Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:11463.42 km (w terenie 3837.70 km; 33.48%)
Czas w ruchu:804:06
Średnia prędkość:13.67 km/h
Maksymalna prędkość:71.50 km/h
Suma podjazdów:258184 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:163 (84 %)
Suma kalorii:69886 kcal
Liczba aktywności:220
Średnio na aktywność:52.11 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Kocierskie MTB po deszczu ;)

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Dawno nie było coverów, prawda? Poza tym co może być lepszego niż jedna z ulubionych kapel przerabiająca inną ulubioną i na dodatek kultową kapelę. Tym razem w nieoficjalnej wersji live, czyli taki jakby nie było bootleg ;)




Po poniedziałkowej abstynencji pora było ruszyć cztery litery i dwa kółka. Niestety tuż po powrocie z pracy się rozpadało, kilka razy nawet grzmotnęło gdzieś w oddali, ale dwie godzinki później było w miarę sucho. Zanim się jednak zebrałem było już po 19, więc jedyną opcją jaka została był terenowy uphill na Kocierz, ale inaczej niż zwykle. Tym razem nie wjeżdżałem asfaltem na Targanicką, tylko odbiłem na mostku w prawo i piąłem się pod nie mniej stromą gorkę, czego dowodem były płyty ażurowe, które z reguły są kładzione na najbardziej stromych fragmentach...
Z Jawornicą w tle, po ostrej wspinaczce ;) © k4r3l

I tak między domostwami przeciskałem się w kierunku zielonego szlaku wyznaczającego granicę między województwami śląskim i małopolskim. Na górze zawróciłem i zjechałem na przełęcz i z tego miejsca rozpocząłem tradycyjną terenową wspinaczkę. Klimat w lesie po deszczu kapitalny, temperatura przyjemna, nad głową wciąż ołowiana chmury. Podjazd poszedł naprawdę sprawnie, opady były na tyle słabe, że nie wpłynęły na warunki na szlaku. Cały odcinek począwszy od asfaltu w Targanicach jest kapitalny, przewyższenia na tym zaledwie 5,5 kilometrowym odcinku zacne, no a na trasie esencja MTB, czyli luźne kamienie, mokre korzenie, szutry etc. Mam dziwne przeczucie, że ten wariant zagości w moim repertuarze na stałe. Żałuję tylko, że z racji szybko zapadającego zmroku nie mogłem wrócić tą samą drogą - wszak wypadałoby poprawić technikę na zjazdach...
Przełęcz Targanicka (to tam gdzie prowadzi ta wąska wstążeczka;) © k4r3l

Leskowiec i witamina D3 ;)

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Ok, obiecałem drugiego singla od Filter i oto on. Krótko i na temat.


Dziś było zajebiście, choć zza szyb słońce przekłamywało - w rzeczywistości było o wiele chłodniej. Uzbrojony w rękawki, nogawki i buffa na szyję (gardło naparza mnie od kilku dni) wyruszyłem na podbój szlaków Beskidu Małego. Z Andrychowa najszybciej w teren wjechać przez Pańską Górę (okoliczny pagórek, miejsce niedzielnych eskapad wielu spacerowiczów;). Tam swój początek ma szlak zielony, który pomimo kilku wymuszonych podejść jest bardzo miodny i momentami ma niezły flow. Chcąc uniknąć najostrzejszego butowania, czyli wspinaczki pod Gancarz odbiłem w nieoznakowaną ścieżkę i wyjechałem w centrum Rzyk. Po krótkiej asfaltowej kręconce znalazłem się ponownie w terenie, by rozpocząć uphill szlakiem serduszkowym na Leskowiec.
Beskidzki miks cz.1 ;) © k4r3l

Na szlakach zaskakująco sucho, pojedyncze błotne niespodzianki oczywiście się zdarzają, ale nie są one jakoś szczególnie uciążliwe. Dużo ludzi na tym odcinku, który jest w całości podjeżdżalny. Problemy zaczęły się dopiero na wąskim, trawersującym singielku pod Groniem JPII - tam jeszcze pełno śniegu o błota, jechać się nie da! Ale to jedyne takie nieprzejeżdżalne miejsce, od schroniska po sam szczyt (oprócz kilku brudno białych plam) już bez większych niespodzianek. Na szczycie garstka ludzi i wyjątkowo ciepło jak na tą górę - można było uzupełnić witaminę D3 delektując się ośnieżonym szczytem Babiej Góry, który był dzisiaj na wyciągnięcie ręki...
Beskidzki miks cz.2 ;) © k4r3l

Powrót nieco inną drogą - przez Gancarz a później już po własnym śladzie, czyli szlakiem zielonym w przeciwną stronę, do samego Andrychowa. Mam nadzieję, że pogoda się nie spipcy, bo póki co warunki w Beskidach są idealne do treningu. A Trophy, tuż, tuż :)

Pierwszy teren w Beskidzie Małym ;)

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Z racji dzisiejszego niezbyt entuzjastycznego wypadu nutka również stonowana, wręcz ślimacza, zupełnie jak tempo, które towarzyszyło temu ultra-krótkiemu wypadowi. Alice in Chains wracają i to wracają w wielkim stylu - poprzedni singiel z nadchodzącej płyty był delikatnie mówiąc słaby, ale "Stone" jest już o piekło lepszy. Był jeszcze trzeci kawałek, który wyciekł do sieci ("Phantom Limb") i tam działo się naprawdę dużo dobrego. Warto poszukać razem z wujkiem google, bo youtube go automatycznie kasuje...


Kompletna padaka dzisiaj wyszła. Pierwszy teren na nowych laczkach Conti (XK 2.2 na tył i MKII 2.2 na przód), więc powinno być ekscytująco, zamiast tego było tak sobie. Uphill zielonym szlakiem na Kocierz bez szału, generalnie sucho, ale wciąż dużo liści. Aha, no i trafiłem na 2 quadowców i jednego crossowca - oni to się chyba nigdy nie nauczą od czego są szlaki turystyczne... Na szczycie zrobiło się zimno i wietrznie, a więc niezbyt optymistyczna aura.
Migawki z terenowego uphillu na Kocierz - jest sucho;) © k4r3l

Zjechałem sobie czarnym szlakiem do Nowej Wsi - niestety tamten odcinek to porażka. Miejscami wciąż zalegał śnieg a dróżki były porozjeżdżane, błotniste i pełne gałązek po wycince... Trzeba poszukać innej alternatywy. Dalej odechciało mi się dalszej jazdy a to dlatego, że wczoraj nieźle przylamiłem i składając support założyłem na odwrót podkładki co zaowocowało naprawdę lipną pracą przedniej przerzutki, hehe. Ale przynajmniej odnalazłem przyczynę trzasków, zgrzytów - niesamowity syf wewnątrz supportu. Może jutro będzie lepiej...
Tak wyglądał support po 1000km zimo-wiośny ;) © k4r3l


/

3 x P, czyli popierdółka po przerwie ;)

Piątek, 12 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Dwa wpisy temu wspominąłem o pewnych rodzinnych rodzinnych koligacjach dwóch jegomości o nazwisku Patrick. Starszy z nich, Robert to aktor, młodszy, Richard, to wokalista. I to jaki wokalista! Zdziera zawodowo gardło w Filter - kapeli uprawiającej rocka industrialnego, czyli takiego z odrobiną elektroniki;) Najnowsza płyta w maju, a tymczasem do sieci trafiły dwa nowe numery. Do końca nie mogłem się zdecydować, który tu zamieścić, ale w końcu stanęło na "We Hate It When You Get What You Want" ;)


Dno i trzy metry mułu - tak można podsumować ostatnie 3 tygodnie. Nie działo się absolutnie nic rowerowego - widząc to co się dzieje za oknem kompletnie nie miałem ochoty się nigdzie ruszać. Już myślałem, że weekend będzie równie gówniany, bo pół piątku lało jak z cebra aż tu po południu przestało i nawet się przejaśniło. Długo się nie zastanawiałem, wsiadłem i pojechałem. Na Kocierz.
Fotka na podjeździe - toż to grzech ciężki ;) © k4r3l

Tylko tyle dziś, jak na taki długi przestój to nawet ok. W połowie drogi na przełęcz drogi robią się mokre, na poboczu wciąż zalega masa śniegu. W drodze powrotnej minąłem się z dwójką rowerzystów także nie tylko ja poczułem głód :) Dobrze w końcu zostawić zimowe ciuchy w domu :)

761

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(9)
Kidneythieves to nie tylko elektronika wepchana pomiędzy kąśliwe gitarowe riffy, to także akustyczne nagrania ukazujące głębię i wrażliwość tej muzyki. Tutaj wersja unplugged kawałka "Before I'm Dead", który w oryginale (również zajebistym;) pojawił się w filmie "Queen of the Damned". Ja tego nie widziałem, ale może ktoś widział i skojarzy ;)


Wyjazd raczej spontaniczny, chciałem pokręcić się po bliskiej okolicy ze wskazaniem na Kozubnik. No i faktycznie do Kozubnika dotarłem swoim ulubionym wariantem, czyli przez Bukowiec a później podjazdem ul.Karpacką. Budynki jeszcze stoją, śladów po rzekomym inwestorze brak. Może to i lepiej? W takiej formie to chyba zdecydowanie bardziej kultowa miejscówka, choć pytanie brzmi jak długo jeszcze te budynki będą opierać się próbie czasu?
Ul. Karpacka i najbardziej charakterystyczny budynek Kozubnika ;) © k4r3l

Z Kozubnika chciałem wracać przez Kocierz, ale w Międzybrodziu Żywieckim skusiłem się na wizytę przy dolnej stacji kolejki w celu małego rekonesansu. Jakoś tak wyszło, że na tym nie poprzestałem. Trochę wyżej, czyli gdzieś tak w od połowy drogi na Żar droga stawała się coraz bardziej biała. Mówię Wam, inny świat, piękniejszy - nie to co ta szaruga w dole i mokre asfalty. No i tym sposobem miałem 'terenowy' podjazd pod Żar;) Na szczycie widoków brak i zimno, a na dodatek oszczekał mnie stróżujący tam owczarek (swoją drogą współczuję biedakowi - mam nadzieję, że ma chociaż wypasioną budę), więc czym prędzej zacząłem odwrót. Chyba pierwszy raz czas podjazdu i zjazdu były tak do siebie zbliżone, hehe.
Żar w III aktach - parking pod stacją kolejki, mgła i szczyt :) © k4r3l

Na dole wybiłem sobie Kocierz z głowy i postanowiłem wracać przez Wielką Puszczę. Palce w stopach powoli zaczęły się odzywać, a na dodatek zaczęło wiać i ściemniać się. Przez Puszczę szybciutko pod Targanicką, tam butowałem trochę, żeby poprawić sobie krążenie przedniej części stopy. Ostatnie kilometry w kompletnej ciemności - dobrze, że chociaż lampkę tylną zabrałem i oczojebnego kurtalona a la Funio ;)

ps. podany uphill różni się od tego, co podaje GPSies, gdyż jest średnią wskazań odbiornika gps oraz wyliczeń GPSies :)

HZ: 21% - 0:44:35
FZ: 24% - 0:52:13
PZ: 46% - 1:38:44


Beskid Mały uphillowo-sylwestrowo ;)

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · Komentarze(9)
Niby sylwek, więc i dźwiękowo powinna być petarda, ale jakoś nie mogę zdecydować się na żadną bombę. Wybieram wariant pośredni czyli miks Type O Negative i The Beatles. Ci pierwsi coverują tych drugich. Zajebisty spowalniacz, typowe TON'owe brzmienia i niesamowity Peter Steele na wokalach, ponoć laskom miękną kolana na sam jego głos, hehe.


Ostatki na rowerze. Samemu by mi się pewnie nie chciało ruszyć, ale zgadaliśmy się na porannego tripa z Jakubiszonem, który podczas tej wycieczki pokonał barierę 4k :) Ja już takiego ciśnienia nie miałem, od początku skrupulatnie jedyne dane jakie gromadzę to te dotyczące przewyższeń. To też na rękę była mi wspinaczka na francę beskidów czyli Hrobaczą Łąkę.
Kuba zaopatruje się w płyny - parking w towarzystwie klasyków ;) © k4r3l

A to już na szczycie Hrobaczej - śniegu brak ;) © k4r3l

Po drodze pozdejmowałem co się dało, bo podjeżdżaliśmy w pełnym słońcu i momentami czułem się jak w lecie - idzie się tam cholernie zagotować;) Poszło mi sprawnie, dołożyłem Kubie na tym podjeździe kilka minut ;) Na szczycie chwila dla reportera, którym okazał się sympatyczny pan z Czechowic-Dziedzic. Pada hasło "Gaiki" no i poszliśmy czerwonym :)
Kuba dojeżdża kilka minut po mnie ;) © k4r3l

Fotka made by przypadkowy turysta w towarzystwie małżonki ;) © k4r3l

Ja z uszkodzoną obręczą już tak nie szalałem jak wczoraj, poza tym to miał być z założenia lajtowy wypad. Herbatka ze świeżo nabitym prądem rozgrzewała kończyny. Na tym leśnym odcinku było sporo oblodzonych fragmentów. Zaliczyliśmy standardowy wypych pod jedną górkę, a potem już prosto w kierunku na Gaiki.
Zjazd przy akompaniamencie hamulców :) Gdyby nie one to bym go zgubił ;) © k4r3l

Chwilę przed odbijamy na zielony i ciśniemy w dół przez Nowy Świat do Porąbki. Szlak ten nie należy do wymagających, mało tego, można sobie pohasać, a dodatkowo napatrzeć na fajne górskie widoczki. Namawiam Kubę do powrotu przez Wielką Puszczę, bo jazda wyjątkowo ruchliwymi ulicami nie należała do najprzyjemniejszych... Jeszcze tylko Przełęcz Targanicka i rozjeżdżamy się.
Świetny widoczek na... zamglone niestety Tatry ;) © k4r3l

Końcówka zielonego, już na asfalcie (w tle zapora w Porąbce;) © k4r3l

Podsumowania nie będzie. Może tylko napomknę, że w tym roku pokonałem skromne 84950m (~85km;) w pionie, co przy 97 wycieczkach daje średnią 875m przewyższeń na wycieczkę;) Teraz zimowa przerwa na podreperowanie kolana i gromadzenie rzeczy, które po prostu muszę wymienić, bo się sypią (się jeździ, się zużywa;). Amor, koła i hample. Pierwszy wyjazd w 2013? Się zobaczy... Do siego roku!



HZ: 22% - 0:43:39
FZ: 18% - 0:35:30
PZ: 55% - 1:51:05

Zachciało mi się terenu ;)

Niedziela, 25 listopada 2012 · Komentarze(8)
Jak nie macie ciarek przy tym kawałku to jesteście po prostu niewrażliwymi skurczybykami, hehe. Muzycy Queen, Black Sabbath i The Who na jednej scenie! W ogóle cały ten tribute koncert na Wembley poświęcony Freddiemu to jest zwyczajnie epicka rzecz, absolutne misterium! Mus dla każdego fana dobrej, ba ponadprzeciętnej muzyki. Kolejna rocznica śmierci tego wybitnego wokalisty to smutny ale jednocześnie dobry czas, żeby sobie ów niepowtarzalne wydarzenie przypomnieć!


Niedzielnie, krótko i zajebiście błotniście. Dawno się tak nie uświniłem. Chodzi o odcinek od Wielkiej Puszczy w stronę Przełęczy Kocierskiej. Tragedia. Kurwowoałem w tym ciemnym lesie na całego. Myślałem, że ślady ciężkiego sprzętu to tylko na początku traktu będą. Myliłem się, cały czas walczyłem z grząską, błotnistą mazią i koleinami. Rower, ciuchy (ochraniacze miały niezły chrzest:) całe uwalone. To były 3 kilometry błotnistej gehenny! Odbiłem sobie na zjeździe uciekając przed SUVem na zagranicznych blachach :) Musiał się gość zdziwić co to za kretyn o tej porze zapierdziela 60km/h po krętych serpentynach, hehe.
Zaczęła się era ciemnych i niezbyt widowiskowych fotek :( © k4r3l

A tak bajdełej: jak ktoś nie był jeszcze w Kozubniku niech się śpieszy, bo lokalna prasa donosi, że jakiś kasiasty inwestor planuje tam rewolucję! Oczywiście ten temat to taka powracająca raz na kilka lat fala. Tak naprawdę zobaczymy, co z tego wyjdzie...
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/705531,kozubnik-znow-ozyje-a-inne-sieroty-prl-u-zobacz-zdjecia,id,t.html

Bajking pod wiszącą skałą ;)

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(10)
Jako, że wyjazd był stricte niepodległościowy trzeba by zapodać coś po polsku. "Kraina" bielskiego Eye For An Eye będzie jak znalazł. Jako bonus utwór "Droga" - oba z tegorocznej płyty zespołu zatytułowanej "Krawędź".


Flaga wywieszona, kawa i sowita porcja makaronu na śniadanie - można jechać ;) Takiej aury chyba mało kto się spodziewał. Ci, którzy postanowili spędzić 11 listopada w górach na pewno nie żałują. Z każdym tygodniem przybywa liści na szlakach, dziś momentami liściasta pokrywa była delikatnie mówiąc puszysta ;)
Rower mi się zdrzemnął;) © k4r3l

Na podjeździe pod Przełęcz Targanicką mijam dziewczynę i chłopaka prowadzących rowery. Sprzętowo nic im nie dolegało, problemem była jak się okazało kondycja - bywa i tak ;) Na Kocierzu spacerowicze i spacerowiczki w mokasynach i obowiązkowych kozaczkach. Ale Polska to przecież wolny kraj, więc każdy może obchodzić Święto Niepodległości po swojemu:)
Widokówka z Potrójnej ;) © k4r3l

Pojechałem w teren z zamysłem odnalezienia kolejnego wynaturzenia skalnego w okolicy - Zbójeckiego Okna. Ta osobliwa skała leży na żółtym szlaku między Potrójną a Łamaną Skałą. Najpierw jednak postanowiłem nasycić oczy widoczkami - Potrójna nadaje się do tego wręcz wyśmienicie. Z jednej strony Skrzyczne, Żar, Hrobacza, z drugiej Leskowiec, Babia, Pilsko i... Tatry! Tak, nie od dziś wiadomo, że z polan tej widokowej góry roztaczają się zacne panoramki!
Widokówka z Potrójnej II ;) © k4r3l

Z czerwonego szlaku zboczyłem na wspomniany żółty, trochę przekombinowałem i dopiero wracając się kawałek trafiłem na to, czego szukałem (N: 49° 46' 4'', E 19° 22' 18''). Skała robi wrażenie, w okolicy chyba tylko słynna Grota Komonieckiego może z nią rywalizować. To kolejna intrygująca atrakcja, którą można niestety łatwo przeoczyć poruszając się tylko najbardziej znanym czerwonym szlakiem...
Skała jest bycza ;) © k4r3l

Jak ona powstała?! ;) © k4r3l

Zbójeckie okno z... oknem bez zbója ;) © k4r3l

W drodze na Leskowiec podziwiałem sobie towarzyszące mi widoki, a to Kraków majaczył na horyzoncie, a to zza Hrobaczej Łąki wyłoniło się Jezioro Goczałkowickie. I to wszystko przy zaledwie dobrej widoczności! W ogóle szlak ten w kierunku z Kocierza na Leskowiec dostarcza wielu wrażeń. Ale będą z niego głównie zadowoleni miłośnicy technicznych odcinków podjazdowych. Trzeba się tam namachać nogami i nakręcić rękami. Miodzio!
W oczekiwaniu na śnieg - Czarny Groń:) © k4r3l

Ta plamka za górami to J.Goczałkowickie ;) © k4r3l

Innego zdania chyba byli bajkerzy jadący w przeciwną stronę. A było ich trochę, najpierw kilkuosobowa ekipa, w tym jeden gość z kamerką GoPro na kasku, później jeszcze kilka pojedynczych sztuk. Wszyscy jacyś tacy zadumani, nieobecni, nie zawsze chętni do odpowiadania na pozdrowienia, hehe.
Na Leskowcu - temat zdjęcia oklepany;) © k4r3l

Na Leskowcu nie zabawiłem byt długo, szybka fotka Babiej i Taterek i trzeba było się zmywać bo strasznie tam wiało, a ja bez nogawek;) Koło schroniska garstka ludzi, pewnie kilka godzin wcześniej były tam tłumy... Wróciłem zielonym przez Gancarz do samego Andrychowa. Zjazd z Gancarza poszedł sprawnie, zostały jeszcze serie interwałowe, które dały mi popalić, ale wszystko udało się podjechać i zjechać. Świetny dzień!
Końcówka szlaku zielonego, prawie w domu ;) © k4r3l


Jawornica w Beskidzie Małym :)

Niedziela, 4 listopada 2012 · Komentarze(4)
Jest Bogiem! Nie to co jakiś tam Magik, którym nagle podnieca się cała Polska... Jest autentykiem! Jest rock'n'rollowcem z krwi kości! Z Motorhead nagrał do tej pory 24 płyty! Lemmy Kilmister! Dwugodzinny film o jego osobie uważam za jeden z najważniejszych i najciekawszych obrazów na temat istoty samego rocka! Polecam zwłaszcza, że ktoś był na tyle uprzejmy i wrzucił go w przyzwoitej jakości na YouTube w polskiej wersji... Kultowa postać! Śpieszmy się oglądać filmy na YT, tak szybko je usuwają :)


No to sobie dzisiaj pochodziłem z rowerem, nie to że chciałem, ale tak wyszło :) Standardowy uphill na Przełęcz Kocierską poszedł gładko. Po sobotnim halnym zielony szlak przykryła niemalże 20cm warstwa liści, czasami można się było zapaść aż po osie:) Stąd tempo raczej wolne, bezpieczne.
Liściasty, zielony szlak na przełęcz ;) © k4r3l

Zjazd czarnym w kierunku Nowej Wsi również bardzo asekuracyjny, w połowie odbijam na alternatywną ścieżkę, bo wiem, że w takich liściastych warunkach o glebę byłoby zdecydowanie za łatwo w niższych partiach nieznanego do końca szlaku.
Na czarnym jest momentami ekstremalnie ;) © k4r3l

Po wyjeździe na asfalt zaczyna się improwizacja. Na azymut, przez las. Kilkukrotnie zmuszony byłem się wracać, ale w końcu po kilkunastominutowym bikewalkingu stosowanym naprzemiennie z podjeżdżaniem znalazłem się... na 830m n.p.m., czyli na Jawornicy. Jawornica to taka góra z krzyżem, ale nie jest to taki krzyż jak na Hrobaczej Łące. Ten jawornicki już dawno temu przysłoniły drzewa. Z jednej strony ok, ale o ciekawej panoramie można zapomnieć.
Pamiątkowa tablica na konstrukcji krzyża... © k4r3l

Nie chciałem się tam znaleźć, bo prowadzący tamtędy szlak jest trudny, a przy obecnej porze roku, nawet bardzo trudny. Jakoś jednak zjechałem z tej stromizny i znaną dobrze drogą wróciłem bak tu hom. Dziś nawet ciepło, widać przed deszczem...

ps.średnia miszcz!

Beskid Mały: Warownia na trakcie :)

Niedziela, 21 października 2012 · Komentarze(10)
Heh, to naprawdę zabawny teledysk Pantery. Występujący w nim dzieciak niszczy! Podobnie jak te genialne riffy Dimebaga zastrzelonego przez jakiegoś chorego dupka podczas jednego z koncertów kilka lat temu. I pomyśleć ile jeszcze kapitalnych płyt mógłby stworzyć... Dziki świat!


Poszerzyłem wiedzę na temat "Warowni na trakcie" czyli osobliwego zespołu skalnego i ponownie udałem się spenetrować okolice czarnego szlaku pod Przełęczą Kocierską. Za taki mały sukces mogę uznać podjechanie w całości odcinka od Przełęczy Targanickiej aż pod sam ośrodek konferencyjno-wypoczynkowy (choć jak dla mnie to raczej ośrodek lansersko-szpanerski:). Raz na jakiś czas się uda:) Wyjątkowo nie przeszkadzali nawet turyści, których mijałem walcząc z największymi stromiznami. A było ich trochę, i turystów, i stromizn :)
Nietypowe, ale co ważniejsze skuteczne oznaczenia :) © k4r3l

Tutaj już przynajmniej widać, do czego się zbliżamy - skałki :) © k4r3l

Warownia może nie nadaje się pod rower, ale spaceru (z racji, że znajduje się ona poza głównym szlakiem) nie było wcale dużo. Prowadzą do tego miejsca błękitne znaczki i strzałki na drzewach. Jako, że nie ma konkretnej ścieżki trzeba iść na azymut jakieś 50m.
Mało miejsca, ale widoki cudowne :) © k4r3l

Naprawdę warto trochę się pomęczyć, bo widoki z tego niezwykłego miejsca są tego warte! Na południowym-zachodzie wznoszą się zabudowania na przełęczy, z kolei bardziej na północ można dostrzec serpentyny traktu cesarskiego, który prowadzi pod ośrodek, a na wschodzie góruje ozłocona o tej porze roku Jawornica! W dole natomiast, czyli jakieś kilkanaście metrów poniżej tego występu skalnego dominują zielono-brązowe korony drzew. To bardzo ciche miejsce, choć co jakiś czas z daleka niesie się ryk silników motocyklowych.
Perspektywa ma znaczenie :) © k4r3l

Ciekawiło mnie i nadal ciekawi jak ta skała wygląda od dołu - niestety rowerowe obuwie nie pozwoliło mi zrobić takiego rekonesansu... Dla leniwych, wyposażonych w odbiorniki GPS zapodaje namiary, które dzisiaj ustaliłem (te znalezione w necie raczej mogłyby Was wyprowadzić w pole;) : szerokość 49° 46' 51" N, długość 19° 19' 46" E.
Akcent jesienno-rowerowy :) © k4r3l

Wróciłem się ten kawałek czarnym szlakiem - do podjechania na lajcie i z powrotem po swoim śladzie, a więc obok obleganego jak w każdą niedzielę ośrodka na Przełęczy Kocierskiej i następnie wyśmienitym jak zwykle zielonym na Przełęcz Targanicką. Taka mała rzecz a cieszy :)
Chwila zadumy zamiast kościelnego lansu :) © k4r3l


HZ: 30% - 0:32:43
FZ: 16% - 0:17:40
PZ: 36% - 0:39:03