Beskidy po labie ;)
Sobota, 15 lutego 2014
· Komentarze(8)
Kategoria 30-60, bike: Medżik, Góry, HG-73, Sam, woj.małopolskie
Powrót do jednej z ciekawszych płyt wrocławskiego Elysium. Płyta swojego czasu otrzymała ode mnie 10 punktów na 10 możliwych i wciąż podtrzymują tą ocenę, bo mimo upływu kilkunastu lat muzyka broni się wyśmienicie.
Po przebimbanym poprzednim weekendzie wystąpiło u mnie mocne postanowienie poprawy. Nikt na jazdę nie reflektował pojechałem więc sam - łaski bez :P Po kilkunastu minutach w nizinnym błocku odechciało mi się jeździć. Była po prostu tragedia. Ale nie dałem za wygraną i pojechałem wyżej - z daleka widziałem białe plamy na szczytach okolicznych górek, więc była szansa na normalną jazdę.
Zaczęło się dość niewinnie ;) © k4r3l
Im wyżej tym więcej śniegu ;) © k4r3l
Kiedy już wyjechałem na ten nasz Leskowiec (922m n.p.m.) to poczułem, że żyję. Piękna zimowa aura, w tle wyraźnie widoczne szczyty Tatr i pierwszoplanowy majestat Diablaka - aż zachciało mi się kręcić dalej! Pojechałem więc grzbietowym czerwonym, bo to była jedyna gwarancja nie występowania błota.
Beskidzki raj ;) © k4r3l
Skrzyczne w tle i nieprzetarta ścieżka przede mną ;) © k4r3l
I faktycznie, cała droga z Leskowca aż po Kocierz upłynęła pod znakiem białego szaleństwa. Na trasie masa trekkingowców, sporo młodzieży - widać ostatnie dni ferii zachęciły ich do wyjścia w góry. Wszyscy jak jeden mąż zdziwieni byli obecnością na szlaku rowerzysty ;)
Totalna zima! © k4r3l
Udało się podjechać, nie bez walki ;) © k4r3l
Śnieg był dość niestabilny co powodowało niezliczoną ilość uślizgów. Było z tym trochę zabawy :) Co się człowiek nakręcił pedałami pod górkę to jego - na pewno zaprocentuje to w przyszłości. A co poza tym? Cisza, spokój, dziki klimat - ten szczególnie odczuwalny był w Rezerwacie Madohora - sercu Beskidu Małego! Całkiem udany dzień pomimo nieciekawego początku!
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;) © k4r3l
Walory widokowe Potrójnej ;) © k4r3l
Po przebimbanym poprzednim weekendzie wystąpiło u mnie mocne postanowienie poprawy. Nikt na jazdę nie reflektował pojechałem więc sam - łaski bez :P Po kilkunastu minutach w nizinnym błocku odechciało mi się jeździć. Była po prostu tragedia. Ale nie dałem za wygraną i pojechałem wyżej - z daleka widziałem białe plamy na szczytach okolicznych górek, więc była szansa na normalną jazdę.
Zaczęło się dość niewinnie ;) © k4r3l
Im wyżej tym więcej śniegu ;) © k4r3l
Kiedy już wyjechałem na ten nasz Leskowiec (922m n.p.m.) to poczułem, że żyję. Piękna zimowa aura, w tle wyraźnie widoczne szczyty Tatr i pierwszoplanowy majestat Diablaka - aż zachciało mi się kręcić dalej! Pojechałem więc grzbietowym czerwonym, bo to była jedyna gwarancja nie występowania błota.
Beskidzki raj ;) © k4r3l
Skrzyczne w tle i nieprzetarta ścieżka przede mną ;) © k4r3l
I faktycznie, cała droga z Leskowca aż po Kocierz upłynęła pod znakiem białego szaleństwa. Na trasie masa trekkingowców, sporo młodzieży - widać ostatnie dni ferii zachęciły ich do wyjścia w góry. Wszyscy jak jeden mąż zdziwieni byli obecnością na szlaku rowerzysty ;)
Totalna zima! © k4r3l
Udało się podjechać, nie bez walki ;) © k4r3l
Śnieg był dość niestabilny co powodowało niezliczoną ilość uślizgów. Było z tym trochę zabawy :) Co się człowiek nakręcił pedałami pod górkę to jego - na pewno zaprocentuje to w przyszłości. A co poza tym? Cisza, spokój, dziki klimat - ten szczególnie odczuwalny był w Rezerwacie Madohora - sercu Beskidu Małego! Całkiem udany dzień pomimo nieciekawego początku!
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;) © k4r3l
Walory widokowe Potrójnej ;) © k4r3l