Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:504.50 km (w terenie 65.00 km; 12.88%)
Czas w ruchu:28:25
Średnia prędkość:17.75 km/h
Suma podjazdów:10742 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:63.06 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Lipcowa stówka :)

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(5)


Wymęczona jazda, bo po 10km jazdy w dół i po płaskim ponownie do akcji wkracza kolano. Wrzuciłem więc na luz i bezstresowo pokręciłem się po okolicy. Po drodze do Żywca mijam tabuny rowerzystów - od niedzielnych wycieczkowiczów po trenujących prosów.

Musiałem obejść się smakiem ;)
Musiałem obejść się smakiem ;) © k4r3l

Przed Przełęczą Ślemieńską urywam znowu szprychę - tym razem od strony kołnierza piasty - nie mam w tym roku szczęścia do kół. To już drugie :/ Na tym telepiącym się kółku robię jeszcze powrotne kilkadziesiąt km. W Wielkiej Puszczy dopada mnie ulewa i burza - najgorsze przeczekuję pod wiatą przystanku w towarzystwie rowerowej parki i gościa na skuterze ;)

Przełęcz Ślemieńska ;)
Przełęcz Ślemieńska ;) © k4r3l
Trochę powyżej przełęczy - widok na Skrzyczne i J.Żywieckie ;)
Trochę powyżej przełęczy - widok na Skrzyczne i J.Żywieckie ;) © k4r3l

Nie żeby mi szczególnie zależało, ale gdyby nie ten wypad to miałbym w lipcu mniej kilometrów niż w styczniu :D

N.I.C.

Poniedziałek, 21 lipca 2014 · Komentarze(3)
Było już D.N.O. to teraz pora na wielkie N.I.C. Miała być Pętla Beskidzka, jednak wcześniej zadzwonił Gustav, że jedzie do Bukowiny - myślę, ok, mogą być też i Krowiarki. Ale jak tylko wsiadłem na rower i zakręciłem kilka razy nogą wiedziałem, że dużo to ja dzisiaj nie zwojuję.

Zapomniana droga z widokiem na Gancarz ;)
Zapomniana droga z widokiem na Gancarz ;) © k4r3l

Intensywna jazda po górkach w ostatnich dwóch dniach załatwiła mi kolano (a to przecież raptem tylko 100km). Nie pozostało nic innego jak odwołać telefonicznie eskortę Sebastiana i zrobić rundkę po okolicy. Zupełnie bez przekonania i w sumie niepotrzebnie, bo co to za przyjemność jeździć z grymasem bólu na gębie? No nic, kuracja w toku, łykam jakiś colaflex i pije dużo piwa - powinno być ok ;)

Zachód na Żarze ;)

Niedziela, 20 lipca 2014 · Komentarze(4)
Cała droga w towarzystwie tej płyty! Rewelacyjny album!


Żar w niedzielę to, ze względu na tłumy ludzi, kiepski pomysł. Żar w niedzielę pod wieczór to już jednak znacznie ciekawsza opcja. Jadąc przez Międzybrodzie mijam potężny korek ciągnący się aż do zapory w Tresnej - wszyscy muszą wracać akurat o tej samej porze ;) A to peszek ;)

Cisza i pokój ;)
Cisza i spokój ;) © k4r3l
Może nie tak spektakularny, ale i tak całkiem udany ;)
Może nie tak spektakularny, ale i tak całkiem udany ;) © k4r3l

Na górze chwila odpoczynku w oczekiwaniu na zachód słońca a następnie przyjemny zjazd. Na pętli autobusowej minąłem się z radiowozem - oj, wpadnie niebieskim trochę grosza, bo oczywiście kilka osób musiało się wpieprzyć samochodem pod sam zbiornik... Końcówka to podjazd na Kocierz w przeważającym z minuty na minutę zmroku. A sam zjazd już po ćmoku ;)

Efekt Majki :)

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(8)
Miałem przeczucie, że warto oglądać ten dłużący się w nieskończoność etap Wielkiego Touru. Rafał Majka nie rzucał słów na wiatr i po znakomitej drugiej pozycji dzień wcześniej zrobił to co zapowiedział - wygrał! Emocje były niesamowite!


I tak sobie pojechałem na wieczorny trening. Wyszło jak wyszło - średnia 29km/h na góralu to chyba całkiem nieźle :)

Kocierz x 4/2 ;)

Czwartek, 17 lipca 2014 · Komentarze(2)
Obrazek rowerowo-metalowy, to i klip taki będzie. Dziś osssstrrrro ;) Szwecja, a więc wiadomo, że jeńców nie biorą.


Dwa dni z rzędu intensywny Kocierz. Łącznie atakowany 4 razy - dwa od strony Andrychowa i dwa od strony Żywca. Powrót w obu przypadkach po zmroku. Co ciekawe po drugiej stronie przełęczy w dolinkach klimat jakże odmienny - mokra szosa, wszędzie mgły i wyraźnie chłodniej. W drugi dzień przymusowy pit-stop spowodowany uciekającym (na szczęście powoli) powietrzem. Dwa razy pompeczka w użyciu i można było dojechać bez czasochłonnej wymiany ;) Niestety, po tych dwóch intensywnych jazdach odezwało się ponownie prawe kolanko. Starość? ;)
Taka tam wariacja rowerowo-metalowa ;)
Taka tam wariacja rowerowo-metalowa ;) © k4r3l

D.N.O. ;)

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(1)
... czyli marna 20tka w terenie na koniec weekendu. Więcej chaszczingu i "tropienia dzików" niż jazdy. Miał być Leskowiec ale zawróciłem w połowie drogi. Nic na siłę. Totalnie bez entuzjazmu, bez energii. Tylko czekałem kiedy wrócę z powrotem. Bywa. Ale od niechcenia wpadło 700m w pionie :D

Pozytywny efekt chaszczingu - panoramka ;)
Pozytywny efekt chaszczingu - panoramka ;) © k4r3l

Polica zdobyta!

Niedziela, 6 lipca 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Nowy Mastodon rzecz jasna rządzi ostatnio w moim odtwarzaczu, wcale jednak nie jest wyraźnie lepszy od takiego "Crack The Skye" z 2009 roku! Polecam w przypadku wolnych dziesięciu minut. Love it or hate it! ;)


Była taka górka, która kusiła swoim majestatem od co najmniej kilku wypadów we wschodnie rejony Beskidu Żywieckiego. Polica. Ten wznoszący się nad Zawoją zalesiony kolos (1369m n.p.m.) robił wrażenie choć nawet spod Opacznego, skąd mieliśmy go jak na dłoni wydawał się poza zasięgiem. Ale w końcu postanowiliśmy dać jej szansę.

Poranne sianokosy ;)
Poranne sianokosy ;) © k4r3l
Królujący nad okolicą masyw Policy ;)
Królujący nad okolicą masyw Policy ;) © k4r3l

W składzie okrojonym (obawy o pogodę i ogólnie niedzielna niedyspozycja niektórych;) wyjechaliśmy klasycznie przez Leskowiec, by przy porannym słońcu pokonać jak największą odległość. Poszło gładko i o 9:30 byliśmy już na Przełęczy Przysłop gadając chwilę ze starszymi trekkingowacami-górnikami. Stamtąd został nam już tylko zjazd do Zawoi a potem tylko atak cel główny.

Podjazd zielonym - widokowy, ale ciężki ;)
Podjazd zielonym - widokowy, ale ciężki ;) © k4r3l
Gdzie strumyk płynie z wolna ;)
Gdzie strumyk płynie z wolna ;) © k4r3l

Na podjazd wybraliśmy sobie drogę na mapie oznaczonej nazwą "Pod Policę". Była to, jak się okazało, bardzo stroma droga dojazdowa do leżących na wysokości 800m zabudowań. Początkowy asfalt zmienia swój stan w szutry i pozostałości po starej drodze. Jedzie się super, bo cały czas w cieniu, ale nachylenie jest konkretne. W końcu dojeżdżamy do zielonego szlaku, na którym zostaniemy przez dłuższy czas.

Wąziutka ścieżynka a tyle frajdy ;)
Wąziutka ścieżynka a tyle frajdy ;) © k4r3l
Dobry kadr wymaga poświęceń ;)
Dobry kadr wymaga poświęceń ;) © k4r3l

Początek nie wygląda zachęcająco - szeroka droga pełna kolein, kamieni a przede wszystkim o konkretne nastromienie wymusza butowanie. Na pocieszenie mamy niebanalne widoki za plecami. Jednak to co potem zastajemy na zielonym pozwala zapomnieć o tym spacerze z rowerem. 4km pięknego, dzikiego i niezmąconego obecnością człowieka singla. Praktycznie żywej duszy tam nie uświadczycie, gigantyczne paprocie sięgają tam pasa i te widoki w dolinie.

Fotka Kuby - jak dla mnie klimat urywa dupę! :)
Fotka Kuby - jak dla mnie klimat urywa dupę! :) © k4r3l
Moje zdjęcie słabsze, ale warun równie przedni ;)
Moje zdjęcie wyraźnie słabsze, ale warun równie przedni ;) © k4r3l

Ścieżka choć może niezbyt trudna to jednak prowokuje do ogólnie pojętych słów wyrażających zdumienie. A więc nikogo nie dziwią lecące "o k..a", "ja p...ole" czy nieco mniej pospolite: "zwariujesz jak to zobaczysz". Tak było w istocie - można było zwariować z zachwytu. W międzyczasie gdzieś z góry dobiegają odgłosy burzy. Ścieżka zaczyna się zwężać tak, że paprocie smagają nas po nogach a iglaki drapią po rękach. Później jest kilkuset metrowy fragment, gdzie nie da się już tak płynnie jechać - są fragmenty dość niebezpieczne (wąska ścieżka nad przepaścią czy strumień przecinający nam drogę) i takie dla wybitnych techników. My nie ryzykujemy. W nagrodę czeka nas kolejny singiel, tym razem w pięknie gęstym i zielonym lesie. No mówię Wam bajka i raj dla oczu i duszy. Takich rzeczy nie uświadczycie w popularnych rejonach Beskidu czy to Śląskiego czy w pozostałych Żywieckiego!

Półmetek, czyli Hala Kucałowa i widok na Okrąglicę ;)
Półmetek, czyli Hala Kucałowa i widok na Okrąglicę ;) © k4r3l

Na Hali Kucałowej trochę miny nam zrzedły - Tatry prezentują tylko niewyraźny obrys, no cóż będzie pretekst by tu wrócić np. na jesień o ile będzie ciepła i sucha ;) Zajeżdżamy do schroniska i tam przeczekujemy półgodzinną falę deszczu wspomaganą przez kilka grzmotów. Kolejne schronisko gdzie testujemy żurek - na pewno lepszy niż na Lipowskiej, ale wyraźnie gorszy niż na Rysiance czy Leskowcu ;)

Widok z Policy - dziś taki sobie ;)
Widok z Policy - dziś taki sobie ;) © k4r3l

Na Okrąglice nie jedziemy - podziwiamy tylko wystający ponad korony drzew maszt nadajnika. Droga na Policę to taka łyżka dziegciu w beczce miodu. Kamienisty podjazd, na którym nie dość, że opuściły mnie kompletnie siły, to na dodatek przyszło nam przedzierać się przez powalone olbrzymie drzewa w towarzystwie setek much. Myślałem, że zeżrą nas tam żywcem. Na górze kolejna panorama na Jezioro Orawskie, Babią Górę i ponownie Tatry - niezbyt klarowna, ale zawsze ;) Zjazd z Policy w stronę Cylu Hali Śmietanowej to kolejny raz poezja!

Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą na zboczach Policy
Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą na zboczach Policy © k4r3l

Głazy, dropy, korzenie powodują powrót banana na gębie i wzrost adrenaliny - piękny odcinek zakończony krótkim wypychem. Ze skrzyżowania szlaków planujemy zjechać niebieskim do Zawoi, ale tak jakoś przejeżdżamy odbicie i lądujemy na stromej ściance, którą trzeba sprowadzać... Tu w zasadzie kończy się przygoda z Policą. Wbijamy na nieoznakowaną ścieżkę, którą przecina nam w pewnym momencie pokaźne stadko dzików (na oko 15 sztuk, głównie młodych).

Zostawiamy Policę daleko w tyle ;)
Zostawiamy Policę daleko w tyle ;) © k4r3l

Zjazd do Zawoi mocno eksperymentalny, jakimś potokiem, korytem czy czymś tam jeszcze innym. No ale koniec końców udało się. Ostatnie 40km to m.in. podjazd na Przysłop i dalej, wyżej czerwonym szlakiem - fajna alternatywa klasycznej drogi na tą przełęcz. Niestety u mnie odzywa się prawe kolano. Z bólem walczę do samego końca spowalniając Kubę w końcówce. Część podjazdu pod Leskowiec muszę nawet prowadzić. Na szczęście wieńczące wyprawę piwko pod groniem JPII działa uśnieżająco. Jeszcze tylko zjazd czarnym szlakiem do Rzyk i można śmigać asfaltami do domu. Co za trip!

Z perspektywy leżącego osobnika pod schroniskiem na Leskowcu ;)
Z perspektywy leżącego osobnika pod schroniskiem na Leskowcu ;) © k4r3l

Piekielna Pętla Beskidzka ;)

Sobota, 5 lipca 2014 · Komentarze(6)
Uwaga. Łamiąca wiadomość! The Prodigy! Szok i niedowierzanie! Ale ten album daje kopa!

Podobnie jak w ubiegłym roku założyłem sliki i pojechałem pofocić i podopingować zawodników Pętli Beskidzkiej. Wcześniej nieco pobujałem się w okolicy Żywca, Rychwałdku następnie wróciłem pod Kocierz by tam poczekać na zawodników. Pilot pojawił się o 11:30 a więc równie 2.5h od startu, który miał miejsce w Wiśle. Za nim pierwsza kilkunastoosobowa grupka, potem kilka sztuk luzem i znowu jakaś masówka.

Jadą koksy ;)
Jadą koksy ;) © k4r3l
I trochę to porozrywało ;)
I trochę się to porozrywało ;) © k4r3l


Przewaga jaką osiągnęli nad kolejną partią zawodników wynosiła spokojnie ponad 10 minut, a był to prawie półmetek maratonu. Później zaczęli pojawiać się znajomi. Najpierw ktoś krzyknął rozpoznawszy mnie po koszulce BS. Okazało się, że to Domino z Jas-Kółki - moc koszulki wyraźnie zauważalna ;)

Pełne słońce a to dopiero początek wspinaczki ;)
Pełne słońce a to dopiero początek wspinaczki ;) © k4r3l
Ale humory dopisują ;)
Ale humory dopisują ;) © k4r3l

Dalej jechał sam Tomek z bbriderZ - pierwszy rok na szosie i tak znakomity rezultat. Widać maratony u Grabka, które jeździ też dają pewnego rodzaju bazę nawet i pod szosę ;) Chwilę później w większej grupce przyjechał Paweł oraz Funio. Zabrałem się kawałek z nimi, powkurzałem swoimi przełożeniami w góralu i odjechałem, żeby wyrobić się przed zjazdem, bo nie miałbym z nimi szans.

Jest się gdzie zmęczyć ;)
Jest się gdzie zmęczyć ;) © k4r3l
Ta prosta może obniżyć morale ;)
Ta prosta może obniżyć morale ;) © k4r3l

Kolejny przystanek to Targanicka. Tam pogadałem chwilę z gościem z ręką na temblaku - rozwalił się dwa tygodnie wcześniej i zostało mu niestety tylko podawanie bidonow i...

Rower ze wspomaganiem ;)
Rower ze wspomaganiem ;) © k4r3l
Mała zmarszczka a łydy pieką! ;)
Mała zmarszczka a łydy pieką! ;) © k4r3l

Niektórzy pytali co to za górka, bo byli zaskoczeni sztywnością. No tak, Przełęcz Targanicka może zaskoczyć. Niekoniecznie pozytywnie, hehe. Ja ją lubię ;) Zjazd do Porąbki, zakupy w sklepie i zagaduje mnie o Kozubnik cyklista z... Rudy Śląskiej, Znowu koszulka zrobiła robotę - okazało się, że to Mirkowski. Chwilę pogadaliśmy i ruszyłem w stronę zapory. Zaraz za mną wyjechał z Wielkiej Puszczy Dominik - jak sam przyznał to nie był jego dzień. Odprowadziłem go do zapory, po drodze zaliczając jeden z bufetów i pożegnaliśmy się.

Ta koszulka mówi wszystko: to nie jest wyścig dla cienkich bolków ;)
Ta koszulka mówi wszystko: to nie jest wyścig dla cienkich bolków ;) © k4r3l
A na koniec PB od zaplecza, czyli bufecik w Porąbce ;)
A na koniec PB od zaplecza, czyli bufecik w Porąbce ;) © k4r3l

Wróciłem się przez Bukowiec, Czaniec i Roczyny do domu w piekielnym słońcu. Pogoda z jednej strony wymarzona, słonecznie, sucho, ale zawodnikom z pewnością roboty nie ułatwiała. Większość jednak ścig ukończyła, co też musiało być piękną nagrodą za tę nierówną walkę z terenem, temperaturą i własnymi słabościami. Do zobaczenia za rok ;)

Wszystkie moje fotki tutaj:
https://picasaweb.google.com/118438713110163292197/PetlaBeskidzka2014KocierzTarganicka?authkey=Gv1sRgCMn_-vGE-b6gIA