Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2014

Dystans całkowity:356.00 km (w terenie 80.00 km; 22.47%)
Czas w ruchu:31:00
Średnia prędkość:11.48 km/h
Suma podjazdów:8102 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:50.86 km i 4h 25m
Więcej statystyk

K.O.N.I.E.C.

Środa, 31 grudnia 2014 · Komentarze(4)
Lecim raz jeszcze z tematem z Breaking Bad ;) Jest na tym OST kilka takich perełek ;)


Poszedłem, a raczej pojechałem za ciosem ;) Zimowa Potrójna w takich warunkach to czysta przyjemność. Pod Czarnym Groniem kolejka - narciarze czekają na busa. Na drodze w kierunku Potrójnej mija mnie skoda trąbiąc z daleka, za chwilę zjeżdża na wstecznym i znowu próbuje. Przejeżdżam obok niej a gość dalej trąbi - to chyba próba nawiązania dialogu, ale sorry, do pewnego poziomu nie będę się zniżał.
Można jechać ;)
Można jechać ;) © k4r3l
Dobry wju na Tatry ;)
Dobry wju na Tatry ;) © k4r3l

Na szczycie wieje mocny wiatr - zapowiedź odwilży :/ Szkoda, krótko nacieszyliśmy się zimą. Może chociaż w górach będą temperatury minusowe. Na pocieszenie zacny widok na Tatry ;) Szlak w kierunku Przełęczy Kocierskiej dziwnie przejezdny - chyba jakiś ciągnik zagarnął większość puchu i można kręcić bez przeszkód.
Czerwony zaskakująco przejezdny!
Czerwony zaskakująco przejezdny! © k4r3l
A na zielonym jak zwykle bajkowo :)
A na zielonym jak zwykle bajkowo :) © k4r3l

Na Kocierskiej pogadanka z dwoma rowerzystami z A-chowa (jeden objechał w tym roku Polskę w pojedynkę!), którzy co roku świętują w ten sposób koniec roku. Zjeżdżam zielonym, gdzie mijam kolejnego rowerzystę - co to się porobiło to ja nawet nie! ;) I w ten sposób ten taki sobie rok dobiegł końca. Ciekawe czym nas zaskoczy jego następca? ;)

Do siego i rowerowego!

Jak przygotować rower na zimę - poradnik w trzech punktach :)

Wtorek, 30 grudnia 2014 · Komentarze(3)
Nie oglądam maniakalnie seriali, ale ten (a zwłaszcza jego końcówka, wszystkie te twisty) zryła mi beret! Nie było tu też jakiejś spektakularnej ścieżki dźwiękowej, ale kilka numerów zapadło mi w pamięć. Przy takich dźwiękach zakończył się ostatni odcinek.

Kończ waść, wstydu oszczędź. Doszedłem do wniosku, że najlepiej wychodzi mi ostatnio NIC i jazda na rowerze. Żeby zakończyć ten rok jakoś sensownie wybrałem tą drugą opcję ;) Odmrożony palec doszedł do siebie po dwóch dniach a jako, że miałem wolne to tym razem nie było zmiłuj - spd wymieniłem na toporne platformy, buty letnie na porządne trekkingi. Czyli taki jakby powrót do korzeni:) Poniżej oprócz kilku zimowych fotek kilka wskazówek z cyklu "jak przygotować rower na zimę" - Ameryki nie odkrywam, ale może kilka tip'ów się komuś przyda.
So much cocaine! :D
So much cocaine! :D © k4r3l

1. Pedały. Jeżeli ktoś użytkuje zimowe buty SPD to może ten punkt pominąć. Kto się przesiadł na tradycyjne obuwie może czytać dalej :) Zwykłe platformy sprawdzają się bardzo dobrze. Polecam aluminiowe, bo wiadomo jak jest z wytrzymałością plastiku. Dodatkowo niskie temperatury nie pomagają.
Buty & pedały ;)
Buty & pedały ;) © k4r3l

2. Osłonka na korbę. Przeprosiłem się z tym odpustowym kawałkiem plastiku. Niby zupełnie obciachowa rzecz, ale przydatna. Zwłaszcza kiedy jeździmy w szerokich spodniach narciarskich. W tym wariancie dodatkowo polecam popularne w trekkingu stuptuty. Cudowny wynalazek, który poza tym, że zapobiegnie przedostawaniu się do buta śniegu to ograniczy szerokość nogawek oraz zabezpieczy nas dodatkowo przed zimnem.
Osłonka rzecz święta ;)
Osłonka rzecz święta ;) © k4r3l

3. Hamulce. Najważniejsze to to, żeby były sprawne! A więc odpowietrzamy/wymieniamy olej, żeby nie spotkała nas przykra niespodzianka. Ja się załamałem tym co zastałem w zbiorniczku tylnego hamulca - płynem tego nazwać nie można było. Między tłoczki dostaje się śnieg, więc patent z zaklejaniem zacisków taśmą bywa bardzo pomocny. W lecie można w ten sposób chronić się przed błotem :) W zimie dodatkowym plusem jest to, że nic nam się nie przegrzeje :)
Hamulce - sprawne!
Hamulce - sprawne! © k4r3l

To tak w skrócie. Kwestia ubioru jest bardzo indywidualna, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. A na koniec kilka zimowych pejzaży! Pięknie przyprószyło Beskidy!

Główny szlak przetarty ;)
Główny szlak przetarty ;) © k4r3l
Na szczycie takie cuda ;)
Na szczycie takie cuda ;) © k4r3l

Bikezasping, czyli ekstremalna Barania Góra ;)

Sobota, 27 grudnia 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Jeden z "moich" głosów Trójkowego TOPu Wszechczasów, na który można głosować do godz.12 30 grudnia. Emisja jak zawsze 1go stycznia. W ten dzień nie warto odchodzić od radioodbiorników. No chyba, że za potrzebą ;)

Plan zdobycia Baraniej Góry zrodził się w głowie Kuby. Przystałem na propozycję, choć przyznaję - miałem 5 minut zwątpienia ;) Ostatecznie wyszedł z tego szalony trip. Najpierw 45km dojazdówki przy -9,-10 stopniach do Węgierskiej Górki, gdzie czekał już na nas Marek - jak się później okazało - postać kluczowa w całej historii :) 
Zima zaskoczyła drogowców ;)
Zima zaskoczyła drogowców ;) © k4r3l

Czerwony szlak na Glinne był przejezdny połowicznie. Na pewnej wysokości byliśmy dodatkowo dopingowani przez słońce, którego ciężko było uświadczyć w zamglonych, szarych dolinach. Od mniej więcej 1000m n.p.m. zaczęła się mozolna walka ze śniegiem, którego w tej okolicy dosypało więcej, niż się spodziewaliśmy :) 
Gdzieś na początku czerwonego ;)
Gdzieś na początku czerwonego ;) © k4r3l
Póki co kręcimy ile się da ;)
Póki co kręcimy ile się da ;) © k4r3l

Jazda zamieniła się w spacer u boku roweru, ale póki było ciepło i nic nie zdołało jeszcze nam przemoknąć (wszyscy mieliśmy spd, my z Kubą wersję z ochraniaczami, Marek system woreczków wewnątrz buta - chyba jednak skuteczniejszy;) jechało się i prowadziło na zmianę w wybornych nastrojach.
Są też widoki!
Są też widoki! © k4r3l
Jazda w toku ;)
Jazda w toku ;) © k4r3l

Najwięcej frajdy dostarczały oczywiście zjazdy. Świeży puch gwarantował nie tylko dobry humor, ale także miejscami mocne emocje ;) Na Magurce Wiślańskiej morale zaczęły sukcesywnie spadać. Przebycie kilkunastu kilometrów zajęło nam znacznie więcej czasu niż ktokolwiek z nas był przewidział.
To co najlepsze tego dnia ;)
To co najlepsze tego dnia ;) © k4r3l
Gęba się cieszy ;)
Gęba się cieszy ;) © k4r3l

Do celu nie zostało jednak już daleko, aczkolwiek słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dodatkowo kiedy weszliśmy w cień Baraniej Góry zrobiło się szaro i jakby... mniej optymistycznie. Ostatni morderczy wypych, krótki popas na szczycie i szpula w dół. No właśnie, nawet zjazdy nie były łatwe po tej stronie.
Świeży śnieżnobiały puch!
Świeży śnieżnobiały puch! © k4r3l
Kuba zjeżdzą na tle Skrzycznego ;)
Kuba zjeżdza na tle Skrzycznego ;) © k4r3l

Z czarnego zrezygnowaliśmy, bo był ledwo wydeptany i wybraliśmy wariant czerwony do schroniska na Przysłopie. Tam pogadaliśmy chwilę z opuszczającymi miejscówkę turystami i mikołajem, który poczęstował nas cukierkiem. Dalsza przeprawa nie należała już do najprzyjemniejszych. Nastał zmrok, a nam zostało kilka asflatowych podjazdów i zjazdów (m.in pod Stecówkę i Ochodzitą). Na jednym ze zjazdów wyglebiłem dość mocno, ale nie na tyle mocno, żeby sobie coś zrobić - widziałem tylko przelatujący nade mną rower ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;) © k4r3l
Dużo biołego ;)
Dużo biołego ;) © k4r3l

Przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie i takim właśnie osobnikiem okazał się Marek, który zamiast powrotu do Cieszyna zaoferował się, że zawiezie nas do domu. I chwała mu za to i stokrotne dzięki, bo gdyby nie on to pewnie odmrozilibyśmy sobie to i owo w drodze powrotnej czy nawet na PKP, gdzie mieliśmy i tak kawałek drogi.
U celu! :)
U celu! :) © k4r3l

Hardcore'owy trip, na kŧórym po raz kolejny okazało się, że to nie kondycja czy mięśnie jadą/idą a głowa! Co prawda my rozumy zostawiliśmy tego dnia w domu, ale siłą woli dopchaliśmy rowery do celu. Barania Góra zimą zdobyta! Straty? Złamany błotnik, obite kolano i lekko odmrożony duży palec w stopie ;) Czy było warto? Hell yeah! :) Dzięki chłopaki!

Szosą w grudniu popołudniu ;)

Sobota, 20 grudnia 2014 · Komentarze(6)
"Staring At The Abyss" krakowskiego Coffinfish to kolejna płyta, która zagościła na dłużej w moim odtwarzaczu.

Miało lać, miało wiać i ogólnie pogodowi wieszcze zapowiadali syf, kiłę i mogiłę. Tak przynajmniej wyglądała sytuacja w piątek późnym wieczorem.
Piątek wieczór z pogodą barową ;)
Piątek wieczór z pogodą barową ;) © k4r3l

A tu od rana piękne słońce! Sprawdził się tylko wiatr, o sile którego przekonałem się jeszcze nie wyjechawszy nawet na ulice. Dmuchnął skubany w rower i pierwsze szlify (szosy, nie moje;) zaliczone - z dwojga złego lepiej w ten sposób. Rozerwany brzeg siodełka, przecięta owijka i plakietka z kapsla z logiem PRO gdzieś poleciała wpizdu. No nic, to tylko rower a nie eksponat muzealny, nie ma co się nad tematem rozwodzić ;)
Myk i już na Przełęczy Kocierskiej ;)
Myk i już na Przełęczy Kocierskiej ;) © k4r3l

Trza siadać i kręcić. Dziś pierwszy raz Kocierz na szosie od strony Targanic. Powoli poznaję podjazdy w okolicy na nowo. Zupełnie nowe doznania, które za sprawą nowych, twardszych przełożeń potrafią dać ostro w tyłek. Zjazdy mega zachowawczo - serpentyny raz po raz przecinały wartkie strumienie wody. W dolince kocierskiej walka z wiatrem i tak aż do samej zapory w Tresnej. Pomiędzy zabudowaniami i górami wiało zdecydowanie mniej. Spotkałem po drodze raptem trzech, może czeterech szoszonów. Pogoda jak na grudzień idealna, choć niejeden z Was marzy pewnie o śniegu ;)
Powrót wokół jezior i postój w Porąbce ;)
Powrót wokół jezior i postój w Porąbce ;) © k4r3l

Żar z ekipą ;)

Niedziela, 14 grudnia 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Nowa płyta w starym stylu! Thrash metal prosto spod Czarnobyla! No dobra, żartowałem, chłopaki są z Kijowa;)


Sobota a w górach kupa błota. Odpuściłem. Przeserwisowałem sobie stery w góralu, bo po puszczeniu przedniego koła z kilkunastu centymetrów rama wpadała w dziwny rezonans. Jak się okazało dolne łożysko (zwykły wianek) złapało luz. Wymieniłem od razu oba obficie smarując. Powinno styknąć na zimę ;) Z racji planowanych wypadów w obuwiu cywilnym oraz gaciach narciarskich zamontowałem obciachową, ale jakże praktyczną osłonkę na blat ;) A w niedzielę przyszła pora na szosowanie. Chociaż jak się człowiek nasłuchał i naoglądał w ostatnich dniach jacy to zwyrodnialcy jeżdżą po naszych drogach to przyznam się szczerze - miałem pewne opory. Ale z drugiej strony - przecież nie zamknę się w czterech ścianach...
Pierwszy kompan ;)
Pierwszy kompan spod samiuśkich hołd ;) © k4r3l
Młodziczki z Sokoła Kęty na treningu ;)
Młodziczki z Sokoła Kęty na treningu ;) © k4r3l
Teee, bo Ci jakaś kulka z łożyska wypadła :D
Teee, bo Ci kulka z łożyska wypadła :D © k4r3l

Zgadaliśmy się w Kentaki na betonowym rynku (skąd ta moda, nie wiem) z Funiastym i Gustavsonem. Pierwszy dojechał rybnicki T-1000 i od razu zabrał się do macania mojej szosy ;) 10 minut później zameldował się Tomek z dziwną kulą u nogi (pewnie żona mu założyła, żeby się daleko nie zapuszczał - nie pomogło;) W okolicy cała kupa kolarzy i rowerzystów - od PROsów po typowych niedzielniaków. My to tak gdzieś chyba po środku z tendencją do niedzielnego rowerowania :D Miał być Kocierz ale ostatecznie padło na Żar. Taż fajnie w końcu to jeden z dłuższych i przyjemnych podjazdów w okolicy, na którym oddawaliśmy się pogadankom na tematy: antyklerykalne towarzyskie oraz techniczno-sprzętowe - niekoniecznie w tej kolejności ;) Nie mogło też zabraknąć klasycznych zjebek ;) Na szczycie jakaś marna kupka śniegu, dwa spasione koty, kilku downhillowców oraz oczywiście parki robiące słitfocie po przejażdżce kolejką. Za to widoki rewelacyjne - wiejąca w ostatnich dniach 'Ola' oczyściła zdecydowanie powietrze.
Nigdzie nam się nie śpieszyło zbytnio ;)
Nigdzie nam się nie śpieszyło zbytnio ;) © k4r3l
Na górze było zacnie!
Na górze było zacnie! © k4r3l
Pomykamy przez Wielką co się Puszcza ;)
Pomykamy przez Wielką co się Puszcza ;) © k4r3l

W dół poszło równie sprawnie, chociaż na dole wypadła mi buteleczka na wybojach ;) Ruszyliśmy nazot, bo w Porąbce miał czekać Krzysiek (tool). W czteroosobowej grupce pojechaliśmy sobie na lajcie przez Wielką Puszczę pokazać Sebie mini-hopkę, czyli sztywniutką Przełęcz Targanicką. Po tym punkcie wycieczki pożegnaliśmy Krzyśka a ja jeszcze pojechałem odprowadzić chłopaków przed Zator. Jechałbym dalej ale nie wziąłem lampek. Wracałem drogami drugiej kategorii i kląłem jak szwec pod nosem - wytrzęsło mnie za wsze czasy - osatni raz tamtędy jechałem. Udało się wrócić przed zmrokiem. Z dzisiejszej rajzy wyniosłem jednak kilka wniosków. Przede wszystkim, że tym przyjezdnym kolesiom w kaszę dmuchać nie wypada i swoje miejsce w szeregu znać trzeba. Funio mnie chciał do jakichś startów na szosie namówić - ale nie wiem czy w szerokich portkach można startować ;) Inna sprawa tyczy się jazdy na szosie - jak przystało na sportowy bolid mamy do czynienia z większym spalaniem... węgli ;) Także nie można lekceważyć regularnego tankowania w lidlach, biedrach czy innych aldikach ;) 

Błoto w Beskidzie ;)

Niedziela, 7 grudnia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Pięknie Rosjanie zagrali - kolejny materiał na kasecie, więc jak ktoś jest jednak estetą może sobie posłuchać nieszumiącego materiału na bandcampie ;)


Po zeszłotygodniowym śniegu zostały tylko przybrudzone białe placki. I masa błocka. Takiej pogody zdecydowanie nie lubię mimo to fajnie było pokręcić po Beskidzie w zacnym towarzystwie: Pawła, Maćka i Kuby. Z Leskowca w stronę Potrójnej na lajcie. Przed czarnym Groniem dogania nas Jakubiszon i już w komplecie jadziemy się grzać do Chatki na Potrójnej. Ja zamoczyłem buta na 20km i musiałem szybko znaleźć źródło ciepła - tamtejszy kominek uratował mi tego dnia tyłek!
W rezerwacie Madohora ;)
W rezerwacie Madohora ;) © k4r3l
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;)
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;) © k4r3l
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;)
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;) © k4r3l

Dalej na Kocierz a następnie zielonym na Łysinę - kiedyś w końcu trzeba zrobić podjazd szlakiem, którego do tej pory unikałem jak ognia. Stromy i tylko miejscami niepodjeżdżalny (tu z pomocą przyszła droga leśników) - szybko jednak pozwolił zmienić pasmo. Na Ścieszków Groniu coraz chłodniej o pora coraz późniejsza. Rozjeżdżamy się i z Kubą atakujemy raz jeszcze Potrójną. Na podjeździe szlag mnie trafia z powodu zaciągającego łańcucha - błoto jest dosłownie wszędzie. Zjazd czarnym szlakiem i gibki asfaltowy desant we mgle. Jeszcze tylko szybkie mycie wodą ze studni i konserwacja łańcucha, co by nie był na drugi dzień złoty :) Git wypad, ale zdecydowanie wolę śnieg!
I już na górze ;)
I już na górze ;) © k4r3l
Podjazdy z bananem na gębie ;)
Podjazdy z bananem na gębie ;) © k4r3l

Poniedziałkowe zimowanie! :)

Poniedziałek, 1 grudnia 2014 · Komentarze(8)
Przybieżeli mędrcy z Zachodu - czyli nowy Bethlehem :)

Ciężko nazwać rozjazdem wyjazd z 600m przewyższeniem, ale nie mogłem oprzeć się pokusie, zwłaszcza, że zapowiadają jakieś plusowe temperatury. W grudniu! No kto by się spodziewał ;) Na szczycie konkretne wiatrzysko, widoków niestety żadnych mimo to warto było bo wrażenie jakby człowiek się teleportował na Syberię :) Sezon na śnieżne drifty i (prawie)glebki uważam za rozpoczęty ;)

Tymi chorągiewkami ładnie zamiatało ;)
Tymi chorągiewkami ładnie zamiatało ;) © k4r3l
Najlepiej smakujący pączek tudzież oponka od lat ;)
Najlepiej smakujący pączek tudzież oponka od lat ;) © k4r3l
Hehe, to chyba zima ;)
Hehe, to chyba zima ;) © k4r3l
Widać, że mrozi tutaj ostro ;)
Widać, że mrozi tutaj ostro ;) © k4r3l

Dodam może jeszcze tylko, że ten wpis mógł nie powstać, bo o mało co nie wjechał we mnie pewien rozkojarzony drajwer, który jakby mnie w ogóle nie widział (mimo oczojebnej, żołtej kurtki) wziął się za wyprzedzanie na trzeciego. Salowałem się na pobocze a za sobą usłyszałem pisk hamulców. Ogarnijta się ludzie!