Wpisy archiwalne w kategorii

Sam

Dystans całkowity:20124.17 km (w terenie 1696.70 km; 8.43%)
Czas w ruchu:999:58
Średnia prędkość:19.80 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:350273 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:127786 kcal
Liczba aktywności:420
Średnio na aktywność:47.91 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Po żywieckiej stronie mocy ;)

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(13)
Sobie odświeżyłem ostatnio jedną taką nieistniejącą już szwedzką kapelkę. Utwór jest zwyczajnie zajebisty i świetnie się przy nim kręci, zwłaszcza pod górę! Gardenian...


Luźna wyprawa w rejony, po których śmiga znany żywiecki uphill'owiec - Jeremiks :) Za cel obrałem sobie dwie tamtejsze przełęcze: Ślemieńską i Rychwałdek.
Początek podjazdu pod Przełęcz Ślemieńską;) © k4r3l

Najpierw musiałem się przedostać na drugą stronę (tj. do innego województwa;) standardowo przez Przełęcz Kocierską. Podjazd spokojny, bez pomiaru czasu, nie było też z kim się ścigać, bo wszyscy jechali w przeciwnym kierunku;) Na zjeździe trochę chłodno, kapryśne słońce chowa się za nadchodzące chmury, zaczyna kropić.
Przystanek z widoczkiem ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 1... ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 2... ;) © k4r3l

Widoczek z przełęczy nr 3... ;) © k4r3l

Zaczynam wątpić w powodzenie tej wyprawy, ale nie zatrzymuję się pod żadną wiatą, bo ten letni deszczyk nie jest wcale taki tragiczny a i szkoda trochę czasu;) Pada tak sobie lajtowo w całą drogę przez Łękawicę i Gilowice. Kiedy zaczyna się podjazd pod pierwszą tamtejszą przełęcz wychodzi słońce! Razem z genialnymi widoczkami i klimatem daje mi to potrzebnego kopa.
Początek ataku na Rychwałdek:) © k4r3l

I to mi się podoba :) © k4r3l

Podjeżdża się w takich okolicznościach :) © k4r3l

Następnie zjazd i atak na drugą przełęcz w okolicy z dwóch możliwych opcji wybieram ul. Karpacką. Jeszcze przyjdzie czas na drugi, ponoć bardziej stromy wariant. Podjeżdża się przyjemnie i jak się okazuje nie taki diabeł straszny;) Trzeba będzie jeszcze zrobić rewers tej trasy, bo zaprawdę powiadam Wam - warto!
Widoczek z przełęczy w stronę Łysiny i Kocierza ;) © k4r3l

Cholernie spodobały mi się tamtejsze okolice, cisza, spokój, fajne choć krótkie podjazdy - słowem raj! Poza tym przy dobrych warunkach można nacieszyć oczy kapitalnymi widoczkami! Mniam!
A to już widokówka z zapory w Porąbce ;) © k4r3l

Powrót zakładałem przez Kocierz, ale czarne, nad tym rejonem, chmurzyska skutecznie mnie od tego pomysłu odwiodły. Wracam więc przez Tresną, Międzybrodzia i Porąbkę. Droga od Tresnej mokrusieńka, więc i dupa mokra i twarz utytłana:) I tak już do samego domu. Jeszcze na koniec atak na Przełęcz Beskidek - spodziewałem się odcięcia prądu, ale udało się tego uniknąć i wjechałem bez problemu.
Na Przełęczy Targanickiej ;) © k4r3l

A pomyśleć, że miałem siedzieć tego dnia w domu... Fakt, wiatr momentami mógł być słabszy, poza tym ta niepewna pogoda ciągle nie dawała gwarancji na udany wypad. Jednak opłacało się przełamać, bo trasę śmiało mogę zaliczyć do jednych z lepszych jakie jeździłem a z pogodą miałem farta! (rozpadało się na mojej ulicy:) Polecam każdemu wycieczkę do gmin Gilowice i Ślemień - nie pożałujecie!

DPD vol.3

Środa, 22 czerwca 2011 · Komentarze(12)
Cotygodniowe DPD. Miałem jechać wczoraj, ale nie mogłem się zebrać, w sumie dobrze, bo i tak mi łeb ostro napieprzał. Dzisiaj straszyli burzami, gradobiciem, a okazało się, że był to typowy upalny dzionek z mnóstwem słońca :) Po drodze nie wydarzyło się nic szczególnego, więc dziś tylko kilka fotek dla urozmaicenia:) Z innej beczki: zaciekawił mnie ten tekst >KLIK<. Fajna inicjatywa, chociaż za moje 70 km dziennie raczej nie byliby chętni do wypłaty świadczenia :) Zresztą, nie oszukujmy się - przy obecnej czarnej dziurze budżetowej nie ma u nas szans na takie luksusy:)

Bociek na wypasie ;) © k4r3l

W stronę Porąbki:) © k4r3l

Medżik odpoczywa, a ja tyram ;) © k4r3l

Przerwa na widoczek ;) © k4r3l

Trzeci podjazd kocierski ;)

Niedziela, 19 czerwca 2011 · Komentarze(8)
Powrót do domu i jednocześnie powrót do rzeczywistości. Dwa tygodnie urlopu - bo tyle należy się przeciętnemu zjadaczowi chleba to stanowczo za mało... Trzeba będzie zacząć kombinować i przedłużać, z tego co zostało, weekendy;)
Po drodze nie brakuje malowniczych pejzaży... © k4r3l

Urlop był mało rowerowy - generalnie skupiliśmy się na wypoczynku, bo ten rok jak i poprzedni nie należały do najprzyjemniejszych... Dzisiejsza trasa bez większych urozmaiceń, więc można potraktować jako standard. Ale póki co się nie nudzi ;) Poza tym fiksująca co jakiś czas pogoda dodawała całości smaczku ;)
... jak i ciekawych przystanków na trasie ;) © k4r3l

Z racji powrotu do życia codziennego poświęciłem chwilę na uaktualnienie wiadomości z regionu. Cóż, oprócz tych prozaicznych natrafiłem na dwie dość skrajne. Pierwsza to wczorajsza tragiczna śmierć motocyklisty w Kocierzu Moszczanickim. Dzisiaj tamtędy przejeżdżałem - znicze na poboczu, pozostały jeszcze policyjne numerki - nie wyglądało to ciekawie. A scenariusz klasyczny: 30to latek wypada z drogi na ostrym zakręcie i kończy w przydrożnym rowie. Należy dodać, że nie posiadał on kasku a prosta, którą uprzednio jechał pozwala spokojnie rozwinąć maksymalną prędkość... Kolejny przydrożny krzyż niedługo zasili tą już bogatą w te symbole okolicę... Przykre...
Prosta + ostry skręt + brak wyobraźni= ... © k4r3l

Druga informacja to już z typu tragikomicznych. Otóż 28latek skoczył do rzeki Białki w centrum Bielska-Białej po wcześniejszej sprzeczce z dziewczyną. Chłop połamał dwie nogi i śmiem wątpić czy gra była warta świeczki. Od razu pojawiły się komentarze życzliwych Internautów, że jak chciał się zabić to powinien na główkę skoczyć itp. Słowem, w regionie się dzieje, oj dzieje ;)
Początek konkretnego podjazdu! © k4r3l

Na przełęcz podjechałem sobie trzecim podjazdem kocierskim, bo w tym roku jeszcze tamtędy nie jechałem i powiem Wam, że to jest ściana! Nie wiem, w ubiegłym roku nie wydawała mi się taka stroma, ale dziś jechało się tragicznie. Oczywiście na młynku, bo jakże inaczej:) Czas jakiś totalnie beznadziejny, więc nawet nie podaję ;P Na profilu wysokościowym widać bardzo ładnie jaka to ścianka - krótka ale treściwa ;)
Ciekawostka... dla złomiarzy ;) © k4r3l


Szybcy i wściekli :)

Piątek, 17 czerwca 2011 · Komentarze(7)
Dziś mało zdjęć bo i focić nie było kiedy - rywale, a zwłaszcza jeden taki, mocno naciskali i denerwująco długo siedzieli na kole :) Na weekend do Kalnej tym razem przez Kocierz - tu wszystko się zaczęło. Najpierw za pierwszym zakrętem podjazdu pod przełęcz znika mi bajker, więc nie ma zmiłuj - cisnę za nim ;) Dwa wiraże dalej oglądam się i co widzę? Napierającego kolarza na szosie. Ten mija mnie, pozdrawia i bierze się za tymczasowego "lidera" :)
Górzyste okolice Targanic :) © k4r3l

Z szosowcem nie mam szans, więc nawet nie próbuję, ale tego niby niepozornego rowerzystę w czapeczce i okularkach wyprzedzam. Jakież jest moje zdziwienie gdy dwa zakręty przed szczytem gość siada mi na kole. Nienawidzę tego, więc jadę swoje i tuż przed przełęczą wrzucam kolejny bieg i finishuje. Muszę wykonać fonkol więc się zatrzymuję a gość jedzie w stronę zajazdu... Po telefonie pora na zjazd - rywala już nie widać i raczej nie robię sobie nadziei, że go jeszcze spotkam. A tymczasem w Kocierzu Moszczanickim dostrzegam na horyzoncie niebieską koszulkę wspomnianego jegomościa :>
Niebieski "predator" ahead ;) © k4r3l

Chyba nie muszę mówić, co się dalej dzieje:) Na prostej wyprzedzam go kolejny raz machając mu ręką, ale trzeba mu przyznać, że ostro ciśnie. Na skrzyżowaniu znowu mnie dochodzi i zaczyna się powtórka z rozrywki. W międzyczasie "miśki" machają lizakiem, w sumie nie wiem czy się zatrzymywać czy nie, ale tym razem to nie bajkerzy byli na celowniku ;) Gość ciągle nie odpuszcza se myślę - wpadłem, bo już nie mam pary:) Jeszcze trochę ciągnę go za sobą pod górę (cwaniak jeden:) a on wyprzedza mnie dopiero na zjeździe... Zaczynają się jaja bo przed nami pojawia się kolejny kolarz i gość widać, że i jemu chce uprzykrzyć życie.
Taka franca wlazła mi w oponę... © k4r3l

Jedziemy ostro aż do końca zapory w Tresnej, auta nas nie wyprzedzają, bo po co jak na budziku mamy spokojnie 35km/h. Mój udział w rywalizacji kończy się na zaporze w Tresnej - obijam na Zarzecze a kolesie jadą w stronę Międzybrodzia. Ciekawe jak to się w ich przypadku skończyło. Ale normalnie szacun dla typa - dał mi niezły wycisk ;)
Przydrożny warsztat ;) © k4r3l

Za zaporą okazuje się, że złapałem gumę - chyba jednak niedokładnie oglądnąłem wczoraj oponę, bo wyciągam z niej malutki odłamek szkła... Na szczęście w pogotowiu mam ostatni połatany zapas, więc zmieniam i coś tam podpompowuję, na tyle na ile pozwala mi ledwo żywa uszczelka w pompce... Na miejsce docieram wykończony, ale usatysfakcjonowany - nie codziennie zdarza się pościgać po okolicy :)

Klątwa Leskowca

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(8)
Po tygodniu byczenia się, obżarstwa i generalnego nic nie robienia pora trochę się rozruszać. Jako, że w nadbałtyckim krajobrazie doskwiera brak większych wzniesień to też oczywistym jest, że wybrałem się w teren. Szybka zmiana opon i można ruszać...
Czas beztroski :) © k4r3l

W Zagórniku wpadam na szlak zielony prowadzący w stronę Gancarza. Wiem co mnie czeka, bo podchodziłem pod ten szczyt już wielokrotnie, ale jakoś mi to nie przeszkadza... Po drodze gubię licznik (cholerne twist-locki Sigmy) więc wracam się po niego kilkanaście metrów, na szczęście znajduje...
Gancarz, ktoś zajumał tabliczkę PTTK, ale wysokość wciąż 802m n.p.m. © k4r3l

Na Gancarzu jak zwykle spokój i ładne widoczki. Ogólne wrażenie psuje niestety chmara much, które się mnie uczepiły jak rzep psiego ogona. Walka z nimi nie ma sensu, dobrze, że jest szybki zjazd i można uciec:) Szlak w kierunku Leskowca trochę zniszczony, zwłaszcza fragment podjazdowy pod Groń JP II - tam powstały bardzo głębokie żleby, które uniemożliwiają wjazd.
Panoramka z Gancarza - warto się wspinać! © k4r3l

Na samym szczycie pustki - to właśnie lubię. Ale to trzeba mieć czas w tygodniu żeby móc się delektować takim spokojem, ciszą i przestrzenią. Ja niestety go nie mam... W drodze powrotnej planuje zjechać drogą od Gancarza w kierunku Rzyk, żeby przetestować ewentualny dogodniejszy podjazd.
Jest Leskowiec, są widoczki ;) © k4r3l

Niestety moja ukryta natura blondyna na szlaku daje o sobie znać, bo zaliczam glebę na prostym odcinku jadąc może 8km/h. Kierownica w jednej ręce, w drugiej mp3ka i tak to się właśnie robi :) Jak widać dużo nie trzeba. W efekcie mam malownicze szramy na piszczelu i potłuczone pozostałe kończyny.
Na szczycie spokój i pucha :) © k4r3l

To już trzeci raz jak jestem na Leskowcu i trzecia gleba (wcześniej potłukłem dupę uślizgując się na resztkach śniegu i przeleciałem przez kierę na korzeniach zjeżdżając czarnym szlakiem:) Widać, że do tej góry nie mam szczęścia, ale będę próbował do skutku:)
Efekt bezmyślnej gleby :) © k4r3l

Z racji uszczerbku na piszczelu wracam znanym szlakiem serduszkowym a następnie czarnym (tutaj maks asekuracja:) przez Rzyki Jagódki do Andrychowa. Po drodze się okazuje, że coś skrzypi w okolicy amortyzatora/sterów - kij wie co to jest, ale fakt faktem rama jest z dupy, a raczej z gumy... Powoli zaczyna mnie drażnić ten kellys'owski bubel... Poza tym fajnie jest znowu śmigać po górkach:)

DPD z przygodami :)

Wtorek, 31 maja 2011 · Komentarze(11)
Jadąc sobie po górkach słuchałem sobie najnowszej Pati Yang. Jak zwykle genialna nutka! Chyba jedyne "elektroniczne" dźwięki jakie mi się podobają (mam wszystkie albumy, pora na kolejny:) Tym razem bliżej Boga... Pewnie klip kręcony w Świebodzinie:)


Kontynuacja ubiegłotygodniowego postanowienia, a więc kolejny raz do pracy na 2 kółkach:) Dziś wyraźnie cieplej niż ostatnio, jedzie się bajecznie:) Przegibek zdobywam tym razem w czasie 24:15, a więc poprzedni rezultat poprawiony o prawie 40s :) Na jakiś czas robię przerwę z podliczaniem, niech sobie nóżki odpoczną :)
Taki widoczek zostawiam za sobą :) © k4r3l

Będąc już w stolicy Podbeskdzia zaglądam do Ani i sprawdzam czy się nie obija w pracy ;) Później przez centrum koło teatru, Cechową i obok C.H. Sfera., gdzie stoi nowy pomnik dwóch kreskówkowych bohaterów: Bolko i Lolko :) (btw: dziś w "Trójce" z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka trwa dzień z Bolkiem i Lolkiem - ich przygody przedstawia Anna Maria Jopek:)
Bolek i Lolek w jednym stali domu, czy jakoś tak :))) © k4r3l

Po pracy misja: przebijanie się przez zakorkowane miasto - tym razem sprawniej niż tydzień temu, kierowcy zostawiają sporo miejsca po prawej stronie, można zawsze podjechać bliżej na skrzyżowaniu i zająć pole position:)
Czarno nad Straconką :) © k4r3l

W Straconce na horyzoncie pokazuje się granatowe niebo, to znak, że nad Przegibkiem zbierają się burzowe chmury. Ulewa dopada mnie na ostatnim łuku przed prostą prowadzącą do parkingu na szczycie. Tam znajduję schronienie pod daszkiem sklepiku, gdzie już ulokował się jeden endurowiec. Z krótkiej wymiany zdań dowiaduję się, że ma zamiar przez górki przedostać się do Kóz... A deszcz napieprza konkretnie, pioruny w walą niepokojąco blisko, nagle zrobiło się zimno jak diabli...
Nie widać, ale trwa właśnie nawałnica :) © k4r3l

Po jakichś 40 min przestaje, można się brać za zjazd. Jeden z moich najwolniejszych (ok. 18km/h:) i bardzo mokrych. Już dawno tak asekuracyjnie nie jechałem, ale te Kendy nie nadają się na mokre warunki... Strasznie człowiek marznie na zjeździe, kiedy nie musi pedałować... A dupa mokra :)
Zjazd do Międzybrodzia, na drodze ślisko i mokro:) © k4r3l

W Międzybrdziu już zdecydowanie cieplej, a w Porąbce po deszczu ani śladu, asfalty suchusieńkie... Wielka Puszcza mija ok, podobnie jak wyjazd na Przełęcz Beskid Targanicki... Krótki oddech i można toczyć się z górki do domu.
Droga się urywa? Nie, to podjazd na Beskidek:) © k4r3l

Uphill'owa trójca :)

Niedziela, 29 maja 2011 · Komentarze(19)
Wysyp płyt normalnie! A to nowy Amorphis, a to industrialny Pain... No i właśnie ten drugi tym razem, bo wyszło trochę zaskakująco, baaardzo rock'n'rollowo:) Czad!

W związku z organizowanym przez Niradharę i Kajmana "Meeting'iem u Niezależnych Krokodyli" postaram się uzupełnić ich i tak już bogate archiwum:) Kto jeszcze się nie zdecydował, niech wie, że to może być naprawdę udany weekend! Ot właśnie taki jak na załączonych fotkach:)

Niedziela. Poranki wiadomo, leniwe, więc wyruszam dopiero po 14. Bez planu, może jeden, bliski podjazd, co by nie wypaść z formy:) Wiadomo, musi to być Kocierz, bo to dobry podjazd jest... na początek :) Jedzie się obłędnie, słonko po wczorajszych ulewach praży ze zdwojoną mocą, a lekki wiaterek działa orzeźwiająco...
Kocierz ahead :) © k4r3l

Stoper jak zwykle włączam przy znaku /\ 8% i jazda. Po drodze wyprzedzam jednego bikera, kilku zjeżdżających macha powitalnie. Odmachuję ofkors, a wyprzedzanego naturalnie również pozdrawiam w ramach otuchy :) Na przełęczy jestem już po 16min i 31 sek, a więc rezultat zadowalający:) Pora na zjazd, początkowo miałem jechać na Łysinę, ale jakoś odbiłem w kierunku Międzybrodzia...
W tym miejscu zawsze wieje :))) © k4r3l

Za zaporą w Tresnej mija mnie dwóch szosowców-seniorów. Trzeba przyznać, że ładnie jadą, równo, a mną telepie na wszelkich nierównościach, nie znoszę tego, a tam jak na złość dziura na dziurze... Wspomniani kolarze odbijają w kierunku Żaru i ja kierowany intuicją również. To w sumie pierwszy tegoroczny atak na Żar, w dodatku nie planowany, chociaż zarzekałem się, że w niedzielę, przy tych tłumach nie będę tam wjeżdżał...
A to już zjazd i połatany asfalt... © k4r3l

Ale kiedy jak nie w niedzielę, po pracy czasu nie mam zbyt wiele, a sił też by raczej nie wystarczyło na taki szturm. Więc olewam te tłumy i nie myślę o niczym innym jak o dobrym czasie tego uphill'u. Po drodze wyprzedzam dwóch bikerów (jeden w jeansach, więc rispekta:) i siadam na koło wspomnianych szosowcom.
Widoczki na serpentynkach :) © k4r3l

Po kilkuset metrach dochodzę do wniosku, że nie odpowiada mi ich tempo i daje dyla :) Ale trzeba im przyznać, że trzymali się dzielnie. Chciałbym w tym wieku pomykać po takich górkach:)
Jeszcze o tym nie wiem, ale to następny cel :) © k4r3l

Na szczycie apogeum, ludu, że tak powiem, w pizdu! Dominujący strój to: faceci: jeansy, adidaski (koniecznie białe!), dziunki: cyc i pół dupy na wierzchu, obowiązkowo szpilki, w najlepszym wypadku gladiatorki:) Do przewidzenia, ale za każdym razem te ilości pseudoturystów mnie przerażają. Zostaję na start paralotniarzy i robię ewakuację. Aha, podjechałem w 31min i 15 sekund (licząc od kościoła do zbiornika).
Gładka jak szpachla tafla zbiornika :) © k4r3l

Zjazd ok, na niższych serpentynkach jakieś gówniarstwo pali gumę na skuterach. Szczyt debilizmu, bo cały żwir z pobocza ląduje na drodze, ale nie mam siły im wbijać do łba jakie mogą być tego konsekwencje, bo szczerze powątpiewałem w skuteczność przekazu lub może bardziej odbioru :)
Poszli! A raczej pobiegli, a potem odlecieli:) © k4r3l

Droga do Porąbki standard, ciągnę jeszcze mocno, chociaż czuć te dwa podjazdy w kolanie. Na szczęście droga przez Wielką Puszczę jak i podjazd pod Przełęcz Targanicką mogę uznać za udane :) Wcześniej blokuje dociśnięty amortyzator, co by się lepiej podjeżdżało z niższym kokpitem i to mi bardzo pomaga:)
Na szczyt można także dostać się łatwiejszą drogą :) © k4r3l

Kręciło się dzisiaj wyśmienicie! Dużo bikerów na trasie, od amatorów, po całe rodziny, fajnie...

Pracowo-uphill'owo:)

Czwartek, 26 maja 2011 · Komentarze(12)
In Flames to już nie ten sam zespół, co kiedyś... Nowy album zbliża się wielkimi krokami i jako, że posiadam wszystkie ich nagrania, moim obowiązkiem jest przedstawienie najnowszego singla Szwedów. Albo nie, zróbmy inaczej, bo singiel jest słaby, za to "A New Dawn" ma potencjał! Słuchać! ;)


Pierwsze D-P-D w sezonie :) No cóż, nie każdy ma do pracy rzut beretem :) Wiec w ramach walki z rutyną (dojazd PKP:) i leniem postanowiłem ruszyć tyłek godzinę wcześniej niż zwykle i pojechać do tyry na rowerze :) Wyjazd punkt 6, a więc rześko, co daje się odczuć na zjazdach :)
Taki sobie beskidzki widoczek ;) © k4r3l

Rewelacji nie będzie - trasa praktycznie ta sama co dwie ostatnie, więc nuda, ale to najciekawszy wariant dojazdu, obejmujący Przegibek (663m n.p.m.) :) Czas wyjazdu lepszy od ostatniego o niecałe dwie minuty, a więc od + w Międzybrodziu: 24min 53sek). Późnej odpowiednio ulicami: Górską, Straconki, Dobrą, Akademii Umiejętności, Marii-Curie Skłodowskiej, PCK, objazd na wysokości ratusza, i później wbitka na Komorowicką :)
Skrót (w oddali widać poranną mgiełkę - tam jadę :) © k4r3l

Z powrotem podobnie, z tym, że swoje na światłach odstać trzeba, ale po 20 minutach dojeżdżam do Straconki skąd atakuję Przegibek "łan more tajm tudej" :) Po 8h tyry jedzie się kapitalnie:) Najbardziej bolą ramiona od wczorajszego kosza, nogi jakoś dają radę :) Czasu nie mierzę, bo jadę na lajcie, ale czuję, wyprzedzając dwóch bikerów, że jest OK:)
Na "stopie" - remont ul.Dmowskiego (os. Śródmiejskie) © k4r3l

Zjazd to wiadomo, pełen chill:) Na krzyżówce w Międzybrodziu dostrzegam kolejnych dwóch bikerów jadących w kierunku Porąbki. Mówię sobie, nie popuszczę :) Dochodzę ich jeszcze przed zaporą, pozdrawiam i odjeżdżam :) Dalej już klasyk, spokojnie przez Wielką Puszczę i na koniec nie byle co - atak na Przełęcz Beskid Targanicki (705m n.p.m.), bez młynka!
Korek na ul.Akademii Umiejętności z powodu karetki na poboczu... © k4r3l

Także od dzisiaj wprowadzam do swojego grafiku jeden DPD w tygodniu. Zobaczymy na dłuższą metę co z tego wyjdzie, może jak organizm nie będzie się buntował, pozwolę sobie na więcej :)
EDIT: Przeszedłem z serwisu Gpsies na bikemap.net - zobaczymy co z tego wyjdzie. Teraz przewyższenia wg bikemap są oczywiście mniejsze jednak bardziej prawdopodobne patrząc na profil trasy...

Dwie przełęcze... :)

Sobota, 21 maja 2011 · Komentarze(6)
Uwielbiam undergroundowe perełki... Na Energy Level Low trafiłem przypadkiem i od razu wpadłem w sidła tej nieszablonowej twórczości. Wojtek działa w pojedynkę, ale nie przeszkadza mu to tworzyć rzeczy wyjątkowych - świetny klimat i przemyślane, czasami dosadne, teksty. Jak dobrze poszukacie, to znajdziecie jego płyty dostępne legalnie w necie. Polecam!


Wyjazd po godz. 9, skwar niemożebny, kręci się ciężkawo. Pod Przełęczą Targanicką robię przystanek nad pętlą autobusową, bo zwyczajnie sił brak i nie ma czym oddychać - tak parno. Zjazd przez Wielką Puszczę bez incydentów, trochę wieje, ale z górki jest i nie trzeba się męczyć...
Beskid Mały jak zwykle daje radę :) © k4r3l

W Międzybrodziu na skrzyżowaniu odbijam w stronę Przegibka, po raz drugi zmierzyć się z podjazdem od tej strony. Upał się wzmaga, powietrze duszne, burzowe... Mija 26 minut i 10 sekund - melduję się przy zajeździe na przełęczy. Nie było lekko, ale od tej strony wjeżdża się, przynajmniej dla mnie, ciężko.
Wielka Puszcza = wielka frajda :) © k4r3l

Po drodze sporo bikerów, wszyscy jadą od strony Bielska do Międzybrodzia - pewnie na Żar albo nad jeziorka (całkiem słuszna koncepcja:). Był też jeden osioł w starej beemce, który ścinał ostro zakręty, ale takim to nie przegadasz... Chcąc sobie skrócić drogę wjeżdżam w jakąś uliczkę w Straconce i po raz drugi gubię się w tej okolicy:) Olewam te zagadkowe skróty i jadę prosto do skrzyżowania z ul.Żywiecką świadom tego co mnie zaraz czeka.
Początek podjazdu na Przegibek... się ciągnie i ciągnie :) © k4r3l

O dziwo nie ma tragedii. Oczywiście ruch spory, ale po tej stronie została położona nowa warstwa asfaltu, więc jedzie się bezproblemowo. Sznur aut ciągnie się w nieskończoność, ale tego można się było spodziewać. W pewnym momencie odbijam na Rybarzowice i tak docieram do Buczkowic. Przed rondem w Buczkowicach stara warstwa asfaltu na sporym odcinku została zdjęta, więc jedzie się tragicznie. W tym momencie dziwię się jak szosowcy dają radę na swoich oponach z takim ciśnieniem, jak ja na swoich 1.75 i nabitych do ok 5 barów mam już serdecznie dość tego mocno zrytego asfaltu na naszych drogach :)
I juz na sam koniec Skrzyczne - tam byliśmy tydzień temu :) © k4r3l


Standardowo-asfaltowo ;)

Środa, 18 maja 2011 · Komentarze(12)
Nightingale to jeden mniej znanych i niedocenianych zespołów prog-rockowych. Śpiewa w nim Dan Swano legenda szwedzkiego death metalu a obecnie producent muzyczny. Polecam ten kawałek fanom Dream Theater, Opeth i tym podobnych..., może jednak w studyjnej wersji, która jest zwyczajnie perfekcyjna...


Powrót do domu po pracy trasą, że tak powiem, oklepaną. Ale to że już znana nie znaczy, że już nic się nie może po drodze wydarzyć;) W Łodygowicach zostają przepuszczony na skrzyżowaniu Żywieckiej przez parę motocyklistów, w Zarzeczu z kolei ciśnienie podnosi mi kierowca ciężarówki z przyczepą, który spycha mnie na pobocze, pieprzony gbur!
W Zarzeczu (Jezioro Żywieckie i Beskid Żywiecki) © k4r3l

W Wilczym Jarze, gdzie w latach 70 ubiegłego stulecia miała miejsce jedna z najtragiczniejszych katastrof autobusowych zatrzymuję się, by z bliska obejrzeć postawiony ku czci zmarłych tragicznie pomnik. Rozpościera się stamtąd ciekawa panorama na Jezioro Żywieckie, a wysokość tego mostu robi wrażenie....
Widok z Wilczego Jaru... © k4r3l

Pomnik ofiar katastrofy autobusowej z roku 1978... © k4r3l

Przed podjazdem na Kocierz zatrzymuję się na chwilę by ustawić stoper, w międzyczasie dochodzi mnie kolarz na szosie i zaczyna podjazd. Przez pierwsze 2-3 serpentynki mam go na oku, ale z każdą chwilą odjeżdża coraz bardziej:) Mijam się z nim nieco powyżej ul. Widokowej, więc chyba nie najgorzej mi poszło - patrzę na stoper i widzę 17min 10sek, a więc całkiem ok :) Może bez plecaka byłoby lepiej...
Widok z Łękawicy na Beskid Śląski :) © k4r3l

Zjazd z Kocierza to już formalność, prędkość maksymalna to typowe dla tego zjazdu 68km/h. Całkiem przyjemny powrót ze średnią przez całe Targanice i Sułkowice powyżej 40km/h :)