Barania Góra (przez Skrzyczne)

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(17)
Ten wypad miałem w głowie już praktycznie na początku sezonu. Teraz mamy wrzesień i mogę dumnie rzec - Barania Góra (1214m n.p.m.) zaliczona ;) Ale od początku. Zaczęło się wszystko w sobotni, rześki poranek. Nie przygotowaliśmy się na takie (ok. 10 stopni) warunki, bo kurier nie dowiózł nogawek. No ale trudno, jak już jesteśmy w okolicy, to grzechem byłoby nie wystartować;)
Rześki poranek w Beskidach © k4r3l

Szybko przeciskamy się wiejskimi drogami Kalnej, Godziszki, Słotwiny i Lipowej by stamtąd rozpocząć nasz ulubiony podjazd na pierwszy górski cel dzisiejszej wycieczki - Skrzyczne (1257m n.p.m.).
Asfalcikeim na Skrzyczne? Czemu nie ;) © k4r3l

Słońce co chwila płata nam figle chowając się za pędzone wiatrem chmury. Ale na widoczki nie możemy narzekać, po prostu gdy jest nam zimno podkręcamy tempo na podjazdach.
Szutrowa autostrada... © k4r3l

Droga na Skrzyczne wznosi się łagodnie, początkowo jest to wąski asfalt, później zamienia się coś co kiedyś było asfaltem, następnie już praktycznie do samego szczytu jest to szeroka szutrowa autostrada - polecam w obie strony! Z tym, że na podjazdach można rozkoszować się widokami;)
Popas przy schronisku © k4r3l

Na szczycie tłumy, więc tylko szybki posiłek na wysokości schroniska i jedziemy dalej szukać słońca, bo akurat trafiliśmy na serię sporych chmurzysk, które skutecznie nas wychłodziły :)
W drodze na Malinowską Skałę... © k4r3l

W drodze na Malinowską Skałę (1152m n.p.m.) mijamy sporo rowerzystów, których oczywiście serdecznie pozdrawiamy. Dwóch z nich wyróżnia się dodatkowym wsparciem czworonożnych towarzyszy - ciekawy widok na tej wysokości.
Klasyczny zjazd po skałach;) © k4r3l

Pod Malinowską trzeba wprowadzać, tamtejsze skały studzą zapał do jazdy i nakazują chwilowy bikewalking. W międzyczasie dwóch bikerów podbiega z bajkami na plecach (gdzie im się tak śpieszy - nie wiadomo:). Faktem jest, że w dalszej drodze wyprzedza nas sporo riderów, ale nam na czasie specjalnie nie zależy;)
Beskidzki widoczek ;) © k4r3l

Pod Zielonym Kopcem (1154m n.p.m.) kolejny raz pokornie schodzimy z rowerów - nie ma się co szarpać ze sporym nachyleniem i luźnymi kamieniami. Mijają nas 'fullowcy' - jeden o mało co nie fiknął przez kierę, kiedy przyhamował na zjeździe - na pewno zrobiło mu się ciepło;)
Spod Zielonego Kopca... © k4r3l

Jedyną górką, która dzieli nas od celu "namber łan" jest Magurka Wiślańska (1140m n.p.m.). Tam docieramy raz prowadząc a raz jadąc - trochę ciężki teren pod rower, ale w sumie się z tym liczyliśmy.
Przed Magurką Wiślańską,,, © k4r3l

Natomiast to co zastaliśmy pod Baranią Górą przyćmiło wszystkie do tej pory napotkane przeszkody. W dwóch miejscach na wąskiej, trawersujacej szczyt ścieżce leżały powalone drzewa. Tak, że trudności mieli zwykli piechurzy, a co dopiero rowerzyści...
Rzut oka na pokonaną trasę... © k4r3l

Dalej pod sam już praktycznie szczyt prowadzimy na lajcie - ta góra nas zwyczajnie pokonała i nie baliśmy się do tego otwarcie przyznać:) Na górze kilka fotek, wychodzimy na wieżę widokową, podziwiamy 360stopniową panoramę Beskidów (a nawet i słowackich wierchów) - co tu dużo gadać, jest mega!
Okolice Baraniej Góry © k4r3l

W międzyczasie dojeżdża Shovel, który siedział nam na ogonie od Malinowa i razem już powoli zaczynamy staczać się tą samą drogą w dół. Robi się chłodniej a i pora coraz bardziej późna.
Shovel na ostatnim podjeździe © k4r3l

Wspólnie dokręcamy do Magurki Wiślańskiej i tam nasze drogi się rozchodzą. Shovel śmiga w kierunku Malinowksiej Skały, a my z Anią obieramy kierunek na Magurkę Radziechowską (1108m n.p.m.) z nadzieją odszukania dróżki, która nas doprowadzi do wyraźnie na mapie zarysowanej szutrówki. Niestety, właściwej drogi nie odnajdujemy i zamiast zjechać do Lipowej szlakiem zielonym postanawiamy wybrać trasę na dziko. Ile nas to będzie kosztowało dowiadujemy się za chwilę - 40 minut sprowadzania po stromym, kamienistym zboczu, którym na pewno kiedy leje płynie konkretny strumień:/
Wspólna fota musi być;) © k4r3l

"Ku..wom" i "jap..olom" nie ma końca ;) Ale nie poddajemy się i przy końcówce udaje nam się na szczęście wsiąść z powrotem na rowery. Czeka nas jeszcze jedna niespodzianka - żeby dostać się na drogę właściwą musimy przedostać się na drugą stronę rzeki Leśnianki. I tym mokrym akcentem kończy się nasz trip. W domu w zawrotnym tempie pałaszujemy kurze nóżki i stos frytek przy akompaniamencie zimnego Redsa i Taterki. Jest zmęczenie, ale jest też i satysfakcja! Kolejne szczyty zdobyte!
Skały przed Magurką Radziechowską © k4r3l


Komentarze (17)

zależy od której strony niebieski;) ten odcinek, który idzie od schroniska to chyba lajtowy jest, natomiast gorszy wydaje się ten odcinek przechodzący przez rezerwat. w oby przypadkach jest natomiast groźba mandatowa, bo od strony schroniska, jak ktoś już pisał są, znaki;)

k4r3l 13:06 niedziela, 17 października 2010

ja chyba baranią jeszcze raz będe robił, ale ze zjazdem do Wisły własnie. Nie wiem czy od Wisły da się na baranią zjechać, bo niebieski szlak do Wisły to ponoć jeden z najtrudniejszych technicznie zjazdów w tej okolicy. Ze ściankami, telewizorami itp :)

shovel 12:47 niedziela, 17 października 2010

Shem: zdecydowanie warto! chociaż na Baranią Górę nie ma zbytnio sensu się pchać z rowerem. przynajmniej od tej strony i jeżeli się uda, to prędzej od strony Wisły...

Goofy601: ja na Baraniej byłem pierwszy i raczej ostatni raz ;) z rowerem to trochę męczarnia:) nieco poniżej szczytu, od strony Węgierskiej Górki są ponoć ciekawsze tereny do jazdy :)

k4r3l 12:32 niedziela, 17 października 2010

Rany, ale na Baraniej wygolili las !! Dawno mnie tam nie było. Fajne zdjęcia, fajna wycieczka :)

Goofy601 11:56 niedziela, 17 października 2010

Piękny wypad góry, trasa jak widzę wymagająca, ale chyba warto :-)

shem 13:52 czwartek, 23 września 2010

@ Shovel: na Radziechowską polecam, chociaż na szlaku momentami 3 drzewa pod rząd i kombinuj jak tu przejść ;) no i nie ma takiego tłoku jak na głownym szlaku między Skrzycznym a Baranią... co do ochraniaczy, to chyba podstawowy ekłipment każdego endurowca, więc chyba masz rację;)

@ Yacek: ja podziwiam ludzi, którzy bez roweru robią tyle km w górach. mnie by się osobiście nie chciało :) zdecydowanie wolę jazdę;) ważne, że góry kocha się tak samo ;)

@ Autochton: fajnie, że z domu masz tam blisko. mnie pozostają weekendy. niestety na Halę Radziechowską nie dotarliśmy, bo zachciało nam się eksperymentować, poza tym zielony szlak początkowo nas zniechęcił no i się doigraliśmy - już chyba gorzej nie mogliśmy trafić :) następnym razem wybierzemy wariant zjazdowy zielonym do Lipowej...

k4r3l 17:12 środa, 22 września 2010

No i słuszna trasa! Mogę ją robić w kółko, z Radziechów na Skrzyczne i ze Skrzycznego po górkach do Radziechów. Frajda jest tam niezła, zwłaszcza jak ktoś lubi sobie popędzić. Najfajniejszy pod tym względem jest chyba odcinek tuż za Magurką Radziechowską do Radziechów właśnie, a zwłaszcza ładny singiel przez Halę Radziechowską :) Ech... Jak pogoda dopisze to przetestuje w ten weekend fulla mojego brata :)

Autochton 19:18 wtorek, 21 września 2010

Na Skrzyczne kiedyś wjeżdżałem (wchodziłem) od strony Szczyrku jakimś żlebem, którym płynęło sporo wody, potem pod wyciągiem i wreszcie stokówką. A dalej przez Malinową Skałę na Baranią. Też było zawalone drzewami po jakiejś wichurze i ze znajomymi musieliśmy obchodzić dołem. Ciężko było ale miało to swój urok. Góry są piękne bez dwóch zdań.

Yacek 12:56 wtorek, 21 września 2010

tą radziechowską będę musiał kiedyś jeszcze zaliczyć. daj maila, prześlę Ci fotki z mojego aparatu :)
ja muszę sobie jeszcze jakieś ochraniacze na kolana kupić, jak mam więcej po takich kamolach jeździć... bo gleba mogłaby być mało przyjemna w skutkach

shovel 21:02 poniedziałek, 20 września 2010

@ Czecho: ja póki co wyjeżdżam tamtędy od zeszłego roku i odpukać na razie się nie przerzedziło w drzewostanie;) a czy trasa trudna? wystarczy cały dzień by ją pokonać bez jakiejś zbędnej napinki, z wieloma przystankami po drodze ;) pozdr!

@ Kamiloslaw1987: no z kamieniami to jest zawsze ciekawe doświadczenie;) a o kapcia czasem łatwiej w mieście niż na szlakach (to już chyba statystycznie potwierdzono;)

@ Jeremiks: hehe, w zasadzie hardcore to był tylko i wyłącznie na ostatnim odcinku, generalnie masa relaksu na trasie ;) pozdrówki!

k4r3l 19:13 poniedziałek, 20 września 2010

Nie no szacuneczek... tym razem niezły hardcore... pozdrower :))

jeremiks 18:30 poniedziałek, 20 września 2010

Nie wiem jak się jeździ po kamieniach ale mogę tylko wyobrażać sobie, że jest to trudny orzech do zgryzienia. Zapewne o kapcia nie trudno. Tak w ogóle to okolice urokliwe:)

kamiloslaw1987 17:52 poniedziałek, 20 września 2010

Ciekawa i trudna trasa. Zgadzam się, że od strony Lipowej jest fajny podjazd na Skrzyczne. Dwa razy tam podjeżdżałem w odstępie dwóch lat i za drugim razem zaskoczeniem dla mnie były odcinki które pamiętałem z pierwszego przejazdu jako droga wśród wysokich drzew a w 2009 prawie wszystkie były już ścięte.
Pozdrawiam.

czecho 16:44 poniedziałek, 20 września 2010

a tam mapa... łap jeszcze fotki i weź tam jakieś chusteczki żeby ślinotok zatrzymać :D pozdro!

@ Daniel3ttt: drogę na Skrzyczne opisałem w 4 akapicie, a ilustrują ją fotki nr 2 i 3 ;) pozdro!

@ Feels3: no kurde, lekkie niezgranie w czasie ;) wpadnij kiedyś w Beskid Maly jak będziesz miał czas ;) ps.są fotki, jest impreza :D pozdro!

k4r3l 12:19 poniedziałek, 20 września 2010

O mały włos byśmy się spotkali, bo były takie plany :)

Wrzucaj zdjęcia, nie karz czekać.

feels3 19:46 niedziela, 19 września 2010

Jak wygląda ten podjazd na Skrzyczne? to jakaś szutrówka?

daniel3ttt 21:42 sobota, 18 września 2010

Kiedyś tam ... xD ... Dobra łobejrzę mapę i już wiem jak jechałeś i gdzie żeś skręcił :P TO ino po co łopis ;D
Pozdrawiam ;]

sikor4fun-remove 20:54 sobota, 18 września 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iotaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]