Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Medżik

Dystans całkowity:15951.04 km (w terenie 2015.20 km; 12.63%)
Czas w ruchu:868:37
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:281975 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:173797 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:51.13 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Styczniowe Skrzyczne ;)

Sobota, 11 stycznia 2014 · Komentarze(14)
Dziś będzie sporo fotek. Bo wypad ciekawy i nietypowy jak na tę porę roku. Z tej okazji dźwięki malujące obrazy. Kooperacja ubiegłorocznej rewelacji stoner/space rocka zespołu Ampacity z saksofonistą/klarnecistą Mikołajem Trzaską. Uchorgazm gwarantowany!


Ta górka w zimie chodziła mi po głowie od dłuższego czasu. Ale wiem, że takiej typowej zimy jej zdobycie na rowerze oznaczałoby albo kapitulację albo prowadzenie na większości odcinków, co do przyjemności zaliczyć nie można. Skorzystaliśmy więc łaskawej aury i z okienka pogodowego, które okazało się strzałem w dziesiątkę.
Dolina Zimnika ;)
Dolina Zimnika ;) © k4r3l

Widokowo-podjazdowo ;)
Widokowo-podjazdowo ;) © k4r3l

Umówiłem się z Rafałem (nowopoznany biker w szeregach bbriderz) na rondzie w Buczkowicach 15 po 9. Spóźniłem się aż 15 minut, ale wmordewind dujący od jeziora mnie deko zmęczył i opóźnił;)
Zmiana podłoża ;)
Zmiana podłoża ;) © k4r3l

Full słońce, zima - jest pięknie ;)
Full słońce, zima - jest pięknie ;) © k4r3l

Jak atak na Skrzyczne to tylko od cichej i spokojnej Doliny Zimnika. To ok. 10km stosunkowo łagodnego podjazdu trawersującymi szutrówkami, które dostarczają przy okazji świetnych widoków. Nam udało się trafić na pełne słońce, więc jak łatwo się domyślić podjeżdżało się wyśmienicie. Można było się zagotować. Ale nie narzekaliśmy.
Za plecami też pięknie ;)
Za plecami też pięknie ;) © k4r3l

Malinowska Skała - tam chcemy jechać ;)
Malinowska Skała - tam chcemy jechać ;) © k4r3l

Na wysokości 1050m n.p.m. nastąpiła zmiana podłoża, lekko zmrożona ziemia i błotne fragmenty ustąpiły miejsca warstwie lodu pokrytego świeżą, cienką warstwą białego puchu. Ale najważniejsze, że mogliśmy jechać dalej. W jednym miejscu czekało nas obejście drzewa tarasującego drogę, ale i to obyło się bezproblemowo. Ostatnie metry czyli niebieski szlak pod schronisko z buta, ale tam nawet lecie nie da się inaczej. I jeszcze słowa otuchy od pieszych turystów: "podziwiam was", czyli nieoficjalne "co to za debile na rowerach?" :D
Trochę grubsza warstewka śniegu i powalone drzewo ;)
Trochę grubsza warstewka śniegu i powalone drzewo ;) © k4r3l

Jesteśmy u celu! ;)
Jesteśmy u celu! ;) © k4r3l

Pod schroniskiem garstka ludzi, w środku może ciut więcej, ale tłumów nie ma. Dlaczego? Łatwo się domyślić - wyciąg stoi ;) Posilamy się na werandzie w asyście bernardyna-olbrzyma. Z góry grzeje piękne styczniowe słońce, jest ekstra. Jeszcze chwila na wizytę na platformie widokowej i genialna panorama Beskidu Małego/Żywieckiego oraz leżącej poniżej Żywiecczyzny. Lubię to!
Schronisko w pełnej krasie ;)
Schronisko w pełnej krasie ;) © k4r3l

Beskid Mały jak na dłońi a poniżej zielona żywiecczyzna ;)
Beskid Mały jak na dłoni a w dole zielona Żywiecczyzna ;) © k4r3l

Dalej jedziemy w kierunku Salmopola, przez Małe Skrzyczne. W pełnym słońcu ten grzbietowy szlak połyskuje jak widziana z góry nitka rzeki. Momentami jest ślisko, trzeba trzymać się bardziej ośnieżonych fragmentów. No i trzeba zapomnieć o szaleństwie. Kiedy jednak na moment dajemy się ponieść adrenalinie zdradliwe podłoże szybko temperuje nasze zapędy.
Jedziemy dalej! ;)
Jedziemy dalej! ;) © k4r3l
Uciekamy w kierunku Malinowskiej Skały ;)
Uciekamy w kierunku Malinowskiej Skały ;) © k4r3l

Najpierw ja zaliczam uślizg, znosi mnie w kierunku leżącego na prawej stronie konara. Gdyby nie umiarkowana prędkość miałbym po kole, albo w najlepszym wypadku łatałbym snejka. Na szczęście jakoś się wyratowałem. Mniej szczęścia miał Rafał, któremu również odjechało koło i wyłożył się jad długi. Szczęśliwie nic mu się nie stało.
Lubię ten widok! ;)
Lubię ten widok! ;) © k4r3l

W sepii klimat niemalże postksiężycowy ;)
W sepii klimat niemalże postksiężycowy ;) © k4r3l

Przed coraz bardziej łysą i upiornie wyglądającą Malinowską Skałą odbijamy w prawo jakąś nieoznakowaną dróżkę. Momentami nie da się jechać, śnieg i lód potęgują wrażenie nieprzejezdności, ale im niżej tym lepiej. W lecie byłaby to niezła ścieżka zdrowia - najeżona kilkoma ciekawymi dropami i małym agd. Dziś nie ma sensu szarżować. Do domu jeszcze daleka droga.
Trawers Malinowa ;)
Trawers Malinowa ;) © k4r3l

Trafiamy na ścieżkę trawersującą szczyt Malinowa, która następnie przechodzi w zielony szlak. Korzystając jego oznaczeń zjeżdżamy początkowo nartostradą, a następnie typową szlakową rynną do Szczyrku - Malinowa (pętla autobusowa pod Salmopolem). Stamtąd już prosto do Bielska na myjkę. Żegnam się z Rafałem i jadę w kierunku Przegibka.
Rafał robi dobrze nieznajomej z myjni :D
Rafał robi dobrze nieznajomej z myjni :D © k4r3l

A to już fotka z samotnego uphillu na Przegibek ;)
A to już fotka z samotnego uphillu na Przegibek ;) © k4r3l

Sam podjazd idzie tak sobie. Okolica ładna, ale brakuje mi tego charakterystycznego lodowego skrzypienia pod kołami, słońca, widoczków. Warto było się ruszyć się taki kawał drogi dla tych kilkunastu kilometrów w zimowym klimacie. No i Skrzyczne w "zimie" zdobyte :P Dzięki Rafał za towarzystwo!

Mega w Beskidzie Małym ;)

Niedziela, 5 stycznia 2014 · Komentarze(8)
Zmiany na bikestats są jak najbardziej na plus, oczywiście trzeba czasu i cierpliwości, żeby przywyknąć do nowych rozwiązań. Ale one zaprocentują! Przykładowo można w bardzo łatwy sposób wkleić sobie na bloga playerek z bandcampa, z czego też skwapliwe skorzystałem. To moja osobista perełka mijającego roku. Jedna z takich płyt, które robią człowiekowi niezwykle dobrze :) Zespół pochodzi z czeskiego Brna i po swojej przygodzie z black metalem zajął się dźwiękami z goła odmiennymi. Jakimi? To już możecie sprawdzić sami ;)


Pogoda z lekka nie pewna, ale ciepło. Na popołudnie zapowiadali opady - może zdążę obrócić? ;) Początkowo kombinacje w swoich okolicznych rewirach, sporo możliwości, dużo alternatyw, roku braknie, żeby to wszystko zjeździć ;) Gdyby ta moja przygoda z rowerem zaczęła się z 10 lat temu, to nie byłoby pewnie miejsca, którego bym nie znał. A tak to dużo jazdy na czuja i chaszczingu mnie jeszcze czeka ;)
Na dobry początek: przełaje ;)
Na dobry początek: przełaje ;) © k4r3l

Z wizytą nad
Z wizytą nad "Rzeką Roku 2013", czyli Wieprzówką ;) © k4r3l

W planach zjazd zielonym spod schroniska na Groniu JPII w stronę Świnnej Poręby. Ale żeby się tam dostać, trzeba pierwsze kilkaset metrów w pionie podjechać. Bez kombinacji, najkrótszą drogą. Znowu walka z błotem, bo okolica rozchodzona... Najgorzej na mokrych korzonkach - koło w ogóle nie daje rady, zwłaszcza jak jedzie się w górę ;)

Singiel pod Groniem JPII ;)
Singiel pod Groniem JPII ;) © k4r3l
Halny sobie ostro poczynał w okolicy - na zielonym w stronę Świnnej P. ;)
Halny sobie ostro poczynał w okolicy - na zielonym w stronę Świnnej P. ;) © k4r3l

Zjazd zielonym to niekończący się banan na gębie i adrenalina. 7km odcinków zarówno technicznych, stromych jak i takich, gdzie można lecieć spokojnie 30km/h. Zdecydowanie warte powtórzenia. Na nowo zakupionej mapie z 2013 (wyd.ExpressMap) pojawił się nowy szlak - żółty z Mucharza. Szukam go.

Widokowa końcówka ponad 7km zjazdu ;)
Widokowa końcówka ponad 7km zjazdu ;) © k4r3l

A to już żółty z Mucharza w stronę Śleszowic ;)
A to już żółty z Mucharza w stronę Śleszowic ;) © k4r3l

Zaczyna się na skrzyżowaniu (345m n.p.m.) i początkowo wiedzie stromą asfaltową drogą. Na Przełęczy Śleszowickiej odbija w prawo i tu zaczyna robić się ciekawiej. Niby wciąż nawierzchnia asfaltowa, ale nachylenie wzrasta - zaczyna się nieustanna wspinaczka, którą skończę po 10km (!) na Leskowcu, na wysokości 918m.n.p.m! Coś pięknego! W międzyczasie przesiadam się na szlaki kolejno: czarny i niebieski - te odcinki już dobrze znam, ale i tak szukam objazdu, by pokonać wszystko w siodle. Udaje się dzięki fajnemu trawersowi;)

Skrzyżowanie szlaków - z tego miejsca 5km podjazd na Leskowiec ;)
Skrzyżowanie szlaków - z tego miejsca 5km podjazd na Leskowiec ;) © k4r3l
Na szczycie pochmurno, ponuro i wietrznie. Ma się na dysc ;)
Na szczycie pochmurno, ponuro i wietrznie. Ma się na dysc ;) © k4r3l

Po niebie zaczyna przemykać coraz więcej gęstych i ciężkich chmur. Na szczycie zapada już lekki półmrok. A tu jeszcze czeka mnie krótki, ale stromy zjazd. Niestety bez wyraźnej przyjemności. Część odcinka, w obawie o kontuzję, pokonuję z buta, za ciemno, za stromo na harce, ale zdecydowanie jest to opcja warta sprawdzenia przy pełnym słońcu. Adrenalina gwarantowana!

Sobotni trening po górkach ;)

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(4)
Wspieramy polską scenę. Tym razem załoga HC z Lublina. Wokalistka nieistniejącego już One Day Rise w nowej kapeli: ENFORCE. Daje kopa takie granie, chociaż wolałem, kiedy Żaroova zdzierała gardło po polsku. Teksty brzmiały wówczas jakby bardziej dosadnie. Ale na nową kapelę nie narzekam, bo słucha się tego wyśmienicie.



W sobotę zgadaliśmy się jak zwykle z Damianem na szybki objazd okolicy. Ale jak już dojechaliśmy do górek to zachciało nam się sprawdzić jedną z alternatywnych dróg i trochę pobłądziliśmy. Ostatni halny połamał tyle gałęzi, że jazda poza drogami gruntowymi jest utrudniona. Ale coś tam między drzewkami pohasaliśmy ;)
Damian zjeżdża z jakiejś sztajfy ;)
Damian zjeżdża z jakiejś sztajfy ;) © k4r3l

Artistiko MTB ;)
Artistiko MTB ;) © k4r3l

Siłą rzeczy wróciliśmy na stary i sprawdzony podjazd szlakiem serduszkowym pod Groń JPII. Na sam szczyt nie wjeżdżaliśmy, bo tam błoto. Wróciliśmy więc objeżdżając szczyt Gancarza i zjeżdżając z niego drogą, którą dzień wcześniej ktoś targał drzewo, bo podłoże było mocno zaorane... Tam też mijając się z dwoma podchodzącymi endurakami zaliczam kontrolowaną na szczęście glebkę. Krótka wymiana zdań i można zjeżdżać dalej.
Ładujemy się na górę ;)
Ładujemy się na górę ;) © k4r3l

Damian zakończył trening przedwcześnie ponieważ skończyły mu się okładziny hamulcowe ;) No trudno, ja nie miałem zamiaru jeszcze się zmywać, więc dokręciłem kilkanaście km sam, poznając nowe, ciekawe zjazdy. M.in. znalazłem przedłużenie mojego singielka, którym trawersujemy zboczę zjeżdżając w dół do Zagórnika. Był fun ;)
Powrót na singielka ;)
Powrót na singielka ;) © k4r3l

Później powrót na zielony szlak i kilka technicznych odcinków. Przed kolejnym podjazdem na Pańską Górę. Tam zmiana kierunku i zjazd obok ogródków działkowych jedną z wielu w tamtym rejonie ścieżek. Świetnie.
To tylko wąska ścieżka przyprószona ściółką, ale lubię to! ;)
To tylko wąska ścieżka przyprószona ściółką, ale lubię to! ;) © k4r3l

Końcówka to powrót nad rzekę Wieprzówkę. To tam odkryłem swojego pierwszego singla po zakupie Kellys'a. W lecie wygląda to jak przedzieranie się przez puszczę amazońską, natomiast o tej porze roku jakoś bardziej przejrzyście ;) Na dodatek pojawił się dość głęboki kanał przecinający ścieżkę, ale już o kładce nie pomyśleli...
Nad rzeczką, opodal krzaczka ;)
Nad rzeczką, opodal krzaczka ;) © k4r3l

Noworoczny trening ;)

Środa, 1 stycznia 2014 · Komentarze(10)
W tym dniu nie mogło być nic innego. Calusieńkie notowanie XX edycji Trójkowego Topu Wszechczasów! Endżoj :)

Chyba pierwszy taki wyjazd w całej mojej krótkiej rowerowej przygodzie. Fajnie się siedziało w domu i słuchało Trójkowego Topu Wszechczasów i za bardzo nie chciało się mi się ruszać zwłaszcza jeżeli mógłbym przegapić to co się dzieje na TOPie. Ale od czego są słuchawki? Wyruszyłem kiedy akurat na miejscu 56 poleciało "Master of Puppets". Czyż może być coś lepszego przed treningiem?
Aura 1 stycznia... tylko w wyższych górach resztki białego ;)
Aura 1 stycznia... tylko w wyższych górach resztki białego ;) © k4r3l

Nie chciałem jechać daleko, więc wybrałem się na okoliczne górki pokonać słabego kaca ;) Generalnie plan był taki: cieszyć się jazdą, podziwiać przyrodę i słuchać dobrej muzy. Wszystko zrealizowane na 100%. Jedyne co mnie irytowało to jakaś wroga stacja, która chciała przejąć trójkową częstotliwość oraz njusy z serwisu informacyjnego o pełnej godzinie.
Jedna z nieoznakowanych ścieżek ;)
Jedna z nieoznakowanych ścieżek ;) © k4r3l

Na podjeździe niemalże się zagotowałem, ale mimo to przeszły mnie ciary. Nie, nie z zimna. Wszystko to efekt bluesowego standardu rozpoczynającego "Hey Joe" The Jimi Hendrix Experience. To na szczęście naturalna reakcja na dobrą muzykę ;)
A tu fragment, który kiedyś może zjadę ;)
A tu fragment, który kiedyś może zjadę ;) © k4r3l
Wygląda niewiennie... ;)
Wygląda niewinnie... ;) © k4r3l
Ale jest stromo ;)
Ale jest stromo ;) © k4r3l

Przy "The End" The Doors naszły mnie myśli by kończyć trening, ale przede mną bardzo miodny odcinek trasy i szkoda byłoby z niego rezygnować. I pojechałem. Odrobinę urozmaicając sobie trening szukałem nowych ścieżek, których jest u nas od groma i czasami warto opuścić znakowany szlak na poczet ścieżki incognito.
No i singiel dnia ;)
No i singiel dnia ;) © k4r3l
Podjarałem się tym krótkim odcinkiem ;)
Podjarałem się tym krótkim odcinkiem ;) © k4r3l

Jazdę zakończyłem klamrą. Muzyczną. Bowiem na ostatnich kilometrach towarzyszył mi "One" Metalliki, na który zresztą głosowałem. Po przyjeździe na chatę kawka i powrót do TOPu z głośników. Gdyby nie muzyka i rower ten dzień byłby zdecydowanie bardziej przybijający. W końcu niby nowy rok, a wszystko po staremu... Ale może to i dobrze? Przecież zawsze mogłoby być gorzej...

Popieprzony wyjazd sylwestrowy :/

Wtorek, 31 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Heh, w ramach odreagowania tego jakże dziwnego dnia coś dla ludzi o mocnych nerwach - ostre thrash metalowe granie z kolarstwem jako głównym motywem przewodnim. Jak ktoś nie lubi może przyciszyć i oglądnąć chociaż sam wideoklip dla beki ;) Polecam! Wrzucam z vimeo, bo na YT został zablokowany...


Podsumowanie zrobione, ale jest jeszcze suplement. Najbardziej popieprzony wyjazd w roku - 31 grudzień 2013 (dzięki Tlenek za korektę;)! Nic nie zwiastowało takiej końcówki, miała to być tradycyjna traska na koniec roku. Oczywiście pure MTB. Umówiłem się Kubą na Przełęczy Bukowskiej. Kiedy dojechałem zobaczyłem, że ktoś nadjeżdża. Myślę, dobry tajming, ale coś mi nie pasowało. Ubranie, rower, to nie był Jakubiszon. I tak poznaliśmy na starym roku jeszcze jednego zapaleńca - Piotra z Bielska-Białej. Kuba dojechał chwilę później i zabrałem ich na singla.

Z tego smogu uciekłem w góry ;)
Z tego smogu uciekłem w góry ;) © k4r3l

Myślałem, że Piotr na fullu będzie pomykał ostro, ale nie, zjeżdżał zachowawczo, czasami sprowadzał. Jak się okazało chłop ma na karku już trochę latek i zaliczył kiedyś konkretnego dzwona. Od tego czasu włącza mu się blokada na zjazdach. No cóż bywa. Pożegnaliśmy się w Wlk. Puszczy a z Kubą pojechaliśmy eksplorować drugiego singla. Chcieliśmy sobie zafundować fajny uphill leśną dróżką i tam się zaczęło....

Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :)
Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :) © k4r3l

[W tym miejscu miał być szerszy opis, ale naliczywszy przekleństw od groma postanowiłem go nie publikować. Zapraszam do wpisu Kuby, który to całą, ponad godzinną akcję w przyzwoitych słowach opisał. A ja w ramach niepisanego postanowienia noworocznego postanowiłem ograniczyć przeklinanie, chociaż już wiem, że będzie mi cholernie ciężko, bo przeklinać zawsze lubiłem. Jak palacz szlugi, jak alkoholik wódkię ;)]

Już na szlaku ;)
Już na szlaku ;) © k4r3l

Powiem tylko, że dawno takiego dnia nie miałem. Ale uświadomiłem sobie jak "pięknie" to wszystko w naszym cudownym kraju funkcjonuje. Żałuję tylko, że moja interwencja postawiła na nogi dwie karetki, bo gdzieś indziej mogło dojść do poważniejszych przypadków, a tu tylko zwykłym pijaczynom urwał się film i odcięło prąd. No cóż, menel też człowiek. Wolałem nie mieć żadnego z nich na sumieniu...
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;)
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;) © k4r3l

I tym optymistycznym akcentem kończy się ten jakże "cudowny" rok! Nauczka na całe życie: nie dzwoń nigdy na 112!
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;)
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;) © k4r3l

Zmarznięci wracaliśmy już po zmroku do domu klnąć niemożebnie pod nosem. Po drodze jeszcze jeden kontrolny telefon tym razem z komisariatu w Kobiernicach, hehe. Co jak co, ale takiego sylwestra to się szybko nie zapomina!

Leskowiec z browarem w tle ;)

Sobota, 28 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
W oczekiwaniu na ostatni sezon "Californication" powróciłem do pierwszego. Ostatni już ledwo mogłem oglądać, ratowała go chyba tylko muza. Więc połączę przyjemne z przyjemnym i zapodam ścieżkę z jednego z odcinków tego zdrowo porytego serialu a jednocześnie będzie to pozycja, na którą oddałem głos w TTW.


Piękna pogoda, chyba najcieplejszy dzień grudnia, ba cieplej momentami niż październiku czy listopadzie ;) Takiej okazji nie można było przegapić! Po dniu przerwy (na pracę) pojechałem pokazać Jakubiszonowi nowy wariant podjazdu na Leskowiec. Wcześniej zmieniłem kasetę na nieco starszą, ale mniej zużytą i to był błąd, bo łańcuch żarł się z nią jak pies z kotem przy każdym mocniejszym depnięciu w korbę. Na szczęście nowe graty zakupione, to był już ostatni dzwonek, bo przyjemność z jazdy była znikoma.
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;)
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;) © k4r3l
Pułap widokowy osiągnięty ;)
Pułap widokowy osiągnięty ;) © k4r3l

Na szczycie wiało tak, że klękajcie narody, a Kubie na dodatek zachciało się dopompować koło w swoim zastępczym czołgu :) Trochę nam zeszło, do tego naszły nas smaki na złociste. A schronisko rzut kamieniem, hehe. No i znowu się przeciągnęło ;) Z racji, że w schronisku tłok jak na Krupówkach trzeba było szukać czegoś na zewnątrz. Padło na schody pod kiblami - przynajmniej nie wiało i świeciło słońce :)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;) © k4r3l
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D © k4r3l

Zjazd z Gancarza na pewno lepszy niż ostatnio jak byliśmy tam z Damianem, a reszta szlaku to czysta poezja i finezja - o to właśnie chodzi w MTB. Trasa znana i lubiana, więc nikt z nas reklamacji nie składał. Jak to mówią dobry trening nie jest zły, a i browar w górach smakuje lepiej niż gdziekolwiek indziej ;) Rzekłem :D
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;)
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;) © k4r3l


Świąteczna poniewierka ;)

Czwartek, 26 grudnia 2013 · Komentarze(6)

W tym roku złamałem swoją żelazną zasadę niegłosowania na polskie kawałki w Trójkowym Topie Wszechczasów. Wśród dwóch właśnie takich utworów (na 33 głosy) znalazły się ponadczasowe "Cztery pokoje" ;)))) A przy okazji apel: nie bądź frajer, nie głosuj na "Dziwny jest ten świat" ;)


Aktywny wypoczynek świąteczny to dokładnie to czego mi było trzeba. Podobnie chyba pomyślał Damian, który również wybrał się na trening. Pojechaliśmy w stronę Leskowca nieznaną mi do tej pory "drogą towarową", która z pętli autobusowej w Rzykach Jagódkach prowadzi szeroką szutrową, później nieco kamienistą i korzenistą drogą aż do czerwonego szlaku. Wylatuje się, wg znaków 30min za szczytem Leskowca. Świetna alternatywa dla mocno zjeżdżonego szlaku serduszkowego ;)
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd!
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd! © k4r3l
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt!
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt! © k4r3l

Nie wracaliśmy się, czasu szkoda, na szczycie byliśmy już setki razy. Pojechaliśmy za to w drugą stronę - w kierunku Przełęczy Kocierskiej. Ale warunki na tym szlaku nas zaskoczyły. Wciąż sporo śniegu w konsystencji średnio nadającej się do jazdy albo wcale. Dlatego też nie raz, nie dwa rowery trzeba było nieść a zjazdy po lodzie były niezwykle emocjonujące mimo iż odbywały się przy znikomej prędkości ;)
Pacz jak jedziesz! :D
Pacz jak jedziesz! :D © k4r3l
U-a-ha, rowery dwa ;)
U-a-ha, rowery dwa ;) © k4r3l

Damian tylko sypał ku..wami na lewo i prawo, że jechać się nie da, że szlag mu trafił ochraniacze... Ja nie zabrałem, więc ten problem mnie nie dotyczył, a co do jazdy tudzież jej braku - podobało mi się :D Było pochmurno, ale ciepło, nie irytował mnie nawet wpadający do coraz bardziej mokrych butów śnieg :D
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;)
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;) © k4r3l
Zjazdy błotnisto-lodowe :)
Zjazdy błotnisto-lodowe :) © k4r3l

Na koniec podjechałem do dawno nie odwiedzanej babci - w końcu są święta ;) Tak się zdziwiła kiedy zobaczyła takiego błotnego i przemoczonego ludka, że z rozpędu wrzuciła mi na talerz dwa schabowe ;) A nie, zapomniałem przecież, że to norma u babć ;) Mogła sobie tylko darować teksty, że pasowałbym na księdza :D Lubię czarny, ale bez przesady ;)))
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;)
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;) © k4r3l

Wypad w pełni udany, a co najważniejsze dzień nie przesiedziany - aktywna poniewierka to jest to ;) Dziękówa dla Damiana za oprowadzenie po nowej drodze i do zaś!

ps. pykło 6k km w tym roku :) Nie spodziewałem się tego i jakoś specjalnie mi nie zależało, ale udało się pokonać tą barierę głównie dzięki grudniowej pogodzie oraz towarzystwu, które zawsze działa mobilizująco ;) Póki co mam w grudniu więcej wyjazdów niż w marcu i listopadzie. Może uda się jeszcze pobić albo chociaż dorównać do października :D

Grudniowa Magurka ;)

Środa, 25 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy

Miała być zima, więc będzie zima. W głośnikach! Kapitalny album wysmażył powracający po latach Thy Worshiper! Jeszcze jeden przykład na to jak płodna, wyjątkowa i urozmaicona jest polska scena muzyczna!


Spontaniczny "opłatek" na Magurce - tak aby każda ze stron miała blisko. A stawić się miała najliczniejsza ekipa z Bielska-Białej (Marzen, Paweł, Marcin, Maks oraz Maciej), reprezentant z Cieszyna, czyli Marek i dwóch osobników reprezentujących Czaniec (jakubiszon) i Andrychów (mua;) - łącznie sztuk 8 ;) Warunki iście jesienne i taki też ubiór. Do plecaka tylko kurtka, ochraniacze i zimowa bluza zostają w domu - szok! Raz jeszcze postanowiliśmy zdobyć Magurkę żółtym szlakiem z Międzybrodzia. Dziś na świeżości jechało się świetnie i praktycznie wszystko udało się podjechać. A na górze w nagrodę widoki ;)


Asfaltowy dojazd ;)

Asfaltowy dojazd ;) © k4r3l
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;)
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;) © k4r3l

Było ślisko, czasem grząsko, dzięki czemu na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać. Ale ja malowniczą glebkę zaliczyłem już wcześniej na początku trasy - zagapiłem się, wczorajsze procenty zrobiły swoje i wjechałem w rów wypełniony liśćmi. No cóż, nikt nie mówił, że jestem mistrzem kierownicy ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;) © k4r3l
Ale jak widać, da się jechać ;)
Ale jak widać, da się jechać ;) © k4r3l

Do schroniska dojechaliśmy jako pierwsi. Oprócz gospodarzy nie było tam nikogo. Szybka herbatka + prąd dowieziony z domu (mój miał smak maliny & pigwy;), ciuchy na grzejnik i można się grzać ;) Dopiero wraz z nadjechaniem wspomnianych ekip główna sala zaczęła się zapełniać turystami. Nagle z kameralnego klimat zamienił się w biesiadny zwłaszcza, że każdy z nas zabrał ze sobą jakieś "gadżety". Dominowały jak na porę roku przystało zdrowotne nalewki :) a opłatki-kabanosy zrobiły prawdziwą furorę, hehe. Pojawił się nawet Konrad (ludwikon) z rodziną, ale wyjątkowo z buta :)

W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;)
W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;) © k4r3l

Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;)
Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;) © k4r3l

Czas biesiady dobiegał końca i teraz czekało nas najgorsze, czyli zjazd oblodzonymi szlakami kilkaset metrów w dół ;) No cóż na górze było najgorzej, z każdym pokonanym metrem coraz lepiej, lód ustępował miejsca zmrożonej ziemi a później błotu i liściom. Jesień w Beskidach w tym roku była wyjątkowo długa ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;) © k4r3l

Powrót dość szybki, bo Kuba śpieszył się na spotkanie, ja z racji wolnego popołudnia wybrałem się jeszcze na Kocierz. Ale mina mi zrzedła kiedy wpakowałem się w totalne błoto - sezon skończony więc ciężki sprzęt wjechał do lasu. Jakoś to przebolałem. Bardziej niestety obawiałem się nadchodzącego odcięcia. Czułem to już wcześniej, ale mimo to pojechałem trudniejszym wariantem. Dopadło mnie na szczycie i cały zjazd pokonałem "unplugged". Zero przyjemności, roztrzęsione ręce, miękkie nogi, generalnie porażka...
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;)
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;) © k4r3l

Telefon do znajomego czy otworzył bar - niestety, dopiero jutro... Stan coraz gorszy. Na szczęście czynny był jeszcze jeden bar, w którym siedział znudzony właściciel i grupka młodzieży na browaringu. O browarze w tej chwili nie myślałem, ale puszka pepsi i dwa batony zrobiły robotę! Pięć minut później byłem jak nowonarodzony - zachowania ludzkiego organizmu nie przestaną mnie zadziwiać... Dzięki wszystkim za współudział! :D
Jeden z ulubionych odcinków ;)
Jeden z ulubionych odcinków ;) © k4r3l

Route 2,398,313 - powered by www.bikemap.net

Lodowy (prawie)Leskowiec i agonia SLXa ;)

Sobota, 21 grudnia 2013 · Komentarze(13)

Koniec roku zbliża się nieubłaganie, czas podsumowań, przemyśleń, planów... Pozwolę sobie więc wrzucić jedną z 33 pozycji, na którą oddałem głos w trójkowym Topie Wszechczasów. Niezastąpiony Meat Loaf..

Sobotni krótki trening w towarzystwie Damiana. I znowu Leskowiec. Ale co zrobić jak to jedna z najbardziej atrakcyjnych górek w okolicy... Przynajmniej z reguły. Bo dziś była wyjątkowo nieuprzejma dla rowerzystów. Pogodowo natomiast rewelacja. Jak na pierwszy dzień kalendarzowej zimy ciepło - przed wyjazdem odnotowałem 5 kresek na plusie, a w czasie jazdy temperatura dochodziła nawet do 9. Ochraniacze na stopy zostały w plecaku :) Ale lód na wielu fragmentach trasy dał nam nieźle popalić.

Postój spożywczo-przemysłowy przed atakiem na Leskowiec ;)

Na dzień dobry w Rzykach, na podjeździe. Pierwsza kapitulacja i prowadzenie, co w butach spd nie było wcale łatwiejsze. Ale z pewnością bezpieczniejsze. Po dojechaniu do zielonego szlaku podejmujemy decyzję o odpuszczeniu szczytu - mega szklanka pod naszymi stopami zdaje się potwierdzać słuszność tej decyzji.


Z Gancarza trzeba niestety sprowadzać. Stromizna + plus gdzieniegdzie przymarznięta woda nakazują zachować rozsądek. Na szczęść ostatnie kilka km to już czysta poezja MTB. Singielki, korzonki, techniczne podjazdy...



Nie ma róży bez kolców - po wjeździe na asfalt przednia przerzutka SLXa strzela focha i odmawia posłuszeństwa. Po 3 sezonach i ponad 14tys. km ciężkiej orki pantograf nie wytrzymuje i pęka... Cóż, chyba już wiem co sobie sprawię "pod choinkę" ;)

Route 2,396,594 - powered by www.bikemap.net


ps. testuję nowy edytor dodawania wpisów i trochę się dziwię tym wszystkim, którym puszczają z tego powodu nerwy. Jak dla mnie ekstra! Oczywiście pierwsze wpisy na pewno zajmują więcej czasu, trzeba to jakoś ogarnąć i połapać się w nowym rozstawieniu okienek i przycisków, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę, będzie to wygodniejsze.

Trzonkowo bezśniegowo ;)

Sobota, 14 grudnia 2013 · Komentarze(7)
"A kdybys už nebyla, vymyslím si tě" taki oto piękny tytuł nosi płyta, która dotarła do mnie zza naszej południowej granicy. Zakochałem się w tych dźwiękach od pierwszego posłyszenia. Absolutnie fenomenalna muzyka! Podoba mi się fakt, że Czesi, w przeciwieństwie do wielu polskich "artystów", nie wstydzą się swojego języka. Zdecydowanie najlepiej wydane 250 czeskich koron w ostatnim czasie!


Szybki look na prognozy i co widzę? Sobota słoneczna, niedziela pochmurna. No to już wiadomo, co będę robił w sobotnie przedpołudnie ;) Wpadłem jeszcze do chorującego Jakubiszona i podrzuciłem mu płytkę Obscure Sphinx, bo zamówiłem sobie i jemu. Wytłumaczył mi drogę na Trzonkę i pojechałem...
Początek z lekka mistyczny ;) © k4r3l

W sumie początkowo droga była mi w pewnym stopniu znana, kilka lat temu jechaliśmy tam z dobrym kumplem, ale trochę wówczas pobłądziliśmy, hehe. Tym razem udało się wzorowo dojechać do szczytu, po drodze łapiąc się nawet na kilka stacyjek drogi krzyżowej. Dziwne, że jeszcze Watykan nie postawił krzyża na Marsie albo Księżycu :))) Ale to nie prędko chyba, bo teraz wrócili do korzeni i metrem jeżdżą, albo na rowerze :)
A na szczycie szałowo ;) © k4r3l

Na grzbiecie fenomenalny warun, ciepło, niemalże jak w lecie a nie w połowie grudnia. Zamiast herbaty z termosu pociągnąłem kilka łyków błękitnego izotonika. Podjechałem na znaną sobie polankę a tam jeszcze ładniej: Babia, Tatry, słońce a pode mną mgły - coś piknego!
Babia o ( musicie mi uwierzyć na słowo) Tatry ;) © k4r3l

W stronę Gancarza i Leskowca ;) © k4r3l

Lekko improwizując zahaczyłem o podszczyt Złotej Góry i zjechałem z niej żółtym szlakiem zaliczając po drodze kilka singielków. Dalej znowu w górę - tym razem w stronę Przełęczy Kocierskiej. Tam jednak nie docieram, tylko zbaczam z asfaltu i wjeżdżam na Przełęcz Cygańską. Miejsce zacienione, więc ślisko...
Babia i Pilsko :) © k4r3l

Singielki też były ;) © k4r3l

Dalej już dobrze znanym zielonym szlakiem do Targanic. Tam zawsze jest frajda, chociaż odcinek to krótki, bo raptem dwukilometrowy. Powrót bocznymi drogami, bo już zaczynało się robić szaro. Dziś sam, więc bez weny. No i nóżka jakoś nie podawała, albo się po prostu za ciepło ubrałem.
Zielony z Kocierza ;) © k4r3l