Po sobotnim kiepskim samopoczuciu ślad zaginął i można było rozprostować gnaty na kilku hopkach. Mokro, z okresowymi przejaśnieniami, rower po powrocie uwalony jak świnia. Bez ochraniaczy na buty byłoby kiepsko...
Spontan. Na początku sprinterski (kierunek Zator), a na końcu zakończony umieralnią pod Kocierzem. W Wadowicach skapnąłem się, że dzwonił Funio - zaś nam nie było dane pokręcić i się rozminęliśmy. Taki lajf ;) Temperatura dziś wahała się znacznie - od 12 stopni i full lampy do ok. 5 w Suchej Beskidzkiej i 0 w Okrajniku / Kocierzu Moszczanickim.
Miało być z ekipą, ale "tajming" był z czapy :) Dogoniłem Funia dopiero na )( Kocierskiej w momencie kiedy brali się już za zjazd - no nic, przynajmniej go zobaczyłem w tej śmisznej czopce :D Jakoś te tornada się nie sprawdziły, było nie gorzej niż tydzień temu w sobotę :)