Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Wymuszone niziny ;)

Niedziela, 1 września 2013 · Komentarze(2)
Wspomnienie sobotniej trójkowej Ciemnej Strony Mocy:


Od rana deszcz, więc szlag trafił ambitniejsze plany. Na szczęście dziś ostatni dzień Mistrzostw Świata w RPA, więc na nudę narzekać nie można było. Najpierw emocjonujący eliminator XC a później festiwal szaleństwa podczas zawodów downhill'owych. Zza chmur zaczęło przebijać się słońce, co uznałem za dobry omen i po poszukiwaniu jesiennych ciuchów byłem gotów. Jednak nadciągające od zachodu granatowe chmurzyska zweryfikowały mój początkowy optymizm. Trzeba było uciekać w przeciwną stronę, czyli na płaskie... Raz do roku można sobie pozwolić ;)
P(ł)aścizna z górkami w tle ;) © k4r3l

Po kilku mocno interwałowych odcinkach na rozgrzewkę pojechałem czerwoną rowerówką w stronę Wadowic po drodze odbijając na Frydrychowice, Przybradz i Głębowice. Mimo longsleave'a i rękawków wcale nie było mi za gorąco, natomiast gacie 3/4 to fajny wynalazek. Najbardziej ucierpiały uszy - nie było czasu na poszukiwanie buffa, więc poratowałem się słuchawkami z muzą ;) Po drodze, jak na płaski i stosunkowo otwarty teren, wiało dość mocno, ale postanowiłem się nie dać. Trening zakończyłem dokładnie po 2h ze średnią ponad 26km/h, więc nie było tak źle ;) A no i suma summarum przewyższenia jakieś wyszły;)

Uphill Łysina ;)

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Niby płyta z tego roku, a brzmi jak sprzed czterach dekad! Do tego ten archaiczny klip! Taka sytuacja ;)


Miał być lajtowy wypad nad jezioro w celu kontemplacji nad kończącym się sezonem letnim lecz nic z tego nie wyszło, bo przegoniły mnie deszczowe chmurzyska. W Łękawicy na rozjeździe nie chcąc pchać się w oko cyklonu postanowiłem odjechać w przeciwnym kierunku. A że po drodze była Łysina? No cóż, to tylko kolejne uphillowe wyzwanie. Ale za to jakie!
Na szczycie ponuro i wietrznie, ale bajecznie ;) © k4r3l

Na tej górce byłem już w tym roku 2 razy, ale zawsze docierałem tam terenem (zielony szlak z Łamanej Skały). Z Łękawicy można tam dostać się całkiem przyzwoitym asfaltem. Ten krótki (~3km) lecz stromy podjazd z dwoma wypłaszczeniami po drodze oraz mega-sztywna (ponad 11%) końcówka wyciska z człowieka siódme poty. Dziś dodatkowo im wyżej tym mocniejszy wiał wiatr i pojawiały się pierwsze krople deszczu. Nagrodą za wjazd jest wyjątkowa panorama praktycznie całego Beskidu Żywieckiego!
ps.
Po drodze minąłem się również ze zjeżdżającym na nowej kolarce Krzyśkiem (chyba mnie nie poznał:), który powracał z wypadu na Żar z Dominikiem. Oprócz tego także kilku innych szoszonów mierzyło się z Kocierzem...

Jezioro i o stchórzeniu przed Korbielowem słów kilka ;)

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Zaległy wpis sprzed tygodnia, czyli poniedziałkowy wypad nadjeziorny, jeszcze przed zapowiadanymi afrykańskimi upałami ;) Nad samym jeziorem (wał w Zarzeczu) świetnie, ciepło, nie za dużo ludzi, trochę zwierzaków i babka kąpiąca się w ubraniu, hehe.

Dziś jest już niedziela, a więc dzień po maratonie w Korbielowie, który mimo szczerych chęci odpuściłem. Po oberwaniu chmury z piątku na sobotę wiedziałem co będzie czekało na zawodników. Poranny telefon od Tomka: "Hej, gdzie jesteś?". "Odpuściłem" - odpowiadam. Tomasz zdaje krótką mini-relację: "cały czas mży, trasa skrócona (giga=mega+mini)" - dokładnie nie wiem jak to wygląda, ale tego się mniej więcej spodziewałem. Dlatego z żalem, ale jednak postanowiłem zrezygnować, żeby nie wyglądać jak 1 czerwca br. (wprawne oko dojrzy brak haka i łańcuch napięty jak plandeka na żuku;)
Migawka z Trophy - feralny III etap ;) © k4r3l

Może się uda przenieść opłatę na Istebną, choć najlepiej chyba wnosić opłaty w biurze w dzień zawodów, co by nie być stratnym. Dodam tylko, że udział w TAKIM maratonie, w TAKICH górach mógłbym przypłacić stratami nie tylko sprzętowymi, co zdrowotnymi... A jako że nie posiadam sponsora, sztabu mechaników ani zastępów masażystek zwyciężył zdrowy rozsądek i teraz już się z tego śmieje, czytając na stronie organizatora fragment zapowiedzi tego kultowego etapu:

"Czując na skórze ostatnie upały liczymy, że limit deszczu na ten sezon wyczerpał się w Beskidzie Sądeckim. Zapraszamy do Korbielowa, nie pożałujecie." ;) - współczuję Grzegorzowi i zastanawiam się jak wiele da zmiana terminu przyszłorocznego Trophy, hehe.

Czekam na relacje startujących ;)

Nadjeziornie z przełęczami ;)

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(5)
Środowy wariant z jeziorem w tle tym razem został wzbogacony o dwie przełęcze - tam: jechałem przez Beskid Targanicki, natomiast z powrotem już przez Kocierz. W tygodniu na wale w Zarzeczu, biorąc pod uwagę porę (późne popołudnie/wieczór) całkiem sporo ludzi, ale zawsze znajdzie się wolna ławeczka, z której będziemy mogli sycyć oczy wspaniałymi widokami - vis-a-vis majaczy Babia Góra a chylące się ku zachodowi słońce nie dość że ogrzewa kark, to dodatkowo ozdabia swoimi ostatnimi promieniami taflę jeziora. W drodze powrotnej trochę energii zostawiłem na asfalcie głównie przez opony, których nie chce mi się zmieniać na sliki, bo teren kusi... Powrót po godz. 21 - muszę się streszczać żeby zdążyć przed zmrokiem, bo zgubiłem w tym sezonie już drugą tylną lampkę - oczywiście podczas ostatnich wojaży w Beskidzie Małym;)
Wieczorne lustro Jeziora Żywieckiego ;) © k4r3l

Nad jezioro ;)

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(5)
Szybki wypad nad Jezioro Żywieckie. Nie lubię się spóźniać, więc wyjeżdżam z delikatnym zapasem. Po 9 km okazuje się, że był to słuszny wybór - łapię gumę. Zabieram się do wymiany i orientuję się, że nie mam łyżki, a z tego co pamiętam Conti MK II dość opornie wchodził na rafkę. Szczęście w nieszczęściu w podsiodłówce rozkręcił mi się doszczętnie multitool i za sprawą trzymających w kupie wszystkie klucze dwóch listw z mocnego tworzywa ściągam oponę ;) Wymiana dość sprawna udaje się nawet nie pobrudzić za bardzo - pobocze oferuje wszystko, nawet prymitywny podtrzymywacz do dopiero co nasmarowanego łańcucha ;)
Klameczka naprawiona i dętka w koszyku na bidon ;) © k4r3l

Powrót w naprawdę dobrym tempie - krótki pobyt na wałach w Zarzeczu zrobił mi naprawdę dobrze ;) To chyba zasługa tamtejszego wyjątkowo sprzyjającego mikroklimatu ;)

Kocierz z Krzyśkiem ;)

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Wieczorna szybka rundka z Krzyśkiem (tool). Magurka nie wypaliła, ale w tygodniu naprawdę ciężko się zgrać z chłopakami z Bielska - czas i odległość robią swoje. Z Krzyśkiem jeszcze nie miałem okazji pokręcić, więc jazda na Kocierz upłynęła na pogawędkach i opowieściach okołorowerowych ;) Z tej racji tempa nie forsowaliśmy. Krzysiek na co dzień zasuwa na leciwym Authorze Mystic, który przynajmniej dla mnie wydaje się niezniszczalny. Mój model jest o rok starszy, ale prezentuje się równie dobrze, co przypomina mi o tym jak solidne sprzęty produkowała swego czasu ta czeska firma. Pewnie dalej bym na nim jeździł gdyby nie fakt, że odrobinę mi się z niego wyrosło i rama 19,5'' jest już niestety za mała...
Kiepsko wykadrowana fotka ze Złotą Górką w tle ;) © k4r3l

Żeby było ciekawiej namówiłem Krzyśka na zjazd do Kocierza Moszczanickiego, żeby wjechać na przełęcz z drugiej strony. Kolejny podjazd na spokojnie, ale mimo to coś zgłodniałem i musiałem się poratować batonem musli, żeby nie zaliczyć odcięcia jak Froome, hehe. Na szczęście nie spotkała mnie z tego powodu żadna kara czasowa ani tym bardziej finansowa, hehe. Zjazd z przełęczy już w kompletnych ciemnościach a jako, że nie dałem się wyprzedzić samochodowi i miałem kilka lumenów zza pleców gratis ;) Z Krzyśkiem rozstajemy się po jeszcze jednym mikrouphillu. Dzięki za wieczorne zakręcenie i udanego wypoczynku!

A na koniec jeszcze filmowa wspominajka z tegorocznego Trophy (wybaczcie ten niestrawny podkład muzyczny, ale na to wpływu akurat nie miałem;). Tak na marginesie, to dziś w radiowej Trójce była mowa o nadużywaniu młodzieżowego słowa "epicko", ale jak inaczej określić te 4 dni w Beskidach? Powiem więc, że było za-je-biś-cie oraz, że z przyjemnością wrócę tam za rok!

Road Maraton: Pętla Beskidzka 2013

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Ten kto robił ten amatorski klip do tego genialnego kawałka miał fantazję. Propsy za scenkę z "Califonication", natomiast osobiście brakuje mi tam Siostrzyczki z "Maczety" Rodrigueza :D


Pokibicować na trasie Pętli Beskidzkiej. Nie byłem pewien czy w ogóle wystartują, bo nocna nawałnica i oberwanie chmury mogło pokrzyżować plany organizatorowi. Trasa wypasiona i dobrze znana, kilka zajebistych przełęczy do łyknięcia, gdybym tylko miał szosę pojechałbym. A tak to wybrałem się na lajcie idealnie obliczając godzinę pojawienia się zawodników w okolicy Przełęczy Kocierskiej (ok.70km trasy).
Jedna z pierwszych grupek pościgowych ;) © k4r3l

Pierwszy, tuż za pilotującym motocyklem jechał kolo z Szymonbike'a (widać pro skarpetki 'shut up legs' robią swoje;), który na tym podjeździe wypracował sobie 5-6 minut przewagi nad drugim zawodnikiem Sokoła Kęty. Później były już mniejsze i większe grupki. Zamieniam kilka słów z gościem z samochodu pilotującego stojącego na poboczu - wydaje mi się dziwnie znajomy. Chwila zastanowienia i oczywiście! - to główny znakujący tegoroczną trasę Beskidy MTB Trophy! Mały ten świat, ale co się dziwić, skoro jego dewiza to: "gdzie coś się dzieje w kolarstwie tam i ja jestem". Rispekt!
Typowy pociąg, choć w tym wypadku bardziej kolejka górska ;) © k4r3l

Postanawiam sobie zjechać do dolinki ale kilka serpentyn niżej następna niespodzianka. Ten, który się zarzekał, jaki to jest bez formy, że nie pojedzie tego dystansu i w ogóle typowe polskie narzekactwo ;) Funio! Postanowiłem go powku*wiać moimi lajtowymi przełożeniami, co oczywiście musiało być zripostowane: "cwaniak, bo 20minut temu z domu wyjechał" - no tak, to ja ;) Tomasz cisnął z niewielką i niezbyt rozmowną grupką - cóż, kadencja, równy oddech, to się liczy na takich pro-tourach. Żeby trochę rozerwać (allah akbar!;) towarzystwo wypalił: "to moja ulubiona przełęcz, wjeżdżam tu częściej niż wy wchodzicie na wasze baby" :DDDD.
Tomek zadowolony, bo jest prawie, że u siebie ;) © k4r3l

Jazda pod górę - lubię to ;) © k4r3l

Jako, że tempo mi nie odpowiadało a chciałem jeszcze pofocić trochę na podjeździe pod Targanicką urwałem się ~1km przed przełęczą i pocisnąłem w dół. Ale chłopaki na zjeździe przycisnęli i za chwilę miałem ich na kole. Ładnie rozprowadziłem ich do zajazdu autobusowego pod kolejną przełęczą i pojechałem przodem. Tomek początkowo cisnął konkret, ale kilkanaście metrów przed szczytem urwał się Wojtek z Gomoli i było po premii ;)
A tu już Przełęcz Targanicka... ;) © k4r3l

Postałem jeszcze chwilę i pofociłem ogon wyścigu dopingując maruderów. Pogadałem też z okolicznymi kosiarzami, bo byli ciekawi co to za wyścig, skąd jadą, ile jadą i takie tam rzeczy. Na koniec trafiła się jedna dziewczyna czego oczywiście panowie nie pozostawili bez słowa... [aby przeczytać dalszy ciąg relacji wyślij pusty SMS na nr 666, koszt 1 SMSa to 6,66 plus vat]
Humory dopisywały, a nachylenie rosło ;) © k4r3l

Wspomniana dziewczyna, może się mylę, ale chyba jedyna na tym dystansie? Szacun! © k4r3l

Żar bez żaru ;)

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(13)
/

Jakoś nie miałem ochoty na kolejny w tym roku wypad na Skrzyczne (a tam właśnie w nd rano mieli jechać bbRiderz) i korzystając z tego, że wciąż mam założone detonatory postanowiłem pierwszy raz w tym roku pojechać sobie (asfaltem) na Żar. Ale to nie był byle jaki Żar - tą mistyczną górkę postanowiłem zdobyć po zmroku :) Z racji dłuższej trasy wyjechałem o 21. Trochę zaniepokoiły mnie niskie chmury przykrywające szczyt Złotej Górki, ale postanowiłem zaryzykować i przebić się przez Przełęcz Kocierską do Żywca. Zjazd z Kocierza już w kompletnych ciemnościach. W dolince natomiast co chwile jakiś grillek czy ognisko - okolica (las, strumyk, góry) zachęca do takich właśnie nocnych posiadówek.
Księżycowy krajobraz na Żarze ;) © k4r3l

Do Międzybrodzia docieram bez problemu - ruch znikomy, sporadycznie tylko jestem oślepiany przez samochody, ale to tylko chwilowe. Przez moment w Łękawicy zastawiałem się czy Paul McCartney gra dziś na narodowym czy może na pobliskim festynie, bo do moich uszu dotarły skrawki coveru "Yellow Submarine", hehe. Zapora w Tresnej w przeciwieństwie do tej w Porąbce jest zupełnie nie oświetlona, ale dzięki temu dobrze stamtąd widać migoczące w oddali światełka. Widać było też mój dzisiejszy cel - podświetlony na czerwono maszt na szczycie Żaru oraz snop jasnego światła tuż obok.
Nocna Tresna i migoczący w oddali Żar ;) © k4r3l

Wydawało mi się, że ten 7kilometrowy podjazd upłynie pod znakiem kompletnego mroku ale na szczęście ku mojemu zaskoczeniu w wielu miejscach na podjeździe latarnie pracowały pełną parą. Oczywiście totalnie zaciemnione miejsca również się zdarzały (głównie w górnej części) ale nie robiło to już na mnie wrażenia. Myślałem, że na szczycie nie będzie o tej porze (wybiła w końcu 23:00) nikogo, ale niestety trafiła mi się wylewna dziunka i jej maczo toczący "głęboką" konwersację. No cóż, nic tu po mnie w takim razie - zjazd na pełnej k.... znaczy asekuracji:) W drodze powrotnej ujawniło się skrzypienie łańcucha - jednorazowe smarowanie wodnistym finishline'm tuż przed wyjazdem to jednak za mało. W asyście nieznośnie głośnego łańcucha powróciłem chwilę po północy. Pełen chillout, ciepełko, klimacik. Polecam ;)
A to już pod samą wieżą na szczycie ;) © k4r3l


A jeżdżąc sobie słuchałem przedostatniego albumu Bonobo. To jeden z nielicznych niegitarowych projektów, który mój zakuty łeb przyswaja. Idealne dźwięki na nocne tripy! Klasa!

Kocierz i Targanicka późną porą ;)

Piątek, 21 czerwca 2013 · Komentarze(5)


Już miałem tym razem nigdzie nie jechać, ale zupełnie przypadkowo wszedłem na bikestats i zupełnie niezamierzenie przeczytałem wpis Mariusza, który wspominał coś o przyjemnym wieczornym treningu - no i nie wytrzymałem ;) Co ten bikestats robi z człowiekiem? ;) Poza tym, to pierwszy dzień lata, więc szkoda byłoby tego faktu nie uczcić - nawet w tak skromy sposób ;)
Nocna Targanicka ;) © k4r3l

Zrobiłem lokalną typówkę z dwoma najbliższymi przełęczami. Jazda po płaskim mnie zupełnie nie bawi. Tym razem nic szczególnego po drodze się nie wydarzyło. Nic włochatego nie wbiegło mi pod koła, nic nie chciało wyskoczyć na mnie z krzaków. Polecam wszystkim wieczorno-nocne treningi - to zupełnie nowa jakość, która sprawa, że objeżdżone na maksa trasy stają się na nowo atrakcyjne :)

Porąbka nocą ;)

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(4)


Nie, nie bolą mnie zęby i nie mam problemów ze snem - po prostu po 22 są idealne warunki do kręcenia ;) Dla odmiany wybrałem się przez Wielką (Mroczną;) Puszczę nad zaporę w Porąbce. Jazda przez Puszczę nie za szybka, bo snop światła niezbyt radził sobie z takimi egipskimi wręcz ciemnościami. Ale jak pamiętacie intro do "Zagubionej autostrady" Lyncha, to wiecie mniej więcej o jakim klimacie mówię ;)
Zapora i most w Porąbce nocą ;) © k4r3l

Nad zaporą kilka grupek młodzieży, ruch samochodowy znikomy. Nocne fotki nieco lepsze niż wczoraj. Powrót przez kultowy most w Porąbce, później przez uśpiony Bukowiec a następnie kontrastujące z tym, jasne od oświetlonych witryn sklepowych, centrum Czańca i Roczyny back to home. Droga w Czańcu wciąż bez nawierzchni na odcinku ok. 2km - jedzie się fatalnie. Siodełko Tokena skrzypi i ugina się potwornie. Na domiar złego na szybkości ustawiłem źle i męczyłem się przez 30km w niewygodnej pozycji. Pod moimi 85 kilogramowymi czterema literami wytrzymało zaledwie 1,5 roku. Szkoda, bo pasowało kolorystycznie do ramy, chociaż trochę czasu minęło, zanim przyzwyczaiłem się do tej dechy, hehe.