Wpisy archiwalne w kategorii

HG-73

Dystans całkowity:2799.00 km (w terenie 758.00 km; 27.08%)
Czas w ruchu:177:10
Średnia prędkość:14.40 km/h
Suma podjazdów:67239 m
Suma kalorii:20 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:54.88 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Wyjątkowo krótki trening ;)

Środa, 21 maja 2014 · Komentarze(11)
Po 200m padła bateria w loggerze, po 1,5km miałem już po wieczornym treningu ;)
Ale urwał ;)
Ale urwał ;) © k4r3l

Zaniosłem obręcz i piastę do Goodsportu, Bartek obiecał, że złoży na środę (strasznie duży tam ruch mają), także póki co jestem uziemniony. Wybrałem czarne DT champion i tu mała ciekawostka - ponoć srebrne (ogólnie) są bardziej wytrzymałe ;) Może następnym razem ;)
Akcesoria cheerleaderów :))))
Akcesoria cheerleaderów :)))) © k4r3l

W niedzielę wyjazd z chłopakami z bbRiderZ do Novego Mesta pokibicować naszym (Majka, Marek) w Pucharze Świata.

Popracowy uphill ;)

Wtorek, 20 maja 2014 · Komentarze(2)
Podobno jakieś wybory się zbliżają, wie ktoś coś? ;) Ja głosuję. Co tydzień. Na "Listę Przebojów Trójki", hehe. Już drugi raz zapomniałem uwzględnić w swojej 10tce Jacka White'a, a to przecież taka pozytywna i energetyczna nuta (zupełnie jakby połączyć RHCP z RATM). Biję się w pierś i obiecuję poprawę ;)


Wtorkowy afterwork, czyli coś szybkiego i coś fajnego. Leskowiec. Sporo asfaltów na dojazdówkach, ale górka jest warta zdzierania bieżnika na takiej nawierzchni. Na górze cisza i pustki. Klimat psują tylko śmieci i butelki po piwach. Po chwili od strony Ponikwi dojeżdża endurak na wypasionym "szkocie". Gadamy chwilę podziwiając błyszczące w zachodzącym słońcu Tatry, które wyłoniły się zza Babiej Góry - często tam bywam, ale trafić na taką widoczność nie jest łatwo. Tym razem było idealnie.
Mógłbym tam siedzieć godzinami ;)
Mógłbym tam siedzieć godzinami ;) © k4r3l

W oddali słychać odgłosy burzy - przechodzę na drugą stronę góry a tam pojedyncza chmurka niesie ze sobą widoczną falę deszczu i front burzowy. Zjeżdżam czarnym, na którym dowiaduję się o zdolnościach wokalnych nowych okładzin - wysoki falset a2zetów postawił z pewnością w stan pogotowia całą okoliczną faunę ;) Do domu przyjeżdżam na sekundy przed mocniejszymi, typowo letnimi opadami ;) Niedobra chmurka ;)
Niedobra chmurka ;) © k4r3l

Afterpotopowa jazda ;)

Niedziela, 18 maja 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Tyski Catharsis doczekał się w końcu debiutanckiego krążka. Jako że wspieram polską scenę to też nie mogłem oprzeć się pokusie by sprawdzić co też ciekawego stworzyli na "Rhyming Life and Death". Trochę ponad dwa kwadranse technicznego i odrobinę melodyjnego metalu - mnie tam się nawet podoba ;) Dla fanów starszego Scepic, Cynik czy Atheist.


Przetrwaliśmy potop, chociaż w robocie skręciliśmy dwie drewniane skrzynie na paletach, tak pro-forma, hehe. W sobotę było jeszcze ciulato, ale w nd już całkiem normalnie. Zgadaliśmy się z Kubą gdzieś w Porąbce. Pięć minut po mnie dojechał Kuba z Dawidem i tak sobie pojechaliśmy na lajcie - najpierw Targanicka potem Kocierska.
Kawa z mlykiem ;)
Kawa z mlykiem ;) © k4r3l
Nowe osuwiska w Wielkiej Puszczy
Nowe osuwiska w Wielkiej Puszczy © k4r3l

Ale żeby było ciekawiej trzeba było zjechać z wygodnych i względnie suchych asfaltów w teren. A w terenie jedna wielka niewiadoma - po ulewach byliśmy przygotowani na najgorsze. Jak się okazało niepotrzebnie, bo było zwyczajnie, jak po deszczu dnia wczorajszego. Orzeźwiające błotko i kałuże w kolorze kawy z mlekiem robiły dziś za spa.
Zjazd zielonym z Kocierza :)
Zjazd zielonym z Kocierza :) © k4r3l
Golonkowe klimaty ;)
Golonkowe klimaty ;) © k4r3l

Strukturę tą rekompensowały zacne widoczki, a wśród nich pięknie migocące w słońcu Taterki, które udało się dostrzec z okolic Trzonki. Tam sobie zjechaliśmy kultową rynienką na zielonym szlaku i rozjechaliśmy się w swoją stronę. Dawid pomknął do Bielska przez Przegibek a Kuba pokazał mi jeszcze kilka skrótów, dzięki którym dotarłem bez konieczności jazdy główną drogą aż do Brzezinki. Było jak zawsze w tej ekipie git.
Chwila na widokową zwieszkę ;)
Chwila na widokową zwieszkę ;) © k4r3l
Zapora w dole - tam zaczynaliśmy ;)
Zapora w dole - tam zaczynaliśmy ;) © k4r3l

MiniMTB przed deszczem ;)

Wtorek, 13 maja 2014 · Komentarze(2)


Wchłonąłem ostatnio "Moją Trójkę" książkę Bartosza Janiszewskiego. Lektura na kilka godzin, kilka bardzo przyjemnych godzin dodajmy. Może dla urozmaicenia fragment - wypowiedź słynnego "Dzwonnika", czyli Pana Marka z Katowic, który wydzwaniał swojego czasu do radia i tworzył takie mini-audycje z wykorzystaniem różnych efektów dźwiękowych oraz z dużą dawką humoru:

"Mam lat trzydzieści dziewięć. To jest dużo, tak mi się wydaje. Na tyle dużo, że u ludzi, których znam ze swojego środowiska, nastąpił szereg zmian, to są ludzie, którzy mają już swój dorobek i przez to są uwiązani. Stali się sztywni i banalni. Mają gombrowiczowską gębę. Często jest to gęba kołtuna, drobnomieszczańska. Ludzie, którzy są w tym wieku jak ja, są po prostu nieciekawi, smutni, ubrani w banał. Często boją się własnych poglądów, a więc zamiast nich mają takie protezy, wyciągnięte z gazet nie najwyższego lotu, albo z telewizji. I tymi protezami zastępują swoje poglądy. Nie potrafią się śmiać. A ja potrafię. Człowiek, nawet jeśli nie jest bardzo wykształcony i mądry, powinien zachować swoją naturalność. Powinien być kolorowy".

I jeden z jego telefonów:
"Chciałem przypomnieć, że dzisiaj tematem przewodnim audycji jest spektroskopia molekularna. Chyba z godzinę nad tym myślałem, co to jest petroskop molekularny i wymyśliłem. Jest to urządzenie, które służy do tego, żeby podglądać krasnoludki grające kulami na mole w bilard. Ktoś powie: Panie! to można zobaczyć gołym okiem! Tak? A widział ktoś kiedyś krasnoludki grające w bilard kulami na mole? Nie, bo do tego jest niezbędny petroskop molekularny".

Taki trochę Monthy Python przez telefon :D Ciut więcej tutaj: http://www.polskieradio.pl/9/1690/Artykul/577590,Nieoceniony-wklad-Sluchaczy-Trojki-na-przykladzie-Pani-Babci-i-Pana-Dzwonnika

Ostatni wyjazd przez zapowiadanymi ulewami. Trochę na siłę i bez przekonania. Roztargnienie max w najmniej pożądanym miejscu - na skrzyżowaniu. Przestrzeliwuję blokiem pedał i wtaczam się nieporadnie na główną arterię zajeżdżając drogę pędzącemu od Targanic kolażowi, ech... Na szczęście im dalej poza małomiejską dżunglę tym lepiej.
Całkiem niezły warun na modling (jeżeli ktoś uprawia;)
Całkiem niezły warun na modling (jeżeli ktoś uprawia;) © k4r3l

Podjazd pod Krzyż Tysiąclecia w Zagórniku to dla mnie nowość, ale po prostu miałem dość asfaltów. Okazuje się rewelacyjny i dość sztywny w końcówce. Z daleka widać ogrodzenie, na szczęście furtka się nie domyka, można jechać dalej. Końcówka to już tradycyjnie leśne i dość strome interwały połączone z technicznymi zjazdami. I tak jak Grabek o swoich mini-dystansach mówi, że może je przejechać praktycznie każdy, to ja o tych 20km nie mógłbym powiedzieć tego samego ;)

Na trening do BB ;)

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Do szybkiej jazdy, szybka (ale melodyjna) nutka ;) Walić setkę, żeby pośmigać 20km w terenie? Mistrzowi Polski się nie odmawia :P Dzięki naszemu wspólnemu znajomemu (pozdro Maciej!) miałem okazję pośmigać w towarzystwie sympatycznego Marka Konwy dzień przed jego startem w Czechach :) Zrobiliśmy Magurkę Wilkowicką z podjazdem jakąś cholerną błotostradą - aż przykro patrzeć na to co się tam wyprawia :/

To kiedy asfalt?!
To kiedy asfalt?! © k4r3l

Za to na zjazd nie można było narzekać - znane w środowisku MTB/enduro singielki na zboczu tej góry to esencja kolarstwa górskiego. Oczywiście jako leszcz tego wypadu jechałem swoim asekuranckim tempem, gdzie nie czułem się pewnie sprowadzałem/przeprowadzałem, ale miło, że chłopaki zawsze czekały i nawet nie marudzili ;) Pod koniec zjazdu myślałem, że już nie utrzymam kierownicy, strasznie wymagające są te zjazdy...

Tą nędzę leśną rekomensują na szczęście widoczki :)
Tą nędzę leśną rekompensują na szczęście widoczki :) © k4r3l

Krótki trening MTB zwieńczony został ognichem w Cygańskim Lesie, gdzie miałem okazję pogadać z Markiem i sprawdzić jak jeździ zawodniczy Superior. Cudeńko (SRAM 1x11, amor Magura, rama o kosmicznych przekrojach) i gdyby nie rozmiar ramy (tylko eMka) miałbym opory, żeby go zwrócić właścicielowi, hehe. Chłopaki rozjechały się do domów a mnie czekał dłuższy powrót. A więc raz jeszcze Przegibek i na koniec Przełęcz Targanicka. Po kiełbasie był power ;)

Maciek pociska w dół ;)
Maciek pociska w dół ;) © k4r3l

Pamiątkowy focisz :)
Pamiątkowy focisz :) © k4r3l

Było spoko. Dzięki!

Bez powera ;)

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Ostatnia płyta Kwasożłopów przeszła u mnie bez echa. Przesłuchałem jeden czy dwa kawałki i w ogóle mnie nie porwało. Na szczęście cały czas można wrócić to tak kapitalnych krążków jak wydany w 1996 roku "The State of Mind Report". Tam był ogień ;)


Po takich dniach jak dziś jedno jest jasne - trzeba sobie zrobić przerwę. Wyjazd kompletnie bez energii, więcej męczarni niż przyjemności. Asfaltem na Kocierz, po drodze próba sprawdzenia jednej z odchodzących ścieżek (nieudana). Z przełęczy zjazd zielonym.
Zielony prawie jak plac budowy ;)
Zielony prawie jak plac budowy ;) © k4r3l
Na szczęście trochę dalej nienaruszony! :)
Na szczęście trochę dalej nienaruszony! :) © k4r3l

Jeszcze do niedawna był to jeden z przyjemniejszych odcinków, jednak od jakiegoś czasu trwają na jego środkowym fragmencie "żniwa" a ciężkie maszyny zniszczyły dość sporą jego część wjeżdżając tutaj z Wielkiej Puszczy. Drzew coraz mniej i zaczyna się robić łyso. Odechciało mi się jazdy :/ Na poprawę humoru chciałem zrobić singielek nad Wieprzówką, ale dziś to nie było zwyczajnie to. Bywa. Dobrze, że pogoda się spaściła, nie będzie żal i człowiek nadrobi inne zaległości ;)

Ciorny na czarnym ;)

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Jako, że siostra przechodzi "fazę Queen" odświeżyłem sobie jeden z najlepszych krążków Królowej, czyli "Innuendo", który nic a nic się nie zestarzał. Bajeczne aranże, świetne teksty, bezbłędny Freddie, czarodziej May - album kompletny! Wywołuje uśmiech, zmusza do zadumy, z kolei solówki prowokują u słuchacza odruch powietrznej gitarki, hehe. Osobiście muszę przyznać, że przejadł mi się "The Show Must Go On" - to chyba jedyny kawałek Queen, który respektują audycje radiowe a przez to jest ograny do bólu... Pamiętam, że kiedyś byłem w posiadaniu większości ich płyt na kasetach zakupionych za własne szczeniackie oszczędności i przesłuchiwanych do oporu na "jamniku" marki Thompsonic ;). Zupełnie nie wiem co się z nimi stało. Szkoda, bo to kawał historii.

Sobotnia jazda nie wyrządziła przewidywanych spustoszeń w organizmie i oprócz pobolewającego z lekka kolana nie doskwierało mi absolutnie nic. Wręcz przeciwnie - był głód jazdy. Po 'wycieczkowej' sobocie naszła mnie ochota na coś bardziej konkretnego. Żeby było ciekawiej wybrałem się na... Leskowiec ;) Jadąc zielonym szlakiem od samego Andrychowa mam tam ok.20km, więc odległość to żadna...
Z góry ;)
Z góry ;) © k4r3l
Z dołu ;)
Z dołu ;) © k4r3l

Droga powrotna to czarny i dość ekstremalny szlak czego dowodem niech będą powyższe i poniższe fotki. Jeden fragment do zejścia z roweru z powodu wyrastającej na wąskim singlu skały, ale reszta już w siodle, a raczej z tyłkiem na kole. Z nudnego asfaltu uciekam na świetny, kręty, gwarantajuący dynamiczną jazdę singiel wzdłuż rzeki Wieprzówki. Kiera 700mm daje niesamowitą frajdę - póki co wszędzie się mieszczę :) I to by było na tyle ;)
Zawalidroga ;)
Zawalidroga ;) © k4r3l
Wciąż spora wysokość ;)
Wciąż spora wysokość ;) © k4r3l

Leskowiec Trophy ;)

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Ojej, tego się nie spodziewałem. Płytka "Nexus Artificial" dotarła do mnie pod koniec tygodnia i od tego czasu nie opuszcza mojego odtwarzacza. Defying, czyli młodzi, utalentowani no i przede wszystkim z Polski (Olsztyn) - czy trzeba czegoś więcej? Ja nie mam pytań :)

Doroczna tradycja, czyli teamowa wyrypa na Leskowiec. Większość startowała z Bielska przez Przegibek do Międzybrodzia, tylko ja z Darkiem jechaliśmy od Andrychowa, ale osobno. Wybraliśmy wariant terenowy podjazdu zamiast asfaltu na Żar. To była megamordęga - 3km zielonego szlaku, po 100m w górę na każdy kilonetr. Było trochę klnięcia.
No to napieramy pod górę ;)
No to napieramy pod górę ;) © k4r3l
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;)
Tutaj próbuje ruszyć - wniosek? Lepiej się nie zatrzymywać ;) © jakubiszon

Na czerwonym 10-osobowa grupka podzieliła się mniej więcej po połowie. Część po prostu chciała jechać w tempie maratonowym. Ja zostałem z ekipą rekreacyjną i pokazałem im parę "skrótów", które okazały się dłuższymi wariantami ;), ale chyba nikt nie narzekał, zwłaszcza, że widoczki były tego warte.
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;)
A tutaj widoczek z nadrobionego fragmentu trasy ;) © k4r3l
Bez napinki ;)
Bez napinki ;) © Tomek

Czerwony na Przełęcz Kocierską szybko zleciał, ale każdy z nieregularnie porozrzucanych w okolicy kamieni dawał się we znaki. Szlak od Przełęczy do Potrójnej przeleciał równie płynnie. Zwieńczony był wspinaczką na Potrójną (całosć w siodle!). Od tego momentu coś zaczęło się psuć.
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe
Poszedł jak dzik w żołędzie, hehe © k4r3l

Najpierw Bartek łapie snejka na zjeździe dokładnie w tym samym miejscu gdzie Kuba rok temu, a mnie do szału doprowadza ocierająca tarcza hamulcowa. W końcu chłopaki uwijają się szybko a ja zostaję na samym końcu. Trasę znam, więc się nie zgubię. Dojeżdża do mnie po chwili jakiś gość na fullu 'dżajanta' z Kęt i przez chwilę razem kręcimy.
Popas na Potrójnej ;)
Popas na Potrójnej ;) © k4r3l

Za Łamaną Skałą doganiam kręcącą dzielnie Marzenę i tak sobie wjeżdżamy na Leskowiec, gdzie cała ekipa grzeje się w szałasie. Jest nawet Damian, który urwał się z roboty, żeby trochę z nami pokręcić, hehe. Dłuższy popas w schronisku dodaje sił - żurek z jajkiem i kiełbasą plus chmielowe rządzą ;)
Przed Leskowcem ;)
Przed Leskowcem ;) © k4r3l
Teamowo po schroniskiem ;)
Teamowo po schroniskiem ;) © Bartek

Tu ustalamy dalszy wariant. Proponuję jechać na Andrychów zielonym szlakiem a później przebić się na szlak, również zielony, do Porąbki. Jako, że zaczyna się robić późno i niektórym się śpieszy trzeba przyasfaltować, a więc bez kombinacji z Zagórnika do Targanic bocznymi drogami.
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;)
Grzegorz zjeżdża z ostrego Gancarza ;) © k4r3l

Tam na deser mój podjeździk treningowy - podejrzewam, że większość musiała nieźle kląć pod nosem, haha, bo co jak co, ale ten uphill daje w kość. Najpierw asfalt, później płyty i kiedy wydaje Ci się, że jesteś już na górce dostajesz jeszcze sztuter o konkretnym nachyleniu;) Tutaj już na dobre żegnamy się z "szybszą" grupką i dalej jedziemy swoje. Zmęczenie daje się we znaki, koncentracja już nie ta, ale humory wciąż dopisują.

Początek 'mojego' podjazdu ;)
Początek 'mojego' podjazdu ;) © k4r3l
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;)
Druga jego część - nieco bardziej widokowa ;) © jakubiszon

Żegnamy się z Kubą, który ucieka na próbę (całą drogę przebył z przytroczonymi do ramy pałkami perkusyjnymi, hehe) i razem z Marzeną, Arkiem i Grzegorzem opuszczamy szlak i zjeżdżamy do Wielkiej Puszczy. Tu zostawiamy Arka u lubej, a chwilę później ja odłączam się od ostatniej dwójki (którą czeka jeszcze powrót przez Przełęcz Przegibek) i wracam przez Bukowiec i Czaniec do domu. Ostatnie metry w terenie ;)
Ostatnie metry w terenie ;) © k4r3l

Wreszcie konkretny trip górski, brakowało mi tego. Dobra ekipa, choć dla odmiany słabe widoki. Rama Accenta sprawuje się ok. Wymaga jeszcze pewnych regulacji na linii sztyca-siodło i powinno być git. Dziś była moc i szacun dla wszystkich, którzy przetrwali w Beskidzie Małym ;)

ps. moje fotki są w większości słabe, więc trochę pożyczyłem od Tomka i Kuby ;)

Pielgrzymka do Jaworzna ;)

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(22)
Uczestnicy
Tematycznie i z jajem, czyli country wersja thrashowego klasyka. Slayer kurczę!

Acid Drinkers - Seasons in the Abyss (Slayer cover)
Pojechać do Jaworzna i spotkać się z tamtymi krejzolami - to mogę zrobić byle kiedy. Ale na to by załapać się na pewne rondo okryte złą sławą w światku Frondy/Radia Maryja/TVtrwam miałem tylko rok. Dlaczego by więc nie połączyć jednego i drugiego? Z takim planem wybrałem się na Śląsk w niedzielny, chłodny i jak się później okazało dość mglisty poranek wraz nieco "osłabionym" Jakubiszonem :D
Rano było tak :)
Rano było tak :) © k4r3l

Dzień wcześniej dałem cynk Sebie (gustav) o naszych planach a ten z racji pierwszego dłuższego testu swojej szosy w nowym roku postanowił również udać się w to samo miejsce. Mgły ustąpiły dopiero na wysokości Babic. Jazda odbyła się bez poważniejszych incydentów nie licząc wymijającego z pół metrowym odstępem tira. Ale to przecież standard...

Pod zamkiem w Babicach... ;)
Pod zamkiem w Babicach... ;) © k4r3l

Miejsce zbiórki: zamek Lipowiec. Chyba pierwszy raz tu byłem. Wychodzi słonko, można się poopalać, porobić fotki, powylegiwać. Po jakimś czasie zjawia się banda: Aniuta, Ewa, Piotrek, Janusz, Tomek i Krzysiek. Tego się nie spodziewaliśmy :) Chwila na kurtuazje i pora ruszać bo gdzieś tam na obrzeżach Jaworzna Seba ma problemy z orientacją w terenie :)

Te mrówki na dziedzińcu to my ;)
Te mrówki na dziedzińcu to my ;) © Kriss

Pędzimy co sił w nogach, korzystając ze skrótów. Raz drogi są bardziej ruchliwe innym razem nie ma na nich żywej duszy. Się dzieje. Nie mam pojęcia jak jechaliśmy (trzeba będzie zerknąć na ślad), ale suma summarum docieramy do Jaworzna a tam znudzony czekaniem Sebastian zdążył opędzlować już cały chlebek krojony :))) Krótka wymiana uprzejmości i zwiedzamy :)

Jakiś leśny skrót :)
Jakiś leśny skrót :) © k4r3l

Główną atrakcją (tuż po Funiu:) było rondo, którego nazwę na cały rok wylicytowała w Wielkiej Orkiestrze firma Art-com. Chodzi oczywiście o "rondo im. Jeffa Hannemanna - niezapomnianego gitarzysty Slayer"! \m/ Robiliśmy sobie tam fotki i z pewnością dla przejeżdżających osób musieliśmy wyglądać co najmniej dziwnie ;) Żadne mohery na szczęście nie wzięły nas na swoje zwichrowane celowniki :))

Głupawka na słynnym rondzie :)))
Głupawka na słynnym rondzie :))) © funio

Po tej akcji Ewa zaprowadziła nas do knajpy, gdzie korzystając z ciągle słonecznej aury stołowaliśmy się na zewnątrz zajadając największą pizzę jaką widziałem (60cm). Dwa kawałki i miałem dość, resztę wypełniłem złocistym izotonikiem ;) Po tym wszystkim rozbolał mnie brzuch, ale nie z jedzenia tylko ze śmiechu, bo Funio z Januszem to taki kabaretowy tandem - nie ma chwili by nie prezentowali swojego spontanicznego programu :))))

Biesiada w toku ;)
Biesiada w toku ;) © Kriss

Żegnamy się z Ewą, Piotrkiem (któremu dostarczyłem strój Bikestats - będzie na tegoroczną wyprawę jak znalazł, oby służył!) i Krzyśkiem. Miło było poznać nowe osoby :) W pięcioosobowej grupie uciekamy z Jaworzna ;) zahaczając jeszcze o hacjendę Tomasza, który zabiera lampki dla Aniuty i Janusza. Po drodze zataczamy się (nie, nie przez piwo:) ze śmiechu na rowerach - okazji nie brakuje, a to ciekawe obrazki po drodze, a to jakaś słowna docinka, generalnie, więcej śmichu niż jazdy, hehe.

Pełen szacunek na ścieżce ;)))
Pełen szacunek na ścieżce ;))) © k4r3l

W Oświęcimiu żegnamy Gustava (dzięki chopie!) i jeszcze kawałek jedziemy razem. Przed Wilamowicami ekipa z Jaworzna postanawia zawrócić. Że też im się chciało tak jechać z nami :) Dzięki za oprowadzenie po mieście i za towarzystwo. Razem z Jakubiszonem wracamy przez Kęty a następnie kierujemy się przez Wielką Puszczę na Beskidek, co by tak do końca płasko nie było :))) Do domu docieram już po zmroku.To była świetna integracyjno-rowerowa niedziela z bandą oszołomów. Danke :)

Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;)
Porozumienie na szczycie - ponad podziałami ;) © k4r3l

Beskidzkie emtebe & ęduro ;)

Niedziela, 16 lutego 2014 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Z braku pomysłów na nowe kawałki wracam do swoich ulubionych płyt z "muzyką rozrywkową". Dog Eat Dog zawsze poprawiają nastrój, to może nie tak kultowa płyta jak "All Boro Kings", ale z pewnością najbardziej dojrzała. Przebija swoją zawartością wydany kilka lat później "Walk With Me".


Mało fot, dużo jazdy, maksimum frajdy! Tak w skrócie można by opisać co się wydarzyło minionej niedzieli. Na starcie 13-14 bikerów. Ale to nie był typowy wyjazd. To było MTB w czystej postaci. Najpierw żmudny podjazd na Magurkę - moje przeświadczenie o cienko podjeżdżających endurakach legło w gruzach - świetnie sobie radzą chłopaki. Dalej nie byłem pewien co mnie czeka, a tzw. zjazd "Bokserskim" kompletnie nic mi nie mówił.
Szturm na Magurkę :)
Szturm na Magurkę :) © k4r3l

Jak się okazało był to kapitalny, bajecznie techniczny, czasami ciężki i stromy singiel wijący się między drzewami jak szalony. Tam gdzie trzeba jego budowniczy zadbał od najazdy ułatwiające pokonanie przeszkód typu powalone drzewa czy wyrwy w ziemi. Zjazd wybitnie ciężki kończący się w połowie mega-ścianką, którą sprowadzałem ;)
Oblężenie Magurki :)
Oblężenie Magurki :) © Remigiusz Ciok

Dalsza część jeszcze ciekawsza, raz wyjeżdżam poza trasę, innym razem glebie kosząc po drodze młode drzewko piszczelem. Jechała z nami jedna dziewczyna, jeden kilkunastolatek oraz gość na... coś jakby przełajówce! Czaicie bazę? Kolo z koszulką Sokoła Kentucky ogarnął zjazd pod enduro na szosie (bieżnikowane opony) z dolnym chwytem! Kosmos.
Wielki Kanion - strach w oczach :)
Wielki Kanion - strach w oczach :) © k4r3l

Dalej kolejny raz podjazd (to już 1,5 Magurki;) ale nieco wcześniej odbijamy na kolejny singiel. Jak zwykle zaczyna się tak, że go nie widać, hehe. To co tutaj na nas czekało to już wyższa szkoła jazdy. Widać, że ktoś się przyłożył do tego. Usypane bandy, fajne przeszkody, hopki i drewniane kładki - re-we-lac-ja! Szybkie przebicie się do Bielska i atak na Kozią Górkę starym betonowym torem saneczkowym. Podjeżdżało się świetnie, ale na końcówce zaczynało brakować pary w nogach. Małe piwko z sokiem (ech te cukry proste, hehe) dodało trochę wigoru - w sam raz przed zjazdem.
Rynienka na Kozią ;)
Rynienka na Kozią ;) © k4r3l

A ten był, a przynajmniej powinien być szybki, ale ogólne zmęczenie i co tu dużo kryć - brak techniki nie pozwalały mnie go przejechać w takim tempie jakbym chciał. Szybka myjka w Straconce, pożegnanie z resztą chłopaków. Atak na Przegibek. Na końcówce dogania mnie jakiś szoszon. A kto to? No jak to kto - Funio-włóczykij, hehe. Prędzej jego tu spotkasz niż lokalnych rowerzystów. Walimy po coli na przełęczy i zjeżdzamy sobie razem aż do Porąbki. Fajnie, bo dzięki Tomkowi jakoś szybciej pedaliłem no i nie było zamuły :)
Ekipa już wykruszona, ale wciąż tłoczno ;)
Ekipa już wykruszona, ale wciąż tłoczno ;) © Remigiusz Ciok

Dobry dzień i pomimo niezbyt optymistycznych prognoz pogoda wytrzymała! Warunki śnieżno-błotne, ale jak człowiek jeździ to już zdążył do tego przywyknąć. Oby dzisiejsza nauka nie poszła w las :)
--
Przypominam, że ruszyły zapisy na II serię strojów BS. Szczegóły tutaj: http://forum.bikestats.pl/discussion/1826/stroje-bikestats-2014/#Item_1