Jak spędziliście walentynki? Bo ja w towarzystwie smarów, benzyny ekstrakcyjnej, skuwacza do łańcucha, kluczy imbusowych i The Ramones :D
Zima spływa - i to dosłownie :) Boczne drogi w tragicznym stanie - mieszanka śniegu, lodu, błota i wody; te główne ciut lepsze, ale generalnie bez błotników nie wychodź. Odrdzewiłem górala i nie zważając na dogorywający suport pojechałem atakować przełęcze. A w zasadzie jedną przełęcz, ale dwa razy ;) Pod Kocierzem o dziwo działał orczyk i nawet ktoś korzystał, chociaż wg mnie ten stok to jakaś parodia ;) Wiem, bo zjeżdżałem kiedyś rowerem :D
Odkopałem bardzo fajny, choć już trochę stary cover Danzig w wykonaniu chłopaków z bielskiej kapeli Newbreed! Endżoj :)
Uff, ale pauza. Oby ostatnia taka długa w tym roku ;) Powód prozaiczny, ale nie mogłem tego zlekceważyć. Jakiś czas temu wybraliśmy się z ekipą na Babią Górę (ekstremalne warunki, mimo słonecznej pogody kosmiczny wiatr na szczycie!) i tam sobie odmroziłem lekko duży palec w stopie. W sumie załatwiłem go już podczas grudniowego wypadu na Baranią Górę, a tutaj tylko poprawiłem :) Mimo to było warto :D
Start powolny, bez szału - po miesiącu zerowej aktywności fizycznej chyba nie ma co szaleć ;) Dziś sypało cały czas, słońca brak. Zrekompensował mi to przejazd przez bajecznie ośnieżony lasek w okolicach Bukowca - ktoś pomyślał i przejechał tam pługiem i po wczorajszej zawierusze i konkretnych opadach śniegu została idealna 2-3cm warstewka śniegu;)
Żeby tak płasko nie było na koniec poszła Przełęcz Targanicka - udało się wyjechać. Trzeba było trzymać się środka, bo koleiny po samochodach wybijały z rytmu :) Na głównych drogach śnieżno-błotna breja, natomiast w terenach podgórskich piękna zima bez tego 'miejskiego' syfu;)
Dodatkową atrakcją były widoki - tego dnia panowała zima praktycznie idealna, a w lesie to już w ogóle inny świat. Polecam sprawdzenie przy najbliższej nadarzającej się okazji, bo chyba nie wszędzie dotarło białe. ps. póki co przyszła odwilż i cały ten piękny śnieg szlag trafił :/
Na Kocierskiej pogadanka z dwoma rowerzystami z A-chowa (jeden objechał w tym roku Polskę w pojedynkę!), którzy co roku świętują w ten sposób koniec roku. Zjeżdżam zielonym, gdzie mijam kolejnego rowerzystę - co to się porobiło to ja nawet nie! ;) I w ten sposób ten taki sobie rok dobiegł końca. Ciekawe czym nas zaskoczy jego następca? ;)
Nie oglądam maniakalnie seriali, ale ten (a zwłaszcza jego końcówka, wszystkie te twisty) zryła mi beret! Nie było tu też jakiejś spektakularnej ścieżki dźwiękowej, ale kilka numerów zapadło mi w pamięć. Przy takich dźwiękach zakończył się ostatni odcinek.
To tak w skrócie. Kwestia ubioru jest bardzo indywidualna, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. A na koniec kilka zimowych pejzaży! Pięknie przyprószyło Beskidy!
Jeden z "moich" głosów Trójkowego TOPu Wszechczasów, na który można głosować do godz.12 30 grudnia. Emisja jak zawsze 1go stycznia. W ten dzień nie warto odchodzić od radioodbiorników. No chyba, że za potrzebą ;)
Hardcore'owy trip, na kŧórym po raz kolejny okazało się, że to nie kondycja czy mięśnie jadą/idą a głowa! Co prawda my rozumy zostawiliśmy tego dnia w domu, ale siłą woli dopchaliśmy rowery do celu. Barania Góra zimą zdobyta! Straty? Złamany błotnik, obite kolano i lekko odmrożony duży palec w stopie ;) Czy było warto? Hell yeah! :) Dzięki chłopaki!
Thaw czyli po naszemu Odwilż - te sosnowieckie diobły wystąpiły na tegorocznym OFF Festivalu (tak, tym organizowanym przez Rojka) ;) A płyta już kręci się od kilku dni w moim odtwarzaczu. Ciężkie klimaty na ciężkie dni :)
Nie mógł w
kwietniu, przyjechał w październiku :) Marek nie mógł się pogodzić z faktem, ze ominął go Leskowiec i korzystając, kto wie, może z ostatniego tak ciepłego, ba, wręcz letniego weekendu jesiennego wpadł w okolicę. Dołączyłem do niego gdzieś między Leskowcem a Łamaną Skałą i dalej pokręciliśmy razem. Pod Groniem JPII - tłumy. Jakiś dzień papieski, msza, dodatkowo rajd - istne zatrzęsienie ludzi - nie tego w górach szukam. Niestety zjazd singlem bez odpowiedniego flow - podchodzący do góry turyści skutecznie uniemożliwiają zabawę. Pod Gancarzem pech - pana w przednim kole Marka. Jego dętka okazuje się dziurawa, z mojej schodzi po jakimś czasie powietrze (stara łatka zaczęła puszczać). Siłą rzeczy lądujemy na "domowym serwisie" i po kilku nieudanych próbach klejenia (dziur było sztuk 3!) zakładamy inną rezerwę z moich zasobów. Wypad kończymy mocnym akcentem: podjazd pod Wesołą i dalej przez Trzonkę do Porąbki, gdzie się rozjeżdżamy. Czekajcie tylko na wpis Marka - statystyki zwalają z nóg! U mnie wyszedł raczej standard ;) A mimo to mnie odcięło w W.Puszczy, hehe.
Nowe AC/DC - no cóż, chyba nikt nie spodziewał się po nich muzyki innej niż właśnie taka ;) Na religii ponoć uczą, że ich nazwa oznacza AntiChrist / DevilsChild. Także teges, jeżeli Wasze dzieci tego słuchają, to wiedzcie, że coś się dzieje ;)
Wieczorna rundka - tyle czasu starczyło po centrowaniu koła. W lesie ciemności egipskie - lampka ratowała z opresji ;)