Łysa Hora (CZ) z bandą :)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Odpowiedni podkład, czyli czeskie Třináct Stoleti :)



Łysa Hora - jeden z planów na ten rok został zrealizowany szybciej niż się spodziewałem, może dlatego, że na spontanie? Obyło się bez tworzenia szumnych wydarzeń na fb czy forum - kilka zjebek i mocnych słów przez sms i o 11 na cieszyńkim rynku pojawiło się... 11 kolorzy! Szok i niedowierzanie ;) Daniel pięknie nas poprowadził do celu.
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D
Panie Gustav, na plaże to inny direkt :D © k4r3l
Daniel-przewodnik i orędownik ;)
Daniel-przewodnik i orędownik ;) © k4r3l
Niech Was nie zmyli ten szelmowski śmiech - idzie mi w pier..olić ;)
Niech Was nie zmyli ten szelmowski uśmiech - idzie mi w pier..olić ;) © k4r3l

Trafiło się kilka fajnych i widokowych skrótów. Praktycznie cały czas na horyzoncie majaczył nam nasz cel - charakterystyczna wieża na wysokości 1323m. Do Krasnej dojechaliśmy z kilkoma przystankami na ogarnięcie grupy, w tym jednym na zakupy, gdzie dowiedzieliśmy się, że woda niegazowana to neperliwa :D

Cel namierzony :)
Cel namierzony :) © k4r3l
Corozki bliżej ;)
Corozki bliżej ;) © k4r3l
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;)
Prawie jak w dolince kocierskiej, a to przecież Krasna ;) © k4r3l

Sam podjazd re-we-lac-ja! Gdyby nie miejscami dziurawa nawierzchnia byłoby idealnie, ale to przeszkadzało głównie na zjazdach. Niestety gps nie policzył mi segmentu uphill'owego błądząc gdzieś poza podjazdem właściwym przez co jest pretekst, żeby tam wrócić raz jeszcze. Dojechałem dłuższą chwilę po Danielu, który zmieścił się w niecałych 40 minutach i załapałem się na "szerokie pudło" na czwartym miejscu :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :)
Początek podjazdu i zbieranie sił :) © k4r3l
Łydy pieko, a to dopiero początek :)
Łydy pieko, a to dopiero początek :) © k4r3l
Lama ciśnie z blatu :D
Lama ciśnie z blatu :D © k4r3l

Na szczycie chwila dla reportera, pogaduszki z Polakiem, który wjechał tu rowerem... elektrycznym :) oraz popas w tamtejszym schronisku (spagety + mały Radegast). Ciekawostka kulinarna: spaghetti w wydaniu czeskim to makaron z dużą ilością sera i... keczupem :) Obyło się bez okupowania toi-toia :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :)
Tak wygląda ostatni wiraż przed szczytem :) © k4r3l
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D
Można i tak, silniczek Yamahy i średnia pod górę 14km/h :D © k4r3l
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :)
Charakterystyczny obelisk na szczycie, widoczki średnie :) © k4r3l
Dokumentacja musi być :)
Dokumentacja musi być :) © k4r3l

Droga powrotna to walka z wiatrem, do Cieszyna grupka zdążyła się konkretnie porwać, ale fajnie bo czekali na spóźnialskich, czyli przykładowo mnie :) W Cieszynie pożegania czas i każdy rusza w swoją stronę. Diabelski plan zakładał Salmopol, ale z racji późnej pory i konieczności dłuższego popasu odpadał. Koniec końców jechaliśmy wcale też nie krótko przez Goleszów, Górki i Jaworze. W Bielsku postanowiłem zrekomepensować sobie brak Białego Krzyża Przegibkiem i na totalną dobitkę - Przełęczą Targanicką.
Spagety po czesku :)
Spagety po czesku :) © k4r3l
Oscypek na Przegibku :)
Oscypek na Przegibku :) © k4r3l

Łysa Hora odhaczona, kolejne zakręcone osoby poznane, tegoroczny rekord trasy ustanowiony. Takie Bosze Body to ja rozumiem - dzień święty święcić :)

Komentarze (12)

Nic dodać nic ująć...do następnego!:)

funio 10:11 piątek, 12 czerwca 2015

Podziękował za wspólne kręcenie :). Mimo, że to nie był mój dzień i tak fajnie się kręciło :)

P.S. 4 wyjazd na Łysą w piekielnym słońcu... Trza będzie kolejny zrobić jesienną porą :)

jakubiszon 19:54 niedziela, 7 czerwca 2015

Mi też nie zaliczyło segmentu z podjazdu hhmm coś z tym segmentem musi byc nie tak bo niemozliwe żebysmy wszyscy go nie zaliczyli bo kończył się tuż przed szczytem na wysokości 1302 mnpm więc coś musi być nie teges, zresztą już miałem podobne przypadki z innymi segmentami widać że może slad zz tego segmentu trochę inaczej biegł albo coś. Czyli trzeba znowu pojechać i tym razem ze stoperem :)

janekbike 15:38 sobota, 6 czerwca 2015

Pociśnięte ostro. Elektryczny? Rower? To kłoci się jedno z drugim przecież. Gdzie tu satysfakcja z podjazdu na przykład?

miciu22 07:59 sobota, 6 czerwca 2015

Dopiero na szczycie zorientowałem się że to ty cisnąłeś za mną na podjeździe.
Udany wypad, trzeba kiedy zaś coś podobnego zmajstrować.

daniel3ttt 06:43 sobota, 6 czerwca 2015

Dzięki za towarzystwo! Segmentu szkoda bo trochę potu się wylało na podjeździe, ale tak jak napisałeś jest tam po co wracać:)

ventoux 22:35 piątek, 5 czerwca 2015

na usprawiedliwienie swojej skromnej osoby dodam, że było tam tylko 30% ;)

Lama 21:56 piątek, 5 czerwca 2015

Gratki przewyższeń i dystansu :).

Miałem okazję przejechać się rowerkiem z takim napędem w Górach Sowich. Tym co jechałem był lepszy do jazdy w terenie, ponieważ był to full i bez bajeru na W. Sowę po kamolach wspinał się bez najmniejszych problemów :).

profesor 19:01 piątek, 5 czerwca 2015

1. Gratulacje!
2. Zazdroszczę!
3. Jak elektryczny to nie rower.
4. Zazdroszczę!
5. Oj! Piknieśnie pojechali!

limit 18:49 piątek, 5 czerwca 2015

widoczki ze szczytu średnie chyba wiem czemu... :D btw poprzez ser i keczup można kibel okupować? ^^ pytam profilaktycznie hehe

gustav 18:24 piątek, 5 czerwca 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iaiwr

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]