Nowe AC/DC jakie jest każdy widzi. Wg mnie ostatnią wnoszącą coś do twórczości Australiczyków płytą była "Stiff Upper Lip" kolejne to już bardziej na zasadzie: "hej, żyjemy, mamy się świetnie, ciągle gramy tego swojego rock'n'rolla" :)
W odpowiedzi na wyzwanie rzucone przez Grzegorza stawiłem się na Magurce ok. godz. 10 gdzie już czekała cała ekipa bielsko-cieszyńska. W tej sporej grupce ruszyliśmy w stronę prawdziwej zimy, która zadomowiła się w okolicy najwyższego szczytu Beskidu Małego. Najniższa temperatura oscylowała tam w okolicy 6 kresek poniżej zera :)
Zjazd do Międzybrodzia był całkiem ok - czerwony szlak nie jest taki zły, na dodatek ma kilka ciekawych sekcji korzennych :) Dalej nowy wariant podjazdu na Hrobaczą Łąkę - słyszałem o nim, ale nigdy nie jechałem. Co to była za sztajfa! Klasyczny podjazd może się schować :)
Ze szczytu w stronę Przełęczy U Panienki i dalej kierunek Kozy-Kamieniołom. Tu już nie było tak przyjemnie, słońce zostało po drugiej stronie gór na dodatek wzmógł się mocny wiatr. Ekipa wróciła na Bielsko a mnie jeszcze Jakubiszon przeciorał znanymi sobie singlami nieopodal niebieskiego szlaku :) Gruba wyrypka i ekstra ekipa. Trza się powoli oswajać z białym puchem ;)
Jednym słowem: piździ! ;) Szosa to fajna sprawa, ale może w ciut bardziej przyjaznych warunkach atmosferycznych :) Dziś sprawdziłem sobie jak z kasetką 12-25 pójdzie podjazd pod Przełęcz Targanicką. Wjechać wjechałem (deptając na stojaka po korbach), ale lekko nie było ;) Zresztą widać na wykresie jaka to sztajfa. Dobrze, że taka krótka, hehe.
Nadejszła ;) Po serwisie w Bike Doctor Service przyszedł czas na pierwszy test długodystansowca. Po kilkuset metrach drobna korekta siedziska - poza tym ok. Pod koniec trochę już pizgało w stopy, ale ogólnie to leciało się konkret. Trzeba sobie wyrobić parę nowych nawyków, przyzwyczaić się do zmiany biegów i przełamać strach (w ramach zdrowego rozsądku;) na zjazdach. Minusy? Brak muzy - słuchawki padły :/
Dzisiejszy ubiór z kolekcji Cebula jesień/zima 2014 /15 ;) Góra: dwa longsleeve'y, rękawki, bluza ocieplana (bez membrany), koszulka BS na wierch, dwie pary rękawiczek (ekstra ciepło!), buf na szyje, buf na łeb ;) Dół: kalesony :D, nogawki ocieplane, skodenki 3/4, szorty, skarpetki trekkingowe, folia stretch na skarpetach :D Brakowało wyraźnie ochraniaczy poza tym komfortowo ;)
I po ptokach - kiedyś musiała się w końcu pogoda spipcyć. Na domiar złego dolało mi na koniec, ale sam sobie jestem winien, bo wiedziałem co się, tfu, święci, a mimo to odwlekałem wyjazd - wiadomo: leniwa niedziala mode ON :D Na powrocie przemoczony do suchej nitki, w butkach powódź ;) Dawajcie ten śnieg! :DDD
Tak zacnej ekipy pod chałupą się nie spodziewałem. Tomek w eskorcie Janusza i Radosława przyjechał na rejon przy okazji oddając pożyczone w niedzielę lampki. Tym razem na szosach, pełen lans. W drodze na Kocierz zgarnęliśmy przypadkowo Darka i Damiana. Podjazd poszedł średnio, chociaż chłopaki narzuciły niezłe tempo. Na Kocierzu każdy w swoją stronę.
Ja ugadałem się w Porąbce ze Zbyszkiem, który nadciągał od Oświęcimia. Zjechałem więc zielonym (miodzio, bo leśnicy pousuwali na bok drzewa po ścince - można?). Spotkaliśmy się w Wlkiej Puszczy i w stronę Kocierza pojechaliśmy nieoznakowaną, na szczęście przejezdną alternatywą.
Dalsza droga to miks szlaków i moich, nie zawsze trafionych, pomysłów. Spora wtopa nastąpiła na równoległej do czerwonego szlaku ścieżce, która jeszcze rok temu była nietknięta przez ciężki sprzęt, pokryta sięgającą kolan trawą. Tym razem była zaorana i to konkretnie.
Dalsza część tripu już bez większych niespodzianek. Podjechaliśmy jeszcze na moment na Trzonkę a później już tylko Żar. W pewnym momencie zza ostatniej serpentyny wyłania się jakiś kolo, pedałuje z dość wysoką jak na podjazd kadencją osiągając jednak prędkość nieproporcjonalnie większą - jak się okazało jakiś cwaniak popylał sobie z samego dołu na rowerze... elektrycznym! Przeszedł koło nas jak burza! Co jak co, ale ja bojkotuje te wynalazki - rozumiem dziadzio, jakiś weteran, a nie młody, zdrowy chłopak! No. Zjazd czerwonym, przysypanym kilkoma warstwami liści, szlakiem do Kozubnika i krótki popas w Porąbce pod sklepem. Całkiem urozmaicony dzionek w równie urozmaiconym towarzystwie ;)
Poniedziałek wolny i człowiek jakiś taki nieprzygotowany, hehe. Tym razem objazd stoków Trzonki, Kiczery i Żaru. Trochę kluczenia, szukania nowych ścieżek. Było też sporo butowania i zawracania z obranej drogi. Nie ma lekko ;) Na koniec zjazd zapomnianym już niebieskim z Żaru do Kozubnika - gdyby tylko go uprzątnąć i "podreperować" byłby kapitalny ;)
Straszna spina powstała wokół tej płyty, recenzenci wystawiają oceny między 1/10 a "płytą roku", zagorzali fani bronią swojej świętości, a część osób zarzuca zespołowi (a raczej temu co z niego pozostało) skok, na kasę i tym podobne historie. To w zasadzie jedyny utwór, który nadaje się do prezentowania jako osobny fragment.
Pełne zaskoczenie - Funio przyjeżdża na góralu z Jaworzna :D To się musiało skończyć klasycznym terenem. Jak się nie ubłocisz i nie pospacerujesz z rowerem to nie byłeś w górach ;) Pojechaliśmy z Jakubiszonem oprowadzić gościa po okolicy. Podjazd pod Potrójną elegancki, szeroka, szutrowa droga dojazdowa o umiarkowanym nastromieniu - kolejna opcja godna wykorzystania.