Wpisy archiwalne w kategorii

woj.małopolskie

Dystans całkowity:16634.63 km (w terenie 2585.20 km; 15.54%)
Czas w ruchu:934:07
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:297074 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:115327 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:43.43 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Ciorny na czarnym ;)

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Jako, że siostra przechodzi "fazę Queen" odświeżyłem sobie jeden z najlepszych krążków Królowej, czyli "Innuendo", który nic a nic się nie zestarzał. Bajeczne aranże, świetne teksty, bezbłędny Freddie, czarodziej May - album kompletny! Wywołuje uśmiech, zmusza do zadumy, z kolei solówki prowokują u słuchacza odruch powietrznej gitarki, hehe. Osobiście muszę przyznać, że przejadł mi się "The Show Must Go On" - to chyba jedyny kawałek Queen, który respektują audycje radiowe a przez to jest ograny do bólu... Pamiętam, że kiedyś byłem w posiadaniu większości ich płyt na kasetach zakupionych za własne szczeniackie oszczędności i przesłuchiwanych do oporu na "jamniku" marki Thompsonic ;). Zupełnie nie wiem co się z nimi stało. Szkoda, bo to kawał historii.

Sobotnia jazda nie wyrządziła przewidywanych spustoszeń w organizmie i oprócz pobolewającego z lekka kolana nie doskwierało mi absolutnie nic. Wręcz przeciwnie - był głód jazdy. Po 'wycieczkowej' sobocie naszła mnie ochota na coś bardziej konkretnego. Żeby było ciekawiej wybrałem się na... Leskowiec ;) Jadąc zielonym szlakiem od samego Andrychowa mam tam ok.20km, więc odległość to żadna...
Z góry ;)
Z góry ;) © k4r3l
Z dołu ;)
Z dołu ;) © k4r3l

Droga powrotna to czarny i dość ekstremalny szlak czego dowodem niech będą powyższe i poniższe fotki. Jeden fragment do zejścia z roweru z powodu wyrastającej na wąskim singlu skały, ale reszta już w siodle, a raczej z tyłkiem na kole. Z nudnego asfaltu uciekam na świetny, kręty, gwarantajuący dynamiczną jazdę singiel wzdłuż rzeki Wieprzówki. Kiera 700mm daje niesamowitą frajdę - póki co wszędzie się mieszczę :) I to by było na tyle ;)
Zawalidroga ;)
Zawalidroga ;) © k4r3l
Wciąż spora wysokość ;)
Wciąż spora wysokość ;) © k4r3l

Leskowiec Trophy ;)

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Ojej, tego się nie spodziewałem. Płytka "Nexus Artificial" dotarła do mnie pod koniec tygodnia i od tego czasu nie opuszcza mojego odtwarzacza. Defying, czyli młodzi, utalentowani no i przede wszystkim z Polski (Olsztyn) - czy trzeba czegoś więcej? Ja nie mam pytań :)

Doroczna tradycja, czyli teamowa wyrypa na Leskowiec. Większość startowała z Bielska przez Przegibek do Międzybrodzia, tylko ja z Darkiem jechaliśmy od Andrychowa, ale osobno. Wybraliśmy wariant terenowy podjazdu zamiast asfaltu na Żar. To była megamordęga - 3km zielonego szlaku, po 100m w górę na każdy kilonetr. Było trochę klnięcia.
No to napieramy pod górę ;)
No to napieramy pod górę ;) © k4r3l
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;)
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;) © jakubiszon

Na czerwonym 10-osobowa grupka podzieliła się mniej więcej po połowie. Część po prostu chciała jechać w tempie maratonowym. Ja zostałem z ekipą rekreacyjną i pokazałem im parę "skrótów", które okazały się dłuższymi wariantami ;), ale chyba nikt nie narzekał, zwłaszcza, że widoczki były tego warte.
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;)
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;) © k4r3l
Bez napinki ;)
Bez napinki ;) © Tomek

Czerwony na Przełęcz Kocierską szybko zleciał, ale każdy z nieregularnie porozrzucanych w okolicy kamieni dawał się we znaki. Szlak od Przełęczy do Potrójnej przeleciał równie płynnie. Zwieńczony był wspinaczką na Potrójną (całosć w siodle!). Od tego momentu coś zaczęło się psuć.
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe © k4r3l

Najpierw Bartek łapie snejka na zjeździe dokładnie w tym samym miejscu gdzie Kuba rok temu, a mnie do szału doprowadza ocierająca tarcza hamulcowa. W końcu chłopaki uwijają się szybko a ja zostaję na samym końcu. Trasę znam, więc się nie zgubię. Dojeżdża do mnie po chwili jakiś gość na fullu 'dżajanta' z Kęt i przez chwilę razem kręcimy.
Popas na Potrójnej ;)
Popas na Potrójnej ;) © k4r3l

Za Łamaną Skałą doganiam kręcącą dzielnie Marzenę i tak sobie wjeżdżamy na Leskowiec, gdzie cała ekipa grzeje się w szałasie. Jest nawet Damian, który urwał się z roboty, żeby trochę z nami pokręcić, hehe. Dłuższy popas w schronisku dodaje sił - żurek z jajkiem i kiełbasą plus chmielowe rządzą ;)
Przed Leskowcem ;)
Przed Leskowcem ;) © k4r3l
Teamowo po schroniskiem ;)
Teamowo po schroniskiem ;) © Bartek

Tu ustalamy dalszy wariant. Proponuję jechać na Andrychów zielonym szlakiem a później przebić się na szlak, również zielony, do Porąbki. Jako, że zaczyna się robić późno i niektórym się śpieszy trzeba przyasfaltować, a więc bez kombinacji z Zagórnika do Targanic bocznymi drogami.
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;)
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;) © k4r3l

Tam na deser mój podjeździk treningowy - podejrzewam, że większość musiała nieźle kląć pod nosem, haha, bo co jak co, ale ten uphill daje w kość. Najpierw asfalt, później płyty i kiedy wydaje Ci się, że jesteś już na górce dostajesz jeszcze sztuter o konkretnym nachyleniu;) Tutaj już na dobre żegnamy się z "szybszą" grupką i dalej jedziemy swoje. Zmęczenie daje się we znaki, koncentracja już nie ta, ale humory wciąż dopisują.

Początek 'mojego' podjazdu ;)
Początek 'mojego' podjazdu ;) © k4r3l
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;)
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;) © jakubiszon

Żegnamy się z Kubą, który ucieka na próbę (całą drogę przebył z przytroczonymi do ramy pałkami perkusyjnymi, hehe) i razem z Marzeną, Arkiem i Grzegorzem opuszczamy szlak i zjeżdżamy do Wielkiej Puszczy. Tu zostawiamy Arka u lubej, a chwilę później ja odłączam się od ostatniej dwójki (którą czeka jeszcze powrót przez Przełęcz Przegibek) i wracam przez Bukowiec i Czaniec do domu. Ostatnie metry w terenie ;)
Ostatnie metry w terenie ;) © k4r3l

Wreszcie konkretny trip górski, brakowało mi tego. Dobra ekipa, choć dla odmiany słabe widoki. Rama Accenta sprawuje się ok. Wymaga jeszcze pewnych regulacji na linii sztyca-siodło i powinno być git. Dziś była moc i szacun dla wszystkich, którzy przetrwali w Beskidzie Małym ;)

ps. moje fotki są w większości słabe, więc trochę pożyczyłem od Tomka i Kuby ;)

W stronę słońca, czyli siła w Beskidach ;)

Niedziela, 9 marca 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Nowe Guano Apes! Już poprzedniej płycie zaprezentowali się w nowej nieco bardziej grzecznej i przebojowej konwencji, ale wg mnie wyszło im to tylko na dobre. W końcu Sandra może zrobić użytek ze swojego głosu. W sobote jakoś czasu brakło, więc trzeba było weekend zakończyć jakąś konkretną setką i upodleniem ;) Do Porąbki wpadł Tomasz i se pojechaliśmy zdobywać górki. Na pierwszy ogień Przegibek - Tomek miał zacieszkę, bo pierwszy raz od tej strony wjeżdżał. Na górze oscyp i hajda w dół - kierunek Wilkowice.
Po zakupach lecimy na Bielsko ;)
Po zakupach lecimy na Bielsko ;) © k4r3l
Na przełęczy tradycyjny oscypek ;)
Na przełęczy tradycyjny oscypek ;) © k4r3l

A jak Wilkowice to wiadomo co. Magurka :) Tomasz atakował ją po raz pierwszy i widać było, że daje mu się ten podjazd we znaki. Na szosę jest ciężki i nie raz podnosiło karbonowy sztuciec do góry. Ale koniec końców udało się. Zjazd też dostarczał wrażeń - kręta wąska droga a niej mnóstwo piechurów z dziećmi i czworonogami, ale ofiar nie było.
Magurka to nie byle popierdółka ;)
Magurka to nie byle popierdółka ;) © k4r3l
Takie proste ostro demotywją ;)
Takie proste ostro demotywją ;) © k4r3l
Ludu na szczycie jak w ulu ;)
Ludu na szczycie jak w ulu ;) © k4r3l

Dalej równie klasycznie czyli przez Bierną i Tresną w kierunku Oczkowa. Cel? Wrócić do Andrychowa stamtąd można tylko w jeden sposób - przez Przełęcz Kocierską :) Wcześniej jeszcze piwko i coś słodkiego na wzmocnienie łydy i można cisnąć. Poszło jak spłatka :)
Teleport wzdłuż jeziora ;)
Teleport wzdłuż jeziora ;) © k4r3l
Tomasz na podjeździe pod Przełęcz Kocierską ;)
Tomasz na podjeździe pod Przełęcz Kocierską ;) © k4r3l

Nie chciałem kończyć z marnym kilometrażem, więc odprowadziłem Tomasza do Zatora - droga tam się nieco ciągnie, bo płasko ale jechało się pomimo dość silnego wiatru bocznego całkiem spoczko. Wróciłem tą samą drogą, nie było sensu kombinować, zwłaszcza, że drogi na okolicznych wioskach są do dupy ;) Dzięki, trzymamy się ramy to się nie posramy :)))
Torebka obciachowa, ale przydatna ;)))
Torebka obciachowa, ale przydatna ;))) © k4r3l

Na lajcie ;)

Niedziela, 2 marca 2014 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Piersi są fajne, zespół Pawła Kukiza również ;) Swojego czasu byli krzywym zwierciadłem, w którym przeglądała się ówczesna rzeczywistość. Dziś czasy niby inne, Piersi również już nie te, ale od czego są stare kawałki ;) Co tu dużo kryć, jest jebnięcie, jest żywioł, jest zniszczenie ;)


Niedziela, przeciętny ludź by pewnie pospać raczył, poszedł na sumę, wrócił na rosół i zasiadł przed telewizorem oglądając skoki na zmianę z gorącymi wiadomościami od naszych wschodnich sąsiadów. Nuuuuuda ;) Tym razem w górki z zamiarem trzaśnięcia kilku mocniejszych podjazdów wybrali się Aniuta z Funiem, więc postanowiłem wyjechać im na przeciw. Słowo daję, ten rower przez dwa dni przejechał więcej niż przez ostatnie dwa lata :D
Wał w Czańcu ;)
Wał w Czańcu ;) © k4r3l

Ale, że się trochę obijali po drodzę (ja nie wiem po co im te carbony pod dupami :P), więc żeby nie czekać pojechałem sobie Kęt. W Kentucky nie ma absolutnie nic ciekawego, ot miasto zupełnie podobne do Andrychowa, nawet rynek mają tak samo brzydki i betonowy ;) Posiedziałem tam pół godziny licząc, że gdzieś tędy przemknie dwuosobowy peleton z Jaworzna, niestety... Przmeknęła tylko fala wychodzących z kościoła wiernych ;)
Na zaporze w Czańcu ;)
Na zaporze w Czańcu ;) © k4r3l
Panoramka gratis ;)
Panoramka gratis ;) © k4r3l

Telefon od Tomasza rzuca nowe światło na sprawę: są już w Kobiernicach i trochę im zejdzie na reanimacji Anki :) No to curig. Obróciłem z powrotem w niespełna pół godziny. Chwila na tzw. uprzejmości i wycieczki słowne, trochę pogaduch i z racji niedysponowanej Aniuty jadziemy dziadkowym tempem przez Wielką Puszczę na taki mini-podjeździk zwany Przełęczą Targanicką :)
Betonowe Kentucky ;)
Betonowe Kentucky ;) © k4r3l
Puszca przyjazna rowerzystom ;)
Puszcza przyjazna rowerzystom ;) © k4r3l

Niby niewielka zmarszczka, ale momentami nachylenie rzędu 12-13% robi swoje. Anka zrobiła to na 1,5 raza, zjeżdżając w połowie na dół. Ostatecznie wyjechała na górę zakosami na zaciśniętym hamulcu i z zapasem jednej koronki na swojej mikroskopijnej kasetce, haha. A było rzucać rowerem? :D Nie ma litości, przed górkami się klęka, bo one uczą pokory! Ja zresztą jadąc tu kilka lat temu po raz pierwszy skapitulowałem :)
Anka zaczyna podjazd ;)
Anka zaczyna podjazd ;) © k4r3l

Pojechałem odprowadzić ich do Zatora, po drodze spotkaliśmy zmierzającego na Kocierz Krzycha, którego w ostatniej chwili spostrzegłem :) Gdyby nie moi kompani pewnie bym się z nim zabrał, no ale jako gospodarz musiałem się odpowiednio zachować. W Wieprzu jeden postój na pepsi i dwa kit-katy, by już powoli zaczynało mnie odcinać. Chwilę później nastąpiło gwałtowne załamanie pogody i temp. spadła do 3.5 stopnia!
Wjechała za drugim razem, ale z przerwą ;) Powinna zjechać i spróbować raz jeszcze :D
Wjechała za drugim razem, ale z przerwą ;) Powinna zjechać i spróbować raz jeszcze :D © k4r3l

Pojechałem jeszcze kawałek z nimi i na wysokości Gierałtowiczek zrobiłem nawrót - nie było sensu dalej jechać, bo zaczynało mi zdrowo pizgać w ręce, a później doszły do tego stopy. Pożegnaliśmy się i każdy pomknął w swoją stronę. Przed nimi jeszcze jakieś 50km, a mnie zostało raptem 15. Dziwna pogodowa niedziela, ale z racji na integracyjność ostatecznie całkiem udana ;)

Transport zastępczy ;)

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(9)
Zaczynali od czegoś co można by nazwać industrialnym metalem a skończyli póki co na post-black metalu. Ich ostatnia płyta jest wyśmienita - przemyślana i niezwykle spójna, dlatego zmierza ona właśnie do mnie za pośrednictwem poczty ;) Świetne mamy kapele w kraju!

Jako że awaria w toku a nie napalam się na nowy suport polując na używkę a jednocześnie przeglądam ramy (również używki i również kellysa, co by najmniej kłopotu były z ewentualnym przełożeniem szpejów) pojechałem swoim ex-rowerem :) Do tej pory jeździła na nim siora, ale jeździła to dość spore nadużycie - sporadycznie na niego wsiadała jadąc z koleżanką na ploteczki :)
Dawno staruszka tutaj nie było ;)
Dawno staruszka tutaj nie było ;) © k4r3l
Na Pilsku śnieg a u nas lampa ;)
Na Pilsku śnieg a u nas lampa ;) © k4r3l
Stąd można wyjechać na Potrójną ;)
Stąd można wyjechać na Potrójną ;) © k4r3l

Kilkanaście lat temu rama pasowała jak ulał, ale teraz 19,5 cala już nie wystarczy. Dobrze, że jakiś czas temu zainwestowałem w sztycę zoom'a o dość konkretnej długości, więc można było wysunąć sporo. Przekręciłem tylko spd'y i pojechałem na krótki trening po okolicy.
Kto odpowiada za wycinkę w Beskidach? Niemcy! ;)
Kto odpowiada za wycinkę w Beskidach? Niemcy! ;) © k4r3l

Zaliczyłem Kocierz wyprzedzając po drodze gościa na pro-szosie (pewnie dopiero zaczyna sezon, bo strasznie męczył bułę;) zjechałem do Kocierza Rychwałdzkiego i tam sobie pojechałem wzdłuż dolinki aż na sam koniec asfaltu. Przyjemna, dzika (na drzewach widać ślady bobrzych kłów siekaczy ;) i cicha okolica.
Bez czasówek to i postój sobie zrobiłem na podjeździe ;)
Bez czasówek to i postój sobie zrobiłem na podjeździe ;) © k4r3l

Zagadał mnie gość - piechur, który przyszedł od strony Suchej. Zdziwił się, że tą drogą dojedzie na Kocierz, więc pokierowałem go na zielony szlak w kierunku Ścieszków Gronia. Po drodze sporo rowerzystów, głównie szosowców właśnie. Z jednym pogadałem chwilę na Beskidku on pojechał dalej a ja zjechałem na chwilę do Puszczy po to, by ponownie wspiąć się na przełęcz. Krótki, ale dający wycisk (sporo podjazdów) trening.

Beskidy po labie ;)

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(8)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt wrocławskiego Elysium. Płyta swojego czasu otrzymała ode mnie 10 punktów na 10 możliwych i wciąż podtrzymują tą ocenę, bo mimo upływu kilkunastu lat muzyka broni się wyśmienicie.


Po przebimbanym poprzednim weekendzie wystąpiło u mnie mocne postanowienie poprawy. Nikt na jazdę nie reflektował pojechałem więc sam - łaski bez :P Po kilkunastu minutach w nizinnym błocku odechciało mi się jeździć. Była po prostu tragedia. Ale nie dałem za wygraną i pojechałem wyżej - z daleka widziałem białe plamy na szczytach okolicznych górek, więc była szansa na normalną jazdę.
Zaczęło się dość niewinnie ;)
Zaczęło się dość niewinnie ;) © k4r3l

Im wyżej tym więcej śniegu ;)
Im wyżej tym więcej śniegu ;) © k4r3l

Kiedy już wyjechałem na ten nasz Leskowiec (922m n.p.m.) to poczułem, że żyję. Piękna zimowa aura, w tle wyraźnie widoczne szczyty Tatr i pierwszoplanowy majestat Diablaka - aż zachciało mi się kręcić dalej! Pojechałem więc grzbietowym czerwonym, bo to była jedyna gwarancja nie występowania błota.
Beskidzki raj ;)
Beskidzki raj ;) © k4r3l

Skrzyczne w tle i nieptrzetarta ścieżka przde mną ;)
Skrzyczne w tle i nieprzetarta ścieżka przede mną ;) © k4r3l

I faktycznie, cała droga z Leskowca aż po Kocierz upłynęła pod znakiem białego szaleństwa. Na trasie masa trekkingowców, sporo młodzieży - widać ostatnie dni ferii zachęciły ich do wyjścia w góry. Wszyscy jak jeden mąż zdziwieni byli obecnością na szlaku rowerzysty ;)
Totalna zima!
Totalna zima! © k4r3l
Udało się podjechać, nie bez walki ;)
Udało się podjechać, nie bez walki ;) © k4r3l

Śnieg był dość niestabilny co powodowało niezliczoną ilość uślizgów. Było z tym trochę zabawy :) Co się człowiek nakręcił pedałami pod górkę to jego - na pewno zaprocentuje to w przyszłości. A co poza tym? Cisza, spokój, dziki klimat - ten szczególnie odczuwalny był w Rezerwacie Madohora - sercu Beskidu Małego! Całkiem udany dzień pomimo nieciekawego początku!
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;)
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;) © k4r3l

Walory widokowe Potrójnej ;)
Walory widokowe Potrójnej ;) © k4r3l

Szatanista w Sralpe ;)

Poniedziałek, 3 lutego 2014 · Komentarze(11)
Tytuł adekwatny zarówno do wycieczki jak i do dnia premiery nowej płyty Behemoth. Właśnie słucham Adama Darskiego vel Nergal w, o dziwo!, Trzecim Programie Polskiego Radia (Behemoth w Trójce, dacie wiarę?;), w audycji "Przed godziną zero" i dziw mnie bierze jaki to spokojny, opanowany i elokwentny człowiek. Do wszystkiego doszedł swoją ciężką pracą, wytrwałością a Wy i tak nazwiecie go "szatanistą"... Ech ;)


Wolny poniedziałek nie zdarza się zbyt często ale po takim dniu jak dzisiejszy skłaniam się ku częstszemu przedłużaniu weekendów. Same plusy! Weekend dłuższy, tydzień pracujący krótszy, no i pogoda lepsza, niż w przykładowo ostatnią niedzielę. Siedzieć w robocie przy takiej aurze to grzech :P

Szklaneczka przed szczytem ;)
Szklaneczka przed szczytem ;) © k4r3l

Pojechałem sobie swój ulubiony klasyk począwszy od kilku leśnych duktów w kierunku Leskowca. Po drodze dowiaduję się od napotkanego turysty, że ze szczytu widać Tatry (kolejny powód, że wyjazd nie poszedł na marne;).

Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;)
Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;) © k4r3l

Faktycznie coś tam widać, niestety nie na zdjęciach. Ale zarówno Tatry Wysokie jak i Zachodnie były widoczne gołym okiem. Nie zabawiłem tam długo i pojechałem w kierunku mojego ulubionego szlaku. Z Przełęczy Anula, przez Gibasy w kierunku Łysiny!

Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;)
Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;) © k4r3l

Szlak ten, co zielony kolor ma, to rzecz w Beskdzie Małym wręcz fenomenalna na rower! Znajduje się w samym sercu tych gór i jest na tyle małopopularny, że można się tam poczuć niemalże jak w rezerwacie!

Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;)
Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;) © k4r3l

Owszem, docierają tam skrawki cywilizacji, ale umówmy się, drewniana chata z wygódką, znudzony owczarek niemiecki czy kapliczka nie czynią z tego miejsca metropolii ;) Dziś dodatkową niespodzianką był lód na trakcie w postaci wszelakiej. Zabawa więc była przednia ;)

Bobslej jak w Soczi ;)
Bobsleje jak w Soczi ;) © k4r3l

Na koniec funduję sobie przejażdżkę asfaltami wzdłuż malowniczej dolinki Kocierza Moszczanickiego. Ależ tam jest pięknie! Kulminacją tej drogi jest bardzo fajny podjazd do najpierw żółtego a później czerwonego szlaku przed Potrójną. Rewelacyjna opcja powrotu na drugą stronę zamiast zjeżdżonego do bólu asfaltowego Kocierza.

Na Gibasach jak na wczasach ;)
Na Gibasach jak na wczasach ;) © k4r3l

Teraz już tylko zjazd do Rzyk Praciaków (sam szczyt Potrójnej odpuszczam - robi się późno i chłodno). Końcówka zjazdu (nowa opcja) - wybornie smakowita! Koniecznie do powtórzenia i odnalezienia początku tej cudownie technicznej rynienki!

Zbójeckie Okno robi wrażenie ;)
Zbójeckie Okno robi wrażenie ;) © k4r3l

Życzę Wam i sobie samych takich poniedziałków. Zróbcie sobie przerwę od pracy, od codzienności, przestańcie gonić za pieniądzem, wróćcie do korzeni, nie pożałujecie! ;)

Sralpe & Szymonbajk ;)

Sobota, 1 lutego 2014 · Komentarze(13)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt, które zrodziła białostocka ziemia. Bright Ophidia to był swojego czasu twór wybijający się ponad przeciętną i wyprzedzający swoje czasy. Dziś zostało po nich już tylko wspomnienie i kilka intrygujących krążków. Set your madness free!


Każdy ma swoje Calpe i każdy zna pewnie jakiegoś Szymona, który jeździ na rowerze ;) Nasze polskie Calpe to cudownie brzmiące Sralpe, które występuje w różnych zakątkach naszego zmienno-klimatycznego kraju. Choć idea wyszła bodajże gdzieś z nadbałtyckich landów ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;) © k4r3l
I jeszcze pokazują, że jest OK ;)
I jeszcze pokazują, że jest OK ;) © k4r3l

Pojechaliśmy z Szymonem pierwotnie na Leskowiec, ale po mozolnym podjeździe zarządziliśmy przeciwny kierunek. W sumie niedługo byliśmy w górkach, bo chwilę później już zjeżdżaliśmy jakąś nieoznakowaną dróżką do Rzyk Praciaków. Szlak taki sobie, nieuprzątnięty przez leśników i raz po raz różnej wielkości patyczaki atakowały mój napęd.
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D © k4r3l
Tu mnie jeszcze nie było ;)
Tu mnie jeszcze nie było ;) © k4r3l

Ale gałęzie to nie jedyna atrakcja z jaką przyszło nam się zmierzyć. Nieco niżej trafiliśmy na pięknie zakonserwowaną lodową ścieżkę, której nie było jak ominąć. W końcu idąc krajem jakoś się udało. Chwilę później lekka dekoncertracja i miałem glebkę przed oczami. Cudem się jakoś wyratowałem zeskakując z roweru przed kamienistym rowem. Noty mogłoby być całkiem wysokie za styl :)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;) © k4r3l
Błotko musi być ;)
Błotko musi być ;) © k4r3l

Pożegnałem się z Szymkiem, który wracał oblewać zaliczoną matmę, a ja pojechałem jeszcze przez łąki i pola Zagórnika na mój ulubiony odcinek zielonego szlaku, którym wróciłem do domu. Chciałem jeszcze po drodze zaliczyć myjkę, ale była spora kolejka, więc kolejną godzinę poświęciłem na doprowadzenie roweru do jako takiego stanu ;)
Tradycyjna polska zima ;)
Tradycyjna polska zima ;) © k4r3l

ps. postanowione - widzimy się na Beskidy MTB Trophy 2014, choć nie wiem jeszcze z kim, bo większość chyba wybrała Sudety MTB Challenge ;)

Zimo przybywaj! ;)

Niedziela, 26 stycznia 2014 · Komentarze(6)
W oczekiwaniu na kilka premier płytowych powrót do staroci. Prawie 20letni materiał Anathemy broni się dziś wyśmienicie. Wrzucam wersję live z Krakowa, bo to świetny gig był a ludziska, jak widać na załączonym obrazku, bawili się przednio!


Wow! Ależ pięknie "przyzimiło" ;) W nocy dosypało trochę świeżego puchu i od razu zrobiło się przyjemniej. Zerknąłem na meteogramy i wyczaiłem, że między 13 a 16 będą najkorzystniejsze warunki (głównie sprzyjająca temperatura). Dziś sam, bo reszta skacowana albo zajęta czymś innym. Nie przeszkadzało mi to wcale.

To jest to!
To jest to! © k4r3l
Nowy podjazd odkryty ;)
Nowy podjazd odkryty ;) © k4r3l

Nie zabrałem nawet słuchawek, bo w sumie robienie zdjęć przy tej plątaninie kabli byłoby tylko bardziej kłopotliwe. A im mniej postojów tym lepiej. Początkowo było mi cholernie zimno w palec środkowy lewej ręki - zdawało się, że tracę czucie w tym miejscu, ale z każdą kolejną minutą stan ulegał poprawie. Postoje planowałem ograniczać do minimum, tak by sięgnąć tylko po termos do plecaka, ale nie dało się...

Można się odprężyć ;)
Można się odprężyć ;) © k4r3l
Odrobina skupienia na korzonkach ;)
Odrobina skupienia na korzonkach ;) © k4r3l

Panujące w lesie znakomite warunki zachęcały do częstego sięgania po aparat. Mimo iż poruszałem się w lwiej części szlakiem turystycznym nie spotkałem tam żadnej żywej duszy! Aczkolwiek jakieś pojedyncze ślady można było zauważyć. Odizolowałem się tym samym od cywilizacji i chłonąłem ciszę oraz specyficzne odgłosy charakterystyczne dla zimowej jazdy (skrzypienie zmieszane z szelestem przyprószonych śniegiem i przymrożonych liści). RE-WE-LAC-JA!

I łancuch można łatwo przesmarować ;)
I łancuch można łatwo przesmarować ;) © k4r3l
Samowyzwalacz na 10s i sprint do roweru ;)
Samowyzwalacz na 10s i sprint do roweru ;) © k4r3l

Brak kolcowanych opon w żadnym wypadku nie stanowił problemu. Pozwoliłem sobie na kilka technicznych odcinków i jedynym minusem ich pokonywania była odpowiednio zmniejszona prędkość. Poza tym FUN na maksa i człowiek czuje, że żyje. Chociaż w weekend :D


MroozBike ;)

Sobota, 25 stycznia 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Co ja się z tą płytą namęczyłem, to moje. Wszędzie zachwalają, mianują płytą roku, ogłaszają sensacją i rewelacją, a mnie ona tylko irytowała ;) A sam żem ją kupił i siłą rzeczy słuchałem. Plan był taki, żeby słuchać do porzygania lub do momentu aż mi się zacznie podobać. Udało się to drugie, ale płyta wg mnie jest tylko dobra ;) Za to ta ścieżka wchodziła mi od samego początku:
Nie zliczę warstw, które miałem dziś na sobie ale i tak było mi momentami zimno. Termometr pokazał "tylko" -10, ale wiatr na otwartych przestrzeniach zrobił swoje. Nie pomogła folia strecz na bucie pod ochraniaczami, za to w miarę dawały radę stare rękawiczki Chiby z windstoperem i jakimś tam ociepleniem. Staraliśmy się pokręcić głównie w lesie, gdzie nie dość, że było cieplej, to jeszcze zagościła tam piękna zima - taka jaką lubię najbardziej, bez błota, bez soli, naturalna.

Krótko, ale na maxa ;)
Krótko, ale na maxa ;) © k4r3l