Na deser... Magurka ;)
Atrakcyjna Magurka ;)© k4r3l
Prace nad obwodnicą/drogą ekspresową idą pełną parą ;)© k4r3l
Szybko jednak się uporałem z myślą o dezercji i ani się obejrzałem, a byłem już nad powstającą u podnóża Magurki zaporą. Jako początkowy punkt pomiarowy standardowo wybrałem parking powyżej budowanej zapory. Start nawet niezły, ale końcówka po prostu mnie wykończyła. Już zapomniałem ile to zakrętów przede mną, a za nimi, zamiast wyczekiwanej mety, kolejne odcinki pnące się ostro w górę...
Niech się mury pną do góry ... ;)© k4r3l
Pod schroniskiem (w tle burzowo;)© k4r3l
Asfalt miejscami wypłukany przez rwące po intensywnych opadach potoki, a i podjeżdżające tam na bezczela auta, również swoje zrobiły. Wygrzewające się na betonie żmijki wyczuwając zagrożenie czmychają w trawę - to częsty widok w tych okolicach. Niestety, nie wszystkim okazom udaje się ta sztuka. Mniejsze wydają się być bardziej czujne i zwinniejsze. Większe znacznie częściej giną pod kołami jeżdżących tamtędy pomimo zakazu samochodów.
Widokowy fragment narciarskiego ;)© k4r3l
Ten łagodniejszy odcinek ;)© k4r3l
Pod schronisko docieram po 26 minutach, co zważywszy na wczorajszą wycieczkę i dzisiejszą duchotę (od Skrzycznego nadciąga burza), wcale nie jest takim złym rezultatem. Krótki przegląd sytuacji, szybkie foty i wybieram najszybszą opcję powrotną- zjazd narciarskim (w życiu na nartach nie jeździłem, więc się trochę powczuwałem w rolę;) szlakiem w kierunku Przegibka. Opony trochę nie na takie warunki, ale nie było najgorzej. Tylko wolno tak jakoś;) Szlak faktycznie ciekawy, w obie strony przejezdny, więc na pewno trzeba będzie kiedyś spróbować w drugą stronę.
Na slickach w terenie ;)© k4r3l
Potrzeba matką wynalazku ;)© k4r3l
Zjeżdżając z zatłoczonego Przegibka już wiem, że suchy nie dojadę. Jak zwykle na dobre rozpadało się w Wielkiej Puszczy. Mam szczęście do tej miejscowości, deszcz prawie zawsze mnie tam łapie, prawie zawsze mam na gębie cały ten syf zalegający na drodze ;) Na Beskidek też sobie podjechałem, a jakże by inaczej:) Na górze montaż prowizorycznego oshee-błotnika i jazda w dół. To był udany weekend, nie często zdarza mi się zrobić tyle km w ciągu dwóch dni.