Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:244.43 km (w terenie 63.00 km; 25.77%)
Czas w ruchu:15:26
Średnia prędkość:15.84 km/h
Maksymalna prędkość:71.50 km/h
Suma podjazdów:2600 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:40.74 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Beskid Mały na dziko :)

Sobota, 25 września 2010 · Komentarze(20)
Zeszłej nocy urządziłem sobie rzeźnię z "Maczetą" Rodrigueza w roli głównej. Ten film, podobnie jak "Planet Terror" mnie rozwalił;) I ta kapitalna obsada. Polecam!
Po wczorajszym wypadzie przyszedł czas na ciąg dalszy. Plan tej wycieczki układał się w głowie "na bieżąco". Zacząłem od asfaltowego standardu na Kocierz (18m18s). Okropnie wiało, stąd czas gorszy od najlepszego o minutę (przynajmniej tak to sobie tłumaczę;).
Osiedle Kiczora (Kocierz Rychwałdzki) © k4r3l

Po zjeździe odbijam na Kocierz Rychwałdzki - tamtejsza okolica to oaza spokoju, wodospady szumią, ruch znikomy, powietrze rześkie - aż chce się jeździć ;) I tak kusi mnie pierwsza lepsza odnoga asfaltowa pnąca się od razu mocno w górę. Na mapie miałem zaznaczoną pętlę, którą można w tamtym rejonie zrobić, ale to nie to, jak się później okazało...
Okolice osiedla Basie (Kocierz Rychwałdzki) © k4r3l

Serpentyna wiedzie na Osiedle Kiczory i urywa się w pewnym momencie, akurat wtedy kiedy zapowiadało się całkiem nieźle.. No trudno, pora wracać w dół. Następny atak na Osiedle Basie, tam spotyka mnie niespodzianka w postaci takiego znaku:
U nas prędzej pojeździsz po lesie, niż po mieście :) © k4r3l

Miło, nie powiem, ale trzeba dodać, że to droga dla rowerzystów tzw. zawziętych, na rowerach co najmniej klasy MTB, bo kamolce w ziemi dają w kość. Niestety i ta ścieżka kończy się ślepym zaułkiem.
Gibasówka - dojadę tam, o ile nie pobłądzę;) © k4r3l

Wracam kawałek do mijanego wcześniej leśnego szlabanu, przechodzę pod nim i rozpoczyna się jedna z lepszych części tej wycieczki - leśne, interwałowe serpentynki usłane gęsto ściółką i zakamuflowanym pod nią błotem;)
Kapitalny trawers Wielkiego Gibasów Gronia (898m n.p.m.) © k4r3l

Mam dzisiaj ewidentnego pecha do urywających się nagle ścieżek, bo i ta kończy się pod lasem i nie ma innego wyjścia jak podprowadzać. Tam odnajduję nową dróżkę, a na niej pełno śladów dzików/saren w błocie. Ze wzmożoną czujnością przeciskam się przez chaszcze, jest klimat;)
Widoczki stamtąd też całkiem klawe :) © k4r3l

Po wyjeździe na ubitą ścieżkę (szlak niebieski/zielony z Łamanej Skały) okazuje się, że jechałem przez Rezerwat Madahora. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Z dwóch możliwych kierunków - Leskowiec i Ścieszków Groń - wybieram ten drugi.
W rejonie ^Czarnych Działów^ (skały + 6 jaskiń) © k4r3l

Byłem tam co prawda miesiąc temu, ale tego odcinka szlaku nie znałem. Jak się okazuje - jest miodzio. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu co do kierunku jazdy - w drugą stronę byłoby zdecydowanie ciężej.
A to już osławione ^Zamczysko^ (skałki wspinaczkowe) © k4r3l

Po drodze zaliczam jeszcze wizytę przy Czarnych Działach - to jaskinie poniżej szlaku. Niestety praktycznie niedostępne dla zwykłych śmiertelników. A także odnajduję, tuż przed samą Łysiną, tzw. Zamczysko, czyli kompleks naturalnych skał-olbrzymów. Gdzieś w tym rejonie znajduje się także Jaskinia Lodowa.
Przytoczę tu cytat ze strony marcinnowak.eu: [...]We wschodniej części skałek znajduje się jedna z najbardziej tajemniczych jaskiń w Beskidach. Jaskinia Lodowa ma długość 59 metrów i głębokość 10 metrów. Co ciekawe po raz pierwszy zbadana została przez grotołazów niedawno, bo latem 2000 roku. Niedawno bezspornie stwierdzono, że lód utrzymuje się w niej przez cały rok. Ta osobliwość i cały obszar leży 700 m n.p.m. i jest najniżej położoną jaskinią lodową w Polsce.[...]
[...]Aż dziw, że nie założono tu jeszcze rezerwatu. Flora naprawdę tu szaleje. Specyficzny mikroklimat, wilgoć, roślinność cieniolubna i naskalna. To właśnie skałki „Zamczysko”. Nazwa jest potoczna i wiąże się z legendą – oczywiście – o zamku, który miał tu stać i zapadł się pod ziemię, pozostawiając jedynie podziemny tunel. Sądząc jednak po tych utworach pod spodem może znajdować się naprawdę spory system jaskiniowy. Tylko trzeba go odkryć![...]
A dla ciekawskich dołączam schemat jaskini: http://speleo.bielsko.pl/pages_historia/gmichalska/lodowawzam.html
Przy zejściu do Jaskini Lodowej © k4r3l

Dalej powrót już typowo asfaltowy przez Okrajnik, Łękawicę, Kocierz Moszczanicki. Na Przełęczy Kocierskiej wybieram wariant terenowy. Zjazd na Przełęcz Targanicką szlakiem usłanym z liści oświetlonym przedzierającym się przez drzewa soczystopomarańczowym słońcem to poezja. Na przełęczy już ostatnia sesja - tradycyjne, jesienne, zachodzące za górami słońce i można wracać do domu. Ufff:)
Zielony z Przełęczy Kocierskiej © k4r3l

GPS trochę się gubił (zwłaszcza w gęstym lesie), ale ja się mu nie dziwię, momentami to już sam nie byłem pewien dokąd jadę, chociaż mniej więcej widziałem, że trawersuję południowe, solidnie zalesione stoki wpierw Potrójnej, a później Łamanej Skały.
Zachodzik na Przełęczy Targanickiej © k4r3l

Umarł król (LZ5), niech żyje król (LZ7)!

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(12)
Cover lepszy od oryginału? Dowód na to, że muzyka w filmach Tarantino odgrywa bardzo ważną rolę...

Reaktywacja mojego poprzedniego aparatu okazała się nieopłacalna - w serwisie gość zaśpiewał za części i robociznę 270 złociszy. 4 lata temu wydałem na niego prawie tysiaka z ciężko zarobionych pieniędzy, trochę szkoda... Postanowiłem na alledrogo upolować coś lepszego, używanego, co nie miało bliskiego kontatku z beskidzkimi skałami;)
Okoliczne gorki © k4r3l

Plus zależało mi na czasie, bo Ania wpadła ostatnio w sidła hobby zwanego decoupage, czego efekty można zobaczyć tu: www.bulma.art.pl ;) Padło kolejny raz na Panasonic Lumix. Dziś wybrałem początkowo standardową trasę przez Zagórnik, więc nie mogłem nie zjechać na moment by sfotografować kaskadę Rzyczanki.
Kaskada Rzycznaki w promieniach jesiennego słońca © k4r3l

Dalej już trasa nabrała typowo terenowego charakteru, najpierw ścieżką dydaktyczno-przyrodniczą a następnie wbitka na zielony szlak w stronę Gancarza (802m n.p.m.). Tam jak zwykle mozolna, ale stosunkowo krótka (15 minut) wspinaczka pod sam szczyt.
Tego krzyza bronić nie trzeba, stoi tu od lat © k4r3l

Odcinek między Gancarzem a Groniem JP II (890m n.p.m.) jest lajtowy, nie licząc stromej końcówki. Dodatkowym utrudnieniem okazał się głęboki żleb ściągający rower do środka... Na Groniu pustki, zaczyna wiać halny, więc pora na longslave'a - od razu lepiej - można więc mykać na Leskowiec (922m n.p.m.).
Trzeba się spieszyć, słońce już nisko... © k4r3l

Na szczycie niespodzianka, jeden gość szykuje się chyba do noclegu (karimatka, ognisko już płonie) - fajny klimat survivalowy, oby go tam nie przewiało;) Ja rzucam rower i biegnę sofocić zachodzące nad Beskidem Małym słońce. Uff, na szczęście zdążyłem;)
Zachód słońca w Beskidach © k4r3l

Epicki widoczek ;) © k4r3l

Jeszcze fotki panoramy Beskidu Żywieckiego i pora wracać. Z drugiej strony już nad horyzontem świeci księżyc w pełni. Wybieram opcję powrotną początkowo przez Groń JPII by nieco później połączyć się z czarnym szlakiem. Odpalenie mojej wysłużonej (jeszcze żarówkowej) lampki wydaje się koniecznością.
Panoramidło z Leskowca © k4r3l

Jadę wolno, wręcz asekuracyjnie. Na dość stromym zjeździe kółko grzęźnie między korzeniami a ja robię malowniczego OTB'a. Nieźle. Lekko przekrzywione siodełko, dziura w kolanie i przytarta łydka. Zaczynam sprowadzać. Po chwili patrzę - nie ma licznika, a więc powrót na miejsce kraksy z latarką w ręku. Chwila wytężania wzroku i... jest :) Schodzę i z ulgą docieram do asfaltu w Rzykach Jagódkach. Teraz już lajtowo do domku;)
Auć ;) © k4r3l


Idzie zima, rób zapasy ;)

Środa, 22 września 2010 · Komentarze(17)
Kategoria Warsztat
Uwaga - wpis bez kilometrów!;)

Po ostatnich beskidzkich szaleństwach trzeba było doprowadzić rower do stanu względnej używalności. Przy okazji wyszło na jaw kilka rzeczy. Idzie zima, więc będzie trochę o zapasach (oczywiście rowerowych;)...
Łańcuch KMC + spinka © k4r3l

Łańcuch świecący się jak psu kule tylko z pozoru wygląda idealnie. Spinka wyraźnie zaczyna się odkształcać - widocznie to zasługa mocniejszego depnięcia na podjazdach. Miejmy nadzieję, że jeszcze czas jakiś wytrzyma. Generalnie zapasową (a nawet dwie) wożę ze sobą, więc nie powinno być niespodzianki...
Odpryski na tylnym widelcu © k4r3l

Sprawa numer dwa - osłonka neoprenowa na tylny trójkąt. Niby rzecz marginalna, ale po jednym wypadzie w góry, kiedy to zapomniałem jej założyć spotkał mnie taki o to przykry widok.Jak widać łańcuch na wybojach potrafi nieźle narozrabiać i szczerze to lepiej wydać 10zł na taki gadżet niż kilka stów na lakiernika/nową ramę.

Jeżeli wasze v-brake'i wyposażone są w wymienne okładziny, to warto i na nie zwrócić uwagę. Te na zdjęciu są marki bodajże Author/Accent i mam je raptem 3-4 miesiące - oto co z nimi się stało:
Okładziny author + avidy SD7 © k4r3l

Już pomijam fakt, że raczej średnio spasowały do prowadnic wystając nadmiernie do tyłu, ale do oryginalnych Avidowskich okładzin im niestety daleko. To jednak groszowa sprawa i warto też na dłuższy trip wziąć ze sobą parę dodatkowych okładzin, żeby uniknąć podobnej sytuacji gdzieś na górskim szlaku, gdzie sprawne hample to przecież podstawa...

Przy oględzinach ogumienia dotarło do mnie, że na jednym komplecie Racing Ralphów jeżdżę już ponad rok (~1700km). Tyle też ma mój rower.
Rafałku, co się stało? © k4r3l

"Rafałki" były głównie eksploatowane na asfalcie i to widać, bo zrobiły się z nich semi-slicki. Boczny bieżnik jest mocno poszarpany - to z kolei efekt górskich eskapad. Cóż, przyszły sezon trzeba będzie najwyraźniej rozpocząć od zmiany ogumienia...

Beskidy we mgle

Poniedziałek, 20 września 2010 · Komentarze(13)
Chyba największy "hit" Szwedów z Katatonii:

Wczesnoporanny powrót do domu. Godzina 5:45, na termometrze 0 stopni, temperatura odczuwalna przy 30km/h na pewno ok. -3/-5*C, początkowo ciemno i mgła. Ocieplana bluza z membraną B'Twin zdała egzamin, podobnie jak rękawiczki Dartmoora, które jak widać nawet i w temperaturach około-zerowych dają sobie świetnie radę :)
Tresna we mgle © k4r3l

Pizga w sumie najbardziej po uszach, ale po 10 km już nic nie czuje (sprawdzam tylko asekuracyjnie czy mam jeszcze uszy;) mglisty klimat jest nie do opisania. Najciekawiej prezentuje się to w okolicach zapór, gdzie najlepiej widać ruch i gęstość mgły, która odbijając się od pochyłych ścian przelatuje nad drogą kilka metrów wyżej tworząc jedyny w swoim rodzaju tunel :)
Zapora w Porąbce © k4r3l

W Wielkiej Puszczy na 2 kilometrach nie ma nawierzchni. W sumie nawet po ściągnięciu starego asfaltu jest już i tak o wiele lepiej, na pewno równiej. Był to najgorszy fragment tej drogi i kiedy tylko drogowcy uporają się z tym odcinkiem jazda przez tę okolicę stanie się czystą przyjemnością!
Zdarta nawierzchnia © k4r3l

Ale nieco dalej widać jak poczyna sobie płynący wzdłuż drogi potok. Niezabezpieczone brzegi koryta to dla rwącej rzeki kwestia kilku godzin... Po "ataku" droga już nie wygląda na taką rewelacyjną - trochę przykry widok...
Osuwisko © k4r3l

Na Przełęczy Targanickiej wita mnie słońce wschodzące zza górującej nad okolicą Jawornicy. Rozpoczyna się piękny, słoneczny wrześniowy poranek...
Prawie w domu;) © k4r3l


Barania Góra (przez Skrzyczne)

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(17)
Ten wypad miałem w głowie już praktycznie na początku sezonu. Teraz mamy wrzesień i mogę dumnie rzec - Barania Góra (1214m n.p.m.) zaliczona ;) Ale od początku. Zaczęło się wszystko w sobotni, rześki poranek. Nie przygotowaliśmy się na takie (ok. 10 stopni) warunki, bo kurier nie dowiózł nogawek. No ale trudno, jak już jesteśmy w okolicy, to grzechem byłoby nie wystartować;)
Rześki poranek w Beskidach © k4r3l

Szybko przeciskamy się wiejskimi drogami Kalnej, Godziszki, Słotwiny i Lipowej by stamtąd rozpocząć nasz ulubiony podjazd na pierwszy górski cel dzisiejszej wycieczki - Skrzyczne (1257m n.p.m.).
Asfalcikeim na Skrzyczne? Czemu nie ;) © k4r3l

Słońce co chwila płata nam figle chowając się za pędzone wiatrem chmury. Ale na widoczki nie możemy narzekać, po prostu gdy jest nam zimno podkręcamy tempo na podjazdach.
Szutrowa autostrada... © k4r3l

Droga na Skrzyczne wznosi się łagodnie, początkowo jest to wąski asfalt, później zamienia się coś co kiedyś było asfaltem, następnie już praktycznie do samego szczytu jest to szeroka szutrowa autostrada - polecam w obie strony! Z tym, że na podjazdach można rozkoszować się widokami;)
Popas przy schronisku © k4r3l

Na szczycie tłumy, więc tylko szybki posiłek na wysokości schroniska i jedziemy dalej szukać słońca, bo akurat trafiliśmy na serię sporych chmurzysk, które skutecznie nas wychłodziły :)
W drodze na Malinowską Skałę... © k4r3l

W drodze na Malinowską Skałę (1152m n.p.m.) mijamy sporo rowerzystów, których oczywiście serdecznie pozdrawiamy. Dwóch z nich wyróżnia się dodatkowym wsparciem czworonożnych towarzyszy - ciekawy widok na tej wysokości.
Klasyczny zjazd po skałach;) © k4r3l

Pod Malinowską trzeba wprowadzać, tamtejsze skały studzą zapał do jazdy i nakazują chwilowy bikewalking. W międzyczasie dwóch bikerów podbiega z bajkami na plecach (gdzie im się tak śpieszy - nie wiadomo:). Faktem jest, że w dalszej drodze wyprzedza nas sporo riderów, ale nam na czasie specjalnie nie zależy;)
Beskidzki widoczek ;) © k4r3l

Pod Zielonym Kopcem (1154m n.p.m.) kolejny raz pokornie schodzimy z rowerów - nie ma się co szarpać ze sporym nachyleniem i luźnymi kamieniami. Mijają nas 'fullowcy' - jeden o mało co nie fiknął przez kierę, kiedy przyhamował na zjeździe - na pewno zrobiło mu się ciepło;)
Spod Zielonego Kopca... © k4r3l

Jedyną górką, która dzieli nas od celu "namber łan" jest Magurka Wiślańska (1140m n.p.m.). Tam docieramy raz prowadząc a raz jadąc - trochę ciężki teren pod rower, ale w sumie się z tym liczyliśmy.
Przed Magurką Wiślańską,,, © k4r3l

Natomiast to co zastaliśmy pod Baranią Górą przyćmiło wszystkie do tej pory napotkane przeszkody. W dwóch miejscach na wąskiej, trawersujacej szczyt ścieżce leżały powalone drzewa. Tak, że trudności mieli zwykli piechurzy, a co dopiero rowerzyści...
Rzut oka na pokonaną trasę... © k4r3l

Dalej pod sam już praktycznie szczyt prowadzimy na lajcie - ta góra nas zwyczajnie pokonała i nie baliśmy się do tego otwarcie przyznać:) Na górze kilka fotek, wychodzimy na wieżę widokową, podziwiamy 360stopniową panoramę Beskidów (a nawet i słowackich wierchów) - co tu dużo gadać, jest mega!
Okolice Baraniej Góry © k4r3l

W międzyczasie dojeżdża Shovel, który siedział nam na ogonie od Malinowa i razem już powoli zaczynamy staczać się tą samą drogą w dół. Robi się chłodniej a i pora coraz bardziej późna.
Shovel na ostatnim podjeździe © k4r3l

Wspólnie dokręcamy do Magurki Wiślańskiej i tam nasze drogi się rozchodzą. Shovel śmiga w kierunku Malinowksiej Skały, a my z Anią obieramy kierunek na Magurkę Radziechowską (1108m n.p.m.) z nadzieją odszukania dróżki, która nas doprowadzi do wyraźnie na mapie zarysowanej szutrówki. Niestety, właściwej drogi nie odnajdujemy i zamiast zjechać do Lipowej szlakiem zielonym postanawiamy wybrać trasę na dziko. Ile nas to będzie kosztowało dowiadujemy się za chwilę - 40 minut sprowadzania po stromym, kamienistym zboczu, którym na pewno kiedy leje płynie konkretny strumień:/
Wspólna fota musi być;) © k4r3l

"Ku..wom" i "jap..olom" nie ma końca ;) Ale nie poddajemy się i przy końcówce udaje nam się na szczęście wsiąść z powrotem na rowery. Czeka nas jeszcze jedna niespodzianka - żeby dostać się na drogę właściwą musimy przedostać się na drugą stronę rzeki Leśnianki. I tym mokrym akcentem kończy się nasz trip. W domu w zawrotnym tempie pałaszujemy kurze nóżki i stos frytek przy akompaniamencie zimnego Redsa i Taterki. Jest zmęczenie, ale jest też i satysfakcja! Kolejne szczyty zdobyte!
Skały przed Magurką Radziechowską © k4r3l


Wyścig z czasem

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(3)
Trzy akordy, darcie mordy - nowa płyta Helmet przypadła mi bardzo do gustu.

Trochę dzisiaj przycisnąłem na pedał, trasę specjalnie zmodyfikowałem, bo czasu miałem niewiele. A więc najpierw przez Czaniec, następnie drogą poniżej Bukowca w kierunku Porąbki a dalej już standard Międzybrodzie Bielskie, Czernichów, Tresna, Zarzecze, Bierna i Łodygowice.
Boczna droga do Porąbki © k4r3l

Ciepło, ale nad głową wisiały ołowiane chmury. W sumie oprócz przelotnych i naprawdę znikomych opadów na wysokości zapory w Tresnej obyło się bez przykrych pogodowych niespodzianek;)
W Międzybrodziu Bielskim... © k4r3l

Długopalczasete rękawiczki Dartmoora, w których przejechałem raptem 20km miały wadę - jakiś Pakistańczyk musiał spartaczyć sprawę i na palcu zrobiła się dziura. Zaniosłem więc do sklepu, gdzie sympatyczna właścicelka chcąc uniknąć reklamacyjnych opóźnień zobowiązała się sama to zeszyć. Trochę się zdziwiłem, no ale ok - w sumie nie ważne jak, byle szybko i skutecznie. Po odbiorze okazało się, że wszystko wygląda profesjonalnie, nic nie uwiera i można dalej jeździć:)
A to juz zapora w Tresnej © k4r3l

Żar znowu pogniewany... © k4r3l

Datal logger Holux'a ma jak widać po wykresie wysokościowym tendencję do świrowania, ale jeszcze nie obadałem wszystkich jego funkcji, gdyż odebrałem go na 5 minut przed wyjazdem i jedyne co zdążyłem to go załączyć. Generalnie fajny gadżet wyrwany za mniej niż 40% ceny, więc nic tylko się cieszyć;)
...i schowane Skrzyczne © k4r3l


Kocierz (instant)

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(6)
Godzina to w sam raz, żeby na Przełęcz Kocierską (718m n.p.m.) wyjechać i wrócić. Pogoda dziwna. Pochmurno, na szczęście nie leje. Niby "tylko" 13 stopni, ale na podjeździe się delikatnie zagotowałem. Przy okazji testowałem rękawiczki z długimi palcami Dartmoora (wyrwane na przecenie w bielskim sklepie Authora) - wniosek: nadają się dopiero na temperatury zdecydowanie poniżej 10 stopni, powyżej tego dłonie "pływają"...
Targanice, w drodze na Kocierz © k4r3l

Problem osuwisk ciągle aktualny, wciąż powstają nowe. To najnowsze znajduje się (jadąc od strony Targanic) tuż przed wyciągiem - lewa strona jezdni jest zamknięta na kilkumetrowym odcinku - tam woda także wyrządziła szkody.
Na przełęczy... © k4r3l

Na Przełęcz docieram w czasie 16min30sek (a więc czas o 1min40s lepszy niż do tej pory). Kosztowało mnie to jednak sporo wysiłku (głównie przez źle dobrany ubiór). Człowiek jednak uczy się na błędach i następnym razem będzie z pewnością lepiej;)
Powrót. © k4r3l