Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:450.43 km (w terenie 113.50 km; 25.20%)
Czas w ruchu:28:41
Średnia prędkość:15.70 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:13158 m
Maks. tętno maksymalne:208 (107 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:10954 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:37.54 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Błotna maseczka w Beskidzie Małym :)

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(6)
Niestrudzony kontestator, bard współczesnego podziemia, którego postrzeganie rzeczywistości jakie prezentuje w swoim projekcie Energy Level Low pokrywa się nierzadko z moim własnym. Fajnie się pośmiać, przełączyć się w tryb lekkoducha, ale świat w jakim przyszło nam żyć jest, uwaga, młodzieżowe słowo: pojebany i tylko od nas zależy, czy będziemy udawać, że wszystko jest fajne, piękne i w ogóle zajebiste czy może zbierze nas na od czasu do czasu na refleksje i zaczniemy dostrzegać również i te negatywne strony. Wulgary będą, także dajcie głośno :) Liryki dostępne po odpaleniu klipu w YT...


Po całonocnych opadach wiedziałem, że na szlakach łatwo nie będzie. Nie spodziewałem się też aż tak zajebistej pogody - aura tego dnia dopisała. Zacząłem klasycznie od Kocierza, nawet na tym krótkim szlaku spotkałem kilku turystów, dalej było ich coraz więcej i więcej. Aż mnie gęba od mówienia wszystkim "dzień dobry" i "cześć" boli teraz bardziej niż kończyny:)
Będzie tłok na szlaku (Przełęcz Targanicka):) © k4r3l

Reakcje napotykanych ludzi na moją skromną osobę były przeróżne, a to grupce sympatycznych staruszek z kijkami wyrwało się "O Jezusiu!", niektórzy starali się nawiązywać konwersację: "a to Pan ma jeszcze siłę, żeby dzień dobry mówić?" czy klasyk, chwilę po tym jak kamienie zmusiły mnie do zejścia z roweru na dosłownie pół minuty "A co to, odechciało się pedałować?". No kurde, chopie! Na Potrójnej jakaś parka sobie śpiewała znane polskie poprockowe piosenki - wydaje mi się, że musieli coś palić, w najlepszym przypadku byli zwyczajnie szczęśliwi, bo to chyba nie jest normalne, łażenie po górach, trzymanie się za ręce i śpiewanie polskich hitów z przed lat... Dziwna ta dzisiejsza młodzież:)
Na czarnym szlaku z Potrójnej ;) © k4r3l

Zjechałem czarnym szlakiem do Rzyk - pierwszy i chyba ostatni raz, bo pomimo iż początek był obiecujący, to chwilę dalej zamienił się w kamienistą rynnę nachyloną pod dość sporym kątem. Tak czy inaczej, to fajny skrót, zdecydowanie jednak odradzam w przeciwną stronę. W Rzykach szybki szpil asfaltem i kolejny atak - tym razem szlak serduszkowy na Groń JPII, czyli ex-Jaworzynę. I znowu: jakieś dzieciaki krzyczą: "O! Rower", chwilę później pada: "Dzięki" od kolesia, który trzasnął mi foto lustrem:), no i dialog z tzw. głową rodziny odpoczywającej na rozstaju szlaków czarnego i serduszkowego: "Pan czarnym jedzie, czarnym!", "Czarnym to może z powrotem zjadę", "A nie radzę, bo dużo gałęzi" "Aha, to dzięki". Były też dopingujące "Dawaj, dawaj" - strasznie mnie to rozprasza i wybija z rytmu:)
Serduszkowy na Groń JPII ;) © k4r3l

Na Gancarzu pustki :) © k4r3l

Na Leskowcu układam plan zakładający powrót przez Gancarz. Tym razem żadnej gleby po drodze nie zaliczam i mogę wreszcie sprawdzić dokąd prowadzi nieoznakowana droga odbijająca od zielonego szlaku początkowo dość łagodnie. Jak się okazuje tylko początkowo - kończę w regularnym, kamienistym potoku spływającym półtorametrowej wysokości wąwozem :)
Wdoczek spod Gancarza na Beskid Andrychowski :) © k4r3l

Końcówka zjazdu :) © k4r3l

Na sam koniec kilka megapanoram, do otwarcia w osobnych oknach. Tak by choć minimalnie przybliżyć Wam specyficzny urok Beskidu Małego.

Potrójna(1), Potrójna(2), Potrójna(3) oraz Groń JPII i Leskowiec.

HZ: 25% - 0:49:35
FZ: 19% - 0:37:14
PZ: 48% - 1:34:18


Ciągnie wilka do lasu:)

Piątek, 28 września 2012 · Komentarze(5)
Też uważacie, że ten sam utwór słuchany z płyty i odsłuchiwany z radia brzmi inaczej? Że więcej magii jest w tych utworach docierających do nas z eteru? Właśnie słucham pierwszej piątki 1600 notowania listy przebojów Programu III Polskiego Radia i odnoszę wrażenie, że trafiłem do innego świata. John Bonamassa, Anathema no i Mark Knopfler, wskazać faworyta wśród tak znamienitych artystów to nie lada sztuka. Mam duży sentyment do metalowej przeszłości Anathemy, ale polecę może teraz z wyjątkowo swojskim Knopflerem, czyli obecnym numerem UNO - daje radę...
&feature=colike

W pracy urwanie głowy, ale mimo to wyjechałem pod wieczór zrobić mały uphill w terenie. Szlak pod Kocierz z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Zasranie jegomoście z drewnolandii chyba nie wiedzą, że po skończonej pracy się sprząta. A raczej wiedzą, ale mają to zwyczajnie w dupie. Jakybm miał więcej czasu ułożyłbym z tych leżących na szlaku gałęzi kilka wulgaryzmów w ich kierunu, ale już się ściemniało i nie chciałem popełnić jakiegoś orta, hehe.
Syf na zielonym:/ © k4r3l

Zjazd tą samą drogą w kompletnej ciemności, spokojny, bo lampka pomimo dość mocnego światła ma tendencję do wyłączania się na wybojach:/ W drodze powrotnej słyszę jadąc wzdłóż żywopłotu odgłosy biegnącego na równi ze mną niemałego zwierzęcia. Żywopłot się kończy a mnie ukazuje się sylwetka...potężnego Husky bez kagańca! Ten akurat był młody i raczej zabawowo nastawiony, podbiegł powąchał i dał sobie spokój :)
Nie chce mi się go myć, bo za chwilę będzie taki sam ;) © k4r3l


HZ: 27% - 0:24:16
FZ: 19% - 0:17:10
PZ: 37% - 0:33:42


Emtebe po deszczu ;)

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(4)
Dog Eat Dog - klasyka brzmienia lat 90tych (obok The Offspring, H-Blockx czy RATM)! Nie wymaga dłuższego wstępu, jakichś specjalnych rekomendacji. Warto jednak wspomnieć o gościnnym występie Ronniego Jamesa Dio (Rainbow, Black Sabbath), którego interpretacja amerykańskiego hymnu rozkłada na łopatki. Poza tym czaicie ten saksofon? Genialny instrument! Solówka daje radę :)


Nie chciało mi się strasznie, ale jednak pojechałem. Świetna pogoda więc żal by było tego nie wykorzystać, zwłaszcza, że ta nasza "polska złota jesień" nie zawsze jest łaskawa dla rowerzystów. Podjechałem sobie zielonym szlakiem pod Kocierz. Niestety, na dwóch odcinkach wypych - drwale zrobili taki burdel na szlaku, że szło się wkurwić ciągłym uskakiwaniem koła na licznych gałęziach i patykach. Poranny deszcz również wpłynął na trakcję. Zjazd do Wielkiej Puszczy typową drogą zwózkową to był błąd - tony błota, ciągłe uślizgi, ślimacze tempo - słowem: do dupy:) Ale przynajmniej zrobiłem Targanicką z dwóch stron :D
Na "zielonym" jest klimat :) © k4r3l


Poza szlakiem, czyli tam gdzie białe skarpetki stają się szare :)

Poniedziałek, 24 września 2012 · Komentarze(7)
Ja pierdziele, Devin to geniusz! To nic, że co druga jego piosenka miałaby szansę w Eurowizji, hehe. Gość ma nieziemski talent do tworzenia wyjątkowych, epickich, przejmujących i chwytliwych utworów. Takich jak chociażby ten:


Tytuł nawiązuje do ostatniego arcydzieła free rideowej kinomatografii - "Where The Trail Ends". Oczywiście moja jazda ma z tymi wycznynowcami niewiele wspólnego, ale łączy nas zamiłowanie do dzikiej przyrody, odludnych miejsc i dwóch kółek. Tym razem postanowiłem eksplorować Beskid Mały z nieco innej perspektywy. Owszem, na tradycyjnych, oznakowanych szlakach gościłem często, ale nie odpuszczałem okazji zjechania w nieznane.
W objeciach bestyji :) © k4r3l

Tym sposobem po zaliczeniu celu numer 1, czyli Jaworzyny postanowiłem wrócić tą samą drogą (czyli szlakiem niebieskim) i rozpocząć zjazd w kierunku Żaru (szlak czerwony). Tuż przez Kiczorą (to ten szczyt, z którego można sfocić Żar z góry) zjechałem w boczną dróżkę. Wyryte na drzewie scyzorykiem słowa "Wlk. Puszcza" zwiastowały zawitanie do znajomego rejonu.
Główny cel wycieczki - Jaworzyna :) © k4r3l


Tutaj -> TO po co przyjechałem ;)

Zjazd ciągnął się w nieskończoność, czasami trasa potrafiła zaskoczyć (raz o mało co nie wypadłem przez kierownicę, innym razem musiałem skapitulować i sprowadzić rower po kamerdolcach). Asfaltową Wielką Puszczę znam jak własną kieszeń, więc wiedziałem w momencie wyjechania na drogę gdzie jestem, nie chciałem jednak drugi raz męczyć się na asfalcie. Odbiłem w pierwszą lepszą dróżkę pod górę, trochę kluczyłem, wróciłem i wybrałem kolejny wariant, który doprowadził mnie do miejsca wczorajszego pobytu - skoczyłem lekkim wypychem na... Trzonce.
Zpowrotem na czerwonym :) © k4r3l

Stacja meteo z widokiem na Jaworzynę - tam byłem :) © k4r3l

Tym sposobem miałem okazję pokonać ten odcinek zielonego szlaku w przeciwną stronę niż ostatnio. Przy okazji natrafiłem na jakąś starą, ale chyba wciąż czynną stację meteo (duży maszt z biało-czerwoną flagą, wysoka antena oraz kilka czujników wiatru). Dobry trip, duuuużo podjazdów w terenie, a na dokładkę boskie widoki z czerwonego szlaku za Kocierzem - Babia, Pilsko... ośnieżone Tatry!
Będzie, że się powtarzam, ale uwielbiam ten widoczek (dziś Żar i Skrzyczne jak na dłoni:) © k4r3l


HZ: 28% - 0:58:08
FZ: 24% - 0:48:26
PZ: 37% - 1:15:14


Trzonka w Beskidzie Małym ;)

Sobota, 22 września 2012 · Komentarze(7)
Wrzuciłbym nutkę, która mi dzisiaj towarzyszyła, ale nie chcę siać popłochu wśród odwiedzającej to miejsce gawiedzi, więc zapodam po prostu pieprzonego hiciora Filter. Już bardziej melodyjnie się nie da! A spróbujcie tylko napisać, że Wam się nie podobało :)


Sobota, wreszcie można wyjechać o jakiejś rozsądnej porze. Tym razem bez czasowej napinki, nacieszyć się terenem i widokami ze szlaków. Dawno nie było mnie na Trzonce, a to miejscówka bardzo malownicza (w linii prostej mamy z tego szczytu widok m.in. na Żar i Skrzyczne).
Mordercza ścianka z Jawornicą w tle :) © k4r3l

Zacząłem więc od jazdy w kierunku Przełęczy Targanickiej, jednak przy pętli autobusowej odbiłem w prawo. Tam to jest dopiero asfaltowa ścianka! Miałem wrażenie, że o wiele bardziej stroma niż na samą przełęcz.
Po chwili już jesteśmy na zielonym szlaku... © k4r3l

Dalej zielonym, na którym spotkałem kilku turystów, jeden z nich polecił mi źródełko przy kapliczce. Z początku nie skojarzyłem miejsca i dopiero po czasie dotarło do mnie, że przecież doskonale je znam. Skorzystałem ze "świętej wody" mając w uszach nieświęty death metal, hehe.
A trzeba Wam wiedzieć, że szlak jest zacny :) © k4r3l

Ten szlak ma potencjał, mimo iż generalnie przypomina niewinną szutróweczkę, to na podjazdach potrafi z człowieka wycisnąć siódme poty. Głównie za sprawą dość technicznych fragmentów usłanych kamieniem maści wszelakiej.
O czym zaświadczyć mogą widoki takie jak ten... © k4r3l

Widoki z Trzonki i polanki chwilę dalej to po prostu majstersztyk. Mnie dodatkowo trafiła się ciekawa gra świateł, mógłbym tam siedzieć i siedzieć, ale nie mogłem. Zjazd do Wielkiej Puszczy jak zwykle ekstremalny, jedna noga wypięta, rower znosi do wypłukanego przez wodę żlebu. Teraz już wiecie po co mi takie opony-baniaczki:)
i ten :) © k4r3l

Asfaltem przez Wielką Puszczę lajtowo, tym razem postanowiłem wypróbować -> wariant uphillowy na Kocierz, który na swojej stronie proponował Michał Książkiewicz, czyli znany wszystkim uphillowcom - Genetyk. Jego wariant bardzo mi przypadł do gustu - jedziemy niby drogą zwózkową, ale dość sprawnie nabieramy wysokości, 10-15m w górę, wypłaszczenie i tak dalej. Wyjeżdżamy na czerwonym szlaku minutę od ośrodka na Kocierzu.
Na koniec jeszcze fotka dla tych, których dziwią opony 2.2 ;) © k4r3l

Zjazd zielonym nieco szybszy niż ostatnie z racji tego, że pora wczesna i stosunkowo jeszcze jasno. Tuż po schowaniu roweru z lunęło jak z cebra;) Fajnie jest być znowu na szlaku. Forma na podjazdach jest, teraz pora na technikę.

Dwie zacne panoramki, -> jedna zacniejsza od -> drugiej.

HZ: 27% - 0:36:58
FZ: 27% - 0:37:23
PZ: 39% - 0:53:53


Kocierz MTB - vol.II ;)

Piątek, 21 września 2012 · Komentarze(4)
Wyjazdy ostatnio jakieś takie krótkie, więc i nutka będzie krótka. A że trasa dość intensywna, to też i dźwięki intensywne będą;) Fajnie zmontowany klip, polecam jednak posłuchać i pooglądać jak faktycznie wypadają na żywo! Blood Red Shoes - 2 osoby i tyle hałasu, hehe.

Start mniej więcej o tej samej porze, co wczoraj. Ale za to czas uphillu w terenie zdecydowanie lepszy (21:48 a więc 3 minuty poprawione - udało się pokonać jeden z podjazdów, na których wczoraj skapitulowałem), choć frajda z samej jazdy jakby mniejsza - nic dziwnego, jesień za progiem:/ Ale jesień oprócz standardowych rzeczy, na które narzekamy (szybko zapadający zmrok, deszczowa aura, niska temperatura) niesie ze sobą dużo pozytywów (rześkie powietrze, kapitalne barwy, świetny klimat). Najważniejsze, żeby minusy nie przesłoniły Wam plusów, a nie jak w "Misiu", na odwrót :) I tego się trzymajmy :)
Jeszcze Cie podjadę, fragmencie ty! ;) © k4r3l


HZ: 27% - 0:23:58
FZ: 22% - 0:19:33
PZ: 36% - 0:31:19


Uphill Kocierz MTB - prolog;)

Czwartek, 20 września 2012 · Komentarze(6)
Odkryte przypadkiem, uwielbiam takie niespodzianki. Japoński grind rock pełen progresywnych i psychodelicznych elementów charakterystycznych dla niezwykle barwnych lat 60tych. Większość odpadnie po zasłyszeniu kilku "rzygających" wokali, ale na wszystkich, którzy wytrwają pierwsze 3 minuty czeka prawdziwa uczta:)


Na początek trochę cyferek: 3,7km podjazd zielonym szlakiem, 185m w pionie, i jak na razie fatalny czas: 25,28. Tak w skrócie wygląda uphill MTB na Kocierz. Świetna baza treningowa, choć od ostatniego razu (a było to rok temu jak tam byłem) szlak odrobinę się zmienił. Dużo na nim gałęzi i luźnych kamieni, a po ostatnich opadach doszło do tego wszystkiego błoto. Niestety, nie obyło się bez podprowadzania roweru...
Na Przełęczy Targanickiej... :) © k4r3l

Zjazd po zmroku z włączoną lampką, więc raczej bez szaleństw, byle zjechać w całości;)

Powrót po własnym śladzie, żeby trochę nabić wertykalnych metrów. Coś czuję, że od dzisiaj to będzie mój chleb powszedni, hehe.
Początek terenu i w las! ;) © k4r3l


HZ: 24% - 0:20:33
FZ: 19% - 0:16:07
PZ: 47% - 0:39:4
0

Błotny Beskid Mały :)

Poniedziałek, 17 września 2012 · Komentarze(15)
Czasami mam problem z dodaniem odpowiedniej muzyki, bo tej dobrej jest naprawdę cała masa i co chwila ukazują się świetne krążki. Tym razem będzie absolutna nowość, najnowszy album Devina Townsenda. Posłuchajcie tylko jaki wspaniały, wręcz baśniowy klimat tworzy jego wyczesany wokal w duecie, z jak zwykle zjawiskową, barwą Anekke. Dwa najlepsze na tę chwilę głosy w muzyce rockowej!


-> MisterDry czyli Bartek skrzyknął swoich ziomków (-> Piksel oraz -> Outsider) i wczesnym rankiem opuścili Częstochowę i przyjechali w zakosztować trochę Beskidu Małego. Miało być jak najwięcej terenu, więc wybór padł na zielony szlak wiodący przez Gancarz w kierunku Leskowca. Ostrzegałem ich przed jednym ostrym podejściem właśnie pod sam Gancarz, ale w rzeczywistości było ich w sumie z 3-4 (bardziej lajtowe).
Gancarz - pierwsze wspólne foto po morderczym wypychu :) © k4r3l

To co zastaliśmy pod Gancarzem ostro siadło nam na psychę, ale humory nie odpuszczały. Szlak z wąskiej rynny, którą jako tako zawsze dało się wleźć na szczyt zmienił się w dwumetrową autostradę o chyba jeszcze większym nachyleniu niż wcześniej. Luźne kamienie i tony błota nie ułatwiały wspinaczki. To oczywiście efekt zwózki drzewa:/
Co można inego robić przy mapie?:) © k4r3l

Między Gancarzem a Groniem JPII zaliczam mini-glebkę z powodu nie wypięcia się z SPD. Co ciekawe na podjeździe, więc większych strat, oprócz dziury w kolanie, brak. Ale "klątwa Leskowca" podtrzymana, hehe. Pod schroniskiem tłumy, kiełbaska się piecze, dzieci z oazy tańczą i śpiewają, a my udajemy się do budki z zimnym, lanym browcem. W takich okolicznościach smakuje wybornie, tylko jakby ciężej wsiąść na rower i ruszyć ;)
Główny organizator tej beskidzkiej wyrypy - MisterDry ;) © k4r3l

Na Leskowcu widoki raczej marne, ale nie zrażeni tym rozpoczynamy zjazd czerwonym w kierunku Łamanej Skały. Chłopaki z Częstochowy ostro wymiatają, nie wiem czy to wina ich karbonowych cudeniek czy też może doświadczenia i techniki. Pewnie jednego i drugiego, ale tak czy inaczej szacun. Ja z kolei wreszcie mogę robić podjazdy na młynku, co znacznie wpłynęło na płynność pokonywania wzniesień.
Burza mózgów, czyli namierzanie Groty Komonieckiego:) © k4r3l

W okolicach Smrekowicy chłopakom zachciało się poszukać Groty Komonieckiego. Szkoda, że jeszcze nikt tego należycie nie oznakował. My musieliśmy skapitulować, zadowoliliśmy się jedynie odnalezieniem źródełka, gdzie uzupełniłem wodę (nawet smaczna;)
Pamiątkowe foto na "Anuli", czyli moment przed wjazdem na kultowy zielony :) © k4r3l

Zielony w kierunku Łysiny to poezja. Pisałem to wielokrotnie, napiszę raz jeszcze: to najlepszy szlak w Beskidzie Małym! Po drodze w okolicy Gibasów Gronia zaliczamy epizod serwisowy. Outsider łapie kapcia (sądząc po dziurce winny był jakiś kolec). Po drodze mijaliśmy naprawdę sporo ludzi, zawsze pełna kulturka, ale dopiero jakaś młoda matka z dzieckiem w nosidełku widząc nas zaczęła coś tam brąchać o PIESZYM szlaku. Nie wiem, ale dla mnie były to zawsze szlaki TURYSTCZNE. Nieważne.
Chłopaki cisną pod górkę, a kto robi zdjęcie?:) © k4r3l

Na Ścieszków Groniu rozsiadamy się na polance "pod drewnianym aniołem", czyli tej z najpiękniejszym widokiem w okolicy;) Anioł od ostatniego czasu teleportował się na słup energetyczny, szkoda, bo teraz dziwnie to wygląda. Chłopaki widać, że zadowolone, pogoda dopisuje. Niestety, ja się muszę zbierać, bo mam sprawę do załatwienia. Zostawiam ich pod czujnym okiem -> Jakubiszona (pisałem, że on też z nami jechał od początku?:) Mają w planach podjazd na Kocierz i potem jeszcze Potrójną i Jawornicę.
W takich okolicznościach przyszło nam urządzić popas:) © k4r3l

Wypad zaliczam do megaudanych, pomijajac to błoto, w które pakowaliśmy się przy każdej nadażającej się okazji i straty w sprzęcie (usyfiony napęd, zgubiona moja niezawodna, 14letnia tylna lampka - kto bieże lampkę w góry?). Stuprocentowe MTB, w prawdziwych, górskich warunkach, a nie takie jakieś na ścieżkach wysypanych żwirkiem. Dzięki za wypad chłopaki.

Na koniec dwie zacne panoramki: -> widok z przełęczy Anula oraz -> panorama spod Wielkiego Gibasów Gronia.

HZ: 20% - 1:13:4135
FZ: 28% - 1:45:18
PZ: 40% - 2:30:24

Szału nie ma ;)

Sobota, 15 września 2012 · Komentarze(5)
Chyba większość tak ma, że gdy się kończy coś fajnego, jakiś miły okres w naszym życiu, urlop czy nawet krótki, ale jakże ważny weekend dopada nas pewnego rodzaju przygnębienie. O tym właśnie podśpiewuje sobie w najnowszym singlu Lana. I co jak co, ale wychodzi jej to zajebiście, za-za-zajebiście:)!



Sobota jak zwykle do południa pracująco-sprzatająca, czasu styknęło zaledwie na wieczorny wypadzik na lajcie, co by nie zapomnieć, jak się korbą macha. Za to jutro sobie odbiję, albo raczej odbijemy, bo -> MisterDry zaproponował "beskidzką rąbankę", co w moim przypadku oznaczać będzie pierwszy w tym roku poważniejszy wypad w teren. Lepiej późno niż wcale, hehe. Trzymajcie za nas kciuki ;)
Kocierz - panoramka ;) © k4r3l


Tutaj macie dużą panoramkę :)

HZ: 22% - 0:18:35
FZ: 16% - 0:13:31
PZ: 46% - 0:38:12


Wtorkowa popierdółka uphill'owa:)

Wtorek, 11 września 2012 · Komentarze(2)
Kategoria bike: Medżik, Drogi, Sam
Dwie kapitalne thrashowe płytki w jednym roku to rzecz jasna Testament i Dublin Death Patrol. Ta druga coraz bardziej mi się podoba, głównie ze względu na dwa legendarne wokale. Nie muszę dodawać, że świetnie się przy tym jeździ! Teraz pozostało czekać oczywiście na nowego Slayer'a!


Wtorkowy standard treningowy, tym razem dla urozmaicenia, zaczynam od Targanickiej (dwie strony) a później Kocierska (także z dwóch stron:). Wieczór bardzo ciepły, nie to co dziś. Brakowało tylko okularów na nosie - gdzieś zgubiłem jedno przezroczyste szkiełko, co przy jazdach wieczornych jest raczej niezbędne:/
Na ostatnim nawrocie jest juz ciemno jak w dupie :) © k4r3l