Wpisy archiwalne w kategorii

KMC9.93

Dystans całkowity:2294.20 km (w terenie 876.00 km; 38.18%)
Czas w ruchu:175:23
Średnia prędkość:13.08 km/h
Suma podjazdów:55705 m
Suma kalorii:1700 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:52.14 km i 3h 59m
Więcej statystyk

Dziki Beskid ;)

Sobota, 10 maja 2014 · Komentarze(7)
Po tym jak w mediach zawrzało po performensie kobiety z brodą nabrałem ochoty na Marilyn Manson'a. To był prawdziwy freak a nie to co teraz się wyprawia. Ostatnio uśmiałem się z jego epizodu w "Californication", więc powróciłem do jego muzyki, która swojego czasu budziła spore kontrowersje. No co, chłop też się malował a dodatkowo kreował na antychrysta. Wszystko będzie lepsze od baby z brodą...

Pierwszy wyjazd w nowym rondlu, czyli uvex'owskim hełmofonie ;) Przy okazji dotrzeć okładziny a2z gold. Padło na okolicę choć tym razem dla odmiany dziką i nieprzebytą. Leśnicy zniszczyli mój zajebisty singielek nad Wielką Puszczą, więc pojechałem szukać szczęścia do Małej Puszczy, czyli drogi prowadzącej do Kozubnika. Tam podobnie jak w ub. roku z SCSZ OZOSami ul. Kiczory w górę w poszukiwaniu alternatywy do wjazdu na Żar. Niestety w pewnym momencie zboczyłem zwabiony ciekawą ścieżką i zacząłem zjeżdżać w dół. I tak sobie zjechałem, znowu do Wielkiej Puszczy :)
Taki tam widoczek ;)
Taki tam widoczek ;) © k4r3l

Tam odbitka w kierunku żołnierskiej mogiły z czasów II WŚ - często mijałem znak przy głównej drodze, teraz postanowiłem odwiedzić to miejsce. Po drodze mijam inne miejsca, nad którymi wypadałoby się pochylić - to rozjeżdżone przez koparki place, na których leżą setki pociętych drzew... Puszcze nam grabią!
Na malowniczej polance ;)
Na malowniczej polance ;) © k4r3l

Później już klasycznie - podjazd na Kocierz i zjazd zielonym na Przełęcz Targanicką. Chwila namysłu i moim łupem pada kolejnych kilkadziesiąt metrów w pionie - ul.Złota Górka to taka mała franca ;) Późna pora zmusiła mnie do skrócenia wariantu i zjechania do Targanic. Wypad ok, ale trochę podłamałem się tym drzewokradztwem - owszem, widać to przy drogach, ale to co się dzieje w głębi lasów to jeszcze większa tragedyja...

Leśne XC ;)

Wtorek, 6 maja 2014 · Komentarze(2)
Legendarna polska kapela awangardowo-black metalowa powraca z niebytu. "Kołysanki" zaskoczą każdego. Coś dla fanów niekonwencjonalnych dźwięków i filmów Smarzowskiego! Póki co sam nie wiem, co o tej płycie sądzić, w każdym razie wciąga. Panie i panowie - nowa Lux Occulta :)


Szybki popracowy wypad, którego jedynym celem była dobra zabawa na lokalnych ścieżkach i trakach wytyczonych przez dirtowców. Mnóstwo singli, korzeni, jakieś bandy. Trasa mocno interwałowa i zakręcona jeżeli chodzi o przebieg, co zresztą widać wyraźnie na mapce ;) Kilka podjazdów pod Pańską Górę dało w kość i w sumie zrobił się z tego mocny trening ;)
Korzonek na singielku - jeden z wielu ;)
Korzonek na singielku - jeden z wielu ;) © k4r3l

Jałowiec z burzą w tle ;)

Piątek, 2 maja 2014 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Chodziła ta płyta za mną od jakiegoś czasu. Nie słuchałem jej już dobrych kilka lat. Romek Kostrzewski jako psychodeliczny wokalista Alkatraz - klasyczny przykład zespołu jednej płyty. Album to kontrowersyjny, ale i wyjątkowy. Czegoś takiego do tej pory polska scena muzyczna nie znała! ERROR wciąż brzmi świeżo.


Niespełna rok temu pojechaliśmy na górkę Jałowcem (1111m) zwaną, która nęciła swoją świetną lokalizacją (na styku Beskidu Żywieckiego i Makowskiego) a także kapitalną panoramą ropozścierającą się z jej szczytu. Niestety wówczas nie było nam dane zobaczyć niczego oddalonego więcej niż 10m od własnego nosa z powodu pieruńskiej mgły. Tym razem miał być rewanż.
Na Leskowcu full lampa ;)
Na Leskowcu full lampa ;) © k4r3l

Zaczynamy od wjazdu na Leskowiec (922m), żeby sprawnie przebić się na drugą stronę Beskidu Małego. Na szczycie full lampa, choć wg prognoz miało się pogorszyć w przeciągu kilku godzin. Zjazd czerwonym do Krzeszowa jak zwykle szybki, bez możliwości podziwiania widoków - nie opłacało się zatrzymywać - taki był flow!
Czerwony wodny szlak ;)
Czerwony wodny szlak ;) © k4r3l

Na dole spontaniczna decyzja - zaliczamy dodatkowo Pasmo Żurawnicy (Żurawnica 724m) i słynne Kozie Skały. Szlak dziki, rzadko uczęszczany a przez to odrobinę pozarastany, ale mimo to rewelacyjny. Końcówka to czarna rowerowa asfaltówka i zjazd z ponad 60km na budziku przy ograniczeniu do 30 ;)
Zdobywamy Żurawnicę ;)
Zdobywamy Żurawnicę ;) © k4r3l

Jak na razie jest dobrze, choć na horyzoncie pojawiają się już pierwsze, niestety burzowe chmury. Czyżby szykowała się powtórka z rozrywki? Jesteśmy jednak dobrej myśli. Na końcówce niebieskiego w okolicy kurortu "Beskidzki Raj" spadają pierwsze krople i na Przełęcz Przysłop (661m) dojeżdżamy w lekkim deszczyku.
Chwila po płaskim ;)
Chwila po płaskim ;) © k4r3l

Póki co jest dobrze, bo za naszymi plecami w Beskidzie Małym musi się konkretnie kotłować - czarno-granatowe chmury i odgłosy grzmotów są bardzo wymowne. Uciekamy w las, tym razem chcemy sprawdzić cały żółty szlak, więc z początku czeka nas trochę butowania pod Kiczorę (905m).
Deszczowo-burzowe chmury nad nami ;)
Deszczowo-burzowe chmury nad nami ;) © k4r3l

Natomiast dalsza część żółtego to już poezja sama w sobie, sporo interwałów i masa obłędnych widoków. Chatki na zboczach Kolędówki (883m) to wymarzone miejsce na chałupkę czy chociażby starą przyczepę kempingową ;) Mieszkałbym ;)
Na żółtym szlaku ;)
Na żółtym szlaku ;) © k4r3l

Do schroniska Opaczne docieramy tuż przed większym deszczem Wchodzimy a tam pełno ludzi. Prosimy o dodatkowe taborety i lokujemy się przy stoliku z akwarium i z widokiem na pogniewaną Babią Górę, która raz po raz prowokuje ciemne chmury do wyładowań atmosferycznych - co za widok!
Widok spod schroniska Opaczne ;)
Widok spod schroniska Opaczne ;) © k4r3l

Załapuje się na ostatnie piwo (Kuba ku mojemu zaskoczeniu nie pije!:) i pół porcji chleba ze smalcem (zaopatrzenie ma dopiero dojechać) - to ma wystarczyć w oczekiwaniu na gorącą pomidorową ;) Po posiłku pora się zbierać - dochodzi 15 a czeka nas jeszcze 30km drogi powrotnej i trzy konkretne podjazdy.
Jałowiec zdobyty ponownie! ;)
Jałowiec zdobyty ponownie! ;) © k4r3l

Przed Jałowcem (1111m) jeszcze trochę butowania dość stromego butowania (tak się właśnie zastanawialiśmy, że w drugą stronę to będzie równie piękny i wymagający zjazd - trzeba zrobić rewers tego tripu!) a na szczycie? Wreszcie coś widać! I to widać nie mało! Babia, Pilsko, Mędralowa, Skrzyczne, Jez. Żywieckie, jakieś górki na Słowacji. Szału co prawda nie ma, bo powietrze przejrzystością nie grzeszy, ale i tak jest dobrze.
Taka tam panorama z Jałowca ;)
Taka tam panorama z Jałowca ;) © k4r3l

Zjazd niebieskim to bardzo wymagający odcinek! Co prawda początkowo popsuty przez zwózkę ale od krzyżówki z żółtym jest już świetny. W połowie odbijamy na rowerówkę i a dalej zielonym pędzimy w stronę Huciska. Tam Kuba wpada na szalony pomysł zdobycia Czeretników (766m)megakonkretnym asfaltowym uphillem. Wow, co to był za podjazd! Na szosie byłaby to katorżnicza walka o utrzymanie równowagi. Zjazd do Ślemienia równie wyborny.
Taka sytuacja ;)
Taka sytuacja ;) © k4r3l

Chwila pod sklepem i bierzemy się za Gibasowe Siodło (829m) podjazdem poleconym przez koleżankę. Może jeszcze kilka godzin temu był to fajny podjazd (droga dojazdowa) ale po oberwaniu chmury jakie tu musiało przejść zamienił się w jeden wielki rynsztok wypełniony błotem wymieszanym z wciąż zalegającym gradem i posiekanymi liścmi - co za widok! Ostatecznie pchamy przez 2/3 drogi.
Nie da się za bardzo jechać
Nie da się za bardzo jechać © k4r3l

Na Gibasach klimat sielankowy, nawet nie robimy wrażenia na wyraźnie znudzonym owczarku. Przejrzystość powietrza genialna - jak to po burzy... Zjeżdżamy z zielonego szlaku pierwszą lepszą drogą do Kocierza Moszczanickiego i pada kolejny wariacki pomysł: a może by tak Widokowa? No czemu, kurde, nie? ;) Skąd te siły? Chyba bliskość domu wyzwoliła dodatkowe pokłady energii.
I na koniec widoczek z Gibasów ;)
I na koniec widoczek z Gibasów ;) © k4r3l

Powrót po 17, z błotem w zębach jak i na każdej części roweru - było warto, ale jeszcze nie rozliczyliśmy się z Jałowcem w 100%. Nie damy za wygraną i z pewnością jeszcze mu pokażemy, kto rządzi.

Wielka Racza MTB ;)

Czwartek, 1 maja 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Zapomniałem o muzyczce a ostatnio odświeżyłem sobie ten przegenialny album! Polecam miłośnikom dobrego rocka/grunge'u.


Majówka-srajówka, dla nas to po prostu zwyczajny wypad w góry ;) Tym razem coroczny klasyk Beskidu Żywieckiego - Wielka Racza. Do Rajczy docieram pociagiem o wymownej nazwie "Turysta" relacji Częstochowa - Zwardoń, gdzie poznaję Agę i Przemka z JuraBike, którzy jadą eksplorować Beskid Mały. To był iście rowerowy skład - kilkanaście rowerów na paru metrach kwadratowych ;)

Byłem chyba ostatni, który wsiadł i się zmieścił ;)
Byłem chyba ostatni, który wsiadł i zmieścił rower;) © k4r3l

Wysiadka w Rajczy Centrum i pod kościół na parking gdzie czekają już chłopaki z bbriderz. Początek klasyczny czyli żółty szlak na Raczę z Rycerki - esencja uphillu (530m przewyższenia na 4,9km odcinku). Po drodze mijamy tabuny wesołych piechurów ;)

Na Raczy pochmurno ;)
Na Raczy pochmurno ;) © k4r3l

Na Raczy zaczyna kropić, ale na tym się skończyło i zamiast na pogodzie mogliśmy skupić się w dalszej części na jeździe. Słynne korzonki na czerwonym szlaku wybitnie dały się nam we znaki. W terenie było błotniście, co nie ułatwiało pokonywania tych podstępnych przeszkód :) Widokowo nie było rewelacji, a niespodziewanie wysoka temperatura wcale się temu nie przysługiwała.

Jedna z wielu błotnych przepraw ;)
Jedna z wielu błotnych przepraw ;) © k4r3l
Pogoda nam zrobiła miłą niespodziankę ;)
Pogoda zrobiła nam miłą niespodziankę ;) © k4r3l

Po żurku w Bacówce pod Rycerzową wybraliśmy, podobnie jak w ubiegłym roku, czerwony szlak do Rajczy. Ten 10km zjazd o deniwelacji 800m i tylko 100m w pionie podjazdu daje popalić. Singielki, korzonki, korzenne dropy - idzie się tam połamać, hehe. Całe szczęscie wypad bez żadnych takich przygód.

W dole Bacówka (a my już na czerwonym szlaku) ;)
W dole Bacówka (a my już na czerwonym szlaku) ;) © k4r3l
Końcówka czerwonego szlaku lekko rozryta :/
Końcówka czerwonego szlaku lekko rozryta :/ © k4r3l

W Rajczy myjka rzeczna i można brać się do odwrotu. Niby tylko 40 km, ale pętalka jest kosmicznie wymagająca - na więcej już nie mieliśmy sił, a plany były konkretne - Rysianka i zjazd do Węgierskiej Górki. Mejbi nekst tajm... ;)

Myjka rzeczna ;)
Myjka rzeczna ;) © k4r3l

ps. zabójcza średnia ;)

3*K

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(7)
Po deszczu szybki wyjazd pokatować resztki bieżnika na asfaltach. Nowe Kendy Karmy czekają już na jakiś wypad w góry ;) Dziś padło na Kocierz, który podjechałem z trzech różnych stron, w tym kultową ul.Widokową (foto poniżej).

Podjeżdżając nie ma możliwości oglądania tych widoków ;)
Podjeżdżając nie ma możliwości oglądania tych widoków ;) © k4r3l

W ramach ciekawostki szczegółowe info na temat tego podjazdu: http://www.altimetr.pl/podjazd-kocierz.html

Jadąc tradycyjnie, od strony Żywca wyminął mnie kordon weselników, którego trąbienie niosło się już daleka. Niestety, z powodu bicia tylnego koła wróciłem do domu nie ryzykując pogorszenia sytuacji. Koło już się centruje w serwisie, powinno być ready na majówkowe wyjazdy ;) Oby zdrowie i pogoda pozwoliły cieszyć się z jazdy, czego Wam oczywiście życzę ;)

ps. 35000m w pionie właśnie strzeliło ;)

Narąbać się ;)

Piątek, 25 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Tytułowa rąbanka miała miejsce u podnórza Jawornicy ;) Do domu wracałem zmęczony oraz z kleszczami (póki co w liczbie 3ech). Zahaczyłem jeszcze o aptekę ale stwierdziłem, że 70pln za strzykawko-pompkę (aspivenin) do odsysania tych choler to przesada, więc pojechałem do przychodni - w końcu na coś te cholerne składki idą, co nie? :)))

Job's done ;)
Job's done ;) © k4r3l

Lanoponiedziałowe mtb ;)

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Nowy Machine Head jakoś bez rewelacji. Zwyczajowo kilka odsłuchów i na tym się pewnie skończy ;)

Święta, świeta i po świetach, hehe. Po "spacerze" z dnia poprzedniego długo nie mogłem się zebrać a wstałem przed 7. Odrobiłem się z zaległości okołomuzycznych i wyjechałem dopiero po 13 :) Słyszałem, że niektórzy wyjeżdżają profilaktycznie po śniadankach, po obiadkach spalić co nieco. Ja tam bez swoich batonów się nie ruszam ;)
Były asfalty ;)
Były asfalty ;) © k4r3l

Plan? Pokręcić po okolicy na totalnym lajcie, poszukać nowych ścieżek i ciekawych wariantów. Z tym brakiem spiny to nie do końca się udało, bo żeby coś zjechać trzeba było się napodjeżdżać :) A że podjazdy u nas krótkie i sztywne trochę potu się polało ;) W lesie puchy, na ulicach puchy - ludzie pewnie siedzo i trawio ;)))
Byly zjazdy :)
Byly zjazdy :) © k4r3l

Żeby tradycji stało się zadość z lekka mnie pokropiło (akurat kiedy wjechałem do lasku) no i złapałem gumę ;) Tym razem byłem na tą awarię przygotowany :) Nie zrażony tym przypadkiem pokręciłem dalej ciesząc się z każdego singla, korzonka czy kamienia - człowiek im starszy, tym głupszy (a przynajmniej prostszy;), hehe.

Były widoczki ;)
Były widoczki ;) © k4r3l

Hrobacza Łąka i awaryjne butowanie ;)

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · Komentarze(16)
Ignite już się pojawiał nie raz, chyba nawet ostatnio. Ale przypomniał mi o tej płycie Machine Head, którzy skołwerowali ich dwa kawałki. Poza tym chyba Panowie się reaktywowali i jest szansa na kolejną, oby tak samo wyborną płytkę jak "Our Darkest Days".


Hrobacza Łąka to stały punkt programu uphillowego. Tym razem sporo śmiałków się tam wybrało. W połowie podjazdu doszedł mnie gość, pogadaliśmy chwilę, ale cisnął ostro. Usiadłem mu na kole i tak jechaliśmy do końca. Mowa ciała zdradzała, że chłop szarpie się, pomaga sobie rękami, staje na pedały. Przy schronisku nagle schodzi z roweru a ja myk i dalej w górę - wszak podjazd kończy się ciut wyżej :P
Pierwsze klawe widoczki - Porąbka ;)
Pierwsze klawe widoczki - Porąbka ;) © k4r3l
Krótki postój na fotkę ;)
Krótki postój na fotkę ;) © k4r3l

Po chwili dojeżdża kolejna dwójka rowerzystów, proszą o fotkę, a zaraz słyszę: "a czy Ty nie jesteś karel z bikestats?". "No jestem, ale kto pyta?" :) I tak poznałem mrsandmana i jego kompana :) Wybaczcie, że nie pamiętam imion, ale dalsze wydarzenia trochę mnie wytrąciły z równowagi :)
Nie idzie tej halastry zmieścić w kadrze ;)
Nie idzie tego zmieścić w kadrze ;) © k4r3l
Trochę korzonków ;)
Trochę korzonków ;) © k4r3l
Mega widoczek z czerwonego szlaku :)
Mega widoczek z czerwonego szlaku :) © k4r3l

Chłopaki zjechali żółtym do Kóz a ja postanowiłem jechać na Gaiki a później w dół do bielskiej Straconki szlakiem czerwonym. Następnie nawrót i w górę, na Przegibek. Żeby było ciekawiej zielonym szlakiem - w sumie tylko początek ciężki.
Trzeba tu będzie wrócić i zjechać ;)
Trzeba tu będzie wrócić i zjechać ;) © k4r3l
W górę ;)
W górę ;) © k4r3l

Na przełęczy chwila oddechu i znowu kierunek Gaiki. Chciałem zjechać zielonym do Porąbki, niestety na podjeździe zerwałem hak. Skuwacza ani zapasowego haka nie miałem pozostało więc spakować przerzutkę i łańcuch do kieszonek, zabezpieczyć linkę i udać się w drogę powrotną.
A to już zielony pod Przegibkiem i serpentyny w dole :)
Widok z zielonego pod Przegibkiem na serpentyny :) © k4r3l

Zjazd z Przegibka wiadomo, rotowanie korbą zbędne. Później kilkaset metrów z buta do pierwszej jako takiej górki. I tak na zmianę aż do Porąbki. Na zaporze uruchamiam "hulajnogę" :) Niestety cała Wielka Puszcza (ok. 6km) spacerek, co ciekawe nikt z przejeżdżających kilku rowerzystów nawet nie zapytał czy w czymś nie pomóc. Zresztą, nie było mi to już na tym etapie potrzebne - skracać łańcucha by mi się nie chciało, a pasującego haka to już na pewno nie mieli :)
Ups ;)
Ups ;) © k4r3l
Spacerek przez Wielką Puszczę :)
Spacerek przez Wielką Puszczę :) © k4r3l

Z Targanic hulajnogi ciąg dalszy - maks prędkość 27km/h :)))) jednak przez większość czasu toczyłem się ze średnią 15km/h. To i tak dwa razy szybciej niż z buta :) Uff, chodzenie boli! ;)

Lana sobota ;)

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Trochę dobrej, polskiej muzyki po angielsku na wstępie:


Trochę za dużo asfaltów, ale wyjechałem ciut późnawo. Dodatkowo pogoda pokrzyżowała plany na coś więcej, więc po wjechaniu na Leskowiec (922m n.p.m.) szybka ewakuacja, zgubienie leśnej drogi (zaparowany oksy rulez) i powrót mokrymi od fali deszczowej asfaltami. Niniejszym swoje własne jajca uważam za poświęcone ;)

Podjazd :)
Podjazd :) © k4r3l
Szczyt ;)
Szczyt ;) © k4r3l
Zjazd ;)
Zjazd ;) © k4r3l
Powrót ;)
Powrót ;) © k4r3l

Uphill Kocierz z ul.Wesołą ;)

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Nowy Agalloch jak zwykle nie zawodzi!


Wcześniejsze wyjście z pracy trzeba było jakoś wykorzystać, więc po intensywnym szorowaniu dywanu (jedyny świąteczny zwyczaj jaki celebruję;) pojechałem. Najpierw na pocztę a potem na Kocierz. Tym razem terenem. Na początek asfaltowo-płytowo-szutrowy podjazd ul. Wesołą - kto był ten wie, że jest godny ;) Tam pomagam jakiemuś dzieciakowi uwolnić zakleszczony w korbie łańcuch. Typowy full marki market, hehe.

W połowie podjazdu - najbardziej stromy odcinek przede mną ;)
W połowie podjazdu - najbardziej stromy odcinek przede mną ;) © k4r3l

Dalej zjazd na Przełęcz Targanicką zielonym - szeroka kiera daję dużo więcej pewności na zjazdach, co dało się na tym stromym odcinku odczuć. Podjazd pod sam ośrodek na Kocierzu można podzielić na trzy mniejsze, po których następują wypłaszczenia. Pierwszy poszedł gładko, natomiast dwa kolejne poprawiałem, wracając się z miejsca gdzie się zatrzymałem. Poszło za drugim razem w obu przypadkach.

Ascetyczna kiera - pozbyłem się 'monitorków' ;)
Ascetyczna kiera - pozbyłem się 'monitorków' ;) © k4r3l
Góralek brejk ;)
Góralek brejk ;) © k4r3l

Zjazd super, choć trochę błota można było poczuć na nogach. Na ostatniej hopce trochę mnie wyrzuciło, ale opanowałem rower, w przeciwnym wypadku mógłbym wrócić nieco brudniejszy i ciut poobijany ;)
Szlak do góry ;)
Szlak do góry ;) © k4r3l
Szlak w dół ;)
Szlak w dół ;) © k4r3l

A zamiast życzeń (bo niby co to za okazja?) mały apel: żyjcie po swojemu i dajcie żyć innym ;)