Wpisy archiwalne w kategorii

bike: Medżik

Dystans całkowity:15951.04 km (w terenie 2015.20 km; 12.63%)
Czas w ruchu:868:37
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:281975 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:173797 kcal
Liczba aktywności:312
Średnio na aktywność:51.13 km i 2h 49m
Więcej statystyk

3 x P, czyli popierdółka po przerwie ;)

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Dwa wpisy temu wspominąłem o pewnych rodzinnych rodzinnych koligacjach dwóch jegomości o nazwisku Patrick. Starszy z nich, Robert to aktor, młodszy, Richard, to wokalista. I to jaki wokalista! Zdziera zawodowo gardło w Filter - kapeli uprawiającej rocka industrialnego, czyli takiego z odrobiną elektroniki;) Najnowsza płyta w maju, a tymczasem do sieci trafiły dwa nowe numery. Do końca nie mogłem się zdecydować, który tu zamieścić, ale w końcu stanęło na "We Hate It When You Get What You Want" ;)


Dno i trzy metry mułu - tak można podsumować ostatnie 3 tygodnie. Nie działo się absolutnie nic rowerowego - widząc to co się dzieje za oknem kompletnie nie miałem ochoty się nigdzie ruszać. Już myślałem, że weekend będzie równie gówniany, bo pół piątku lało jak z cebra aż tu po południu przestało i nawet się przejaśniło. Długo się nie zastanawiałem, wsiadłem i pojechałem. Na Kocierz.
Fotka na podjeździe - toż to grzech ciężki ;) © k4r3l

Tylko tyle dziś, jak na taki długi przestój to nawet ok. W połowie drogi na przełęcz drogi robią się mokre, na poboczu wciąż zalega masa śniegu. W drodze powrotnej minąłem się z dwójką rowerzystów także nie tylko ja poczułem głód :) Dobrze w końcu zostawić zimowe ciuchy w domu :)

Brain damage :)

Niedziela, 24 marca 2013 · Komentarze(12)
Dziś nie mogło pojawić się tutaj nic innego. Bo właśnie dziś fani Pink Floyd świętują 40-lecie (tak, tak! ) chyba najbardziej rozpoznawalnego albumu, który wg różnych źródeł na całym świecie sprzedał się w liczbie prawie 50 milionów egzemplarzy i tym samym znajduje się w pierwszej trójce najchętniej kupowanych płyt wszechczasów! Imponujące, prawda? Jako, że jest to koncept album uprasza się by słuchać w całości od A do Ż! ;) See you on the dark side of the moon :)


Do tego tripu pasowałby jednak "Brain Damage", bo chyba mnie powaliło, żeby jechać tak daleko przy -5*C o czym się przekonałem w samej końcówce, gdzie wypizgało mi na zjeździe z Kocierza i dodatkowo odcięło! Ale po kolei. Tradycyjnie szybki szpil przez Czaniec, Porąbkę i oba Międzybrodzia w pięknym, popołudniowym słońcu. Praktycznie do Rychwałdku ze średnią 29km/h - czuło się power.
Klasyczny widoczek Beskidu Małego ;) © k4r3l

Schody zaczęły się w momencie kiedy podjechałem pod sklep, gdzie okazało się, że włożony uprzednio do kieszonki w spodenkach banknot 20 złotowy wyfrunął wpizdu, nawet nie wiem jak, ani tym bardziej gdzie. Cóż, oby znalazł go ktoś, kto akurat będzie potrzebował go najbardziej ;) Mnie w jednej chwili żołądek skurczył się do rozmiarów ziarnka grochu. Byłem, jak to mówią, w czarnej dupie, nawet nie na półmetku a przede mną dwa dość mocne podjazdy - zachwalane przez Jeremiksa Hucisko, no i Kocierz...
Taka ulicap owinna być w każdej wsi i w każdym mieście ;) © k4r3l

Na dodatek miałem na kilku odcinkach ostro pod wiatr (wschodni, prawie 15km/h :/), co jeszcze bardziej mnie demotywowało. Ratowałem się co jakiś czas słodką, coraz zimniejszą herbatą z termosu i zimną (naturalne kostki lodu included;) wodą mineralną. Kiedy w Koconiu dokonałem nawrotu siły jakby wróciły, znów można było cisnąć 30 parę kilo na godzinę, ale nie oszukujmy się, miałem jakby z górki, hehe.
Z Huciska rozlegają się bajeczne widoki! © k4r3l

Nie mniej ładne są po drugiej stronie w Koconiu ;) © k4r3l

Podjazd pod Kocierz drugi raz z rzędu na odcięciu, zjazd jak wspomniałem na początku, zachęcający do używania łacińskich zwrotów potocznie uznawanych za obelżywe. W domu, kiedy tylko palcach wróciło czucie (hehe), przyrządziłem herbacinę po góralsku i wspomogłem się gorącym prysznicem. Co za ulga! No tak, niedziela palmowa, to i palma odbija :)
Na własnych śmieciach, choć województwo jeszcze śląskie ;) © k4r3l


Beskid na okrągło ;)

Niedziela, 17 marca 2013 · Komentarze(11)
Ponoć najnowsza płyta Davida Bowiego to najważniejsza premiera tego roku. Trudno się z tym nie zgodzić, bo chyba mało kto spodziewał się tak genialnego powrotu. Ja jednak mam dla Was jego stary kawałek, który Tarantino wykorzystał w kultowej scenie swojego przedostatniego filmu "Bękarty wojny". Efekt - ciary, ciary i jeszcze raz ciary!


Znowu zrobiła się zima, a ja jak na złość założyłem sliki. Żeby jednak odpuścić taką aurę? E-e, trzeba wykorzystywać każde pogodowe okienko, zwłaszcza, że pomimo lekkiego mroziku piękne słońce zachęcało do jazdy. Wymyśliłem sobie Przegibek i jak będzie ok, to powrót dłuższym wariantem. Przed Porąbką natknąłem się na Niradharę i, uwaga!, Kajmana! - jednak te nasze apele odniosły skutek i Piotr zadebiutował jeszcze tej zimy na rowerze :) Porozmawialiśmy chwilę a później odprowadziłem ich do centrum Porąbki, gdzie nasze drogi się rozeszły.
Kajmany w środowisku naturalnym ;) © k4r3l

Na głównych arteriach asfalty mokre, na lokalnych z kolei ślisko. Przegibek poszedł sprawnie, jak na pierwszy raz w tym roku - w Międzybrodziu minąłem się z jednym bikerem, natomiast na zjeździe do Bielska mijałem dwóch podjeżdżających od Straconki kolarzy. Zawitałem na chwilę pod Magurkę Wilkowicką, ale odpuściłem uphill, zwłaszcza, że czekał mnie powrót przez dawno nie jechany Kocierz. Znalazł się jednak jeden śmiałek, który zatrzymał się nade mną chyba z zamiarem wjazdu na szczyt....
Kolorwa tablica historyczna pod Magurką :) © k4r3l

Dalsza droga bez ekscesów, bo ruch jak na niedzielę przystało umiarkowany. Trochę pod Kocierzem osłabłem (jednak jazda na kanapkach to nie to samo co po makaronie;) i trochę się wlokłem. Rower uświniony, więc po powrocie tylko krótka konserwacja, bo na mycie za zimno...

Suchą szosą do Suchej ;)

Niedziela, 10 marca 2013 · Komentarze(13)
Nowa Alicja jakoś specjalnie mnie nie wciągnęła, choć z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do premiery albumu. Poprzedni był zaskakująco dobry, więc są szanse, że panowie i tego materiału nie położą ;)


Niedzielne przedpołudnie prezentowało się wyjątkowo parszywie. Z zapowiadanych 10 stopni zrobiły się tylko 4, na dodatek chmury nie wyglądały zachęcająco. Zaufałem prognozie meteo, założyłem sliki i pojechałem do... Suchej ;) Drogi o dziwo suche, ruch znikomy. W samej Suchej Beskidzkiej spokojnie choć zimno. Powłóczyłem się po rynku i zawitałem pod zamek.
Pod zabytkową karczmą... ;) © k4r3l

Momentami na trasie był ogień.. armatni ;) © k4r3l

Jako że niedziela trafiłem pod 'dom kościelny', w którym urzęduje sobie poseł PiSu, a obok jest jeszcze salon ślubny - niezły trójkąt ber.. beskidzki, hehe. Uciekłem stamtąd w kierunku Wadowic ruchliwą jak diabli dwudziestką ósemką. Już zapomniałem jak ta trasa potrafi zmęczyć, podjazdy dawały w kość - to jednak nie to samo, co spokojny uphill na Kocierz... Minęło mnie dwóch machających bikerów - szacun ;)
Złooooooo ;) © k4r3l

W Papalandzie nie byłem wieki, stąd naszła mnie refleksja, że JPDrugi się pewnie w grobie przewraca jak patrzy na ten zabetonowany i wybrukowany rynek - no ale interes musi się kręcić, gdzieś te tłumy przyjezdnych trzeba przecież ugościć. Najlepiej niech posadzą tyłki na betonie... Bez kombinowania ze szlakami rowerowymi wróciłem główną drogą do Andrychowa. Szaro i ponuro, ale z perspektywy siodełka jakby lepiej ;)
Dżizas, w lecie to tu musi być patelnia ;) © k4r3l


/

Wieczorny uphill i test kiery ;)

Czwartek, 7 marca 2013 · Komentarze(4)
Dziś będzie utwór z albumu, który jak na razie znajduje się na najwyższym szczeblu w mojej prywatnej klasyfikacji polskich albumów roku 2013. Łódzki Tenebris powrócił po 4 latach w wielkim stylu! Progresywny materiał najwyższych (kosmicznych) lotów!


Czwartek wieczór i szybki szpil na Kocierz przed zapowiadaną kaszaną pogodową. Już wówczas zaczynało sobie mżyć, na drogach mokro, ale perspektywa beznadziejnego weekendu nie pozostawiała wyboru...

Chwilę przed wyjazdem zamontowałem nową kierę. Wysłużonego Ritcheya 560mm (5*) zamieniłem na okazyjnie wylicytowanego KCNC 600mm o kącie odchylenia 10*. Różnicy w ergonomii powalającej nie ma, za to zrobiło się więcej miejsca i można ustawić optymalnie klamki pod jeden, dwa palce. Rogi póki co zostają...
Aqua park nieczynny nawet dla morsów ;) © k4r3l


Wokół jeziora ;)

Poniedziałek, 4 marca 2013 · Komentarze(12)
Nie tak dawno temu obchodziliśmy 33 rocznicę śmierci Bona Scotta - niezrównanego i wyjątkowego frontmana AC/DC! Skończył, co tu dużo gadać, marnie, ale to co po sobie pozostawił jest już nieśmiertelne i nikt mu tego nie odbierze! Trochę wesołego rock'n'rolla na dobry początek tygodnia ;)


Wybierałem się na ten urlop jak sójka za morze, w końcu się udało 'zabookować' jeden dzień i to na dodatek poniedziałek! Generalnie większość wita ten dzień niemrawą "kur*ą" rytualnie rzuconą tuż po przebudzeniu. Tak mam i ja, ale nie dziś. Dziś miało być inaczej. Pojechałem z myślą okrążenia Jeziora Żywieckiego. Na zaporze spotkałem sympatycznego kolarza z Kęt, który za dwa miech skończy 60tkę. Niezły jubileusz! On zawrócił na drugą zmianę, ja pojechałem w kierunku Żywca...
Bikestats! ;) © k4r3l

Chciałem sobie dychnąć w parku, ale słowo daję, to miasto jest antykomunikacyjne. To, że pobłądziłem to osobna kwestia, ale wystarczy, że człek przegapi jeden skręt i musi drałować kolejną rundę dookoła. Jednekierunkowych tam jak psów, tłok na ulicach, ludzi od groma. Wcale się nie dziwię Jeremiksowi, że tak często stamtąd wybywa w dalsze trasy, hehe.
Dziś wyjątkowo bez 'szczytowania', raczej płasko ;) © k4r3l

Olałem centrum i pojechałem na wały. Zjechałem nad samo jeziorko co przypłaciłem kilogramami szlamu na kołach, napędzie. Nawet pod tarczą zaczęło nieprzyjemnie zgrzytać, więc zdjąłem koło i wyczyściłem szczelinę między okładzinami... W drodze powrotnej sobie przypomniałem o "Krokodylach" i Funiu. Telefon, memory fajf i po chwili byłem w Kobiernicach.
Nadjeziornie, górsko, epicko! © k4r3l

Porozmawialiśmy chwilę z Elą i Funiem, Piotra niestety nie zastałem. Co do Funia, głównego gwiazdora, to ciężko go już nazwać psiną, bo wyrósł z niego owczarek-olbrzym! Bardzo sympatyczny zresztą, co widać na poniższych zdjęciach. Powrót przez Wielką Puszczę, a na końcu... do roboty, bo w tzw. międzyczasie miałem chyba z 5 telefonów. I weź tu urlop... ;)
najpierw cukierek © niradhara

a potem buzi © niradhara


;)

ps.nowe kółka idą do centrowania, standard ;)

Beskidzki włóczykij ;)

Niedziela, 3 marca 2013 · Komentarze(7)
Dawno nie było klasyki. Meat Loaf jak na stare lata trzyma się świetnie, pomimo choroby ciągle koncertuje, wydaje nowe płyty (już niestety nie tak dobre jak wcześniejsze klasyki) a głos jego wydaje się być nadal mocny. Poniżej jeden z jego poruszających utworów z 'filmowym' teledyskiem, do jakich nas przez lata przyzwyczaił. Polecam pooglądać i posłuchać, bo utwór jest jednym słowem KA-PI-TAL-NY! Jako ciekawostkę podam, że w jednym z epizodów gra znany z ról w Terminatorze czy The X Files Robert Patrick - starszy brat wokalisty Filter, ale to już temat na osobną historię... ;)


Za oknem pogoda taka, że ruszać tyłka się odechciewa - słońca zero, ciepła zero, za to mamy resztki śniegu, chmury i wiatr. Żeby uniknąć zwłaszcza tego ostatniego powłóczyłem się dla odmiany po okolicznych wioskach, które leżą w dolinach osłonięte górami. Zawitałem do Zagórnika, potem trzasnąłem fajny podjazd przez Sułkowice-Bolęcinę a na końcu, po skrócie wiodącym bezdrożami wylądowałem pod "ski centrum" Czarny Groń w Rzykach Praciakach. Przy okazji liznąłem trochę 'terenu' gdzie powalczyłem o przyczepność na resztkach zlodowaciałego śniegu.
Kolejna mozaika, żeby nie zaśmiecać serwera ;) © k4r3l


Trochę mnie zaczyna drażnić gps i jego durne odczyty - gdzie ja tam niby wjechałem na 670mnpm?! Wydaje się, że 500 to maks co wycisnąłem z tych kilku górek... To pewnie przez pogodę albo dlatego, że jeżdżę ze schowanym odbiornikiem w kieszeni...

Marcowe dwie przełęcze ;)

Sobota, 2 marca 2013 · Komentarze(5)
Znowu będzie mocniejsze uderzenie, a co, niech psioczą ludziska, hehe. Szykuje się pierwsza od 1996 roku! studyjna płyta kultowej brytyjskiej kapeli Carcass (czyt.padlina;). Z tej okazji warto sobie przypomnieć w jakim stylu zakończyli wówczas karierę. Na "Swansong" poszli w zgniłego, nieco niechlujnego rocka zabarwionego metalem - ciekawa próba, choć daleka od typowego stylu Carcass...


Sobotni standard uphillowy, żeby trochę podpompować łydę, hehe. Momentami słońce ładnie grzało, na Kocierzu ostatki sezonu narciarskiego i kilkoro dosłownie zapalonych narciarzy. Ilość wręcz niewspółmierna do parkujących pod knajpą samochodów... Zarówno Przełęcz Kocierska i Targanicka z obu stron, co by było ciekawiej i intensywniej. Wciąż ślisko na drodze, co chwile widać ślady opon niebezpiecznie zbliżające się do barierek, powyłamywane słupki i tego typu rzeczy. W ubiegłym tygodniu mistrzem okazał się jednak ten typ: http://bit.ly/13xddnE - gratuluję wyobraźni...
Trzy kocierskie migawki ;) © k4r3l


Lutowe ostatki ;)

Czwartek, 28 lutego 2013 · Komentarze(2)
Serial "Californication" może śmieszyć, może gorszyć, ale może też zaskakiwać. Głównie muzycznie. Tak też i stało się w końcówce ostatniego odcinka, kiedy to w nietypowej aranżacji poleciał pewien znany utwór jeszcze bardziej znanego zespołu, który już wkrótce zagra dwa koncerty w Polsce. No po prostu mistrz i miękkie kolana! Szkoda, że to takie krótkie...


Fajny dzień na jazdę, szkoda tylko, że w robocie trzeba siedzieć, kiedy za oknem pierwsze słońce od paru tygodniu. Szybka rundka na Kocierz (z jednej i drugiej strony;) i nigdzie dalej - rano i wieczorem wciąż jest na minusie, czyli mówiąc wprost: dalej pizga! :) Miejscami ślisko...
Na Kocierzu z bałwanami ;) © k4r3l

Pętla na mokro :/

Niedziela, 24 lutego 2013 · Komentarze(6)
Na ten klip wpadłem totalnie przypadkowo. Niemiaszki z Debauchery (z ang. rozpusta;) uprawiają death'n'rolla czyli jak się ktoś jeszcze nie domyślił miks death metalu i rock'n'rolla. To tak jakby wrzucić do blendera płytę "Back in Black" AC/DC i "Slowly We Rot" Obituary, hehe. Chyba nie ma lepszego podsumowania na to co się tu dzieje niż jeden z komentarzy zamieszczony pod filmem: "This porn has some nice music. :D". Na niedzielę jak znalazł :)


Od dwóch dni w okolicy panuje odwilż, wszechobecne białe stało się brunatno-szarą bezkształtną masą a na drogach zrobiło się morko od licznych strumieni przecinających je w poprzek. Doprawdy, bardziej gównianej pogody chyba być nie może - pomyślałem wsiadając dziś na rower. A jednak myliłem się, bo chwilę po przekroczeniu granicy województw w okolicach Kocierza zaczęło siąpić... Śląskie przywitało mnie deszczem. W lutym! No litości! Początkowo jeszcze jechało się ok, przeciwdeszczówka wytrzymywała napór, ochraniacze spełniały rolę, ale górna część nóg i dłonie mokły... Odpuściłem dłuższe szwędanie i tradycyjnie przez Wielką Puszczę wróciłem do domu. GPS zwariował przez tą pogodę, track zamiast trzymać się dróg (bo tylko nimi się dziś poruszałem) błądzi gdzieś po manowcach wskazując najwyższy punkt 1100m n.p.m (w miejscu gdzie jest max. 400;). Nie chce mi się rysować ścieżki w GPSies, bo tam jeszcze większe dziadostwo się zrobi... Przewyższenia na oko - zaniżone, co by samego siebie nie zwodzić ;)
Kocierz i zapora w Tresnej ;) © k4r3l