardenian...


Luźna wyprawa w rejony, po których śmiga znany żywiecki uphill'owiec - Jeremiks :) Za cel obrałem sobie dwie tamtejsze przełęcze: Ślemieńską i Rychwałdek.
Początek podjazdu pod Przełęcz Ślemieńską;) © k4r3l

Najpierw musiałem się przedostać na drugą stronę (tj. do innego województwa;) standardowo przez Przełęcz Kocierską. Podjazd spokojny, bez pomiaru czasu, nie było też z kim się ścigać, bo wszyscy jechali w przeciwnym kierunku;) Na zjeździe trochę chłodno, kapryśne słońce chowa się za nadchodzące chmury, zaczyna kropić.
Przystanek z widoczkiem ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 1... ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 2... ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 3... ;) © k4r3l

Zaczynam wątpić w powodzenie tej wyprawy, ale nie zatrzymuję się pod żadną wiatą, bo ten letni deszczyk nie jest wcale taki tragiczny a i szkoda trochę czasu;) Pada tak sobie lajtowo w całą drogę przez Łękawicę i Gilowice. Kiedy zaczyna się podjazd pod pierwszą tamtejszą przełęcz wychodzi słońce! Razem z genialnymi widoczkami i klimatem daje mi to potrzebnego kopa.
Początek ataku na Rychwałdek:) © k4r3l

I to mi się podoba :) © k4r3l

Podjeżdża się w takich okolicznościach :) © k4r3l

Następnie zjazd i atak na drugą przełęcz w okolicy z dwóch możliwych opcji wybieram ul. Karpacką. Jeszcze przyjdzie czas na drugi, ponoć bardziej stromy wariant. Podjeżdża się przyjemnie i jak się okazuje nie taki diabeł straszny;) Trzeba będzie jeszcze zrobić rewers tej trasy, bo zaprawdę powiadam Wam - warto!
Widoczek z przełęczy w stronę Łysiny i Kocierza ;) © k4r3l

Cholernie spodobały mi się tamtejsze okolice, cisza, spokój, fajne choć krótkie podjazdy - słowem raj! Poza tym przy dobrych warunkach można nacieszyć oczy kapitalnymi widoczkami! Mniam!
A to już widokówka z zapory w Porąbce ;) © k4r3l

Powrót zakładałem przez Kocierz, ale czarne, nad tym rejonem, chmurzyska skutecznie mnie od tego pomysłu odwiodły. Wracam więc przez Tresną, Międzybrodzia i Porąbkę. Droga od Tresnej mokrusieńka, więc i dupa mokra i twarz utytłana:) I tak już do samego domu. Jeszcze na koniec atak na Przełęcz Beskidek - spodziewałem się odcięcia prądu, ale udało się tego uniknąć i wjechałem bez problemu.
Na Przełęczy Targanickiej ;) © k4r3l

A pomyśleć, że miałem siedzieć tego dnia w domu... Fakt, wiatr momentami mógł być słabszy, poza tym ta niepewna pogoda ciągle nie dawała gwarancji na udany wypad. Jednak opłacało się przełamać, bo trasę śmiało mogę zaliczyć do jednych z lepszych jakie jeździłem a z pogodą miałem farta! (rozpadało się na mojej ulicy:) Polecam każdemu wycieczkę do gmin Gilowice i Ślemień - nie pożałujecie!

DPD vol.3

Środa, 22 czerwca 2011 · Komentarze(12)
Cotygodniowe DPD. Miałem jechać wczoraj, ale nie mogłem się zebrać, w sumie dobrze, bo i tak mi łeb ostro napieprzał. Dzisiaj straszyli burzami, gradobiciem, a okazało się, że był to typowy upalny dzionek z mnóstwem słońca :) Po drodze nie wydarzyło się nic szczególnego, więc dziś tylko kilka fotek dla urozmaicenia:) Z innej beczki: zaciekawił mnie ten tekst >KLIK<. Fajna inicjatywa, chociaż za moje 70 km dziennie raczej nie byliby chętni do wypłaty świadczenia :) Zresztą, nie oszukujmy się - przy obecnej czarnej dziurze budżetowej nie ma u nas szans na takie luksusy:)

Bociek na wypasie ;) © k4r3l

W stronę Porąbki:) © k4r3l

Medżik odpoczywa, a ja tyram ;) © k4r3l

Przerwa na widoczek ;) © k4r3l