Wpisy archiwalne w kategorii

woj.małopolskie

Dystans całkowity:16634.63 km (w terenie 2585.20 km; 15.54%)
Czas w ruchu:934:07
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:297074 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:115327 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:43.43 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Spontan przez Magurkę ;)

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(19)
Popołudniowy powrót do domu z początku nie był najprzyjemniejszy. Nie dość że rano helikopter i kac niemożebny po sobotniej imprze, to jeszcze dziwnie silny wiatr w twarz. Jednak kilka kilometrów dalej chęć do jazdy wraca i czekając na przejeździe kolejowym w Łodygowicach postanawiam zaatakować Magurkę Wilkowicką (909m n.p.m.)- w końcu mam tam rzut beretem :)
W oczekiwaniu na Żółtą Bestię :) © k4r3l

Do tej pory podjeżdżałem ten szczyt tylko raz, po drodze zaliczając kilka wymuszonych brakiem kondycji przerw. Tym razem się zaparłem i całość podjechałem bez żadnego przestoju.
Początek podjazdu... © k4r3l

Przed atakiem mija mnie gość na szosówce, nic nie mówi, śmiga w górę w momencie kiedy ja łykam niebieski płyn wiadomego pochodzenia i o wiadomym składzie:) Rękawiczki lądują w plecaku (swoja drogą solidnie obciążonym cywilnymi ciuchami z weekendu;), kask na kierownicy i ruszam. Na pierwszym łuku dochodzę wspomnianego kolarza, coś tam zagaduję, ale gość (chyba nie Polak) nie bardzo rozmowny, więc nie oglądając się za siebie pojechałem dalej zostawiając go w tyle.
Na szczycie słonecznie, choć widoczność marna:/ © k4r3l

Podjazd jest, ekhm, ku..wski, choć ma zaledwie 4 km...:) Ale łyknąłem go chyba w niecałe 25 minut, dokładnie nie wiem. Na szczycie krótki popas i pora na zjazd. Wybrałem szlak żółty, który wg oznaczeń ma mnie w 1h30m zaprowadzić w dół do Międzybrodzia Bialskiego. Zjeżdżam go w niecałe 40 min...
Początek żółtego. © k4r3l

Atrakcyjny widokowo fragment;) © k4r3l

Szlak jest całkiem przyjemny, nie ma kamienistych i zdradzieckich rynien, za to na początku jedziemy przez przykryte trawą kamienie, ze świetnym widokiem na Żar, Czupel i leżące w dolinie Jezioro Międzybrodzkie, a po skręcie o 180* zaczyna się szeroka na 2 metry leśna droga usłana liśćmi wijąca się między górkami... Nie ma co szaleć, bo pieron jeden wie, co pod tym dywanem się kryje, więc zjazd na lajcie i bez pośpiechu.
Na zdradliwym dywaniku:) © k4r3l

Zmiana nawierzchni :) © k4r3l

Dalej już wbijam na znany standardowy odcinek zjazdowy z Przegibka i w centrum Międzybrodzia odbijam na Porąbkę, by później skręcić do Wielkiej Puszczy (asfalt jeszcze nie wylany:/). Na koniec wspinam się na Przełęcz Targanicką (705m n.p.m.) , a później już tylko z górki, a więc czysty relaks, jeno depnąć w pedał trzeba mocniej, bo zaczyna się ćmić, a baterie w lampkach na wykończeniu...
Porąbka - zapora (ostatnie pasmo to pasmo Magurki :) © k4r3l


P.s.
Dzisiaj w Beskidach zawrzało. Dobrze, że tym razem Żar fociłem z daleka...
http://www.tvn24.pl/0,1677225,0,1,strzelal-do-turysty-zginal-od-kul-policjantow,wiadomosc.html

Mglisty sobotni poranek

Sobota, 9 października 2010 · Komentarze(14)
W nocy przymrozek a nad ranem długo utrzymująca się mglica. Wyjechałem ok. 9 rano przy zaledwie 3 kreskach powyżej zera - najs ;) O dziwo rozgrzałem się w miarę szybko, ale tak to jest jak się ma na dzień dobry podjeździk;)
Andrychowskie mleko ;) © k4r3l

Za to na zjazdach było wybitnie chłodno, o czym przekonały się moje stopy niewyposażone w żadne windstopery czy ogrzewacze. Ratował mnie jedynie 350 mililitrowy termosik z ciepłą herbatką, która powoli rozgrzewała zmarznięte części ciała docierając aż po same końcówki palców:) Muszę pochwalić i jednocześnie zarekomendować taniutką czapeczkę pod kask firmy Marko II - komfort termalny głowy i uszu zapewniony :)
Skrót u podnóży Bukowca... © k4r3l

Tylko w kilku miejscach świeciło słońce. Odcinek między Porąbką a Łodygowicami był bardzo mroczny i zimny, wręcz ponury. Każdy promień słońca był tego dnia na wagę złota;)
Nad Jeziorem Czanieckim (które ostatnio zaniedbałem:) © k4r3l

Dzień wcześniej zmieniłem tylne ogumienie z niebezpiecznie przetartego i ogólnie skatowanego przez ostatnie 1700km Rafałka Szwalbego na poczciwego Ricziego Zimaxa (przełożonego z zimówki/roweru siostry;). Niby rozmiar ten sam a różnica wizualna spora - nie od dziś wiadomo jednak, że Schwalbe robi prawdziwe balony, szkoda tylko, że z trwałością jest podobnie jak w przypadku tych odpustowych gadżetów:)
Mistyczna Porąbka;) © k4r3l

W Łodygowicach ponownie wychodzi słońce, mgłę zostawiam za sobą - zatrzymała się w okolicach Jeziora Żywieckiego. Standardowych fot zapór nie ma z prostego powodu - w tych miejscach widoczność była niemalże zerowa a i temperatura nie zachęcała do częstych postojów...
Skrzyczne w pełnej krasie © k4r3l

Jesienne klimaty na Złotej Górze

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(14)
Nieważne jak wyglądają, ale loffciam ich muzę :)

Niedziela, po pracowitej i niezbyt ciekawej pogodowo sobocie, miała być dniem rowerowym. Poranny spacer narobił mi smaku na wypad w góry. Przebijające się zza drzew słońce, mgiełka w dolinach... Niestety mgła zamiast opaść, utrzymywała się do godziny 10, więc już wiadomo było, że szans na dłuższy wypad nie ma.
Wspinaczka "żółtym", za to w dół byłoby ciekawie :) © k4r3l

Pozostała opcja krótkiego objazdu okolicznych górek. Większość asfaltowo z wyjątkiem odcinka na Złotą Górę (757m n.p.m.). Tam nie obyło się bez wprowadzania. Żółty szlak od Targanic to początkowo asfaltowe serpentyny przechodzące płynnie w betonowe płyty (co świadczy o momentami sporym nachyleniu!). Następnie mamy kamienisty singielek między drzewami i chwilę później wyjeżdżamy na leśną autostradę.
Napieram ;) © k4r3l

Ciekawy podjazd... © k4r3l

Jeszcze jedno ostatnie dłuższe podejście (ok.800m) i jestem w miejscu oferującym ciekawą panoramę okolicy (w dole Andrychów i przyległe wioski, pasmo Gancarza i Leskowca, Kocierz, Trzonka, a daleko, za lekką mgiełką Babia i Pilsko).
Andrychów z mojej perspektywy;) © k4r3l

W stronę Babiej... © k4r3l

Zjazd dalej żółtym szlakiem w kierunku Trzonki. 300m przed skrzyżowaniem szlaków żółtego z zielonym trafiam na błotnistą niespodziankę. Wisienką na torcie okazują się być powalone i pozostawiane przez drwali drzewa w poprzek szlaku - tragedia.
Chyba ktoś sobie jaja robi - to ma być szlak!? © k4r3l

Po odnalezieniu szlaku wracam do Targanic odkrytym w ubiegłym roku alternatywnym zjazdem, który kończy się na pętli autobusowej poniżej Przełęczy Targanickiej. Dalej asfaltowa kita w kierunku Sułkowic i bez większych kombinacji zamykam pętlę, na dziś wystarczy.
Na Trzonce jak zawsze symaptycznie ;) © k4r3l

Przy okazji testowałem ocieplane nogawki Mimo - za taką cenę bardzo fajna sprawa. Co prawda pasek silikonowy nie trzyma zbyt pewnie na udzie (musiałbym chyba zacząć golić nogi, haha), ale ogólnie wrażenia jak najbardziej pozytywne. Nie było mi ani za ciepło, ani za zimno. Na rękawiczki długopalczaste wciąż, przynajmniej dla mnie, za ciepło - zmieniłem po 5km :)
Powrót do domu - wszędzie czuć jesień in the air ;) © k4r3l


Beskid Mały na dziko :)

Sobota, 25 września 2010 · Komentarze(20)
Zeszłej nocy urządziłem sobie rzeźnię z "Maczetą" Rodrigueza w roli głównej. Ten film, podobnie jak "Planet Terror" mnie rozwalił;) I ta kapitalna obsada. Polecam!
Po wczorajszym wypadzie przyszedł czas na ciąg dalszy. Plan tej wycieczki układał się w głowie "na bieżąco". Zacząłem od asfaltowego standardu na Kocierz (18m18s). Okropnie wiało, stąd czas gorszy od najlepszego o minutę (przynajmniej tak to sobie tłumaczę;).
Osiedle Kiczora (Kocierz Rychwałdzki) © k4r3l

Po zjeździe odbijam na Kocierz Rychwałdzki - tamtejsza okolica to oaza spokoju, wodospady szumią, ruch znikomy, powietrze rześkie - aż chce się jeździć ;) I tak kusi mnie pierwsza lepsza odnoga asfaltowa pnąca się od razu mocno w górę. Na mapie miałem zaznaczoną pętlę, którą można w tamtym rejonie zrobić, ale to nie to, jak się później okazało...
Okolice osiedla Basie (Kocierz Rychwałdzki) © k4r3l

Serpentyna wiedzie na Osiedle Kiczory i urywa się w pewnym momencie, akurat wtedy kiedy zapowiadało się całkiem nieźle.. No trudno, pora wracać w dół. Następny atak na Osiedle Basie, tam spotyka mnie niespodzianka w postaci takiego znaku:
U nas prędzej pojeździsz po lesie, niż po mieście :) © k4r3l

Miło, nie powiem, ale trzeba dodać, że to droga dla rowerzystów tzw. zawziętych, na rowerach co najmniej klasy MTB, bo kamolce w ziemi dają w kość. Niestety i ta ścieżka kończy się ślepym zaułkiem.
Gibasówka - dojadę tam, o ile nie pobłądzę;) © k4r3l

Wracam kawałek do mijanego wcześniej leśnego szlabanu, przechodzę pod nim i rozpoczyna się jedna z lepszych części tej wycieczki - leśne, interwałowe serpentynki usłane gęsto ściółką i zakamuflowanym pod nią błotem;)
Kapitalny trawers Wielkiego Gibasów Gronia (898m n.p.m.) © k4r3l

Mam dzisiaj ewidentnego pecha do urywających się nagle ścieżek, bo i ta kończy się pod lasem i nie ma innego wyjścia jak podprowadzać. Tam odnajduję nową dróżkę, a na niej pełno śladów dzików/saren w błocie. Ze wzmożoną czujnością przeciskam się przez chaszcze, jest klimat;)
Widoczki stamtąd też całkiem klawe :) © k4r3l

Po wyjeździe na ubitą ścieżkę (szlak niebieski/zielony z Łamanej Skały) okazuje się, że jechałem przez Rezerwat Madahora. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Z dwóch możliwych kierunków - Leskowiec i Ścieszków Groń - wybieram ten drugi.
W rejonie ^Czarnych Działów^ (skały + 6 jaskiń) © k4r3l

Byłem tam co prawda miesiąc temu, ale tego odcinka szlaku nie znałem. Jak się okazuje - jest miodzio. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu co do kierunku jazdy - w drugą stronę byłoby zdecydowanie ciężej.
A to już osławione ^Zamczysko^ (skałki wspinaczkowe) © k4r3l

Po drodze zaliczam jeszcze wizytę przy Czarnych Działach - to jaskinie poniżej szlaku. Niestety praktycznie niedostępne dla zwykłych śmiertelników. A także odnajduję, tuż przed samą Łysiną, tzw. Zamczysko, czyli kompleks naturalnych skał-olbrzymów. Gdzieś w tym rejonie znajduje się także Jaskinia Lodowa.
Przytoczę tu cytat ze strony marcinnowak.eu: [...]We wschodniej części skałek znajduje się jedna z najbardziej tajemniczych jaskiń w Beskidach. Jaskinia Lodowa ma długość 59 metrów i głębokość 10 metrów. Co ciekawe po raz pierwszy zbadana została przez grotołazów niedawno, bo latem 2000 roku. Niedawno bezspornie stwierdzono, że lód utrzymuje się w niej przez cały rok. Ta osobliwość i cały obszar leży 700 m n.p.m. i jest najniżej położoną jaskinią lodową w Polsce.[...]
[...]Aż dziw, że nie założono tu jeszcze rezerwatu. Flora naprawdę tu szaleje. Specyficzny mikroklimat, wilgoć, roślinność cieniolubna i naskalna. To właśnie skałki „Zamczysko”. Nazwa jest potoczna i wiąże się z legendą – oczywiście – o zamku, który miał tu stać i zapadł się pod ziemię, pozostawiając jedynie podziemny tunel. Sądząc jednak po tych utworach pod spodem może znajdować się naprawdę spory system jaskiniowy. Tylko trzeba go odkryć![...]
A dla ciekawskich dołączam schemat jaskini: http://speleo.bielsko.pl/pages_historia/gmichalska/lodowawzam.html
Przy zejściu do Jaskini Lodowej © k4r3l

Dalej powrót już typowo asfaltowy przez Okrajnik, Łękawicę, Kocierz Moszczanicki. Na Przełęczy Kocierskiej wybieram wariant terenowy. Zjazd na Przełęcz Targanicką szlakiem usłanym z liści oświetlonym przedzierającym się przez drzewa soczystopomarańczowym słońcem to poezja. Na przełęczy już ostatnia sesja - tradycyjne, jesienne, zachodzące za górami słońce i można wracać do domu. Ufff:)
Zielony z Przełęczy Kocierskiej © k4r3l

GPS trochę się gubił (zwłaszcza w gęstym lesie), ale ja się mu nie dziwię, momentami to już sam nie byłem pewien dokąd jadę, chociaż mniej więcej widziałem, że trawersuję południowe, solidnie zalesione stoki wpierw Potrójnej, a później Łamanej Skały.
Zachodzik na Przełęczy Targanickiej © k4r3l

Umarł król (LZ5), niech żyje król (LZ7)!

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(12)
Cover lepszy od oryginału? Dowód na to, że muzyka w filmach Tarantino odgrywa bardzo ważną rolę...

Reaktywacja mojego poprzedniego aparatu okazała się nieopłacalna - w serwisie gość zaśpiewał za części i robociznę 270 złociszy. 4 lata temu wydałem na niego prawie tysiaka z ciężko zarobionych pieniędzy, trochę szkoda... Postanowiłem na alledrogo upolować coś lepszego, używanego, co nie miało bliskiego kontatku z beskidzkimi skałami;)
Okoliczne gorki © k4r3l

Plus zależało mi na czasie, bo Ania wpadła ostatnio w sidła hobby zwanego decoupage, czego efekty można zobaczyć tu: www.bulma.art.pl ;) Padło kolejny raz na Panasonic Lumix. Dziś wybrałem początkowo standardową trasę przez Zagórnik, więc nie mogłem nie zjechać na moment by sfotografować kaskadę Rzyczanki.
Kaskada Rzycznaki w promieniach jesiennego słońca © k4r3l

Dalej już trasa nabrała typowo terenowego charakteru, najpierw ścieżką dydaktyczno-przyrodniczą a następnie wbitka na zielony szlak w stronę Gancarza (802m n.p.m.). Tam jak zwykle mozolna, ale stosunkowo krótka (15 minut) wspinaczka pod sam szczyt.
Tego krzyza bronić nie trzeba, stoi tu od lat © k4r3l

Odcinek między Gancarzem a Groniem JP II (890m n.p.m.) jest lajtowy, nie licząc stromej końcówki. Dodatkowym utrudnieniem okazał się głęboki żleb ściągający rower do środka... Na Groniu pustki, zaczyna wiać halny, więc pora na longslave'a - od razu lepiej - można więc mykać na Leskowiec (922m n.p.m.).
Trzeba się spieszyć, słońce już nisko... © k4r3l

Na szczycie niespodzianka, jeden gość szykuje się chyba do noclegu (karimatka, ognisko już płonie) - fajny klimat survivalowy, oby go tam nie przewiało;) Ja rzucam rower i biegnę sofocić zachodzące nad Beskidem Małym słońce. Uff, na szczęście zdążyłem;)
Zachód słońca w Beskidach © k4r3l

Epicki widoczek ;) © k4r3l

Jeszcze fotki panoramy Beskidu Żywieckiego i pora wracać. Z drugiej strony już nad horyzontem świeci księżyc w pełni. Wybieram opcję powrotną początkowo przez Groń JPII by nieco później połączyć się z czarnym szlakiem. Odpalenie mojej wysłużonej (jeszcze żarówkowej) lampki wydaje się koniecznością.
Panoramidło z Leskowca © k4r3l

Jadę wolno, wręcz asekuracyjnie. Na dość stromym zjeździe kółko grzęźnie między korzeniami a ja robię malowniczego OTB'a. Nieźle. Lekko przekrzywione siodełko, dziura w kolanie i przytarta łydka. Zaczynam sprowadzać. Po chwili patrzę - nie ma licznika, a więc powrót na miejsce kraksy z latarką w ręku. Chwila wytężania wzroku i... jest :) Schodzę i z ulgą docieram do asfaltu w Rzykach Jagódkach. Teraz już lajtowo do domku;)
Auć ;) © k4r3l


Beskidy we mgle

Poniedziałek, 20 września 2010 · Komentarze(13)
Chyba największy "hit" Szwedów z Katatonii:

Wczesnoporanny powrót do domu. Godzina 5:45, na termometrze 0 stopni, temperatura odczuwalna przy 30km/h na pewno ok. -3/-5*C, początkowo ciemno i mgła. Ocieplana bluza z membraną B'Twin zdała egzamin, podobnie jak rękawiczki Dartmoora, które jak widać nawet i w temperaturach około-zerowych dają sobie świetnie radę :)
Tresna we mgle © k4r3l

Pizga w sumie najbardziej po uszach, ale po 10 km już nic nie czuje (sprawdzam tylko asekuracyjnie czy mam jeszcze uszy;) mglisty klimat jest nie do opisania. Najciekawiej prezentuje się to w okolicach zapór, gdzie najlepiej widać ruch i gęstość mgły, która odbijając się od pochyłych ścian przelatuje nad drogą kilka metrów wyżej tworząc jedyny w swoim rodzaju tunel :)
Zapora w Porąbce © k4r3l

W Wielkiej Puszczy na 2 kilometrach nie ma nawierzchni. W sumie nawet po ściągnięciu starego asfaltu jest już i tak o wiele lepiej, na pewno równiej. Był to najgorszy fragment tej drogi i kiedy tylko drogowcy uporają się z tym odcinkiem jazda przez tę okolicę stanie się czystą przyjemnością!
Zdarta nawierzchnia © k4r3l

Ale nieco dalej widać jak poczyna sobie płynący wzdłuż drogi potok. Niezabezpieczone brzegi koryta to dla rwącej rzeki kwestia kilku godzin... Po "ataku" droga już nie wygląda na taką rewelacyjną - trochę przykry widok...
Osuwisko © k4r3l

Na Przełęczy Targanickiej wita mnie słońce wschodzące zza górującej nad okolicą Jawornicy. Rozpoczyna się piękny, słoneczny wrześniowy poranek...
Prawie w domu;) © k4r3l


Wyścig z czasem

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(3)
Trzy akordy, darcie mordy - nowa płyta Helmet przypadła mi bardzo do gustu.

Trochę dzisiaj przycisnąłem na pedał, trasę specjalnie zmodyfikowałem, bo czasu miałem niewiele. A więc najpierw przez Czaniec, następnie drogą poniżej Bukowca w kierunku Porąbki a dalej już standard Międzybrodzie Bielskie, Czernichów, Tresna, Zarzecze, Bierna i Łodygowice.
Boczna droga do Porąbki © k4r3l

Ciepło, ale nad głową wisiały ołowiane chmury. W sumie oprócz przelotnych i naprawdę znikomych opadów na wysokości zapory w Tresnej obyło się bez przykrych pogodowych niespodzianek;)
W Międzybrodziu Bielskim... © k4r3l

Długopalczasete rękawiczki Dartmoora, w których przejechałem raptem 20km miały wadę - jakiś Pakistańczyk musiał spartaczyć sprawę i na palcu zrobiła się dziura. Zaniosłem więc do sklepu, gdzie sympatyczna właścicelka chcąc uniknąć reklamacyjnych opóźnień zobowiązała się sama to zeszyć. Trochę się zdziwiłem, no ale ok - w sumie nie ważne jak, byle szybko i skutecznie. Po odbiorze okazało się, że wszystko wygląda profesjonalnie, nic nie uwiera i można dalej jeździć:)
A to juz zapora w Tresnej © k4r3l

Żar znowu pogniewany... © k4r3l

Datal logger Holux'a ma jak widać po wykresie wysokościowym tendencję do świrowania, ale jeszcze nie obadałem wszystkich jego funkcji, gdyż odebrałem go na 5 minut przed wyjazdem i jedyne co zdążyłem to go załączyć. Generalnie fajny gadżet wyrwany za mniej niż 40% ceny, więc nic tylko się cieszyć;)
...i schowane Skrzyczne © k4r3l


Kocierz (instant)

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(6)
Godzina to w sam raz, żeby na Przełęcz Kocierską (718m n.p.m.) wyjechać i wrócić. Pogoda dziwna. Pochmurno, na szczęście nie leje. Niby "tylko" 13 stopni, ale na podjeździe się delikatnie zagotowałem. Przy okazji testowałem rękawiczki z długimi palcami Dartmoora (wyrwane na przecenie w bielskim sklepie Authora) - wniosek: nadają się dopiero na temperatury zdecydowanie poniżej 10 stopni, powyżej tego dłonie "pływają"...
Targanice, w drodze na Kocierz © k4r3l

Problem osuwisk ciągle aktualny, wciąż powstają nowe. To najnowsze znajduje się (jadąc od strony Targanic) tuż przed wyciągiem - lewa strona jezdni jest zamknięta na kilkumetrowym odcinku - tam woda także wyrządziła szkody.
Na przełęczy... © k4r3l

Na Przełęcz docieram w czasie 16min30sek (a więc czas o 1min40s lepszy niż do tej pory). Kosztowało mnie to jednak sporo wysiłku (głównie przez źle dobrany ubiór). Człowiek jednak uczy się na błędach i następnym razem będzie z pewnością lepiej;)
Powrót. © k4r3l

Po deszczowym weekendzie:/

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(9)
Skandal! Jedynie 5 km w ten weekend! A miało być tak pięknie, Beskid Żywiecki, polanki, górki, widoczki... Trzeba było obejść się smakiem (który to już raz?)... W niedziele od rana czekaliśmy na jakiś znak z nieba - no i się doczekaliśmy. Przycedziło w pewnym momencie konkretnym deszczem i zamiast roweru wybraliśmy poobiednią drzemkę z przygrywającą w tle "trójeczką"
Remont mostu w Łodygowicach © k4r3l

Ok siedemnastej zrywam się na nogi, patrzę przez okno a tam pięknie przyświeca niestety już zachodzące słońce. Byliśmy już tak "zmięci", że odpuściliśmy i tą sposobność - z dwoma kółkami wygrała kawa, która w ten przymulony dzień była zwyczajną koniecznością.
Widoczek z Zarzecza © k4r3l

Dzisiaj rano pora na powrót, nie pada, a więc nie ma konieczności ponownej konfrontacji z "pkp". Śmigam swoim standardem pozwalając sobie zrobić kilka fotek z przymusowego, na jakiś czas, kalkulatora. Początek niesamowicie chłodny, najwyżej 8 kresek powyżej zera - inwestycja w rękawiczki z długimi palcami to chyba kwestia czasu...
Nad Jeziorem Żywieckim (Tresna) © k4r3l

Kierowcy oczywiście pchają się na chama, na styk, a ja się muszę martwić pozapadanymi przy krawężniku studzienkami, w niektórych brak nawet kratek, więc to tylko kwestia czasu, jak ktoś coś urwie... Najlepiej żeby to był jakiś wójt, radny czy inna persona "z dojściami" - z pewnością przyśpieszyło by to naprawę poboczy...
Boisko w Czernichowie, góra Żar © k4r3l

Z dużą ulgą wjeżdżam do Wielkiej Puszczy, gdzie wiem, że czeka mnie sielankowy przejazd po spokojnej okolicy. Po drodze oczywiście na zaporze w Porąbce znudzeni "polucjańci" w schowanej w cieniu drzew "suce" pilnują (już będzie chyba trzeci miesiąc) by nikt nie pchał się w rejon zagrożony osuwiskami. Myślę sobie: "takim to dobrze". A chwilę później: "zaraz, to na to idą pieniądze podatników?!". Bez komentarza.
Jedna z kaskad w Wielkiej Puszczy © k4r3l

Jeszcze tylko przełęcz Beskid Targanicki, wyścig z popieprzonymi, wiejskimi, luźno biegającymi czworonogami i zjazd do Targanic, na którym o mało co a nie rozjeżdżam siedzącego na środku drogi tłustego jamnikowatego osobnika, który mnie jeszcze bezczelnie raczył pogonić. Skandal!

Nieznany Beskid Mały

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(12)
Kwasożłopy w natarciu - jeszcze mocno wakacyjny, jajcarski singiel z nowej płyty z praktycznie samymi kołwerami! Będzie miazga!

Tą część Beskidu Małego, a w zasadzie ten specyficzny, niebieski szlak między Kocierzem a Czernichowem o długości 7km z hakiem chodził mi po głowie od jakiegoś czasu. Miałem jechać z rańca, jednak nie mogłem się zebrać - ciągle coś było do zrobienia...
Na szlaku... © k4r3l

W południe odezwał się na GG Shovel - tyski bajker, któremu teren i górskie szlaki obce nie są. Umawiamy się na parkingu pod kauflandem i coś po 14 ruszamy zdobywać Przełęcz Kocierską. Wieje, więc nie zamiast główną, otwartą drogą w kierunku Targanic prowadzę gościa bocznymi, interwałowymi asfalcikami Brzezinki schowanymi między licznymi domostwami.
Zjazd czerwonym :) © k4r3l

Tym razem przełęcz podjeżdżamy w równe 20 min, ale czas ten upływa na ciągłym gadaniu, więc w sumie luźno i bez napinki, ale jedzie mi się całkiem nieźle, powietrze rześkie po wczorajszych opadach. Pod ośrodkiem krótki postój i śmigamy początkowo czerwonym prowadzącym w stronę Żaru. Jest tak samo błotnisty jak ostatnio, ale tym razem nie ryzykujemy i objeżdżamy boczną, wydeptaną przez turystów ścieżką.
Shovel napiera:) © k4r3l

Tam gdzie trzeba podprowadzać, czyli pod Beskidem (759m n.p.m.) wybieramy alternatywną drogę, przeznaczoną do zwózki drewna, która, jak wynika z mapy gdzieś tam łączy się z czerwonym na górze. Jest ona na tyle szeroka, że próbujemy podjeżdżać. Bikewalking'u jednak nie unikniemy i w końcowym fragmencie targamy kilkadziesiąt metrów z buta. Dalszy odcinek to już 100% jazdy. Na rozdrożu przesiadamy się na szlak niebieski prowadzący pod Jaworzynę. W międzyczasie mijamy parkę również na rowerach (dziewczynie współczujemy - popatrzcie na czym jedzie:) i dwóch krosowców na motorach.
"Turystyka górska" © k4r3l

Niebieski szlak okazał się wymarzonym odcinkiem dla pod XC. Raz pod górkę, raz dłuższy zjazd, ale trzeba uważać na kamienie, błoto i gałęzie. Generalnie radość z jazdy była ogromna! Jeszcze przed Jaworzyną spotykamy grupę turystów, którzy z racji tego, że "skończyła się im mapa" pytają nas dokąd prowadzi ten szlak, a my w zamian prosimy ich o zrobienie nam wspólnej fotki. I to był błąd. Podczas oddawania aparatu nie złapałem go zbyt pewnie i nie zauważyłem, że tamta dziewczyna ma jeszcze opaskę na ręce. Szarpniecie, wyśliźnięcie i aparat z kilkoma rykoszetami ląduje z wysokości ponad metra na beskidzkich kamieniach. Początkowo wydaje się, ze wszystko ok, ale po chwili już wiem - dzisiaj już po zdjęciach - obiektyw się nie chowa, generalnie coś tam w środku lata (pewnie jakieś plastikowe części odpowiedzialne za mechanikę - oby :)
Ostatnia fotka z aparatu:( © k4r3l

No to pod Jaworzynę (864m n.p.m.) wspinam się "na chama", żeby rozładować negatywne emocje. Nie inaczej jest na zjeździe, kiedy to okazuje się, że przed nami niesamowicie widokowa część szlaku a ja zostałem bez aparatu. Rozwijam 40km/h i z impetem wpadam w jedną z <em>wiecznych kałuż</em> na szlaku. Ta była żółta i wyjątkowo śmierdząca, więc trochę zeszło zanim się domyłem :) Od razu lepiej - adrenalina wygrała z wkur***niem :)
Na Jaworzynie... © k4r3l

Widoczek na Beskid Śląski © k4r3l

Jezioro Międzybrodzkie (w tle Hrobacza) © k4r3l

Z tej strony Żaru jeszcze nie widziałem :) © k4r3l

W planach było całkowite wykorzystanie niebieskiego odcinka, ale nie zauważamy rozdroża i wlatujemy ni z tego ni z owego na żółty szlak prowadzący do Tresnej. W sumie ok, mi to obojętne, byle by było w dół. I było, oj było! Tutejszy żółty z pewnością przypadłby do gustu maniakom [i]enduro</em>. Generalnie jest to rynna, która ma w sobie wszystko. Po środku żleb i wystające kamienie, po bokach gałęzie i ziemia przypominająca celinę. Jak nie trudno się domyśleć ściąga rower wraz bajkerem do środka, tak że czujemy się jak w oku cyklonu :) Shovel zauważa, że powyżej znajduje się ścieżka alternatywna, znacznie bardziej odpowiednia dla naszych hardtail'ów.
Żółty szlak - jest ostro! © k4r3l

W Tresnej zajeżdżamy na chwilę nad Jezioro Żywieckie skąpane w promieniach zachodzącego słońca (nie wiedziałem o tej miejscówce, ale jest bardzo fajna i oferuje zacne widoczki).
Jezioro Żywieckie i Skrzyczne © k4r3l

Jako, że czas nam się kończy postanawiamy już tylko wrócić przez Łękawicę i Kocierz do Targanic. Na asfalcie nie wiele się dzieje, więc lajtowym tempem toczymy się w kierunku podjazdu. Z osławionej ulicy Widokowej tym razem rezygnujemy i wybieramy wariant dłuższy ale przyjemniejszy. Na górze już się zaczyna ściemniać a nas czeka zjazd zielonym szlakiem w kierunku Przełęczy Targanickiej. Shovel zakłada oświetlenie i wbijamy w las. Faktycznie, ledwo co widać, ale odcinek na tyle znany, że wiadomo, czego się spodziewać. Do Andrychowa mkniemy z prędkością grubo powyżej 40km/h i pod kauflandem następuje zamknięcie pętli. Dzięki dla mojego kompana za wspólny wyjazd - było mega, no i fajnie poznać kolejnego bikestatowicza!

Track z GPS pożyczony od Shovel'a.