Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:92.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:04:45
Średnia prędkość:19.43 km/h
Suma podjazdów:1590 m
Maks. tętno maksymalne:209 (107 %)
Maks. tętno średnie:159 (81 %)
Suma kalorii:2476 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:30.77 km i 1h 35m
Więcej statystyk

Prawieżar :)

Niedziela, 11 grudnia 2011 · Komentarze(13)
Dziś rano w trójkowej audycji "Historia jednej płyty" rozprawiano o albumie Grzegorza z Ciechowa - "ojDADAna". Jakoś nigdy nie byłem wielkim fanem Republiki i Grzegorza Ciechowskiego, ale ten album jego projektu uświadomił mi, że straciliśmy wielkiego wizjonera muzycznego. Na youtubie nie ma tej pieśni, więc posiłkuję się 'wrzutą'. Ukłony dla tego pana!


Chyba mnie porypało z tymi wyjazdami - raptem kilka stopni na plusie w słońcu, w cieniu pizga za to niemiłosiernie.
[Dwa dni wcześniej...] Cóż, miałem ci ja luzy w sterach, rozkręciłem, przeczyściłem, skręciłem - luzy jakby mniejsze. Przy okazji rozłożyłem sobie też amortyzator - w efekcie czego teraz mam sztywniaka z przodu - nie ugina się za cholerę, ale w sumie olewka - po asfaltach jeżdżę :)
Cel numero uno a w finale ostateczny:) © k4r3l

Górki co nimi ostatnio śmigałem są już z lekka przyprószone :) © k4r3l

Trasa się mi we łbie zmieniała z minuty na minutę, najpierw zachciało mi się Żaru, ale po drodze za Porąbką uświadomiwszy sobie, że jednak pizgać poczęło jakby konkretniej postanowiłem, że pocisnę ile sił i wrócę przez Kocierz zanim się ściemni. Los jednak chciał, że zatrzymałem się na moście w Międzybrodziu na herbatkę z termosidła i tak mnie ta miedziana góra szybowcowa jęła nęcić swoimi wdziękami, że uległem pokusie.
Pod Żarem - kluczowy moment wycieczki :) © k4r3l

Tym latającym to dopiero musi pizgać :) © k4r3l

A co tam, skoro dzieciaki z lampionami dymają na 6 rano na roraty, to ja tym bardziej dam radę wjechać sobie na Żar w grudniu. Chciałem sobie zmierzyć nawet czas, ale niestety życie zweryfikowało kolejny raz moje plany. Po dojeździe do zbiornika okazało się, że dalej nie da rady, chyba że się uprzednio wyposażyło opony w kolce jakieś. Szklanka taka, że na sankach to by efekt był co najmniej taki jak w przypadku Grizwaldów zjeżdżających w jednym z świątecznych hitów na wookach:)
Beskidzkie szczyty w blasku zachodzącego grudniowego słońca:) © k4r3l

Kres mojej podróży - dalej nie pojadę, by zęby uchować:) © k4r3l

A więc zawróciłem niepocieszony, po czym zacząłem ostro w korbę naparzać, bo na zjeździe to myślałem, że mi palce w stopach będą musieli amputować. Jednak parę głębszych (łyczków herbaty oczywiście) na końcu Wielkiej Puszczy przywróciło im krążenie i wstąpiły we mnie energii nowe pokłady. Tym o to sposobem wgramoliłem się na przełęcz Targanicką, gdzie przywitał mnie okrąglutki łysy żółtek - dyć to dzisiaj pełnia. Nie zabawiłem tam długo i dalej już tradycyjnym duktem skierowałem się ku memu domostwu.

HZ: 14% - 0:21:47
FZ: 14% - 0:22:16
PZ: 68% - 1:49:02


Po zmro(c)ku: Kocierz :)

Sobota, 10 grudnia 2011 · Komentarze(7)
Dla mnie projekt-mistrz! Dość oryginalne podejście, świetne teksty. Aż dziw bierze, że odpowiedzialna za te dźwięki jest tylko jedna osoba - Wojtek z Sosnowca, czyli E2L. Właśnie zakupiłem dwie ostatnie płyty tego projektu, wsparłem andergrandowego twórcę :) Ale kto chce to znajdzie wszystkie albumy w necie.


No to sobie pojechałem :) Dziś dzień słoneczny, acz chłodny. Ja mimo to postanowiłem zaczekać aż się ściemni i wyszedłem na rower po 17. Cel teoretycznie prosty: Kocierz jednak teoria jak wiadomo rzadko kiedy ma z praktyką po drodze. Od połowy serpentyn towarzyszył mi brudny, zmrożony śnieg zalegający na poboczu. Im wyżej tym zimniej, ciemniej, a przed szczytem dodatkowo zaczęło prószyć. Na górze 5 minut odpoczynku i herbata z termosu. Temperatura około-zerowa, śnieg przymarznięty. Zjazd dość asekuracyjny, gdyż mokry asfalt łygotał się w blasku księżyca a gdzieniegdzie (głównie na zakrętach) przykrywała go drobna warstewka śniegu rzuconego przez podmuch wywołany szybko zjeżdżającym pojazdem bądź też halnym lubiącym sobie w tych okolicach pofolgować.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie :) © k4r3l

Rowerzystów nie spotkałem po drodze żadnych, ale nie ma się co dziwić, o tej porze łatwiej trafić na złodziei choinek bądź też na gwałcicieli-pederastów w kostiumach św.Mikołaja. Ja chyba trafiłem na tych pierwszych, aczkolwiek równie dobrze mógł to być jakiś gajowy, który na legalu wiózł na swojej terenówce kilka upchniętych na pace świerków :) Tak czy inaczej było fajnie. Ps. "jajco" na full-trybie świeci spokojnie 5h (sprawdzone na akumulatorkach wyciągniętych prosto z blistra) a więc producent nie kłamie.

Lokalnie i testowo :)

Wtorek, 6 grudnia 2011 · Komentarze(16)
Są młodzi, są zdolni i dają czadu! Minerva! Stołeczne chłopaki ostro dają do pieca a moi sąsiedzi słuchają dobrej muzyki. Nie wiem czy chcą, ale słuchają :)


Dziś krótko, po zmroku, po cywilu, bez pulsaka, bez licznika. bez kasku nawet - tylko gps:) Spokojna jazda ze względu na wybite stery i dziwny klekot dochodzący z główki ramy - kolejna rzecz do przeglądu... Na chodniku, nie będącym typowym chodnikiem w rozumieniu prawa, a skrótem między jedną ulicą a drugą wpadłem na lekko podchmielonego gościa - klasyczne: ja w lewo i on w lewo :) Spoko, obyło się bez ofiar - się nawzajem przeprosiliśmy :) Ciepło dziś nawet, wreszcie halny ucichł, księżyc przebił się przez warstwę chmur a pomyśleć, że jeszcze rano postraszyło śniegiem! A jeździłem dzisiaj w celach testowo-rozpoznawczych o czym szerzej poniżej:)
"Mądre Jajeczko", czyli Smart Egg :) © k4r3l

W końcu mam przyzwoitą lampkę! Mój wybór padł na Smart'a, bo tylne światełko tej marki mam już dobrych kilkanaście lat i złego słowa o nim powiedzieć nie mogę. Nieco inaczej sprawa miała się z przednim świecidłem - stara, jeszcze żarówkowa konstrukcja marki Cyklop nie przetrwała próby czasu:) A więc jednookiego zastąpiło "jajeczko" czyli model znany pod kryptonimem Egg. Dwuwatowy trzeba dodać, bo są jeszcze jednowatowe i półwatowe. Kolor obudowy to biały, więc nijak pasuje do "kokpitu", ale nie mam świra na tym punkcie, więc olałem kwestie estetyczne - ma świecić i tyle.
Jajeczko z góry :) © k4r3l

Jajeczko z boku :) © k4r3l

Zasilanie dwoma akumulatorkami AA uważam za najbardziej optymalne. Mogę za jednym zamachem naładować dwa komplety, natomiast w drodze są już jedne z najlepszych na rynku, czyli Sanyo Eneloop XX, które polecił mi swego czasu Shovel. Miałem kiedyś problem z aparatem, który nie mógł wystartować na innych akumulatorkach, a na nowych bateriach chodził baaardzo krótko. Technologia zastosowana w tych akusach pozwoliła cieszyć się długim czasem pracy aparatu i od tego momentu wszystkie problemy zniknęły. W lampce mają spełniać podobną funkcję - przede wszystkim działać długo i również w ekstremalnych warunkach temperaturowych. Myślę, że zdadzą egzamin.
Jajeczko z profilu:) © k4r3l

Jajeczko w dwóch częściach :) © k4r3l

Co do samego światła, to oczywiście jestem mile zaskoczony. Nie mam co prawda porównania z innymi współczesnymi modelami, ale na moje sporadyczne wieczorno-nocne wypady powinno wystarczyć. Egg posiada trzy tryby świecenia: low (12h), high (5h) oraz stroboskop (18h) - w nawiasach znajdują się czasy pracy podane przez producenta. Obsługa odbywa się za pomocą jednego gumowego przełącznika. Brakuje możliwości bezpośredniego wyłączenia przez przykładowo dłuższe przytrzymanie przycisku - musimy przebrnąć przez poszczególne tryby by zakończyć sekwencję i całkowicie wyłączyć latarkę. W tym modelu zastosowano diodę Cree - o ile wierzyć folderkom reklamowym to z tych deklarowanych 2W da się uzyskać natężenie rzędu 36 luksów. czy to faktycznie możliwe? Nie wiem, nie znam się :) Ale jeżeli to prawda, to w porównaniu z innymi modelami: Sigma Pava (25 lux) czy Roxim RS3 (30 lux) wypada lepiej, zważywszy na cenę mniejszą o kilkadziesiąt procent. Światło generowane przez tą lampkę jest równomierne i przyjmuje formę okręgu z kilkoma słabiej doświetlonymi pierścieniami na obrzeżach. Barwy nie nazwałbym z pewnością ciepłą, zdecydowanie bliżej jej w drugą stronę, co mnie akurat nie przeszkadza. Różnica między trybem wysokim i niskim nie jest jakoś specjalnie wyraźna, jednak z pewnością docenimy możliwość zwiększenia mocy rażenia kiedy znajdziemy się w ciemnej d:) Efekt stroboskopowy raczej na rowerze się nie przyda. W sumie w sprzęcie tej klasy jest wszystko co potrzeba i grzechem byłoby wymagać za te pieniądze nie wiadomo czego :)
Efekt taki jak aparat, czyli marny. Na żywo widać o wiele więcej :) © k4r3l

Rozlatujący się dziad w blasku fleszy :) © k4r3l

Uchwyt montowany do roweru jest na pierwszy rzut oka lichy. W porównaniu do pancernego uchwytu cyklopa sprzed kilkunastu lat prezentuje się wyjątkowo krucho. Miejmy nadzieję iż został wykonany z odpowiednich tworzyw, gwarantujących jego wytrzymałość. Lampkę zakłada się jak i ściąga łatwo, wręcz intuicyjnie. Muszę jednak wyregulować obejmę, bo jak na prawdziwego speca przystało nie zajrzałem do instrukcji tylko posiłkowałem się kawałkiem dętki i obejma podczas jazdy kilkakrotnie się luzowała:) Mam nadzieję, że komuś ta mini-recenzja się przyda.