Nieznany Beskid Mały
Tą część Beskidu Małego, a w zasadzie ten specyficzny, niebieski szlak między Kocierzem a Czernichowem o długości 7km z hakiem chodził mi po głowie od jakiegoś czasu. Miałem jechać z rańca, jednak nie mogłem się zebrać - ciągle coś było do zrobienia...
Na szlaku...© k4r3l
W południe odezwał się na GG Shovel - tyski bajker, któremu teren i górskie szlaki obce nie są. Umawiamy się na parkingu pod kauflandem i coś po 14 ruszamy zdobywać Przełęcz Kocierską. Wieje, więc nie zamiast główną, otwartą drogą w kierunku Targanic prowadzę gościa bocznymi, interwałowymi asfalcikami Brzezinki schowanymi między licznymi domostwami.
Zjazd czerwonym :)© k4r3l
Tym razem przełęcz podjeżdżamy w równe 20 min, ale czas ten upływa na ciągłym gadaniu, więc w sumie luźno i bez napinki, ale jedzie mi się całkiem nieźle, powietrze rześkie po wczorajszych opadach. Pod ośrodkiem krótki postój i śmigamy początkowo czerwonym prowadzącym w stronę Żaru. Jest tak samo błotnisty jak ostatnio, ale tym razem nie ryzykujemy i objeżdżamy boczną, wydeptaną przez turystów ścieżką.
Shovel napiera:)© k4r3l
Tam gdzie trzeba podprowadzać, czyli pod Beskidem (759m n.p.m.) wybieramy alternatywną drogę, przeznaczoną do zwózki drewna, która, jak wynika z mapy gdzieś tam łączy się z czerwonym na górze. Jest ona na tyle szeroka, że próbujemy podjeżdżać. Bikewalking'u jednak nie unikniemy i w końcowym fragmencie targamy kilkadziesiąt metrów z buta. Dalszy odcinek to już 100% jazdy. Na rozdrożu przesiadamy się na szlak niebieski prowadzący pod Jaworzynę. W międzyczasie mijamy parkę również na rowerach (dziewczynie współczujemy - popatrzcie na czym jedzie:) i dwóch krosowców na motorach.
"Turystyka górska"© k4r3l
Niebieski szlak okazał się wymarzonym odcinkiem dla pod XC. Raz pod górkę, raz dłuższy zjazd, ale trzeba uważać na kamienie, błoto i gałęzie. Generalnie radość z jazdy była ogromna! Jeszcze przed Jaworzyną spotykamy grupę turystów, którzy z racji tego, że "skończyła się im mapa" pytają nas dokąd prowadzi ten szlak, a my w zamian prosimy ich o zrobienie nam wspólnej fotki. I to był błąd. Podczas oddawania aparatu nie złapałem go zbyt pewnie i nie zauważyłem, że tamta dziewczyna ma jeszcze opaskę na ręce. Szarpniecie, wyśliźnięcie i aparat z kilkoma rykoszetami ląduje z wysokości ponad metra na beskidzkich kamieniach. Początkowo wydaje się, ze wszystko ok, ale po chwili już wiem - dzisiaj już po zdjęciach - obiektyw się nie chowa, generalnie coś tam w środku lata (pewnie jakieś plastikowe części odpowiedzialne za mechanikę - oby :)
Ostatnia fotka z aparatu:(© k4r3l
No to pod Jaworzynę (864m n.p.m.) wspinam się "na chama", żeby rozładować negatywne emocje. Nie inaczej jest na zjeździe, kiedy to okazuje się, że przed nami niesamowicie widokowa część szlaku a ja zostałem bez aparatu. Rozwijam 40km/h i z impetem wpadam w jedną z <em>wiecznych kałuż</em> na szlaku. Ta była żółta i wyjątkowo śmierdząca, więc trochę zeszło zanim się domyłem :) Od razu lepiej - adrenalina wygrała z wkur***niem :)
Na Jaworzynie...© k4r3l
Widoczek na Beskid Śląski© k4r3l
Jezioro Międzybrodzkie (w tle Hrobacza)© k4r3l
Z tej strony Żaru jeszcze nie widziałem :)© k4r3l
W planach było całkowite wykorzystanie niebieskiego odcinka, ale nie zauważamy rozdroża i wlatujemy ni z tego ni z owego na żółty szlak prowadzący do Tresnej. W sumie ok, mi to obojętne, byle by było w dół. I było, oj było! Tutejszy żółty z pewnością przypadłby do gustu maniakom [i]enduro</em>. Generalnie jest to rynna, która ma w sobie wszystko. Po środku żleb i wystające kamienie, po bokach gałęzie i ziemia przypominająca celinę. Jak nie trudno się domyśleć ściąga rower wraz bajkerem do środka, tak że czujemy się jak w oku cyklonu :) Shovel zauważa, że powyżej znajduje się ścieżka alternatywna, znacznie bardziej odpowiednia dla naszych hardtail'ów.
Żółty szlak - jest ostro!© k4r3l
W Tresnej zajeżdżamy na chwilę nad Jezioro Żywieckie skąpane w promieniach zachodzącego słońca (nie wiedziałem o tej miejscówce, ale jest bardzo fajna i oferuje zacne widoczki).
Jezioro Żywieckie i Skrzyczne© k4r3l
Jako, że czas nam się kończy postanawiamy już tylko wrócić przez Łękawicę i Kocierz do Targanic. Na asfalcie nie wiele się dzieje, więc lajtowym tempem toczymy się w kierunku podjazdu. Z osławionej ulicy Widokowej tym razem rezygnujemy i wybieramy wariant dłuższy ale przyjemniejszy. Na górze już się zaczyna ściemniać a nas czeka zjazd zielonym szlakiem w kierunku Przełęczy Targanickiej. Shovel zakłada oświetlenie i wbijamy w las. Faktycznie, ledwo co widać, ale odcinek na tyle znany, że wiadomo, czego się spodziewać. Do Andrychowa mkniemy z prędkością grubo powyżej 40km/h i pod kauflandem następuje zamknięcie pętli. Dzięki dla mojego kompana za wspólny wyjazd - było mega, no i fajnie poznać kolejnego bikestatowicza!
Track z GPS pożyczony od Shovel'a.