Wrong turn aka "k*** mać" i "ja p***":)
Drugi dzień pierwszego letniego rowerowego weekendu przypadł na niedzielę. Miejscem zbiórki tradycyjnie już Buczkowice. Czekając na Khronosa, który przebija się z Bielska "dziewięćset czterdziestką dwójką", łakomimy się na jagodowo-śmietankowe lody włoskie:) Krótka narada nad mapą Beskidu Śląskiego i już wiemy, że pierwszym wyzwaniem będzie Przełęcz Karkoszczonka. A więc początkowy kierunek to Szczyrk Biła. Na przełęcz docieramy lżejsi o kilka litrów potu, po drodze oczywiście nie narzekamy na brak komentarzy ze strony emerytowanych spacerowiczów i innych niedzielnych turystów. Na górze zimny wiatr hula między drzewami, więc po krótkim odpoczynku wbijamy na czerwony prowadzący na Salmopol. Szlak jak szlak, początkowo łagodny, szeroki później przez większość czasu prowadzi wąskim singletrackiem wśród kamieni, korzeni i tarasujących drogę poprzewracanych drzew. Niby fajnie, ale to ciągłe zatrzymywanie się i przenoszenie roweru raz nad raz pod konarami daje się we znaki. Dalej sytuacja powraca do stanu początkowego, z tym że jest więcej widoczków i więcej... prowadzenia. Najbardziej dające się we znaki podejście to to na Hyrcę (jedyne 929m n.p.m.;) i jest jednym z głównych powodów, dla którego ten szlak powinno pokonywać się w odwrotną stronę. Dobitniej uświadamiają nam to napotkane grupki bikerów śmigających na lajcie w przeciwnym kierunku (pewnie i ze Skrzycznego nawet zjeżdżali). Ale odwrotu nie ma, przed nami Kotarz, czyli ostatni jak się później okazuje wspólny punkt programu. Miał być zjazd do Brennej, którymś ze szlaków, ale zeszło trochę na tym wprowadzaniu i nogi już nie podawały za dobrze, więc wybraliśmy wariant możliwie najkrótszy. Khronos pojechał na Salmopol, a my z racji tego, że w sumie byliśmy tam wczoraj postanowiliśmy wrócić do Szczyrku bezpośrednio z Kotarza nieoznakowaną ścieżką. Wybieramy "przecznicę" na wysokości odbijającego w kierunku Brennej niebieskiego szlaku. Niby wszystko wygląda normalnie, droga przejezdna, ale już kilkadziesiąt metrów niżej zaczynamy żałować wyboru. Przejeżdżamy między jakimiś zabudowaniami i docieramy do stromego, wykarczowanego zbocza. Trzeba sprowadzać, nie ma bata. I takim sposobem, żółwim tempem, docieramy do drogi wiodącej na Salmopol jednocześnie odbierając wiadomość od Khronosa siedzącego sobie od dobrych kilkudziesięciu minut na ławeczce w centrum Szczyrku:) Trochę nas jak widać doświadczyło, ale to ogólnie nie był nasz dzień... Zresztą żenująca średnia mówi sama za siebie:) Na koniec osładzamy sobie życie lodzikami w Buczkowicach. Jagodowo-śmietankowe się skończyły, ale za to były śmietankowe z domieszką toffi:)
P.S.
czy ktoś wie jak wyjustować tekst w tym szablonie?:)
Płytami na Karkoszczonkę© k4r3l
Widokówka z przełęczy© k4r3l
Na czerwonym szlaku© k4r3l
Podejście na Hyrcę (929 m n.p.m)© k4r3l
Kotarz zdobyty!© k4r3l
W dół, do Szczyrku.© k4r3l