Polica zdobyta!
Niedziela, 6 lipca 2014
· Komentarze(4)
Kategoria KMC9.93, 60-100, bike: Ciorny, BS, Góry, woj.śląskie, Z kimś
Nowy Mastodon rzecz jasna rządzi ostatnio w moim odtwarzaczu, wcale jednak nie jest wyraźnie lepszy od takiego "Crack The Skye" z 2009 roku! Polecam w przypadku wolnych dziesięciu minut. Love it or hate it! ;)
Była taka górka, która kusiła swoim majestatem od co najmniej kilku wypadów we wschodnie rejony Beskidu Żywieckiego. Polica. Ten wznoszący się nad Zawoją zalesiony kolos (1369m n.p.m.) robił wrażenie choć nawet spod Opacznego, skąd mieliśmy go jak na dłoni wydawał się poza zasięgiem. Ale w końcu postanowiliśmy dać jej szansę.
Poranne sianokosy ;) © k4r3l
Królujący nad okolicą masyw Policy ;) © k4r3l
W składzie okrojonym (obawy o pogodę i ogólnie niedzielna niedyspozycja niektórych;) wyjechaliśmy klasycznie przez Leskowiec, by przy porannym słońcu pokonać jak największą odległość. Poszło gładko i o 9:30 byliśmy już na Przełęczy Przysłop gadając chwilę ze starszymi trekkingowacami-górnikami. Stamtąd został nam już tylko zjazd do Zawoi a potem tylko atak cel główny.
Podjazd zielonym - widokowy, ale ciężki ;) © k4r3l
Gdzie strumyk płynie z wolna ;) © k4r3l
Na podjazd wybraliśmy sobie drogę na mapie oznaczonej nazwą "Pod Policę". Była to, jak się okazało, bardzo stroma droga dojazdowa do leżących na wysokości 800m zabudowań. Początkowy asfalt zmienia swój stan w szutry i pozostałości po starej drodze. Jedzie się super, bo cały czas w cieniu, ale nachylenie jest konkretne. W końcu dojeżdżamy do zielonego szlaku, na którym zostaniemy przez dłuższy czas.
Wąziutka ścieżynka a tyle frajdy ;) © k4r3l
Dobry kadr wymaga poświęceń ;) © k4r3l
Początek nie wygląda zachęcająco - szeroka droga pełna kolein, kamieni a przede wszystkim o konkretne nastromienie wymusza butowanie. Na pocieszenie mamy niebanalne widoki za plecami. Jednak to co potem zastajemy na zielonym pozwala zapomnieć o tym spacerze z rowerem. 4km pięknego, dzikiego i niezmąconego obecnością człowieka singla. Praktycznie żywej duszy tam nie uświadczycie, gigantyczne paprocie sięgają tam pasa i te widoki w dolinie.
Fotka Kuby - jak dla mnie klimat urywa dupę! :) © k4r3l
Moje zdjęcie wyraźnie słabsze, ale warun równie przedni ;) © k4r3l
Ścieżka choć może niezbyt trudna to jednak prowokuje do ogólnie pojętych słów wyrażających zdumienie. A więc nikogo nie dziwią lecące "o k..a", "ja p...ole" czy nieco mniej pospolite: "zwariujesz jak to zobaczysz". Tak było w istocie - można było zwariować z zachwytu. W międzyczasie gdzieś z góry dobiegają odgłosy burzy. Ścieżka zaczyna się zwężać tak, że paprocie smagają nas po nogach a iglaki drapią po rękach. Później jest kilkuset metrowy fragment, gdzie nie da się już tak płynnie jechać - są fragmenty dość niebezpieczne (wąska ścieżka nad przepaścią czy strumień przecinający nam drogę) i takie dla wybitnych techników. My nie ryzykujemy. W nagrodę czeka nas kolejny singiel, tym razem w pięknie gęstym i zielonym lesie. No mówię Wam bajka i raj dla oczu i duszy. Takich rzeczy nie uświadczycie w popularnych rejonach Beskidu czy to Śląskiego czy w pozostałych Żywieckiego!
Półmetek, czyli Hala Kucałowa i widok na Okrąglicę ;) © k4r3l
Na Hali Kucałowej trochę miny nam zrzedły - Tatry prezentują tylko niewyraźny obrys, no cóż będzie pretekst by tu wrócić np. na jesień o ile będzie ciepła i sucha ;) Zajeżdżamy do schroniska i tam przeczekujemy półgodzinną falę deszczu wspomaganą przez kilka grzmotów. Kolejne schronisko gdzie testujemy żurek - na pewno lepszy niż na Lipowskiej, ale wyraźnie gorszy niż na Rysiance czy Leskowcu ;)
Widok z Policy - dziś taki sobie ;) © k4r3l
Na Okrąglice nie jedziemy - podziwiamy tylko wystający ponad korony drzew maszt nadajnika. Droga na Policę to taka łyżka dziegciu w beczce miodu. Kamienisty podjazd, na którym nie dość, że opuściły mnie kompletnie siły, to na dodatek przyszło nam przedzierać się przez powalone olbrzymie drzewa w towarzystwie setek much. Myślałem, że zeżrą nas tam żywcem. Na górze kolejna panorama na Jezioro Orawskie, Babią Górę i ponownie Tatry - niezbyt klarowna, ale zawsze ;) Zjazd z Policy w stronę Cylu Hali Śmietanowej to kolejny raz poezja!
Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą na zboczach Policy © k4r3l
Głazy, dropy, korzenie powodują powrót banana na gębie i wzrost adrenaliny - piękny odcinek zakończony krótkim wypychem. Ze skrzyżowania szlaków planujemy zjechać niebieskim do Zawoi, ale tak jakoś przejeżdżamy odbicie i lądujemy na stromej ściance, którą trzeba sprowadzać... Tu w zasadzie kończy się przygoda z Policą. Wbijamy na nieoznakowaną ścieżkę, którą przecina nam w pewnym momencie pokaźne stadko dzików (na oko 15 sztuk, głównie młodych).
Zostawiamy Policę daleko w tyle ;) © k4r3l
Zjazd do Zawoi mocno eksperymentalny, jakimś potokiem, korytem czy czymś tam jeszcze innym. No ale koniec końców udało się. Ostatnie 40km to m.in. podjazd na Przysłop i dalej, wyżej czerwonym szlakiem - fajna alternatywa klasycznej drogi na tą przełęcz. Niestety u mnie odzywa się prawe kolano. Z bólem walczę do samego końca spowalniając Kubę w końcówce. Część podjazdu pod Leskowiec muszę nawet prowadzić. Na szczęście wieńczące wyprawę piwko pod groniem JPII działa uśnieżająco. Jeszcze tylko zjazd czarnym szlakiem do Rzyk i można śmigać asfaltami do domu. Co za trip!
Z perspektywy leżącego osobnika pod schroniskiem na Leskowcu ;) © k4r3l
Była taka górka, która kusiła swoim majestatem od co najmniej kilku wypadów we wschodnie rejony Beskidu Żywieckiego. Polica. Ten wznoszący się nad Zawoją zalesiony kolos (1369m n.p.m.) robił wrażenie choć nawet spod Opacznego, skąd mieliśmy go jak na dłoni wydawał się poza zasięgiem. Ale w końcu postanowiliśmy dać jej szansę.
Poranne sianokosy ;) © k4r3l
Królujący nad okolicą masyw Policy ;) © k4r3l
W składzie okrojonym (obawy o pogodę i ogólnie niedzielna niedyspozycja niektórych;) wyjechaliśmy klasycznie przez Leskowiec, by przy porannym słońcu pokonać jak największą odległość. Poszło gładko i o 9:30 byliśmy już na Przełęczy Przysłop gadając chwilę ze starszymi trekkingowacami-górnikami. Stamtąd został nam już tylko zjazd do Zawoi a potem tylko atak cel główny.
Podjazd zielonym - widokowy, ale ciężki ;) © k4r3l
Gdzie strumyk płynie z wolna ;) © k4r3l
Na podjazd wybraliśmy sobie drogę na mapie oznaczonej nazwą "Pod Policę". Była to, jak się okazało, bardzo stroma droga dojazdowa do leżących na wysokości 800m zabudowań. Początkowy asfalt zmienia swój stan w szutry i pozostałości po starej drodze. Jedzie się super, bo cały czas w cieniu, ale nachylenie jest konkretne. W końcu dojeżdżamy do zielonego szlaku, na którym zostaniemy przez dłuższy czas.
Wąziutka ścieżynka a tyle frajdy ;) © k4r3l
Dobry kadr wymaga poświęceń ;) © k4r3l
Początek nie wygląda zachęcająco - szeroka droga pełna kolein, kamieni a przede wszystkim o konkretne nastromienie wymusza butowanie. Na pocieszenie mamy niebanalne widoki za plecami. Jednak to co potem zastajemy na zielonym pozwala zapomnieć o tym spacerze z rowerem. 4km pięknego, dzikiego i niezmąconego obecnością człowieka singla. Praktycznie żywej duszy tam nie uświadczycie, gigantyczne paprocie sięgają tam pasa i te widoki w dolinie.
Fotka Kuby - jak dla mnie klimat urywa dupę! :) © k4r3l
Moje zdjęcie wyraźnie słabsze, ale warun równie przedni ;) © k4r3l
Ścieżka choć może niezbyt trudna to jednak prowokuje do ogólnie pojętych słów wyrażających zdumienie. A więc nikogo nie dziwią lecące "o k..a", "ja p...ole" czy nieco mniej pospolite: "zwariujesz jak to zobaczysz". Tak było w istocie - można było zwariować z zachwytu. W międzyczasie gdzieś z góry dobiegają odgłosy burzy. Ścieżka zaczyna się zwężać tak, że paprocie smagają nas po nogach a iglaki drapią po rękach. Później jest kilkuset metrowy fragment, gdzie nie da się już tak płynnie jechać - są fragmenty dość niebezpieczne (wąska ścieżka nad przepaścią czy strumień przecinający nam drogę) i takie dla wybitnych techników. My nie ryzykujemy. W nagrodę czeka nas kolejny singiel, tym razem w pięknie gęstym i zielonym lesie. No mówię Wam bajka i raj dla oczu i duszy. Takich rzeczy nie uświadczycie w popularnych rejonach Beskidu czy to Śląskiego czy w pozostałych Żywieckiego!
Półmetek, czyli Hala Kucałowa i widok na Okrąglicę ;) © k4r3l
Na Hali Kucałowej trochę miny nam zrzedły - Tatry prezentują tylko niewyraźny obrys, no cóż będzie pretekst by tu wrócić np. na jesień o ile będzie ciepła i sucha ;) Zajeżdżamy do schroniska i tam przeczekujemy półgodzinną falę deszczu wspomaganą przez kilka grzmotów. Kolejne schronisko gdzie testujemy żurek - na pewno lepszy niż na Lipowskiej, ale wyraźnie gorszy niż na Rysiance czy Leskowcu ;)
Widok z Policy - dziś taki sobie ;) © k4r3l
Na Okrąglice nie jedziemy - podziwiamy tylko wystający ponad korony drzew maszt nadajnika. Droga na Policę to taka łyżka dziegciu w beczce miodu. Kamienisty podjazd, na którym nie dość, że opuściły mnie kompletnie siły, to na dodatek przyszło nam przedzierać się przez powalone olbrzymie drzewa w towarzystwie setek much. Myślałem, że zeżrą nas tam żywcem. Na górze kolejna panorama na Jezioro Orawskie, Babią Górę i ponownie Tatry - niezbyt klarowna, ale zawsze ;) Zjazd z Policy w stronę Cylu Hali Śmietanowej to kolejny raz poezja!
Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą na zboczach Policy © k4r3l
Głazy, dropy, korzenie powodują powrót banana na gębie i wzrost adrenaliny - piękny odcinek zakończony krótkim wypychem. Ze skrzyżowania szlaków planujemy zjechać niebieskim do Zawoi, ale tak jakoś przejeżdżamy odbicie i lądujemy na stromej ściance, którą trzeba sprowadzać... Tu w zasadzie kończy się przygoda z Policą. Wbijamy na nieoznakowaną ścieżkę, którą przecina nam w pewnym momencie pokaźne stadko dzików (na oko 15 sztuk, głównie młodych).
Zostawiamy Policę daleko w tyle ;) © k4r3l
Zjazd do Zawoi mocno eksperymentalny, jakimś potokiem, korytem czy czymś tam jeszcze innym. No ale koniec końców udało się. Ostatnie 40km to m.in. podjazd na Przysłop i dalej, wyżej czerwonym szlakiem - fajna alternatywa klasycznej drogi na tą przełęcz. Niestety u mnie odzywa się prawe kolano. Z bólem walczę do samego końca spowalniając Kubę w końcówce. Część podjazdu pod Leskowiec muszę nawet prowadzić. Na szczęście wieńczące wyprawę piwko pod groniem JPII działa uśnieżająco. Jeszcze tylko zjazd czarnym szlakiem do Rzyk i można śmigać asfaltami do domu. Co za trip!
Z perspektywy leżącego osobnika pod schroniskiem na Leskowcu ;) © k4r3l