Wiosna w Beskidzie Śląskim ;)
Grzegorz nas prowadzi przez dzicz ;) © k4r3l
Cała ekipa pod Błatnią ;) © k4r3l
Zima w Beskidach ;) © k4r3l
Nad Brennicą ;) © k4r3l
Tak, to styczeń ;) © k4r3l
Dystans całkowity: | 13524.27 km (w terenie 2433.50 km; 17.99%) |
Czas w ruchu: | 797:06 |
Średnia prędkość: | 16.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.10 km/h |
Suma podjazdów: | 257723 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (77 %) |
Suma kalorii: | 31760 kcal |
Liczba aktywności: | 170 |
Średnio na aktywność: | 79.55 km i 4h 53m |
Więcej statystyk |
W tym roku złamałem swoją żelazną zasadę niegłosowania na polskie kawałki w Trójkowym Topie Wszechczasów. Wśród dwóch właśnie takich utworów (na 33 głosy) znalazły się ponadczasowe "Cztery pokoje" ;)))) A przy okazji apel: nie bądź frajer, nie głosuj na "Dziwny jest ten świat" ;)
Aktywny wypoczynek świąteczny to dokładnie to czego mi było trzeba. Podobnie chyba pomyślał Damian, który również wybrał się na trening. Pojechaliśmy w stronę Leskowca nieznaną mi do tej pory "drogą towarową", która z pętli autobusowej w Rzykach Jagódkach prowadzi szeroką szutrową, później nieco kamienistą i korzenistą drogą aż do czerwonego szlaku. Wylatuje się, wg znaków 30min za szczytem Leskowca. Świetna alternatywa dla mocno zjeżdżonego szlaku serduszkowego ;)
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd! © k4r3l
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt! © k4r3l
Nie wracaliśmy się, czasu szkoda, na szczycie byliśmy już setki razy. Pojechaliśmy za to w drugą stronę - w kierunku Przełęczy Kocierskiej. Ale warunki na tym szlaku nas zaskoczyły. Wciąż sporo śniegu w konsystencji średnio nadającej się do jazdy albo wcale. Dlatego też nie raz, nie dwa rowery trzeba było nieść a zjazdy po lodzie były niezwykle emocjonujące mimo iż odbywały się przy znikomej prędkości ;)
Pacz jak jedziesz! :D © k4r3l
U-a-ha, rowery dwa ;) © k4r3l
Damian tylko sypał ku..wami na lewo i prawo, że jechać się nie da, że szlag mu trafił ochraniacze... Ja nie zabrałem, więc ten problem mnie nie dotyczył, a co do jazdy tudzież jej braku - podobało mi się :D Było pochmurno, ale ciepło, nie irytował mnie nawet wpadający do coraz bardziej mokrych butów śnieg :D
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;) © k4r3l
Zjazdy błotnisto-lodowe :) © k4r3l
Na koniec podjechałem do dawno nie odwiedzanej babci - w końcu są święta ;) Tak się zdziwiła kiedy zobaczyła takiego błotnego i przemoczonego ludka, że z rozpędu wrzuciła mi na talerz dwa schabowe ;) A nie, zapomniałem przecież, że to norma u babć ;) Mogła sobie tylko darować teksty, że pasowałbym na księdza :D Lubię czarny, ale bez przesady ;)))
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;) © k4r3l
Wypad w pełni udany, a co najważniejsze dzień nie przesiedziany - aktywna poniewierka to jest to ;) Dziękówa dla Damiana za oprowadzenie po nowej drodze i do zaś!
ps. pykło 6k km w tym roku :) Nie spodziewałem się tego i jakoś specjalnie mi nie zależało, ale udało się pokonać tą barierę głównie dzięki grudniowej pogodzie oraz towarzystwu, które zawsze działa mobilizująco ;) Póki co mam w grudniu więcej wyjazdów niż w marcu i listopadzie. Może uda się jeszcze pobić albo chociaż dorównać do października :D
Miała być zima, więc będzie zima. W głośnikach! Kapitalny album wysmażył powracający po latach Thy Worshiper! Jeszcze jeden przykład na to jak płodna, wyjątkowa i urozmaicona jest polska scena muzyczna!
Spontaniczny "opłatek" na Magurce - tak aby każda ze stron miała blisko. A stawić się miała najliczniejsza ekipa z Bielska-Białej (Marzen, Paweł, Marcin, Maks oraz Maciej), reprezentant z Cieszyna, czyli Marek i dwóch osobników reprezentujących Czaniec (jakubiszon) i Andrychów (mua;) - łącznie sztuk 8 ;) Warunki iście jesienne i taki też ubiór. Do plecaka tylko kurtka, ochraniacze i zimowa bluza zostają w domu - szok! Raz jeszcze postanowiliśmy zdobyć Magurkę żółtym szlakiem z Międzybrodzia. Dziś na świeżości jechało się świetnie i praktycznie wszystko udało się podjechać. A na górze w nagrodę widoki ;)
Asfaltowy dojazd ;) © k4r3l
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;) © k4r3l
Było ślisko, czasem grząsko, dzięki czemu na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać. Ale ja malowniczą glebkę zaliczyłem już wcześniej na początku trasy - zagapiłem się, wczorajsze procenty zrobiły swoje i wjechałem w rów wypełniony liśćmi. No cóż, nikt nie mówił, że jestem mistrzem kierownicy ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;) © k4r3l
Ale jak widać, da się jechać ;) © k4r3l
Do schroniska dojechaliśmy jako pierwsi. Oprócz gospodarzy nie było tam nikogo. Szybka herbatka + prąd dowieziony z domu (mój miał smak maliny & pigwy;), ciuchy na grzejnik i można się grzać ;) Dopiero wraz z nadjechaniem wspomnianych ekip główna sala zaczęła się zapełniać turystami. Nagle z kameralnego klimat zamienił się w biesiadny zwłaszcza, że każdy z nas zabrał ze sobą jakieś "gadżety". Dominowały jak na porę roku przystało zdrowotne nalewki :) a opłatki-kabanosy zrobiły prawdziwą furorę, hehe. Pojawił się nawet Konrad (ludwikon) z rodziną, ale wyjątkowo z buta :)
W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;) © k4r3l
Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;) © k4r3l
Czas biesiady dobiegał końca i teraz czekało nas najgorsze, czyli zjazd oblodzonymi szlakami kilkaset metrów w dół ;) No cóż na górze było najgorzej, z każdym pokonanym metrem coraz lepiej, lód ustępował miejsca zmrożonej ziemi a później błotu i liściom. Jesień w Beskidach w tym roku była wyjątkowo długa ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;) © k4r3l
Powrót dość szybki, bo Kuba śpieszył się na spotkanie, ja z racji wolnego popołudnia wybrałem się jeszcze na Kocierz. Ale mina mi zrzedła kiedy wpakowałem się w totalne błoto - sezon skończony więc ciężki sprzęt wjechał do lasu. Jakoś to przebolałem. Bardziej niestety obawiałem się nadchodzącego odcięcia. Czułem to już wcześniej, ale mimo to pojechałem trudniejszym wariantem. Dopadło mnie na szczycie i cały zjazd pokonałem "unplugged". Zero przyjemności, roztrzęsione ręce, miękkie nogi, generalnie porażka...
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;) © k4r3l
Telefon do znajomego czy otworzył bar - niestety, dopiero jutro... Stan coraz gorszy. Na szczęście czynny był jeszcze jeden bar, w którym siedział znudzony właściciel i grupka młodzieży na browaringu. O browarze w tej chwili nie myślałem, ale puszka pepsi i dwa batony zrobiły robotę! Pięć minut później byłem jak nowonarodzony - zachowania ludzkiego organizmu nie przestaną mnie zadziwiać... Dzięki wszystkim za współudział! :D
Jeden z ulubionych odcinków ;) © k4r3l
Route 2,398,313 - powered by www.bikemap.net
Koniec roku zbliża się nieubłaganie, czas podsumowań, przemyśleń, planów... Pozwolę sobie więc wrzucić jedną z 33 pozycji, na którą oddałem głos w trójkowym Topie Wszechczasów. Niezastąpiony Meat Loaf..
Sobotni krótki trening w towarzystwie Damiana. I znowu Leskowiec. Ale co zrobić jak to jedna z najbardziej atrakcyjnych górek w okolicy... Przynajmniej z reguły. Bo dziś była wyjątkowo nieuprzejma dla rowerzystów. Pogodowo natomiast rewelacja. Jak na pierwszy dzień kalendarzowej zimy ciepło - przed wyjazdem odnotowałem 5 kresek na plusie, a w czasie jazdy temperatura dochodziła nawet do 9. Ochraniacze na stopy zostały w plecaku :) Ale lód na wielu fragmentach trasy dał nam nieźle popalić.
Na dzień dobry w Rzykach, na podjeździe. Pierwsza kapitulacja i prowadzenie, co w butach spd nie było wcale łatwiejsze. Ale z pewnością bezpieczniejsze. Po dojechaniu do zielonego szlaku podejmujemy decyzję o odpuszczeniu szczytu - mega szklanka pod naszymi stopami zdaje się potwierdzać słuszność tej decyzji.
Z Gancarza trzeba niestety sprowadzać. Stromizna + plus gdzieniegdzie przymarznięta woda nakazują zachować rozsądek. Na szczęść ostatnie kilka km to już czysta poezja MTB. Singielki, korzonki, techniczne podjazdy...
Nie ma róży bez kolców - po wjeździe na asfalt przednia przerzutka SLXa strzela focha i odmawia posłuszeństwa. Po 3 sezonach i ponad 14tys. km ciężkiej orki pantograf nie wytrzymuje i pęka... Cóż, chyba już wiem co sobie sprawię "pod choinkę" ;)
Route 2,396,594 - powered by www.bikemap.net
ps. testuję nowy edytor dodawania wpisów i trochę się dziwię tym wszystkim, którym puszczają z tego powodu nerwy. Jak dla mnie ekstra! Oczywiście pierwsze wpisy na pewno zajmują więcej czasu, trzeba to jakoś ogarnąć i połapać się w nowym rozstawieniu okienek i przycisków, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę, będzie to wygodniejsze.
Słoneczny fragment, tylko podłoże jakieś niestabilne ;)© k4r3l
Stromo, stromiej :)© k4r3l
Kłody pod kołami, słońce niestety po drugiej stronie ;)© k4r3l
W tą stronę kapitulacja, w dół rewelacja ;)© k4r3l
Pod schroniskiem na groniu ;)© k4r3l
Się pochmurało :/© k4r3l
Ale humory dopisują ;)© k4r3l
Zaczyna się zjazd! ;)© k4r3l
Odrobina technicznych fragmentów :)© k4r3l
Na singielku pod Groniem JPII ;)© k4r3l
Tak było koło schroniska ;)© k4r3l
A tak na szczycie - 922m n.p.m. ;)© k4r3l
W kierunku mgły jechaliśmy© k4r3l
I się z niej wyłanialiśmy ;)© k4r3l
Historia pewnego zjazdu ;)© k4r3l
Liście-niespodzianki ;)© k4r3l
Testujemy wyciąg tydzień przed startem sezonu ;)© k4r3l
Widoczki były zależne od mgły ;)© k4r3l
Kilka sztuk płochliwej baraniny ;)© k4r3l