Wpisy archiwalne w kategorii

Drogi

Dystans całkowity:19506.39 km (w terenie 272.70 km; 1.40%)
Czas w ruchu:894:16
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:284759 m
Maks. tętno maksymalne:286 (147 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:101555 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Tam i nazad :)

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Odświeżyłem sobie ten band. Kapela z Bielska-Białej, klimaty stoner/hardcore. Materiał można sobie zassać z neta legalnie za free. No i ta nazwa - idealnie pasująca do dzisiejszego dnia. Lejdis end dżentelmen: Sunday Driver On Tour:


W sumie bez rewelacji tym razem, trasa z miejsca na miejscę, choć po drodze atrakcji nie brakuje. Przede wszystkim upał, tak to jedna z nich :) Na Beskidku, w sobotę, spotykam grupkę rowerzystów. Jedni (sakwiarze) jadą w moim kierunku, natomiast dwóch bikerów wraca właśnie do Andrychowa. Jeden z nich wprowadza rower pod tą górkę, więc na otuchę opowiadam o ludziach, którzy tam łańchuchy zrywali :). Śmieje się i mówi: "i właśnie dlatego wprowadzam", hehe.
W drodzę przez Porąbkę :) © k4r3l

Niestety nie dane mi było pojeździć z szturmującą okolice ekipą Funia - dzięki raz jeszczę za zapkę, następnym razem może wypali:) Jazda z plecakiem jest do bani i powie to każdy uphillowiec. Zwłaszcza w taki upał:) Ja nie miałem wyjścia. Ale rychła perspektywa kilku zimnych browarów i talerza pełnego prażonek napawała mnie optymizmem:)
A tu już teleport pod Skrzczne :) © k4r3l

Powrót w niedzielę na totalnym lajcie. Cały dzień wiało i zastanawiałem się jak idzie Webit'owi na Pętli Beskidzkiej. Chociaż trzeba przyznać, że u stóp Skrzycznego można było dziś dostrzec naprawdę wielu rowerzystów niezrażonych pierońsko wręcz dującym wiatrem. Szacun dla nich, ja śmignąłem jak już się nieco uspokoiło i kiedy dwa poranne browce zdążyły wyparować:)
I na koniec coś idealnego na takie upały: woda! :) © k4r3l

Więcej wody!:) © k4r3l


Lokalny uphill:)

Środa, 25 kwietnia 2012 · Komentarze(7)
Pora chyba przypomnieć mój polski album 2011 roku! Jeżeli jeszcze go nie macie to polecam najpierw przesłuchanie tego kawałka a następnie udanie się na stronę zespołu i zakup, za naprawdę śmieszne pieniądze, albumu "Moje Trudne Dziecko". Część pieniędzy zostanie przeznaczona na cel charytatywny. Jaki? O tym zespół niedługo poinformuje...


Jak się zajeździć żeby się nie najeździć? Odpowiedź jest prosta - trzeba zrobić daną przełęcz z dwóch stron:) Dystans niewiele większy a przewyższenia (czyli o co tutaj naprawdę chodzi:) prawie dwa razy większe ;) A jak się ma dwie przełęcze można z tego ukręcić całkiem konkretny trening uphillowy:) Taki też był mój plan. Kiedyś te przełęcze mi się szybciej nudziły, teraz mogę jeździć codziennie w te same miejsca. To chyba ta świadomość, że niektórzy muszą (i robią to;) pokonać nawet kilkaset kilometrów, żeby tu pokręcić a ja mam raptem kilkanaście w jedną stronę...
Beskid Mały (Gancarz, Leskowiec) ;) © k4r3l

Na podjeździe pod Kocierz wyprzedziłem jakiegoś kolarza na szosówce, szybko mu odszedłem;) Na zjeździe z przełęczy w stronę Łękawicy minąłem się z kolarzówą. Nawrót na rozjeździe i z powrotem na górę;) Droga w opłakanym stanie, że nie wspomnę o finezji jaka poniosła drogowców o czym świadczą zajebiście powycinane odcinki asfaltu (oczywiście nie skończone)...
I z powrotem na górę :) © k4r3l

Przybyli ułani pod okienko, czyli jak z ułańską fantazją można łatać drogi:) © k4r3l

Podjazd pod Beskidek od Targanic jakoś ciężej niż zwykle, ale za to z drugiej strony poszło już sprawnie. Dziwne, niby większe zmęczenie a lepiej się jechało. W sumie od tej strony (nie licząc całej Wielkiej Puszczy) jest stosunkowo krótko, ale mega sztywno :) Powrót do Andrychowa uprzykrzały rozkwaszające się na twarzy liczne istoty mucho-podobne. Czesio miałby raj, ale u mnie niesmak pozostał ;)
Barierki na nowym fragmencie asfaltu;) © k4r3l


HZ: 18% - 0:17:52
FZ: 13% - 0:12:43
PZ: 61% - 1:00:08


Poka łydę ;)

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · Komentarze(10)
Immortal - te stare norweskie pierniki ciągle wymiatają o czym świadczy zajebiste DVD jakie swojego czasu wydali. Tutaj fragment i jeden z ich bardziej kultowych numerów live. Jajcarska choreografia no i te nieśmiertelne 'mejkapy' rządzą! ;)


Debiut w espede ;) Pierwsze wrażenia ok, zresztą Ameryki nie będę tutaj odkrywał, większość wie jak to jest. Wpinanie i wypinanie (asekuracyjne, a więc odpowiednio wcześnie;) to kwestia wprawy, ale to ustawienie raczej mi służy, więc póki co na eksperymenty się nie zanosi...
Na Kocierz ;) © k4r3l

Napęd daje radę, wygląda na to, że wszystko dobrze poskręcane, nic po drodze nie odpadło no i nie zabiłem się, więc w sumie jakby nie było - sukces :)
Każdy orze jak może ;) © k4r3l

Mało co pamiętam z podjazdów - jakoś tak mi przeleciały bez większego "halo", hehe. No i pojechałbym gdzieś dalej, ale nie wziąłem żadnych płynów:)
Taras widokowy ;) © k4r3l


HZ: 15% - 0:10:24
FZ: 15% - 0:10:45
PZ: 57% - 0:39:58


Czasem słońce, czasem deszcz ;)

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komentarze(16)
Jako, że dzisiaj obchodzimy 30 urodziny Listy Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia, to też będzie utwór z tego jubileuszowego notowania. Miało być miejsce I, ale Artura Andrusa już chyba tutaj wrzucałem, więc będzie II, a tam... "Plamy na Słońcu"! No, Taką listę to ja rozumiem:)


Mam ostatnio szczęście do deszczowych wypadów. Pomimo braku zielonych słupków na Meteogramie dzisiaj też mi się dostało. W Czańcu sobie przeczekałem najpierw pod przystankiem, później pod sklepem, a plany były ambitne - Żar. Skończyło się na powrocie przez Wielką Puszczę, bo mnie trochę przegoniły chmury znad Bielska...
Gdzieś między Czańcem a Porąbką :) © k4r3l

Bujakowski Groń góruje nad Porąbką i Kobiernicami :) © k4r3l

Jednak na Beskidku zastałem piękne słońce, więc podjechałem sobie jeszcze na Kocierz. Po drodze znowu zaczęło kropić, ale tylko chwilowo. Łańcuch rzęźi, przybrał po ostatnim treningu barwę brązowo-rdzawą. Podobnie kaseta i korba:/ Ale nowy napęd (Deore M590, HG-61 i HG-73), do tego espedeki M540 i szusy M770, już czekają :) Zobaczymy z czym to się je i czy jestem dostatecznie skoordynowany na takie wynalazki:)
Medżik w Wielkiej Puszczy:) © k4r3l

Niestety datalogger Holux'a ześwirował i przestał zapisywać ścieżki. Ostatnio dość długo był podłączony do USB i trochę się nagrzał, pewnie się coś przyfajczyło:/ Już pomijam fakt, że coś takiego raczej nie powinno mieć miejsca. Szkoda, bo kupiłem go (nówkę) za mniej niż pół ceny rynkowej... Tworzenie tras ręcznie jest do dupy:/

Uphill we mgle (Hrobacza;)

Sobota, 14 kwietnia 2012 · Komentarze(15)
Dzisiaj leci Gorefest... Może dlatego, że początek kojarzy się z mozolnym zdobywaniem szczytów, a znakomite solo w końcówce to taka nagroda za wjechanie na górę, hehe. Jakby nie było - mocna rzecz! Widać, że metalowcy to normalne chłopaki, flanela, nienaganny fryz, hahaha.


Po całodniowej zabawie z drewnem, dwóch meczach (Podbeskidzie i Borusia) zachciało mi się wyjść na rower. Jako, że jutro ma cały dzień padać toteż była to jedyna szansa by pokręcić w weekend. Trzeba było wybrać coś konkretnego, dlatego padło na Hrobaczą, pierwszy raz w tym roku. Warunki na podjeździe diametralnie się pogorszyły, lekka mżawka, wiatr.
Na zaporze (w tle uphillowy cel):) © k4r3l

Krzyż we mgle :) © k4r3l

I rower, gdyby ktoś wcześniej nie zauważył :) © k4r3l

Na szczycie to dopiero jaja, mgła made in Smoleńsk - już się obawiałem, że dołączę do skandujących "Gdzie jest krzyż!? Gdzie jest krzyż!?". Na szczęście ten nasz, 35 metrowy stał na swoim miejscu oświetlony. We mgle ale był :) Powrót już w totalnym deszczu, ale oshee-błotnik jak zawsze mnie nie zawiódł (a zastanawiałem się przed wyjściem czy brać pustą po ostatnim wypadzie butelkę:). Jak widać brać trzeba. Zawsze :) Ps. Drugi raz w tym miesiącu buty nadają się do wypchania gazetami...
Tablica informacyjna ;) © k4r3l

Przerwa podczas ZJAZDU ;) © k4r3l


HZ: 16% - 0:19:18
FZ: 31% - 0:38:07
PZ: 47% - 0:57:34


Standard wieczorny ;)

Środa, 11 kwietnia 2012 · Komentarze(7)
A co tam - raz jeszcze Blood Red Shoes - mają tyle fajnych kawałków, że na cały sezon starczy, hehe. Kultowa już sesja dla radia BBC:


To samo co wczoraj... miało być bez Beskidka, ale w sumie 20 minut mnie przecież nie zbawi, a tyle mniej więcej trzeba zarezerwować na ten odcinek:) W ośrodku na Kocierzu (tak, bo dla mnie to ta przełęcz jest rodzaju męskiego;) chyba jakieś kłopoty z prądem albo oszczędności - żadna latarnia się nie świeciła. Ale przynajmniej dobrze było widać światła miasta. Dziś część druga walki z pedałami - w ruch poszła szlifierka kątowa po tym jak obrobiłem nakrętki lipnymi kluczami... Efekt: pedała zostaną wymienione dopiero wraz z nową korbą, hehe.
Typowa nocna i zaszumiona fota z komórki :) © k4r3l

HZ: 17% - 0:12:20
FZ: 15% - 0:11:12
PZ: 61% - 0:44:59


Wieczorne przepalanie :)

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(5)
Na Blood Red Shoes trafiłem zupełnie przypadkowo - może nie moja kategoria wagowo-wiekowa, ale polubiłem ich kawałki. Zwłaszcza te wykonane na żywca (jak ten chociażby zajebisty koncert: www.youtube.com/v/MNiQJ-YamVI. Grungowo - rockowo - brit-popowo - psychodelicznie - alternatywnie. Zapamiętać i zacząć uzupełniać ich dyskografię! Ale jako zajawkę łapcie ten oficjalny klip:


Standardowy wyjazd na Przełęcz Kocierską po zmroku. Jak zwykle mega klimat, podmuchy ciepłego wiatru bujały wierzchołkami drzew. Efekt? Prawie jak górujące nad Twin Peaks jedlice Douglas'a, hehe. Wcześniej pół dnia walczyłem z pedałami, tymi w rowerze oczywiście - zapiekły się france na ament:) Ja im jeszcze pokaże :) W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o Przełęcz Beskid Targanicki, co by tak cienko nie było. I styknie :)
Na fotach ten pasek odblaskowy jest baardzo irytujący... © k4r3l

Kolejne nudne ujęcie :) © k4r3l


HZ: 16% - 0:11:47
FZ: 19% - 0:14:18
PZ: 56% - 0:41:53


Kocierskie gradobicie ;)

Czwartek, 5 kwietnia 2012 · Komentarze(9)


Po pracy, przy trochę przeszkadzającym wietrze i ze słońcem schowanym za chmurami, ale ciepło. W oddali, gdzieś nad Leskowcem deszczowo. Uphill na Kocierz. Chwilę po zdobyciu tuż nade mną słyszę grzmot. Powrót do domu z obitą przez grad gębą i przemoczony do suchej nitki... Na dole w Targanicach ani śladu tej parszywej pogody. A wszystko mogło mnie ominąć gdyby nie fakt, że pół godziny szukałem pulsometru i okularów, hehe. Życie ;)

A taki byłem czyściutki... :) © k4r3l


Chwilę przed oberwaniem chmury :) © k4r3l


HZ: 24% - 0:14:58
FZ: 16% - 0:09:49
PZ: 54% - 0:33:37

Dorzucić do pieca!

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(18)
Dziś słuchałem sobie i Septic Flesh i The Hill Billy Moon Explosion na koniec odpaliłem trochę death metalu, hehe - dziwne połączenie, ale takie granie pozytywnie nakręca do jazdy;) Jednak teraz mam siłę tylko na takie lajtowe granie, Anathema...



Glinne pamiętam z ub. roku jako wylajtowaną przełęcz, z tym jednym mankamentem, że jest nieco daleko :) A po drodze górek nie brakuje. Na dzień dobry Kocierz poszedł gładko, znam na pamięć każdy zakręt, każdą pochyłość. Niestety warunków dzisiaj idealnych nie było, bo oprócz słońca niemiłosiernie wiało, o czym miałem się jeszcze przekonać dotkliwiej drodze powrotnej...
Wyszło, że reklamuje ośrodek, ale mnie o przełęcz chodzi :) © k4r3l

Zjazd do Zywca - bajka :) © k4r3l

Pod Rychwałdkiem jak zwykle same święte krowy - dosłownie, bo właśnie skończyła się msza w sanktuarium to lezą środkiem drogi. Tym razem chciałem zacząć od długiego podjazdu pod przełęcz w Juszczynie. Rok temu jechał w przeciwną stronę. Na przełęczy wiatr jakby mocniejszy, ale za to widoki bajeczne! Zaraz potem krótki 10% zjazd, na którym udaje się wykręcić 74km/h i zaczyna się kolejny uphill.
Juszczyna - i panorama Beskidu Śląskiego:) © k4r3l

Przełęcz "U Poloka" nie jest jakoś specjalnie ciężka, ale jak się ma kilkadziesiąt kilometrów w nogach to potrafi dać nieźle po łydzie. Na górze za to rekompensata w postaci królowej Beskidów - ośnieżona Babia jak na dłoni! Teraz już prosto - do Korbielowa.
U Poloka jak zwykle zacnie :) © k4r3l

Mam farta do tej trasy bo raz jeszcze udało mi się wyprzedzić kolarza - na takie pościgi zawsze znajdą się siły. Tym razem, z racji wcześniej pokonanych wzniesień i ciągłego wiatru na przygraniczną przełęcz Glinne wjeżdżało się ciężej. Na górze pustki, więc szybka sesja foto i chwila na ławeczce w pełnym słońcu. A kolarz nie nadjechał... Czyżby zawrócił? :P
Testowanie samowyzwalacza na granicy:) © k4r3l

Trochę się zawiodłem, bo myślałem, że droga powrotna to będzie bułka z masłem, jak się jednak okazało, była gehenną. Sprawcą mojego upodlenia był, nie za przeproszeniem, pieprzony wicher, który może i gębę mi zacnie osmalił, ale na zjeździe wyhamowywał mnie do 25km/h - skandal! I wlokłem się aż do Kalnej. Myślałem, że pizdnę tym rowerem do rowu i przejdę się kawałek, albo do pekaesu wsiądę. Jeszcze wybrałem sobie fajny "skrót" przez żywieckie Podlesie, Pietrzykowice i Lipową - boli dupa, bolą plecy, bolą nogi a tu jeszcze 5 dych do domu:)
Żywiec z podjazdu pod Pietrzykowice :) © k4r3l

W Kalnej nabrałem trochę sił przy herbatce i torciku i ruszyłem znaną trasą w drogę powrotną co chwilę poprawiając pozycję na siodełku, które oficjalnie nadaje się tylko na dystanse do 100km. Ten odcinek poszedł jednak gładko - nie było odcięcia tylko zmęczenie. Koniec końców nie odpuściłem nawet Beskidkowi, którego wziąłem z drugiej tarczy, żeby mieć go szybciej za sobą. Dobry trip, ale nie przy takim halnym! Ps. kółko tylne do centrowania, siodełko do wyj... wyregulowania:), a po ostatniej zmianie linek przerzutki do ustawienia :)

HZ: 12% - 0:43:05
FZ: 31% - 1:50:30
PZ: 55% - 3:16:24




EDIT: sprawdziłem różnicę wysokości na innej niż bikemap stronie - jak się okazało, różnica jest znacząca, bikemap zaniżył o prawie 200m!

http://www.geocontext.org/publ/2010/04/profiler/obj/v2/?sub_v=1&topo_ha=20120321651142829&size=medium&storke_color=000000&storke_weight=3&color=ff6556&units=km

Jadymy z tym koksem! :)

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(17)
Powrót do rockabilly! W taką pogodę jak dzisiaj to właśnie taka muzyczka nakręcała pozytywnie do jazdy - gdy nogi miękły to gęba się śmiała i tak w kółko:) Kawałek co prawda o kultowym modelu Jaguara, ale na rowerze kręci się przy nim wyśmienicie!


Ech, fajnie pokręcić w takich warunkach. Dziś coś konkretnego - Salmopol :) Ale na początek był Przegibek - czasowo nie najgorzej, ale definitywnie sporo brakuje do pełni formy. Już od samego początku mijałem się ze sporą ilością bikerów, ale tak naprawdę prym wiedli dziś 'dawcy organów'. Mam wrażenie, że z roku na rok jest ich coraz więcej... Jednak odmachiwaniu nie było końca:) Na ul. Żywieckiej minąłem całkiem sporą ekipę (na oko 30 rowerzystów) - ale coś wolno jechali :)
Postój na Przegibku (w tle Gawra:) © k4r3l

Cały Szczyrk pod wiatr:/ Osłabłem do tego stopnia, że zacząłem puchnąć na wysokości wiszących zbójów, jednak po krótkiej przerwie doszedłem do siebie i dalej już poszło gładko. Na przełęczy narciarzy od groma - śnieg jest, wyciągi działają, ludzie się bawią:) Dobrze że zabrałem nogawki - w tych okolicach jeszcze długo nie pojeździmy "na krótko";)
Tutaj zaniemogłem, chwilowo na szczęście :) © k4r3l

Na czas zjazdu musiałem zmontować swój patent - oshee-błotnik, bo droga była poprzecinana strumieniami wody. Błotnik dał radę, ale niestety ucierpiała moja twarz. Zapamiętać: nie golić się przed jazdą, ale z drugiej strony niedziela przecież :) Oczywiście nie obyło się bez ekscesu drogowego - jedna debilka włączająca się do ruchu niebieską pandą zrobiła to na tyle bezmyślne, że musiałem salwować się zjechaniem do środka jezdni. Szlag by trafił ten Szczyrk - niech zainwestują w jakieś parkingi, bo to stawanie na chodnikach doprowadza mnie do szału.
Wciąż śniegowa kraina :) © k4r3l

Dalej już drogą znaną i lubianą przez Kalną (z krótkim postojem na herbatkę i ciacho:) a następnie Tresna, Wielka Puszcza i na samym końcu uphill pod Beskidek. Na Tresnej stało chyba z 50 motocykli - nie wiem czy to zlot czy co, ale robiło to wrażenie. Fajnie jest się tak porządnie zmęczyć :) Ale niestety nie poratuje się piwkiem, bo dziś wyjątkowo nie mogę:/

HZ: 13% - 0:38:07
FZ: 21% - 1:02:00
PZ: 64% - 3:06:01