Bikezasping, czyli ekstremalna Barania Góra ;)

Sobota, 27 grudnia 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Jeden z "moich" głosów Trójkowego TOPu Wszechczasów, na który można głosować do godz.12 30 grudnia. Emisja jak zawsze 1go stycznia. W ten dzień nie warto odchodzić od radioodbiorników. No chyba, że za potrzebą ;)

Plan zdobycia Baraniej Góry zrodził się w głowie Kuby. Przystałem na propozycję, choć przyznaję - miałem 5 minut zwątpienia ;) Ostatecznie wyszedł z tego szalony trip. Najpierw 45km dojazdówki przy -9,-10 stopniach do Węgierskiej Górki, gdzie czekał już na nas Marek - jak się później okazało - postać kluczowa w całej historii :) 
Zima zaskoczyła drogowców ;)
Zima zaskoczyła drogowców ;) © k4r3l

Czerwony szlak na Glinne był przejezdny połowicznie. Na pewnej wysokości byliśmy dodatkowo dopingowani przez słońce, którego ciężko było uświadczyć w zamglonych, szarych dolinach. Od mniej więcej 1000m n.p.m. zaczęła się mozolna walka ze śniegiem, którego w tej okolicy dosypało więcej, niż się spodziewaliśmy :) 
Gdzieś na początku czerwonego ;)
Gdzieś na początku czerwonego ;) © k4r3l
Póki co kręcimy ile się da ;)
Póki co kręcimy ile się da ;) © k4r3l

Jazda zamieniła się w spacer u boku roweru, ale póki było ciepło i nic nie zdołało jeszcze nam przemoknąć (wszyscy mieliśmy spd, my z Kubą wersję z ochraniaczami, Marek system woreczków wewnątrz buta - chyba jednak skuteczniejszy;) jechało się i prowadziło na zmianę w wybornych nastrojach.
Są też widoki!
Są też widoki! © k4r3l
Jazda w toku ;)
Jazda w toku ;) © k4r3l

Najwięcej frajdy dostarczały oczywiście zjazdy. Świeży puch gwarantował nie tylko dobry humor, ale także miejscami mocne emocje ;) Na Magurce Wiślańskiej morale zaczęły sukcesywnie spadać. Przebycie kilkunastu kilometrów zajęło nam znacznie więcej czasu niż ktokolwiek z nas był przewidział.
To co najlepsze tego dnia ;)
To co najlepsze tego dnia ;) © k4r3l
Gęba się cieszy ;)
Gęba się cieszy ;) © k4r3l

Do celu nie zostało jednak już daleko, aczkolwiek słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dodatkowo kiedy weszliśmy w cień Baraniej Góry zrobiło się szaro i jakby... mniej optymistycznie. Ostatni morderczy wypych, krótki popas na szczycie i szpula w dół. No właśnie, nawet zjazdy nie były łatwe po tej stronie.
Świeży śnieżnobiały puch!
Świeży śnieżnobiały puch! © k4r3l
Kuba zjeżdzą na tle Skrzycznego ;)
Kuba zjeżdza na tle Skrzycznego ;) © k4r3l

Z czarnego zrezygnowaliśmy, bo był ledwo wydeptany i wybraliśmy wariant czerwony do schroniska na Przysłopie. Tam pogadaliśmy chwilę z opuszczającymi miejscówkę turystami i mikołajem, który poczęstował nas cukierkiem. Dalsza przeprawa nie należała już do najprzyjemniejszych. Nastał zmrok, a nam zostało kilka asflatowych podjazdów i zjazdów (m.in pod Stecówkę i Ochodzitą). Na jednym ze zjazdów wyglebiłem dość mocno, ale nie na tyle mocno, żeby sobie coś zrobić - widziałem tylko przelatujący nade mną rower ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;)
Jedni prowadzą, inni próbują jechać ;) © k4r3l
Dużo biołego ;)
Dużo biołego ;) © k4r3l

Przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie i takim właśnie osobnikiem okazał się Marek, który zamiast powrotu do Cieszyna zaoferował się, że zawiezie nas do domu. I chwała mu za to i stokrotne dzięki, bo gdyby nie on to pewnie odmrozilibyśmy sobie to i owo w drodze powrotnej czy nawet na PKP, gdzie mieliśmy i tak kawałek drogi.
U celu! :)
U celu! :) © k4r3l

Hardcore'owy trip, na kŧórym po raz kolejny okazało się, że to nie kondycja czy mięśnie jadą/idą a głowa! Co prawda my rozumy zostawiliśmy tego dnia w domu, ale siłą woli dopchaliśmy rowery do celu. Barania Góra zimą zdobyta! Straty? Złamany błotnik, obite kolano i lekko odmrożony duży palec w stopie ;) Czy było warto? Hell yeah! :) Dzięki chłopaki!

Komentarze (11)

Dziwne okolice odwiedzacie...ktoś tam w ogóle odśnieża?;)

funio 17:04 środa, 31 grudnia 2014

szaleńcy, tyle km w takich warunkach :)

Lama 15:04 środa, 31 grudnia 2014

ja piernicze, tyż tak chca! :D

gustav 19:02 poniedziałek, 29 grudnia 2014

Daliście popis, Waszmoście! Ładnie ta zima w górach wygląda.

limit 07:09 poniedziałek, 29 grudnia 2014

Ależ to była przygoda! Świetny opis. Sam nie wiem co teraz napisać, żeby było inaczej :). System woreczków prosty i skuteczny ale tylko przeciwwilgociowo. W miarę duże, głębokie jednorazówki (napatoczyły mi się te z biedronki) na grubą skarpetę (miałem narciarskie). Zawiązałem nad kostką na zwykłą kokardkę. Na to naprawdę ciasne nogawki, aby jednorazówki spod nich się nie wydostały. Pod nogawkami miałem tylko gatki termoaktywne (+skarpety sięgające pod kolana) i przy -10 było trochę chłodno ale potem w słońcu już bez problemów. W stopy było mi naturalnie zimno, ale - co ważne - bez wilgoci! W całym tym śniegu nic nie dostało się do skarpety a wjeżdżałem z uporem w naprawdę w duże zaspy (nawet po całe koła). Karel widział i pewnie potwierdzi :D. Dzięki za wspólną akcję pt. Zima zaskoczyła rowerzystów :D. Było super!

Marek87 21:57 niedziela, 28 grudnia 2014

Pozazdrościć... Pełen podziw...
Jak wygląda system woreczków?

djk71 21:29 niedziela, 28 grudnia 2014

hmm....czemu u Was tak dużo piasku..a i na dodatek biały..u nas przeważnie żółty jest :)

sebol 20:52 niedziela, 28 grudnia 2014

Wariaci jesteście :) W takich warunkach to jest fajna trasa ,ale na piechotę.

este 19:56 niedziela, 28 grudnia 2014

Jak dla mnie - rewelka wypad, zazdroszczę nawet takiego zimowego hardkora :)

JPbike 19:49 niedziela, 28 grudnia 2014

Ja chyba mieszkam w innym kraju, bo oglądając wpisy na bikestats u osób z różnych części kraju widać piękną zimę a u mnie takie dziadostwo. Pozdrawiam.

montana21 19:04 niedziela, 28 grudnia 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa inieo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]