Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:251.69 km (w terenie 38.00 km; 15.10%)
Czas w ruchu:13:35
Średnia prędkość:18.53 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma podjazdów:4670 m
Maks. tętno maksymalne:197 (101 %)
Maks. tętno średnie:191 (98 %)
Suma kalorii:9104 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:62.92 km i 3h 23m
Więcej statystyk

Andrzejkowo-urodzinowo :)

Niedziela, 27 listopada 2011 · Komentarze(16)
Rammstein jak zwykle w formie :) Nigdy nie byłem jakimś ultra-fanem ich twórczości, ale szczerze to nie znam ich słabego albumu. Zawodzili chyba tylko wtedy, gdy Til'owi zachciewało się śpiewać w języku Szekspira. Tym razem jest patriotycznie: germańskie party na kalifornijskiej plaży, czyli słowem: prześmiesznie :) Polecam klip :)


Po tygodniu kuracji antybiotykowej, a w sumie po dwóch tygodniach zupełnego niekręcenia w końcu ruszyłem tyłek i zrobiłem sobie taki wypad łączący przyjemne z pożytecznym:) Gdzieś po drodze zatrzymałem się na zakupy w małym wiejskim punkcie zaopatrzeniowym - tak sobie teraz myślę, że zziajany rowerzysta, który wpada pod koniec listopada do sklepu i prosi o 0,7 wyborowej, to musi być niecodzienny widok :) Także w związku z powyższym całe sobotnie popołudnie upłynęło dość szybko :)
Ponura zapora :) © k4r3l

Błotna masakra w Łodygowicach przy budowie nowej obwodnicy... © k4r3l

W niedzielę przyszedł czas na powrót. Jako, że kac wyparował już z poranną kawą, więc wydawać by się mogło, że kręcić będzie się lekko. Niestety, psikusa sprawił wiatr, który przez całą trasę uprzykrzał mi jazdę. Postanowiłem wracać przez Przegibek. Jeszcze wcześniej na Żywieckiej targały mną niespodziewane podmuchy bocznego wiatru połączonego z tumanami kurzu z pobliskiej budowy. Na przełęcz wkulałem się po japońsku, czyli jako tako :)
Skrzyczne niedzielnio-popołudniowe :) © k4r3l

Magurka Wilkowicka w promieniach zachodzącego słońca... © k4r3l

W Wielkiej Puszczy znalazłem się już po zachodzie słońca, a więc w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Na Beskid Targanicki wjechałem nie bez zadyszki :) Widać już oznaki schyłku formy - nie ma co ukrywać, w tym sezonie najlepsze dni mam już za sobą :) Do tego dochodzi też kolejny krzyżyk - tak, tak, starość nie radość, ale kręcić trzeba :) Ogólnie niedziela słoneczna, z naprawdę dobrą widocznością (nocny halny przegonił cały smog znad okolicy). Ciągle da się kręcić. Gdyby tylko to wiatrzysko raczyło się wyciszyć... Póki co sezon wciąż uznaję za czynny :)
Widoczek na Bielsko z podjazdu pod Przegibek :) © k4r3l

Fale na jeziorze to jeden ze sposobów na prezentację wiatru:) © k4r3l


Beskidzkie asfalty ;)

Piątek, 11 listopada 2011 · Komentarze(9)
Pewnej niedzieli słuchałem sobie jak zwykle przedpołudniowej audycji Wojciecha Mann'a "Piosenki bez granic". Tradycyjnie już jacyś słuchacze piszą, żeby poleciało coś z kopem, bo niby prowadzący przynudza jakimiś blues'ami :) No i zaczyna się to kapitalne intro, a potem już sam utwór. Na koniec dowiaduje się, że było to nagranie zespołu Alter Bridge, niegdyś polecanego na tym blogu przez Kacpra. I co tu dużo gadać - kawałek mną pozamiatał. Mega :)


Po pseudoserwisie supportu - nie mogłem odkręcić prawej miski - doszedłem do wniosku, że luzów nie ma, nic się nie posypało, skręciłem wszystko do kupy:) Wiadomo, po 5 intensywnych tysiącach sprzęt już nie jest pierwszej młodości, choć niektórzy pokonują znacznie więcej na jednym napędzie. Mnie się marzy zmiana, a więc plan minimum na zimę to: support, korby, kaseta i 2 łańcuchy plus może jeszcze jakieś kosmetyczne dodatki :) Bez szaleństw, tak by zamknąć się w kilku stówach, a więc pewnie padnie na "ore, ore siabadabada dełore":)
W Wielkiej Puszczy wielka złota polska jesień:) © k4r3l

Zapora w Porąbce z kultowym widoczkiem na Hrobaczą :) © k4r3l

Założyłem sobie ponownie węższe laczki - w miejsce rozwalonej Kendy Khan trafiła czeska Rubena Flash 1.75. Mówię wam, różnica między tym produktem, a większością tajwańsko-chińskich gum jest widoczna na pierwszy rzut oka. Już żałuję, że nie zakupiłem kompletu (potrzebowałem coś na teraz, a z kasą było krucho). Poszła na tył, bo nauczony przykrymi doświadczeniami poprzedniczki wolę nie obciążać Kendy zbytnio:)
Klasyczny już widoczek, nie trzeba przedstawiać :) © k4r3l

Obwodnica w Łodygowicach, w tle zmrożone Skrzyczne :) © k4r3l

Wracając przez Kocierz trafiłem na kilku debili w stuningowanym oplu w jaskrawych kolorach - urządzali sobie rajd serpentynami, tam i z powrotem. W końcu ktoś z budowy wyleciał i zwrócił im uwagę, ale wyglądało tak jakby gadał do ściany. Dużo do nieszczęścia nie trzeba - droga niby nadal zamknięta, ale ludzie dojeżdżają tamtędy do domów, nie brakuje rowerzystów i piechurów (przez drogę przebiega zielony szlak). Ale to oczywiście wymaga odrobiny wysiłku intelektualnego, a z tym jak wiadomo takie typy mają spory problem... Wcześniej jeszcze jakiś buc wyjeżdżając z podporządkowanej w ogóle nie patrzył w moja stronę, do tego stopnia, że wjechał na pas i ledwo go minąłem. Myślenie za innych na polskich drogach to norma... Na zjeździe z Kocierza myślałem, że odpadną mi ręce - jednym słowem wypizg :)
Coś tam działają w dolince kocierskiej:) © k4r3l

Po wykopaliskach nie ma śladu, w zamian jest nowa nawierzchnia :) © k4r3l

A poza tym co u mnie? Praca się znalazła, i trochę się różni od poprzedniej. Przede wszystkim jest lżejsza, lepiej płatana i znajduje się bliżej. Czego chcieć więcej? Może jeszcze żeby godziny były korzystniejsze:) Jednak z racji bliskości odpadają dojazdy do pracy na dwóch kółkach. Ale z drugiej, jest więcej czasu dla siebie, a przy dobrych warunkach można zawsze pokręcić po pracy:) Dzięki wszystkim za wsparcie:)


HZ: 20% - 0:42:05
FZ: 29% - 1:01:53
PZ: 47% - 1:39:58

Beskid Mały w mikroskali :)

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(16)
Mastodon to zespół nieprzeciętny, wybitny, klasowy! Ostatnia płytka, tak jak i poprzednie, pokazują w pełni potencjał tych post-metalowych wywrotowców. Tutaj w kawałku zdecydowanie najbardziej łagodnym, z lekkim tylko pazurem. Na numer można oddać swój głos, gdyż znajduje się on w poczekalni Listy Przebojów Programu III Polskiego Radia. Ja już zagłosowałem, pora na Ciebie :)


Kolejna bajeczna niedziela. Na zegarze jedenasta, pogoda po wyklarowaniu jest wymarzona do kręcenia, a ja siedzę już godzinę nad mapą i kombinuję jak tu ugryźć Beskid Mały. Praktycznie wszystko w ostatnich tygodniach objeździłem. Zostały tylko szlaki kończące się na jakiejś głównej drodze, bądź też takie oznaczające dłuższy spacer z rowerem na plecach. Wybrałem wariant pośredni i zważywszy, że nie chciałem dzisiaj za dużo kręcić - stosunkowo krótki:)
Na Przełęczy Targanickiej :) © k4r3l

Na Kocierzu już przygotowani na zimę :) © k4r3l

Postanowiłem zrobić w odwrotnym kierunku kilka szlaków i tym sposobem dostac się na jeden z najbardziej atrakcyjnych widokowo szczytów w Beskidzie Małym - Potrójną. Zaczęło się konkretnie od asfaltowego uphillu na przełęcz Beskid Targanicki - po wypluciu płuc ruszyłem dalej zielonym w stronę Kocierza. Co tu dużo mówić - ten szlak ma jeden jedyny słuszny kierunek. I nie był to ten wariant, który mnie dziś czekał. Ale dużo prowadzenia nie było. Na tym odcinku, co mnie zaskoczyło, całkiem sporo turystów z kijami, psami, dziećmi...
Lagodniejszy fragment czerwonego w stronę Potrójnej :) © k4r3l

Polanka niedaleko Potrójnej - można nacieszyć oczy :) © k4r3l

Jednak prawdziwe oblężenie przeżywał szlak czerwony prowadzący od Kocierza na Potrójną. Momentami czułem się jak na jakiejś marketowej wyprzedaży :) Ale to z prostego względu - docierając na Przełęcz Kocierską samochodem nie trzeba się zbytnio namęczyć, żeby dojść na Potrójną. Co innego rowerem:) Zwłaszcza jesienią, kiedy to gruba warstwa liści skutecznie utrudnia podjeżdżanie. Ten odcinek także należy pokonywać w stronę przeciwną, czyli jedziemy od Leskowca w stronę Kocierza, a nie na odwrót:)
W stronę Leskowca i Gancarza :) © k4r3l

W stronę Skrzycznego, Żaru i Hrobaczej :) © k4r3l

No ale uparłem się i zrobiłem to w rewersie. O prawidłowym kierunku przypomniał mi mijany na szlaku rowerzysta, który oczywiście popylał sobie leciutko w dół podczas gdy ja walczyłem z upierdliwościami terenu. Na Potrójnej jak zwykle przy niedzieli całkiem sporo grupek turystów. Oddalam się nieco od tego zgiełku i już w ciszy i spokoju podziwiam rozległą panoramę: Leskowiec, Babia Góra, leciutko zarysowane za nią Tatry, Pilsko, Gibasów Groń, Skrzyczne, Żar, Hrobaczą Łąkę - poezja!
Na żółtym szlaku naprawdę żółto :) © k4r3l

Jawornicki krzyż na pamiątkę tragicznej śmierci andrychowskich narciarzy na Babiej Górze. © k4r3l

Zjazd do Targanic zapomnianym już żółtym szlakiem przez Jawornicę. Mniej więcej po jakichś 3 km zaczyna się ostra jazda w dół. Momentami trzeba sprowadzać - takiego skupiska liści i kamieni przy jednoczesnej stromiźnie dawno nie widziałem. Uff, na dole można odetchnąć. Szlak oczywiście fajny jeżeli chodzi o szybkość dotarcia do cywilizacji, ale przyjemności z jazdy nim nie ma praktycznie żadnej. Zresztą wszystko widać na poniższym profilu;)

HZ: 29% - 0:40:17
FZ: 23% - 0:31:45
PZ: 43% - 0:59:00


Pierwszolistopadowa Grupa Żurawnicy (i Leskowiec :)

Wtorek, 1 listopada 2011 · Komentarze(13)
Dziś na tapecie Lecznica Stałych Doznań - młoda kapela z Wrocławia, która sobie tak sprytnie żongluje stylami uzyskując w efekcie całkiem niezłe rozwiązania:) A przy okazji myślę, że kawałek wpisuje się w jeszcze obowiązującą stylistykę halloween'ową :) Polecam kupno tej płytki, zwłaszcza, że dochód ze sprzedaży jest przeznaczony na zbożny cel :) Obiecuję, że i ja stanę się nabywcą, jak tylko finanse wyjdą na prostą :)


Z rana krótka wizyta na cmentarzu w celu zapalenia lampek. W domu piekielnie ostry makaron z pomidorami i czosnkiem - idealne połączenie na tę porę roku - daje kopa i dodatkowo chroni organizm przed różnymi dziadostwami :) Początek tradycyjnie asfaltowy i mocno interwałowy w celu dotarcia do Rzyk, skąd udaję się na Leskowiec (922m n.p.m.), tym razem poprawnym wariantem, w 95% faktycznie nadającym się do jazdy. Przed samym szczytem mijam sztuk kilka zjeżdżających i kulturalnie witających się enduraków - nieźle sobie folgują na tych luźnych kamieniach :) Na górze krótki popas, żółtym szlakiem od strony Targoszowa podjeżdża chłopak z dziewczyną (także na fullach), kilka osób się wygrzewa w południowym słońcu - generalnie mocno rowerowa okolica się zrobiła....
Droga przez malowniczą wioskę Rzyki:) © k4r3l

Pierwsze widoczki z nowego podjazdu :) © k4r3l

Dziwna warstwa chmur - front czy pieron jakiś :) © k4r3l

Zjazd czerwonym to reminiscencja ostatniego wypadu z chłopakami z Bikestats. Z tym, że wówczas wspinaliśmy się tamtędy na Leskowiec - teraz postanowiłem zjechać sobie, bo z tego co zapamiętałem, szlak jest zacny:) I faktycznie, jeden z bardziej urozmaiconych zjazdów z tego szczytu. Dalej miałem wątpliwości czy przejechać całe pasmo Grupy Żurawicy czy też skrócić i od razu jechać na Śleszowice. Jako że słońce było wysoko wybrałem dłuższy wariant, oczywiście terenowy :) Gdzieś w połowie na zjeździe widząc swój wyprzedzający mnie nietypowy cień przełykam nerwowo ślinę i zatrzymuję się. Z podsiodłówki zwisa sobie luźna dętka... A więc o kluczach i spinkach mogę już zapomnieć. Wracam się kawałek do miejsca gdzie słyszałem metaliczny odgłos, ale wydawało mi się wtedy, że to kamień odbił się od ramy. Chwilę chodzę w tym miejscu ze wzrokiem wpatrzonym w podłoże - udaje się znaleźć tylko skuwacz - dobrze, że go miałem osobno :)
Widokówka z zielonego szlaku - z tamtych górek zjechałem:) © k4r3l

Dalej na zielonym - widok na Beskid Żywiecki :) © k4r3l

A tak wyglądają Śleszowice z czarnego szlaku :) © k4r3l

Pasmo Żurawnicy jest niezwykle malownicze, szlak wiedzie zarówno przez widokowe polany, między domostwami, jak i przez gęsty las. Zjeżdżalność tego wszystkiego jest spokojnie na poziomie 99% - są odcinki nieco bardziej błotniste, rozjeżdżone przez ciężki sprzęt, ale ogólnie jedzie się super! Po dotarciu do głównej drogi w Zembrzycach kieruję się asfaltem przez Tarnawę Dolną do Śleszowic, skąd mam zaplanowany kolejny uphill na Groń JP II. Tym razem kombinacją szlaków czarnego i niebieskiego. Czarny jest kapitalny, głównie trawiasty o niewielkim nachyleniu, ale leśne OSy również się zdarzają. Niebieski to już wyższy szczebel - ale również całość oprócz może 100m wypychu podjeżdżalna z młynka. Przy schronisku już pustawo, ostatni snikers i szpula w dół.
Tutaj musiałem się zatrzymać (Leskowiec / Rzyki) © k4r3l

Niesamowita paleta barw z widokiem na polankę "za" Leskowcem :) © k4r3l

Mua :) © k4r3l

Jestem pod wrażeniem tego jak ta pora roku upiększyła wszystkie góry dookoła - dzisiejszy dzień był jednym z najpiękniejszych i najcieplejszych ostatnio. Szkoda tylko, że już taki krótki ale i tak nie spodziewałem się tyle wykręcić, zwłaszcza, że wyjechałem dopiero przed 11. Ponoć taka pogoda ma się utrzymać jeszcze przez co najmniej dwa weekendy - a więc zapraszam w Beskid Mały i okoliczne pasma :)


HZ: 17% - 0:52:36
FZ: 21% - 1:02:51
PZ: 60% - 2:59:45