Wpisy archiwalne w kategorii

30-60

Dystans całkowity:10702.89 km (w terenie 1826.50 km; 17.07%)
Czas w ruchu:618:41
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:215214 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:57468 kcal
Liczba aktywności:252
Średnio na aktywność:42.47 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Przedostatni?

Niedziela, 30 grudnia 2012 · Komentarze(7)
Kategoria 30-60, bike: Medżik, BS
Dziś będzie lajtowo. Ostatnio sobie przypomniałem o tym zespole, bo to kawał genialnego rockowego materiału. Norweski Green Carnation zaczynał jako doom/death metalowa kapela, ale niedługo wytrzymali w tej stylistyce. Słuchając chociażby tego kawałka śmiem twierdzić, że lepiej się nie mogło stać. Te hammondy! Lata 70te spotykają 90te (czyli wszystko co najlepsze w muzyce). Arcydzieło!


Kiedy wyciągnąłem w sobotę Medżika z ciemni szczęka mi opadała - wszystkie błyszczące części pokryte były rudo-rdzawym nalotem, z którym uporałem się częściowo za pomocą... pepsi i szczoteczki :) To pozostałości po ostatnim wypadzie... W niedzielę pojechałem kontrolnie w teren sprawdzić czy wymroziło to ostatnie błoto. Faktycznie, na odcinku w stronę Kocierza suchutko, ale końcówka zielonego to białe pozostałości po nartostradzie, a więc z buta...
Na lodzie ;) © k4r3l

Na zjeździe mijam dwóch bikerów stojących na skrzyżowaniu, jadę chwilę dalej, ale nie dają mi spokoju. Chwilę później dotarło do mnie, że to przecież Funio buja się wszędzie w tej oczojebnej kurteczce no i bez kasku;) Zatrzymuję się pod kościołem w Targanicach, wyciągam telefon, dzwonie do niego... patrze a tu jadą - Tomek i Janusz. Te jaworznickie bestyje dotarły aż tutaj, szacun dla nich, bo siły mają niespożyte. Niestety nie chcieli skosztować mojej herbatki "z prundem" (malina + krupnik cytrynowy:) Odprowadziłem ich do Andrychowa a potem odbitka na Rzyki Jagódki.
Audyt z Jaworzna ;) © k4r3l

Zachciało mi się Leskowca i pojechałem, na początku ok, sucho, problemy zaczęły się na singielku pod Groniem JPII - szklanka taka, że musiałem iść z rowerem na plecach kilka metrów powyżej tego traktu. Koło schorniska pustki, jeszcze tylko kilka oblodzonych fragmentów i jest szczyt. Wieje jak cholera wiec łyczek na rozgrzewkę i powrót:)
Prawie początek podjazdu :) © k4r3l

Śniegu w górach ni ma :( © k4r3l
Zjazd czarnym (bardzo fajny, stromy zjazd) i potem serduszkowym do Rzyk. Na samym końcu dobijam obręczą w jakiś leżący konar i za chwilę potem zmieniam dętkacza. W obręczy pozostało znaczne wgniecenie, ale na szczęście już od dawna planowałem wymianę, bo już prawie nie znać tego rowka oznaczającego zużycie... Git wypad, mimo wiatru słonecznie. Pod koniec zaczęło pizgać a herbatka się skończyła:/
Czarny i grudniowa jesień :) © k4r3l

Auć, nie ma co klepać idzie na złom... ;) © k4r3l


HZ: 11% - 0:23:02
FZ: 17% - 0:33:38
PZ: 60% - 2:01:31

Mini-max beskidzki ;)

Niedziela, 16 grudnia 2012 · Komentarze(5)
Tommy Say No to kapela z Bielska-Białej, a więc po sąsiedzku. Właśnie wracają do gry i lada dzień wydadzą swój najnowszy album! Czekam na tą płytę (pamiętam też jeden koncert na BB Feście), bo chłopaki tworzą kawał energetycznej muzy, a czego jak czego, ale energii na zimę nigdy nie za dużo! Ogień!


16 grudnia i temperatura plusowa, fachowcy nazywają ten czas... tada-bum-tss - przedzimiem ;) Kiedy wyjeżdżałem słońce jeszcze świeciło, ale wkrótce poddało się chmurom, które sprowadził południowy wiatr. Wyjazd bez planu, żeby się spocić i trochę podreperować sflaczałą łydę :) Po wczorajszej odwilży większość białego przepadła, pojechałem więc go szukać nieco wyżej, czyli na Kocierz.
Był śnieg i nie ma śniegu ;) © k4r3l

Na przełęczy pod ośrodkiem ruch znikomy, aut mało, spacerujących jeszcze mniej - widać wystraszyli się tej niezimowej aury. Ale przynajmniej znalazłem to czego szukałem, pół metrowa pokrywa śnieżna na stoku narciarskim robi wrażenie, strasznie ten śnieg jednak oblodzony i taki nienaturalny ;)
Na szczęście jest tam gdzie być powinien - w górach :) © k4r3l

Zjazd do doliny Kocierza Moszczanickiego na lajcie, buff dobrze chroni twarz przed pryskającym spod przedniego koła błotem. Co jakiś czas robiłem przystanki z przerwą na herbatkę. Na dole po drugiej stronie zdecydowanie zimniej, ale do tej pory jechało mi się dobrze, więc zdecydowałem, że to właśnie dzisiaj zrobię tytułowy mini-max, czyli jak największą liczbę przewyższeń na jak najmniejszym dystansie;) Wracając skręciłem w magiczną ulicę Widokową...
Na zjazdach się nie śpieszyłem ;) © k4r3l

Ci, którzy tam bywają, wiedzą z czym to się je;) Nie ujechałem 100m a już musiałem pomagać wyjechać chłopaczkowi, któremu zniosło tył auta poza drogę a napęd na przód i chyba nie do końca zimowy bieżnik sprawy nie ułatwiały. Ale udało się :) Jak widać, te znaki na początku tej drogi o wymaganych łańcuchach na koła nie są wcale przesadzone:)
Na dole szaro, buro i zimno :) © k4r3l

Droga jest fatalnie utrzymana, gdyby nie 'domowe sposoby' okolicznych mieszkańców, fragmenty z ażurowych płyt byłoby jeszcze gorzej. Zjechać zjechałem po drodze ostrzeżony przez kobitę, że poniżej wcale nie jest lepiej. Będąc na dole zmniejszyłem ciśnienie w kołach, wyjechałem na 3 barach, wróciłem chyba na 2 ;) Ale i tak koła uślizgiwały się pod górę.
Chyba wiadomo dlaczego ta ulica to Widokowa ;) © k4r3l

Trochę zaczęło mżyć na Kocierzu, ale nie zraziłem się tym i pojechałem jeszcze na Targanicką, by i ją zrobić naturalnie z dwóch stron ;) Wcześniej po drodze miałem jeszcze dwa starcia z luźno biegającymi czworonogami. Jeden, taka baryła na krótich nóżkach dotknąl mnie nawet nosem w kostkę, ale chyba nie był głodny ;) Wystraszył się odgłosu wypinanego buta ;)
Łańcuchy na koła albo piechotka ;) © k4r3l

Drugi notorycznie biega koło jednego gospodarstwa i wybiega na drogę jak gdyby nigdy nic. Ciągle sobie obiecuję, że zadzwonię na Straż Miejską, żeby zrobili z tym porządek i ciągle zapominam :) Pomimo gównianej pogody wyjazd udany, dodatnia temperatura i brak większych opadów pozwoliły na małe co nieco :)
Brzydka Targanicka ;) © k4r3l


Dwie przełęcze po zmroku ;)

Sobota, 24 listopada 2012 · Komentarze(4)
Chassis był mi do tej pory znany raczej na wyrywki. W ostatnich dniach miała premiera ich najnowszego klipu (do obejrzenia poniżej). Całkiem porządne rockowe granie na światowym poziomie! Z pewnością niejednego z Was zaskoczą pozytywnie!


Nie oszukujmy się, takich wypadów jak ostatnio już nie będzie. Ale też nie ma co przekreślać całkowicie rowerowania w nieco niższych temperaturach tudzież odrobinę gorszych warunkach :) Co prawda meteorolodzy przestrzegali przed dość uciążliwym zapyleniem woj.małopolskiego ale mimo to postanowiłem w końcu wyjechać po 2 tygodniach osadzania się tłuszczu :)
Atak mgły na Targanickiej :) © k4r3l

Był to także dobry pretekst do przetestowania ochraniaczy shitmano :) Z premedytacją ubrałem więc skarpetki stopki, te w których jeżdżę przy temp. + 20 i w górę, a na nie ochraniacze. Nabyta przeze mnie wersja składa się z ochraniaczy wewnętrznych i zewnętrznych. Te pierwsze tym razem zostały w domu. Natomiast zewnętrzne egzamin zdały śpiewająco, czasami wydawało mi się, że noga się nawet pociła, ale to złudne wrażenie było spowodowane smyrającym mnie po kostkach syntetycznym materiałem ;) Brak buffa na szyi i gębie odczułem dopiero na zjazdach, a rękawiczki jesienne dały radę na styk. Pod starą wiatrówkę z b'twina założyłem tylko koszulkę z krótkim rękawem i rękawki, co przy zaledwie 5 stopniach (a pewnie "0" na przełęczach) zagwarantowało mi komfortową temperaturę :) Jak widać w obecnych warunkach można ciągle kręcić na zewnątrz :)

Bajking pod wiszącą skałą ;)

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(10)
Jako, że wyjazd był stricte niepodległościowy trzeba by zapodać coś po polsku. "Kraina" bielskiego Eye For An Eye będzie jak znalazł. Jako bonus utwór "Droga" - oba z tegorocznej płyty zespołu zatytułowanej "Krawędź".


Flaga wywieszona, kawa i sowita porcja makaronu na śniadanie - można jechać ;) Takiej aury chyba mało kto się spodziewał. Ci, którzy postanowili spędzić 11 listopada w górach na pewno nie żałują. Z każdym tygodniem przybywa liści na szlakach, dziś momentami liściasta pokrywa była delikatnie mówiąc puszysta ;)
Rower mi się zdrzemnął;) © k4r3l

Na podjeździe pod Przełęcz Targanicką mijam dziewczynę i chłopaka prowadzących rowery. Sprzętowo nic im nie dolegało, problemem była jak się okazało kondycja - bywa i tak ;) Na Kocierzu spacerowicze i spacerowiczki w mokasynach i obowiązkowych kozaczkach. Ale Polska to przecież wolny kraj, więc każdy może obchodzić Święto Niepodległości po swojemu:)
Widokówka z Potrójnej ;) © k4r3l

Pojechałem w teren z zamysłem odnalezienia kolejnego wynaturzenia skalnego w okolicy - Zbójeckiego Okna. Ta osobliwa skała leży na żółtym szlaku między Potrójną a Łamaną Skałą. Najpierw jednak postanowiłem nasycić oczy widoczkami - Potrójna nadaje się do tego wręcz wyśmienicie. Z jednej strony Skrzyczne, Żar, Hrobacza, z drugiej Leskowiec, Babia, Pilsko i... Tatry! Tak, nie od dziś wiadomo, że z polan tej widokowej góry roztaczają się zacne panoramki!
Widokówka z Potrójnej II ;) © k4r3l

Z czerwonego szlaku zboczyłem na wspomniany żółty, trochę przekombinowałem i dopiero wracając się kawałek trafiłem na to, czego szukałem (N: 49° 46' 4'', E 19° 22' 18''). Skała robi wrażenie, w okolicy chyba tylko słynna Grota Komonieckiego może z nią rywalizować. To kolejna intrygująca atrakcja, którą można niestety łatwo przeoczyć poruszając się tylko najbardziej znanym czerwonym szlakiem...
Skała jest bycza ;) © k4r3l

Jak ona powstała?! ;) © k4r3l

Zbójeckie okno z... oknem bez zbója ;) © k4r3l

W drodze na Leskowiec podziwiałem sobie towarzyszące mi widoki, a to Kraków majaczył na horyzoncie, a to zza Hrobaczej Łąki wyłoniło się Jezioro Goczałkowickie. I to wszystko przy zaledwie dobrej widoczności! W ogóle szlak ten w kierunku z Kocierza na Leskowiec dostarcza wielu wrażeń. Ale będą z niego głównie zadowoleni miłośnicy technicznych odcinków podjazdowych. Trzeba się tam namachać nogami i nakręcić rękami. Miodzio!
W oczekiwaniu na śnieg - Czarny Groń:) © k4r3l

Ta plamka za górami to J.Goczałkowickie ;) © k4r3l

Innego zdania chyba byli bajkerzy jadący w przeciwną stronę. A było ich trochę, najpierw kilkuosobowa ekipa, w tym jeden gość z kamerką GoPro na kasku, później jeszcze kilka pojedynczych sztuk. Wszyscy jacyś tacy zadumani, nieobecni, nie zawsze chętni do odpowiadania na pozdrowienia, hehe.
Na Leskowcu - temat zdjęcia oklepany;) © k4r3l

Na Leskowcu nie zabawiłem byt długo, szybka fotka Babiej i Taterek i trzeba było się zmywać bo strasznie tam wiało, a ja bez nogawek;) Koło schroniska garstka ludzi, pewnie kilka godzin wcześniej były tam tłumy... Wróciłem zielonym przez Gancarz do samego Andrychowa. Zjazd z Gancarza poszedł sprawnie, zostały jeszcze serie interwałowe, które dały mi popalić, ale wszystko udało się podjechać i zjechać. Świetny dzień!
Końcówka szlaku zielonego, prawie w domu ;) © k4r3l


Producent się wycofał :D

Czwartek, 18 października 2012 · Komentarze(4)
Będzie staroć, bo raz, że starocie z reguły są lepsze od nowości, dwa, to dość wyjątkowy, nieco mniej grungowy a bardziej glam rockowy utwór od Alice In Chains. Nie zmienia to faktu, że głos Layne'a jest jedyny i niepowtarzalny!


Czwartek. Zapowiadany filmik raczej nie dojdzie do skutku - za mały budżet, hehe. Poza tym, kto by chciał oglądać mozolną wspinaczkę pod górę, to przecież nie to samo co ekstremalny zjazd w dół :) Anyłej, na szlaku coraz więcej liści, które może i fajnie wyglądają, ale jazdy nie ułatwiają. No i ta nieszczęsna godzina wyjazdy, nawet o 17 to już niestety zbyt późno, żeby nacieszyć się jazdą. Fajnie, że pogoda ciągle nas rozpieszcza, oby ten stan utrzymał się jeszcze przynajmniej przez miesiąc :D
Ten podjazd daje w kość - na zdjęciu oczywiście płaski jak dupa węża :) © k4r3l


Błotna maseczka w Beskidzie Małym :)

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(6)
Niestrudzony kontestator, bard współczesnego podziemia, którego postrzeganie rzeczywistości jakie prezentuje w swoim projekcie Energy Level Low pokrywa się nierzadko z moim własnym. Fajnie się pośmiać, przełączyć się w tryb lekkoducha, ale świat w jakim przyszło nam żyć jest, uwaga, młodzieżowe słowo: pojebany i tylko od nas zależy, czy będziemy udawać, że wszystko jest fajne, piękne i w ogóle zajebiste czy może zbierze nas na od czasu do czasu na refleksje i zaczniemy dostrzegać również i te negatywne strony. Wulgary będą, także dajcie głośno :) Liryki dostępne po odpaleniu klipu w YT...


Po całonocnych opadach wiedziałem, że na szlakach łatwo nie będzie. Nie spodziewałem się też aż tak zajebistej pogody - aura tego dnia dopisała. Zacząłem klasycznie od Kocierza, nawet na tym krótkim szlaku spotkałem kilku turystów, dalej było ich coraz więcej i więcej. Aż mnie gęba od mówienia wszystkim "dzień dobry" i "cześć" boli teraz bardziej niż kończyny:)
Będzie tłok na szlaku (Przełęcz Targanicka):) © k4r3l

Reakcje napotykanych ludzi na moją skromną osobę były przeróżne, a to grupce sympatycznych staruszek z kijkami wyrwało się "O Jezusiu!", niektórzy starali się nawiązywać konwersację: "a to Pan ma jeszcze siłę, żeby dzień dobry mówić?" czy klasyk, chwilę po tym jak kamienie zmusiły mnie do zejścia z roweru na dosłownie pół minuty "A co to, odechciało się pedałować?". No kurde, chopie! Na Potrójnej jakaś parka sobie śpiewała znane polskie poprockowe piosenki - wydaje mi się, że musieli coś palić, w najlepszym przypadku byli zwyczajnie szczęśliwi, bo to chyba nie jest normalne, łażenie po górach, trzymanie się za ręce i śpiewanie polskich hitów z przed lat... Dziwna ta dzisiejsza młodzież:)
Na czarnym szlaku z Potrójnej ;) © k4r3l

Zjechałem czarnym szlakiem do Rzyk - pierwszy i chyba ostatni raz, bo pomimo iż początek był obiecujący, to chwilę dalej zamienił się w kamienistą rynnę nachyloną pod dość sporym kątem. Tak czy inaczej, to fajny skrót, zdecydowanie jednak odradzam w przeciwną stronę. W Rzykach szybki szpil asfaltem i kolejny atak - tym razem szlak serduszkowy na Groń JPII, czyli ex-Jaworzynę. I znowu: jakieś dzieciaki krzyczą: "O! Rower", chwilę później pada: "Dzięki" od kolesia, który trzasnął mi foto lustrem:), no i dialog z tzw. głową rodziny odpoczywającej na rozstaju szlaków czarnego i serduszkowego: "Pan czarnym jedzie, czarnym!", "Czarnym to może z powrotem zjadę", "A nie radzę, bo dużo gałęzi" "Aha, to dzięki". Były też dopingujące "Dawaj, dawaj" - strasznie mnie to rozprasza i wybija z rytmu:)
Serduszkowy na Groń JPII ;) © k4r3l

Na Gancarzu pustki :) © k4r3l

Na Leskowcu układam plan zakładający powrót przez Gancarz. Tym razem żadnej gleby po drodze nie zaliczam i mogę wreszcie sprawdzić dokąd prowadzi nieoznakowana droga odbijająca od zielonego szlaku początkowo dość łagodnie. Jak się okazuje tylko początkowo - kończę w regularnym, kamienistym potoku spływającym półtorametrowej wysokości wąwozem :)
Wdoczek spod Gancarza na Beskid Andrychowski :) © k4r3l

Końcówka zjazdu :) © k4r3l

Na sam koniec kilka megapanoram, do otwarcia w osobnych oknach. Tak by choć minimalnie przybliżyć Wam specyficzny urok Beskidu Małego.

Potrójna(1), Potrójna(2), Potrójna(3) oraz Groń JPII i Leskowiec.

HZ: 25% - 0:49:35
FZ: 19% - 0:37:14
PZ: 48% - 1:34:18


Poza szlakiem, czyli tam gdzie białe skarpetki stają się szare :)

Poniedziałek, 24 września 2012 · Komentarze(7)
Ja pierdziele, Devin to geniusz! To nic, że co druga jego piosenka miałaby szansę w Eurowizji, hehe. Gość ma nieziemski talent do tworzenia wyjątkowych, epickich, przejmujących i chwytliwych utworów. Takich jak chociażby ten:


Tytuł nawiązuje do ostatniego arcydzieła free rideowej kinomatografii - "Where The Trail Ends". Oczywiście moja jazda ma z tymi wycznynowcami niewiele wspólnego, ale łączy nas zamiłowanie do dzikiej przyrody, odludnych miejsc i dwóch kółek. Tym razem postanowiłem eksplorować Beskid Mały z nieco innej perspektywy. Owszem, na tradycyjnych, oznakowanych szlakach gościłem często, ale nie odpuszczałem okazji zjechania w nieznane.
W objeciach bestyji :) © k4r3l

Tym sposobem po zaliczeniu celu numer 1, czyli Jaworzyny postanowiłem wrócić tą samą drogą (czyli szlakiem niebieskim) i rozpocząć zjazd w kierunku Żaru (szlak czerwony). Tuż przez Kiczorą (to ten szczyt, z którego można sfocić Żar z góry) zjechałem w boczną dróżkę. Wyryte na drzewie scyzorykiem słowa "Wlk. Puszcza" zwiastowały zawitanie do znajomego rejonu.
Główny cel wycieczki - Jaworzyna :) © k4r3l


Tutaj -> TO po co przyjechałem ;)

Zjazd ciągnął się w nieskończoność, czasami trasa potrafiła zaskoczyć (raz o mało co nie wypadłem przez kierownicę, innym razem musiałem skapitulować i sprowadzić rower po kamerdolcach). Asfaltową Wielką Puszczę znam jak własną kieszeń, więc wiedziałem w momencie wyjechania na drogę gdzie jestem, nie chciałem jednak drugi raz męczyć się na asfalcie. Odbiłem w pierwszą lepszą dróżkę pod górę, trochę kluczyłem, wróciłem i wybrałem kolejny wariant, który doprowadził mnie do miejsca wczorajszego pobytu - skoczyłem lekkim wypychem na... Trzonce.
Zpowrotem na czerwonym :) © k4r3l

Stacja meteo z widokiem na Jaworzynę - tam byłem :) © k4r3l

Tym sposobem miałem okazję pokonać ten odcinek zielonego szlaku w przeciwną stronę niż ostatnio. Przy okazji natrafiłem na jakąś starą, ale chyba wciąż czynną stację meteo (duży maszt z biało-czerwoną flagą, wysoka antena oraz kilka czujników wiatru). Dobry trip, duuuużo podjazdów w terenie, a na dokładkę boskie widoki z czerwonego szlaku za Kocierzem - Babia, Pilsko... ośnieżone Tatry!
Będzie, że się powtarzam, ale uwielbiam ten widoczek (dziś Żar i Skrzyczne jak na dłoni:) © k4r3l


HZ: 28% - 0:58:08
FZ: 24% - 0:48:26
PZ: 37% - 1:15:14


Trzonka w Beskidzie Małym ;)

Sobota, 22 września 2012 · Komentarze(7)
Wrzuciłbym nutkę, która mi dzisiaj towarzyszyła, ale nie chcę siać popłochu wśród odwiedzającej to miejsce gawiedzi, więc zapodam po prostu pieprzonego hiciora Filter. Już bardziej melodyjnie się nie da! A spróbujcie tylko napisać, że Wam się nie podobało :)


Sobota, wreszcie można wyjechać o jakiejś rozsądnej porze. Tym razem bez czasowej napinki, nacieszyć się terenem i widokami ze szlaków. Dawno nie było mnie na Trzonce, a to miejscówka bardzo malownicza (w linii prostej mamy z tego szczytu widok m.in. na Żar i Skrzyczne).
Mordercza ścianka z Jawornicą w tle :) © k4r3l

Zacząłem więc od jazdy w kierunku Przełęczy Targanickiej, jednak przy pętli autobusowej odbiłem w prawo. Tam to jest dopiero asfaltowa ścianka! Miałem wrażenie, że o wiele bardziej stroma niż na samą przełęcz.
Po chwili już jesteśmy na zielonym szlaku... © k4r3l

Dalej zielonym, na którym spotkałem kilku turystów, jeden z nich polecił mi źródełko przy kapliczce. Z początku nie skojarzyłem miejsca i dopiero po czasie dotarło do mnie, że przecież doskonale je znam. Skorzystałem ze "świętej wody" mając w uszach nieświęty death metal, hehe.
A trzeba Wam wiedzieć, że szlak jest zacny :) © k4r3l

Ten szlak ma potencjał, mimo iż generalnie przypomina niewinną szutróweczkę, to na podjazdach potrafi z człowieka wycisnąć siódme poty. Głównie za sprawą dość technicznych fragmentów usłanych kamieniem maści wszelakiej.
O czym zaświadczyć mogą widoki takie jak ten... © k4r3l

Widoki z Trzonki i polanki chwilę dalej to po prostu majstersztyk. Mnie dodatkowo trafiła się ciekawa gra świateł, mógłbym tam siedzieć i siedzieć, ale nie mogłem. Zjazd do Wielkiej Puszczy jak zwykle ekstremalny, jedna noga wypięta, rower znosi do wypłukanego przez wodę żlebu. Teraz już wiecie po co mi takie opony-baniaczki:)
i ten :) © k4r3l

Asfaltem przez Wielką Puszczę lajtowo, tym razem postanowiłem wypróbować -> wariant uphillowy na Kocierz, który na swojej stronie proponował Michał Książkiewicz, czyli znany wszystkim uphillowcom - Genetyk. Jego wariant bardzo mi przypadł do gustu - jedziemy niby drogą zwózkową, ale dość sprawnie nabieramy wysokości, 10-15m w górę, wypłaszczenie i tak dalej. Wyjeżdżamy na czerwonym szlaku minutę od ośrodka na Kocierzu.
Na koniec jeszcze fotka dla tych, których dziwią opony 2.2 ;) © k4r3l

Zjazd zielonym nieco szybszy niż ostatnie z racji tego, że pora wczesna i stosunkowo jeszcze jasno. Tuż po schowaniu roweru z lunęło jak z cebra;) Fajnie jest być znowu na szlaku. Forma na podjazdach jest, teraz pora na technikę.

Dwie zacne panoramki, -> jedna zacniejsza od -> drugiej.

HZ: 27% - 0:36:58
FZ: 27% - 0:37:23
PZ: 39% - 0:53:53


Koniec rowerowego postu :)

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(8)
Godzina mojego wyjazdu pokrywała się z godziną rozpoczęcia jednej z najlepszych trójkowych audycji, czyli -> Piosenki bez granic. Wojtek Mann wiedział jak rozpocząć: cover "Smoke on the Water" w wykonaniu Carlosa Santany & Jacoby'ego Shaddix'a (chyba z Papa Roach) dodał energii. Dalej było jeszcze ciekawiej wystarczy zerknąć na dzisiejszą -> playlistę. Niestety 2h minęły jak z bicza trzasnął i na antenie pojawił się Hirek Wrona, który jak wiadomo propaguje hip-hop. Polski hip-hop, dodajmy:/ Mnie natomiast ujął totalnie ten kawałek, wrzuciłbym go spokojnie na soundtrack to "Kill Billa" czy "Pulp Fiction"...


Co to były za dwa tygodnie. Z czasem bywało różnie, kiedy był, nie miałem chęci, kiedy miałem chęci, było co innego do zrobienia. Trochę pomagałem przy małym remoncie, ale to i tak mnie nie usprawiedliwia nawet w 10%...
Dzisiaj w kratkę, dużo chmur, jest też słońce, najważniejsze, że nie pada :) © k4r3l

Myślałem nawet ostatnio trochę nad jakimiś rowerowymi eventami, wiecie bez napinki. ->BSOrient wydawał się naprawdę fajną opcją na spędzenie wolnego czasu, ale ostatecznie decyzji nie podjąłem. Poczytam relacje uczestników i może spróbuję za rok:) Jak się uda to fajnie byłoby jeszcze wystartować w ->Uphill MTB.

Dziś wybrałem się standardowo na Kocierz. Zaraz na początku spotkałem dalszego sąsiada ze znajomym prowadzących rowery pod górę. Myślałem, że jakaś awaria, ale oni preferowali po prostu bikewalking, hehe.
Sielankowo w Kocierzu Rychwałdzkim:) © k4r3l

Dawno nie było mnie w Kocierzu Rychwałdzkim. Chyba podobnie urokliwa miejscówka jak Dolina Białej Wisełki - kilkukilometrowa wąska i kręta droga pnąca się delikatnie w górę wzdłuż potoku otoczona lasami i górami.. Niedziela rano to idealna pora na objazd tej miejscówki, ludzie dopiero wychodzą z kampingów, rozpalają pierwsze ogniska, cisza, spokój.
Ostre górki są ok, ale takiej drodze też nie można się oprzeć:) © k4r3l

Można nasycić wzrok zielenią a płuca wypełnić świeżym powietrzem o zapachu mokrego drzewa :) © k4r3l

Podczas powrotu przez Kocierz minęło mnie sporo starych samochodów rajdowych, rozpoznałem fiaty, maseratti i czerwonego porshe:) Jako, że nie mam nigdy do bankomatu po drodze zajechałem dziś i przy okazji rzuciłem okiem na ponoć "słynny" andrychowski most. Sami możecie sobie sprawdzić jak postępują prace ->tutaj.
Mogli go chociaż efektownie zdetonować a nie tak dziubać po kawałku :) © k4r3l

Następnie rundka obok Domu Kultury, w którym trwa turniej Counter-Strike'a :) i wbitka na na najlepszego gofra w mieście za, dodajmy to, uczciwą cenę:)
Goferek z gumą na kartoniku (guma własna:) © k4r3l

No i na koniec nasuwająca się oczywista konkluzja: fajnie jest znowu pokręcić :)

Koziańskie dożynki :)

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · Komentarze(7)
Dobrze jest mieć pasję, prawda? O tym też śpiewa Anka na nowej pycie Eye For An Eye. Mój ulubiony, megapozytywny kawałek z płyty pod tytułem "Krawędź". Nie mogłem nigdzie znaleźć tego kawałka, więc wrzuciłem go sam na YT :) Jest krótki, więc spokojnie możecie odpalić podgłaśniając nieco volume :))


Mimo ciulatej pogody postanowiłem przejechać się rekreacyjnie. Wybrałem się do Kóz na oficjalne dożynki województwa śląskiego by przyjrzeć się warsztatom dekupażu prowadzonym przez Bulmę (www.bulma.art.pl). Miałem jechać bocznymi drogami ale się oczywiście pogubiłem i wyjechałem z powrotem na krajówkę w Bujakowie.
Słomiany starosta zaprasza do Kóz:) © k4r3l

Na miejscu ludzi w tzw. cholerę :) Ulokowałem się z rowerem pod namiotami za przyzwoleniem szanownego grona >>_LGD i stamtąd obserwowałem całe to dożynkowe towarzystwo:) Atmosfera sielankowa, ze sceny niosło się gorolskie zaciąganie, piski, okrzyki i inne folkowe dźwięki. Powrót przez Podlesie bezstresowy, trochę po drodze siąpiło, ale daleki jestem od stwierdzenia, że jechało się źle.
U stóp Magurki, czyli uphill palcem po mapie :DDDD © k4r3l

Generalnie gdyby nie te warsztaty pewnie nie wychyliłbym dziś nosa poza drzwi. A tak to miałem pretekst by się przejechać i wyjść do ludzi, hehe.