Dziś rano w trójkowej audycji "Historia jednej płyty" rozprawiano o albumie Grzegorza z Ciechowa - "ojDADAna". Jakoś nigdy nie byłem wielkim fanem Republiki i Grzegorza Ciechowskiego, ale ten album jego projektu uświadomił mi, że straciliśmy wielkiego wizjonera muzycznego. Na youtubie nie ma tej pieśni, więc posiłkuję się 'wrzutą'. Ukłony dla tego pana!
Chyba mnie porypało z tymi wyjazdami - raptem kilka stopni na plusie w słońcu, w cieniu pizga za to niemiłosiernie. [Dwa dni wcześniej...] Cóż, miałem ci ja luzy w sterach, rozkręciłem, przeczyściłem, skręciłem - luzy jakby mniejsze. Przy okazji rozłożyłem sobie też amortyzator - w efekcie czego teraz mam sztywniaka z przodu - nie ugina się za cholerę, ale w sumie olewka - po asfaltach jeżdżę :)
Trasa się mi we łbie zmieniała z minuty na minutę, najpierw zachciało mi się Żaru, ale po drodze za Porąbką uświadomiwszy sobie, że jednak pizgać poczęło jakby konkretniej postanowiłem, że pocisnę ile sił i wrócę przez Kocierz zanim się ściemni. Los jednak chciał, że zatrzymałem się na moście w Międzybrodziu na herbatkę z termosidła i tak mnie ta miedziana góra szybowcowa jęła nęcić swoimi wdziękami, że uległem pokusie.
A co tam, skoro dzieciaki z lampionami dymają na 6 rano na roraty, to ja tym bardziej dam radę wjechać sobie na Żar w grudniu. Chciałem sobie zmierzyć nawet czas, ale niestety życie zweryfikowało kolejny raz moje plany. Po dojeździe do zbiornika okazało się, że dalej nie da rady, chyba że się uprzednio wyposażyło opony w kolce jakieś. Szklanka taka, że na sankach to by efekt był co najmniej taki jak w przypadku Grizwaldów zjeżdżających w jednym z świątecznych hitów na wookach:)
A więc zawróciłem niepocieszony, po czym zacząłem ostro w korbę naparzać, bo na zjeździe to myślałem, że mi palce w stopach będą musieli amputować. Jednak parę głębszych (łyczków herbaty oczywiście) na końcu Wielkiej Puszczy przywróciło im krążenie i wstąpiły we mnie energii nowe pokłady. Tym o to sposobem wgramoliłem się na przełęcz Targanicką, gdzie przywitał mnie okrąglutki łysy żółtek - dyć to dzisiaj pełnia. Nie zabawiłem tam długo i dalej już tradycyjnym duktem skierowałem się ku memu domostwu.
nie przesadzam, u Was wychodzisz z domu... a tu Beskid Mały :) przejedziesz kilkanaście km Beskid Śląski, zaraz obok Beskid Żywiecki i Babia Góra. Poza tym blisko Gorce, Tatry, Jura, Magura Orawska, Góry Choczańskie... Obie Fatry i Jaworniki również niezbyt odległe. Lokalizacja Bielska-Białej jako bazy wypadowej jest extra. W moim prywatnym rankingu jedynie Nowy Sącz mógłby konkurować, ale i on wymięka przy takim sąsiedztwie jakie ma BB.
Piotr: przykro mi, ale Was niestety nie widziałem, gdybyście jechali rowerami, to co innego, ale nie patrzę po gębach kierowcom w blachosmrodach, chyba, że chcę im coś wymownie pokazać :))
Czecho: no w sumie tak, jakbym wyjechał godzinę wcześniej, to bym tam nawet z buta podszedł, ale niestety ćmiło się szybko i zimno robiło jeszcze szybciej. może nekst tajm :)
Elu: oj tam, przecież to jesień jeszcze:) ale jakby mi kto powiedział, że zaliczę w grudniu tą górę, to bym się raczej roześmiał :)
Funio: przez duże "T" ma się rozumieć:) (ale teraz pokutuje jedna torebka stawowa)
Kundello21: heh, ano fakt... żar to wyszedł ale na horyzoncie :)
Kacper: heh, no miejsca to na pewno inne, ale faktycznie, spora różnica, że tak powiem wizualno-klimatyczna :)
Seba: no rzekłbym nawet, że ze śniegiem jest bida w okolicy, tylko mróz trzyma to co napadało kilka dni wcześniej...
Na ostatnim zdjęciu widać już zbiornik na Żarze więc góra została zaliczona, niewiele zostało w pionie do szczytu. Na tej wysokości to dopiero musiało być zimno.