Nie popieram picia na umór, ale ten utwór z nowej płyty Vader to zwyczajnie hymn "fszystkich metalofcóf" ;) Polski tekst dodaje mu smaczku, pod warunkiem, że ma się do niego odrobinę dystansu. No i uśmiałem się na podjeździe kiedy rozbrzmiały te dźwięki w słuchawkach ;)
Oglądanie pucharu świata na redbull.tv (kto nie widział może sobie oglądnąć powtórkę!) to bez wątpienia emocje, ale co tu kryć, takie trochę naciągane. Co innego na żywo! Fantastyczne przeżycie w klimacie wielkiego święta - Czesi wiedzą jak uczcić takie wydarzenie, a ponad 19 tysięcy widzów, które przewinęło się w samą tylko niedzielę przez arenę to nie przypadek.
Kompleks sportowy w Novym Meście robi wrażenie, co ciekawe w zimie wykorzystywany jest jako baza biathlonowa. Natomiast idealnie nadaje się również jako miejscówka na zawody XC. Wysokie, bardzo pojemne trybuny pęcznieją podczas startu, finiszu i dekoracji. Na czas wyścigu większość przenosi się na trasę, na której można wyróżnić kilka naprawdę widowiskowych sekcji. Pomiędzy wyścigami można zaglądnąć do rozgrzewających się zawodników lub pozwiedzać namioty producentów rowerów i sprzętu kolarskiego.
W kasach sympatyczna obsługa, szybki zakup wejściówki (250Kc) - oprócz biletu obowiązkowy przewodnik z informacjami o zawodnikach, trasie oraz ksera list startowych, dzięki którym można było zidentyfikować mniej znanych zawodników. Na stadion dotarliśmy dosłownie na sekundy przed startem elity kobiet - atmosfera kosmiczna, muzyka budująca napięcie podczas odliczania, nagle cisza, START i niewyobrażalna wręcz wrzawa (natężenie rzędu 108 dB!), na którą składają się okrzyki, gwizdy, odgłosy trąbek i wszystkiego co tylko mogło robić za akcesoria pomocnicze ;) Start elity mężczyzn oglądaliśmy już z bliska, z bardzo bliska. Poprzedził go powietrzny pokaz ewolucji redbull'owskiego samolotu. Natomiast pęd powietrza jaki wytworzyli przejeżdżający zawodnicy był porównywalny z przejeżdżającym bardzo blisko pociągiem pośpiesznym. Wow!
Sama trasa? Myślę, że bardzo ciekawa. Przy '"Rubena Choice" dostawiono dodatkową trybunkę, bo jest to odcinek niezwykle techniczny. Ciężko było się tam dopchać. Znacznie więcej luzu, choć i tak tłoczno, było na "BMX" gdzie zawodnicy, rzadziej zawodniczki, dosłownie latali. "AC/DC" to kręte, techniczne single, przy których można było znaleźć się bardzo blisko zawodników - po pierwszym okrążeniu nieźle się tam kotłowało, później kiedy czołówka się urwała przejazdy odbywałay się tam znacznie płynniej. W sumie nie byłem tylko przy "Vertical Dropie" - z tego co widać na filmikach to całkiem fajna ścianka ;)
Doping kibiców świetny - u niejednego kolarza można było dostrzec uśmiech zadowolenia, wielu pisało później, że dzięki okrzykom zachęty zapominali o bólu w nogach i w płucach. Tak samo miał Marek Konwa, dla którego tam m.in. przyjechaliśmy. Twierdzi, że gdyby nie my-kibice, byłoby mu ciężko ukończyć ten wymagający wyścig. Po zajęciu bardzo dobrego 5 miejsca w piątkowym Eliminatorze (XCE) dziś wyraźnie brakowało mocy...
W elicie panów wygrał, jak można się było domyślić powracający w wielkim stylu Szwajcar Nino Schurter, który przez większość czasu miał na kole Martina Fangera (ostatecznie 14ty), drugi był Stephane Tempier a trzeci Moritz Milatz. Natomiast wśród kobiet dominowała Pauline Ferrand-Prevot, co było kompletnym zaskoczeniem dla wszystkich łącznie z nią samą! Łapaliśmy się za głowę kiedy z rundy na rundę jej przewaga rosła w zastraszającym tempie. Intrygujący jest fakt, że oboje triumfatorzy zaliczyli wcześniej dość udany romans z kolarstwem szosowym, co jak widać poskutkowało rezultatami najlepszymi z możliwych. Przewaga Pauline na mecie nad drugą Kanadyjką Pendrell była gigantyczna (2min50sek). Norweska weteranka Gunn-Rita straciła do zwyciężczyni 3min 30 sek, ale mimo to zajęła 3cie miejsce i zasługje na równie wielkie słowa uznania. Nasza Majka była 12, a Kasia Solus-Miskowicz 17, co również nas cieszyło.
Już po ceremonii wręczenia pucharów kobiet natknęliśmy się na nieco smutną Julie Bresset - złotą medalistkę olimpijską z Londynu, Mistrzynię Świata oraz triumfatorkę Pucharu w Nowym Meście sprzed dwóch lat. Jak się okazało wyścig się jej nie ułożył, zaliczyła upadek i ostatecznie dojechała dopiero na 26 pozycji. Ale wspólnego zdjęcia nam nie odmówiła ;)
I tym sympatycznym akcentem zakończyła się nasza przygoda z Pucharem Świata. Pozostało mnóstwo wspomnień, emocji. Brawa dla Czechów za wspaniałą organizację oraz za gościnę. Do zobaczenia za rok! I oby za dwa lata również w ramach Mistrzostw Świata, o organizację których Nove Mesto na Morave będzie się ubiegało!
Podobno jakieś wybory się zbliżają, wie ktoś coś? ;) Ja głosuję. Co tydzień. Na "Listę Przebojów Trójki", hehe. Już drugi raz zapomniałem uwzględnić w swojej 10tce Jacka White'a, a to przecież taka pozytywna i energetyczna nuta (zupełnie jakby połączyć RHCP z RATM). Biję się w pierś i obiecuję poprawę ;)
Tyski Catharsis doczekał się w końcu debiutanckiego krążka. Jako że wspieram polską scenę to też nie mogłem oprzeć się pokusie by sprawdzić co też ciekawego stworzyli na "Rhyming Life and Death". Trochę ponad dwa kwadranse technicznego i odrobinę melodyjnego metalu - mnie tam się nawet podoba ;) Dla fanów starszego Scepic, Cynik czy Atheist.
Wchłonąłem ostatnio "Moją Trójkę" książkę Bartosza Janiszewskiego. Lektura na kilka godzin, kilka bardzo przyjemnych godzin dodajmy. Może dla urozmaicenia fragment - wypowiedź słynnego "Dzwonnika", czyli Pana Marka z Katowic, który wydzwaniał swojego czasu do radia i tworzył takie mini-audycje z wykorzystaniem różnych efektów dźwiękowych oraz z dużą dawką humoru:
"Mam lat trzydzieści dziewięć. To jest dużo, tak mi się wydaje. Na tyle dużo, że u ludzi, których znam ze swojego środowiska, nastąpił szereg zmian, to są ludzie, którzy mają już swój dorobek i przez to są uwiązani. Stali się sztywni i banalni. Mają gombrowiczowską gębę. Często jest to gęba kołtuna, drobnomieszczańska. Ludzie, którzy są w tym wieku jak ja, są po prostu nieciekawi, smutni, ubrani w banał. Często boją się własnych poglądów, a więc zamiast nich mają takie protezy, wyciągnięte z gazet nie najwyższego lotu, albo z telewizji. I tymi protezami zastępują swoje poglądy. Nie potrafią się śmiać. A ja potrafię. Człowiek, nawet jeśli nie jest bardzo wykształcony i mądry, powinien zachować swoją naturalność. Powinien być kolorowy".
I jeden z jego telefonów:
"Chciałem przypomnieć, że dzisiaj tematem przewodnim audycji jest spektroskopia molekularna. Chyba z godzinę nad tym myślałem, co to jest petroskop molekularny i wymyśliłem. Jest to urządzenie, które służy do tego, żeby podglądać krasnoludki grające kulami na mole w bilard. Ktoś powie: Panie! to można zobaczyć gołym okiem! Tak? A widział ktoś kiedyś krasnoludki grające w bilard kulami na mole? Nie, bo do tego jest niezbędny petroskop molekularny".
Podjazd pod Krzyż Tysiąclecia w Zagórniku to dla mnie nowość, ale po prostu miałem dość asfaltów. Okazuje się rewelacyjny i dość sztywny w końcówce. Z daleka widać ogrodzenie, na szczęście furtka się nie domyka, można jechać dalej. Końcówka to już tradycyjnie leśne i dość strome interwały połączone z technicznymi zjazdami. I tak jak Grabek o swoich mini-dystansach mówi, że może je przejechać praktycznie każdy, to ja o tych 20km nie mógłbym powiedzieć tego samego ;)
Zapomniałem sobie o oryginalnym dość zespole jakim swojego czasu był System of A Down. Pamiętam oburzenie fanów Slayer, kiedy to właśnie SOAD byli koncertowym supportem legendy thrash metalu. Ponoć na koncercie w Katowicach doszło z tego powodu nawet do jakichś incydentów. Wtedy też takie połączenie wydawało mi się absurdalne, ale dziś już patrzę na to inaczej. Zwłaszcza jak słucham sobie debiutu z 1998 roku, który, jak się okazało przeszedł już do kanonu ciężkich brzmień.
Po tym jak w mediach zawrzało po performensie kobiety z brodą nabrałem ochoty na Marilyn Manson'a. To był prawdziwy freak a nie to co teraz się wyprawia. Ostatnio uśmiałem się z jego epizodu w "Californication", więc powróciłem do jego muzyki, która swojego czasu budziła spore kontrowersje. No co, chłop też się malował a dodatkowo kreował na antychrysta. Wszystko będzie lepsze od baby z brodą...
Później już klasycznie - podjazd na Kocierz i zjazd zielonym na Przełęcz Targanicką. Chwila namysłu i moim łupem pada kolejnych kilkadziesiąt metrów w pionie - ul.Złota Górka to taka mała franca ;) Późna pora zmusiła mnie do skrócenia wariantu i zjechania do Targanic. Wypad ok, ale trochę podłamałem się tym drzewokradztwem - owszem, widać to przy drogach, ale to co się dzieje w głębi lasów to jeszcze większa tragedyja...
Legendarna polska kapela awangardowo-black metalowa powraca z niebytu. "Kołysanki" zaskoczą każdego. Coś dla fanów niekonwencjonalnych dźwięków i filmów Smarzowskiego! Póki co sam nie wiem, co o tej płycie sądzić, w każdym razie wciąga. Panie i panowie - nowa Lux Occulta :)
Chodziła ta płyta za mną od jakiegoś czasu. Nie słuchałem jej już dobrych kilka lat. Romek Kostrzewski jako psychodeliczny wokalista Alkatraz - klasyczny przykład zespołu jednej płyty. Album to kontrowersyjny, ale i wyjątkowy. Czegoś takiego do tej pory polska scena muzyczna nie znała! ERROR wciąż brzmi świeżo.
Powrót po 17, z błotem w zębach jak i na każdej części roweru - było warto, ale jeszcze nie rozliczyliśmy się z Jałowcem w 100%. Nie damy za wygraną i z pewnością jeszcze mu pokażemy, kto rządzi.