Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Medżik

Dystans całkowity:15951.04 km (w terenie 2015.20 km; 12.63%)
Czas w ruchu:868:37
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:281975 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:173797 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:51.13 km i 2h 49m
Więcej statystyk

761

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(9)
Kidneythieves to nie tylko elektronika wepchana pomiędzy kąśliwe gitarowe riffy, to także akustyczne nagrania ukazujące głębię i wrażliwość tej muzyki. Tutaj wersja unplugged kawałka "Before I'm Dead", który w oryginale (również zajebistym;) pojawił się w filmie "Queen of the Damned". Ja tego nie widziałem, ale może ktoś widział i skojarzy ;)


Wyjazd raczej spontaniczny, chciałem pokręcić się po bliskiej okolicy ze wskazaniem na Kozubnik. No i faktycznie do Kozubnika dotarłem swoim ulubionym wariantem, czyli przez Bukowiec a później podjazdem ul.Karpacką. Budynki jeszcze stoją, śladów po rzekomym inwestorze brak. Może to i lepiej? W takiej formie to chyba zdecydowanie bardziej kultowa miejscówka, choć pytanie brzmi jak długo jeszcze te budynki będą opierać się próbie czasu?
Ul. Karpacka i najbardziej charakterystyczny budynek Kozubnika ;) © k4r3l

Z Kozubnika chciałem wracać przez Kocierz, ale w Międzybrodziu Żywieckim skusiłem się na wizytę przy dolnej stacji kolejki w celu małego rekonesansu. Jakoś tak wyszło, że na tym nie poprzestałem. Trochę wyżej, czyli gdzieś tak w od połowy drogi na Żar droga stawała się coraz bardziej biała. Mówię Wam, inny świat, piękniejszy - nie to co ta szaruga w dole i mokre asfalty. No i tym sposobem miałem 'terenowy' podjazd pod Żar;) Na szczycie widoków brak i zimno, a na dodatek oszczekał mnie stróżujący tam owczarek (swoją drogą współczuję biedakowi - mam nadzieję, że ma chociaż wypasioną budę), więc czym prędzej zacząłem odwrót. Chyba pierwszy raz czas podjazdu i zjazdu były tak do siebie zbliżone, hehe.
Żar w III aktach - parking pod stacją kolejki, mgła i szczyt :) © k4r3l

Na dole wybiłem sobie Kocierz z głowy i postanowiłem wracać przez Wielką Puszczę. Palce w stopach powoli zaczęły się odzywać, a na dodatek zaczęło wiać i ściemniać się. Przez Puszczę szybciutko pod Targanicką, tam butowałem trochę, żeby poprawić sobie krążenie przedniej części stopy. Ostatnie kilometry w kompletnej ciemności - dobrze, że chociaż lampkę tylną zabrałem i oczojebnego kurtalona a la Funio ;)

ps. podany uphill różni się od tego, co podaje GPSies, gdyż jest średnią wskazań odbiornika gps oraz wyliczeń GPSies :)

HZ: 21% - 0:44:35
FZ: 24% - 0:52:13
PZ: 46% - 1:38:44


Mleko na Kocierzu ;)

Sobota, 16 lutego 2013 · Komentarze(9)
Tommy Say No pochodzą z Bielska-Białej i właśnie wydali najnowszą płytę! Promuje ją singiel "Cops" czyli o psach będzie, dwunożnych, hehe. Jak ktoś lubi nowoczesne, energetyczne granie z pogranicza metalu i hard core'a to z pewnością nie przejdzie obok tej nutki obojętnie ;)


Krótki wyjazd między Kowalczyk a Radwańską ;) Tradycyjny atak na Kocierz z jednej i drugiej strony. Co ciekawe, droga od ośrodka w kierunku Żywca w o wiele gorszym stanie. Widoczność maksymalnie na 50 metrów, pod samym ośrodkiem może na 20...
Kultowa ulica Widokowa i stok pod ośrodkiem wypoczynkowym ;) © k4r3l

Na Targanicką już się nie dostałem, a to dlatego, że tamtejsza droga przy tej minimalnej odwilży przypominała poligon. Na przód założyłem ostatnio wyjątkowo wysłużonego Racing Ralpha, także nie było sensu pchać się w taką breję z takim laczkiem. Przedni błotnik był dziś konieczny, bez niego byłbym zabłocony po 10 minutach. Ps. to pierwszy trip z 1000m przewyższeń w tym roku :)
Kocierz we mgle, Kocierz Moszczanicki i podjazd pod Targanicką ;) © k4r3l


HZ: 17% - 0:18:50
FZ: 12% - 0:13:08
PZ: 61% - 1:06:08


Premierowa przełęcz ;)

Wtorek, 12 lutego 2013 · Komentarze(4)
Duet z Brighton nie zawodzi! To co prawda kawałek z wydanej w ubiegłym roku płyty "In Time To Voices" ale ma nową, profesjonalną oprawę wideo i choćby dlatego warto go sobie przypomnieć. W tzw. międzyczasie pojawiła się z nowa EPka z kilkoma premierowymi kawałkami, niestety dostanie ich płyt w Polsce graniczy z cudem, a szkoda...


Rozprawiwszy się z PITem pojechałem z zamysłem pokrążenia po okolicy. Po 20tej to już nie za dużo można zobaczyć, więc jakoś nie było parcia na dłuższą traskę. Zresztą to trening więc na dobrą sprawę powinien widzieć tylko przednie koło, hehe. Pokusiłem się na Przełęcz Targanicką a tam droga biała i lód pod ciekną warstwą śniegu, także w dwóch najbardziej stromych miejscach musiałem skapitulować z powodu fatalnej trakcji. Marny dystans ale chociaż kilka cennych metrów w pionie udało się zdobyć ;)
Lutowa Targanicka ;) © k4r3l

Jazdaaaa ;)

Poniedziałek, 11 lutego 2013 · Komentarze(3)
Nie lubię polityczno-ideologicznego bełkotu, ale dzisiejszy dzień obfitował w dość zaskakujące njusy. Co ciekawe, abdykację papieża przyćmiła wg mnie informacja o tym jakoby brzozę, tak TĄ brzozę, ścięto nie na wysokości 720cm a 666cm. Przypadek?:) No to na rozluźnienie piosenka oazowa ;)


Pierwszy wyjazd w 2013 roku - taki symboliczny, testowy. Sprzęt się nie rozleciał, a więc wszystko raczej dobrze poskręcałem;) Amor mimo -7 stopni pracuje bajecznie. Hamulce jeszcze bez mocy, bo póki co na klockach oryginalnych, ale nie widzę sensu zmieniać. Oponka Mountain King II wżyna się w śnieg fachowo, ale trochę się zdziwiłem kiedy zaczęło mi rzucać przodem - powietrze gdzieś znalazło ujście, chyba wentyl uszkodzony. Pomogło podpompowanie, ale po tym zajściu odpuściłem dalszą jazdę. Do wyregulowania jak zwykle biegi - w miejscu zmieniały się perfekcyjnie, ale już pod działaniem siły łańcuch przeskakiwał na kasecie... Poza tym piękna, delikatnie mroźna zima. Wieczorny klimat na leśnych singielkach nie do opisania. Jutro jak dobrze pójdzie powtórka, może ciut konkretniejsza ;)
Na mrozie, na śniegu, NA ZEWNĄTRZ! ;) © k4r3l


Nauja jega ;)

Niedziela, 10 lutego 2013 · Komentarze(3)
Pekla - litewski zespół grający heavy metal, który oni sami określają mianem speed'n'roll. Od pierwszych taktów albumu zatytułowanego "Degsit!" (niestety nie wiem co oznacza ten termin) oniemiałem z zachwytu. Bo wiecie, śledzę trochę to co się dzieje na polskiej scenie i otwarcie powiem, że z młodych kapel żadna nie ma startu do Litwinów. A to wokal z fatalnym akcentem, a to kiepskie opanowanie instrumentów i toporne aranże. Tutaj tego nie ma, jest za to masa odjechanej rytmicznie i aranżacyjnie muzyki. Album zaczyna się kawałkiem "Nauja jega", co oznacza "Nową siłę". Dla fanów Accept, Judas Priest i...Motorhead!


Jak ostatki to ostatki. Obiecuję, że to będzie mój ostatni NIEROWEROWY wpis. Zostajemy jeszcze na moment w warsztacie. Wszystko już poskładane do kupy. Wczoraj jeszcze zawitałem do serwisu celem nabicia sterów i przycięcia rury sterowej. Dziś zakończyłem montaż całości.
Rogi wróciły od lakiernika, czyli z piwnicy, hehe. To taka wisienka na torcie. Dwie warstwy czarnego podkładu, logówka bikestats a następnie kilka, może kilkanaście warstw przezroczystego akrylu w sprayu dla utwardzenia, zabezpieczania przed uszkodzeniami i połysku :) Całość na poniższych obrazkach a szczegóły konfiguracji na 2013 rok w profilu roweru.
Nowa siła ;) © k4r3l

Jeszcze w ramach warsztatowego bonusu porównanie "balonowatości" opon o rozmiarze 2.2''. Jak widać rozmiar rozmiarowi nierówny. Przy tym samym ciśnieniu, czyli ok. 3.5 bara poczciwa Kenda Karma jest szersza o ok. 0.5cm od nowiutkiego Mountain Kinga II. W ogóle te Continentale są strasznie ciasne i naciągnąć je na rafkę to nie lada sztuka.
Pomiar balonów ;) © k4r3l

MONOtonnie (:

Wtorek, 29 stycznia 2013 · Komentarze(12)
Faktycznie, dziwnie bez muzyczki więc aktualizacja;) Kidneythieves to moje odkrycie ostatnich tygodni. Raz na jakiś czas uda się trafić na wyjątkowy band a ten taki bez wątpienia jest. Charyzmatyczna wokalistka, klimatyczne gitary właściwe dla alternatywnej sceny lat 90tych oraz szczypta przepisowej elektroniki. Voila!


To tylko standardowy, coroczny wpis serwisowy, bo zimowa przerwa w toku. Rower, w oczekiwaniu na nowe narządy do przeszczepu, leży gdzieś w kącie rozłożony na czynniki pierwsze. Ale to dobrze, bo (uwaga będzie bluźnierstwo;) nie ciągnie mnie przez to do jazdy ;) Tym samym moja aktywność ruchowa osiągnęła poziom 0 - ja sobie tłumaczę, że idę na masę. Jednocześnie podziwiam tych wszystkich, którzy nie odpuścili i są aktywni czy to rowerowo czy też trekkingowo. Szacun!

Sprzętowo już prawie wszystko dograne, czekam jeszcze na właściwy adapter do hamulców (bo oczywiście w sklepie się pomylili pomimo obfitej wymiany e-maili dochodzącej do liczby 25 sztuk w obie strony;) i biorę się, przy drobnej pomocy serwisu, za składanie wszystkiego do kupy.

W międzyczasie na forum zawiązał się temat wspólnego wyjazdu w okresie wczesnoletnim. Wszyscy chętni mogą się deklarować, komentować i doradzać. Szczegóły tu: http://forum.bikestats.pl/discussion/1494/tour-de-babia-/#Item_1

Do zobaczenia wkrótce i oby już na dwóch kółkach ;)

A w 2013 rok wjade o, tak! - bez hamulców i bez trzymanki q: © k4r3l

Beskid Mały uphillowo-sylwestrowo ;)

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(9)
Niby sylwek, więc i dźwiękowo powinna być petarda, ale jakoś nie mogę zdecydować się na żadną bombę. Wybieram wariant pośredni czyli miks Type O Negative i The Beatles. Ci pierwsi coverują tych drugich. Zajebisty spowalniacz, typowe TON'owe brzmienia i niesamowity Peter Steele na wokalach, ponoć laskom miękną kolana na sam jego głos, hehe.


Ostatki na rowerze. Samemu by mi się pewnie nie chciało ruszyć, ale zgadaliśmy się na porannego tripa z Jakubiszonem, który podczas tej wycieczki pokonał barierę 4k :) Ja już takiego ciśnienia nie miałem, od początku skrupulatnie jedyne dane jakie gromadzę to te dotyczące przewyższeń. To też na rękę była mi wspinaczka na francę beskidów czyli Hrobaczą Łąkę.
Kuba zaopatruje się w płyny - parking w towarzystwie klasyków ;) © k4r3l

A to już na szczycie Hrobaczej - śniegu brak ;) © k4r3l

Po drodze pozdejmowałem co się dało, bo podjeżdżaliśmy w pełnym słońcu i momentami czułem się jak w lecie - idzie się tam cholernie zagotować;) Poszło mi sprawnie, dołożyłem Kubie na tym podjeździe kilka minut ;) Na szczycie chwila dla reportera, którym okazał się sympatyczny pan z Czechowic-Dziedzic. Pada hasło "Gaiki" no i poszliśmy czerwonym :)
Kuba dojeżdża kilka minut po mnie ;) © k4r3l

Fotka made by przypadkowy turysta w towarzystwie małżonki ;) © k4r3l

Ja z uszkodzoną obręczą już tak nie szalałem jak wczoraj, poza tym to miał być z założenia lajtowy wypad. Herbatka ze świeżo nabitym prądem rozgrzewała kończyny. Na tym leśnym odcinku było sporo oblodzonych fragmentów. Zaliczyliśmy standardowy wypych pod jedną górkę, a potem już prosto w kierunku na Gaiki.
Zjazd przy akompaniamencie hamulców :) Gdyby nie one to bym go zgubił ;) © k4r3l

Chwilę przed odbijamy na zielony i ciśniemy w dół przez Nowy Świat do Porąbki. Szlak ten nie należy do wymagających, mało tego, można sobie pohasać, a dodatkowo napatrzeć na fajne górskie widoczki. Namawiam Kubę do powrotu przez Wielką Puszczę, bo jazda wyjątkowo ruchliwymi ulicami nie należała do najprzyjemniejszych... Jeszcze tylko Przełęcz Targanicka i rozjeżdżamy się.
Świetny widoczek na... zamglone niestety Tatry ;) © k4r3l

Końcówka zielonego, już na asfalcie (w tle zapora w Porąbce;) © k4r3l

Podsumowania nie będzie. Może tylko napomknę, że w tym roku pokonałem skromne 84950m (~85km;) w pionie, co przy 97 wycieczkach daje średnią 875m przewyższeń na wycieczkę;) Teraz zimowa przerwa na podreperowanie kolana i gromadzenie rzeczy, które po prostu muszę wymienić, bo się sypią (się jeździ, się zużywa;). Amor, koła i hample. Pierwszy wyjazd w 2013? Się zobaczy... Do siego roku!



HZ: 22% - 0:43:39
FZ: 18% - 0:35:30
PZ: 55% - 1:51:05

Przedostatni?

Niedziela, 30 grudnia 2012 · Komentarze(7)
Kategoria 30-60, bike: Medżik, BS
Dziś będzie lajtowo. Ostatnio sobie przypomniałem o tym zespole, bo to kawał genialnego rockowego materiału. Norweski Green Carnation zaczynał jako doom/death metalowa kapela, ale niedługo wytrzymali w tej stylistyce. Słuchając chociażby tego kawałka śmiem twierdzić, że lepiej się nie mogło stać. Te hammondy! Lata 70te spotykają 90te (czyli wszystko co najlepsze w muzyce). Arcydzieło!


Kiedy wyciągnąłem w sobotę Medżika z ciemni szczęka mi opadała - wszystkie błyszczące części pokryte były rudo-rdzawym nalotem, z którym uporałem się częściowo za pomocą... pepsi i szczoteczki :) To pozostałości po ostatnim wypadzie... W niedzielę pojechałem kontrolnie w teren sprawdzić czy wymroziło to ostatnie błoto. Faktycznie, na odcinku w stronę Kocierza suchutko, ale końcówka zielonego to białe pozostałości po nartostradzie, a więc z buta...
Na lodzie ;) © k4r3l

Na zjeździe mijam dwóch bikerów stojących na skrzyżowaniu, jadę chwilę dalej, ale nie dają mi spokoju. Chwilę później dotarło do mnie, że to przecież Funio buja się wszędzie w tej oczojebnej kurteczce no i bez kasku;) Zatrzymuję się pod kościołem w Targanicach, wyciągam telefon, dzwonie do niego... patrze a tu jadą - Tomek i Janusz. Te jaworznickie bestyje dotarły aż tutaj, szacun dla nich, bo siły mają niespożyte. Niestety nie chcieli skosztować mojej herbatki "z prundem" (malina + krupnik cytrynowy:) Odprowadziłem ich do Andrychowa a potem odbitka na Rzyki Jagódki.
Audyt z Jaworzna ;) © k4r3l

Zachciało mi się Leskowca i pojechałem, na początku ok, sucho, problemy zaczęły się na singielku pod Groniem JPII - szklanka taka, że musiałem iść z rowerem na plecach kilka metrów powyżej tego traktu. Koło schorniska pustki, jeszcze tylko kilka oblodzonych fragmentów i jest szczyt. Wieje jak cholera wiec łyczek na rozgrzewkę i powrót:)
Prawie początek podjazdu :) © k4r3l

Śniegu w górach ni ma :( © k4r3l
Zjazd czarnym (bardzo fajny, stromy zjazd) i potem serduszkowym do Rzyk. Na samym końcu dobijam obręczą w jakiś leżący konar i za chwilę potem zmieniam dętkacza. W obręczy pozostało znaczne wgniecenie, ale na szczęście już od dawna planowałem wymianę, bo już prawie nie znać tego rowka oznaczającego zużycie... Git wypad, mimo wiatru słonecznie. Pod koniec zaczęło pizgać a herbatka się skończyła:/
Czarny i grudniowa jesień :) © k4r3l

Auć, nie ma co klepać idzie na złom... ;) © k4r3l


HZ: 11% - 0:23:02
FZ: 17% - 0:33:38
PZ: 60% - 2:01:31

Mini-max beskidzki ;)

Niedziela, 16 grudnia 2012 · Komentarze(5)
Tommy Say No to kapela z Bielska-Białej, a więc po sąsiedzku. Właśnie wracają do gry i lada dzień wydadzą swój najnowszy album! Czekam na tą płytę (pamiętam też jeden koncert na BB Feście), bo chłopaki tworzą kawał energetycznej muzy, a czego jak czego, ale energii na zimę nigdy nie za dużo! Ogień!


16 grudnia i temperatura plusowa, fachowcy nazywają ten czas... tada-bum-tss - przedzimiem ;) Kiedy wyjeżdżałem słońce jeszcze świeciło, ale wkrótce poddało się chmurom, które sprowadził południowy wiatr. Wyjazd bez planu, żeby się spocić i trochę podreperować sflaczałą łydę :) Po wczorajszej odwilży większość białego przepadła, pojechałem więc go szukać nieco wyżej, czyli na Kocierz.
Był śnieg i nie ma śniegu ;) © k4r3l

Na przełęczy pod ośrodkiem ruch znikomy, aut mało, spacerujących jeszcze mniej - widać wystraszyli się tej niezimowej aury. Ale przynajmniej znalazłem to czego szukałem, pół metrowa pokrywa śnieżna na stoku narciarskim robi wrażenie, strasznie ten śnieg jednak oblodzony i taki nienaturalny ;)
Na szczęście jest tam gdzie być powinien - w górach :) © k4r3l

Zjazd do doliny Kocierza Moszczanickiego na lajcie, buff dobrze chroni twarz przed pryskającym spod przedniego koła błotem. Co jakiś czas robiłem przystanki z przerwą na herbatkę. Na dole po drugiej stronie zdecydowanie zimniej, ale do tej pory jechało mi się dobrze, więc zdecydowałem, że to właśnie dzisiaj zrobię tytułowy mini-max, czyli jak największą liczbę przewyższeń na jak najmniejszym dystansie;) Wracając skręciłem w magiczną ulicę Widokową...
Na zjazdach się nie śpieszyłem ;) © k4r3l

Ci, którzy tam bywają, wiedzą z czym to się je;) Nie ujechałem 100m a już musiałem pomagać wyjechać chłopaczkowi, któremu zniosło tył auta poza drogę a napęd na przód i chyba nie do końca zimowy bieżnik sprawy nie ułatwiały. Ale udało się :) Jak widać, te znaki na początku tej drogi o wymaganych łańcuchach na koła nie są wcale przesadzone:)
Na dole szaro, buro i zimno :) © k4r3l

Droga jest fatalnie utrzymana, gdyby nie 'domowe sposoby' okolicznych mieszkańców, fragmenty z ażurowych płyt byłoby jeszcze gorzej. Zjechać zjechałem po drodze ostrzeżony przez kobitę, że poniżej wcale nie jest lepiej. Będąc na dole zmniejszyłem ciśnienie w kołach, wyjechałem na 3 barach, wróciłem chyba na 2 ;) Ale i tak koła uślizgiwały się pod górę.
Chyba wiadomo dlaczego ta ulica to Widokowa ;) © k4r3l

Trochę zaczęło mżyć na Kocierzu, ale nie zraziłem się tym i pojechałem jeszcze na Targanicką, by i ją zrobić naturalnie z dwóch stron ;) Wcześniej po drodze miałem jeszcze dwa starcia z luźno biegającymi czworonogami. Jeden, taka baryła na krótich nóżkach dotknąl mnie nawet nosem w kostkę, ale chyba nie był głodny ;) Wystraszył się odgłosu wypinanego buta ;)
Łańcuchy na koła albo piechotka ;) © k4r3l

Drugi notorycznie biega koło jednego gospodarstwa i wybiega na drogę jak gdyby nigdy nic. Ciągle sobie obiecuję, że zadzwonię na Straż Miejską, żeby zrobili z tym porządek i ciągle zapominam :) Pomimo gównianej pogody wyjazd udany, dodatnia temperatura i brak większych opadów pozwoliły na małe co nieco :)
Brzydka Targanicka ;) © k4r3l


Pierwszy grudniowy ;)

Niedziela, 9 grudnia 2012 · Komentarze(4)
Z okazji zbliżającego się końca świata absolutnie fenomenalny band The Project Hate MCMXCIX i kawałek z ich opus magnum o jakże dźwięcznym tytule "Armageddon March Eternal (Symphony of Slit Wrists)". Potrafią konkretnie przywalić obrazoburczym death metalem, ale w tym numerze po prostu grają inaczej...


Skromny wyjazd by trochę się rozruszać i sprawdzić czy ciuchy dają radę przy -10. Oprócz rękawiczek Chiba, w których mi wypizgało na zjeździe, wszystko ok. Kurtalon by się jeno przydał jakiś ortalionowy bo windstopper ma tylko membranę na przodzie a tył cały paruje i pokrywa się szronem ;) Po drodze spotkałem tylko czy może aż jednego maniaka zjeżdżającego niezwykle asekuracyjnie z przełęczy. Na Kocierzu masa śniegu i pustki, czyli to co lubię :)
Przerwa na herbatę z termosu i fotę ;) © k4r3l

Na koniec kilka, niestety gorzkich, słów o zamawianiu szpejów rowerowych w necie. Z racji dnia darmowej wysyłki postanowiłem zamówić amortyzator. Już jakiś czas temu zdecydowałem się na Epicona - to w końcu i tak model dwie klasy lepszy od obecnego XCRa. Wypatrzyłem "świętną okazję" w CentrumRowerowe.com - prawie 200 PLN taniej niż na allegro za model z 2011 roku. Termin realizacji 5-10 dni, myślę sobie, ok, nie śpieszy się. Do zamówienia dorzuciłem trochę pierdół typu łyżki itp. Dzień później dostaję maila, że niestety, ale promocja jest nieaktualna i mogę mieć ten sam amortyzator za 100 PLN więcej. Troszkę mnie to zbiło z tropu, ale też specjalnego ciśnienia nie miałem - to wciąż taniej niż u konkurencji. Szkoda tylko, że mój budżet nie zakładał takiej sumy. Miałem dwa wyjścia, albo olać ich pokazując co myślę o ich usługach albo wziąć ten amor, to w końcu ciągle tzw. okazja;) Wybrałem opcję nr 2 z myślą, że jak będę chciał to obsmaruję ich chociażby tutaj :)
Na szczycie na szczęscie słonecznie ale i mroźno ;) © k4r3l

Z doświadczenia wiem także, że podobne rzeczy mają miejsce gdy sklep internetowy wystawia równocześnie swoje rzeczy na allegro (tu z kolei ukłony w stronę Bikestacji;). Także rada na przyszłość, dzwońcie i pytajcie o stan faktyczny magazynów i promocji, żeby uniknąć rozczarowania i niepotrzebnych nerwów.