Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Przeminęło z wiatrem...

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(11)
Nowe Guano Apes jest świetne, haha! Pod warunkiem, że nie słucha się tego krążka myśląc, że to Guano Apes. Serio, "Bel-Air" zagościło na mojej playliście w ub. tygodniu i póki co z niej nie schodzi! Się porobiło! Czasami wieje kiczem, odpycha dyskotekowym plastikiem, ale generalnie to znakomity popis niemieckiej myśli aranżacyjno-wokalnej!
Tym razem coś bardziej klasycznego - Foo Fighters, jak zwykle minimalistyczni, jak zwykle szorstcy, po prostu dobre rockowe granie! Klip rządzi!


Się uparłem i pojechałem. Słonko ładnie grzało, tylko ten wiatr... Momentami lodowaty, a na dokładkę tak silny, że nie raz, nie dwa jechałem slalomem albo przechylałem się na jedną stronę, co by mnie nie zrzucił z siodła...
Widoczek na Beskid Żywiecki;) © k4r3l

Standardowo zaglądnąłem nad Żywieckie. Niestrudzeni wędkarze nie znają pojęć koniec / początek sezonu - można ich tam zastać o każdej porze dnia i nocy. Widoczność nie najgorsza, nawet ładnie się to wszystko prezentowało w promieniach słońca. Jednak pędzące po niebie chmury nie dały do końca zapomnieć, jaki żywioł dziś gra pierwsze skrzypce.
A po drugiej stronie Pasmo Magurki Wilkowickiej;) © k4r3l

Jako że ruch dzisiaj na drogach spory olałem przeprawę ruchliwą drogą 941 przez Międzybrodzia dwa i Porąbkę i na zaporze w Tresnej skierowałem się na Oczków. Droga niby wciąż ta sama, ale odcinek krótszy a wiedziałem, że później czeka mnie zjazd do Kocierza Moszczanickiego drogą o wiele mniej ruchliwą...
Wały nad Jeziorem Żywieckim;) © k4r3l

W drodze mijam kilku rowerzystów, w tym gości na szosach (tym razem machają pierwsi;). To co miało być lajtową przejażdżką doliną Kocierza okazało się wiatrową gehenną. W ostatnich dniach musiało wiać tam naprawdę konkretnie, bo przewróciło przystankową wiatę, więc wystarczy sobie wyobrazić, co się tam działo z rowerzystą :)
Skrzyczne widziane z Oczkowa;) © k4r3l

Na podjeździe, zaraz na początku, mijam trzech bajkerów, pozdrawiamy się i jadę dalej. Jakoś gładko poszło, choć momentami, we fragmentach nie osłoniętych jak zwykle wiatr folgował sobie w najlepsze. Mimo to przełęcz zdobyłem w czasie 19 minut i 20 sekund (licząc tym razem od rozjazdu aż do wjazdu do Zajazdu:). Przy bramie krótki postój, 'fonkol' do bazy i pora się zbierać, bo nie chciałem, żeby mnie tam zawiało. W międzyczasie od strony Targanic wjeżdża samotny bajker - to była ostatnia osoba na dwóch kółkach jaką tego dnia spotkałem. Ale tu, po drugiej stronie przełęczy pogoda zdecydowanie nie zachęcała do wyjścia na rower.
Beskidzki tryptyk: Żar, Tresna, Żywieckie... ;) © k4r3l

Na szczęście pozostało już tylko zjechać z górki, co jednak nie było do końca takie przyjemne. Przede wszystkim wiatr i widmo spychającego mnie żywiołu na barierki lub miejsca gdzie ich akurat nie ma :/ Ech, nie ma co ryzykować :) W Targanicach, na wysokości kościoła, odbijam z głównej drogi na asfaltowe interwały w kierunku Brzezinki - nie szło wytrzymać na prostej drodze, gdzie normalnie śmiga się cały czas "pod czterdziestkę" tak, że przełożeń brak. Teraz miałem ich aż nadto, najcięższych jednak nie szło zwyczajnie wykorzystać...

Pasmo Równicy - pętla :)

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(18)
Nie podoba mi się nowa płyta Guano Apes, ale singlowy kawałek ma w sobie takiego pozytywnego "powera". Resztę można przesłuchać, ale naprawdę wybiórczo, klimat starych albumów gdzieś zwyczajnie wywietrzał...
[/youtube]
Wypad z rodzaju tych rekreacyjnych, chociaż ilość przewyższeń oraz długość trasy mogą mówić co innego. Jednak jechaliśmy sobie spokojnie, bo sama trasa była wymagająca, a Ania pierwszy raz w tym roku kręciła "pod chmurką".
Płyty na Karkoszczonkę... © k4r3l

Tych chmurek było dziś sporo, ale nie spadła na szczęście ani jedna kropla deszczu. Zaczęliśmy ostro, od ataku na Przełęcz Karkoszczonkę. Ten podjazd, choć sam w sobie krótki, potrafi złamać najwytrwalszych uphillowców. Przede wszystkim we znaki dają się betonowe płyty a la ser szwajcarski o całkiem sporym nachyleniu. Moment nieuwagi i już podpieramy się nóżką;)
Chłopaki chyba zbłądzili:) © k4r3l

Także technika podjazdu ma tu ogromne znaczenie. Mnie wystarczyło jej oraz sił do charakterystycznego skrętu w lewo. Tam zatrzymałem się i już nie ruszyłem. Do momentu rozpoczęcia się terenu właściwego wprowadziliśmy sobie rowerki bez napinki.
Widok z przełęczy, dziś raczej marny... © k4r3l

Po krótkim popasie na przełęczy zjeżdżamy do Brennej szlakiem żółtym. Tym razem jest więcej błota niż ostatnio, ale nie zrażając się tym ciśniemy z bananem na gębie w dół :) W planach jest zaciśnięcie na Paśmie Równicy małej pętelki.
Czantoria? O weryfikację proszę lokalesów :) © k4r3l

Korzystając ze szlaków rowerowych równoległych do głównej i ruchliwej drogi pokonujemy beztrosko kolejne kilometry. Rozwiązanie to jest całkiem ok, ale nierzadko napotykamy na utrudnienia, co często kończy się przenoszeniem rowerów przez strumyki czy większe krzaczory. Ale wszystko przyjmujemy na spokojnie, żeby nie powiedzieć na wesoło :)
Fragment ścieżki w Wiśle... © k4r3l

Po lewej mamy cały czas wspomniane pasmo i w momencie kiedy wyraźnie traci ono na wysokości postanawiamy obrać kierunek na Ustroń. Trafiamy niemalże idealnie na ulicę Lipowską, a następnie Leśną, którą zjeżdżamy z Górek Wielkich do Ustronia.
Skocznia w Malince - Adam dziękujemy! © k4r3l

Liczba rowerzystów w tych rejonach pozytywnie nakręca. Jeździ tu każdy, babcie, ciocie, dziadkowie (na rowerkach elektrycznych:), probajkerzy i bajkerzy niedzielni - słowem kręcą tutaj wszyscy! Także wszyscy sobie elegancko odmachujemy, bo to przecież nic nie kosztuje.
Sporo i takich 'bajkerów' na trasie... © k4r3l

I tak sobie mkniemy zielonym, a później niebieskim szlakiem rowerowym aż docieramy do Wisły. Trochę te ścieżki są robione czasami na siłę, bo nieraz prowadzą przez czyjeś pola i niezbyt przypominają te tradycyjne, znane z miast. Ale przynajmniej nie ma kostki, co oczywiście nas cieszy:)
Widokówka z Przełęczy Salmopolskiej (także marna :) © k4r3l

W Wiśle tłumy, więc jedyny krótki postój robimy sobie pod skocznią imienia Adama Małysza w Wiśle Malince. Dalej na przystanku przed ostatnim podjazdem tego popołudnia uzupełniamy zapasy - w ruch idzie tabliczka czekolady wespół z Oshee. Pod Przełęcz Salmopolską startujemy sobie na luzie, bo i czasu mamy sporo, a ścigać się nie ma z kim i po co :)
A to już skocznie w Szczyrku... © k4r3l

Podjazd jest jednym z dłuższych jakie w tym roku pokonałem, ale wydaje się całkiem przyjemny. Na pewno chciałbym sobie zrobić na nim czasówkę i zobaczyć w jakim rzeczywistym czasie mogę go zrobić. Może będzie jeszcze okazja w tym roku :) Zjazd do Szczyrku to już jeden wielki zieeeewww - prawie siedem dyszek na budziku i ogień:)

Kurier beskidzki ;)

Sobota, 26 marca 2011 · Komentarze(17)
Rowerowy song - nie moje klimaty, ale pieśn z jajem i trochę kolorów się przyda, bo na fotach ponuro...


Do ostatniej chwili wahałem się czy jechać na rowerze czy wsiąść w pociąg. Na szczęście wygrały dwa kółka czego nie żałuję, bo pomimo zapowiadanego załamania pogody na południu - spadku temperatury i opadów śniegu z deszczem - mogłem pokonać ten dystans bezproblemowo.
Medżik nad j. Czanieckim ;) © k4r3l

Głównym celem tej misji było przywiezienie dwóch plakatów do najnowszej serii Lego Star Wars 3 oraz samej gry na szóste urodziny bliźniaków. O ile grę wsadziłem do plecaka, to już z plakatami musiałem sobie inaczej poradzić ;) Udało się śmignąć standardową trasą i nawet nie zmoknąć. Jak zwykle nie zabrakło kilku krótkich postojów w charakterystycznych miejscach trasy...
Elektrownia wodna w Porąbce... © k4r3l

W Międzybrodziu przejeżdżam obok patrolu policyjnego - akurat byli zajęci kontrolą kierowcy starego forda, więc nikt mi lizakiem nie zdążył machnąć;)
Elektrownia wodna w Tresnej. © k4r3l

Od Tresnej zaczyna się robić chłodniej, najbardziej odczuwalne jest to w palcach stóp. Ale już niedaleko, więc zaciskam zęby i cisnę dalej.
Tresna od strony zaporowej. © k4r3l

Prace związane z obwodnicą Bielska-Białej dotarły już do Łodygowic. Można to odczuć na własnych czterech literach jadąc drogą w kierunku Szczyrku, zdemolowanej przez ciężki sprzęt. W oczy rzucają się także daleko na horyzoncie filary przyszłej estakady. Cześć niewielkiego lasku została z tego powodu wykarczowana...
Wycinka w Łodygowicach... © k4r3l

Jednym z plusów wyjechania o wczesnej porze (ok. 7 rano) jest stosunkowo mały ruch w okolicach Porąbki, co przy zamkniętym moście w Kobiernicach trochę mnie zaskoczyło. Na dalszych etapach również całkiem spokojnie, na żadnego wariata nie natrafiłem, co na tym odcinku zdarzało się mi się przecież nagminnie.

Nawiązując do wątku o kaskach rowerowych na bs'owym forum, dodam tylko, że jakoś nie zauważyłem, by kierowcy omijali mnie "na zapałkę". Dystans zachowywali przyzwoity, więc to chyba mit, że traktują oni okaskowanego bikera, jako kogoś bardziej doświadczonego.

Pożegnanie zimy na Kocierzu ;)

Niedziela, 20 marca 2011 · Komentarze(17)
Chyba najbardziej niedoceniany album Slayer. Pamiętam, że non-stop słuchałem tej kasety pożyczonej od kumpla na walkmanie :D Wstęp do tego kawałka miażdzy! Się proszę tam nie wystraszyć co poniektórzy :)

Wczorajszy wypadł nie doszedł do skutku. Po półgodzinnych przygotowaniach, kiedy już w pełnym rynsztunku wyszedłem podpompować koło.... zaczęło mżyć:/ Jako, że nie posiadam nic przeciwdeszczowego musiałem skapitulować...
Standard przez Targanice (w tle Złota Góra) © k4r3l

Dzisiaj od rana mnie nosiło, więc po krótkich oględzinach dróg podczas porannego spaceru doszedłem do wniosku, że mimo iż pizga, to koniecznie trzeba dziś wyjść na rower. Padło na Przełęcz Kocierską - górkę, którą w ub. roku również w marcu podjeżdżałem.
Jawornica dziś ponura i groźna:) © k4r3l

Drugi powód to taki, że nie będę w stanie należycie świetować jutro nadejścia kalendarzowej wiosny, dlatego postanowiłem pożegnać zimę w iście rowerowo-wiosennym stylu - niech idzie w cholerę! ;). Wiosna ponoć czai się gdzieś za rogiem, bo tam gdzie pojechałem na pewno jej nie ma i jeszcze długo nie będzie:)
Widoczek z podjazdu (w stronę Potrójnej i Łamanej Skały) © k4r3l

Na podjeździe trochę się zagotowałem, ale musiałem ubrać się "cebulowo", bo wiedziałem, że w drodze powrotnej będzie nieźle wiało. Gdzieś w połowie serpentynek mijam się z kolarzem na klasyku - pozdrawiamy się (wszak wiemy obaj, że jesteśmy hardcorami:) i każdy z nas jedzie swoje.
Na finishu - za zakrętem pomiar czasu :d © k4r3l

Przełęcz zdobywam w czasie 19m18sek. a więc nie najgorzej. Po drodze żadnej przerwy, fotki strzelam podczas jazdy na mniej stromych fragmentach. Z kolejnymi metrami krajobraz przybiera typowych zimowych barw - im wyżej tym więcej śniegu i chłodniej. Jak zwykle zdjęcia tego nie oddadzą, ale na górze panuje świetny klimat - jak w środku zimy...
Widoczek z przełęczy (w stronę Ścieszków Gronia vel Łysiny) © k4r3l

Chciałem sobie zjechać do Kocierza Rychwałdzkiego, ale droga jaką zastałem tuż za skrętem do zajazdu nie nadawała się pod rower. Czarny asfalt nagle zniknął pod sporej grubości warstwą zlodowaciałego śniegu. Ujechałem kawałek w tej brei (dziwne to uczucie kiedy czujemy, że koło gubi kontakt z podłożem;) i w momencie zawróciłem. Teoretycznie droga ta wciąż jest zamknięta, a więc i nie ma potrzeby jej zimowego utrzymywania...
Tylko dla mieszkańców - początek zjazdu! © k4r3l

Tutaj skończyła się dalsza jazda ;) © k4r3l

Podjechałem jeszcze na moment do zajazdu, tam krótka sesja zdjęciowa i pora wracać. Chyba nie muszę mówić, że na zjeździe ciepło nie było. W tym momencie się utwierdziłem w przekonaniu, że wcale nie ubrałem się za grubo, aczkolwiek brakowało trochę windstoperów na nogach i stopach. Reszta, jak i cały trip OK;)
Medżik pod zajazdem Kocierz ;) © k4r3l


Karpioland

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(12)
Zanim przeczytasz, włącz! Dali czadu w schronisku na Szyndzielni w ramach "Bielskiej Zadymki Jazzowej" (tyle tylko, że z jazz'em nie mają wiele wspólnego :) Nie było mnie tam, ale oglądałem sobie live stream'a :)


Mniej więcej w południe dzwoni telefon. To Piotr z informacją, że są z Elą w Sułkowicach i z zapytaniem czy abym nie reflektował na jazdę. Jako, że kilka godzin wcześniej odebrałem rower (w stanie niezmienionym, po prostu przezimował w serwisie :) toteż chętnie na tę propozycję przystałem. I stało się, sezon napocząłem...
Na początek 14, w porywach 15 % :) © k4r3l

W tym roku miesiąc później niż w ubiegłym, ale mam nadzieję, że tegoroczna aura będzie sprzyjała częstszym wypadom, bo ubiegły rok pokrzyżował zdecydowanie zbyt wiele planów... Ela wymyśliła, że ten rok upłynie jej pod nazwą zapomnianych zameczków, dworków i pałaców. Ponoć w naszej okolicy można na takie różne okazy natrafić.
Bajeczne ruiny, jest co oglądać! © k4r3l

Tego właściwego nie było nam dane odnaleźć, ale za to prawie pod sam koniec trafił się nam prawdziwy "rodzynek". Jeszcze wcześniej Piotr, łapie kapcia na jakimś mega-gwoździsku. Szczęście w nieszczęściu, wziąłem na pokład jedną "dyntkę", co prawda na Preście, ale montaż w otworze po Schraderze, mimo obaw, nie przysporzył nam większego kłopotu, gorzej ze zdjęciem opony;)
Baaaardzo stare schody. © k4r3l

Wspomniany architektoniczny rarytasik znajdował się w Głębowicach, ukryty w gęstym zagajniku niedaleko drogi. Nie przeszkodziło nam to jednak przyjrzeć się mu dokładnie z bliska. Obiekt robi wrażenie, niegdyś musiał być naprawdę piękny.
Tylko dla najlżejszych :) © k4r3l

Po dokładnych oględzinach i obowiązkowej sesji foto nasze drogi się rozchodzą. Ja mykam na Nidek i przez "Białą Drogę" do Andrychowa, a Ela z Piotrem obierają kierunek na Witkowice przez Bulowice i Czaniec.
Andrychów - chyba to jednak Podbeskdzie :) © k4r3l

Także pierwsze koty za płoty - nie było tak źle, bo 4 miesiącach weekendów przesiedzianych i tygodni przepracowanych wydawało mi się, że będzie ciężko. A więc sezon 2011 w toku! Jaki będzie? Tego nie wie nikt. Oby tylko nie był gorszy od poprzedniego :)

Mglisty sobotni poranek

Sobota, 9 października 2010 · Komentarze(14)
W nocy przymrozek a nad ranem długo utrzymująca się mglica. Wyjechałem ok. 9 rano przy zaledwie 3 kreskach powyżej zera - najs ;) O dziwo rozgrzałem się w miarę szybko, ale tak to jest jak się ma na dzień dobry podjeździk;)
Andrychowskie mleko ;) © k4r3l

Za to na zjazdach było wybitnie chłodno, o czym przekonały się moje stopy niewyposażone w żadne windstopery czy ogrzewacze. Ratował mnie jedynie 350 mililitrowy termosik z ciepłą herbatką, która powoli rozgrzewała zmarznięte części ciała docierając aż po same końcówki palców:) Muszę pochwalić i jednocześnie zarekomendować taniutką czapeczkę pod kask firmy Marko II - komfort termalny głowy i uszu zapewniony :)
Skrót u podnóży Bukowca... © k4r3l

Tylko w kilku miejscach świeciło słońce. Odcinek między Porąbką a Łodygowicami był bardzo mroczny i zimny, wręcz ponury. Każdy promień słońca był tego dnia na wagę złota;)
Nad Jeziorem Czanieckim (które ostatnio zaniedbałem:) © k4r3l

Dzień wcześniej zmieniłem tylne ogumienie z niebezpiecznie przetartego i ogólnie skatowanego przez ostatnie 1700km Rafałka Szwalbego na poczciwego Ricziego Zimaxa (przełożonego z zimówki/roweru siostry;). Niby rozmiar ten sam a różnica wizualna spora - nie od dziś wiadomo jednak, że Schwalbe robi prawdziwe balony, szkoda tylko, że z trwałością jest podobnie jak w przypadku tych odpustowych gadżetów:)
Mistyczna Porąbka;) © k4r3l

W Łodygowicach ponownie wychodzi słońce, mgłę zostawiam za sobą - zatrzymała się w okolicach Jeziora Żywieckiego. Standardowych fot zapór nie ma z prostego powodu - w tych miejscach widoczność była niemalże zerowa a i temperatura nie zachęcała do częstych postojów...
Skrzyczne w pełnej krasie © k4r3l

Beskidy we mgle

Poniedziałek, 20 września 2010 · Komentarze(13)
Chyba największy "hit" Szwedów z Katatonii:

Wczesnoporanny powrót do domu. Godzina 5:45, na termometrze 0 stopni, temperatura odczuwalna przy 30km/h na pewno ok. -3/-5*C, początkowo ciemno i mgła. Ocieplana bluza z membraną B'Twin zdała egzamin, podobnie jak rękawiczki Dartmoora, które jak widać nawet i w temperaturach około-zerowych dają sobie świetnie radę :)
Tresna we mgle © k4r3l

Pizga w sumie najbardziej po uszach, ale po 10 km już nic nie czuje (sprawdzam tylko asekuracyjnie czy mam jeszcze uszy;) mglisty klimat jest nie do opisania. Najciekawiej prezentuje się to w okolicach zapór, gdzie najlepiej widać ruch i gęstość mgły, która odbijając się od pochyłych ścian przelatuje nad drogą kilka metrów wyżej tworząc jedyny w swoim rodzaju tunel :)
Zapora w Porąbce © k4r3l

W Wielkiej Puszczy na 2 kilometrach nie ma nawierzchni. W sumie nawet po ściągnięciu starego asfaltu jest już i tak o wiele lepiej, na pewno równiej. Był to najgorszy fragment tej drogi i kiedy tylko drogowcy uporają się z tym odcinkiem jazda przez tę okolicę stanie się czystą przyjemnością!
Zdarta nawierzchnia © k4r3l

Ale nieco dalej widać jak poczyna sobie płynący wzdłuż drogi potok. Niezabezpieczone brzegi koryta to dla rwącej rzeki kwestia kilku godzin... Po "ataku" droga już nie wygląda na taką rewelacyjną - trochę przykry widok...
Osuwisko © k4r3l

Na Przełęczy Targanickiej wita mnie słońce wschodzące zza górującej nad okolicą Jawornicy. Rozpoczyna się piękny, słoneczny wrześniowy poranek...
Prawie w domu;) © k4r3l


Wyścig z czasem

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(3)
Trzy akordy, darcie mordy - nowa płyta Helmet przypadła mi bardzo do gustu.

Trochę dzisiaj przycisnąłem na pedał, trasę specjalnie zmodyfikowałem, bo czasu miałem niewiele. A więc najpierw przez Czaniec, następnie drogą poniżej Bukowca w kierunku Porąbki a dalej już standard Międzybrodzie Bielskie, Czernichów, Tresna, Zarzecze, Bierna i Łodygowice.
Boczna droga do Porąbki © k4r3l

Ciepło, ale nad głową wisiały ołowiane chmury. W sumie oprócz przelotnych i naprawdę znikomych opadów na wysokości zapory w Tresnej obyło się bez przykrych pogodowych niespodzianek;)
W Międzybrodziu Bielskim... © k4r3l

Długopalczasete rękawiczki Dartmoora, w których przejechałem raptem 20km miały wadę - jakiś Pakistańczyk musiał spartaczyć sprawę i na palcu zrobiła się dziura. Zaniosłem więc do sklepu, gdzie sympatyczna właścicelka chcąc uniknąć reklamacyjnych opóźnień zobowiązała się sama to zeszyć. Trochę się zdziwiłem, no ale ok - w sumie nie ważne jak, byle szybko i skutecznie. Po odbiorze okazało się, że wszystko wygląda profesjonalnie, nic nie uwiera i można dalej jeździć:)
A to juz zapora w Tresnej © k4r3l

Żar znowu pogniewany... © k4r3l

Datal logger Holux'a ma jak widać po wykresie wysokościowym tendencję do świrowania, ale jeszcze nie obadałem wszystkich jego funkcji, gdyż odebrałem go na 5 minut przed wyjazdem i jedyne co zdążyłem to go załączyć. Generalnie fajny gadżet wyrwany za mniej niż 40% ceny, więc nic tylko się cieszyć;)
...i schowane Skrzyczne © k4r3l


Kocierz (instant)

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(6)
Godzina to w sam raz, żeby na Przełęcz Kocierską (718m n.p.m.) wyjechać i wrócić. Pogoda dziwna. Pochmurno, na szczęście nie leje. Niby "tylko" 13 stopni, ale na podjeździe się delikatnie zagotowałem. Przy okazji testowałem rękawiczki z długimi palcami Dartmoora (wyrwane na przecenie w bielskim sklepie Authora) - wniosek: nadają się dopiero na temperatury zdecydowanie poniżej 10 stopni, powyżej tego dłonie "pływają"...
Targanice, w drodze na Kocierz © k4r3l

Problem osuwisk ciągle aktualny, wciąż powstają nowe. To najnowsze znajduje się (jadąc od strony Targanic) tuż przed wyciągiem - lewa strona jezdni jest zamknięta na kilkumetrowym odcinku - tam woda także wyrządziła szkody.
Na przełęczy... © k4r3l

Na Przełęcz docieram w czasie 16min30sek (a więc czas o 1min40s lepszy niż do tej pory). Kosztowało mnie to jednak sporo wysiłku (głównie przez źle dobrany ubiór). Człowiek jednak uczy się na błędach i następnym razem będzie z pewnością lepiej;)
Powrót. © k4r3l

Po deszczowym weekendzie:/

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(9)
Skandal! Jedynie 5 km w ten weekend! A miało być tak pięknie, Beskid Żywiecki, polanki, górki, widoczki... Trzeba było obejść się smakiem (który to już raz?)... W niedziele od rana czekaliśmy na jakiś znak z nieba - no i się doczekaliśmy. Przycedziło w pewnym momencie konkretnym deszczem i zamiast roweru wybraliśmy poobiednią drzemkę z przygrywającą w tle "trójeczką"
Remont mostu w Łodygowicach © k4r3l

Ok siedemnastej zrywam się na nogi, patrzę przez okno a tam pięknie przyświeca niestety już zachodzące słońce. Byliśmy już tak "zmięci", że odpuściliśmy i tą sposobność - z dwoma kółkami wygrała kawa, która w ten przymulony dzień była zwyczajną koniecznością.
Widoczek z Zarzecza © k4r3l

Dzisiaj rano pora na powrót, nie pada, a więc nie ma konieczności ponownej konfrontacji z "pkp". Śmigam swoim standardem pozwalając sobie zrobić kilka fotek z przymusowego, na jakiś czas, kalkulatora. Początek niesamowicie chłodny, najwyżej 8 kresek powyżej zera - inwestycja w rękawiczki z długimi palcami to chyba kwestia czasu...
Nad Jeziorem Żywieckim (Tresna) © k4r3l

Kierowcy oczywiście pchają się na chama, na styk, a ja się muszę martwić pozapadanymi przy krawężniku studzienkami, w niektórych brak nawet kratek, więc to tylko kwestia czasu, jak ktoś coś urwie... Najlepiej żeby to był jakiś wójt, radny czy inna persona "z dojściami" - z pewnością przyśpieszyło by to naprawę poboczy...
Boisko w Czernichowie, góra Żar © k4r3l

Z dużą ulgą wjeżdżam do Wielkiej Puszczy, gdzie wiem, że czeka mnie sielankowy przejazd po spokojnej okolicy. Po drodze oczywiście na zaporze w Porąbce znudzeni "polucjańci" w schowanej w cieniu drzew "suce" pilnują (już będzie chyba trzeci miesiąc) by nikt nie pchał się w rejon zagrożony osuwiskami. Myślę sobie: "takim to dobrze". A chwilę później: "zaraz, to na to idą pieniądze podatników?!". Bez komentarza.
Jedna z kaskad w Wielkiej Puszczy © k4r3l

Jeszcze tylko przełęcz Beskid Targanicki, wyścig z popieprzonymi, wiejskimi, luźno biegającymi czworonogami i zjazd do Targanic, na którym o mało co a nie rozjeżdżam siedzącego na środku drogi tłustego jamnikowatego osobnika, który mnie jeszcze bezczelnie raczył pogonić. Skandal!