Pasmo Równicy - pętla :)
[/youtube]
Wypad z rodzaju tych rekreacyjnych, chociaż ilość przewyższeń oraz długość trasy mogą mówić co innego. Jednak jechaliśmy sobie spokojnie, bo sama trasa była wymagająca, a Ania pierwszy raz w tym roku kręciła "pod chmurką".
Płyty na Karkoszczonkę...© k4r3l
Tych chmurek było dziś sporo, ale nie spadła na szczęście ani jedna kropla deszczu. Zaczęliśmy ostro, od ataku na Przełęcz Karkoszczonkę. Ten podjazd, choć sam w sobie krótki, potrafi złamać najwytrwalszych uphillowców. Przede wszystkim we znaki dają się betonowe płyty a la ser szwajcarski o całkiem sporym nachyleniu. Moment nieuwagi i już podpieramy się nóżką;)
Chłopaki chyba zbłądzili:)© k4r3l
Także technika podjazdu ma tu ogromne znaczenie. Mnie wystarczyło jej oraz sił do charakterystycznego skrętu w lewo. Tam zatrzymałem się i już nie ruszyłem. Do momentu rozpoczęcia się terenu właściwego wprowadziliśmy sobie rowerki bez napinki.
Widok z przełęczy, dziś raczej marny...© k4r3l
Po krótkim popasie na przełęczy zjeżdżamy do Brennej szlakiem żółtym. Tym razem jest więcej błota niż ostatnio, ale nie zrażając się tym ciśniemy z bananem na gębie w dół :) W planach jest zaciśnięcie na Paśmie Równicy małej pętelki.
Czantoria? O weryfikację proszę lokalesów :)© k4r3l
Korzystając ze szlaków rowerowych równoległych do głównej i ruchliwej drogi pokonujemy beztrosko kolejne kilometry. Rozwiązanie to jest całkiem ok, ale nierzadko napotykamy na utrudnienia, co często kończy się przenoszeniem rowerów przez strumyki czy większe krzaczory. Ale wszystko przyjmujemy na spokojnie, żeby nie powiedzieć na wesoło :)
Fragment ścieżki w Wiśle...© k4r3l
Po lewej mamy cały czas wspomniane pasmo i w momencie kiedy wyraźnie traci ono na wysokości postanawiamy obrać kierunek na Ustroń. Trafiamy niemalże idealnie na ulicę Lipowską, a następnie Leśną, którą zjeżdżamy z Górek Wielkich do Ustronia.
Skocznia w Malince - Adam dziękujemy!© k4r3l
Liczba rowerzystów w tych rejonach pozytywnie nakręca. Jeździ tu każdy, babcie, ciocie, dziadkowie (na rowerkach elektrycznych:), probajkerzy i bajkerzy niedzielni - słowem kręcą tutaj wszyscy! Także wszyscy sobie elegancko odmachujemy, bo to przecież nic nie kosztuje.
Sporo i takich 'bajkerów' na trasie...© k4r3l
I tak sobie mkniemy zielonym, a później niebieskim szlakiem rowerowym aż docieramy do Wisły. Trochę te ścieżki są robione czasami na siłę, bo nieraz prowadzą przez czyjeś pola i niezbyt przypominają te tradycyjne, znane z miast. Ale przynajmniej nie ma kostki, co oczywiście nas cieszy:)
Widokówka z Przełęczy Salmopolskiej (także marna :)© k4r3l
W Wiśle tłumy, więc jedyny krótki postój robimy sobie pod skocznią imienia Adama Małysza w Wiśle Malince. Dalej na przystanku przed ostatnim podjazdem tego popołudnia uzupełniamy zapasy - w ruch idzie tabliczka czekolady wespół z Oshee. Pod Przełęcz Salmopolską startujemy sobie na luzie, bo i czasu mamy sporo, a ścigać się nie ma z kim i po co :)
A to już skocznie w Szczyrku...© k4r3l
Podjazd jest jednym z dłuższych jakie w tym roku pokonałem, ale wydaje się całkiem przyjemny. Na pewno chciałbym sobie zrobić na nim czasówkę i zobaczyć w jakim rzeczywistym czasie mogę go zrobić. Może będzie jeszcze okazja w tym roku :) Zjazd do Szczyrku to już jeden wielki zieeeewww - prawie siedem dyszek na budziku i ogień:)