Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Pielgrzymka do Jaworzna ;)

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(22)
Uczestnicy
Tematycznie i z jajem, czyli country wersja thrashowego klasyka. Slayer kurczę!

Acid Drinkers - Seasons in the Abyss (Slayer cover)
Pojechać do Jaworzna i spotkać się z tamtymi krejzolami - to mogę zrobić byle kiedy. Ale na to by załapać się na pewne rondo okryte złą sławą w światku Frondy/Radia Maryja/TVtrwam miałem tylko rok. Dlaczego by więc nie połączyć jednego i drugiego? Z takim planem wybrałem się na Śląsk w niedzielny, chłodny i jak się później okazało dość mglisty poranek wraz nieco "osłabionym" Jakubiszonem :D
Rano było tak :)
Rano było tak :) © k4r3l

Dzień wcześniej dałem cynk Sebie (gustav) o naszych planach a ten z racji pierwszego dłuższego testu swojej szosy w nowym roku postanowił również udać się w to samo miejsce. Mgły ustąpiły dopiero na wysokości Babic. Jazda odbyła się bez poważniejszych incydentów nie licząc wymijającego z pół metrowym odstępem tira. Ale to przecież standard...

Pod zamkiem w Babicach... ;)
Pod zamkiem w Babicach... ;) © k4r3l

Miejsce zbiórki: zamek Lipowiec. Chyba pierwszy raz tu byłem. Wychodzi słonko, można się poopalać, porobić fotki, powylegiwać. Po jakimś czasie zjawia się banda: Aniuta, Ewa, Piotrek, Janusz, Tomek i Krzysiek. Tego się nie spodziewaliśmy :) Chwila na kurtuazje i pora ruszać bo gdzieś tam na obrzeżach Jaworzna Seba ma problemy z orientacją w terenie :)

Te mrówki na dziedzińcu to my ;)
Te mrówki na dziedzińcu to my ;) © Kriss

Pędzimy co sił w nogach, korzystając ze skrótów. Raz drogi są bardziej ruchliwe innym razem nie ma na nich żywej duszy. Się dzieje. Nie mam pojęcia jak jechaliśmy (trzeba będzie zerknąć na ślad), ale suma summarum docieramy do Jaworzna a tam znudzony czekaniem Sebastian zdążył opędzlować już cały chlebek krojony :))) Krótka wymiana uprzejmości i zwiedzamy :)

Jakiś leśny skrót :)
Jakiś leśny skrót :) © k4r3l

Główną atrakcją (tuż po Funiu:) było rondo, którego nazwę na cały rok wylicytowała w Wielkiej Orkiestrze firma Art-com. Chodzi oczywiście o "rondo im. Jeffa Hannemanna - niezapomnianego gitarzysty Slayer"! \m/ Robiliśmy sobie tam fotki i z pewnością dla przejeżdżających osób musieliśmy wyglądać co najmniej dziwnie ;) Żadne mohery na szczęście nie wzięły nas na swoje zwichrowane celowniki :))

Głupawka na słynnym rondzie :)))
Głupawka na słynnym rondzie :))) © funio

Po tej akcji Ewa zaprowadziła nas do knajpy, gdzie korzystając z ciągle słonecznej aury stołowaliśmy się na zewnątrz zajadając największą pizzę jaką widziałem (60cm). Dwa kawałki i miałem dość, resztę wypełniłem złocistym izotonikiem ;) Po tym wszystkim rozbolał mnie brzuch, ale nie z jedzenia tylko ze śmiechu, bo Funio z Januszem to taki kabaretowy tandem - nie ma chwili by nie prezentowali swojego spontanicznego programu :))))

Biesiada w toku ;)
Biesiada w toku ;) © Kriss

Żegnamy się z Ewą, Piotrkiem (któremu dostarczyłem strój Bikestats - będzie na tegoroczną wyprawę jak znalazł, oby służył!) i Krzyśkiem. Miło było poznać nowe osoby :) W pięcioosobowej grupie uciekamy z Jaworzna ;) zahaczając jeszcze o hacjendę Tomasza, który zabiera lampki dla Aniuty i Janusza. Po drodze zataczamy się (nie, nie przez piwo:) ze śmiechu na rowerach - okazji nie brakuje, a to ciekawe obrazki po drodze, a to jakaś słowna docinka, generalnie, więcej śmichu niż jazdy, hehe.

Pełen szacunek na ścieżce ;)))
Pełen szacunek na ścieżce ;))) © k4r3l

W Oświęcimiu żegnamy Gustava (dzięki chopie!) i jeszcze kawałek jedziemy razem. Przed Wilamowicami ekipa z Jaworzna postanawia zawrócić. Że też im się chciało tak jechać z nami :) Dzięki za oprowadzenie po mieście i za towarzystwo. Razem z Jakubiszonem wracamy przez Kęty a następnie kierujemy się przez Wielką Puszczę na Beskidek, co by tak do końca płasko nie było :))) Do domu docieram już po zmroku.To była świetna integracyjno-rowerowa niedziela z bandą oszołomów. Danke :)

Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;)
Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;) © k4r3l

Wiosna w Beskidzie Śląskim ;)

Niedziela, 19 stycznia 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Nadrabiam zaległości muzyczne z roku minionego. Wróciłem z ostatniego (pierwszego od kilku lat) koncertu z płytą. Spłukałem się doszczętnie, choć gdyby nie kilka piw pewnie miałbym płytę drugą a może i trzecią. Ale nie miałbym piw, hehe. Ta płyta to czarny i niepozorny digipack, z którego mrugają do nas złote półlitery układające się w nazwę albumu - "Absence". Piękna sprawa. Piękna muzyka!


Niedziela. Coś tam wstępnie umawialiśmy się z bielską ekipą na kręcenie po tamtejszych górkach, ale poranna mgła w mojej okolicy o mały włos nie przywiązała mnie do łóżka. Jednak sobota bez dwóch kółek zrobiła swoje - kolejny dzień nie mógł się skończyć siedzeniem w domu. Odpaliłem lampki i pojechałem przez tę mgłę głównymi arteriami do Bielska-Białej. Na lotnisku zameldowałem się z lekkim poślizgiem, ale załoga (Marzen, Dawid, Maciek, Grzegorz, Konrad, Tomasz i niejaki Miszcz Polski Marek K. ;) cierpliwie czekała.

Grzegorz nas prowadzi przez dzicz ;)
Grzegorz nas prowadzi przez dzicz ;) © k4r3l

Naszym przewodnikiem był niezawodny w takich sytuacjach Grzegorz, który wraz z Marzeną ma zjeżdżone te okolice do bólu. Zaczęło się niewinnie od jakichś leśnych singielków, potem dość konkretny podjazd szeroooką szutrówką aż w końcu wylądowaliśmy na niebieskim szlaku przed Przykrą.

Cała ekipa pod Błatnią ;)
Cała ekipa pod Błatnią ;) © k4r3l

Sam podjazd na ten szczyt daje ostro po łydzie. Ale udało się podjechać w całkiem niezłym tempie - obecność mistrza motywuje ;) Pod Błatnią szybka grupowa fotka przy akompaniamencie dość porywistego wiatru i można jechać dalej. Marek z Dawidem wracają do Bielska, a my zjeżdżamy zielonym szlakiem do Brennej. Szlak bardzo fajny, trochę korzonków, trochę rąbanki. Tą drugą odczuwa najbardziej Grzegorz, który łapie snejka. Ale żebyśmy się nie nudzili poleca nam pobliską miejscówkę z fajną panoramką.

Zima w Beskidach ;)
Zima w Beskidach ;) © k4r3l

Szybka zmiana i kończymy zjazd. Wpadamy do Malwy w Brennej i zamawiamy po piwku, do którego gratis dostajemy chleb ze smalcem ;) Czas upływa na pogaduchach, ale w końcu postanawiamy się zebrać. Jadąc wzdłuż Brennicy delektujemy się trasą i przede wszystkim znakomitą pogodą. Słońce grzeje, aż nie chce się wracać. Rozbijamy się więc przy wodospadzie i robimy spontaniczne ognicho. Sklep niedaleko, więc można skoczyć po kiełbaski. Siedzi się rewelacyjnie, ale zachodzące słońce zmusza nas do ewakuacji.

Nad Brennicą ;)
Nad Brennicą ;) © k4r3l

Kompletnie mi nie znanymi skrótami dojeżdżamy przez Jaworze do Bielska gdzie rozstaję się z resztą ekipy. W sumie gdyby nie poranna mgła nie wziąłbym lampek, a tak to się przydały. Na os. Złote Łany łapię kapcia - powietrze schodzi w kilka sekund. Rozbijam się pod klatką jednego z bloków i łatam. Tracąc jednak na tej operacji trochę czasu rezygnuję z powrotu przez Przegibek i wracam tak jak przyjechałem, czyli przez Lipnik, Kozy i Czaniec. Dzień wykorzystany na maksa, co biorąc pod uwagę nadciągającą zmianę pogody wydaje się dodatkowo procentować ;) Dzięki wszystkim za wspólnego tripa!

Tak, to styczeń ;)
Tak, to styczeń ;) © k4r3l

Kac Porąbka ;)

Niedziela, 27 października 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Jak ktoś kupuje kasetę za 5 dolców z Kanady i nie ma jej na czym przesłuchać, to może się już mianować fanem czy też nie? ;) Właśnie uzupełniam dyskografię fenomentalnych (taka zbitka słowna;) Kanadyjczyków i robiłbym to częściej, gdyby nie te zajebiście wysokie koszty transportu... Rzeczona kaseta rozpoczyna się (rzecz jasna na stronie A) tak:



Porąbkę opuściłem niemożebnie skacowany, co było efektem nocnej terapii przeciwzakwasowej. Tego dnia wiał halny. Wiał tak, że momentami chciał mnie razem z 70l plecakiem zepchnąć z drogi. A może to te zwodnicze procenty nocy minionej? Tak czy inaczej jakoś wróciłem, zgarniając na prośbę Moniki jeden z punktów wczorajszego KORNO. Punkt ten znajdował się na Przełęczy Targanickiej a przyjemność z jego zdobywania miała rowerowa gigówka :)
Nowa naklejka wprost z Rowerowej Norki :) © k4r3l

Jako, że ów punkt zobowiązałem się zwrócić orgom, to po prysznicu, makaronie, a nawet szybkiej przepierce (nawet sobie nie zdajecie sprawy, jak przy halnym można szybko ciuchy wysuszyć;) wsiadłem ponownie na rower. Ubzdurałem sobie, że kolejny PK był na Przełęczy Kocierskiej i w tamtą stronę się udałem. Punktu nie było, ale uphill zaliczyłem. I ciągle te pytania turystów: "a nie lepiej na nogach?" NIE! ;)
Sigielek utworzyny przez wiatr i liście ;) © k4r3l

Następnie zjechałem z czerwonego szlaku i rozpocząłem jazdę kałużastą drogą trawersując oszlakowaną górkę. Fajna alternatywa dla lubiącego płatać figle czerwonego szlaku, ale niestety kończąca się bez ostrzeżenia po paru km chaszczami. Siłą rzeczy musiałem na ten szlak w pewnym momencie powrócić. Opłacało się, widok Tatr osłodził trudy krótkiego wypychu.
Ale tam w dole musi żyć dzikiej zwierzyny! © k4r3l

Na skrzyżowaniu szlaku czerwonego z niebieskim spotkałem starszego pana z rowerem na jakim zwykli starsi panowie jeździć. Upewnił się, że czerwony zaprowadzi go do Porąbki (z rozdroża 2h30m) i poszedł dalej. Do teraz mam wyrzuty sumienia, że nie zasugerowałem mu jakiejś alternatywy, nie uprzedziłem o tym nieszczęsnym osuwisku na końcu szlaku czy nie spytałem czy ma chociażby wodę... Jeszcze długo po tym fakcie byłem na siebie zły. Mam nadzieję, że cały i zdrowy dotarł do domu...
Chwilowo poza szlakiem ;) © k4r3l

Zjazd w dół do tej ścieżki w oddali ;) © k4r3l

Po pierwszym, stromym (kolejny raz, jak ten dziadzio tam sobie poradził?:/) wypychu pod Kiczorę postanowiłem dalej się nie męczyć i odbiłem na kolejną nieoznakowaną ścieżkę, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Zjazd mega frajda, ale co najważniejsze udało wyjechać w samym Kozubniku nad ruinami. Monika z Tomkiem mieli dla mnie pyszną niespodziankę. Piwo Jurajskie z browaru w Zawierciu smakowało wybornie, zwłaszcza w towarzystwie sympatycznych znajomych.
Zabytkowy rower marki Simson - pamięta lata 40te minionego stulecia ;) © k4r3l

Odrobina Jury w Beskidach ;) © k4r3l

Szybkie pożegnanie i raz jeszcze podziękowanie za świetną organizację rajdu - powrót dokładnie tą samą drogą co rano. Dlaczego? Bo najszybciej ;) Wypad ok, ale niesmak z powodu mojego nierozgarnięcia w sprawie z dziadkiem, pozostał... I po weekendzie. Ech...

Dojazd na KoRNO ;)

Piątek, 25 października 2013 · Komentarze(7)
Czyli trasa raczej bez większej historii. Z matą, śpiworem, ciuchami, chlebem, serami i kiełbasami lekko nie było, ale to raptem 15km z czego większość z górki ;) Po drodze wstąpiłem jeszcze na moment do sklepu w Porąbce, gdzie trafiłem na zapomniane piwko ;)
Szykuje się eksplozja wrażeń ;) © k4r3l


Z 4pakiem w jednej ręce dotarłem do bazy rajdu w Kozubniku już po zmroku... Pogadałem z Moniką i Tomkiem, odebrałem pakiet startowy i jedyną w swoim rodzaju pamiątkową koszulkę;))) Zamiast spać poszliśmy 20 osobową ekipą na ruiny. Noc była młoda i wyjątkowo ciepła, a mnie skończyło się piwo zanim zaczęła się impreza (sad but true:). Cdn.

Istebna (prolog)

Piątek, 20 września 2013 · Komentarze(5)
Dojazd tak samo jak na majowe Trophy - pociągiem do stacji PKP Laliki. Stamtąd już asfaltami do Istebnej. W połowie drogi zaczyna mżyć, schodzi mi na szukaniu miejscówki, niestety błądzę (z ciężkim plecakiem wjechałem aż na Stecówkę!;), nie chce mi się wyciągać kurtki i w efekcie przemakam. Zjeżdżam w dół, zatrzymuję się pod przystankiem i czekam na Jacka (JPbike), który właśnie przyjechał do Istebnej.
Rower w piwnicy gospodarzy, a kot pod drzwiami ;) © k4r3l

Zgarnia mnie razem z rowerem i już wspólnymi siłami przy telefonicznym wsparciu Mariusza (klosiu), który miejscówkę załatwił, ale niestety nie mógł przyjechać, docieramy do kwatery. Miał być krótki objazd ale rozlało się na dobre. Skoczyliśmy jeszcze po numer dla mnie do biura zawodów i po skromnej kolacji, piwku (a w moim przypadku także dwóch aspirynach;) poszliśmy spać.

Nóżka zaczęła podawać pod górkę;)

Czwartek, 12 września 2013 · Komentarze(5)
Z cyklu TERAZ POLSKA kawałek z płyty, która w roku bieżącym jest moim absolutnym numerem jeden w skali nie tylko krajowej. Panie i panowie: oto powracający w znakomitej formie łódzki Tenebris! Ps. domyślam się, że odbiór tego utworu może być ciężki, dlatego zaleca się przesłuchanie "Alpha Orionis" od a do z - wtedy czuć magię najpełniej!


Czwartek. Dzisiejszy trip to powtórzony wtorkowy, asflatowy trening (2 x Przełęcz Kocierska) z podwójną Przełęczą Targanicką, czyli taki uphillowy "le big mac", hehe. Kręciło się wybornie, wtorkowe zamulanie odeszło w niepamięć. Teraz już tylko zmienić ogumienie na jakiś konkretniejszy bieżnik i przypomnieć sobie jazdę w terenie, bo w sobotę maraton w Istebnej, w którym postanowiłem, z racji braku laku, wystartować. Nie ma to jak stanąć na starcie po raz pierwszy w ostatnim wyścigu cyklu (hehe), ale zachciało mi się podładować adrenaliną i endorfinami przed zbliżającą się zimą ;) No i jest okazja spotkania się dawno niewidzianymi kumplami :)
Szybko zaczyna już niestety zmierzchać :/ © k4r3l

Standard kocierski ;)

Wtorek, 10 września 2013 · Komentarze(3)
Wtorek. Trzeba wykorzystać okienko pogodowe, zwłaszcza, że na wg prognoz w kolejnych dniach będzie różnie a nie ma nic gorszego jak odpuścić, a potem żałować, że się nie pojechało. W końcu to 1,5h dla zdrowia, hehe. Klasyk kocierski mam już objechany do bólu, ale tym razem jechało mi się średniawo, a na dodatek w drodze powrotnej odezwał się mały głód, który przy dłuższym dystansie skonczył by się zapewne odcięciem. Poskromiłem go batonem musli i powróciłem bak tu hom ;) Dziś bez rekordów, bardziej rozjazdowo ;) A z racji, żem trochę zamulał zrobiłem foto na podjeździe, a co ;)
Jesień zagląda w Beskidy ;) © k4r3l

(Mini)Tour de Pilsko ;)

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Słuchacie radia? Na pewno słuchacie. Ale nie jakiejś tam zetki czy eremefki, tylko na ten przykład Antyradia, albo Trójki? Tam przynajmniej można od czasu do czasu trafić na jakiś fajny, wpadający w ucho i przede wszystkim niegłupi utwór. Taki jak ten od Cuba de Zoo, którzy dali się poznać szerszej publiczności wykonując rok temu w Oplu genialny cover Budki Suflera - "Noc Komety". Tutaj już w autorskiej kompozycji z najnowszej płyty wydanej 9 września. Dobre, bo polskie :)



Miałem tą trasę jechać sam w ub.tygodniu, ale pogoda pokrzyżowała mi plany, więc postanowiłem podzielić się pomysłem na forum i tak z jednoosobowej wycieczki zrobił się 5 osobowy trip w doborowym towarzystwie ;) Na mój apel odpowiedzieli Funio, Gustav, Tlenek oraz Tomasz (z BBRiderz). 5 osób z różnych miejscowości, o różnym rowerowym skillu i na różnych sprzętach (od tradycyjnych aluminiowych górali na slikach po karbonowe szosowe cudeńka). Że niby nie da się kręcić w tak urozmaiconym towarzystwie? Bujda na resorach. Da się i nikt nie narzeka (przynajmniej na głos;)
Coś do poczytania na drogę ;) Zimnoooo, brrr ;) © k4r3l

Jak sama nazwa wskazuje pojechaliśmy z zamiarem okrążenia masywu Pilska. Zaczęliśmy w Żywcu i stamtąd kierowaliśmy się starą drogą przez Cięcinę, Milówkę, Rajczę i Ujsoły ku nieczynnemu przejściu granicznemu na Przełęczy Ujsolskiej. W Cięcinie postój w pierwszym sklepie na uzupełnienie zapasów. Swoją drogą to bardzo zroweryzowana wieś - przez tą chwilę można było odnieść wrażenie, że tam każdy porusza się na dwóch kółkach, od wigry, jubilatów po hulajnogi :)
Sprzęty na popasie w Groszku;) © k4r3l

Malownicze okolice Rajczy ;) © k4r3l

W stronę przełęczy jechaliśmy przez malowniczą gminę Ujsoły - przepiękne tereny o wybitnym potencjale treningowo-turystycznym. Po drodze dołączył do nas pewien masters z teamu o wiele mówiącej nazwie: "Old Rajcza" i w tej już 6 osobowej grupie wzięliśmy się za zdobywanie przełęczy. Początkowo miałem wrażenie, że jest podobna do Glinnego, ale znacznie bardziej stroma końcówka zweryfikowała to odczucie.
Ścianka już po słowackiej stronie ;) © k4r3l

Widokowa nagroda za podjazd ;) © k4r3l

Dzięki poznanemu bajkerowi uniknęliśmy ruchliwej drogi na Zakamenne i skrótami przedostaliśmy się na drugą stronę tego miasta. Co prawda był jeden megastromy podjazd, ale co to za górski trip bez solidnego wycisku? Zwłaszcza, że chyba nikt nie mógł narzekać na panoramę ze szczytu. Przed nami było już tylko Namestovo. Ten odcinek pokonaliśmy w ultraszybkim tempie - średnia 30-33km/h, pod wiatr, na góralu - no trochę mi nogi zmiękły. Dobrze, że chłopaki zgłodnieli w centrum - była szansa na podreperowanie zmęczonych kończyn ;)
Peletonik pędzi przez Słowację ;) © k4r3l

Dalszą drogę znaliśmy z Tour de Babia - wiedzieliśmy, że do granicy będzie pod górkę. Było, ale nie aż tak jak się spodziewaliśmy - ot kilka zmarszczek przed właściwym podjazdem pod Przełęcz Glinne. Na Przełęczy dłuższa przerwa na wyjątkowo smaczne mini-oscypki i zabraliśmy się za zjazd do Korbielowa. Zjazd okazał się pechowy dla Tlenka, który złapał w szosie... snejka. Dobić koło przy 8 barach to trzeba umieć, hehe. Ale faktycznie ten zjazd każdemu dał się we znaki, głównie za sprawą ukrytych w zacienionych miejscach zdradliwych wyrw w asfalcie... Sprawny serwis i jazda w dół do Jeleśni - bardzo przyjemny odcinek - na 3km kilka machnięc korbą, hehe.
Atakujemy przełęcz Glinne ;) © k4r3l

W centrum Jeleśni ostatni tego dnia dłuższy postój w celach zakupowych - kolejny raz market Groszek. Oshee, jakieś piwko plus trochę słodyczy - powinno wystarczyć :) W tym miejscu opuszcza nas Tlenek a my za namową mojej skromnej osoby pojechaliśmy pod dwa konkretne okoliczne podjazdy: przełęcz U Poloka i 10% ściankę przed Trzebinią :) Chłopaki ich nie znali, ale chyba im się podobało, zwłaszcza, że widokowo tereny biją na głowę przejazd główną drogą.
Odpoczynek na granicy ;) © k4r3l

W Żywcu kolejny podział - Gustav z Funiem odbijają na Kocierz a my z Tomaszem udajemy się w stronę Bielska. Chwilę później odbijam nad Jezioro Żywieckie, gdzie ląduję na trawce i raczę się, niestety ciepłym już, Radlerem. Dzięki chłopakom za wspólny wyjazd. Szacunek należy się Tomkowi i Sebastianowi, którzy pomimo znacznej odległości dzielących ich od miejsca zbiórki i niezbyt przyjemnej porannej temperatury stawili się na ten trip.
Odpoczynek nad Żywieckim ;) © k4r3l

A na koniec polecam relacje bikestatowych towarzyszy:
Funio (wiem, trudno nazwać to relacją, ale Tomek zaczął biegać, więc nie ma czasu na takie pierdoły;)
Gustav (relacja po "ślunsku" to ciekawa lektura, ale spokojnie - dacie radę bez słownika;)
Tlenek (trochę chłop narzeka, ale da się przeżyć ;)

Popołudniowy Żar ;)

Czwartek, 5 września 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Polska to kraj, który cierpi niedostatek dobrych wokalistów. I nie zmieni tego żaden "Voice of Poland". Na szczęście są (choć w tym przypadku już raczej: były) zespoły, które stanowiły wyjątek. Broken Betty jest/był jednym z nich...


Dostałem cynk, że na Żar wybiera się Janusz z Lamą, więc postanowiłem wyjechać im na spotkanie. Zadzwoniłem z zapory w Porąbce do Janusza i po kilku minutach już byli na miejscu :) Obaj na szosach, więc trochę popsułem im imidż swoim rozklekotanym góralem ;) Sam podjazd bez napinki, odpuściliśmy nawet jednemu takiemu pro-szoszonowi - a niech ma! ;)
Radek wartko napiera ;) © k4r3l

A to już Janusz na ciekawym tle ;) © k4r3l

Ze szczytu świetne widoki, każdy focił na lewo i prawo, bez opamiętania. Szybka przebierka w jakieś cieplejsze ciuchy (w moim i Radka przypadku to tylko rękawki), Janusz nie wiedzieć skąd wyciągnął kurtalona;) i zjazd. Na dole jeszcze krótka integracja-aklimatyzacja pod wiatą przystanku i ruszyliśmy pozwalając sobie po drodze na kilka szalonych sprintów w stronę Kobiernic, gdzie na rondzie sobie podziękowaliśmy i każdy popedalił w swoją stronę ;)
Ładnie było na szczycie :) © k4r3l

I ładnie na dole ;) © k4r3l

Szybki rower :)

Wtorek, 3 września 2013 · Komentarze(0)
Po robocie wpadłem do sąsiada pomóc w skonfigurowaniu wi-fi, a już po godzinie jechałem w stronę Kocierza :) O 18tej można załapać się jeszcze na słońce, ale powrót bywa już rześki ;) Będąc na szczycie nie potrafię sobie odmówić zjazdu na drugą stronę, żeby wspiąć się ponownie na tę przyjemną przełęcz ;)

Z widokiem na niziny ;) © k4r3l