Tak jak w tytule. W sobotę zrobiliśmy sobie wolne - było naprawdę parno i panująca duchota skutecznie nas do kręcenia zniechęcała. Założyliśmy sobie, że w niedziele śmigniemy do Ani - jej rower wrócił z serwisu, więc kółka kręcą się lepiej, a biegi zmieniają płynniej;) Na trasie zatrzęsienie rowerzystów, większość elegancko odmachuje, część z nich wita nas pozytywnymi okrzykami na co odpowiadamy nieskrępowanym wybuchem radości;) Ale wiadomo, że i buraków nie brakuje. Whatever... Jechaliśmy sobie spokojnie, aczkolwiek na trasie między Porąbką a Tresną komfort jazdy skutecznie ograniczały kawalkady samochodów - dawno tak wiele puszek nas nie mijało... Szczęśliwie docieramy do celu i otwieramy zimne piwka... ;)
Oj widoczki zachwycają za każdym razem i chyba się nie nudzą, chociaż ciekawa jestem jak to jest z Tobą, bo wkońcu masz to na codzień i czy nie nudzą Ci się? :)