Wpisy archiwalne w kategorii

woj.śląskie

Dystans całkowity:17913.96 km (w terenie 1517.50 km; 8.47%)
Czas w ruchu:918:05
Średnia prędkość:19.10 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:296250 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:191 (98 %)
Suma kalorii:74861 kcal
Liczba aktywności:241
Średnio na aktywność:74.33 km i 3h 53m
Więcej statystyk

MTB #18/2016

Niedziela, 2 października 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
To miał być kolejny super dzień spędzony na bielskich ścieżkach. Zaczęło się perfekcyjnie - bajeczny wschód słońca nad Magurką oglądany z Koziej Góry uświadomił mi, że zwleczenie się kolejny raz wyra o nieludzkiej porze (4 nad ranem) to nie był wcale taki zły pomysł. Zanim skończyłem śniadanie na górę dotarł Konrad i po chwili już razem mknęliśmy Twisterem.



Po powrocie na górę postanowiliśmy zjechać DH+ - dla mnie to był pierwszy kontakt z ta ścieżką. Jechałem zachowawczo, ale też nie powiedziałbym, żeby mi się ta trasa jakoś szczególnie podobała, aczkolwiek miała swoje "momenty", takie jak bardzo fajne techniczne ścianki w lesie, które pewnie prosi przelatują na full gazie. Dla mnie one były wymagające i ciekawe, jazda piecem to nie jest moja mocna strona ;)



Trzeci i jak się później okazało ostatni zjazd to znany już "Stary Zielony". Ścieżka z pewnością ma większy flow niż DH+, ale ciągle potrafi spłatać figla (korzonki). Na samym dole Konrad dobija koło, kiedy kończy łatać dętkę postanawiam zjechać kawałek dalej i zrobić mu zdjęcie. Tak niefortunie wylatuję, że glebię na stosunkowo banalnym odcinku - wystarczył korzonek.  Ból w okolicach kostki jest na tyle alarmujący, że przeczuwam iż mam na dziś pojeżdżone. Jakoś kulamy się jeszcze na piwo na Magurkę (o ile pedałuję nie czuję bólu, ale wokół kostki pojawia się znaczna opuchlizna). Okład z zimnej butelki raczej nie działa ;)



Po powrocie do domu wcale lepiej nie ma, podejrzewam skręcenie, czego na wstępie nie dopuszczałem do myśli. Na drugi dzień w poniedziałek się potwierdza - skręcenie II stopnia, 3 tygodnie zwolnienia, orteza, kula. No to na ten rok już pojeżdżone ;) Jakieś fatum czyha na mnie na ścieżkach Enduro Trails - druga moja tam wizyta i kolejna kontuzja praktycznie równy rok po ubiegłorocznym stłuczeniu kolana. Samo życie i brak skilla ;) O rehabilitacji i powrocie do jako-takiej sprawności może coś po nowym roku skrobnę w przypływie weny. Tymczasem do siego roku wszystkim!

Szosa #65/2016

Sobota, 24 września 2016 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Z Mariuszem na Przegibek. Po drodze dopadł nas deszcz, więc przed zjazdem dozbroiliśmy się w gustowne dupochrony :D Mariusz pierwszy raz na szosie atakował tą przełęcz, chyba był zadowolony, zwłaszcza, że szybko przeleciała. Nie to co zjazd :D



MTB #14/2016. Inspekcja na Enduro Trails ;)

Sobota, 17 września 2016 · Komentarze(4)


Żeby nikt z BB nie chciał się wybrać na lokalne ścieżki z samego rana zanim okolice nawiedzą prognozowane opady i zrobi się delikatnie mówiąc: do dupy (do dupy, ale klimatycznie!)? A to za wcześnie, a to zmęczenie tygodniem, a to "ochujałeś?" :D Jak to mawia Gustav: wymówki :D Wbiłem w pocionk przed 4 rano i o 6 zameldowałem się u stóp Koziej Góry. Po rundzie na Twisterze i Starym Zielonym spotkałem Janka, który przyjechał do BB... z Warszawy. Nie chciało jeździć Bielsko, może być Warszawa :P



Janek wporzo gość, ujeżdżał, podobnie jak ja, hardtaila, który wyszedł spod polskiej ręki inżynierskiej - Kross Dust 2.0. Nie podobają mi się krzykliwe malowania tych ram, natomiast sama rama na żywo wygląda super, no i ma sztywną ośkę z tyłu, czego ja w moim Primalu niestety nie mam ;) Przy kolejnym podejściu do "tłista" rozpadało się na dobre, ale nie przeszkodziło nam to w dobrej zabawie i zjechaliśmy w tych warunkach go dwa razy! Napęd oraz moje buty były wyraźnie niezadowolone zadowolone z ilości błota, które bryzgało nań z szybko powstałych w zagłębieniach trasy kałużach.





Przed ostatnim zjazdem trafiliśmy na szkolenie zorganizowane przez trenera Mai Włoszczowskiej - Arka Perina z myślą o samych paniach. Brawo dla nich, bo pomimo słabej pogody zebrało ich się grubo ponad dwadzieścia sztuk! Janek postanowił jeszcze pokręcić się po okolicy, ja udałem się na myjkę i na dworzec, gdzie zajadając bułę z pieczarkami i oglądając paradę pojazdów militarnych pożegnałem się gościnnym jak zawsze Bielskiem!





Post scriptum.

Powróciłem na Twistera prawie po roku przerwy. Ostatni raz byłem na nim w dniu otwarcia. Po stanie w jakim znajduje się obecnie można stwierdzić, że to chyba najczęściej uczęszczana trasa w Polsce. Ogólnokrajowy fejm i niedawne wakacje pewnie zrobiły swoje. Nie ma tragedii, ale miejscami trzeba uważać na luźniejsze kamienie, ogólnie charakter trasy zmienił się na bardziej szorstki, choć oczywiście to nie Stary Zielony, gdzie korzeń goni korzeń ;) Dobra wiadomość jest taka, że chłopaki pracują obecnie nad alternatywą dla podjazdowych, momentami ciężkich, szutrów. Ma być łatwiej, przyjemniej i bardziej klimatycznie (trawersujący, ubity singiel).



Tradycyjnie już miałem dwie awaryjne sytuacje. W obu w efekcie "odpuszczenia / rozkojarzenia" wypięły mi się bloki z pedałów, ale jakoś się wyratowałem przed glebą, choć było ciepło. Na zielonym po serii korzeni w dolnej części trasy dodatkowo zwiedziłem okolice poza trasą ;)

Szosa #62/2016 (nieoczekiwane spotkanie;)

Środa, 14 września 2016 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ugadałem się z Kubą w okolicach )( Przegibek na zwrot lampek, których mi pożyczył w sobotę jednak na przełęcz nie dotarłem, bo wcześniej spotkałem... Elę! Tradycyjnie już tematy krążyły wokół zdrowia, uchodźców, systemu edukacji i rowerów ;) A tak zupełnie serio to bardzo miła niespodzianka na trasie.


Kuba oczywiście dojechał i zaciągnął mnie do jednego sklepu w Kobiernicach. Polskie Delikatesy powinny przemianować się na "rajskie" - ścianka piwna pełna autentycznych pereł przemysłu browarniczego, podobnie zresztą jak dzisiejsze nieoczekiwane spotkanie spowodowała, że łezka się w oku zakręciła ;) Obydwaj rozjechaliśmy się do domów z butelkowanymi zdobyczami ;)

MTB #13/2016 (Wielka Racza)

Sobota, 10 września 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Ostatnio ciężko było się zgadać na jakiegokolwiek wspólnego tripa w większym gronie - generalnie im więcej potencjalnych chętnych tym trudniej to zgrać - gdzie te czasy, kiedy po prostu każdy wychodził na rower / przychodził na boisko? Jak już w końcu się udało to dzięki Markowi i jego gps'owi udało nam się śmignąć jeden z etapów Trophy uwzględniający wizytę w okolicach Worka Raczańskiego.




Golonkowe trasy to wirtuozeria - mega szywne podjazdy,  nie wiadomo jakim cudem wytropione single, solidna porcja beskidzkich landszaftów. Pierwszy raz jechałem na Raczę od strony Przegibka i muszę przyznać, że jest to piekielnie ciężki wariant. Ale w ekipie raźniej i szybciej można zażegnać kryzysy.





Trasa zaliczona bez jakiś większych ekscesów, choć zdarzały się glebki (na szczęście niegroźne) i jeden snejk już pod sam koniec. Trochę nam zeszło i ja z Kubą wracaliśmy PKP, a Marek i Mariusz na kole. W BB okazuje się, że nie mam pociągu do A-chowa, więc pożyczam od Kuby lampki i dokręcam 25km. Jak dobrze, że wrzesień póki co jest łaskawy, bo dzięki temu możliwe są takie epickie wyrypy - oby jak najdłużej!









Szosa #60/2016

Piątek, 9 września 2016 · Komentarze(1)
Podjazd na Żar wieczorową porą to jeden z lepszych tematów na bajk, kiedy za dnia temperatura osiąga poziom piekła ;) Po drodze mnóstwo atrakcji: a to sarnina, a to lis (ten jest jakiś lokalny, bo już go spotkalem w tamtej okolicy drugi raz), a to "miśki" pod zbiornikiem czają się na zmotoryzowanych śmiałków próbujących łamać zakaz ;)



Szosa #59/2016

Czwartek, 8 września 2016 · Komentarze(0)
Miało być dłużej, ale padły baterie w tylnej lampce. Szkoda, bo szykowała się ciepła, gwieździsta nocka. Dobrze, ze się poobwieszałem odblaskami niczym choinka jakaś, bo mijający mnie patrol nie zareagował na brak tylnego światła ;)



Szosa #58/2016 (Tour de Pasmo Pewelskie)

Niedziela, 4 września 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Bez ambitniejszego pomysłu postanowiłem oprowadzić Mariusza po asfaltach wokół Pasma Pewelskiego. Tempo turystyczne, ale też i upał i naciągnięte dzień wcześniej ścięgna nie pozwalały na wincyj. Wpadliśmy na ściankę pod )( Klekociny, która dała nam solidnie w kość - polecam wszystkim śmiałkom, chociaż w okolicy (Przyborów, Koszarawa) znalazło by się kilka podobnych ;)