Wpisy archiwalne w kategorii

30-60

Dystans całkowity:10702.89 km (w terenie 1826.50 km; 17.07%)
Czas w ruchu:618:41
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:215214 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:196 (101 %)
Suma kalorii:57468 kcal
Liczba aktywności:252
Średnio na aktywność:42.47 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Transport zastępczy ;)

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(9)
Zaczynali od czegoś co można by nazwać industrialnym metalem a skończyli póki co na post-black metalu. Ich ostatnia płyta jest wyśmienita - przemyślana i niezwykle spójna, dlatego zmierza ona właśnie do mnie za pośrednictwem poczty ;) Świetne mamy kapele w kraju!

Jako że awaria w toku a nie napalam się na nowy suport polując na używkę a jednocześnie przeglądam ramy (również używki i również kellysa, co by najmniej kłopotu były z ewentualnym przełożeniem szpejów) pojechałem swoim ex-rowerem :) Do tej pory jeździła na nim siora, ale jeździła to dość spore nadużycie - sporadycznie na niego wsiadała jadąc z koleżanką na ploteczki :)
Dawno staruszka tutaj nie było ;)
Dawno staruszka tutaj nie było ;) © k4r3l
Na Pilsku śnieg a u nas lampa ;)
Na Pilsku śnieg a u nas lampa ;) © k4r3l
Stąd można wyjechać na Potrójną ;)
Stąd można wyjechać na Potrójną ;) © k4r3l

Kilkanaście lat temu rama pasowała jak ulał, ale teraz 19,5 cala już nie wystarczy. Dobrze, że jakiś czas temu zainwestowałem w sztycę zoom'a o dość konkretnej długości, więc można było wysunąć sporo. Przekręciłem tylko spd'y i pojechałem na krótki trening po okolicy.
Kto odpowiada za wycinkę w Beskidach? Niemcy! ;)
Kto odpowiada za wycinkę w Beskidach? Niemcy! ;) © k4r3l

Zaliczyłem Kocierz wyprzedzając po drodze gościa na pro-szosie (pewnie dopiero zaczyna sezon, bo strasznie męczył bułę;) zjechałem do Kocierza Rychwałdzkiego i tam sobie pojechałem wzdłuż dolinki aż na sam koniec asfaltu. Przyjemna, dzika (na drzewach widać ślady bobrzych kłów siekaczy ;) i cicha okolica.
Bez czasówek to i postój sobie zrobiłem na podjeździe ;)
Bez czasówek to i postój sobie zrobiłem na podjeździe ;) © k4r3l

Zagadał mnie gość - piechur, który przyszedł od strony Suchej. Zdziwił się, że tą drogą dojedzie na Kocierz, więc pokierowałem go na zielony szlak w kierunku Ścieszków Gronia. Po drodze sporo rowerzystów, głównie szosowców właśnie. Z jednym pogadałem chwilę na Beskidku on pojechał dalej a ja zjechałem na chwilę do Puszczy po to, by ponownie wspiąć się na przełęcz. Krótki, ale dający wycisk (sporo podjazdów) trening.

Beskidy po labie ;)

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(8)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt wrocławskiego Elysium. Płyta swojego czasu otrzymała ode mnie 10 punktów na 10 możliwych i wciąż podtrzymują tą ocenę, bo mimo upływu kilkunastu lat muzyka broni się wyśmienicie.


Po przebimbanym poprzednim weekendzie wystąpiło u mnie mocne postanowienie poprawy. Nikt na jazdę nie reflektował pojechałem więc sam - łaski bez :P Po kilkunastu minutach w nizinnym błocku odechciało mi się jeździć. Była po prostu tragedia. Ale nie dałem za wygraną i pojechałem wyżej - z daleka widziałem białe plamy na szczytach okolicznych górek, więc była szansa na normalną jazdę.
Zaczęło się dość niewinnie ;)
Zaczęło się dość niewinnie ;) © k4r3l

Im wyżej tym więcej śniegu ;)
Im wyżej tym więcej śniegu ;) © k4r3l

Kiedy już wyjechałem na ten nasz Leskowiec (922m n.p.m.) to poczułem, że żyję. Piękna zimowa aura, w tle wyraźnie widoczne szczyty Tatr i pierwszoplanowy majestat Diablaka - aż zachciało mi się kręcić dalej! Pojechałem więc grzbietowym czerwonym, bo to była jedyna gwarancja nie występowania błota.
Beskidzki raj ;)
Beskidzki raj ;) © k4r3l

Skrzyczne w tle i nieptrzetarta ścieżka przde mną ;)
Skrzyczne w tle i nieprzetarta ścieżka przede mną ;) © k4r3l

I faktycznie, cała droga z Leskowca aż po Kocierz upłynęła pod znakiem białego szaleństwa. Na trasie masa trekkingowców, sporo młodzieży - widać ostatnie dni ferii zachęciły ich do wyjścia w góry. Wszyscy jak jeden mąż zdziwieni byli obecnością na szlaku rowerzysty ;)
Totalna zima!
Totalna zima! © k4r3l
Udało się podjechać, nie bez walki ;)
Udało się podjechać, nie bez walki ;) © k4r3l

Śnieg był dość niestabilny co powodowało niezliczoną ilość uślizgów. Było z tym trochę zabawy :) Co się człowiek nakręcił pedałami pod górkę to jego - na pewno zaprocentuje to w przyszłości. A co poza tym? Cisza, spokój, dziki klimat - ten szczególnie odczuwalny był w Rezerwacie Madohora - sercu Beskidu Małego! Całkiem udany dzień pomimo nieciekawego początku!
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;)
W samym sercu Rezerwatu Madohora ;) © k4r3l

Walory widokowe Potrójnej ;)
Walory widokowe Potrójnej ;) © k4r3l

Szatanista w Sralpe ;)

Poniedziałek, 3 lutego 2014 · Komentarze(11)
Tytuł adekwatny zarówno do wycieczki jak i do dnia premiery nowej płyty Behemoth. Właśnie słucham Adama Darskiego vel Nergal w, o dziwo!, Trzecim Programie Polskiego Radia (Behemoth w Trójce, dacie wiarę?;), w audycji "Przed godziną zero" i dziw mnie bierze jaki to spokojny, opanowany i elokwentny człowiek. Do wszystkiego doszedł swoją ciężką pracą, wytrwałością a Wy i tak nazwiecie go "szatanistą"... Ech ;)


Wolny poniedziałek nie zdarza się zbyt często ale po takim dniu jak dzisiejszy skłaniam się ku częstszemu przedłużaniu weekendów. Same plusy! Weekend dłuższy, tydzień pracujący krótszy, no i pogoda lepsza, niż w przykładowo ostatnią niedzielę. Siedzieć w robocie przy takiej aurze to grzech :P

Szklaneczka przed szczytem ;)
Szklaneczka przed szczytem ;) © k4r3l

Pojechałem sobie swój ulubiony klasyk począwszy od kilku leśnych duktów w kierunku Leskowca. Po drodze dowiaduję się od napotkanego turysty, że ze szczytu widać Tatry (kolejny powód, że wyjazd nie poszedł na marne;).

Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;)
Tatry były, ale na zdjęciu wyjść nie chciały ;) © k4r3l

Faktycznie coś tam widać, niestety nie na zdjęciach. Ale zarówno Tatry Wysokie jak i Zachodnie były widoczne gołym okiem. Nie zabawiłem tam długo i pojechałem w kierunku mojego ulubionego szlaku. Z Przełęczy Anula, przez Gibasy w kierunku Łysiny!

Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;)
Tu miałem pod górkę, ale sobie zjechałem, bo fajny odcinek ;) © k4r3l

Szlak ten, co zielony kolor ma, to rzecz w Beskdzie Małym wręcz fenomenalna na rower! Znajduje się w samym sercu tych gór i jest na tyle małopopularny, że można się tam poczuć niemalże jak w rezerwacie!

Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;)
Śnieg dopiero powyżej 800m n.p.m. ;) © k4r3l

Owszem, docierają tam skrawki cywilizacji, ale umówmy się, drewniana chata z wygódką, znudzony owczarek niemiecki czy kapliczka nie czynią z tego miejsca metropolii ;) Dziś dodatkową niespodzianką był lód na trakcie w postaci wszelakiej. Zabawa więc była przednia ;)

Bobslej jak w Soczi ;)
Bobsleje jak w Soczi ;) © k4r3l

Na koniec funduję sobie przejażdżkę asfaltami wzdłuż malowniczej dolinki Kocierza Moszczanickiego. Ależ tam jest pięknie! Kulminacją tej drogi jest bardzo fajny podjazd do najpierw żółtego a później czerwonego szlaku przed Potrójną. Rewelacyjna opcja powrotu na drugą stronę zamiast zjeżdżonego do bólu asfaltowego Kocierza.

Na Gibasach jak na wczasach ;)
Na Gibasach jak na wczasach ;) © k4r3l

Teraz już tylko zjazd do Rzyk Praciaków (sam szczyt Potrójnej odpuszczam - robi się późno i chłodno). Końcówka zjazdu (nowa opcja) - wybornie smakowita! Koniecznie do powtórzenia i odnalezienia początku tej cudownie technicznej rynienki!

Zbójeckie Okno robi wrażenie ;)
Zbójeckie Okno robi wrażenie ;) © k4r3l

Życzę Wam i sobie samych takich poniedziałków. Zróbcie sobie przerwę od pracy, od codzienności, przestańcie gonić za pieniądzem, wróćcie do korzeni, nie pożałujecie! ;)

Sralpe & Szymonbajk ;)

Sobota, 1 lutego 2014 · Komentarze(13)
Powrót do jednej z ciekawszych płyt, które zrodziła białostocka ziemia. Bright Ophidia to był swojego czasu twór wybijający się ponad przeciętną i wyprzedzający swoje czasy. Dziś zostało po nich już tylko wspomnienie i kilka intrygujących krążków. Set your madness free!


Każdy ma swoje Calpe i każdy zna pewnie jakiegoś Szymona, który jeździ na rowerze ;) Nasze polskie Calpe to cudownie brzmiące Sralpe, które występuje w różnych zakątkach naszego zmienno-klimatycznego kraju. Choć idea wyszła bodajże gdzieś z nadbałtyckich landów ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;)
Wszyscy gadają, że kondychy zero, a pod górę jakoś jadą ;) © k4r3l
I jeszcze pokazują, że jest OK ;)
I jeszcze pokazują, że jest OK ;) © k4r3l

Pojechaliśmy z Szymonem pierwotnie na Leskowiec, ale po mozolnym podjeździe zarządziliśmy przeciwny kierunek. W sumie niedługo byliśmy w górkach, bo chwilę później już zjeżdżaliśmy jakąś nieoznakowaną dróżką do Rzyk Praciaków. Szlak taki sobie, nieuprzątnięty przez leśników i raz po raz różnej wielkości patyczaki atakowały mój napęd.
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D
Nie tylko Sralpe ale i S(r)oczi :D © k4r3l
Tu mnie jeszcze nie było ;)
Tu mnie jeszcze nie było ;) © k4r3l

Ale gałęzie to nie jedyna atrakcja z jaką przyszło nam się zmierzyć. Nieco niżej trafiliśmy na pięknie zakonserwowaną lodową ścieżkę, której nie było jak ominąć. W końcu idąc krajem jakoś się udało. Chwilę później lekka dekoncertracja i miałem glebkę przed oczami. Cudem się jakoś wyratowałem zeskakując z roweru przed kamienistym rowem. Noty mogłoby być całkiem wysokie za styl :)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;)
Jedna z wielu lodowych przepraw ;) © k4r3l
Błotko musi być ;)
Błotko musi być ;) © k4r3l

Pożegnałem się z Szymkiem, który wracał oblewać zaliczoną matmę, a ja pojechałem jeszcze przez łąki i pola Zagórnika na mój ulubiony odcinek zielonego szlaku, którym wróciłem do domu. Chciałem jeszcze po drodze zaliczyć myjkę, ale była spora kolejka, więc kolejną godzinę poświęciłem na doprowadzenie roweru do jako takiego stanu ;)
Tradycyjna polska zima ;)
Tradycyjna polska zima ;) © k4r3l

ps. postanowione - widzimy się na Beskidy MTB Trophy 2014, choć nie wiem jeszcze z kim, bo większość chyba wybrała Sudety MTB Challenge ;)

Mega w Beskidzie Małym ;)

Niedziela, 5 stycznia 2014 · Komentarze(8)
Zmiany na bikestats są jak najbardziej na plus, oczywiście trzeba czasu i cierpliwości, żeby przywyknąć do nowych rozwiązań. Ale one zaprocentują! Przykładowo można w bardzo łatwy sposób wkleić sobie na bloga playerek z bandcampa, z czego też skwapliwe skorzystałem. To moja osobista perełka mijającego roku. Jedna z takich płyt, które robią człowiekowi niezwykle dobrze :) Zespół pochodzi z czeskiego Brna i po swojej przygodzie z black metalem zajął się dźwiękami z goła odmiennymi. Jakimi? To już możecie sprawdzić sami ;)


Pogoda z lekka nie pewna, ale ciepło. Na popołudnie zapowiadali opady - może zdążę obrócić? ;) Początkowo kombinacje w swoich okolicznych rewirach, sporo możliwości, dużo alternatyw, roku braknie, żeby to wszystko zjeździć ;) Gdyby ta moja przygoda z rowerem zaczęła się z 10 lat temu, to nie byłoby pewnie miejsca, którego bym nie znał. A tak to dużo jazdy na czuja i chaszczingu mnie jeszcze czeka ;)
Na dobry początek: przełaje ;)
Na dobry początek: przełaje ;) © k4r3l

Z wizytą nad
Z wizytą nad "Rzeką Roku 2013", czyli Wieprzówką ;) © k4r3l

W planach zjazd zielonym spod schroniska na Groniu JPII w stronę Świnnej Poręby. Ale żeby się tam dostać, trzeba pierwsze kilkaset metrów w pionie podjechać. Bez kombinacji, najkrótszą drogą. Znowu walka z błotem, bo okolica rozchodzona... Najgorzej na mokrych korzonkach - koło w ogóle nie daje rady, zwłaszcza jak jedzie się w górę ;)

Singiel pod Groniem JPII ;)
Singiel pod Groniem JPII ;) © k4r3l
Halny sobie ostro poczynał w okolicy - na zielonym w stronę Świnnej P. ;)
Halny sobie ostro poczynał w okolicy - na zielonym w stronę Świnnej P. ;) © k4r3l

Zjazd zielonym to niekończący się banan na gębie i adrenalina. 7km odcinków zarówno technicznych, stromych jak i takich, gdzie można lecieć spokojnie 30km/h. Zdecydowanie warte powtórzenia. Na nowo zakupionej mapie z 2013 (wyd.ExpressMap) pojawił się nowy szlak - żółty z Mucharza. Szukam go.

Widokowa końcówka ponad 7km zjazdu ;)
Widokowa końcówka ponad 7km zjazdu ;) © k4r3l

A to już żółty z Mucharza w stronę Śleszowic ;)
A to już żółty z Mucharza w stronę Śleszowic ;) © k4r3l

Zaczyna się na skrzyżowaniu (345m n.p.m.) i początkowo wiedzie stromą asfaltową drogą. Na Przełęczy Śleszowickiej odbija w prawo i tu zaczyna robić się ciekawiej. Niby wciąż nawierzchnia asfaltowa, ale nachylenie wzrasta - zaczyna się nieustanna wspinaczka, którą skończę po 10km (!) na Leskowcu, na wysokości 918m.n.p.m! Coś pięknego! W międzyczasie przesiadam się na szlaki kolejno: czarny i niebieski - te odcinki już dobrze znam, ale i tak szukam objazdu, by pokonać wszystko w siodle. Udaje się dzięki fajnemu trawersowi;)

Skrzyżowanie szlaków - z tego miejsca 5km podjazd na Leskowiec ;)
Skrzyżowanie szlaków - z tego miejsca 5km podjazd na Leskowiec ;) © k4r3l
Na szczycie pochmurno, ponuro i wietrznie. Ma się na dysc ;)
Na szczycie pochmurno, ponuro i wietrznie. Ma się na dysc ;) © k4r3l

Po niebie zaczyna przemykać coraz więcej gęstych i ciężkich chmur. Na szczycie zapada już lekki półmrok. A tu jeszcze czeka mnie krótki, ale stromy zjazd. Niestety bez wyraźnej przyjemności. Część odcinka, w obawie o kontuzję, pokonuję z buta, za ciemno, za stromo na harce, ale zdecydowanie jest to opcja warta sprawdzenia przy pełnym słońcu. Adrenalina gwarantowana!

Sobotni trening po górkach ;)

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(4)
Wspieramy polską scenę. Tym razem załoga HC z Lublina. Wokalistka nieistniejącego już One Day Rise w nowej kapeli: ENFORCE. Daje kopa takie granie, chociaż wolałem, kiedy Żaroova zdzierała gardło po polsku. Teksty brzmiały wówczas jakby bardziej dosadnie. Ale na nową kapelę nie narzekam, bo słucha się tego wyśmienicie.



W sobotę zgadaliśmy się jak zwykle z Damianem na szybki objazd okolicy. Ale jak już dojechaliśmy do górek to zachciało nam się sprawdzić jedną z alternatywnych dróg i trochę pobłądziliśmy. Ostatni halny połamał tyle gałęzi, że jazda poza drogami gruntowymi jest utrudniona. Ale coś tam między drzewkami pohasaliśmy ;)
Damian zjeżdża z jakiejś sztajfy ;)
Damian zjeżdża z jakiejś sztajfy ;) © k4r3l

Artistiko MTB ;)
Artistiko MTB ;) © k4r3l

Siłą rzeczy wróciliśmy na stary i sprawdzony podjazd szlakiem serduszkowym pod Groń JPII. Na sam szczyt nie wjeżdżaliśmy, bo tam błoto. Wróciliśmy więc objeżdżając szczyt Gancarza i zjeżdżając z niego drogą, którą dzień wcześniej ktoś targał drzewo, bo podłoże było mocno zaorane... Tam też mijając się z dwoma podchodzącymi endurakami zaliczam kontrolowaną na szczęście glebkę. Krótka wymiana zdań i można zjeżdżać dalej.
Ładujemy się na górę ;)
Ładujemy się na górę ;) © k4r3l

Damian zakończył trening przedwcześnie ponieważ skończyły mu się okładziny hamulcowe ;) No trudno, ja nie miałem zamiaru jeszcze się zmywać, więc dokręciłem kilkanaście km sam, poznając nowe, ciekawe zjazdy. M.in. znalazłem przedłużenie mojego singielka, którym trawersujemy zboczę zjeżdżając w dół do Zagórnika. Był fun ;)
Powrót na singielka ;)
Powrót na singielka ;) © k4r3l

Później powrót na zielony szlak i kilka technicznych odcinków. Przed kolejnym podjazdem na Pańską Górę. Tam zmiana kierunku i zjazd obok ogródków działkowych jedną z wielu w tamtym rejonie ścieżek. Świetnie.
To tylko wąska ścieżka przyprószona ściółką, ale lubię to! ;)
To tylko wąska ścieżka przyprószona ściółką, ale lubię to! ;) © k4r3l

Końcówka to powrót nad rzekę Wieprzówkę. To tam odkryłem swojego pierwszego singla po zakupie Kellys'a. W lecie wygląda to jak przedzieranie się przez puszczę amazońską, natomiast o tej porze roku jakoś bardziej przejrzyście ;) Na dodatek pojawił się dość głęboki kanał przecinający ścieżkę, ale już o kładce nie pomyśleli...
Nad rzeczką, opodal krzaczka ;)
Nad rzeczką, opodal krzaczka ;) © k4r3l

Popieprzony wyjazd sylwestrowy :/

Wtorek, 31 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Heh, w ramach odreagowania tego jakże dziwnego dnia coś dla ludzi o mocnych nerwach - ostre thrash metalowe granie z kolarstwem jako głównym motywem przewodnim. Jak ktoś nie lubi może przyciszyć i oglądnąć chociaż sam wideoklip dla beki ;) Polecam! Wrzucam z vimeo, bo na YT został zablokowany...


Podsumowanie zrobione, ale jest jeszcze suplement. Najbardziej popieprzony wyjazd w roku - 31 grudzień 2013 (dzięki Tlenek za korektę;)! Nic nie zwiastowało takiej końcówki, miała to być tradycyjna traska na koniec roku. Oczywiście pure MTB. Umówiłem się Kubą na Przełęczy Bukowskiej. Kiedy dojechałem zobaczyłem, że ktoś nadjeżdża. Myślę, dobry tajming, ale coś mi nie pasowało. Ubranie, rower, to nie był Jakubiszon. I tak poznaliśmy na starym roku jeszcze jednego zapaleńca - Piotra z Bielska-Białej. Kuba dojechał chwilę później i zabrałem ich na singla.

Z tego smogu uciekłem w góry ;)
Z tego smogu uciekłem w góry ;) © k4r3l

Myślałem, że Piotr na fullu będzie pomykał ostro, ale nie, zjeżdżał zachowawczo, czasami sprowadzał. Jak się okazało chłop ma na karku już trochę latek i zaliczył kiedyś konkretnego dzwona. Od tego czasu włącza mu się blokada na zjazdach. No cóż bywa. Pożegnaliśmy się w Wlk. Puszczy a z Kubą pojechaliśmy eksplorować drugiego singla. Chcieliśmy sobie zafundować fajny uphill leśną dróżką i tam się zaczęło....

Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :)
Tu niedaleko też namierzyłem świetny odcinek :) © k4r3l

[W tym miejscu miał być szerszy opis, ale naliczywszy przekleństw od groma postanowiłem go nie publikować. Zapraszam do wpisu Kuby, który to całą, ponad godzinną akcję w przyzwoitych słowach opisał. A ja w ramach niepisanego postanowienia noworocznego postanowiłem ograniczyć przeklinanie, chociaż już wiem, że będzie mi cholernie ciężko, bo przeklinać zawsze lubiłem. Jak palacz szlugi, jak alkoholik wódkię ;)]

Już na szlaku ;)
Już na szlaku ;) © k4r3l

Powiem tylko, że dawno takiego dnia nie miałem. Ale uświadomiłem sobie jak "pięknie" to wszystko w naszym cudownym kraju funkcjonuje. Żałuję tylko, że moja interwencja postawiła na nogi dwie karetki, bo gdzieś indziej mogło dojść do poważniejszych przypadków, a tu tylko zwykłym pijaczynom urwał się film i odcięło prąd. No cóż, menel też człowiek. Wolałem nie mieć żadnego z nich na sumieniu...
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;)
Piotr & Kuba na nieoznaczonym zjeździe ;) © k4r3l

I tym optymistycznym akcentem kończy się ten jakże "cudowny" rok! Nauczka na całe życie: nie dzwoń nigdy na 112!
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;)
Kuba chwile po niezbyt przyjemnej glebce - daje radę ;) © k4r3l

Zmarznięci wracaliśmy już po zmroku do domu klnąć niemożebnie pod nosem. Po drodze jeszcze jeden kontrolny telefon tym razem z komisariatu w Kobiernicach, hehe. Co jak co, ale takiego sylwestra to się szybko nie zapomina!

Leskowiec z browarem w tle ;)

Sobota, 28 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
W oczekiwaniu na ostatni sezon "Californication" powróciłem do pierwszego. Ostatni już ledwo mogłem oglądać, ratowała go chyba tylko muza. Więc połączę przyjemne z przyjemnym i zapodam ścieżkę z jednego z odcinków tego zdrowo porytego serialu a jednocześnie będzie to pozycja, na którą oddałem głos w TTW.


Piękna pogoda, chyba najcieplejszy dzień grudnia, ba cieplej momentami niż październiku czy listopadzie ;) Takiej okazji nie można było przegapić! Po dniu przerwy (na pracę) pojechałem pokazać Jakubiszonowi nowy wariant podjazdu na Leskowiec. Wcześniej zmieniłem kasetę na nieco starszą, ale mniej zużytą i to był błąd, bo łańcuch żarł się z nią jak pies z kotem przy każdym mocniejszym depnięciu w korbę. Na szczęście nowe graty zakupione, to był już ostatni dzwonek, bo przyjemność z jazdy była znikoma.
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;)
Podjazd lekki, łatwy i przyjemny ;) © k4r3l
Pułap widokowy osiągnięty ;)
Pułap widokowy osiągnięty ;) © k4r3l

Na szczycie wiało tak, że klękajcie narody, a Kubie na dodatek zachciało się dopompować koło w swoim zastępczym czołgu :) Trochę nam zeszło, do tego naszły nas smaki na złociste. A schronisko rzut kamieniem, hehe. No i znowu się przeciągnęło ;) Z racji, że w schronisku tłok jak na Krupówkach trzeba było szukać czegoś na zewnątrz. Padło na schody pod kiblami - przynajmniej nie wiało i świeciło słońce :)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;)
Jakieś szatańskie gestykulacje przed szczytem ;) © k4r3l
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D
Górski browaring - czyli jak od kilku lat uprawiam dualthlon :D © k4r3l

Zjazd z Gancarza na pewno lepszy niż ostatnio jak byliśmy tam z Damianem, a reszta szlaku to czysta poezja i finezja - o to właśnie chodzi w MTB. Trasa znana i lubiana, więc nikt z nas reklamacji nie składał. Jak to mówią dobry trening nie jest zły, a i browar w górach smakuje lepiej niż gdziekolwiek indziej ;) Rzekłem :D
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;)
Na tym zjeździe obowiązuje fundamentalna zasada dupa na koło! ;) © k4r3l


Świąteczna poniewierka ;)

Czwartek, 26 grudnia 2013 · Komentarze(6)

W tym roku złamałem swoją żelazną zasadę niegłosowania na polskie kawałki w Trójkowym Topie Wszechczasów. Wśród dwóch właśnie takich utworów (na 33 głosy) znalazły się ponadczasowe "Cztery pokoje" ;)))) A przy okazji apel: nie bądź frajer, nie głosuj na "Dziwny jest ten świat" ;)


Aktywny wypoczynek świąteczny to dokładnie to czego mi było trzeba. Podobnie chyba pomyślał Damian, który również wybrał się na trening. Pojechaliśmy w stronę Leskowca nieznaną mi do tej pory "drogą towarową", która z pętli autobusowej w Rzykach Jagódkach prowadzi szeroką szutrową, później nieco kamienistą i korzenistą drogą aż do czerwonego szlaku. Wylatuje się, wg znaków 30min za szczytem Leskowca. Świetna alternatywa dla mocno zjeżdżonego szlaku serduszkowego ;)
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd!
Tzw. towarówka na szczyt - zacny podjazd! © k4r3l
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt!
Żadne tam zwózkowe dziadowstwo - dobry ubity trakt! © k4r3l

Nie wracaliśmy się, czasu szkoda, na szczycie byliśmy już setki razy. Pojechaliśmy za to w drugą stronę - w kierunku Przełęczy Kocierskiej. Ale warunki na tym szlaku nas zaskoczyły. Wciąż sporo śniegu w konsystencji średnio nadającej się do jazdy albo wcale. Dlatego też nie raz, nie dwa rowery trzeba było nieść a zjazdy po lodzie były niezwykle emocjonujące mimo iż odbywały się przy znikomej prędkości ;)
Pacz jak jedziesz! :D
Pacz jak jedziesz! :D © k4r3l
U-a-ha, rowery dwa ;)
U-a-ha, rowery dwa ;) © k4r3l

Damian tylko sypał ku..wami na lewo i prawo, że jechać się nie da, że szlag mu trafił ochraniacze... Ja nie zabrałem, więc ten problem mnie nie dotyczył, a co do jazdy tudzież jej braku - podobało mi się :D Było pochmurno, ale ciepło, nie irytował mnie nawet wpadający do coraz bardziej mokrych butów śnieg :D
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;)
901m n.p.m. - tutaj było prowadzonko ;) © k4r3l
Zjazdy błotnisto-lodowe :)
Zjazdy błotnisto-lodowe :) © k4r3l

Na koniec podjechałem do dawno nie odwiedzanej babci - w końcu są święta ;) Tak się zdziwiła kiedy zobaczyła takiego błotnego i przemoczonego ludka, że z rozpędu wrzuciła mi na talerz dwa schabowe ;) A nie, zapomniałem przecież, że to norma u babć ;) Mogła sobie tylko darować teksty, że pasowałbym na księdza :D Lubię czarny, ale bez przesady ;)))
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;)
Snowboard vs. rower. And the winner is... ;) © k4r3l

Wypad w pełni udany, a co najważniejsze dzień nie przesiedziany - aktywna poniewierka to jest to ;) Dziękówa dla Damiana za oprowadzenie po nowej drodze i do zaś!

ps. pykło 6k km w tym roku :) Nie spodziewałem się tego i jakoś specjalnie mi nie zależało, ale udało się pokonać tą barierę głównie dzięki grudniowej pogodzie oraz towarzystwu, które zawsze działa mobilizująco ;) Póki co mam w grudniu więcej wyjazdów niż w marcu i listopadzie. Może uda się jeszcze pobić albo chociaż dorównać do października :D

Grudniowa Magurka ;)

Środa, 25 grudnia 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy

Miała być zima, więc będzie zima. W głośnikach! Kapitalny album wysmażył powracający po latach Thy Worshiper! Jeszcze jeden przykład na to jak płodna, wyjątkowa i urozmaicona jest polska scena muzyczna!


Spontaniczny "opłatek" na Magurce - tak aby każda ze stron miała blisko. A stawić się miała najliczniejsza ekipa z Bielska-Białej (Marzen, Paweł, Marcin, Maks oraz Maciej), reprezentant z Cieszyna, czyli Marek i dwóch osobników reprezentujących Czaniec (jakubiszon) i Andrychów (mua;) - łącznie sztuk 8 ;) Warunki iście jesienne i taki też ubiór. Do plecaka tylko kurtka, ochraniacze i zimowa bluza zostają w domu - szok! Raz jeszcze postanowiliśmy zdobyć Magurkę żółtym szlakiem z Międzybrodzia. Dziś na świeżości jechało się świetnie i praktycznie wszystko udało się podjechać. A na górze w nagrodę widoki ;)


Asfaltowy dojazd ;)

Asfaltowy dojazd ;) © k4r3l
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;)
Uroki wjazdu w teren i nabrania wysokości ;) © k4r3l

Było ślisko, czasem grząsko, dzięki czemu na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać. Ale ja malowniczą glebkę zaliczyłem już wcześniej na początku trasy - zagapiłem się, wczorajsze procenty zrobiły swoje i wjechałem w rów wypełniony liśćmi. No cóż, nikt nie mówił, że jestem mistrzem kierownicy ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;)
Podłoże wyjątkowo niestabilne ;) © k4r3l
Ale jak widać, da się jechać ;)
Ale jak widać, da się jechać ;) © k4r3l

Do schroniska dojechaliśmy jako pierwsi. Oprócz gospodarzy nie było tam nikogo. Szybka herbatka + prąd dowieziony z domu (mój miał smak maliny & pigwy;), ciuchy na grzejnik i można się grzać ;) Dopiero wraz z nadjechaniem wspomnianych ekip główna sala zaczęła się zapełniać turystami. Nagle z kameralnego klimat zamienił się w biesiadny zwłaszcza, że każdy z nas zabrał ze sobą jakieś "gadżety". Dominowały jak na porę roku przystało zdrowotne nalewki :) a opłatki-kabanosy zrobiły prawdziwą furorę, hehe. Pojawił się nawet Konrad (ludwikon) z rodziną, ale wyjątkowo z buta :)

W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;)
W oczekiwaniu na ekipę bielsko-cieszyńską ;) © k4r3l

Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;)
Kolaż autorstwa Marzen, czyli każdy może zostać św. Mikołajem ;) © k4r3l

Czas biesiady dobiegał końca i teraz czekało nas najgorsze, czyli zjazd oblodzonymi szlakami kilkaset metrów w dół ;) No cóż na górze było najgorzej, z każdym pokonanym metrem coraz lepiej, lód ustępował miejsca zmrożonej ziemi a później błotu i liściom. Jesień w Beskidach w tym roku była wyjątkowo długa ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;)
Zachodni wiatr spienione goni fale czy jakoś tak ;) © k4r3l

Powrót dość szybki, bo Kuba śpieszył się na spotkanie, ja z racji wolnego popołudnia wybrałem się jeszcze na Kocierz. Ale mina mi zrzedła kiedy wpakowałem się w totalne błoto - sezon skończony więc ciężki sprzęt wjechał do lasu. Jakoś to przebolałem. Bardziej niestety obawiałem się nadchodzącego odcięcia. Czułem to już wcześniej, ale mimo to pojechałem trudniejszym wariantem. Dopadło mnie na szczycie i cały zjazd pokonałem "unplugged". Zero przyjemności, roztrzęsione ręce, miękkie nogi, generalnie porażka...
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;)
Prezent gwiazdkowy już zamontowany ;) © k4r3l

Telefon do znajomego czy otworzył bar - niestety, dopiero jutro... Stan coraz gorszy. Na szczęście czynny był jeszcze jeden bar, w którym siedział znudzony właściciel i grupka młodzieży na browaringu. O browarze w tej chwili nie myślałem, ale puszka pepsi i dwa batony zrobiły robotę! Pięć minut później byłem jak nowonarodzony - zachowania ludzkiego organizmu nie przestaną mnie zadziwiać... Dzięki wszystkim za współudział! :D
Jeden z ulubionych odcinków ;)
Jeden z ulubionych odcinków ;) © k4r3l

Route 2,398,313 - powered by www.bikemap.net