Ugadałem się z Kubą w okolicach )( Przegibek na zwrot lampek, których mi pożyczył w sobotę jednak na przełęcz nie dotarłem, bo wcześniej spotkałem... Elę! Tradycyjnie już tematy krążyły wokół zdrowia, uchodźców, systemu edukacji i rowerów ;) A tak zupełnie serio to bardzo miła niespodzianka na trasie.
Kuba oczywiście dojechał i zaciągnął mnie do jednego sklepu w Kobiernicach. Polskie Delikatesy powinny przemianować się na "rajskie" - ścianka piwna pełna autentycznych pereł przemysłu browarniczego, podobnie zresztą jak dzisiejsze nieoczekiwane spotkanie spowodowała, że łezka się w oku zakręciła ;) Obydwaj rozjechaliśmy się do domów z butelkowanymi zdobyczami ;)
Nogi po wczorajszym żywieckim raczej nie nadawały się do jakiejś konkretnej jazdy, a więc lekko, leniwie z minimalną ilością przewyższeń, w okolice, w które rzadko się
zapuszczam, a które potrafią być urokliwe i ciekawe pod względem szosy. Na drogach pusto i spokojnie.
Miało być dłużej, ale padły baterie w tylnej lampce. Szkoda, bo szykowała się ciepła, gwieździsta nocka. Dobrze, ze się poobwieszałem odblaskami niczym choinka jakaś, bo mijający mnie patrol nie zareagował na brak tylnego światła ;)