Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:658.50 km (w terenie 117.00 km; 17.77%)
Czas w ruchu:39:33
Średnia prędkość:16.65 km/h
Suma podjazdów:15546 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:73.17 km i 4h 23m
Więcej statystyk

Jesienna Pętla Beskidzka ;)

Niedziela, 28 września 2014 · Komentarze(8)


Rok się powoli kończy (fak, czas naprawdę zap... ala!) a tu Pętla Beskidzka jeszcze nie przejechana. Trzeba było nadrobić zaległości, zwłaszcza, że mimo obiecującego początku (łagodna zima = sporo jazdy) kilometry jakoś nie chciały później wpadać... Nie ma się co rozpisywać. Wyjazd o 9 w przyjemnym słoneczku, a od Kocierza aż po Żywiec jazda we mgle. Zimno. Na szczęście w Przybędzy już full lampa i tak do samego końca. Przypomniałem sobie Kamesznicę (heh, ten podjazd to jest prawdziwa siekera!), odwiedziłem Ochodzitą z wyśmienitym dziś widokiem na Tatry (gratis pokaz przeprowadzania owiec i baranów z jednej łąki na drugą;). Kubalonka i Salmopol bez szału (chociaż ludzi od groma), nawet zdjęć nie robiłem. Podobnie na Przegibku i Targanickiej. Wraca człowiek do domu i się okazuje, że mamy Mistrza Świata w kolarstwie szosowym. Brawo Michał Kwiatkowski! Coraz częściej myślę o... (nie, nie o samochodzie:) o szosie. Skromnym treningowym połykaczu kilometrów. Hmmm ;)

Pierzyna jakaś czy ki pieron?
Pierzyna jakaś czy ki pieron? © k4r3l
Ochodzita dziś wygrała z widoczkami!
Ochodzita dziś wygrała z widoczkami! © k4r3l
Ale wypas! :)
Ale wypas! :) © k4r3l
< Idą i beeeeczą :D
Idą i beeeeczą :D © k4r3l
Ochodzita już zostawiona w tyle ;)
Ochodzita już zostawiona w tyle ;) © k4r3l
Klasyczny widok na jezioro w Wiśle ;)
Klasyczny widok na jezioro w Wiśle ;) © k4r3l
Jesień powoli zagląda w Beskid Mały ;)
Jesień powoli zagląda w Beskid Mały ;) © k4r3l

Beskid Śląski po warszawsku ;)

Niedziela, 21 września 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy


Niedziela. Prognozy beznadziejne. Mimo to dzień wcześniej ugaduję się z Tomkiem (ktone) na objazd Beskidu Śląskiego. Rzadko tam zaglądam, więc skoro nadarza się okazja pokręcenia w doborowym towarzystwie chętnie z niej korzystam. Grupa startowa to Magda, Tomek, Jarek (wszyscy z Rowerowego Kampinosu) oraz Dawid i ja jako reprezentanci lokalesów. Trasa znana i lubiana czyli pętelka mająca swój początek w Bielsku-Białej wiodąca przez takie szczyty jak Szyndzielnia, Przełęcz Karkoszczonka, Kotarz, Grabowa, Salmopol, Malinowska Skała oraz Skrzyczne. Po drodze łapią nas dwie fale deszczyku, ale na nikim nie robią wrażenia, bo każdy ma ekwipunek odpowiedni do panujących warunków. Mimo to jest cholernie ciepło i kurtki szybko znikają w plecakach a na kilku podjazdach buffy nie nadążają z odprowadzaniem potu! Przed Malinowską Skałą pogoda zaczyna się pogarszać a mgła trzyma do samego Skrzycznego, z którego zjazd, najpierw zielonym (no dobra, w tym wypadku było to sprowadzanie, a nie zjazd) a później rewelacyjnym singlem na czerwonym do Buczkowic stanowią wisienkę na torcie. Wyszła ciekawa i wymagająca górska trasa z dojazdem asfaltami. Fajnie było się spotkać z ludźmi, z którymi ostatni raz kręciło się podczas pomaratonowego rozjazdu na Baranią Górę dokładnie rok temu...

Przed Szyndzielnią warunki średnie ;)
Przed Szyndzielnią warunki średnie ;) © k4r3l
Ale już przed Karkoszczonką zaczyna przebijać się słońce ;)
Ale już przed Karkoszczonką zaczyna przebijać się słońce ;) © k4r3l
W okolicach Hyrcy robi się już bardzo optymistycznie ;)
W okolicach Hyrcy robi się już bardzo optymistycznie ;) © k4r3l
A Przed Kotarzem mamy najlepsze widoki dnia!
A Przed Kotarzem mamy najlepsze widoki dnia! © k4r3l
Odrobina słońca jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;)
Odrobina słońca jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;) © k4r3l
Ostatnie chwile słonecznego szaleństwa ;)
Ostatnie chwile słonecznego szaleństwa ;) © k4r3l
Malinowska Skała ponura ;)
Malinowska Skała ponura ;) © k4r3l
Przez grzbiet przetacza się mega chmura ;)
Przez grzbiet przetacza się mega chmura ;) © k4r3l
Na zjeździe ze Skrzycznego jest tak ;)
Na zjeździe ze Skrzycznego jest tak ;) © k4r3l
Ale też i tak ;)
Ale też i tak ;) © k4r3l

Odebrać nagrodę ;)

Środa, 17 września 2014 · Komentarze(2)


Nie ma to jak urlopik w środku tygodnia - po ogarnięciu roweru po błotnistej niedzieli udałem się na szosing w kierunku na Bielsko. Główny cel był jeden - odebrać nagrodę z fejsbukowego konkursu, a że przy okazji siadł Przegibek dwukrotnie to nic tylko się cieszyć. Nagroda prezentuje się tak (te bazgroły to autografy polskiej kadry, m.in Maja Włoszczowska, Marek Konwa czy Kasia Solus-Miskowicz):


Postój na szamanko ;)
Postój na szamanko ;) © k4r3l

Zawitałem do Cygańskiego Lasu, gdzie urzęduje Bike Doctor Maciek, który miał być okazję na ostatnich mistrzostwach świata MTB w Norwegii skąd przywiózł oprócz tej koszulki także trochę opowieści. Pogadaliśmy, nagrodę wsadziłem do kieszonki w koszulce. Wracając dostałem w Straconce nagłego odcięcia i musiałem się wspomóc colą, czekoladą oraz pączkiem :D
ps.
Bez zapisu trasy, dystans na oko, bo logger padł po ostatnich deszczach. Na szczęście to tylko bateria, która jest identyczna jak w starych Nokiach, a więc nie ma problemu z wymianą.

Beskid Żywiecki pełen niespodzianek ;)

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Jednak radio to wciąż misja - kapela "wyłapana" podczas trójkowej audycji Tomka Żądy "Przed godziną zero".


Zainspirowany jedną z ostatnich wycieczek Mariusza oraz faktem, że i za nami chodził niebieski szlak z Hali Lipowskiej do Złatnej (wcześniej polecany również przez Tomka "Ktone") pojechaliśmy w tamtym kierunku asfaltami. Po 50km wjechaliśmy w pierwszy teren i podjazdem-killerem zaatakowaliśmy Rysiankę, na szczycie której znajdowała się meta uphillu biegowego. Tam pogadaliśmy chwilę z Kamilą z Eko-Idea, która z racji niedawnej kontuzji przybiegła przed zawodnikami treningowo, pocykać fotki. Pierwszy zawodnik osiągnął linię mety (dystans wynosił 5km 300m) po 34 minutach z okładem - szacun!

Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;)
Początek podjazdu z Sopotni Wielkiej ;) © k4r3l
Taki widoczki na szuterku ;)
Taki widoczki na szuterku ;) © k4r3l

Ostatnim razem gdy odwiedzaliśmy schronisko na Lipowskiej spotkaliśmy się z ostrzeżeniami iż ów szlak (tzw. nowy szlak do Złatnej Huty) jest nieprzejezdny z powodu licznych wiatrołomów. Nie chcąc ryzykować przenoszenia rowerów nad powalonymi drzewami zrezygnowaliśmy. Jak się okazuje niepotrzebnie, bo rejon zniszczeń to tylko fragment szerokiej stokówki - szlak właściwy, czyli kilkukilometrowy singiel, jest nietknięty.

Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;)
Majestat Rysianki i tajemnicza chmura ;) © k4r3l
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;)
Dopingujemy finisherów biegowego uphillu ;) © k4r3l

Mało tego, to jeden z bardziej dzikich szlaków w okolicy. Na całym odcinku spodkaliśmy raptem trzech turystów i dwa psy ;) Na szlaku można wyróżnić kilka sekcji. Początkowo korzenno-kamienista od razu rzuca nas na głęboką wodę o czym przekonuję się na własnej skórze o mało co nie zaliczając otb. Cóż, wcześniejsze piwko na Rysiance raczej nie pomagało. Dalej jest wspomniana stroma ścianka z wycinką. Następnie zaczyna się leśny wyścielony ściółką singiel poprzetykany zatopionymi w podłożu korzeniami i kamieniami. Jest świeżo po opadach, więc poziom trudności jest odpowiedni wysoki. Zanim ów odcinek przejdzie w singiel pomiędzy wysokimi trawami i kapitalną panoramą do przejechania jest kilka 180 stopniowych zakrętów a na nich nie pierwszej już jakości mostki - jedne przejeżdżamy bez problemu na innych nie ryzykujemy.

Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;)
Niebieski - na lewo korzonki, na prawo kamienie ;) © k4r3l
Widokowe single! :)
Widokowe single! :) © k4r3l
Wśród wysokich traw ;)
Wśród wysokich traw ;) © k4r3l
Wijąca się nitka trawesującego singla ;)
Wijąca się nitka trawersującego singla ;) © k4r3l

Końcówkę szlaku gubimy wyjeżdżając koło jakichś zabudowań na asfaltową ścieżkę. Ze Złatnej kierujemy się w kierunku Hali Boraczej - tu czeka nas podjazd najpierw cholernie stromą nitką asfaltu a następnie dość wymagający szlak żółty, na którym w odróżnieniu od Kuby muszę prowadzić. Jeszcze krótki zjazd czarnym, potem końcówka zielonego i upragniona drożdżówka i kawa w schronisku :) Czas goni, więc wybieramy najszybszą opcję - czarny do Żabnicy i dalej asfalty. Ale w Węgierskiej Górce dopada nas ulewa - no cóż, krążyło i krążyło, aż w końcu lunęło. Kiedy deszcze słabnie odrobinę postanawiamy jechać. Niestety do Żywca dojeżdżamy z kilkoma wymuszonymi przystankami na... przystankach ;)

Hala Redykalna we mgle ;)
Hala Redykalna we mgle ;) © k4r3l
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;)
Srogi klimat na zielonym przed Halą Boraczą ;) © k4r3l

Dalsza droga o dziwo już na sucho, chociaż w butach wesoło chlupocze woda. Na koniec zostawiliśmy sobie Przełęcz Kocierską, co by trochę tej wody odparowało na podjeździe. Dzień udany, jakbym miał sugerować się prognozami pewnie bym przesiedział niedzielę w domu, a tak to myk i stodwajścia przejechane ;) Szkoda tylko, że raptem 27km to teren...

Ulewa w Węgierskiej Górce ;)
Ulewa w Węgierskiej Górce ;) © k4r3l
Dolinka kocierska po deszczu ;)
Dolinka kocierska po deszczu ;) © k4r3l

Poranna pętla ;)

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(2)


Rześko, ale już po chwili leje się ze mnie na podjeździe pod Kocierz. Nóżka jakaś taka niemrawa, może dlatego, że na śniadanie tylko kawa... Na zjeździe kilka pauz na fotki widoków - okoliczności były ekstra - lekka mgła w dolinach dodała tej okolicy uroku. Chwilę później czekał mnie przejazd przez Silent Hill, czyli okolice Oczkowa i Tresnej - totalne mleko. Od Czernichowa już elegancko - jeszcze tylko Wielka Puszcza i druga przełęcz. Obudziłem się :)

ps.o, właśnie zauważyłem, że cztery tysie pękły ;) Ciekawe czy do pięciu dobiję, chyba tylko wtedy, kiedy zrobię COŚ TAKIEGO jak Sebastian :D

To jest to! ;)
To jest to! ;) © k4r3l
Pusto i magicznie!
Pusto i magicznie! © k4r3l
Silent Hill ;)
Silent Hill ;) © k4r3l
Targanicka jak zawsze spoko ;)
Targanicka zawsze spoko ;) © k4r3l

Tylko Kocierz ;)

Środa, 10 września 2014 · Komentarze(0)


Tylko lub aż, bo po pracy zasypiałem na siedząco, ale nie chciałem odpuścić przystępnej aury, więc ruszyłem dupsko zrobić jakiś uphill. Chwilę po wyjeździe kapnąłem się, że w tylnym kole jest za mało powietrza - zapomniałem, że gdzieś uchodzi przez jakąś mikrodziurkę zwłaszcza jak rower dwa dni postoi nieużywany. Jakoś mnie to pompowanie wykończyło, że nosiłem się z zamiarem odpuszczenia Kocierza, ale ostatecznie go zrobiłem. Niestety, na drugą stronę sił już brakło. Dobre jednak i to :)
Na ławeczce :)
Na ławeczce :) © k4r3l

Beskid Mały dawno niewidziany :)

Niedziela, 7 września 2014 · Komentarze(2)
Świnie ponad perły ;)


Ekipa była umówiona w Wiśle o 8 rano - z braku możliwości logistycznych oraz bardzie chyba z powodu lenia odpuściłem rajzę szlakiem maratonu z Istebnej. Zamiast tego zafundowałem sobie samotny objazd Beskidu Małego. Wyjazd bez szału i niespodzianek - ot kilka górek do zaliczenia, kilka naprawdę zacnych podjazdów, fajne zjazdowo szlaki i dosłownie kilka fragmentów, na których trzeba było sprowadzać.

Odpoczynek po pierwszym konkretnym podjeździe ;)
Odpoczynek po pierwszym konkretnym podjeździe ;) © k4r3l
Pod Magurką ;)
Pod Magurką ;) © k4r3l

W Porąbce spotkałem Maksa z dwiema koleżankami :), który dzień wcześniej wygrał wilkowickiego ogórka w uphillu na Magurkę (widzicie jak się mistrzom powodzi, hehe). Ogórek ogórkiem, ale jak będziecie mieli okazję to spróbujcie się z jego czasem 23:10! Z Międzybrodzia tym razem ja zaatakowałem Magurkę - dla odmiany żółtym szlakiem. Okropnie ciężki podjazd, wynagrodzony w końcówce widokowym singlem. Dalej Czupel i rozmowa na szczycie najwyższej góry BM z biegaczem - biegi górskie to dla mnie level hard ;) Zjazd klasycznym wariantem: czerwony-żółty-zielony. I tu pierwszy z dwóch wkurwów tego dnia - krosowcy! Nie wierzę, żeby nie dało się tego opanować w taki dzień jak niedziela w okolicy popularnych szczytów - ale oczywiście nie było nikogo, kto mógłby ich przyłapać na gorącym uczynku.
Prawie jak Norwegia ;)
Prawie jak Norwegia ;) © k4r3l
Dziś dużo terenu i takich zjazdów :)
Dziś dużo terenu i takich zjazdów :) © k4r3l

Szybka przebitka asfaltowa pod Żar i zielony w stronę Przełęczy Isepnickiej. Wcześniej ożywczy postój nad potokiem - można było zmyć z siebie syf pozjazdowy i podładować aku przed kolejnym uphillem. Uphillem, który mnie zwyczajnie pokonał - co chwila przystanki, sił coraz mniej a na dodatek ręce mi opadły jak zobaczyłem kolejny plac budowy z ciężkim sprzętem na szlaku turystycznym... Ale jakoś wyjechałem/wyszedłem pod górkę skąd już droga była znacznie przystępniejsza, no i przede wszystkim widokowa.
Jeszcze dało się zamoczyć nogi ;)
Jeszcze dało się zamoczyć nogi ;) © k4r3l
Ostatnie spojrzenie na Żar ;)
Ostatnie spojrzenie na Żar ;) © k4r3l

Trochę pokląłem na rąbankę beskidzką na czerwonym szlaku, ale kiedy już dokulałem się do Kocierza nerwy puściły i można było się zrelaksować na zjeździe. Na zielonym trwają prace zwózkowe, więc skoki przez drzewa included. Mam nadzieję, że nie rozpieprzą całego tego szlaku, bo to był jeden z lepszych fragmentów zjazdowych w okolicy. Asfaltowa końcówka pozwoliła jeszcze nieco depnąć na pedały. Mocny dzień naszpikowany megapodjazdami i ciekawymi zjazdami. Pjur emtebe ;)

Nóżka podaje MTB ;)

Sobota, 6 września 2014 · Komentarze(2)
Rosyjski GRAI! Tak mi graj :D


Jak w tytule - nóżka podawała aż miło. To chyba efekt wcześniejszej relacji z Mistrzostw Świata XCE ;) Sporo podjazdów, w tym jeden dość konkretny (ok. 500m / 5km) na szczyt Leskowca. Tam by nie zostać zjedzonym przez muchi zjeżdżam w dół i dalej w stronę Gancarza - ludzie uciekają w popłochu, a przecież ja nie wariat, kiedy trzeba zwolnić zwalniam :)

Singielek z Gancarza ;)
Singielek z Gancarza ;) © k4r3l
... i oczom ich ukazał się las... krzyży :DDDDD
... i oczom ich ukazał się las... krzyży :DDDDD © k4r3l

Za Gancarzem próba tajemniczego singielka - jak się okazuje jest do dróżka wychodzona przez tambylców z wioski Kaczyną zwanej - spotykam tam babcinkę na tej dróżce, która przeciera "szlak" przed jutrzejszą pielgrzymką pod krzyż, a jakże ;) Dalej już zielonym do samego Andrychowa. Na końcu o włos unikam rozkwaszenia się na drzewie - uff :D
Końcówka rajzy ;)
Końcówka rajzy ;) © k4r3l