Klątwa Leskowca

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(8)
Po tygodniu byczenia się, obżarstwa i generalnego nic nie robienia pora trochę się rozruszać. Jako, że w nadbałtyckim krajobrazie doskwiera brak większych wzniesień to też oczywistym jest, że wybrałem się w teren. Szybka zmiana opon i można ruszać...
Czas beztroski :) © k4r3l

W Zagórniku wpadam na szlak zielony prowadzący w stronę Gancarza. Wiem co mnie czeka, bo podchodziłem pod ten szczyt już wielokrotnie, ale jakoś mi to nie przeszkadza... Po drodze gubię licznik (cholerne twist-locki Sigmy) więc wracam się po niego kilkanaście metrów, na szczęście znajduje...
Gancarz, ktoś zajumał tabliczkę PTTK, ale wysokość wciąż 802m n.p.m. © k4r3l

Na Gancarzu jak zwykle spokój i ładne widoczki. Ogólne wrażenie psuje niestety chmara much, które się mnie uczepiły jak rzep psiego ogona. Walka z nimi nie ma sensu, dobrze, że jest szybki zjazd i można uciec:) Szlak w kierunku Leskowca trochę zniszczony, zwłaszcza fragment podjazdowy pod Groń JP II - tam powstały bardzo głębokie żleby, które uniemożliwiają wjazd.
Panoramka z Gancarza - warto się wspinać! © k4r3l

Na samym szczycie pustki - to właśnie lubię. Ale to trzeba mieć czas w tygodniu żeby móc się delektować takim spokojem, ciszą i przestrzenią. Ja niestety go nie mam... W drodze powrotnej planuje zjechać drogą od Gancarza w kierunku Rzyk, żeby przetestować ewentualny dogodniejszy podjazd.
Jest Leskowiec, są widoczki ;) © k4r3l

Niestety moja ukryta natura blondyna na szlaku daje o sobie znać, bo zaliczam glebę na prostym odcinku jadąc może 8km/h. Kierownica w jednej ręce, w drugiej mp3ka i tak to się właśnie robi :) Jak widać dużo nie trzeba. W efekcie mam malownicze szramy na piszczelu i potłuczone pozostałe kończyny.
Na szczycie spokój i pucha :) © k4r3l

To już trzeci raz jak jestem na Leskowcu i trzecia gleba (wcześniej potłukłem dupę uślizgując się na resztkach śniegu i przeleciałem przez kierę na korzeniach zjeżdżając czarnym szlakiem:) Widać, że do tej góry nie mam szczęścia, ale będę próbował do skutku:)
Efekt bezmyślnej gleby :) © k4r3l

Z racji uszczerbku na piszczelu wracam znanym szlakiem serduszkowym a następnie czarnym (tutaj maks asekuracja:) przez Rzyki Jagódki do Andrychowa. Po drodze się okazuje, że coś skrzypi w okolicy amortyzatora/sterów - kij wie co to jest, ale fakt faktem rama jest z dupy, a raczej z gumy... Powoli zaczyna mnie drażnić ten kellys'owski bubel... Poza tym fajnie jest znowu śmigać po górkach:)

Komentarze (8)

oj tak ;) rany już zasklepione, goi się elegancko :) a morze to wiadomo - jak dla mnie poezja (minimum raz w roku;)

k4r3l 19:16 czwartek, 23 czerwca 2011

Piękne te znaczki na piszczelu :) no i morze.....

uluru 12:24 środa, 22 czerwca 2011

Kajman: się dało popis własnej głupoty i takie są skutki :) a w góry wrociłem, wciąż jednak czekam na jakiś dłuższy objazd terenowy...
Czecho: heh, te kilogramy nie są jakieś straszne, ale jest dodatkowa motywacja do kręcenia ;) zapraszam do czytania/oglądania/komentowania ;)
Shrink: hehe, no jasne :) na mieście jest lans ale trzeba robić dobrą minę do złej gry, bo jednak trochę pobolewa :) na szczęście tylko przy chodzeniu, na rowerze jak gdyby nigdy nic :)
Kacper: no jak widać górka stanowi nie lada wyzwanie. ale tak to już jest z tymi najbardziej znanymi szczytami w okolicy :)
Este: Amberek na tamtą chwilę był dziewiczy:) skrzywienie kadru to raczej efekt 13h spędzonych w pkp :)) ale trzeba przyznać, że piwko przednie. polecam to jak i Specjal'a :)

k4r3l 21:03 piątek, 17 czerwca 2011

A ile tych Amberów było? Bo horyzont jakiś taki krzywy :))

este 20:54 środa, 15 czerwca 2011

Witam po przerwie urlopowej. Teraz będzie trzeba pozbyć się tych nabytych nad morzem kilogramów :) na górskich szlakach. Zapowiadają się ciekawe wpisy. Będzie co czytać i oglądać.

czecho 09:59 środa, 15 czerwca 2011

Ups, krwawo się zrobiło:(
Fajnie, że wróciłeś w góry:)

Kajman 07:06 środa, 15 czerwca 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hateg

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]