Puchar Świata XCO Nove Mesto na Morave
Niedziela, 25 maja 2014
· Komentarze(6)
Zamiast muzyczki materiał video, który pokazuje dobitnie czeskiego bzika na punkcie MTB!
BEST OF MTB WORLD CUP NOVE MESTO 2014 / Official Summary from Slavik Petr on Vimeo.
Oglądanie pucharu świata na redbull.tv (kto nie widział może sobie oglądnąć powtórkę!) to bez wątpienia emocje, ale co tu kryć, takie trochę naciągane. Co innego na żywo! Fantastyczne przeżycie w klimacie wielkiego święta - Czesi wiedzą jak uczcić takie wydarzenie, a ponad 19 tysięcy widzów, które przewinęło się w samą tylko niedzielę przez arenę to nie przypadek.
Kompleks sportowy w Novym Meście robi wrażenie, co ciekawe w zimie wykorzystywany jest jako baza biathlonowa. Natomiast idealnie nadaje się również jako miejscówka na zawody XC. Wysokie, bardzo pojemne trybuny pęcznieją podczas startu, finiszu i dekoracji. Na czas wyścigu większość przenosi się na trasę, na której można wyróżnić kilka naprawdę widowiskowych sekcji. Pomiędzy wyścigami można zaglądnąć do rozgrzewających się zawodników lub pozwiedzać namioty producentów rowerów i sprzętu kolarskiego.
W kasach sympatyczna obsługa, szybki zakup wejściówki (250Kc) - oprócz biletu obowiązkowy przewodnik z informacjami o zawodnikach, trasie oraz ksera list startowych, dzięki którym można było zidentyfikować mniej znanych zawodników. Na stadion dotarliśmy dosłownie na sekundy przed startem elity kobiet - atmosfera kosmiczna, muzyka budująca napięcie podczas odliczania, nagle cisza, START i niewyobrażalna wręcz wrzawa (natężenie rzędu 108 dB!), na którą składają się okrzyki, gwizdy, odgłosy trąbek i wszystkiego co tylko mogło robić za akcesoria pomocnicze ;) Start elity mężczyzn oglądaliśmy już z bliska, z bardzo bliska. Poprzedził go powietrzny pokaz ewolucji redbull'owskiego samolotu. Natomiast pęd powietrza jaki wytworzyli przejeżdżający zawodnicy był porównywalny z przejeżdżającym bardzo blisko pociągiem pośpiesznym. Wow!
Sama trasa? Myślę, że bardzo ciekawa. Przy '"Rubena Choice" dostawiono dodatkową trybunkę, bo jest to odcinek niezwykle techniczny. Ciężko było się tam dopchać. Znacznie więcej luzu, choć i tak tłoczno, było na "BMX" gdzie zawodnicy, rzadziej zawodniczki, dosłownie latali. "AC/DC" to kręte, techniczne single, przy których można było znaleźć się bardzo blisko zawodników - po pierwszym okrążeniu nieźle się tam kotłowało, później kiedy czołówka się urwała przejazdy odbywałay się tam znacznie płynniej. W sumie nie byłem tylko przy "Vertical Dropie" - z tego co widać na filmikach to całkiem fajna ścianka ;)
Doping kibiców świetny - u niejednego kolarza można było dostrzec uśmiech zadowolenia, wielu pisało później, że dzięki okrzykom zachęty zapominali o bólu w nogach i w płucach. Tak samo miał Marek Konwa, dla którego tam m.in. przyjechaliśmy. Twierdzi, że gdyby nie my-kibice, byłoby mu ciężko ukończyć ten wymagający wyścig. Po zajęciu bardzo dobrego 5 miejsca w piątkowym Eliminatorze (XCE) dziś wyraźnie brakowało mocy...
W elicie panów wygrał, jak można się było domyślić powracający w wielkim stylu Szwajcar Nino Schurter, który przez większość czasu miał na kole Martina Fangera (ostatecznie 14ty), drugi był Stephane Tempier a trzeci Moritz Milatz. Natomiast wśród kobiet dominowała Pauline Ferrand-Prevot, co było kompletnym zaskoczeniem dla wszystkich łącznie z nią samą! Łapaliśmy się za głowę kiedy z rundy na rundę jej przewaga rosła w zastraszającym tempie. Intrygujący jest fakt, że oboje triumfatorzy zaliczyli wcześniej dość udany romans z kolarstwem szosowym, co jak widać poskutkowało rezultatami najlepszymi z możliwych. Przewaga Pauline na mecie nad drugą Kanadyjką Pendrell była gigantyczna (2min50sek). Norweska weteranka Gunn-Rita straciła do zwyciężczyni 3min 30 sek, ale mimo to zajęła 3cie miejsce i zasługje na równie wielkie słowa uznania. Nasza Majka była 12, a Kasia Solus-Miskowicz 17, co również nas cieszyło.
Już po ceremonii wręczenia pucharów kobiet natknęliśmy się na nieco smutną Julie Bresset - złotą medalistkę olimpijską z Londynu, Mistrzynię Świata oraz triumfatorkę Pucharu w Nowym Meście sprzed dwóch lat. Jak się okazało wyścig się jej nie ułożył, zaliczyła upadek i ostatecznie dojechała dopiero na 26 pozycji. Ale wspólnego zdjęcia nam nie odmówiła ;)
I tym sympatycznym akcentem zakończyła się nasza przygoda z Pucharem Świata. Pozostało mnóstwo wspomnień, emocji. Brawa dla Czechów za wspaniałą organizację oraz za gościnę. Do zobaczenia za rok! I oby za dwa lata również w ramach Mistrzostw Świata, o organizację których Nove Mesto na Morave będzie się ubiegało!
BEST OF MTB WORLD CUP NOVE MESTO 2014 / Official Summary from Slavik Petr on Vimeo.
Oglądanie pucharu świata na redbull.tv (kto nie widział może sobie oglądnąć powtórkę!) to bez wątpienia emocje, ale co tu kryć, takie trochę naciągane. Co innego na żywo! Fantastyczne przeżycie w klimacie wielkiego święta - Czesi wiedzą jak uczcić takie wydarzenie, a ponad 19 tysięcy widzów, które przewinęło się w samą tylko niedzielę przez arenę to nie przypadek.
Kompleks sportowy w Novym Meście robi wrażenie, co ciekawe w zimie wykorzystywany jest jako baza biathlonowa. Natomiast idealnie nadaje się również jako miejscówka na zawody XC. Wysokie, bardzo pojemne trybuny pęcznieją podczas startu, finiszu i dekoracji. Na czas wyścigu większość przenosi się na trasę, na której można wyróżnić kilka naprawdę widowiskowych sekcji. Pomiędzy wyścigami można zaglądnąć do rozgrzewających się zawodników lub pozwiedzać namioty producentów rowerów i sprzętu kolarskiego.
W kasach sympatyczna obsługa, szybki zakup wejściówki (250Kc) - oprócz biletu obowiązkowy przewodnik z informacjami o zawodnikach, trasie oraz ksera list startowych, dzięki którym można było zidentyfikować mniej znanych zawodników. Na stadion dotarliśmy dosłownie na sekundy przed startem elity kobiet - atmosfera kosmiczna, muzyka budująca napięcie podczas odliczania, nagle cisza, START i niewyobrażalna wręcz wrzawa (natężenie rzędu 108 dB!), na którą składają się okrzyki, gwizdy, odgłosy trąbek i wszystkiego co tylko mogło robić za akcesoria pomocnicze ;) Start elity mężczyzn oglądaliśmy już z bliska, z bardzo bliska. Poprzedził go powietrzny pokaz ewolucji redbull'owskiego samolotu. Natomiast pęd powietrza jaki wytworzyli przejeżdżający zawodnicy był porównywalny z przejeżdżającym bardzo blisko pociągiem pośpiesznym. Wow!
Sama trasa? Myślę, że bardzo ciekawa. Przy '"Rubena Choice" dostawiono dodatkową trybunkę, bo jest to odcinek niezwykle techniczny. Ciężko było się tam dopchać. Znacznie więcej luzu, choć i tak tłoczno, było na "BMX" gdzie zawodnicy, rzadziej zawodniczki, dosłownie latali. "AC/DC" to kręte, techniczne single, przy których można było znaleźć się bardzo blisko zawodników - po pierwszym okrążeniu nieźle się tam kotłowało, później kiedy czołówka się urwała przejazdy odbywałay się tam znacznie płynniej. W sumie nie byłem tylko przy "Vertical Dropie" - z tego co widać na filmikach to całkiem fajna ścianka ;)
Doping kibiców świetny - u niejednego kolarza można było dostrzec uśmiech zadowolenia, wielu pisało później, że dzięki okrzykom zachęty zapominali o bólu w nogach i w płucach. Tak samo miał Marek Konwa, dla którego tam m.in. przyjechaliśmy. Twierdzi, że gdyby nie my-kibice, byłoby mu ciężko ukończyć ten wymagający wyścig. Po zajęciu bardzo dobrego 5 miejsca w piątkowym Eliminatorze (XCE) dziś wyraźnie brakowało mocy...
W elicie panów wygrał, jak można się było domyślić powracający w wielkim stylu Szwajcar Nino Schurter, który przez większość czasu miał na kole Martina Fangera (ostatecznie 14ty), drugi był Stephane Tempier a trzeci Moritz Milatz. Natomiast wśród kobiet dominowała Pauline Ferrand-Prevot, co było kompletnym zaskoczeniem dla wszystkich łącznie z nią samą! Łapaliśmy się za głowę kiedy z rundy na rundę jej przewaga rosła w zastraszającym tempie. Intrygujący jest fakt, że oboje triumfatorzy zaliczyli wcześniej dość udany romans z kolarstwem szosowym, co jak widać poskutkowało rezultatami najlepszymi z możliwych. Przewaga Pauline na mecie nad drugą Kanadyjką Pendrell była gigantyczna (2min50sek). Norweska weteranka Gunn-Rita straciła do zwyciężczyni 3min 30 sek, ale mimo to zajęła 3cie miejsce i zasługje na równie wielkie słowa uznania. Nasza Majka była 12, a Kasia Solus-Miskowicz 17, co również nas cieszyło.
Już po ceremonii wręczenia pucharów kobiet natknęliśmy się na nieco smutną Julie Bresset - złotą medalistkę olimpijską z Londynu, Mistrzynię Świata oraz triumfatorkę Pucharu w Nowym Meście sprzed dwóch lat. Jak się okazało wyścig się jej nie ułożył, zaliczyła upadek i ostatecznie dojechała dopiero na 26 pozycji. Ale wspólnego zdjęcia nam nie odmówiła ;)
I tym sympatycznym akcentem zakończyła się nasza przygoda z Pucharem Świata. Pozostało mnóstwo wspomnień, emocji. Brawa dla Czechów za wspaniałą organizację oraz za gościnę. Do zobaczenia za rok! I oby za dwa lata również w ramach Mistrzostw Świata, o organizację których Nove Mesto na Morave będzie się ubiegało!