Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Medżik

Dystans całkowity:15951.04 km (w terenie 2015.20 km; 12.63%)
Czas w ruchu:868:37
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:281975 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:173797 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:51.13 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Pielgrzymka do Jaworzna ;)

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(22)
Uczestnicy
Tematycznie i z jajem, czyli country wersja thrashowego klasyka. Slayer kurczę!

Acid Drinkers - Seasons in the Abyss (Slayer cover)
Pojechać do Jaworzna i spotkać się z tamtymi krejzolami - to mogę zrobić byle kiedy. Ale na to by załapać się na pewne rondo okryte złą sławą w światku Frondy/Radia Maryja/TVtrwam miałem tylko rok. Dlaczego by więc nie połączyć jednego i drugiego? Z takim planem wybrałem się na Śląsk w niedzielny, chłodny i jak się później okazało dość mglisty poranek wraz nieco "osłabionym" Jakubiszonem :D
Rano było tak :)
Rano było tak :) © k4r3l

Dzień wcześniej dałem cynk Sebie (gustav) o naszych planach a ten z racji pierwszego dłuższego testu swojej szosy w nowym roku postanowił również udać się w to samo miejsce. Mgły ustąpiły dopiero na wysokości Babic. Jazda odbyła się bez poważniejszych incydentów nie licząc wymijającego z pół metrowym odstępem tira. Ale to przecież standard...

Pod zamkiem w Babicach... ;)
Pod zamkiem w Babicach... ;) © k4r3l

Miejsce zbiórki: zamek Lipowiec. Chyba pierwszy raz tu byłem. Wychodzi słonko, można się poopalać, porobić fotki, powylegiwać. Po jakimś czasie zjawia się banda: Aniuta, Ewa, Piotrek, Janusz, Tomek i Krzysiek. Tego się nie spodziewaliśmy :) Chwila na kurtuazje i pora ruszać bo gdzieś tam na obrzeżach Jaworzna Seba ma problemy z orientacją w terenie :)

Te mrówki na dziedzińcu to my ;)
Te mrówki na dziedzińcu to my ;) © Kriss

Pędzimy co sił w nogach, korzystając ze skrótów. Raz drogi są bardziej ruchliwe innym razem nie ma na nich żywej duszy. Się dzieje. Nie mam pojęcia jak jechaliśmy (trzeba będzie zerknąć na ślad), ale suma summarum docieramy do Jaworzna a tam znudzony czekaniem Sebastian zdążył opędzlować już cały chlebek krojony :))) Krótka wymiana uprzejmości i zwiedzamy :)

Jakiś leśny skrót :)
Jakiś leśny skrót :) © k4r3l

Główną atrakcją (tuż po Funiu:) było rondo, którego nazwę na cały rok wylicytowała w Wielkiej Orkiestrze firma Art-com. Chodzi oczywiście o "rondo im. Jeffa Hannemanna - niezapomnianego gitarzysty Slayer"! \m/ Robiliśmy sobie tam fotki i z pewnością dla przejeżdżających osób musieliśmy wyglądać co najmniej dziwnie ;) Żadne mohery na szczęście nie wzięły nas na swoje zwichrowane celowniki :))

Głupawka na słynnym rondzie :)))
Głupawka na słynnym rondzie :))) © funio

Po tej akcji Ewa zaprowadziła nas do knajpy, gdzie korzystając z ciągle słonecznej aury stołowaliśmy się na zewnątrz zajadając największą pizzę jaką widziałem (60cm). Dwa kawałki i miałem dość, resztę wypełniłem złocistym izotonikiem ;) Po tym wszystkim rozbolał mnie brzuch, ale nie z jedzenia tylko ze śmiechu, bo Funio z Januszem to taki kabaretowy tandem - nie ma chwili by nie prezentowali swojego spontanicznego programu :))))

Biesiada w toku ;)
Biesiada w toku ;) © Kriss

Żegnamy się z Ewą, Piotrkiem (któremu dostarczyłem strój Bikestats - będzie na tegoroczną wyprawę jak znalazł, oby służył!) i Krzyśkiem. Miło było poznać nowe osoby :) W pięcioosobowej grupie uciekamy z Jaworzna ;) zahaczając jeszcze o hacjendę Tomasza, który zabiera lampki dla Aniuty i Janusza. Po drodze zataczamy się (nie, nie przez piwo:) ze śmiechu na rowerach - okazji nie brakuje, a to ciekawe obrazki po drodze, a to jakaś słowna docinka, generalnie, więcej śmichu niż jazdy, hehe.

Pełen szacunek na ścieżce ;)))
Pełen szacunek na ścieżce ;))) © k4r3l

W Oświęcimiu żegnamy Gustava (dzięki chopie!) i jeszcze kawałek jedziemy razem. Przed Wilamowicami ekipa z Jaworzna postanawia zawrócić. Że też im się chciało tak jechać z nami :) Dzięki za oprowadzenie po mieście i za towarzystwo. Razem z Jakubiszonem wracamy przez Kęty a następnie kierujemy się przez Wielką Puszczę na Beskidek, co by tak do końca płasko nie było :))) Do domu docieram już po zmroku.To była świetna integracyjno-rowerowa niedziela z bandą oszołomów. Danke :)

Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;)
Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;) © k4r3l

Beskidzkie emtebe & ęduro ;)

Niedziela, 16 lutego 2014 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Z braku pomysłów na nowe kawałki wracam do swoich ulubionych płyt z "muzyką rozrywkową". Dog Eat Dog zawsze poprawiają nastrój, to może nie tak kultowa płyta jak "All Boro Kings", ale z pewnością najbardziej dojrzała. Przebija swoją zawartością wydany kilka lat później "Walk With Me".


Mało fot, dużo jazdy, maksimum frajdy! Tak w skrócie można by opisać co się wydarzyło minionej niedzieli. Na starcie 13-14 bikerów. Ale to nie był typowy wyjazd. To było MTB w czystej postaci. Najpierw żmudny podjazd na Magurkę - moje przeświadczenie o cienko podjeżdżających endurakach legło w gruzach - świetnie sobie radzą chłopaki. Dalej nie byłem pewien co mnie czeka, a tzw. zjazd "Bokserskim" kompletnie nic mi nie mówił.
Szturm na Magurkę :)
Szturm na Magurkę :) © k4r3l

Jak się okazało był to kapitalny, bajecznie techniczny, czasami ciężki i stromy singiel wijący się między drzewami jak szalony. Tam gdzie trzeba jego budowniczy zadbał od najazdy ułatwiające pokonanie przeszkód typu powalone drzewa czy wyrwy w ziemi. Zjazd wybitnie ciężki kończący się w połowie mega-ścianką, którą sprowadzałem ;)
Oblężenie Magurki :)
Oblężenie Magurki :) © Remigiusz Ciok

Dalsza część jeszcze ciekawsza, raz wyjeżdżam poza trasę, innym razem glebie kosząc po drodze młode drzewko piszczelem. Jechała z nami jedna dziewczyna, jeden kilkunastolatek oraz gość na... coś jakby przełajówce! Czaicie bazę? Kolo z koszulką Sokoła Kentucky ogarnął zjazd pod enduro na szosie (bieżnikowane opony) z dolnym chwytem! Kosmos.
Wielki Kanion - strach w oczach :)
Wielki Kanion - strach w oczach :) © k4r3l

Dalej kolejny raz podjazd (to już 1,5 Magurki;) ale nieco wcześniej odbijamy na kolejny singiel. Jak zwykle zaczyna się tak, że go nie widać, hehe. To co tutaj na nas czekało to już wyższa szkoła jazdy. Widać, że ktoś się przyłożył do tego. Usypane bandy, fajne przeszkody, hopki i drewniane kładki - re-we-lac-ja! Szybkie przebicie się do Bielska i atak na Kozią Górkę starym betonowym torem saneczkowym. Podjeżdżało się świetnie, ale na końcówce zaczynało brakować pary w nogach. Małe piwko z sokiem (ech te cukry proste, hehe) dodało trochę wigoru - w sam raz przed zjazdem.
Rynienka na Kozią ;)
Rynienka na Kozią ;) © k4r3l

A ten był, a przynajmniej powinien być szybki, ale ogólne zmęczenie i co tu dużo kryć - brak techniki nie pozwalały mnie go przejechać w takim tempie jakbym chciał. Szybka myjka w Straconce, pożegnanie z resztą chłopaków. Atak na Przegibek. Na końcówce dogania mnie jakiś szoszon. A kto to? No jak to kto - Funio-włóczykij, hehe. Prędzej jego tu spotkasz niż lokalnych rowerzystów. Walimy po coli na przełęczy i zjeżdzamy sobie razem aż do Porąbki. Fajnie, bo dzięki Tomkowi jakoś szybciej pedaliłem no i nie było zamuły :)
Ekipa już wykruszona, ale wciąż tłoczno ;)
Ekipa już wykruszona, ale wciąż tłoczno ;) © Remigiusz Ciok

Dobry dzień i pomimo niezbyt optymistycznych prognoz pogoda wytrzymała! Warunki śnieżno-błotne, ale jak człowiek jeździ to już zdążył do tego przywyknąć. Oby dzisiejsza nauka nie poszła w las :)
--
Przypominam, że ruszyły zapisy na II serię strojów BS. Szczegóły tutaj: http://forum.bikestats.pl/discussion/1826/stroje-bikestats-2014/#Item_1

Beskidy po labie ;)

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(8)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt wrocławskiego Elysium. Płyta swojego czasu otrzymała ode mnie 10 punktów na 10 możliwych i wciąż podtrzymują tą ocenę, bo mimo upływu kilkunastu lat muzyka broni się wyśmienicie.


Po przebimbanym poprzednim weekendzie wystąpiło u mnie mocne postanowienie poprawy. Nikt na jazdę nie reflektował pojechałem więc sam - łaski bez :P Po kilkunastu minutach w nizinnym błocku odechciało mi się jeździć. Była po prostu tragedia. Ale nie dałem za wygraną i pojechałem wyżej - z daleka widziałem białe plamy na szczytach okolicznych górek, więc była szansa na normalną jazdę.
Zaczęło się dość niewinnie ;)
Zaczęło się dość niewinnie ;) © k4r3l

Im wyżej tym więcej śniegu ;)
Im wyżej tym więcej śniegu ;) © k4r3l

Kiedy już wyjechałem na ten nasz Leskowiec (922m n.p.m.) to poczułem, że żyję. Piękna zimowa aura, w tle wyraźnie widoczne szczyty Tatr i pierwszoplanowy majestat Diablaka - aż zachciało mi się kręcić dalej! Pojechałem więc grzbietowym czerwonym, bo to była jedyna gwarancja nie występowania błota.
Beskidzki raj ;)
Beskidzki raj ;) © k4r3l

Skrzyczne w tle i nieptrzetarta ścieżka przde mną ;)
Skrzyczne w tle i nieprzetarta ścieżka przede mną ;) © k4r3l

I faktycznie, cała droga z Leskowca aż po Kocierz upłynęła pod znakiem białego szaleństwa. Na trasie masa trekkingowców, sporo młodzieży - widać ostatnie dni ferii zachęciły ich do wyjścia w góry. Wszyscy jak jeden mąż zdziwieni byli obecnością na szlaku rowerzysty ;)
Totalna zima!
Totalna zima! © k4r3l
Udało się podjechać, nie bez walki ;)
Udało się podjechać, nie bez walki ;) © k4r3l

Śnieg był dość niestabilny co powodowało niezliczoną ilość uślizgów. Było z tym trochę zabawy :) Co się człowiek nakręcił pedałami pod górkę to jego - na pewno zaprocentuje to w przyszłości. A co poza tym? Cisza, spokój, dziki klimat - ten szczególnie odczuwalny był w Rezerwacie Madohora - sercu Beskidu Małego! Całkiem udany dzień pomimo nieciekawego początku!
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;)
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;) © k4r3l

Walory widokowe Potrójnej ;)
Walory widokowe Potrójnej ;) © k4r3l

Szatanista w Sralpe ;)

Poniedziałek, 3 lutego 2014 · Komentarze(11)
Tytuł adekwatny zarówno do wycieczki jak i do dnia premiery nowej płyty Behemoth. Właśnie słucham Adama Darskiego vel Nergal w, o dziwo!, Trzecim Programie Polskiego Radia (Behemoth w Trójce, dacie wiarę?;), w audycji "Przed godziną zero" i dziw mnie bierze jaki to spokojny, opanowany i elokwentny człowiek. Do wszystkiego doszedł swoją ciężką pracą, wytrwałością a Wy i tak nazwiecie go "szatanistą"... Ech ;)


Wolny poniedziałek nie zdarza się zbyt często ale po takim dniu jak dzisiejszy skłaniam się ku częstszemu przedłużaniu weekendów. Same plusy! Weekend dłuższy, tydzień pracujący krótszy, no i pogoda lepsza, niż w przykładowo ostatnią niedzielę. Siedzieć w robocie przy takiej aurze to grzech :P

Szklaneczka przed szczytem ;)
Szklaneczka przed szczytem ;) © k4r3l

Pojechałem sobie swój ulubiony klasyk począwszy od kilku leśnych duktów w kierunku Leskowca. Po drodze dowiaduję się od napotkanego turysty, że ze szczytu widać Tatry (kolejny powód, że wyjazd nie poszedł na marne;).

Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;)
Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;) © k4r3l

Faktycznie coś tam widać, niestety nie na zdjęciach. Ale zarówno Tatry Wysokie jak i Zachodnie były widoczne gołym okiem. Nie zabawiłem tam długo i pojechałem w kierunku mojego ulubionego szlaku. Z Przełęczy Anula, przez Gibasy w kierunku Łysiny!

Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;)
Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;) © k4r3l

Szlak ten, co zielony kolor ma, to rzecz w Beskdzie Małym wręcz fenomenalna na rower! Znajduje się w samym sercu tych gór i jest na tyle małopopularny, że można się tam poczuć niemalże jak w rezerwacie!

Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;)
Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;) © k4r3l

Owszem, docierają tam skrawki cywilizacji, ale umówmy się, drewniana chata z wygódką, znudzony owczarek niemiecki czy kapliczka nie czynią z tego miejsca metropolii ;) Dziś dodatkową niespodzianką był lód na trakcie w postaci wszelakiej. Zabawa więc była przednia ;)

Bobslej jak w Soczi ;)
Bobsleje jak w Soczi ;) © k4r3l

Na koniec funduję sobie przejażdżkę asfaltami wzdłuż malowniczej dolinki Kocierza Moszczanickiego. Ależ tam jest pięknie! Kulminacją tej drogi jest bardzo fajny podjazd do najpierw żółtego a później czerwonego szlaku przed Potrójną. Rewelacyjna opcja powrotu na drugą stronę zamiast zjeżdżonego do bólu asfaltowego Kocierza.

Na Gibasach jak na wczasach ;)
Na Gibasach jak na wczasach ;) © k4r3l

Teraz już tylko zjazd do Rzyk Praciaków (sam szczyt Potrójnej odpuszczam - robi się późno i chłodno). Końcówka zjazdu (nowa opcja) - wybornie smakowita! Koniecznie do powtórzenia i odnalezienia początku tej cudownie technicznej rynienki!

Zbójeckie Okno robi wrażenie ;)
Zbójeckie Okno robi wrażenie ;) © k4r3l

Życzę Wam i sobie samych takich poniedziałków. Zróbcie sobie przerwę od pracy, od codzienności, przestańcie gonić za pieniądzem, wróćcie do korzeni, nie pożałujecie! ;)

Sralpe & Szymonbajk ;)

Sobota, 1 lutego 2014 · Komentarze(13)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt, które zrodziła białostocka ziemia. Bright Ophidia to był swojego czasu twór wybijający się ponad przeciętną i wyprzedzający swoje czasy. Dziś zostało po nich już tylko wspomnienie i kilka intrygujących krążków. Set your madness free!


Każdy ma swoje Calpe i każdy zna pewnie jakiegoś Szymona, który jeździ na rowerze ;) Nasze polskie Calpe to cudownie brzmiące Sralpe, które występuje w różnych zakątkach naszego zmienno-klimatycznego kraju. Choć idea wyszła bodajże gdzieś z nadbałtyckich landów ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;) © k4r3l
I jeszcze pokazują, że jest OK ;)
I jeszcze pokazują, że jest OK ;) © k4r3l

Pojechaliśmy z Szymonem pierwotnie na Leskowiec, ale po mozolnym podjeździe zarządziliśmy przeciwny kierunek. W sumie niedługo byliśmy w górkach, bo chwilę później już zjeżdżaliśmy jakąś nieoznakowaną dróżką do Rzyk Praciaków. Szlak taki sobie, nieuprzątnięty przez leśników i raz po raz różnej wielkości patyczaki atakowały mój napęd.
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D © k4r3l
Tu mnie jeszcze nie było ;)
Tu mnie jeszcze nie było ;) © k4r3l

Ale gałęzie to nie jedyna atrakcja z jaką przyszło nam się zmierzyć. Nieco niżej trafiliśmy na pięknie zakonserwowaną lodową ścieżkę, której nie było jak ominąć. W końcu idąc krajem jakoś się udało. Chwilę później lekka dekoncertracja i miałem glebkę przed oczami. Cudem się jakoś wyratowałem zeskakując z roweru przed kamienistym rowem. Noty mogłoby być całkiem wysokie za styl :)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;) © k4r3l
Błotko musi być ;)
Błotko musi być ;) © k4r3l

Pożegnałem się z Szymkiem, który wracał oblewać zaliczoną matmę, a ja pojechałem jeszcze przez łąki i pola Zagórnika na mój ulubiony odcinek zielonego szlaku, którym wróciłem do domu. Chciałem jeszcze po drodze zaliczyć myjkę, ale była spora kolejka, więc kolejną godzinę poświęciłem na doprowadzenie roweru do jako takiego stanu ;)
Tradycyjna polska zima ;)
Tradycyjna polska zima ;) © k4r3l

ps. postanowione - widzimy się na Beskidy MTB Trophy 2014, choć nie wiem jeszcze z kim, bo większość chyba wybrała Sudety MTB Challenge ;)

Zimo przybywaj! ;)

Niedziela, 26 stycznia 2014 · Komentarze(6)
W oczekiwaniu na kilka premier płytowych powrót do staroci. Prawie 20letni materiał Anathemy broni się dziś wyśmienicie. Wrzucam wersję live z Krakowa, bo to świetny gig był a ludziska, jak widać na załączonym obrazku, bawili się przednio!


Wow! Ależ pięknie "przyzimiło" ;) W nocy dosypało trochę świeżego puchu i od razu zrobiło się przyjemniej. Zerknąłem na meteogramy i wyczaiłem, że między 13 a 16 będą najkorzystniejsze warunki (głównie sprzyjająca temperatura). Dziś sam, bo reszta skacowana albo zajęta czymś innym. Nie przeszkadzało mi to wcale.

To jest to!
To jest to! © k4r3l
Nowy podjazd odkryty ;)
Nowy podjazd odkryty ;) © k4r3l

Nie zabrałem nawet słuchawek, bo w sumie robienie zdjęć przy tej plątaninie kabli byłoby tylko bardziej kłopotliwe. A im mniej postojów tym lepiej. Początkowo było mi cholernie zimno w palec środkowy lewej ręki - zdawało się, że tracę czucie w tym miejscu, ale z każdą kolejną minutą stan ulegał poprawie. Postoje planowałem ograniczać do minimum, tak by sięgnąć tylko po termos do plecaka, ale nie dało się...

Można się odprężyć ;)
Można się odprężyć ;) © k4r3l
Odrobina skupienia na korzonkach ;)
Odrobina skupienia na korzonkach ;) © k4r3l

Panujące w lesie znakomite warunki zachęcały do częstego sięgania po aparat. Mimo iż poruszałem się w lwiej części szlakiem turystycznym nie spotkałem tam żadnej żywej duszy! Aczkolwiek jakieś pojedyncze ślady można było zauważyć. Odizolowałem się tym samym od cywilizacji i chłonąłem ciszę oraz specyficzne odgłosy charakterystyczne dla zimowej jazdy (skrzypienie zmieszane z szelestem przyprószonych śniegiem i przymrożonych liści). RE-WE-LAC-JA!

I łancuch można łatwo przesmarować ;)
I łancuch można łatwo przesmarować ;) © k4r3l
Samowyzwalacz na 10s i sprint do roweru ;)
Samowyzwalacz na 10s i sprint do roweru ;) © k4r3l

Brak kolcowanych opon w żadnym wypadku nie stanowił problemu. Pozwoliłem sobie na kilka technicznych odcinków i jedynym minusem ich pokonywania była odpowiednio zmniejszona prędkość. Poza tym FUN na maksa i człowiek czuje, że żyje. Chociaż w weekend :D


MroozBike ;)

Sobota, 25 stycznia 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Co ja się z tą płytą namęczyłem, to moje. Wszędzie zachwalają, mianują płytą roku, ogłaszają sensacją i rewelacją, a mnie ona tylko irytowała ;) A sam żem ją kupił i siłą rzeczy słuchałem. Plan był taki, żeby słuchać do porzygania lub do momentu aż mi się zacznie podobać. Udało się to drugie, ale płyta wg mnie jest tylko dobra ;) Za to ta ścieżka wchodziła mi od samego początku:
Nie zliczę warstw, które miałem dziś na sobie ale i tak było mi momentami zimno. Termometr pokazał "tylko" -10, ale wiatr na otwartych przestrzeniach zrobił swoje. Nie pomogła folia strecz na bucie pod ochraniaczami, za to w miarę dawały radę stare rękawiczki Chiby z windstoperem i jakimś tam ociepleniem. Staraliśmy się pokręcić głównie w lesie, gdzie nie dość, że było cieplej, to jeszcze zagościła tam piękna zima - taka jaką lubię najbardziej, bez błota, bez soli, naturalna.

Krótko, ale na maxa ;)
Krótko, ale na maxa ;) © k4r3l

Najtride - Kocierz

Środa, 22 stycznia 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Ależ ta płyta brzmi świeżo i jakże po naszemu! Żadne tam silenie się na zagraniczne gwiazdki. Premiera albumu w lutym, dodam tylko, że to pozycja obowiązkowa!


Krótki wypad rozpoznawczy. Powód? W końcu spadł pierwszy w tym roku śnieg! Cała Polska przysypana i przymrożona, a w Beskidach do tej pory wiosna. Wreszcie i my się doczekaliśmy. Przy okazji zabrałem Jakubiszonowi strój BBriderZ, który otrzymałem od Damiana, ten przejął go od Pawła, a Paweł dostał go od... producenta ;) Sam przetestowałem swoją koszulkę - daje radę. A to, że przemarzliśmy na zjeździe to już temat na inną historię. Ale warto było ;)

Przybywamy w pokoju :D
Przybywamy w pokoju :D © k4r3l

Ostatnio padłem ofiarą pewnego rowerowego pasjonata - męża "koleżanki po fachu" Katarzyny z zina Atmospheric. Oprócz zamiłowania do dwóch kółek łączy nas także muzyka. Wyobraźcie sobie, że gość uparł się, że zrobi ze mną wywiad ;) Tym sposobem powstał pierwszy na świecie wywiad z "pionkiem" tudzież "płotką" w światku MTB. Nie musicie czytać tej rozmowy, ale zapraszam wszystkich, których nakręcają rowery i wszystko co z nimi związane na bloga www.tempekolo.blogspot.com :)

Wiosna w Beskidzie Śląskim ;)

Niedziela, 19 stycznia 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Nadrabiam zaległości muzyczne z roku minionego. Wróciłem z ostatniego (pierwszego od kilku lat) koncertu z płytą. Spłukałem się doszczętnie, choć gdyby nie kilka piw pewnie miałbym płytę drugą a może i trzecią. Ale nie miałbym piw, hehe. Ta płyta to czarny i niepozorny digipack, z którego mrugają do nas złote półlitery układające się w nazwę albumu - "Absence". Piękna sprawa. Piękna muzyka!


Niedziela. Coś tam wstępnie umawialiśmy się z bielską ekipą na kręcenie po tamtejszych górkach, ale poranna mgła w mojej okolicy o mały włos nie przywiązała mnie do łóżka. Jednak sobota bez dwóch kółek zrobiła swoje - kolejny dzień nie mógł się skończyć siedzeniem w domu. Odpaliłem lampki i pojechałem przez tę mgłę głównymi arteriami do Bielska-Białej. Na lotnisku zameldowałem się z lekkim poślizgiem, ale załoga (Marzen, Dawid, Maciek, Grzegorz, Konrad, Tomasz i niejaki Miszcz Polski Marek K. ;) cierpliwie czekała.

Grzegorz nas prowadzi przez dzicz ;)
Grzegorz nas prowadzi przez dzicz ;) © k4r3l

Naszym przewodnikiem był niezawodny w takich sytuacjach Grzegorz, który wraz z Marzeną ma zjeżdżone te okolice do bólu. Zaczęło się niewinnie od jakichś leśnych singielków, potem dość konkretny podjazd szeroooką szutrówką aż w końcu wylądowaliśmy na niebieskim szlaku przed Przykrą.

Cała ekipa pod Błatnią ;)
Cała ekipa pod Błatnią ;) © k4r3l

Sam podjazd na ten szczyt daje ostro po łydzie. Ale udało się podjechać w całkiem niezłym tempie - obecność mistrza motywuje ;) Pod Błatnią szybka grupowa fotka przy akompaniamencie dość porywistego wiatru i można jechać dalej. Marek z Dawidem wracają do Bielska, a my zjeżdżamy zielonym szlakiem do Brennej. Szlak bardzo fajny, trochę korzonków, trochę rąbanki. Tą drugą odczuwa najbardziej Grzegorz, który łapie snejka. Ale żebyśmy się nie nudzili poleca nam pobliską miejscówkę z fajną panoramką.

Zima w Beskidach ;)
Zima w Beskidach ;) © k4r3l

Szybka zmiana i kończymy zjazd. Wpadamy do Malwy w Brennej i zamawiamy po piwku, do którego gratis dostajemy chleb ze smalcem ;) Czas upływa na pogaduchach, ale w końcu postanawiamy się zebrać. Jadąc wzdłuż Brennicy delektujemy się trasą i przede wszystkim znakomitą pogodą. Słońce grzeje, aż nie chce się wracać. Rozbijamy się więc przy wodospadzie i robimy spontaniczne ognicho. Sklep niedaleko, więc można skoczyć po kiełbaski. Siedzi się rewelacyjnie, ale zachodzące słońce zmusza nas do ewakuacji.

Nad Brennicą ;)
Nad Brennicą ;) © k4r3l

Kompletnie mi nie znanymi skrótami dojeżdżamy przez Jaworze do Bielska gdzie rozstaję się z resztą ekipy. W sumie gdyby nie poranna mgła nie wziąłbym lampek, a tak to się przydały. Na os. Złote Łany łapię kapcia - powietrze schodzi w kilka sekund. Rozbijam się pod klatką jednego z bloków i łatam. Tracąc jednak na tej operacji trochę czasu rezygnuję z powrotu przez Przegibek i wracam tak jak przyjechałem, czyli przez Lipnik, Kozy i Czaniec. Dzień wykorzystany na maksa, co biorąc pod uwagę nadciągającą zmianę pogody wydaje się dodatkowo procentować ;) Dzięki wszystkim za wspólnego tripa!

Tak, to styczeń ;)
Tak, to styczeń ;) © k4r3l

Full Moon Bike #1 ;)

Wtorek, 14 stycznia 2014 · Komentarze(7)
Usłyszałem tę wersję w niedzielnym Minimaxie i mnie podniosła na duchu :) Dwóch znakomitych gitarzystów oraz przyzwoitych wokalistów ;) Legendy. Co ciekawe Tom Morello wykonał ten cover jeszcze z Rage Against The Machine, ale to zupełnie inna  historia. Wykon ten tutaj, wspólnie z "Boss'em" przypomina bardziej jego solowy projekt The Nightwatchman, czyli bardziej tradycyjnie, ale również wybuchowo ;)

Nosiło mnie. W pracy ostatnie godziny po nowym roku kiedy niewiele się dzieje a człowiek zaczyna żałować, że nie wziął zaległego urlopu... Trzeba się więc ruszyć na jakiś wieczorny trening. Poza tym jest pełnia. A jak pełnia to i spać ciężko, więc jak się człowiek zmęczy to lepiej się mu później uderza w kimono ;)


Zlepek nocnych fotek ;)
Zlepek nocnych fotek ;) © k4r3l

Tradycyjnie na rozgrzewkę pojechałem na Przełęcz Kocierską (uprzedzam pytania: ten śnieg to sztuczny jest;) Następnie zjazd w kompletnych ciemnościach zielonym szlakiem (ale adrenalina!). A na koniec kilka asfaltowych skrótów/podjazdów i powrót do domu przez Pańską Górę. Wystarczyło w zupełności by podładować akumulatory na cały tydzień ;)

ps. w sprawie strojów teamowych bikestats: właśnie otrzymałem prototypowy egzemplarz i wygląda on tak:
https://drive.google.com/folderview?id=0B1E_iOjNCiiQTHNtWW55a2NmTTQ
Firma BCM Novatex odwaliła dobrą robotę, już niedługo ruszą zamówienia ;)))) Szczegóły na forum.