Wpisy archiwalne w kategorii

30-60

Dystans całkowity:10702.89 km (w terenie 1826.50 km; 17.07%)
Czas w ruchu:618:41
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:215214 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:57468 kcal
Liczba aktywności:252
Średnio na aktywność:42.47 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Beskidy o poranku

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Jak długo można nagrywać praktycznie identyczne, a zarazem porywające i chwytliwe płyty? Zapytajcie Iron Maiden:)

Powrót do domu w towarzystwie Anika:) W planach mały objazd Beskidu Małego celem pokazania jej tym razem moich terenów. Standardowo już zbaczamy z kursu nad Jezioro Żywieckie, nad którym unosi się tajemnicza mgiełka.
Żywieckie z mgiełką. © k4r3l

A może to pianka?:) © k4r3l

Dalej już klasycznie lecimy w stronę zapory w Tresnej, gdzie wspomniana mgła jeszcze się nie przedarła.
Cieśnina skutecznie zablokowała mgiełkę © k4r3l

Boczną drogą kulamy się do Międzybrodzia Żywieckiego i stamtąd już główną, ruchliwą niestety i w dodatku remontowaną drogą do Porąbki. Tirowcy nie mają litości i chyba rozumu - wyprzedzanie na łuku to norma, a zjechać nie ma gdzie...
Zjazd do Międzybrodzia Żywieckiego © k4r3l

Tam jak zwykle już postój na zaporze i sesja zdjęciowa.
Zapora Porąbka © k4r3l

Dalej przez Wielką Puszczę - to sprawdzona już trasa relaksacyjna. Przez 5 km lekko pnąca się w górę droga w dolince, wzdłuż szumiącego sielsko potoku.
Przez Wielką Puszczę © k4r3l

Sielankę przerywa drastycznie wspinaczka pod Przełęcz Beskid Targanicki. Ania pasuje, ja jadę na 1:1 próbując uchwycić na kalkulatorze nachylenie podjazdu. A wyszło to tak:
Podjazd 1 © k4r3l

Podjazd 2 © k4r3l

Podjazd 3 © k4r3l

Podjazd 4 © k4r3l

Na przełęczy... © k4r3l

Standard asfaltem

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(6)
Kapitalny numer, "More Than A Feeling" może się schować:)

Po tygodniu byczenia się na plażach zachodniopomorskiego pora trochę się rozruszać:) W międzyczasie Medżik'a zostawiłem w serwisie co by go tam fachmen oblukał czy aby wszystko chodzi git. Coś strzela w supporcie bardziej niż przedtem, ale myśle, że się rozjeździ:) Wcześniej wymieniłem wkłady w Avidach, bo te oryginalne już swoje przeszły. Okładziny Accenta dziwnie wyglądają (są trochę krótsze niż prowadnice), ale hamują a to najważniejsze:) A trasa, to oprócz kilku kilometrów po mieście ekstra, niemalże identyczna jak tu. A więc z jednym tylko większym podjazdem pod Beskid Targanicki i z wieloma mniejszymi. Fotki tylko inne, no i z kalkulatora, ale dzisiaj, co rzadko się zdarza, jechałem bez plecaka (pompka przy ramie, klucze w kieszeniach, zapas pod siodłem:)

Całkiem bliskie okolice (Jawornica 830m n.p.m) © k4r3l

Zapora w Porąbce z nietypowej perspektywy © k4r3l

Kolejne, nowe spojrzenie na Górę Żar © k4r3l

Na moście w Międzybrodziu Żywieckim © k4r3l

Asfaltowy Beskid: Rewers

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · Komentarze(13)
Król powrócił:

Powrót do domu, po w sumie mało rowerowym weekendzie głównie ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Szkoda, ale ja kto mówią, co się odwlecze, to nie uciecze.
Widoczek na Beskid Żywiecki © k4r3l

Standardowo już zawitałem do Zarzecza gdzie przetoczyłem się przez półtorakilometrowy wał okalający Jezioro Żywieckie. Prace na żwirowni trwają od bladego świtu, przy brzegu nie brakuje także rybaków, których nad jeziorem można spotkać o każdej porze dnia i nocy, również deszczowa aura im nie straszna...
Żwirownia nad Żywieckim © k4r3l

Wędkarstwo po żywiecku © k4r3l

Dalej jazda szosą w stronę Tresnej. W Trójce określili obecną pogodę jesienną i w sumie dużo w tym racji. Chociaż brakuje tego chłodu, który czuć zaraz po tym, jak ubrania nasiąkają wodą (nawet jeżeli jest to zwyczajna mżawka). Góry się gniewają, Żar chyba najbardziej...
Przystań w Tresnej © k4r3l

Rozgniewana góra Żar © k4r3l

Żar po "norwesku":) © k4r3l

W Wielkiej Puszczy mżawka ewoluuje do postaci gęstego kapuśniaczku, ale nawet pomimo tego jedzie się całkiem przyjemnie o czym świadczy chociażby udany podjazd na Beskid Targanicki (od strony 'wielkiej ściany'). Od Targanic powrót do Andrychowa ze średnią blisko 40km/h. Minus? Maseczka błotna z wszelkimi rodzajami płynów samochodowych znajdującymi się w przykrawężnikowych kałużach.

Asfaltowy Beskid

Piątek, 23 lipca 2010 · Komentarze(6)
Coś żwawego, coś polskiego:

Dziś standardowy przejazd asfaltowy od bazy wypadowej w Kalnej. Start był ciężki, ale generalnie dobrze się kręciło. Trochę wcześniej polało, ochłodziło się, więc po godzinie 17 można było już kręcić. Kolejny raz podjazd pod Przełęcz Beskid Targanicki pomimo balastu w postaci kilkukilogramowego plecaka "wszedł" bez postoju. Zjazd doliną Wielkiej Puszczy na początkowym odcinku rewelacja - nowy asfalt pozwala na kompletne odstresowanie się podczas jazdy. Szkoda tylko, że to raptem 1/4 całej drogi - dalej nawierzchnia jest niesamowicie zniszczona i o przyjemności ze zjadu można zapomnieć.
Warning! © k4r3l

Crime scene :) © k4r3l

Zapora z Hrobaczą w tle © k4r3l

Na zaporze w Porąbce już nie ma radiowozu pilnującego by kierowcy nie zapuszczali się rejon góry Żar (początek czerwonego szlaku) zagrożony osuwiskami... Ruch na drodze nr 948 całkiem spory - mijam się tam z innymi bajkerami. Żar w promieniach zachodzącego nad Beskidem Małym słońca wygląda niesamowicie, jednak ruchliwa droga zniechęca mnie do postoju i pstryknięcia fotki. Zatrzymuje się dopiero przy zaporze w Tresnej, gdzie trzaskam kilka zdjęć.
Śluza na Tresnej © k4r3l

Śluza w Tresnej pt 2 © k4r3l

Dalej już standardowo drogą wijącą się wokół Jeziora Żywieckiego przez Bierną, Zarzecze i Łodygowice.

Zjazd awaryjny:)

Poniedziałek, 28 czerwca 2010 · Komentarze(4)
Szybko, bez dłuższych postojów i oglądania się za siebie. Jedna fotka (z trasy), bo baterie padły...
Jezioro Żywieckie, Tresna. © k4r3l

Średnia do Wielkiej Puszczy (przez Łodygowice, Zarzecze, Tresną, Międzybrodzie Żywieckie, Międzybrodzie Bialskie i Porąbkę) utrzymywała się powyżej 25 km/h, także całkiem nieźle jak na górala i tyle podjazdów po drodze. Z dobrych wieści, będzie można poprawić statystyki i przede wszystkim komfort, zjeżdżając z Przełęczy Targanickiej do Wlk. Puszczy gdyż w trzech miejscach, na odcinkach kilkusetmetrowych jest zerwana nawierzchnia i prawdopodobnie położą tam niedługo nowiutki asfalt. Dobrze, bo zjazd (lub ewentualnie podjazd) z tyloma dziurami był tragiczny... Minus? Będzie więcej aut a tym samym śmieci w lesie - dzisiaj widziałem przy potoku stertę roztrzaskanych telewizorów i monitorów. Skurwysyny są wszędzie! Tym razem przełęcz podszedłem (bikewalking rulez:), ale nie będę się przecież męczył z prawie 10 kg plecakiem:) Za to zjazd do Targanic już lajtowy - 63km/h to zasługa głównie ponad 100kg na 13kg rowerze :) 400m przed domem łańcuch znalazł się w potrzasku, więc tyle już przeszedłem z buta. Na szczęście bez większych strat - wystarczyło poluzowanie obejmy przedniej przerzutki, ale bez regulacji się nie obejdzie...
Ale się porobiło!:) © k4r3l

W potrzasku!:) © k4r3l


Wrong turn aka "k*** mać" i "ja p***":)

Niedziela, 27 czerwca 2010 · Komentarze(8)
Na wstępie, dla odmiany utwór muzyczny, co by zapuścić do czytania i oglądania:)

Drugi dzień pierwszego letniego rowerowego weekendu przypadł na niedzielę. Miejscem zbiórki tradycyjnie już Buczkowice. Czekając na Khronosa, który przebija się z Bielska "dziewięćset czterdziestką dwójką", łakomimy się na jagodowo-śmietankowe lody włoskie:) Krótka narada nad mapą Beskidu Śląskiego i już wiemy, że pierwszym wyzwaniem będzie Przełęcz Karkoszczonka. A więc początkowy kierunek to Szczyrk Biła. Na przełęcz docieramy lżejsi o kilka litrów potu, po drodze oczywiście nie narzekamy na brak komentarzy ze strony emerytowanych spacerowiczów i innych niedzielnych turystów. Na górze zimny wiatr hula między drzewami, więc po krótkim odpoczynku wbijamy na czerwony prowadzący na Salmopol. Szlak jak szlak, początkowo łagodny, szeroki później przez większość czasu prowadzi wąskim singletrackiem wśród kamieni, korzeni i tarasujących drogę poprzewracanych drzew. Niby fajnie, ale to ciągłe zatrzymywanie się i przenoszenie roweru raz nad raz pod konarami daje się we znaki. Dalej sytuacja powraca do stanu początkowego, z tym że jest więcej widoczków i więcej... prowadzenia. Najbardziej dające się we znaki podejście to to na Hyrcę (jedyne 929m n.p.m.;) i jest jednym z głównych powodów, dla którego ten szlak powinno pokonywać się w odwrotną stronę. Dobitniej uświadamiają nam to napotkane grupki bikerów śmigających na lajcie w przeciwnym kierunku (pewnie i ze Skrzycznego nawet zjeżdżali). Ale odwrotu nie ma, przed nami Kotarz, czyli ostatni jak się później okazuje wspólny punkt programu. Miał być zjazd do Brennej, którymś ze szlaków, ale zeszło trochę na tym wprowadzaniu i nogi już nie podawały za dobrze, więc wybraliśmy wariant możliwie najkrótszy. Khronos pojechał na Salmopol, a my z racji tego, że w sumie byliśmy tam wczoraj postanowiliśmy wrócić do Szczyrku bezpośrednio z Kotarza nieoznakowaną ścieżką. Wybieramy "przecznicę" na wysokości odbijającego w kierunku Brennej niebieskiego szlaku. Niby wszystko wygląda normalnie, droga przejezdna, ale już kilkadziesiąt metrów niżej zaczynamy żałować wyboru. Przejeżdżamy między jakimiś zabudowaniami i docieramy do stromego, wykarczowanego zbocza. Trzeba sprowadzać, nie ma bata. I takim sposobem, żółwim tempem, docieramy do drogi wiodącej na Salmopol jednocześnie odbierając wiadomość od Khronosa siedzącego sobie od dobrych kilkudziesięciu minut na ławeczce w centrum Szczyrku:) Trochę nas jak widać doświadczyło, ale to ogólnie nie był nasz dzień... Zresztą żenująca średnia mówi sama za siebie:) Na koniec osładzamy sobie życie lodzikami w Buczkowicach. Jagodowo-śmietankowe się skończyły, ale za to były śmietankowe z domieszką toffi:)

P.S.
czy ktoś wie jak wyjustować tekst w tym szablonie?:)

Płytami na Karkoszczonkę © k4r3l

Widokówka z przełęczy © k4r3l

Na czerwonym szlaku © k4r3l

Podejście na Hyrcę (929 m n.p.m) © k4r3l

Kotarz zdobyty! © k4r3l

W dół, do Szczyrku. © k4r3l

Do źródeł Wisły

Sobota, 26 czerwca 2010 · Komentarze(8)
Dwa miechy bez dwóch kółek to przesada, ale maj na południu polski jaki był to każdy wie. Potem bywało różnie, ale w końcu się udało. Sobotni poranek i wciąż niepewna pogoda. Ale zawierzamy meteogramowi, który pokazuje brak deszczu i ruszamy. Górskie szlaki początkowo odpuszczamy, po ostatnich deszczach może być tam nieciekawie. Kierunek: Szczyrk i Przełęcz Salmopolska. Podjazd na przełęcz, o dziwo, poszedł gładko. Po drodze mija nas team na szosach (już wiadomo, że taki to cię "weźmie bez słowa":). Na końcu za peletonem śmiga kolo na skuterku z dwoma kołami i napisem "coach" na dresie. Jeden jedyny szosowiec, zdecydowanie nie z tej grupy gburów, pozdrawia nas i wjeżdża na przełęcz. Zjazd do Wisły to bajka - w ub. roku zjeżdżaliśmy w deszczu, teraz było po prostu idealnie. Zatrzymujemy się już tradycyjnie przy dzikach i od starego górala dowiadujemy się, że część z nich uciekła do lasu oraz że jakiś Małysz dzisiaj skacze w Malince o 14 na igelicie :) Do Malinki owszem dojeżdżamy, ale zaraz za nią odbijamy w lewo w kierunku Jeziora Czerniańskiego, które objeżdżamy dookoła i włączamy się na niebieski szlak prowadzący nas doliną Białej Wisełki. Świetna okolica a rozmieszczone na całej długości tej przyjemnej drogi wysokie na kilkanaście metrów skały grzybowe robią kapitalne wrażenie, więc polecam każdemu. Droga się kończy a my obieramy azymut na Zielony Kopiec (tak, ten, przez który wiedzie szlak ze Skrzycznego na Baranią Górę). Jedziemy oczywiście w ciemno drogami utwardzonymi, ale takimi, które można zaliczyć do terenu. Po drodze krótka wymiana zdań na temat szczegółów geograficznych z bikerem, który sunął w dół właśnie tamtędy do Wisły. Jak zwykle, tam gdzie inni zjeżdżają, my jedziemy pod górę:) Ale trasa jest przyjemna, cała do podjechania. Jedyny moment, gdzie podprowadzaliśmy znajdował się pomiędzy Malinowską Skałą a Zielonym Kopcem. A my wyjechaliśmy właśnie w punkcie między tymi dwoma szczytami, gdzie łączą się szlaki niebieski, zielony i żółty. Jeszcze wcześniej na krótkim singielku zrobiliśmy miejsce dla innego bikera - kolejny szczęściarz, który śmigał w dół:) Odpuściliśmy już zdobywanie jakichkolwiek gór i puściliśmy się w dół żółtym. Chociaż trochę to za dużo powiedziane, bo szlak, tak jak i coraz więcej traktów w Beskidach, jest mocno wyniszczony. Ten na dodatek był błotnisty, kamienisty i momentami bardzo stromy. Generalnie radzimy unikać i nawet nie myśleć o podjeżdżaniu! Ulgę poczuliśmy dopiero mając pod kołami asfalt, bo nie o takim terenie myśleliśmy... Powrót przez znane już rejony: Ostre, Lipową i Słotwinę... Wyszedł z tego totalnie spontaniczny wypad z odrobiną terenu i fajnymi widoczkami - część z nich poniżej:)

Poszedł, ale pozdrowił:) © k4r3l

Widokówka z Salmopolu © k4r3l

Kaskada w Wiśle © k4r3l

Jezioro Czerniańskie © k4r3l

Skały grzybowe - pomnik przyrody © k4r3l

Skały grzybowe - pomnik przyrody (2) © k4r3l

Pod Zielonym Kopcem © k4r3l

Zielony Kopiec w całej okazałości © k4r3l

Skrzyczne, ale taki jakieś inne... © k4r3l

Żółty %!$@# szlak © k4r3l


A kto na AC/DC nie był, ten stracił takie obrazki. Czysty rock'n'roll!

Beskid Śląski (Błatnia, Klimczok)

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(19)
Plan był prosty, wbijam do PKP, dojeżdzam do Bielska i uderzamy do Wapienicy pod zaporę, by stamtąd zaatakować Błatnią i Klimczok. Poranek był nieco zabiegany, czasu mało, ale jakoś się zebrałem. W pociągu miła niespodzianka - rower jedzie gratis :D Jednak kilka lat dojeżdzania do pracy tym środkiem transportu popłaciło :D Ok, w BB przebijam się z centrum na Cieszyńską, gdzie byłem umówiony z Khronos'em. Za Hulanką kierujemy się na ścieżkę rowerową przebiegającą obok lotniska. Na trasie mnóstwo rowerzystów i jakiś taki komfort psychiczny wynikający chyba z bezpieczeństwa jakie gwarantuje wyznaczony pas dla bikerów. Nieco dalej okazuje się, że jedziemy fragmentem Wiślańskiej Trasy Rowerowej, fajnie. Odbijamy w kierunku zapory i spod jeziora Wielka Łąka wpychamy rowery niebieskim szlakiem przez dobre dwadzieściakilka minut, który prowadzi nas na Palenicę (668 m n.p.m.) Od tego momentuy zaczyna się przyjemna jazda terenowa. Aczkowliek wymagających podjazdów nie brakuje - z każdym kilometrem robi się ciekawej i goręcej! Słońce nie opuszcza nas na krok - z trudem znajdujemy odrobinę cienia, a drzew przecież na trasie całkiem sporo... Cały czas trzymamy się szlaku niebieskiego, a więc zaliczamy po kolei szczyty takie jak: Kopany (690m n.p.m.), Wysokie (756 m n.p.m.) i Przykra (818 m n.p.m.). Błatnia wita nas zwiększoną dawką promieni słonecznych i zacnymi widokami na Pasmo Równicy i dalsze wzniesienia, nie wykluczone, że również te należące już do naszych południowych sąsiadów. W drodze na Stołów (1041 m n.p.m.) atakajue nas mocny wiatr od strony doliny Brennej, ale i tak zatrzymujemy się na chwilę, by przyjrzeć się sięgającym horyzontu pasmom górskim. Dalej trasa przypomina sinusoidę - raz zjeżdzamy, a raz pchamy. Zaliczamy Trzy Kopce (1080 m n.p.m.) skąd mamy już kawałek na Klimczok (1117 m n.p.m.). Na szczycie widokami delektuje się kilka grupek turystów, ale do tłumów jest jeszcze daleko (i całe szczęście!). Zmykamy w dół do schroniska w poszukiwaniu cienia i czegoś wygodnieszego do siedzenia. Cel osiągnięty, droga powrotna, to niebieski szlak do Bystrej. Momentami zjazdy są rewelacyjne, jednakże dyskomfort spowodowany przez dużą ilość kamieni jest nieunikniony. Gdzieś w połowie przełączamy się na czarno-czerwony i tym sposobem docieramy do asflatów Bystrej. Z tamtąd każdy w swoją stronę - ja na Godziszkę bocznymi drogami przez Meszną i Buczkowice. Pomimo tylko kilku nieszczęsnych podjazdów, na których nic oprócz prowdzenia nie wchodziło w grę, wypad należy zaliczyć do udanych. Przynajmniej już wiemy jak nie jechać:) Kolejne beskidzkie szczyty zaliczone.

Jezioro Wielka Łąka © k4r3l

Schronisko na Błatniej © k4r3l

Panorama z Błatniej © k4r3l

W drodze na Stołów... © k4r3l

Widoczek z hali nad Błatnią. © k4r3l

Gdzieś przed Trzema Kopcami... © k4r3l

Medżik na wypasie - Klimczok zdobyty :) © k4r3l

Zjazd niebieskim do Bystrej. © k4r3l

Klasycznie: Skrzyczne widziane z Bystrej... © k4r3l


Z cyklu metamorfozy - wokalista boysbandu Just 5 w progresywnie rockowo metalowych klimatach, czyli Terminal:)

Powrót z gór...

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(21)
Rewers piątkowej trasy z małą modyfikacją - nie mogłem odpuścić sobie porannego widoku Jeziora Żywieckiego z wałów w Zarzeczu! Zresztą, co będę opowiadał, zobaczcie sami (polecam otworzyć w dużym formacie!)...

Jezioro Żywieckie z rańca... © k4r3l

Skrzyczne po raz ostatni (w tym tygodniu:) © k4r3l

Poranek nad Żywieckim część II © k4r3l

Wał w Zarzeczu. © k4r3l

J.Żywieckie widziane z Tresnej. © k4r3l


W Wielkiej Puszczy kryzys, ale pod Przełęcz Targanicką wyjechałem z jednym pit-stopem na 1:1 :D Weekend udany, oby następny był równie ciekawy!

Świetny koncert, polecam całość:

Beskid Mały (Magurka i Czupel)

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Ciąg dalszy realizacji noworocznych planów, a więc objazd najciekawszych szczytów górskich w okolicy. Tym razem padło na jeden z ciekawszych podjazdów, czyli Magurka Wilkowicka (909 m n.p.m.) od strony Łodygowic. Poranek słoneczny acz rześki, ruszamy. Do Wilkowic dojeżdzamy w tempie typowo rekreacyjnym, tam czekamy na Khronos'a w okolicy kościoła. Po 5 minutach jesteśmy w komplecie, pora ruszać. Oczywiście mamy problem, ze znalezieniem odpowiedniej drogi, ale w końcu, po konsulatacji z lokalsami, nam się udaje. Od samego początku wiadomo, że łatwo nie będzie. Po drodze miajmy entuzjastów turystyki pieszej z dziećmi, czworonogami a nawet wózkami (to chyba za karę:). Podjazd, mimo iż asfaltowy, daje się we znaki i trzeba robić co jakiś czas postój. Zza każdego łuku wyłania się jeszcze większa stromizna. Po kilkudziesięciu minutach oczom ukazuje się charakterystyczny zielony dach schroniska i już wiadomo, że cel osiągnięty. Na górze tłumy! Wszyscy skąpani w prawdziwie dziś łaskawym, wiosennym słońcu. Chwila odpoczynku na polance zleciała na luźnych gadkach i podziwianiu przelatujących całkiem nisko szybowców. W międzyczasie zastanawiamy się gdzie jechać. Tak żeby każdemu pasowało obstawiamy Czupel (933 m n.p.m. czyli najwyższy szczyt Beskidu Małego). Z Magurki prowadzi tam niebieski, miejscami mocno kaministy szlak. To raptem niecałe 3 km, więc droga w terenie mija szybko. Na szczycie Czupla przekonujemy się jaki wspaniały widok roztacza się na pobliskie okolice (Żar, Hrobacza Łąka, Jezioro Międzybrodzkie). Sesja zdjęciowa trwa w najlepsze, ale chłodny w tym rejonie wiatr daje się we znaki, więc wracamy z powrotem na Magurkę. Zjazd bez większych kombinacji tą samą drogą asfaltową. Oczywiście gdzie tylko się da to palce z klamek, ale w sumie na wiele nie można sobie pozwolić, za dużo ostrych zakrętów. Kilkudziesiącio minutowy podjazd rekompensuje ten zaledwie kilkuminutowy zjazd - no cóż, życie :) Na dole krótki przystanek i rozjeżdzamy się w swoje strony. Jak zwykle było super. Pogoda jak i towarzystwo dopisało. Po drodze mijaliśmy chmary bikerów i bikerek, wszystko to sprawiło, że najbliższy weekend majowy zapowiada się również pod znakiem dwóch kółek.

Garść fotek (polecam otworzyć panoramy w nowym oknie!)

Startujemy na Magurkę. © k4r3l

Jest stromoooo... © k4r3l

Malownicza działeczka. © k4r3l

Droga do schroniska © k4r3l

Panorama Beskidu Śląskiego © k4r3l

Jedziemy na Czupel © k4r3l

Międzybrodzie Bialskie © k4r3l

Kamienisty podjazd na Czupel © k4r3l

Magurka została w tyle... © k4r3l

A na górze było tak... © k4r3l

...i tak:) © k4r3l