Typowy wyjazd ze słuchawkami w uszach i wiatrem we włosach celem odbycia mocniejszego treningu podjazdowego (Targanicka, Kocierska x 2). Nic spektakularnego po drodze się nie raczyło wydarzyć ;)
Krótki szpil nad żywiecką Gardę :D Rewelacyjne słonko, niemalże bezwietrznie, na drogach spokojnie, chociaż wyjątkowo dużo motocyklistów, którzy jednak drażnią zakłócając sielankę zbyt nerwowym odciąganiem linki od gazu. Nawet minąłem jednego rowerzystę twardziela już na krótko :D A miejscówka z poniższego zdjęcia pozwoliła się wyciszyć i uzupełnić braki witaminy D ;)
Pogoda nie zachęcała do wyjścia na rower, ale czynnikiem motywacyjnym była okazja do pokibicowania koleżankom i kolegom w Półmaratonie Żywieckim a także możliwość pogadania z kumplami. Na zaporze spotkałem się z Pawłem i Jakubiszonem (który był wyjątkowo po cywilnemu) i razem dopingowaliśmy Darka, Konrada i Ksenię, którzy zdecydowali się wystartować w tym ciekawym iwencie ;) Chwilę jechaliśmy na nielegalu (pod prąd jednym otwartym dla ruchu pasem) razem z biegaczami, ale po jakimś czasie policja ściągnęła nas z drogi i nakazała jazdę po chodniku. Szosą! Po chodniku! Skandal ;) Na rynku w Żywcu masakra - tłumy! Ale nie ma się co dziwić skoro samych biegaczy było ponad 2 tysiące...
Nie będę się rozpisywał, bo wyjazd ten to dla mnie chlyb powszedni (amen), jeno towarzystwo było jakby niecodzienne. Znany vloger, Ślunzok i ultras w jednym (nie wiem tylko w jakiej kolejności;) przyjechał se na Żar. Oczywiście nie obyło się bez dwóch pit-stopów przy biedronkach (chyba ma tam jakieś zniżki czy coś) i jednego wypasionego postoju w cukierni na granicy Wilkowic i Bielska-Białej, którą niniejszym polecam ;) Udało się objechać wszystko przed zapadnięciem zmroku, na który to się nie przygotowałem, więc presja czasu była jakby obecna ;)
Stary klip, bo nic z nowej świetnej płyty nie mogłem znaleźć w sieci... Coś dla fanów Sudetów - Morior Axis z Kłodzka ;)
Myślałem, że 10 rajza w tym roku będzie już w terenie, ale niestety - Ciorny ciągle rozczłonkowany, składać się nie chce, nowy gdzieś tam dopiero majaczy na horyzoncie a i warun na szlakach nieciekawy. Ale od czego jest szosa? Dziś ciut dłużej, bo udało się urwać z pracy 2h wcześniej :) Takie piątki lubię najbardziej :)
Weekend bez historii, więc zostało kręcenie w tygodniu. Dziś pierwsza mobilizacja zaraz po pracy - lepiej późno niż wcale ;) Stęskniony za przełęczą Kocierską zrobiłem ją tradycyjnie z dwóch stron - na obu zjazdach pizgało niemożebnie ;)
Dzisiejszy wyjazd upłynął pod znakiem ucieczki od deszczu i poszukiwania "okienka" pogodowego ;) )( Kocierska co widać na poniższym obrazku była niedostępna. Pojechałem znowu na Kentucky i Bielsko. Nowe drogi, nowe możliwości. Na koniec, żeby jednak coś wpadło metrów w pionie Przegibek i Targanicka na małym odcięciu. Banan i dwie galaretki w czekuladzie to trochę mało jak na taką trasę ;)
Na pierwszym skrzyżowaniu (największe w mieście) po dokładnie 1km :) zrywam spinkę :D To już druga w tym roku - pora uzupełnić zapasy :D Podejrzewam nawet przyczynę - zakładając wcześniej łańcuch przyszczypałem spinką fragment gumy powlekającej rękawiczkę i prawdopodobnie przez to nie zapięła się prawidłowo :DDDD Dzięki zapasowemu pinowi i skuwaczowi można cisnąć dalej ;) Przed siebie, wstęgą szos, przy ładnie prażącym słoneczku i ze złą muzyką w uszach ;)