Wpisy archiwalne w kategorii

BS

Dystans całkowity:9223.39 km (w terenie 1622.00 km; 17.59%)
Czas w ruchu:534:06
Średnia prędkość:16.28 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:187984 m
Maks. tętno maksymalne:200 (103 %)
Maks. tętno średnie:154 (79 %)
Suma kalorii:49270 kcal
Liczba aktywności:103
Średnio na aktywność:89.55 km i 5h 30m
Więcej statystyk

Łysa Hora (CZ) z bandą :)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Odpowiedni podkład, czyli czeskie Třináct Stoleti :)



Łysa Hora - jeden z planów na ten rok został zrealizowany szybciej niż się spodziewałem, może dlatego, że na spontanie? Obyło się bez tworzenia szumnych wydarzeń na fb czy forum - kilka zjebek i mocnych słów przez sms i o 11 na cieszyńkim rynku pojawiło się... 11 kolorzy! Szok i niedowierzanie ;) Daniel pięknie nas poprowadził do celu.
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D © k4r3l
Daniel-przewodnik i orędownik ;)
Daniel-przewodnik i orędownik ;) © k4r3l
Niech Was nie zmyli ten szelmowski śmiech - idzie mi w pier..olić ;)
Niech Was nie zmyli ten szelmowski uśmiech - idzie mi w pier..olić ;) © k4r3l

Trafiło się kilka fajnych i widokowych skrótów. Praktycznie cały czas na horyzoncie majaczył nam nasz cel - charakterystyczna wieża na wysokości 1323m. Do Krasnej dojechaliśmy z kilkoma przystankami na ogarnięcie grupy, w tym jednym na zakupy, gdzie dowiedzieliśmy się, że woda niegazowana to neperliwa :D

Cel namierzony :)
Cel namierzony :) © k4r3l
Corozki bliżej ;)
Corozki bliżej ;) © k4r3l
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;)
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;) © k4r3l

Sam podjazd re-we-lac-ja! Gdyby nie miejscami dziurawa nawierzchnia byłoby idealnie, ale to przeszkadzało głównie na zjazdach. Niestety gps nie policzył mi segmentu uphill'owego błądząc gdzieś poza podjazdem właściwym przez co jest pretekst, żeby tam wrócić raz jeszcze. Dojechałem dłuższą chwilę po Danielu, który zmieścił się w niecałych 40 minutach i załapałem się na "szerokie pudło" na czwartym miejscu :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :) © k4r3l
Łydy pieko, a to dopiero początek :)
Łydy pieko, a to dopiero początek :) © k4r3l
Lama ciśnie z blatu :D
Lama ciśnie z blatu :D © k4r3l

Na szczycie chwila dla reportera, pogaduszki z Polakiem, który wjechał tu rowerem... elektrycznym :) oraz popas w tamtejszym schronisku (spagety + mały Radegast). Ciekawostka kulinarna: spaghetti w wydaniu czeskim to makaron z dużą ilością sera i... keczupem :) Obyło się bez okupowania toi-toia :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :) © k4r3l
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D © k4r3l
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :)
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :) © k4r3l
Dokumentacja musi być :)
Dokumentacja musi być :) © k4r3l

Droga powrotna to walka z wiatrem, do Cieszyna grupka zdążyła się konkretnie porwać, ale fajnie bo czekali na spóźnialskich, czyli przykładowo mnie :) W Cieszynie pożegania czas i każdy rusza w swoją stronę. Diabelski plan zakładał Salmopol, ale z racji późnej pory i konieczności dłuższego popasu odpadał. Koniec końców jechaliśmy wcale też nie krótko przez Goleszów, Górki i Jaworze. W Bielsku postanowiłem zrekomepensować sobie brak Białego Krzyża Przegibkiem i na totalną dobitkę - Przełęczą Targanicką.
Spagety po czesku :)
Spagety po czesku :) © k4r3l
Oscypek na Przegibku :)
Oscypek na Przegibku :) © k4r3l

Łysa Hora odhaczona, kolejne zakręcone osoby poznane, tegoroczny rekord trasy ustanowiony. Takie Bosze Body to ja rozumiem - dzień święty święcić :)

Beskidy szosowo & klasycznie ;)

Niedziela, 3 maja 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Ależ świetny, ciężki, powolny kolos od Paradise Lost. Tego się po nich nie spodziewałem. Nowa płyta powinna być mocnym strzałem.


Mieliśmy jechać z Maksem w B.Żywiecki, ale Dawid uświadomił nam, że jest tam jeszcze kupa śniegu. Stanęło więc na klasyku szosowym, czyli Pętli Beskidzkiej. Do naszej dwójki dołączyli Marek, Paweł i Tomek (bbRiderz) i w tym składzie ruszyliśmy ujarzmiać beskidzkie podjazdy: Salmopol, Zameczek, Stecówkę, Ochodzitą (łącznie z fragmentem po płytach, a jak!).

W drodze na Stecówkę - full lampa :3
W drodze na Stecówkę - full lampa :3 © k4r3l
Tomek pokazuje nasz następny cel - Ochodzitą :)
Tomek pokazuje nasz następny cel - Ochodzitą :) © k4r3l

Pogoda wyśmienita, tylko rano na dojeździe do Buczkowic wypizgało mi solidnie. Chłopaki narzucili dość mocne tempo od samego początku, udało się "odgryźć" dopiero pod Zameczkiem, hehe. Spotkaliśmy tam Andrzeja z Ustronia, który objeżdżał lokalne trailsy na enduraku (pozdro!).
Tak się wjeżdża na Ochodzitą - nie ma, że boli :D
Tak się wjeżdża na Ochodzitą - nie ma, że boli :D © k4r3l
Wkomponowaliśmy się w otoczenie - jak nie czarne owce to barany :D
Wkomponowaliśmy się w otoczenie - jak nie czarne owce to barany :D © k4r3l

Ta część Beskidów w wersji szosowej jest rewelacyjna - widokowo, podjazdowo nie ma sobie równych. Jest to dość wymagająca trasa o czym przekonałem się pod ostatnim podjazdem pod Kocierz, gdzie opadłem z sił a zapasy płynów i jadła wyczerpały się. To chyba cena za wcześniejsze sprinty i ucieczki pod górę ;) ps. fotki moje, Piasqa i Marka.
Powrót wzdłuż obwodnicy :)
Powrót wzdłuż obwodnicy :) © k4r3l

Enduro Trails w roli kibica ;)

Sobota, 2 maja 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Stara szwajcarska thrashowa kapela. Pasuje do głównego punktu programu tego wpisu, czyli zawodów enduro ;)

Pogoda nie zachęcała, ale nastawienie było mocne od rana - jedziemy kibicować na Magurkę, czyli przyglądnąć się dwóm odcinkom specjalnym 3ciej edycji Enduro Trails. Na start drugiego OSu docieramy sekundy przed startem naszego kumpla Maćka (KRT) - jedno mrugnięcie oka i tyle go widzieli :) Po wcześniejszych opadach ścieżki były nieco trudniejsze, ale też bez tragedii. Warun na Lysej był kiepski: zimno, wilgoć, mgła - nie dało się tam długo stać, zwłaszcza, że zawodnicy nie palili się wcale do startu :)

Żółty szlak na Magurkę z Międzybrodzia :)
Żółty szlak na Magurkę z Międzybrodzia :) © k4r3l
Po opadach ;)
Po opadach ;) © k4r3l
Maciej w akcji ;)
Maciej w akcji ;) © k4r3l

Na OS nr 3 dojechał Maciek i udało się chwilę pogadać. Tu także czekało kilkunastu zawodników mimo to najszybsi już polecieli w dół. Na koniec kiełbacha i piwko na Błoniach i jak się to wszystko poukładało powrót przez Przegibek. Pogoda okazała się łaskawa - z każdą godziną było coraz lepiej i po porannych opadach nie było po południu już śladu. Także zupełnie niezmarnowana sobota ;)

Piotr Brzózka z JBG-2 na 3osie :)
Piotr Brzózka z JBG-2 na 3osie :) © k4r3l
Klimatyczny środek 3osu :)
Klimatyczny środek 3osu :) © k4r3l

Kocierska w tygodniu x2 (2)

Wtorek, 24 marca 2015 · Komentarze(1)
Pewna znana tylko w undergroundowym środowisku firma fonograficzna z Białegostoku wznowiła ostatnio trzy demówki naszej dumy, eksportowego zespołu nr 2 tuż po Behemocie - Vader. Zakupiłem sobie ów wydawnictwa na klasycznej kasecie magnetofonowej, co by podkreślić ich wyjątkowość i przynależność do epoki, w której ten nośnik dominował. Razem tworzą bardzo ładny tryptyk (http://tnij.org/vader666), a "Morbid Reich" to chyba najważniejsze tzw. "demo" w historii polskiego undergroundu...



Pierwsze dni wiosny można uznać za pełnoprawny start SEZONU rowerowego. Mam takie drobne postanowienie, żeby minimum raz w tygodniu robić sobie Przełęcz Kocierską - zobaczymy co z tego wyjdzie ;) Dziś w trakcie takiego treningu dostałem sms'a od jednego Ślunzoka, że za 2.5h będzie przejeżdżał przez okolice i że na "makaron po andrychowsku" się wprasza :) Także trening bez pośpiechu zakończyłem, a jak już ten oszołom do mnie przyjechał to tak mnie zbił z tropu tą ślunską gadką, że zapomniałem o najważniejszym składniku tego kulinarnego arcydzieła: rozbełtanym jajcu. No trudno, będzie na jutrzejszą jajecznicę :D

1.#pchamy,2.zachód na serpentynach,3.przybywamy w pokoju :D
1.#pchamy,2.zachód na serpentynach,3.przybywamy w pokoju :D © k4r3l

Route 2,945,248 - powered by www.bikemap.net

Pętla beskidzka + Równica ;)

Sobota, 21 marca 2015 · Komentarze(10)
Olewasz przez lata zespół, bo w sumie nic ponadprzeciętnego sobą nie reprezentuje, a tu proszę, ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakują z takim "hiciorem". Norwegowie z Enslaved się po prostu wyrobili ;) Piękna rzecz, na mieście mówią, że to progresywny black metal, ale chyba przesadzają ;)



Prognozy na niedzielę były nieubłagane - deszcz, śnieg z deszczem, brak słońca. Należało bezwzględnie wykorzystać sobotę, nawet mimo mocnego wiatru, który był przewidziany. Ekipa z Bielska i Cieszyna wyruszyła na Pętlę Beskidzką, a ja im siedziałem na ogonie. Kiedy dojechałem do Węgierskiej Górki po morderczej walce z mordewindem na całym odcinku od Żywca okazało się, że są jeszcze na Matysce. Pokrążyłem więc po miłej okolicy i za 10 minut już wszyscy w komplecie śmigaliśmy w kierunku pierwszego podjazdu-killera: Kamesznicy (patrz profil). Górka mnie pokonała (jednak kaseta w szosie z 25 zębami to za mało na góry).

Boczne drogi Węgierskiej Górki ;)
Boczne drogi Węgierskiej Górki ;) © k4r3l
Jadymy ;)
Jadymy ;) © k4r3l
Kierunek: Kamesznica ;)
Kierunek: Kamesznica ;) © k4r3l

Następna była kultowa Ochodzita, na którą miałem plan wjechać rynienką - niestety, okazało się, to jeden wielki kanał i pozostało wspinanie się po ażurach. Do połowy dało radę, niestety z racji zalegającego pozimowego syfu tylne kółko zaczęło się uślizgiwać. Na górze jak to na Ochodzitej - wietrznie. Tutaj rozdzieliliśmy się z grupką - oni pojechali na Stecówkę a ja od razu na Kubalonkę. Szybki zjazd do Wisły, przebitka do Ustronia i kolejny atak - Równica. Chociaż prędzej był to zamach, na moje życie, hehe. Siły opuściły mnie przy tym 180 stopniowym zakręcie - na samą górę wjechałem na oparach.

Na góralu dawałem radę, ale na szosie odpadłem ;)
Na góralu dawałem radę, ale na szosie odpadłem ;) © k4r3l
Ochodzita na podjeżdzie ;)
Ochodzita na podjeżdzie ;) © k4r3l
Widokówka z Równicy ;)
Widokówka z Równicy ;) © k4r3l

Dwa oscypki, grillowany ziemniak z sosem czosnkowym plus radler postawiły mnie na nogi - niestety na krótko ;) Po zjeździe kierunek Skoczów, wcześniej odbitka na Górki Małe (tu kolejny bufet i uzupełnienie cukrów pepsi, banan, snickers), Brenną i przez Górki Wielkie do Jaworza a potem Bielska. Kolejny zgon dopadł mnie na podjeździe w Lipniku. Od Kóz jechało się już ok. Niby tylko trzy konkretne podjazdy, ale głównym winowajcą było chyba to cholerne wietrzysko. Następna pętla może pod koniec wakacji, tylko w drugą stronę z kultowymi podjazdami pod Zameczek, Salmopol, Kocierz i Przegibek ;) A może się szarpnę na oficjalny start w PB? Pożyjemy, zobaczymy.

Route 2,939,176 - powered by www.bikemap.net

Z braku laku - Krakoof ;)

Niedziela, 15 marca 2015 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Cudnej urody pieśń rodem z Kanady! Sajdprodżekt muzyków Fuck The Facts, więc trochę goryczki być musi ;)


Pochorobowo do Krakowa wg planu Kuby. Miał do nas dołączyć również Funio, ale się nie zgraliśmy czasowo. Z ciakwostek warto odnotować przeprawę promem na Wiśle w Czernichowie oraz kilka odcinków, które można spokojnie zakwalifikować pod przełaje. W Krakowie skorzystaliśmy ze świetnej ścieżki asfaltowej poprowadzonej po wiślanym wale - sporo na niej biegaczy, rowerzystów, rolkarzy i zwykłych spacerowiczów. Na rynku jak zawsze tłumnie i gwarno, dominował lans, obce narzecza i awangarda tekstylno-odzieżowa - słowem: marność :D

Taka sytuacja ;)
Taka sytuacja ;) © k4r3l
Fajna ścieżka rekreacyjna ;)
Fajna ścieżka rekreacyjna ;) © k4r3l

Powrót (kierunek Skawina) z kilkoma skrótami, które nie do końca skrótami się okazywały. Ostatecznie, żeby nie przedłużać, wróciliśmy korzystając z 28ki i 52ki. Momentami mocno zawiewało ze wschodu, ale w drodze powrotnej oznaczało to, że jechaliśmy z wiatrem. Git wypad, forma po chorobie nawet jakaś jest. Szkoda tylko ostatniego straconego weekendu - no ale jak się nie chce brać antybiotyku, to trzeba trochę dłużej pocierpieć ;)

Wiadomo ;)
Wiadomo ;) © k4r3l
Wiadomo 2 ;)
Wiadomo 2 ;) © k4r3l

Route 2,932,564 - powered by www.bikemap.net

Testowo-przełęczowo ;)

Sobota, 21 lutego 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Każdy z takim syndromem czasem się spotkał. Grunt to wiedzieć jak go obejść ;) Odkopałem b.dobry kawał polskiego prog rocka/metalu. Jak widać nie samym Riverside możemy się poszczycić.


Miałem tylko wyjechać lokalnie przetestować nowy napęd (wypieprzyłem karbona fsa :) i założyłem kompakta 105tke + łanuch ultegry) no ale skoro odezwał się Seba, to nie mogłem odmówić towarzystwa. Zastanawiałem się tylko na czym przyjedzie po  ostatniej przygodzie. Jak się okazało wziął swojego złomka - 200km na tym sprzęcie to nie lada wyzwanie, na szczęście opony jakie tam miał założone były więcej warte niż cała reszta :D
Góry nie wysokie, a śnieg ciągle tam jest ;)
Góry niewysokie, a śnieg ciągle tam jest ;) © k4r3l
Atak na kolarskie procenty :)
Atak na kolarskie procenty :) © k4r3l

Plan był tylko na Kocierską, a skończyło się wszystko na Żarze i Przegibku na dobitkę. Wcześniej jeszcze spotkaliśmy Jakubiszona, ale niestety nie mógł do nas dołączyć, reszta lokalesów albo zajęta albo chora... Podjazd na Żar był urozmaicony plamami ciągle zalegającego śniegu, spotkaliśmy tam też monokolarza :) i trochę pogadaliśmy o warunkach, o sprzęcie i o wrażeniach z jazdy - trzeba przyznać, że to niezła zajawka, zwłaszcza jak jedynym hamulcem jest... kontra :)
Gustav z Pilskiem w tle :D
Gustav z Pilskiem w tle :D © k4r3l
Szara eminencja ;)
Szara eminencja ;) © k4r3l

Zjazd z Żaru już taki przyjemny nie był, zaczęło tak cholernie wiać, że szło zwariować. Na szczęście pod odbiciu na Bielsko trochę się uspokoił. Na Przegibku (kiedy oni tam asfalt zrobią!?) Seba pojechał robić ostatnie 80km :) a ja wróciłem przez Porąbkę i Czaniec. Dzięki za współudział :D
Na podjeździe na Żar: wybryk... technologiczny ;)
Na podjeździe na Żar: wybryk... technologiczny ;) © k4r3l
Do tego miejsca udało się wyjechać :)
Do tego miejsca udało się wyjechać :) © k4r3l

Route 2,910,411 - powered by www.bikemap.net

Setka pod wiater ;)

Niedziela, 11 stycznia 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dziś grała orkiestra. No to niech gra dalej :)



Żeby jeździć trzeba jeździć - ta prosta zasada znalazła dziś zastosowanie w praktyce. Jako że wypadała niedziela zadaliśmy sobie jedno zajebiście ważne pytanie - co na naszym miejscu zrobiłby Jezus? :D Nic nam niestety do głowy nie przyszło, ale jakimś "cudem" znaleźliśmy się w Kalwarii pod klasztorem i tamtejszych ścieżkach (oznaczone na czerwono - maryjne, na niebiesko - jezusowe;), którymi niestety nie dało się jeździć, gdyż ponieważ Jezus lubił skróty i często zbaczał z utwardzonych duktów. No cóż, uciekliśmy stamtąd czym prędzej szukać esencji kolarstwa, czyli podjazdów!
Góry zostawiamy z tyłu :(
Góry zostawiamy z tyłu :( © k4r3l
Ale jedziemy w stronę słońca :)
Ale jedziemy w stronę słońca :) © k4r3l
No i są widoczki :)
No i są widoczki :) © k4r3l

Kilka takich 'kolarskich golgot' po drodze było - najfajniejsza prowadziła do urokliwego ryneczku w centrum Lanckorony. Było pięknie a serpentyny miały coś ze szwajcarskiego... sera;) Gdyby tylko tak nie raczyło pizgać posiedziałby tam człowiek dłużej napawając się sielskim spokojem z widokiem na Koskową Górę (charakterystyczny maszt) i Babią Górę (charakterystyczne wszystko). Pięknie położona miejscowość!
Dróżki kalwaryjskie :D
Dróżki kalwaryjskie :D © k4r3l
Stare mościwo :)
Stare mościwo :) © k4r3l
W okolicy Świnnej Poręby :)
W okolicy Świnnej Poręby :) © k4r3l

Dalej już dróżkami mniej lub bardziej ciekawymi dotarliśmy do Zembrzyc. Tu trochę pokpiliśmy sprawę, bo wbiliśmy się na zalewowy teren w Mucharzu i musieliśmy zawrócić, gdyż nie wiadomo było dokąd ta droga prowadzi. Teraz już wiem, że spokojnie można było jechać dalej zamiast ruchliwą 28ką z całym tym wiatrem (przez moment sypało nawet śniegiem w twarz) i tymi blachosmrodami. Wyszła nam ogólnie fajna, bo nieprzesiedziana niedziela - dzięki Kuba za nawigowanie! Szoska hula aż miło :)

Żar z ekipą ;)

Niedziela, 14 grudnia 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Nowa płyta w starym stylu! Thrash metal prosto spod Czarnobyla! No dobra, żartowałem, chłopaki są z Kijowa;)


Sobota a w górach kupa błota. Odpuściłem. Przeserwisowałem sobie stery w góralu, bo po puszczeniu przedniego koła z kilkunastu centymetrów rama wpadała w dziwny rezonans. Jak się okazało dolne łożysko (zwykły wianek) złapało luz. Wymieniłem od razu oba obficie smarując. Powinno styknąć na zimę ;) Z racji planowanych wypadów w obuwiu cywilnym oraz gaciach narciarskich zamontowałem obciachową, ale jakże praktyczną osłonkę na blat ;) A w niedzielę przyszła pora na szosowanie. Chociaż jak się człowiek nasłuchał i naoglądał w ostatnich dniach jacy to zwyrodnialcy jeżdżą po naszych drogach to przyznam się szczerze - miałem pewne opory. Ale z drugiej strony - przecież nie zamknę się w czterech ścianach...
Pierwszy kompan ;)
Pierwszy kompan spod samiuśkich hołd ;) © k4r3l
Młodziczki z Sokoła Kęty na treningu ;)
Młodziczki z Sokoła Kęty na treningu ;) © k4r3l
Teee, bo Ci jakaś kulka z łożyska wypadła :D
Teee, bo Ci kulka z łożyska wypadła :D © k4r3l

Zgadaliśmy się w Kentaki na betonowym rynku (skąd ta moda, nie wiem) z Funiastym i Gustavsonem. Pierwszy dojechał rybnicki T-1000 i od razu zabrał się do macania mojej szosy ;) 10 minut później zameldował się Tomek z dziwną kulą u nogi (pewnie żona mu założyła, żeby się daleko nie zapuszczał - nie pomogło;) W okolicy cała kupa kolarzy i rowerzystów - od PROsów po typowych niedzielniaków. My to tak gdzieś chyba po środku z tendencją do niedzielnego rowerowania :D Miał być Kocierz ale ostatecznie padło na Żar. Taż fajnie w końcu to jeden z dłuższych i przyjemnych podjazdów w okolicy, na którym oddawaliśmy się pogadankom na tematy: antyklerykalne towarzyskie oraz techniczno-sprzętowe - niekoniecznie w tej kolejności ;) Nie mogło też zabraknąć klasycznych zjebek ;) Na szczycie jakaś marna kupka śniegu, dwa spasione koty, kilku downhillowców oraz oczywiście parki robiące słitfocie po przejażdżce kolejką. Za to widoki rewelacyjne - wiejąca w ostatnich dniach 'Ola' oczyściła zdecydowanie powietrze.
Nigdzie nam się nie śpieszyło zbytnio ;)
Nigdzie nam się nie śpieszyło zbytnio ;) © k4r3l
Na górze było zacnie!
Na górze było zacnie! © k4r3l
Pomykamy przez Wielką co się Puszcza ;)
Pomykamy przez Wielką co się Puszcza ;) © k4r3l

W dół poszło równie sprawnie, chociaż na dole wypadła mi buteleczka na wybojach ;) Ruszyliśmy nazot, bo w Porąbce miał czekać Krzysiek (tool). W czteroosobowej grupce pojechaliśmy sobie na lajcie przez Wielką Puszczę pokazać Sebie mini-hopkę, czyli sztywniutką Przełęcz Targanicką. Po tym punkcie wycieczki pożegnaliśmy Krzyśka a ja jeszcze pojechałem odprowadzić chłopaków przed Zator. Jechałbym dalej ale nie wziąłem lampek. Wracałem drogami drugiej kategorii i kląłem jak szwec pod nosem - wytrzęsło mnie za wsze czasy - osatni raz tamtędy jechałem. Udało się wrócić przed zmrokiem. Z dzisiejszej rajzy wyniosłem jednak kilka wniosków. Przede wszystkim, że tym przyjezdnym kolesiom w kaszę dmuchać nie wypada i swoje miejsce w szeregu znać trzeba. Funio mnie chciał do jakichś startów na szosie namówić - ale nie wiem czy w szerokich portkach można startować ;) Inna sprawa tyczy się jazdy na szosie - jak przystało na sportowy bolid mamy do czynienia z większym spalaniem... węgli ;) Także nie można lekceważyć regularnego tankowania w lidlach, biedrach czy innych aldikach ;) 

Błoto w Beskidzie ;)

Niedziela, 7 grudnia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Pięknie Rosjanie zagrali - kolejny materiał na kasecie, więc jak ktoś jest jednak estetą może sobie posłuchać nieszumiącego materiału na bandcampie ;)


Po zeszłotygodniowym śniegu zostały tylko przybrudzone białe placki. I masa błocka. Takiej pogody zdecydowanie nie lubię mimo to fajnie było pokręcić po Beskidzie w zacnym towarzystwie: Pawła, Maćka i Kuby. Z Leskowca w stronę Potrójnej na lajcie. Przed czarnym Groniem dogania nas Jakubiszon i już w komplecie jadziemy się grzać do Chatki na Potrójnej. Ja zamoczyłem buta na 20km i musiałem szybko znaleźć źródło ciepła - tamtejszy kominek uratował mi tego dnia tyłek!
W rezerwacie Madohora ;)
W rezerwacie Madohora ;) © k4r3l
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;)
Na Przełęczy Kocierskiej zacny warun ;) © k4r3l
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;)
W oddali pasmo Łysiny - kolejny cel ;) © k4r3l

Dalej na Kocierz a następnie zielonym na Łysinę - kiedyś w końcu trzeba zrobić podjazd szlakiem, którego do tej pory unikałem jak ognia. Stromy i tylko miejscami niepodjeżdżalny (tu z pomocą przyszła droga leśników) - szybko jednak pozwolił zmienić pasmo. Na Ścieszków Groniu coraz chłodniej o pora coraz późniejsza. Rozjeżdżamy się i z Kubą atakujemy raz jeszcze Potrójną. Na podjeździe szlag mnie trafia z powodu zaciągającego łańcucha - błoto jest dosłownie wszędzie. Zjazd czarnym szlakiem i gibki asfaltowy desant we mgle. Jeszcze tylko szybkie mycie wodą ze studni i konserwacja łańcucha, co by nie był na drugi dzień złoty :) Git wypad, ale zdecydowanie wolę śnieg!
I już na górze ;)
I już na górze ;) © k4r3l
Podjazdy z bananem na gębie ;)
Podjazdy z bananem na gębie ;) © k4r3l