Wpisy archiwalne w kategorii

Warsztat

Dystans całkowity:129.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:43
Średnia prędkość:22.67 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:2290 m
Maks. tętno maksymalne:187 (96 %)
Maks. tętno średnie:135 (69 %)
Suma kalorii:923 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:21.62 km i 1h 25m
Więcej statystyk

Próba generalna przed Uphill Równica ;)

Środa, 21 sierpnia 2013 · Komentarze(8)
Pierwszy od soboty wyjazd typowo treningowy, a więc żadnych rozjazdów po drodze :) Szybko i bez kombinacji na Kocierz sprawdzić jak noga podaje przed uphillem na Równicę. Udało się poprawić czas o przeszło minutę, a więc chyba dobrze ;) Aktualny rekord wynosi 14m15s (licząc od znaku 8% do ostatniego zakrętu w prawo przed wypłaszczeniem). Na Równicy będzie ciężko bo podjazd jest dłuższy od tego odcinka o ponad 1000m, z czego ostatnie ~600m to prosta, na której wypadałoby iść w trupa krzycząc w głowie: shut up legs! ;)
Suport z nowymi łożyskami :) © k4r3l

Dziś dokonałem wymiany łożysk w suporcie. Oryginalne (First - na allegro można dostać też całe suporty tego nieznanego mi producenta) wytrzymały raptem 4000km (w tym kilka błotnych dni w górach i myjkę ciśnieniową). Jako, że mam Accenta BB EX Pro wchodzą tam najprostsze "chinole" (6805 2RS) za 5 zeta na Allegro. Ja dałem 12PLN/szt. ale w sklepie stacjonarnym... Oferowali mi co prawda Koyo (80PLN za komplet, w sklepie internetowym dwa razy taniej;), ale nie byłem przekonany co do zasadności takiego wydatku. Zobaczymy ile się korba pokręci na takich budżetowych kulkach, najwyżej następnym razem wezmę te lepsze ;)

Nauja jega ;)

Niedziela, 10 lutego 2013 · Komentarze(3)
Pekla - litewski zespół grający heavy metal, który oni sami określają mianem speed'n'roll. Od pierwszych taktów albumu zatytułowanego "Degsit!" (niestety nie wiem co oznacza ten termin) oniemiałem z zachwytu. Bo wiecie, śledzę trochę to co się dzieje na polskiej scenie i otwarcie powiem, że z młodych kapel żadna nie ma startu do Litwinów. A to wokal z fatalnym akcentem, a to kiepskie opanowanie instrumentów i toporne aranże. Tutaj tego nie ma, jest za to masa odjechanej rytmicznie i aranżacyjnie muzyki. Album zaczyna się kawałkiem "Nauja jega", co oznacza "Nową siłę". Dla fanów Accept, Judas Priest i...Motorhead!


Jak ostatki to ostatki. Obiecuję, że to będzie mój ostatni NIEROWEROWY wpis. Zostajemy jeszcze na moment w warsztacie. Wszystko już poskładane do kupy. Wczoraj jeszcze zawitałem do serwisu celem nabicia sterów i przycięcia rury sterowej. Dziś zakończyłem montaż całości.
Rogi wróciły od lakiernika, czyli z piwnicy, hehe. To taka wisienka na torcie. Dwie warstwy czarnego podkładu, logówka bikestats a następnie kilka, może kilkanaście warstw przezroczystego akrylu w sprayu dla utwardzenia, zabezpieczania przed uszkodzeniami i połysku :) Całość na poniższych obrazkach a szczegóły konfiguracji na 2013 rok w profilu roweru.
Nowa siła ;) © k4r3l

Jeszcze w ramach warsztatowego bonusu porównanie "balonowatości" opon o rozmiarze 2.2''. Jak widać rozmiar rozmiarowi nierówny. Przy tym samym ciśnieniu, czyli ok. 3.5 bara poczciwa Kenda Karma jest szersza o ok. 0.5cm od nowiutkiego Mountain Kinga II. W ogóle te Continentale są strasznie ciasne i naciągnąć je na rafkę to nie lada sztuka.
Pomiar balonów ;) © k4r3l

MONOtonnie (:

Wtorek, 29 stycznia 2013 · Komentarze(12)
Faktycznie, dziwnie bez muzyczki więc aktualizacja;) Kidneythieves to moje odkrycie ostatnich tygodni. Raz na jakiś czas uda się trafić na wyjątkowy band a ten taki bez wątpienia jest. Charyzmatyczna wokalistka, klimatyczne gitary właściwe dla alternatywnej sceny lat 90tych oraz szczypta przepisowej elektroniki. Voila!


To tylko standardowy, coroczny wpis serwisowy, bo zimowa przerwa w toku. Rower, w oczekiwaniu na nowe narządy do przeszczepu, leży gdzieś w kącie rozłożony na czynniki pierwsze. Ale to dobrze, bo (uwaga będzie bluźnierstwo;) nie ciągnie mnie przez to do jazdy ;) Tym samym moja aktywność ruchowa osiągnęła poziom 0 - ja sobie tłumaczę, że idę na masę. Jednocześnie podziwiam tych wszystkich, którzy nie odpuścili i są aktywni czy to rowerowo czy też trekkingowo. Szacun!

Sprzętowo już prawie wszystko dograne, czekam jeszcze na właściwy adapter do hamulców (bo oczywiście w sklepie się pomylili pomimo obfitej wymiany e-maili dochodzącej do liczby 25 sztuk w obie strony;) i biorę się, przy drobnej pomocy serwisu, za składanie wszystkiego do kupy.

W międzyczasie na forum zawiązał się temat wspólnego wyjazdu w okresie wczesnoletnim. Wszyscy chętni mogą się deklarować, komentować i doradzać. Szczegóły tu: http://forum.bikestats.pl/discussion/1494/tour-de-babia-/#Item_1

Do zobaczenia wkrótce i oby już na dwóch kółkach ;)

A w 2013 rok wjade o, tak! - bez hamulców i bez trzymanki q: © k4r3l

Idzie nowe ;)

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(10)
Wczoraj był Świniopas a dzisiaj sympatyczna kapela o jeszcze sympatyczniejszej nazwie: Traktor! Coś idę ostatnio w tematy agrarne, widać taki czas, hehe.


Dziś ostateczna regulacja przerzutek. Prosta sprawa i naprawdę nie widzę sensu by z tego powodu oddawać rower do serwisu. Szkoda czasu, bo kolejki bywają długie, chyba, że macie wtyki:) Wystarczy krótki poradnik na Youtube czy artykuł w necie i można się brać do pracy, hehe. Podczas kręcenia korbą został mi jeden pedał w ręce - cóż, dobrze, że tak a nie gdzieś w trasie :)
Zamontowana kaseta :) © k4r3l

Czyściutka muffinka ;) © k4r3l

SPD ustawiłem stosunkowo luźno, bo jakoś nie uśmiechało mi się wpinanie z grymasem wysiłku na twarzy ;) Pierwsze próby stacjonarne wypadły tak sobie... uratował mnie fotel, hehe. Drogowy test jakoś w tygodniu, bo teraz jak zwykle się rozpadało. Na mokre to ja nie wyjadę z dopiero co założonym i przesmarowanym napędem... Trudno :) Pogoda jak widać ma mnie w dupie!
Support skręcony :) © k4r3l

Są i korby ;) © k4r3l

A pomiędzy wieszami możecie zobaczyć foty z wczorajszego montażu napędu. Nie śpieszyło mi się z tym jakoś szczególnie, chciałem być odrobiony na Gran Derbi:) Poza tym miałem piwo, a piwo jak to piwo, oprócz parcia na pęcherz przede wszystkim rozleniwia, hehe
Czy tylko mnie drażni ten prześwit?;) © k4r3l

Tak to wyszło ;) © k4r3l

Stare i już nie jare :)

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(6)
Dziś dominował futbol, ale w przerwach katowałem się thrashową składanką z polskimi zespołami. O, takimi jak Świniopas na ten przykład. Bon apettit!


Nie jeździłem. 0, null, nic. Pogoda postanowiła poigrać ze mną. Postraszyło burzą i deszczem, więc zaszyłem się z zamiarem przeprowadzenia wymiany sprzętu. Oczywiście kiedy miałem już większą część rozgrzebaną wyszło przepiękne słońce... No ale kiedyś to trzeba było zrobić... Na szczęście miałem piwo ;)
Efekt działania kątówki - rdza szybko złapała :) © k4r3l

Odkręcanie korb i wymiana kasety to pikuś. Za to namęczyłem się z miską supportu od strony napędowej. Kilka psiknięć wd-40 i pod moim ciężarem (stanąłem na kluczu) gwint puścił...
Kaseta po 6000 km :) © k4r3l

W środku syf, że aż strach. Nie wspominając o smrodzie przypominającym te wszystkie leśne zielone, brazowe i żółte bagienka, hehe. Raz miałem nieprzyjemność wylądować w takowym na kolanach więc stąd ta reminiscencja ;)
Mechanizm korbowy w opłakanym stanie :) © k4r3l

Lewe ramię korby odrobinę szlifnięte na górskich szlakach;) © k4r3l

Później jeszcze skrócenie łańcucha do 108 ogniw, zamontowanie nowego supportu i korb, przykręcenie pedałów, spięcie łańcucha złotą spinką srama i voila. Czeka mnie teraz jeszcze regulacja przerzutek, bo do ideału sporo niestety brakuje...
Support po 2,5 roku;) © k4r3l

Mam nadzieję, że w trakcie montażu niczego nie spieprzyłem, w sensie nie przekręciłem, albo nie dokręciłem, hehe. Wyjdzie w praniu :)

PS. mam na sprzedaż korbę ze zintegrowanymi pedałami, wyciągnięty łańcuch, support z bagien i kasetę - rdzewkę. Można się zgłaszać na priva, hehehe.

PS2. 666km w tym sezonie pękło :)

Lokalnie i testowo :)

Wtorek, 6 grudnia 2011 · Komentarze(16)
Są młodzi, są zdolni i dają czadu! Minerva! Stołeczne chłopaki ostro dają do pieca a moi sąsiedzi słuchają dobrej muzyki. Nie wiem czy chcą, ale słuchają :)


Dziś krótko, po zmroku, po cywilu, bez pulsaka, bez licznika. bez kasku nawet - tylko gps:) Spokojna jazda ze względu na wybite stery i dziwny klekot dochodzący z główki ramy - kolejna rzecz do przeglądu... Na chodniku, nie będącym typowym chodnikiem w rozumieniu prawa, a skrótem między jedną ulicą a drugą wpadłem na lekko podchmielonego gościa - klasyczne: ja w lewo i on w lewo :) Spoko, obyło się bez ofiar - się nawzajem przeprosiliśmy :) Ciepło dziś nawet, wreszcie halny ucichł, księżyc przebił się przez warstwę chmur a pomyśleć, że jeszcze rano postraszyło śniegiem! A jeździłem dzisiaj w celach testowo-rozpoznawczych o czym szerzej poniżej:)
"Mądre Jajeczko", czyli Smart Egg :) © k4r3l

W końcu mam przyzwoitą lampkę! Mój wybór padł na Smart'a, bo tylne światełko tej marki mam już dobrych kilkanaście lat i złego słowa o nim powiedzieć nie mogę. Nieco inaczej sprawa miała się z przednim świecidłem - stara, jeszcze żarówkowa konstrukcja marki Cyklop nie przetrwała próby czasu:) A więc jednookiego zastąpiło "jajeczko" czyli model znany pod kryptonimem Egg. Dwuwatowy trzeba dodać, bo są jeszcze jednowatowe i półwatowe. Kolor obudowy to biały, więc nijak pasuje do "kokpitu", ale nie mam świra na tym punkcie, więc olałem kwestie estetyczne - ma świecić i tyle.
Jajeczko z góry :) © k4r3l

Jajeczko z boku :) © k4r3l

Zasilanie dwoma akumulatorkami AA uważam za najbardziej optymalne. Mogę za jednym zamachem naładować dwa komplety, natomiast w drodze są już jedne z najlepszych na rynku, czyli Sanyo Eneloop XX, które polecił mi swego czasu Shovel. Miałem kiedyś problem z aparatem, który nie mógł wystartować na innych akumulatorkach, a na nowych bateriach chodził baaardzo krótko. Technologia zastosowana w tych akusach pozwoliła cieszyć się długim czasem pracy aparatu i od tego momentu wszystkie problemy zniknęły. W lampce mają spełniać podobną funkcję - przede wszystkim działać długo i również w ekstremalnych warunkach temperaturowych. Myślę, że zdadzą egzamin.
Jajeczko z profilu:) © k4r3l

Jajeczko w dwóch częściach :) © k4r3l

Co do samego światła, to oczywiście jestem mile zaskoczony. Nie mam co prawda porównania z innymi współczesnymi modelami, ale na moje sporadyczne wieczorno-nocne wypady powinno wystarczyć. Egg posiada trzy tryby świecenia: low (12h), high (5h) oraz stroboskop (18h) - w nawiasach znajdują się czasy pracy podane przez producenta. Obsługa odbywa się za pomocą jednego gumowego przełącznika. Brakuje możliwości bezpośredniego wyłączenia przez przykładowo dłuższe przytrzymanie przycisku - musimy przebrnąć przez poszczególne tryby by zakończyć sekwencję i całkowicie wyłączyć latarkę. W tym modelu zastosowano diodę Cree - o ile wierzyć folderkom reklamowym to z tych deklarowanych 2W da się uzyskać natężenie rzędu 36 luksów. czy to faktycznie możliwe? Nie wiem, nie znam się :) Ale jeżeli to prawda, to w porównaniu z innymi modelami: Sigma Pava (25 lux) czy Roxim RS3 (30 lux) wypada lepiej, zważywszy na cenę mniejszą o kilkadziesiąt procent. Światło generowane przez tą lampkę jest równomierne i przyjmuje formę okręgu z kilkoma słabiej doświetlonymi pierścieniami na obrzeżach. Barwy nie nazwałbym z pewnością ciepłą, zdecydowanie bliżej jej w drugą stronę, co mnie akurat nie przeszkadza. Różnica między trybem wysokim i niskim nie jest jakoś specjalnie wyraźna, jednak z pewnością docenimy możliwość zwiększenia mocy rażenia kiedy znajdziemy się w ciemnej d:) Efekt stroboskopowy raczej na rowerze się nie przyda. W sumie w sprzęcie tej klasy jest wszystko co potrzeba i grzechem byłoby wymagać za te pieniądze nie wiadomo czego :)
Efekt taki jak aparat, czyli marny. Na żywo widać o wiele więcej :) © k4r3l

Rozlatujący się dziad w blasku fleszy :) © k4r3l

Uchwyt montowany do roweru jest na pierwszy rzut oka lichy. W porównaniu do pancernego uchwytu cyklopa sprzed kilkunastu lat prezentuje się wyjątkowo krucho. Miejmy nadzieję iż został wykonany z odpowiednich tworzyw, gwarantujących jego wytrzymałość. Lampkę zakłada się jak i ściąga łatwo, wręcz intuicyjnie. Muszę jednak wyregulować obejmę, bo jak na prawdziwego speca przystało nie zajrzałem do instrukcji tylko posiłkowałem się kawałkiem dętki i obejma podczas jazdy kilkakrotnie się luzowała:) Mam nadzieję, że komuś ta mini-recenzja się przyda.

Klasyczny standard :)

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(13)
Kolejne muzyczne oblicze Toma Morello - to co robi w Street Sweeper Social Club jest chyba najbliższe temu, co ukazywało się pod szyldem Rage Against The Machine. Wiadomo, nie ma co liczyć na reinkarnację RATM, ale fajnie słucha się niektórych fragmentów przywodzących na myśl najlepsze ich kawałki. Poza tym bez Zack'a za mikrofonem to jest bieda...

Ostatnio naszło mnie na wymianę linki w przerzutce przedniej. Wiadomo, że jak linka to i pancerze. Do zakupionych na allegro obcinaczek u tego samego gościa wziąłem "standardowy zestaw" linek, pancerz i końcówki. Co się uwk...wiałem to moje;) Dwa razy zerwałem ten łepek mocowany w manetce próbując wyregulować zmieniarkę. Dobrze, że stało się to w domu a nie w trasie... Na drugi dzień poszedłem do mojego rowerowego i zakupiłem potrzebny stuff. Cóż, jak widać na takich rzeczach nie ma co oszczędzać. A już na pewno nie założę linek z tego zestawu do hamulców:))
Przez zaporę :) © k4r3l

W ten weekend odpuściłem setki i ogólnie jakieś większe kręcenie pozwalając sobie na dwie klasyczne 40ki. Jak wiadomo nie samym rowerem człowiek żyje. Poza tym napęd mam w opłakanym stanie. Jednak takie te wszystkie uphille znacznie skracają żywotność łańcucha i zębatek. Łańcuch wygląda okropnie, tylko czekam aż się rozleci, bo ma strasznie luzy a i rozciągnął się o cm, może półtorej... Wiadomo, jak zmienię łańcuch to trzeba będzie wymienić korbę i kasetę, ale te inwestycje muszą poczekać na zimę, wtedy sobie podłubię przy rowerze i miejmy nadzieję, że pozakładam nowe szpeje ;)
Postój pod Żarem:) © k4r3l

Dojazdy do pracy na jakiś czas odpadają z powodu bardzo prozaicznego - po prostu z niej zrezygnowałem;) Ale trzeba przyznać, że nie było aż tak źle - dzięki temu miałem możliwość do częstszego pokręcenia. W robocie wiadomo, wszyscy rispekta i szczeny na wysokości wykładziny;) Ale ileż można:) Raz, że dystans szalony, to jeszcze górki plus popracowe zmęczenie... Nie chciałem zostać strzępem człowieka :) Z kolei wracając w domu po godzinie 18 nie miałem ochoty żeby wsiadać na rower. Cóż, będzie co ma być :)
Na zaporze w Tresnej :) © k4r3l

Plan na ten rok, jeśli takowy w ogóle był, zrealizowany - 3000km strzeliło nawet nie wiem kiedy. Mało to czy dużo - nie mnie to oceniać, ale raczej już do 4k nie dociągnę... Za to poprzedni miesiąc rewelacja: 850km i ponad 13000m przewyższeń - tu się przyznam, że zaskoczyłem sam siebie :D Jak widać asfalt nie jest wcale taki zły, ale nie ukrywam, że przydałoby się jeszcze zakosztować odrobiny terenu i przykładowo wdrapać się na Skrzyczne jak pogoda pozwoli - w jesiennych klimatach podjeżdża się tam rewelacyjnie:)
Świetnie się kręci mając taki widok przed sobą ;) © k4r3l

Angino! Ty franco!

Czwartek, 5 maja 2011 · Komentarze(18)
Szlag trafił rowerowe plany na weekend. Zamiast urlopu i 4 dniowego weekendu jest 5 dniowe L4... I tak co roku... To jak już mam tak siedzieć na dupie to wolałbym przy jakiejś gorszej pogodzie, ale nie - się musiało to choróbsko przyplątać w momencie kiedy ma nastąpić poprawa warunków. Oj, nie prędko w te góry dotrzemy, nie prędko... Na otarcie łez muzyczka :) Trochę horror punka co by rozruszać spróchniałe kości:) Misfits!

Dziś warsztatowo, czyli wpis "0wy". Przyszła pora na wymianę ogumienia, wszak na komplecie Racing Raplhów Evo 2.1 jeżdżę od nowości, a więc jakieś 2500 km. Głównie po asfaltach, do czego przecież nie zostały stworzone, ale i w ostrym terenie i wysokich górach sobie użyły. Ich stan wizualny mówi sam za siebie. Tak wyglądają opony zajeżdżone przez 90kg osobnika na przestrzeni półtorej roku;)
Dzielny Rafałek po przejściach :) © k4r3l

Wraz ze zmianą opon przyszła mi na myśl lekka modyfikacja i zamiast jednego kompletu opon zaopatrzyłem się w dwa. Głupota, prawda? No ale cóż, nie jestem Blake'iem Carrington'em, więc wszystko odbyło się po kosztach :) Dzisiejszy odcinek sponsoruje literka K - wybór padł bowiem na firmę Kenda i modele: Karma i Khan :)
Od lewej: Kenda Karma 2.2 / Kenda Khan 1.75 © k4r3l

Karmy wiadomo, w góry, na szlaki. Rozmiar 2.20 to najszerszy na jakim mi było dane jeździć, przy Rafałkach wyglądają jak czołg, choć wg producenta różnica w szerokości jest niewielka: 56 do 54 na korzyść Karmy. To także moja pierwsza opona zwijana, a więc lżejsza i delikatniejsza od drutowych poprzedniczek. Do tego ta cena w porównaniu z konkurencją... Zobaczymy czy to wszystko będzie miało wpływ na 'awaryjność' - oby nie :)
W teren pojadę na tym :) © k4r3l

Na asfalty wybrałem, po niedługim namyśle, Kendy Khan o wymiarze 1.75. Dodatkowo wersja ta jest wyposażona w jakąś ceramiczną wkładkę (http://kenda.pl/index.php?page=k-shield), która ma zmniejszać ryzyko przebicia. Choć mając w pamięci Kajmanowego gwoździa dochodzę do wniosku, że niektórych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć... Oponki prezentują się zadziornie i już nie mogę się doczekać jakiegoś asfaltowego uphillu :) Oczywiście ważą sporo, ale to mnie akurat nie interesuje w tym wypadku, ważne, żeby się dobrze toczyły i wolno ścierały :)
A po asfalcie toczyć się będą Khany :) © k4r3l

Na zmianie ogumienia się nie skończyło, bowiem dotarło do mnie, że dwie tak różne opony oznaczają dwie różne wartości, które wklepujemy do licznika. Niestety moja Sigma nie posiada takiej funkcji, więc powoli rozglądam się za czymś oferującym taką możliwość... Drugą rzeczą, która wydaje się niezbędna przy tej konfiguracji to dobra pompka - kto dysponuje czterema kółkami problem rozwiązuje zapewne przy pomocy kompresora. Jednak dla mnie machanie miniaturową pompką wszędzie poza trasą jest delikatnie mówiąc mało komfortowe, więc pora chyba wybrać jakiś model stacjonarny z manometrem i dobrą końcówką:) Być może będzie to właśnie takie cuś:

Ok, to tymczasem! Nie wrzucajcie za dużo zdjęć, żebym się z zazdrości nie pochorował jeszcze bardziej :) Pozdro!

Nieczynny, z powodu, że zamknięty ;)

Wtorek, 26 października 2010 · Komentarze(18)
Jako, że ostatnio lwia część BikeStats jest w dołku, to będzie piosenka o byciu w dołku:)

To prawdopodobnie koniec sezonu dla mnie i Medżika. Pora na podsumowanie. Drugi rok z BikeStats uważam za całkiem udany. Nie wliczając w to perturbacji powodziowych, które wykluczyły mnie z jazdy w miesiącach maju i czerwcu. Na plus to oczywiście większa ilość górek (zdobycie Baraniej, Czupla, Hrobaczej Łąki i obu Magurek), czyli to co sobie założyłem na samym początku tego roku.
Jesień w Beskdzie Małym... © k4r3l

Druga najważniejsza rzecz to integracje - dość niespodziewane, ale bardzo miłe. Ela i Piotr nęcili mnie od dawna swoimi pięknymi fotorelacjami, w dodatku to sąsiedzi "zza miedzy", więc z nimi było najłatwiej ;) W tym samym czasie poznałem też zwariowanego Hose'go - jeździliśmy krótko, ale i to spotkanie wspominam bardzo dobrze;) Najbardziej zaskakującym było jednak poznanie pewnego Poznaniaka - Jacka. Kto by pomyślał, że do tego dojdzie :) I pomimo, że uciekał mi na każdym podjeździe, miałem satysfakcję, że mogłem go oprowadzić po naszych górkach;) Pozostał jeszcze Shovel, czyli tyski entuzjasta dwóch kółek, zakochany w Beskidach, który ostatnimi zmienił wyznanie. Odszedł od hardtajlowców i przyjął dość ortodoksyjną wiarę, a mianowicie endurism :D
Nie widać na zdjęciu, ale halny szaleje :) © k4r3l

Udało się wykręcić nieco więcej kilometrów niż w zeszłym roku, a więc wstydu nie ma, choć oczywiście mogło być lepiej. Wmawiam sobie, że to nie o ilość chodzi a jakość :D Co przyniesie 2011 rok? Kto to wie... W powietrzu wiszą kolejne integracje z mistrzami podjazdów: Webitem i Jeremiksem. Trochę się tego obawiam, zwłaszcza ich ostatnich planów, bo to prawdziwi wymiatacze - trzeba będzie się przyłożyć;)
Do zobaczenia za kilka miesięcy:) © k4r3l

Jako, że wpis znajduje się w kategorii: warsztat, wypada więc rzec mi kilka słów na temat sprzętu. Kellys Magic to pierwszy góral z amortyzacją jaki kupiłem, za swoje wówczas ciężko zarobione pieniądze. Przez półtorej roku nie miałem z nim większych problemów, nie licząc pewnych drobnych (z pozoru) epizodów z rozedrganą kierownicą. Dopiero ostatnio, po namowie Maksa (on również miał podobny problem, który udało się rozwiązać na zasadach wynikających z reklamacji) rozpocząłem bój o prawo do jazdy rowerem bez takich konstrukcyjnych anomaliów, żeby nie powiedzieć niewypałów. Ten filmik wszystko wyjaśnia:

Dzisiaj zrobiłem orientacyjnie ok 8 km żeby samemu zarejestrować to zjawisko, niestety, bez dodatkowego operatora się nie obejdzie:) Poza tym znalezienie u mnie w mieście drogi z lekką pochyłością i dobrą nawierzchnią graniczy z cudem. Wszędzie bruk! Jazda "bez trzymanki" to nie jest jakiś priorytet, ale ten jeden eksperyment dużo nam mówi o bublu jaki pchnął na rynek słowacki producent (bo rama chińska ale z Tajwanu:). Już nawet mój 12 letni Author zachowuje się lepiej niż ten Kelly's. Nic więcej na razie nie napiszę, poza tym, że panowie z Kellys'a chyba zmienili swoją politykę co do uznawania takich reklamacji, gdyż widocznie wydało im się to nieopłacalne. Dla mnie to zwykłe chowanie głowy w piasek, ale tak jak mówię, czas pokaże co z tego wyjdzie.

Idzie zima, rób zapasy ;)

Środa, 22 września 2010 · Komentarze(17)
Kategoria Warsztat
Uwaga - wpis bez kilometrów!;)

Po ostatnich beskidzkich szaleństwach trzeba było doprowadzić rower do stanu względnej używalności. Przy okazji wyszło na jaw kilka rzeczy. Idzie zima, więc będzie trochę o zapasach (oczywiście rowerowych;)...
Łańcuch KMC + spinka © k4r3l

Łańcuch świecący się jak psu kule tylko z pozoru wygląda idealnie. Spinka wyraźnie zaczyna się odkształcać - widocznie to zasługa mocniejszego depnięcia na podjazdach. Miejmy nadzieję, że jeszcze czas jakiś wytrzyma. Generalnie zapasową (a nawet dwie) wożę ze sobą, więc nie powinno być niespodzianki...
Odpryski na tylnym widelcu © k4r3l

Sprawa numer dwa - osłonka neoprenowa na tylny trójkąt. Niby rzecz marginalna, ale po jednym wypadzie w góry, kiedy to zapomniałem jej założyć spotkał mnie taki o to przykry widok.Jak widać łańcuch na wybojach potrafi nieźle narozrabiać i szczerze to lepiej wydać 10zł na taki gadżet niż kilka stów na lakiernika/nową ramę.

Jeżeli wasze v-brake'i wyposażone są w wymienne okładziny, to warto i na nie zwrócić uwagę. Te na zdjęciu są marki bodajże Author/Accent i mam je raptem 3-4 miesiące - oto co z nimi się stało:
Okładziny author + avidy SD7 © k4r3l

Już pomijam fakt, że raczej średnio spasowały do prowadnic wystając nadmiernie do tyłu, ale do oryginalnych Avidowskich okładzin im niestety daleko. To jednak groszowa sprawa i warto też na dłuższy trip wziąć ze sobą parę dodatkowych okładzin, żeby uniknąć podobnej sytuacji gdzieś na górskim szlaku, gdzie sprawne hample to przecież podstawa...

Przy oględzinach ogumienia dotarło do mnie, że na jednym komplecie Racing Ralphów jeżdżę już ponad rok (~1700km). Tyle też ma mój rower.
Rafałku, co się stało? © k4r3l

"Rafałki" były głównie eksploatowane na asfalcie i to widać, bo zrobiły się z nich semi-slicki. Boczny bieżnik jest mocno poszarpany - to z kolei efekt górskich eskapad. Cóż, przyszły sezon trzeba będzie najwyraźniej rozpocząć od zmiany ogumienia...