Klasyczny standard :)
Niedziela, 18 września 2011
· Komentarze(13)
Kategoria 60-100, bike: Medżik, Sam, Warsztat, woj.śląskie
Kolejne muzyczne oblicze Toma Morello - to co robi w Street Sweeper Social Club jest chyba najbliższe temu, co ukazywało się pod szyldem Rage Against The Machine. Wiadomo, nie ma co liczyć na reinkarnację RATM, ale fajnie słucha się niektórych fragmentów przywodzących na myśl najlepsze ich kawałki. Poza tym bez Zack'a za mikrofonem to jest bieda...
Ostatnio naszło mnie na wymianę linki w przerzutce przedniej. Wiadomo, że jak linka to i pancerze. Do zakupionych na allegro obcinaczek u tego samego gościa wziąłem "standardowy zestaw" linek, pancerz i końcówki. Co się uwk...wiałem to moje;) Dwa razy zerwałem ten łepek mocowany w manetce próbując wyregulować zmieniarkę. Dobrze, że stało się to w domu a nie w trasie... Na drugi dzień poszedłem do mojego rowerowego i zakupiłem potrzebny stuff. Cóż, jak widać na takich rzeczach nie ma co oszczędzać. A już na pewno nie założę linek z tego zestawu do hamulców:))
W ten weekend odpuściłem setki i ogólnie jakieś większe kręcenie pozwalając sobie na dwie klasyczne 40ki. Jak wiadomo nie samym rowerem człowiek żyje. Poza tym napęd mam w opłakanym stanie. Jednak takie te wszystkie uphille znacznie skracają żywotność łańcucha i zębatek. Łańcuch wygląda okropnie, tylko czekam aż się rozleci, bo ma strasznie luzy a i rozciągnął się o cm, może półtorej... Wiadomo, jak zmienię łańcuch to trzeba będzie wymienić korbę i kasetę, ale te inwestycje muszą poczekać na zimę, wtedy sobie podłubię przy rowerze i miejmy nadzieję, że pozakładam nowe szpeje ;)
Dojazdy do pracy na jakiś czas odpadają z powodu bardzo prozaicznego - po prostu z niej zrezygnowałem;) Ale trzeba przyznać, że nie było aż tak źle - dzięki temu miałem możliwość do częstszego pokręcenia. W robocie wiadomo, wszyscy rispekta i szczeny na wysokości wykładziny;) Ale ileż można:) Raz, że dystans szalony, to jeszcze górki plus popracowe zmęczenie... Nie chciałem zostać strzępem człowieka :) Z kolei wracając w domu po godzinie 18 nie miałem ochoty żeby wsiadać na rower. Cóż, będzie co ma być :)
Plan na ten rok, jeśli takowy w ogóle był, zrealizowany - 3000km strzeliło nawet nie wiem kiedy. Mało to czy dużo - nie mnie to oceniać, ale raczej już do 4k nie dociągnę... Za to poprzedni miesiąc rewelacja: 850km i ponad 13000m przewyższeń - tu się przyznam, że zaskoczyłem sam siebie :D Jak widać asfalt nie jest wcale taki zły, ale nie ukrywam, że przydałoby się jeszcze zakosztować odrobiny terenu i przykładowo wdrapać się na Skrzyczne jak pogoda pozwoli - w jesiennych klimatach podjeżdża się tam rewelacyjnie:)
Ostatnio naszło mnie na wymianę linki w przerzutce przedniej. Wiadomo, że jak linka to i pancerze. Do zakupionych na allegro obcinaczek u tego samego gościa wziąłem "standardowy zestaw" linek, pancerz i końcówki. Co się uwk...wiałem to moje;) Dwa razy zerwałem ten łepek mocowany w manetce próbując wyregulować zmieniarkę. Dobrze, że stało się to w domu a nie w trasie... Na drugi dzień poszedłem do mojego rowerowego i zakupiłem potrzebny stuff. Cóż, jak widać na takich rzeczach nie ma co oszczędzać. A już na pewno nie założę linek z tego zestawu do hamulców:))
Przez zaporę :)© k4r3l
W ten weekend odpuściłem setki i ogólnie jakieś większe kręcenie pozwalając sobie na dwie klasyczne 40ki. Jak wiadomo nie samym rowerem człowiek żyje. Poza tym napęd mam w opłakanym stanie. Jednak takie te wszystkie uphille znacznie skracają żywotność łańcucha i zębatek. Łańcuch wygląda okropnie, tylko czekam aż się rozleci, bo ma strasznie luzy a i rozciągnął się o cm, może półtorej... Wiadomo, jak zmienię łańcuch to trzeba będzie wymienić korbę i kasetę, ale te inwestycje muszą poczekać na zimę, wtedy sobie podłubię przy rowerze i miejmy nadzieję, że pozakładam nowe szpeje ;)
Postój pod Żarem:)© k4r3l
Dojazdy do pracy na jakiś czas odpadają z powodu bardzo prozaicznego - po prostu z niej zrezygnowałem;) Ale trzeba przyznać, że nie było aż tak źle - dzięki temu miałem możliwość do częstszego pokręcenia. W robocie wiadomo, wszyscy rispekta i szczeny na wysokości wykładziny;) Ale ileż można:) Raz, że dystans szalony, to jeszcze górki plus popracowe zmęczenie... Nie chciałem zostać strzępem człowieka :) Z kolei wracając w domu po godzinie 18 nie miałem ochoty żeby wsiadać na rower. Cóż, będzie co ma być :)
Na zaporze w Tresnej :)© k4r3l
Plan na ten rok, jeśli takowy w ogóle był, zrealizowany - 3000km strzeliło nawet nie wiem kiedy. Mało to czy dużo - nie mnie to oceniać, ale raczej już do 4k nie dociągnę... Za to poprzedni miesiąc rewelacja: 850km i ponad 13000m przewyższeń - tu się przyznam, że zaskoczyłem sam siebie :D Jak widać asfalt nie jest wcale taki zły, ale nie ukrywam, że przydałoby się jeszcze zakosztować odrobiny terenu i przykładowo wdrapać się na Skrzyczne jak pogoda pozwoli - w jesiennych klimatach podjeżdża się tam rewelacyjnie:)
Świetnie się kręci mając taki widok przed sobą ;)© k4r3l