Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2013

Dystans całkowity:318.30 km (w terenie 140.00 km; 43.98%)
Czas w ruchu:28:14
Średnia prędkość:11.27 km/h
Suma podjazdów:9713 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:35.37 km i 3h 08m
Więcej statystyk

Popieprzony wyjazd sylwestrowy :/

Wtorek, 31 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Heh, w ramach odreagowania tego jakże dziwnego dnia coś dla ludzi o mocnych nerwach - ostre thrash metalowe granie z kolarstwem jako głównym motywem przewodnim. Jak ktoś nie lubi może przyciszyć i oglądnąć chociaż sam wideoklip dla beki ;) Polecam! Wrzucam z vimeo, bo na YT został zablokowany...


Podsumowanie zrobione, ale jest jeszcze suplement. Najbardziej popieprzony wyjazd w roku - 31 grudzień 2013 (dzięki Tlenek za korektę;)! Nic nie zwiastowało takiej końcówki, miała to być tradycyjna traska na koniec roku. Oczywiście pure MTB. Umówiłem się Kubą na Przełęczy Bukowskiej. Kiedy dojechałem zobaczyłem, że ktoś nadjeżdża. Myślę, dobry tajming, ale coś mi nie pasowało. Ubranie, rower, to nie był Jakubiszon. I tak poznaliśmy na starym roku jeszcze jednego zapaleńca - Piotra z Bielska-Białej. Kuba dojechał chwilę później i zabrałem ich na singla.

Z tego smogu uciekłem w góry ;)
Z tego smogu uciekłem w góry ;) © k4r3l

Myślałem, że Piotr na fullu będzie pomykał ostro, ale nie, zjeżdżał zachowawczo, czasami sprowadzał. Jak się okazało chłop ma na karku już trochę latek i zaliczył kiedyś konkretnego dzwona. Od tego czasu włącza mu się blokada na zjazdach. No cóż bywa. Pożegnaliśmy się w Wlk. Puszczy a z Kubą pojechaliśmy eksplorować drugiego singla. Chcieliśmy sobie zafundować fajny uphill leśną dróżką i tam się zaczęło....

Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :)
Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :) © k4r3l

[W tym miejscu miał być szerszy opis, ale naliczywszy przekleństw od groma postanowiłem go nie publikować. Zapraszam do wpisu Kuby, który to całą, ponad godzinną akcję w przyzwoitych słowach opisał. A ja w ramach niepisanego postanowienia noworocznego postanowiłem ograniczyć przeklinanie, chociaż już wiem, że będzie mi cholernie ciężko, bo przeklinać zawsze lubiłem. Jak palacz szlugi, jak alkoholik wódkię ;)]

Już na szlaku ;)
Już na szlaku ;) © k4r3l

Powiem tylko, że dawno takiego dnia nie miałem. Ale uświadomiłem sobie jak "pięknie" to wszystko w naszym cudownym kraju funkcjonuje. Żałuję tylko, że moja interwencja postawiła na nogi dwie karetki, bo gdzieś indziej mogło dojść do poważniejszych przypadków, a tu tylko zwykłym pijaczynom urwał się film i odcięło prąd. No cóż, menel też człowiek. Wolałem nie mieć żadnego z nich na sumieniu...
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;)
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;) © k4r3l

I tym optymistycznym akcentem kończy się ten jakże "cudowny" rok! Nauczka na całe życie: nie dzwoń nigdy na 112!
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;)
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;) © k4r3l

Zmarznięci wracaliśmy już po zmroku do domu klnąć niemożebnie pod nosem. Po drodze jeszcze jeden kontrolny telefon tym razem z komisariatu w Kobiernicach, hehe. Co jak co, ale takiego sylwestra to się szybko nie zapomina!

Na tropie singielków ;)

Niedziela, 29 grudnia 2013 · Komentarze(4)
Daaawno nie słuchane! Anathema w wydaniu ciut ostrzejszym - brit rock wymieszany z punk rockiem? Czemu nie! Świetna odskocznia od lekko zamulonych ale nadal wspaniałych klimatów na "A Fine Day To Exit".

Nikt na jazdę nie reflektował, więc pojechałem sam.  Ja, rower i muzyka w uszach. Zapomniałem już jakie to zajebiste uczucie. Zwłaszcza kiedy teren cieszy. A zaczęło się od konkretnego podjazdu. Chwilę później natrafiłem na świetny singiel, a raczej jego końcówkę. Następnym razem do sprawdzenia, bo potencjał jest ;)

Na rozgrzewkę taki podjazd ;)
Na rozgrzewkę taki podjazd ;) © k4r3l
Pierwszy odnaleziony skarb ;)
Pierwszy odnaleziony skarb ;) © k4r3l

Zauważyłem, że górskie panoramy nie cieszą mnie już tak jak urozmaicone podłoże w terenie. A na takie ciężko trafić, bo większość w okolicy to albo szlaki, albo drogi zwózkowe, nic ponad to co zwykle w górach można spotkać. Ale pojechałem sprawdzić jeszcze jeden singiel, na który kiedyś natknęliśmy się z Jakubiszonem zupełnie przypadkowo.
Na górze tradycyjnie widoki krzepiące strudzonego włóczykija ;)
Na górze tradycyjnie widoki krzepiące strudzonego włóczykija ;) © k4r3l
A to głowny gwóźdź programu - ulubiony singiel w okolicy!
A to głowny gwóźdź programu - ulubiony singiel w okolicy! © k4r3l

Wtedy był jakiś nieczytelny, zawróciliśmy. A dziś? Zobaczcie tylko zdjęcia. To mój nr 1 w okolicy. Nie długi, ale najeżony kamieniami, przez co dość trudny technicznie dla kogoś kto jeździ XC. Gdyby nie zwalone drzewo po środku byłby wręcz perfekcyjny. I pomyśleć, że tyle razy przejeżdżałem pod nim asfaltową drogą przez Wielką Puszczę...
Magiczne proszki, suszi, a może joga? Nie sprawdzałem ;)
Magiczne proszki, suszi, a może joga? Nie sprawdzałem ;) © k4r3l
Jak najmniej asfaltów!
Jak najmniej asfaltów! © k4r3l

Leskowiec z browarem w tle ;)

Sobota, 28 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
W oczekiwaniu na ostatni sezon "Californication" powróciłem do pierwszego. Ostatni już ledwo mogłem oglądać, ratowała go chyba tylko muza. Więc połączę przyjemne z przyjemnym i zapodam ścieżkę z jednego z odcinków tego zdrowo porytego serialu a jednocześnie będzie to pozycja, na którą oddałem głos w TTW.


Piękna pogoda, chyba najcieplejszy dzień grudnia, ba cieplej momentami niż październiku czy listopadzie ;) Takiej okazji nie można było przegapić! Po dniu przerwy (na pracę) pojechałem pokazać Jakubiszonowi nowy wariant podjazdu na Leskowiec. Wcześniej zmieniłem kasetę na nieco starszą, ale mniej zużytą i to był błąd, bo łańcuch żarł się z nią jak pies z kotem przy każdym mocniejszym depnięciu w korbę. Na szczęście nowe graty zakupione, to był już ostatni dzwonek, bo przyjemność z jazdy była znikoma.
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;)
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;) © k4r3l
Pułap widokowy osiągnięty ;)
Pułap widokowy osiągnięty ;) © k4r3l

Na szczycie wiało tak, że klękajcie narody, a Kubie na dodatek zachciało się dopompować koło w swoim zastępczym czołgu :) Trochę nam zeszło, do tego naszły nas smaki na złociste. A schronisko rzut kamieniem, hehe. No i znowu się przeciągnęło ;) Z racji, że w schronisku tłok jak na Krupówkach trzeba było szukać czegoś na zewnątrz. Padło na schody pod kiblami - przynajmniej nie wiało i świeciło słońce :)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;) © k4r3l
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D © k4r3l

Zjazd z Gancarza na pewno lepszy niż ostatnio jak byliśmy tam z Damianem, a reszta szlaku to czysta poezja i finezja - o to właśnie chodzi w MTB. Trasa znana i lubiana, więc nikt z nas reklamacji nie składał. Jak to mówią dobry trening nie jest zły, a i browar w górach smakuje lepiej niż gdziekolwiek indziej ;) Rzekłem :D
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;)
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;) © k4r3l


Świąteczna poniewierka ;)

Czwartek, 26 grudnia 2013 · Komentarze(6)

W tym roku złamałem swoją żelazną zasadę niegłosowania na polskie kawałki w Trójkowym Topie Wszechczasów. Wśród dwóch właśnie takich utworów (na 33 głosy) znalazły się ponadczasowe "Cztery pokoje" ;)))) A przy okazji apel: nie bądź frajer, nie głosuj na "Dziwny jest ten świat" ;)


Aktywny wypoczynek świąteczny to dokładnie to czego mi było trzeba. Podobnie chyba pomyślał Damian, który również wybrał się na trening. Pojechaliśmy w stronę Leskowca nieznaną mi do tej pory "drogą towarową", która z pętli autobusowej w Rzykach Jagódkach prowadzi szeroką szutrową, później nieco kamienistą i korzenistą drogą aż do czerwonego szlaku. Wylatuje się, wg znaków 30min za szczytem Leskowca. Świetna alternatywa dla mocno zjeżdżonego szlaku serduszkowego ;)
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd!
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd! © k4r3l
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt!
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt! © k4r3l

Nie wracaliśmy się, czasu szkoda, na szczycie byliśmy już setki razy. Pojechaliśmy za to w drugą stronę - w kierunku Przełęczy Kocierskiej. Ale warunki na tym szlaku nas zaskoczyły. Wciąż sporo śniegu w konsystencji średnio nadającej się do jazdy albo wcale. Dlatego też nie raz, nie dwa rowery trzeba było nieść a zjazdy po lodzie były niezwykle emocjonujące mimo iż odbywały się przy znikomej prędkości ;)
Pacz jak jedziesz! :D
Pacz jak jedziesz! :D © k4r3l
U-a-ha, rowery dwa ;)
U-a-ha, rowery dwa ;) © k4r3l

Damian tylko sypał ku..wami na lewo i prawo, że jechać się nie da, że szlag mu trafił ochraniacze... Ja nie zabrałem, więc ten problem mnie nie dotyczył, a co do jazdy tudzież jej braku - podobało mi się :D Było pochmurno, ale ciepło, nie irytował mnie nawet wpadający do coraz bardziej mokrych butów śnieg :D
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;)
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;) © k4r3l
Zjazdy błotnisto-lodowe :)
Zjazdy błotnisto-lodowe :) © k4r3l

Na koniec podjechałem do dawno nie odwiedzanej babci - w końcu są święta ;) Tak się zdziwiła kiedy zobaczyła takiego błotnego i przemoczonego ludka, że z rozpędu wrzuciła mi na talerz dwa schabowe ;) A nie, zapomniałem przecież, że to norma u babć ;) Mogła sobie tylko darować teksty, że pasowałbym na księdza :D Lubię czarny, ale bez przesady ;)))
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;)
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;) © k4r3l

Wypad w pełni udany, a co najważniejsze dzień nie przesiedziany - aktywna poniewierka to jest to ;) Dziękówa dla Damiana za oprowadzenie po nowej drodze i do zaś!

ps. pykło 6k km w tym roku :) Nie spodziewałem się tego i jakoś specjalnie mi nie zależało, ale udało się pokonać tą barierę głównie dzięki grudniowej pogodzie oraz towarzystwu, które zawsze działa mobilizująco ;) Póki co mam w grudniu więcej wyjazdów niż w marcu i listopadzie. Może uda się jeszcze pobić albo chociaż dorównać do października :D

Grudniowa Magurka ;)

Środa, 25 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy

Miała być zima, więc będzie zima. W głośnikach! Kapitalny album wysmażył powracający po latach Thy Worshiper! Jeszcze jeden przykład na to jak płodna, wyjątkowa i urozmaicona jest polska scena muzyczna!


Spontaniczny "opłatek" na Magurce - tak aby każda ze stron miała blisko. A stawić się miała najliczniejsza ekipa z Bielska-Białej (Marzen, Paweł, Marcin, Maks oraz Maciej), reprezentant z Cieszyna, czyli Marek i dwóch osobników reprezentujących Czaniec (jakubiszon) i Andrychów (mua;) - łącznie sztuk 8 ;) Warunki iście jesienne i taki też ubiór. Do plecaka tylko kurtka, ochraniacze i zimowa bluza zostają w domu - szok! Raz jeszcze postanowiliśmy zdobyć Magurkę żółtym szlakiem z Międzybrodzia. Dziś na świeżości jechało się świetnie i praktycznie wszystko udało się podjechać. A na górze w nagrodę widoki ;)


Asfaltowy dojazd ;)

Asfaltowy dojazd ;) © k4r3l
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;)
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;) © k4r3l

Było ślisko, czasem grząsko, dzięki czemu na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać. Ale ja malowniczą glebkę zaliczyłem już wcześniej na początku trasy - zagapiłem się, wczorajsze procenty zrobiły swoje i wjechałem w rów wypełniony liśćmi. No cóż, nikt nie mówił, że jestem mistrzem kierownicy ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;) © k4r3l
Ale jak widać, da się jechać ;)
Ale jak widać, da się jechać ;) © k4r3l

Do schroniska dojechaliśmy jako pierwsi. Oprócz gospodarzy nie było tam nikogo. Szybka herbatka + prąd dowieziony z domu (mój miał smak maliny & pigwy;), ciuchy na grzejnik i można się grzać ;) Dopiero wraz z nadjechaniem wspomnianych ekip główna sala zaczęła się zapełniać turystami. Nagle z kameralnego klimat zamienił się w biesiadny zwłaszcza, że każdy z nas zabrał ze sobą jakieś "gadżety". Dominowały jak na porę roku przystało zdrowotne nalewki :) a opłatki-kabanosy zrobiły prawdziwą furorę, hehe. Pojawił się nawet Konrad (ludwikon) z rodziną, ale wyjątkowo z buta :)

W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;)
W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;) © k4r3l

Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;)
Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;) © k4r3l

Czas biesiady dobiegał końca i teraz czekało nas najgorsze, czyli zjazd oblodzonymi szlakami kilkaset metrów w dół ;) No cóż na górze było najgorzej, z każdym pokonanym metrem coraz lepiej, lód ustępował miejsca zmrożonej ziemi a później błotu i liściom. Jesień w Beskidach w tym roku była wyjątkowo długa ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;) © k4r3l

Powrót dość szybki, bo Kuba śpieszył się na spotkanie, ja z racji wolnego popołudnia wybrałem się jeszcze na Kocierz. Ale mina mi zrzedła kiedy wpakowałem się w totalne błoto - sezon skończony więc ciężki sprzęt wjechał do lasu. Jakoś to przebolałem. Bardziej niestety obawiałem się nadchodzącego odcięcia. Czułem to już wcześniej, ale mimo to pojechałem trudniejszym wariantem. Dopadło mnie na szczycie i cały zjazd pokonałem "unplugged". Zero przyjemności, roztrzęsione ręce, miękkie nogi, generalnie porażka...
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;)
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;) © k4r3l

Telefon do znajomego czy otworzył bar - niestety, dopiero jutro... Stan coraz gorszy. Na szczęście czynny był jeszcze jeden bar, w którym siedział znudzony właściciel i grupka młodzieży na browaringu. O browarze w tej chwili nie myślałem, ale puszka pepsi i dwa batony zrobiły robotę! Pięć minut później byłem jak nowonarodzony - zachowania ludzkiego organizmu nie przestaną mnie zadziwiać... Dzięki wszystkim za współudział! :D
Jeden z ulubionych odcinków ;)
Jeden z ulubionych odcinków ;) © k4r3l

Route 2,398,313 - powered by www.bikemap.net

Lodowy (prawie)Leskowiec i agonia SLXa ;)

Sobota, 21 grudnia 2013 · Komentarze(13)

Koniec roku zbliża się nieubłaganie, czas podsumowań, przemyśleń, planów... Pozwolę sobie więc wrzucić jedną z 33 pozycji, na którą oddałem głos w trójkowym Topie Wszechczasów. Niezastąpiony Meat Loaf..

Sobotni krótki trening w towarzystwie Damiana. I znowu Leskowiec. Ale co zrobić jak to jedna z najbardziej atrakcyjnych górek w okolicy... Przynajmniej z reguły. Bo dziś była wyjątkowo nieuprzejma dla rowerzystów. Pogodowo natomiast rewelacja. Jak na pierwszy dzień kalendarzowej zimy ciepło - przed wyjazdem odnotowałem 5 kresek na plusie, a w czasie jazdy temperatura dochodziła nawet do 9. Ochraniacze na stopy zostały w plecaku :) Ale lód na wielu fragmentach trasy dał nam nieźle popalić.

Postój spożywczo-przemysłowy przed atakiem na Leskowiec ;)

Na dzień dobry w Rzykach, na podjeździe. Pierwsza kapitulacja i prowadzenie, co w butach spd nie było wcale łatwiejsze. Ale z pewnością bezpieczniejsze. Po dojechaniu do zielonego szlaku podejmujemy decyzję o odpuszczeniu szczytu - mega szklanka pod naszymi stopami zdaje się potwierdzać słuszność tej decyzji.


Z Gancarza trzeba niestety sprowadzać. Stromizna + plus gdzieniegdzie przymarznięta woda nakazują zachować rozsądek. Na szczęść ostatnie kilka km to już czysta poezja MTB. Singielki, korzonki, techniczne podjazdy...



Nie ma róży bez kolców - po wjeździe na asfalt przednia przerzutka SLXa strzela focha i odmawia posłuszeństwa. Po 3 sezonach i ponad 14tys. km ciężkiej orki pantograf nie wytrzymuje i pęka... Cóż, chyba już wiem co sobie sprawię "pod choinkę" ;)

Route 2,396,594 - powered by www.bikemap.net


ps. testuję nowy edytor dodawania wpisów i trochę się dziwię tym wszystkim, którym puszczają z tego powodu nerwy. Jak dla mnie ekstra! Oczywiście pierwsze wpisy na pewno zajmują więcej czasu, trzeba to jakoś ogarnąć i połapać się w nowym rozstawieniu okienek i przycisków, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę, będzie to wygodniejsze.

Trzonkowo bezśniegowo ;)

Sobota, 14 grudnia 2013 · Komentarze(7)
"A kdybys už nebyla, vymyslím si tě" taki oto piękny tytuł nosi płyta, która dotarła do mnie zza naszej południowej granicy. Zakochałem się w tych dźwiękach od pierwszego posłyszenia. Absolutnie fenomenalna muzyka! Podoba mi się fakt, że Czesi, w przeciwieństwie do wielu polskich "artystów", nie wstydzą się swojego języka. Zdecydowanie najlepiej wydane 250 czeskich koron w ostatnim czasie!


Szybki look na prognozy i co widzę? Sobota słoneczna, niedziela pochmurna. No to już wiadomo, co będę robił w sobotnie przedpołudnie ;) Wpadłem jeszcze do chorującego Jakubiszona i podrzuciłem mu płytkę Obscure Sphinx, bo zamówiłem sobie i jemu. Wytłumaczył mi drogę na Trzonkę i pojechałem...
Początek z lekka mistyczny ;) © k4r3l

W sumie początkowo droga była mi w pewnym stopniu znana, kilka lat temu jechaliśmy tam z dobrym kumplem, ale trochę wówczas pobłądziliśmy, hehe. Tym razem udało się wzorowo dojechać do szczytu, po drodze łapiąc się nawet na kilka stacyjek drogi krzyżowej. Dziwne, że jeszcze Watykan nie postawił krzyża na Marsie albo Księżycu :))) Ale to nie prędko chyba, bo teraz wrócili do korzeni i metrem jeżdżą, albo na rowerze :)
A na szczycie szałowo ;) © k4r3l

Na grzbiecie fenomenalny warun, ciepło, niemalże jak w lecie a nie w połowie grudnia. Zamiast herbaty z termosu pociągnąłem kilka łyków błękitnego izotonika. Podjechałem na znaną sobie polankę a tam jeszcze ładniej: Babia, Tatry, słońce a pode mną mgły - coś piknego!
Babia o ( musicie mi uwierzyć na słowo) Tatry ;) © k4r3l

W stronę Gancarza i Leskowca ;) © k4r3l

Lekko improwizując zahaczyłem o podszczyt Złotej Góry i zjechałem z niej żółtym szlakiem zaliczając po drodze kilka singielków. Dalej znowu w górę - tym razem w stronę Przełęczy Kocierskiej. Tam jednak nie docieram, tylko zbaczam z asfaltu i wjeżdżam na Przełęcz Cygańską. Miejsce zacienione, więc ślisko...
Babia i Pilsko :) © k4r3l

Singielki też były ;) © k4r3l

Dalej już dobrze znanym zielonym szlakiem do Targanic. Tam zawsze jest frajda, chociaż odcinek to krótki, bo raptem dwukilometrowy. Powrót bocznymi drogami, bo już zaczynało się robić szaro. Dziś sam, więc bez weny. No i nóżka jakoś nie podawała, albo się po prostu za ciepło ubrałem.
Zielony z Kocierza ;) © k4r3l

Póki jeszcze śnieg zalega ;)

Niedziela, 8 grudnia 2013 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Ampacity "na żywca" to w zasadzie to samo co Ampacity z płyty, wszak nawet swój debiut nagrali na "setkę". W styczniu grają w Bielsku i szkoda, bo raczej nie dotrę, więc pozostaje oglądać takie właśnie bootlegi. Co ciekawe dopiero podczas tego nagrania wyczaiłem nawiązanie do floydowskiego "A Great Gig In The Sky" - na płycie jakoś mi to umknęło, tutaj jest to bardziej wyraziste i oczywiste. Żal nie znać!


Nie sądziłem, że kiedyś to napiszę, ale brakuje mi ostatnio kilku rzeczy, w tym śniegu ;) Owszem, w ostatnią niedzielę zażyliśmy odrobinę białego szaleństwa jednak poniedziałkowa słota i brak opadów śniegu w perspektywie nadchodzącego tygodnia napawa mnie lekkim niepokojem :)
Słoneczny fragment, tylko podłoże jakieś niestabilne ;) © k4r3l

Bez śniegu jakby fun mniejszy, a przecież błoto w tym sezonie dopisywało aż nadto niezależnie od panującej pory roku. Formalnie niby jeszcze jesień, ale mam nadzieję, że chociaż w górach pokrywa śnieżna zdoła się utrzymać do kolejnego porządnego ataku zimy.
Stromo, stromiej :) © k4r3l

Kłody pod kołami, słońce niestety po drugiej stronie ;) © k4r3l

Nie będzie oryginalnie - zgadałem się z Kubą na małe co nieco na Leskowcu. Niby ta sama górka co tydzień temu, ale po co kombinować, skoro jadąc tam ma człowiek pewność co do odpowiedniej ilości śniegu. No i jeszcze jedna istotna sprawa - schronisko :))) Sam podjazd był lekką katorgą z racji świeżego (wczorajszego puchu) i rozchodzonych szlaków. Ale walczyliśmy :D Pierwszy raz bez rogów! Z szerszym dzięki temu chwytem! No i po ostatnim serwisie przestawiłem amortyzator ze 100 na 120mm skoku - na zjazdach od razu pewniej :)
W tą stronę kapitulacja, w dół rewelacja ;) © k4r3l

Pod schroniskiem na groniu ;) © k4r3l

Pojedli my, popili, pośmiali, aż nie chciało się potem wsiadać na rower :) A chcieliśmy jeszcze podjechać kilkaset metrów na szczyt sprawdzić widoczność. Niestety akurat spochmurniało i zrobiło się nieprzyjemnie chłodno. Pogadaliśmy z jednym gościem po 60tce i jednym zawale. Tym razem był trekkingowo, ale ma przejeżdżone w tym roku prawie 6000km! Zrobił sobie fotkę przy naszych rowerach ;) i pożegnaliśmy się.
Się pochmurało :/ © k4r3l

Ale humory dopisują ;) © k4r3l

Inny turysta zagaił o nasze ochraniacze na buty. Fakt faktem wynalazek średnio trafiony kiedy przychodzi podprowadzać rower, poza tym ciągnie zimno od bloków a śnieg, który dostaje się pomiędzy materiał a but też robi swoje. Jako motocyklista polecił nam patent z obwijaniem buta połówką rolki folii strecz. Nie wiem czy to wypali na rowerze, ale nie zaszkodzi wypróbować :)
Zaczyna się zjazd! ;) © k4r3l

Zjazd rewelacja. Wchłonięte piwko sprawy nie ułatwiało stąd też mój piękny lot w, na szczęście, miękki śnieg. Więcej śmiechu niż strachu i głupoty niż rozumu :) Odgłos hamulców Kuby towarzyszył nam do samych Rzyk - pekaes to mało powiedziane ;) Ale puścić się klamek nie dało, bo cholernie ślisko było ;)
Odrobina technicznych fragmentów :) © k4r3l

Na koniec jeszcze rundka przez singielki na zielonym szlaku i wizyta w 'bikeparku' na Pańskiej Górze. Ktoś wcześniej "założył ślad" i wiedzieliśmy jak jechać, żeby wykorzystać maksymalnie tamte ścieżki. Warto tam wrócić, podobnie jak i w góry :)
/

Pierwsze śniegowanie ;)

Niedziela, 1 grudnia 2013 · Komentarze(7)
Premiera "Like we're equal again" już wyznaczona. 13 grudzień. To będzie sądny dzień dla polskiej sceny alternatywnej. Przedpremierowy odsłuch debiutu krakowskiego Fleshworld pozostawił coś więcej niż dobre tylko wrażenie. Promocyjny utwór nr 2 prezentuje się tak:


Siedzenie w chałpie na dobre mi nie wyjdzie, więc ruszyłem swoje cztery litery sprawdzić ile śniegu nasypało w pobliskich górkach. Ale żeby tam dotrzeć pierwsze musiałem uświnić siebie i rower, bo śnieg na zamieszkałym przeze mnie pułapie nie występuje, a plusowa temperatura zamieniła wszystko w błotnistą maź...
W te górki na horyzoncie jadę ;) © k4r3l

Śnieżno-błotna breja :/ © k4r3l

Gdzieś do 600m n.p.m. jechało się ciężko, czasem trzeba było prowadzić, bo opony nie dawały rady na czymś co przypominało kolorystycznie kawę z mlekiem, a stan skupienia miało bliżej nieokreślony ;) Oczywiście po drodze kilka zaczepek od turystów: "a opony już zmienione na zimówki?", "trzeba było łańcuchy założyć", itp. W sumie, co racja to racja ;)
Pierwsze widoczki! ;) © k4r3l

Widokówka nr 2 ;) © k4r3l

Przed samym szczytem prawdziwa zima, gałęzie uginające się pod naporem śniegu, pokrywa śnieżna na zadowalającym poziomie, temperatura znacznie niższa - świetnie! Widokowo trochę kiepsko, bo pochmurnie. Ostatnie łyki już letniej herbaty (marketowy termos) i pora na zjazd.
Początek świetnego singla ;) © k4r3l

Przed szczytem prawdziwa zima! ;) © k4r3l

Czyli najprzyjemniejszy i najbardziej emocjonujący etap tripu. Tak to już jest, że w zimie zjazdy biorą górę nad podjazdami, ale gdzieś tą technikę trzeba szkolić. Zjeżdżało się świetnie, początkowo serduszkowym a końcówka już czarnym, czyli z większą dawką adrenaliny.
Grzeję dupsko pod wiatą ;) © k4r3l

Największa frajda w zimie? Zjazdy! ;) © k4r3l